Harry
wiedział, że już nie musi nic wyjaśniać. Nieświadomie pokazał wszystkim, kim
tak naprawdę jest i jakiekolwiek tłumaczenia nie miały najmniejszego sensu.
Każdy, kto kiedykolwiek widział formę jego patronusa, miał teraz czarno na
białym potwierdzenie jego tożsamości. Nawet jeśli oznajmiłby, że to tylko
przypadek, nikt by mu w to nie uwierzył. Zbyt wiele było niewiadomych na jego
temat, wzbudził wokół siebie zbyt dużo wątpliwości. Pozostało mu przyjąć to na siebie
i wziąć odpowiedzialność za to, co się stało. Nic mu nie groziło ze strony
Umowy – ujawnił swoją tożsamość zupełnie nieświadomie, reagując automatycznie
na zagrożenie. Nie było co do tego wątpliwości. Jeśli komuś nic nie mówił
patronus, Gwardziści zdążyli już o tym powiadomić wszystkich wokół siebie.
— Teraz rozumiem o wiele więcej.
— Harry usłyszał za sobą zdumiony głos Blaise’a.
Odwrócił się, by zobaczyć ich
reakcję. Twarz Draco rozjaśniła satysfakcja, ponieważ jego spekulacje okazały
się w pełni uzasadnione. Blaise miał równie zaskoczoną minę co głos. Z kolei
Dafne uniosła brwi, jakby nie sądziła, że kiedykolwiek połączą ją tak bliskie
relacje z Potterem, a pod jego wpływem przyczyni się do buntu.
— Cholera, nie zdążyłem —
wymamrotał Syriusz, wybiegając z korytarza na zewnątrz.
Harry odwrócił się w jego stronę.
Najwidoczniej mężczyzna dostrzegł dementorów, przewidział automatyczną reakcję
chłopaka na zagrożenie i chciał go zatrzymać, jednak spóźnił się ze swoją
interwencją. Wszystko przebiegło zbyt szybko, by mógł odpowiednio zareagować.
Wymienił spojrzenie z chrześniakiem, który nie miał pojęcia, co teraz zrobić.
Lecz z drugiej strony, jak teraz miał się zachować, skoro wszystko było wiadome?
Hogwartczycy znali prawdę i już nic nie mogło tego zmienić.
Evan podchwycił spojrzenie Remusa
Lupina, który obserwował go z niedowierzaniem. Poczuł niemiły uścisk w żołądku,
gdy przypomniał sobie ich ostatnią rozmowę, w trakcie której okłamał mężczyznę.
Co sobie teraz o nim pomyślał?
Nigdy tak bardzo nie ucieszył się
z kolejnego ataku dementorów. Dzięki temu większość skupiła swoją uwagę na
czymś innym, odwracając od niego spojrzenia i odrzucając jego osobę na drugi
plan.
Harry czuł się kompletnie
wykończony zarówno fizycznie, jak i psychicznie, jednak mimo to zmusił się do
ponownego wyczarowania jelenia. Miał wrażenie, że mimo ochronnej bariery
zaklęcia jego stan pogarsza się z każdą chwilą. Umowa wysysała z niego energię,
pozbawiała sił, sprawiała, że miał ochotę położyć się na zimnym betonie i
zasnąć. Zmuszał się do dalszej walki, wykrzesywał ze swojego organizmu resztki
jakiegokolwiek zaparcia, byle dożyć chwili, kiedy będzie mógł pozbyć się
Nagini. Pragnął tylko tego.
Poczuł przeraźliwy ból
rozchodzący się od żołądka po nerki. Zrobiło mu się niedobrze, zalało go krwią
i lekko się przez to zachwiał. Najwyraźniej pojawiła się u niego gorączka,
ponieważ czuł zimne poty. Ktoś chwycił go za nadgarstek i opuścił jego rękę z
różdżką. Nieprzytomnym spojrzeniem popatrzył na Łapę, który wyglądał na
zmartwionego.
— Chyba nie dam rady — przyznał
cicho Harry, patrząc, jak jego jeleń rozmywa się z powietrzu. — Za szybko mi
się pogarsza.
Syriusza zmroziło na taką
szczerość z ust chłopaka. Musiało być naprawdę źle, skoro ostrzegał go, że
prawdopodobnie umrze, zanim chociaż spróbuje zabić Nagini. Odciągnął go od
walczących i poprowadził w stronę wrót szkoły, żeby w tak dużym stopniu nie
odczuwał działania dementorów. Minęli Ślizgonów, którzy odprowadzili ich
spojrzeniami. Gdy znaleźli się na korytarzu, Łapa poprowadził go do schodów.
— Usiądź na chwilę i odpocznij.
Harry pokręcił lekko głową.
— Jeśli usiądę, już nie wstanę.
Między nimi zapadła chwila ciszy.
Tym razem ból zaatakował ze zdwojoną siłą. Rozszedł się od przełyku po żołądek,
później skurcz złapał prawą stronę jego klatki piersiowej. Zabrakło mu tchu,
jakby ktoś uderzył go z całej siły w brzuch i zmiażdżył krtań. Zgiął się w pół,
walcząc o oddech i czując napływające do oczu łzy. Podejrzewał, że Umowa
wyniszcza powoli jego organizm od środka tak, by mógł jeszcze zdecydować się na
wykonanie polecenia, ale jednocześnie dając mu do zrozumienia, że jeśli tego
nie zrobi, będzie umierał w mękach.
Nie wiedział, który organ został
zaatakowany tym razem, ponieważ ból rozprzestrzenił się na niemal całe ciało i
powalił go na ziemię. Klęczał na zimnej posadzce, obejmując ramionami swój
brzuch, nie potrafiąc powstrzymać jęku i łez cieknących po policzkach.
— Młody, nie rób mi tego —
powiedział drżącym głosem Łapa, klęcząc przy nim, ale nie potrafiąc mu pomóc.
Obserwował, jak po raz kolejny
krew wycieka z jego nosa, a twarz wygina się w grymasie cierpienia.
— Załatwisz mi jakieś leki? — zapytał
Harry błagalnie, chociaż miał świadomość, że te niekoniecznie mu pomogą.
— Blaise! — krzyknął Łapa,
odwracając się w stronę wrót, za którymi chwilę wcześniej stali Ślizgoni.
Chłopak zjawił się już po chwili i ze zgrozą spojrzał na rozgrywającą się przed
nim scenę. — Idź do Pomfrey po środki przeciwbólowe. Mocne — dodał po chwili
wahania.
— Jakie?
— Jakiekolwiek.
Blaise skinął głową i pobiegł w
stronę skrzydła szpitalnego, rzucając Evanowi spojrzenie, jakby próbował pojąć,
co takiego się z nim dzieje.
Najwyraźniej Voldemort skupił
swoją złość całkowicie na Harrym, pomijając Syriusza, który niemal nie odczuwał
oddziaływania Umowy na swój organizm. Strumień bólu przepłynął w stronę głowy,
która została zaatakowana niewidzialnym młotkiem tłukącym w każde możliwe
miejsce w czaszce. Było to tak silne doznanie, że Evan nie potrafił otworzyć
oczu, a krzyki obrońców z Hogwartu nie docierały do jego uszu.
Ktoś chwycił go za głowę, siłą
rozwarł jego usta i wlał do nich słodko-mdlący napój, nie pozwalając mu go
wypluć. Fala chłodu owinęła jego głowę, spłynęła po przełyku, rozeszła się po
całym organizmie, wsysając w siebie część bólu. Uderzenia niewidzialnego młotka
zostały stłumione, jakby ktoś owinął go w grubą warstwę materiałów. Harry czuł
się lekko otępiały, jakby wszystkie wydarzenia dziejące się w Hogwarcie nie
były realne, jakby to wszystko mu się śniło.
— W porządku? — zapytał Łapa, a
on pokiwał powoli głową, patrząc na niego lekko nieprzytomnie.
— Powiedziała, że może go trochę
odciąć od świata — powiadomił Blaise.
— Trudno. Lepiej, żeby
funkcjonował w takim stanie, niż ledwo żył z bólu.
Łapa pomógł Evanowi wstać.
Chłopak starał się skupić na otaczającej go rzeczywistości, ale nic nie mógł
poradzić na to, że miał lekko opóźnioną reakcję. Krew z jego nosa leciała
nieprzerwanym ciągiem, ale była bardziej irytująca niż niepokojąca. Spojrzał w
stronę wrót, kiedy wrzaski Hogwartczyków narastały. Nagle coś głośno uderzyło,
jakby coś rozsypało się w proch. Ktoś ryknął, żeby przygotowano się do obrony
zamku, więc najwyraźniej bariery były przełamywane w trakcie ataku dementorów.
Wtedy Harry coś sobie uświadomił.
— Nie może zaatakować —
powiedział beznamiętnie, otumaniony eliksirem.
— Właśnie to robi — uświadomił go
Blaise.
— I to go zabije. Nie tylko my
łamiemy Umowę — dodał do Łapy, któremu z podekscytowania zabłyszczały oczy. —
Musi wiedzieć, że łamie Umowę, ale mimo to tego nie przerywa.
— Jak to zrobić?
— Musi wejść do Hogwartu i nawet
jeśli nie ma zamiaru walczyć, my musimy go zaatakować. Będzie musiał się
bronić, a gdy będziemy atakować śmierciożerców, oni też będą to robić.
Świadomie naraża życie osób, których nie może. Sami możemy się wystawić na
tacy.
— To jest myśl — wymamrotał Łapa,
nie odrywając wzroku od drzwi wejściowych.
— Nic z tego nie rozumiem —
wtrącił się Blaise.
Harry przeniósł na niego otępiały
wzrok, lecz nic nie wyjaśnił. Później wbił spojrzenie w Łapę, który powiedział:
— Musimy stanąć w pierwszej linii
obrony. Dzięki temu wszystko przyspieszymy.
Chłopak w odpowiedzi powoli pokiwał
głową, ale Syriusza ogarnęły wątpliwości. Nie wyobrażał sobie, żeby jego
chrześniak stanął do jakiegokolwiek pojedynku.
— Nie możesz iść w sam środek
walki w takim stanie.
— Daj spokój.
— Masz spóźnione i powolne
reakcje. Nie zdołasz na czas się obronić.
— Tylko po to dałeś mi ten
eliksir?
Łapa domyślał się, że gdyby nie
był nafaszerowany lekarstwami, pewnie wybuchnąłby złością. To jeszcze bardziej
upewniło go w jego słowach. Harry był zbyt otumaniony, żeby wziąć udział w
bitwie.
— Zostajesz tutaj.
Harry zbyt późno zorientował się,
że Syriusz i Blaise zostawili go samego w korytarzu. Chciał ruszyć za nimi, gdy
tylko to do niego dotarło, ale gdzieś w podświadomości tłukły się słowa Łapy.
Skoro tak późno dostrzegł, że obaj go zostawili, jak miał stanąć w pierwszej
linii obrony? Walczył sam ze sobą, powoli idąc do drzwi, lecz zatrzymał go
zimny głos:
— Black ma rację. W tym stanie
zabije cię najgłupszy śmierciożerca.
Harry odwrócił się, rozpoznając
Snape’a, który po raz kolejny musiał podsłuchiwać rozmowę.
— Sądziłem, że dałeś nogę ze
szkoły.
— Twoja bezczelność nadal nie
uległa zmianie.
— To, że oddałeś nam puchar,
jeszcze nie wystarczy, żebym darzył cię szacunkiem.
Mężczyzna przez chwilę wbijał w
niego świdrujące spojrzenie.
— Black podał ci zbyt dużą dawkę.
Podejrzewam, że nieświadomie, bo Zabini nie zdążył przekazać mu informacji od
pielęgniarki.
— Muszę iść na pole bitwy.
— Wiem, dlatego znowu się
ujawniłem. Skutki zażytego eliksiru można zmniejszyć, ale jednocześnie wróci
silniejszy ból, który jednak pozwoli ci normalnie funkcjonować. Idź do gabinetu
dyrektora. Hasło to ciemna krew. W
pierwszej szufladzie biurka będą fiolki. Znajdź tę w kolorze piasku i wypij
pięć kropli. Nie próbuj wypić więcej, jeśli chcesz dzisiaj jeszcze cokolwiek
zrobić, zrozumiano?
Evan pokiwał powoli głową. Gdy
tylko Snape zaczął przemieniać się w nietoperza, ruszył we wskazanym kierunku.
Minął kilka spóźnionych osób, które pędziły na błonia, jednak nikt go nie
zatrzymywał. Po wypowiedzeniu hasła wszedł po schodach. Jego ruchy były
automatyczne, wykonywał polecenia Snape’a bez większego przemyślenia. Równie
dobrze eliksir mógłby być trucizną, a pomoc podstępem, jednak musiał to zrobić,
jeśli chciał jeszcze coś zdziałać. Dokładnie odmierzył pięć kropli. Kwaśny jak
cytryna płyn spłynął mu do gardła, zostawiając po sobie niezbyt przyjemne
wrażenie drętwienia. Przez moment Harry pomyślał, że Snape rzeczywiście go
otruł, lecz już chwilę później wracała mu pełna świadomość sytuacji. Rozejrzał
się po gabinecie całkowicie przytomnym spojrzeniem, chociaż ból głowy zaczął na
nowo mu przeszkadzać. Nie był on jednak tak silny jak wcześniej.
Dopiero po chwili uświadomił
sobie, że jest obserwowany przez jeden z portretów. Dumbledore siedział w swoich
ramach, doskonale wiedząc, kim jest uczeń.
— Harry — westchnął. Ślizgon nic
na to nie odpowiedział, nie odrywając jednak od niego spojrzenia. — Wybrałeś
jedną z najtrudniejszych dróg, dzielny chłopcze.
— Nie było innej. — Przez chwilę
patrzyli na siebie w milczeniu, zastanawiając się nad tym jednym, krótkim
zdaniem. Nie było już jednak odwrotu. — Mam tylko jedno pytanie, na które
chciałbym znać odpowiedź.
— Zasłużyłeś na prawdę, więc
pytaj.
— Czy pańska śmierć była
zaplanowana?
Starzec westchnął.
— Tak. Profesor Snape miał
ochronić przed tym losem pana Malfoya. Severus od początku do końca działał na
moje polecenie. Tak się dzieje również teraz.
Harry powoli skinął głową.
— Tylko tyle chciałem wiedzieć.
Ruszył w kierunku drzwi, czując
napięcie w brzuchu, jakby ból chciał wybuchnąć z całą siłą, ale coś go
powstrzymywało.
— Harry, tak mi przykro.
— Sam wybrałem tę drogę —
odpowiedział, zerkając na zmartwionego dyrektora przez ramię.
Później wyszedł, cicho zamykając
za sobą drzwi. Prędko przedostał się na błonia, gdzie obrońcy gotowi byli go
walki. Dostrzegł Syriusza na samym przedzie szeregu, więc ruszył w tym
kierunku, mijając obserwujących go uczniów, Zakonników i aurorów. Łapa spojrzał
na niego ostro, gdy tylko go zobaczył, ale nim zdążył wyrazić swoje oburzenie,
Evan oznajmił:
— Poradziłem sobie z tym, więc
wyluzuj. Jaki plan?
— Nie ma planu — odparł,
obserwując go uważnie, jakby szukał najmniejszej oznaki wcześniejszego
otępienia.
Bariery zostały przebite. Nie
doszło jednak do otwartego ataku, co dało Harry’emu do zrozumienia, że
Voldemort nie działa pochopnie i zmuszenie go do złamania Umowy będzie nie lada
wyczynem. Riddle wszedł przez bramę z całą armią śmierciożerców idących tuż za
swoim Panem. Evan usłyszał, jak ktoś zaklął na widok tak potężnego oddziału
czarnoksiężników. Nikt jednak nie ruszył do ataku. Obie strony zachowywały się
spokojnie, jakby na włosku nie wisiała bitwa i walka o życie. Voldemort dał
znać swoim podwładnym, że mają się zatrzymać. Sam wyszedł przed nich, wbijając
swoje przeszywające spojrzenie w Evana. Uwadze Harry’ego nie uszła Nagini
pełzająca obok mężczyzny. Musiał znaleźć się na tyle blisko, by mieć jak
największą szansę na atak. Ukradkiem sprawdził, czy kieł bazyliszka nadal
znajduje się w jego kieszeni. Kiedy upewnił się, że tak, ruszył na spotkanie
czarnoksiężnikowi.
— Evan — syknął cicho Łapa.
— Nic mi nie zrobi. Przecież
wiesz — odparł szeptem i poszedł dalej.
Ból głowy zmalał, podobnie jak
niekomfortowy ból klatki piersiowej i brzucha. Harry doszedł do wniosku, że wszystko
dzięki ich spotkaniu, które wreszcie doszło do skutku. Umowa przerwała swoje
działanie, chociaż to Riddle przyszedł do Evana, a nie odwrotnie. Zatrzymał się
trzy metry przed Voldemortem, nie odrywając od niego spojrzenia. Chciał podejść
jeszcze bliżej, ale to wyglądałoby zbyt podejrzanie i mogło mu poważnie
zagrozić. Przez chwilę żaden z nich się nie odezwał.
— Złamałeś Umowę — oznajmił
chłodno Voldemort.
— Mam tego świadomość. Ty również
masz zamiar to zrobić, a po części już zrobiłeś — odparł z uniesioną głową,
starając się wyglądać pewniej, niż w rzeczywistości się czuł.
— Nie było to na tyle poważne,
żeby Umowa zaatakowała mnie z dużą siłą. W przeciwieństwie do ciebie. Nie
stawiałeś się na wezwanie przez kilka godzin, chociaż mogłeś to zrobić. Zdradziłeś
moje plany.
— Tylko małą część, która była
dla wszystkich przewidywalna. Dla wszystkich było jasne, że zjawisz się po
buncie uczniów.
— Do którego ty ich namówiłeś.
— Prędzej czy później by do tego
doszło, a ja miałem dobry powód, żeby ich do tego popchnąć.
Voldemort niemal przewiercał go
wzrokiem, ale Harry nie pokazał mu, że tak naprawdę boi się tego, co ma
nadejść. Stał przed nim dumny, zdecydowany i gotowy na wszystko.
— Skazujesz ich na śmierć. Do
tego ich popchnąłeś. Podpisałeś na nich wyrok śmierci.
— Podejmiesz ryzyko? Jeden błędny
wniosek i jesteś martwy. Kogo obejmuje moja ochrona? Wiesz to na sto procent?
Wszyscy słuchali ich słów z
napięciem, nie mając pojęcia, o czym tak naprawdę rozmawiają.
— Wystarczy wszystko dobrze
rozegrać i to ciebie w pierwszej kolejności zabije Umowa. Będę miał otwartą
drogę.
— W takim razie próbuj.
Kącik ust czarnoksiężnika uniósł
się w szyderczym grymasie.
— Twoje dążenie do
samozniszczenia jest niezwykle fascynujące.
Harry’ego świerzbiła ręka. Miał
ochotę sięgnąć po kieł i zaatakować Nagini, lecz to byłoby zbyt szalone i
niekoniecznie dobre w skutkach. Obawiał się, że dobry moment nie nadejdzie i
będzie zmuszony wycofać się bez najmniejszej próby. Voldemort musiał wiedzieć,
że wąż będzie jego celem. Ślizgon nie
przypuszczał, że jego przeciwnik był na tyle zadufany w sobie, by sądzić, że nikt
nie połączy Nagini z horkruksem. Mimo to
zaryzykował, co według Harry’ego było bezdennie głupie. Najwyraźniej nawet on czasami
postępował mało rozsądnie, co tym razem było plusem. Przez moment Harry aż się
zawahał. Czy to możliwe, że tym razem błąd popełnił Dumbledore, źle obstawiając
kolejnego horkruksa? Natychmiast wyrzucił to ze swoich myśli.
Zdumienie Evana było równie duże
jak osłupienie Voldemorta, gdy niespodziewanie wśród śmierciożerców pojawił się
chaos. Rozległy się pojedyncze wybuchy, niektórzy z nich padali na ziemię.
Później poleciały klątwy z różnych stron. Harry z szokiem dostrzegł, że jakaś
część obrońców zaatakowała z zaskoczenia, ukrywając się pod zaklęciami Kameleona.
Wśród śmierciożerców zapanowało zamieszanie i mimo rozkazów Voldemorta, nie
utrzymali dyscypliny. Czarnoksiężnik odwrócił się w stronę swoich podwładnych i
wtedy Harry zrozumiał, co właśnie się stało. Blaise, ty szalony Ślizgonie… Chłopak
słyszał jego rozmowę z Syriuszem i zaufał im na tyle, by zwerbować uczniów domu
Slytherina i dostosować atak do planu Harry’ego. Nie dość, że dzięki temu
Voldemort wpadał w pułapkę Umowy, to na dodatek Evan miał otwartą drogę do
zabicia Nagini.
Zdążył tylko usłyszeć
nadbiegających uczniów, Zakonników i aurorów, a później skupił się na swoim
celu. Wyszarpnął z kieszeni kieł i dopiero teraz uświadomił sobie, jak małą
bronią dysponuje w porównaniu do olbrzymiego węża. Jak mam ją zabić czymś tak małym? Nie mam szans się nawet do niej
zbliżyć, pomyślał ze zgrozą. Nie zastanawiając się nad swoim postępowaniem,
zacisnął mocniej dłoń na różdżce. Niemal zawył z rozpaczy, kiedy Nagini wyczuła
niebezpieczeństwo i zaczęła pełzać między walczącymi ludźmi. Zerwał się za nią
do biegu, słysząc ryk Voldemorta.
Harry przedarł się między dwoma
śmierciożercami, lecz z jękiem bólu upadł na ziemię, gdy odczuł, jakby ktoś
rozcinał mu wnętrzności. Uświadomił sobie, jak bardzo jego organizm został
wyniszczony i tylko dzięki lekarstwom wszystkie doznania były stłumione. Zerwał
się z powrotem na nogi mimo bólu. Dostrzegł Dafne, która prześlizgnęła wzrokiem
po Nagini, później spojrzała na goniącego za nią Evana. Natychmiast pognała za
wężem, ciskając w niego zaklęciami.
Harry ze zgrozą dostrzegł, jak gad
zatrzymuje się i atakuje dziewczynę, która z okrzykiem zaskoczenia pada na
trawę, by uniknąć ukąszenia. Biegł do niej jak najszybciej mógł, jednak
spowalniało go osłabienie ciała. Dafne walczyła jak lwica, rzucając klątwami,
które nie trafiały do celu, uskakując przed kłami i turlając się po ziemi.
Nagini atakowała z prędkością błyskawicy, więc wycelowanie w nią nie miało prawa
się udać. Nim jednak Harry zdołał do nich dobiec, Blaise rzucił się na węża
całym ciałem. W następnej chwili zawył z bólu, gdy kły Nagini wbiły się w jego
przedramię. Dafne wrzasnęła z przerażenia, a Evan znalazł w sobie jeszcze tyle
siły, żeby ponownie zacisnąć palce na kle, dopaść do Nagini i Blaise’a, a
później wbić ostry koniec zęba w czubek łba węża. Ramię Ślizgona zostało
uwolnione, więc chłopak prędko odsunął się od zdychającej Nagini.
Wszystko przebiegło strasznie
szybko. Blaise zaciskał dłoń na ranie, a między jego palcami płynęła ciemna
krew wymieszana z jadem. Oblały go zimne poty. Harry odwrócił się, kiedy
dotarły do niego niepokojące odgłosy od strony wejścia do szkoły. Niemal jęknął
z rozpaczy. Śmierciożerców było bardzo dużo, a na dodatek ktoś rozbudził
wszystkich popleczników Czarnego Pana, których uśpiono przed rebelią. Megan
Larson z szaleńczym rykiem ciskała zaklęciami na prawo i lewo, a obok niej
znajdował się Halt, który zrzucił maskę dobrodusznego dziadka i z chorą
satysfakcją pozbawiał życia jednego z Zakonników stojącego mu na drodze.
Później wszystkie odgłosy walki
zostały zagłuszone przez wściekły wrzask Voldemorta, który dostrzegł martwą
Nagini u stóp Evana. Harry z zadowoleniem dostrzegł, że czarnoksiężnik odczuwa
skutki łamania Umowy – śmierciożercy atakowali bliskich Harry’ego, więc z jego
nosa płynęła krew, która była pierwszym objawem. Mógł zażądać przerwania ataku,
ale który ze śmierciożerców by to zrobił, kiedy obrońcy wpadli w waleczny szał?
Riddle odczuwał taką furię, że zadziałał bez przemyślania. Mordercze zaklęcie z
jego różdżki poleciało wprost w Evana, który cudem go uniknął. Klątwa uderzyła
w martwą Nagini, która drgnęła pod wpływem impetu uroku. Voldemort zdał sobie
sprawę ze swojego błędu dopiero wtedy, gdy potknął się, kiedy obraz mu
zawirował. Harry dostrzegł w tym swoją szansę. Mógł skierować na siebie złość
Riddle’a, prowokować go do ataku, a tym samym niszczenia samego siebie.
— Chyba zaboli cię świadomość, że
już jesteś śmiertelny — powiedział głośno w stronę czarnoksiężnika. — Nagini
była ostatnia — roześmiał się szyderczo, by jeszcze bardziej go rozdrażnić. —
Nie wierzysz? — zaryzykował. — Dziennik. Pierścień. Diadem.— Voldmort z furią cisnął
w niego zaklęciem torturującym, lecz Harry odskoczył, chociaż przez ciało
przepłynął mu strumień bólu. — Medalion. Puchar. — W jego stronę poleciała
kolejna klątwa, którą znowu ominął. — Nagini.
Volemort przerwał ataki, kiedy
zaczął zalewać się krwią. Dafne i Blaise patrzyli na to oniemiali. Chyba
pierwszy raz od bardzo dawna ktokolwiek widział czarnoksiężnika w takim stanie.
Riddle posłał Evanowi mrożące krew w żyłach spojrzenie, jednak nie odważył się
zaatakować jeszcze raz. Zrobiła to jednak nadbiegająca Megan Larson. Szaleństwo
w jej oczach sprawiało, że wszyscy schodzili jej z drogi, jednak ona miała
tylko jeden cel: osobę, która niszczyła jej Mistrza. Widząc to, Harry roześmiał
się i ruszył w jej stronę, pokazując Voldemortowi, że poświęci nawet swoje
życie, by Umowa zabiła czarnoksiężnika. Megan uniosła różdżkę. Dafne wrzasnęła
w stronę Evana, ale on nie zareagował, czekając na atak. Zaklęcie zabijające
przeleciało tuż obok chłopaka.
— Merline, co się tutaj dzieje? —
jęknęła Dafne, kiedy Voldemort jedną celną klątwą pozbawił życia nauczycielkę.
Jednocześnie zaczął jeszcze dotkliwiej odczuwać skutki łamania Umowy
Przymierza.
— WYCOFAĆ SIĘ! — ryknął na całe
błonia.
— Już za późno, żebyś to zrobił —
oznajmił Harry.
Voldemort wbił w niego spojrzenie
i chociaż starał się utrzymać twardą maskę, chłopak pierwszy raz zobaczył w
jego czerwonych oczach szczery strach. Nigdy nie spotkał się z tak realną
możliwością utraty życia. Śmierciożercy nie byli w stanie się wycofać – obrońcy
walczyli zbyt zaciekle.
— Zerwijmy Umowę. Będziesz wolny
— zaproponował Riddle, lecz Harry roześmiał się po raz kolejny.
— Nie. Nie zerwiemy Umowy.
— Zginiesz razem ze mną.
— Jeszcze nie zauważyłeś, że mam
tego świadomość?
Voldemort zrozumiał, że wpadł w
pułapkę bez wyjścia. Rozpaczliwie szukał jakiegokolwiek rozwiązania, ale jedyną
możliwością było wycofanie się, a Harry nie chciał do tego dopuścić. Riddle
słabł z każdą kolejną minutą, gdy śmierciożercy narażali życie i zdrowie
bliskich osób Evana. Posunął się do ostateczności. Harry’emu szybciej zabiło
serce, kiedy powaleni bólem piekącego Mrocznego Znaku, wszyscy śmierciożercy
padli na ziemię. Obrońcy zamarli z zaskoczenia, a Voldemort wbijał świdrujące
spojrzenie w Evana.
— Zabijesz ich wszystkich? —
zapytał chłopak, mrużąc oczy.
— Jeśli taka będzie cena, owszem
— wysyczał Voldemort.
Harry czuł, jak wszyscy obrońcy patrzą
na nich, czekając na jakieś wyjaśnienie wszystkiego, co się działo. Słychać
było pojedyncze jęki bólu śmierciożerców, którzy byli niezdolni do dalszej
walki.
— Tyle ofiar, bo nie chciałeś
odpuścić. O to ci chodziło? — rzekł z zadowoleniem Riddle.
— Nie zrobisz tego.
— Podaj mi jeden powód.
Harry’emu zabłysły oczy.
— Draco Malfoy.
Evan uśmiechnął się szyderczo,
kiedy Voldemort zmarszczył gniewnie brwi.
— Wycofać się — syknął wściekle.
— NATYCHMIAST! — ryknął.
Harry poczuł narastający ból w
okolicach serca, lecz udawał, że wszystko jest w porządku. Nim jednak zdołał
zrobić kolejny krok, rozległ się ryk Halta, który wyglądał jak szalony.
— Więc pozbędziemy się tego
powodu! — zaryczał.
Klątwa z jego różdżki popędziła w
stronę Dracona. W tym samym momencie Voldemort cisnął zaklęciem zabijającym w
Halta, jednak nie mógł cofnąć czasu i zatrzymać jego uroku. Dafne wrzasnęła,
gdy zielona klątwa uderzyła w Draco, który jeszcze chwilę wcześniej wił się z
bólu, zaciskając dłoń na Mrocznym Znaku, a teraz padł na ziemię bez życia.
Harry zamarł, w uszach mu zaszumiało, a serce podeszło do gardła. Świat
zatrzymał się w miejscu, gdy docierało do niego to, co się stało.
— Jesteś martwy, Riddle —
powiedział pustym głosem.
Miał rację. Voldemort nie
dopilnował swojego podwładnego, który zabił bliską Harry’emu osobę. Świadomie
wkroczył na tereny Hogwartu, wiedział, że może dojść do bitwy, gdzie ktoś mógł
ponieść śmierć. Tak też się stało.
Umowa powaliła Riddle’a na trawę.
Ten trzymał się za głowę, rycząc z bólu, a wszyscy obserwowali go z szokiem.
Wyzionął ducha w ciągu chwili, zanim ktokolwiek zdołał uświadomić sobie, co się
właśnie dzieje.
Evan patrzył na niego nieobecnym wzrokiem.
Później przeniósł spojrzenie na martwego Dracona, który swoją śmiercią
przyczynił się do wyeliminowania Voldemorta. Dafne podciągnęła nosem, wbijając
wzrok w przyjaciela, a Blaise leżący na jej kolanach z wysoką gorączką
najwyraźniej nie przyswajał myśli o jego śmierci.
Harry poczuł zimny prąd
przepływający po jego ciele. Wbił wzrok z Rileya, który na jego oczach zmieniał
się w Syriusza. Umowa przestała obowiązywać wraz ze śmiercią Voldemorta, więc
ich ciała wracały do pierwotnej wersji. Osoby, które nie wierzyły w informację,
że Evan Reponer to tak naprawdę Harry Potter, teraz wciągały głośno powietrze z
zaskoczenia. Remus patrzył z niedowierzaniem na Syriusza, który przecież
powinien być martwy. Łapa jednak wbijał spojrzenie w chrześniaka, powoli idąc w
jego stronę. Śmierciożercy zaczęli uciekać, lecz kilkoro z nich zostało
powalonych na ziemię przez aurorów.
— Już po wszystkim — szepnął
Łapa, zatrzymując się obok Harry’ego. Chłopak powoli skinął głową, patrząc na
Dracona, któremu zapłakana Dafne zamykała oczy. — Nie mogłeś tego przewidzieć.
— Sam go wskazałem — odparł
cicho.
— Nie mogłeś tego przewidzieć —
powtórzył twardo.
Łapa przyglądał się blademu
chłopakowi. Harry przeżył. On też. Umowa już im nie zagrażała, przepowiednię
dobrze odczytał Dumbledore. Wszystko ułożyło się zupełnie inaczej, niż
początkowo przypuszczał.
— Blaise, musisz iść do Pomfrey —
powiedział chłopak, kierując się do Ślizgona.
Ten wbił w niego rozgorączkowane spojrzenie,
a Harry wiedział, że musi go zabrać do szpitala, bo nie wybaczyłby sobie, gdyby
z jego winy zmarła jeszcze jedna osoba, którą traktował jak przyjaciela. Dafne
zostawiła Dracona i podbiegła do niego, by pomóc Harry’emu podnieść Blaise’a.
Harry poczuł przeszywający ból, ale po raz kolejny go zignorował. Wysiłek
związany z dźwignięciem Blaise’a okazał się jednak zbyt wielki. Miał wrażenie,
że coś w jego brzuchu pękło, a później zaczął się krztusić. Strumień niemal
czarnej krwi zaczął zalewać mu brodę, a on osunął się na kolana, cały czas
kaszląc i jęcząc z bólu. Słyszał, jak Syriusz wykrzykuje jego imię, później
przytrzymał go za ramiona. Dafne wrzeszczała jak szalona, żeby wezwano
pielęgniarkę.
— Oberwałeś czymś? — zapytał
przerażony Syriusz.
Harry uśmiechnął się słabo.
— Tak. Umową — szepnął.
— Już nie obowiązuje.
Chłopak patrzył na niego, nic nie
odpowiadając, a Łapa zdał sobie sprawę z tego, że wcześniej jego chrześniak tak
długo otrzymywał ciosy ze strony Umowy, że jego organizm nadal to odczuwa.
— Nie. Nie ma mowy — szepnął
panicznie. — Przeżyjesz. Harry, nie rób mi tego — dodał słabiej, kiedy ten
zaczął tracić siły, więc musiał położyć go na trawie.
Jego prośby nic nie dały. Stan
Harry’emu pogarszał się z każdą chwilą.
— Gdzie ta pielęgniarka?! —
ryknął rozpaczliwie, nie odrywając wzroku od chrześniaka.
— Cholera, ale boli — wymamrotał
Ślizgon. — Chyba rozwaliło mi wszystkie organy.
Przerażony jego słowami Syriusz
obserwował, jak chłopak zwija się z bólu przy kolejnym napadzie. Później
usłyszał jego cichy jęk. Zjawiła się Pomfrey. Zaraz za nią przybiegli Ginny,
Ron i Hermiona. Rudowłosa ujęła go za rękę ze strachem w oczach. Dafne
siedziała na ziemi, trzymając górną część ciała Blaise’a na kolanach, wraz z
nim obserwując osobę, którą jeszcze kilka godzin temu uważali za Evana.
Pielęgniarka wykonała kilka badań. Później spojrzała na Syriusza, który czekał
na diagnozę.
— Przykro mi. Nie mogę mu pomóc.
Jego organizm jest zbyt wyniszczony — szepnęła. — Większość najważniejszych
organów jest poważnie uszkodzona.
— Niech to szlag — zajęczał,
mając wrażenie, że zaraz rozpłacze się jak małe dziecko. Podniósł głowę
Harry’ego i położył ją sobie na kolanach. — Będzie dobrze, Młody — powiedział
do niego spokojnie, jakby naprawdę miało tak być.
— Zawsze jak coś schrzaniliśmy to
i tak później było okay, no nie? — odparł cicho.
Syriusz zaśmiał się smutno,
głaszcząc go lekko po włosach, nie bacząc na krew nieprzerwanie lecącą z jego
ust i nosa.
— No nie zawsze — stwierdził,
jakby urządzali sobie pogawędkę przy herbacie. — Jak w domu tego świra po
pijaku stłukłeś wazę z diamentów i nie mogliśmy jej naprawić to do tej pory mam
w uszach jego wrzaski i gębę Nagini przed twarzą, gdy ledwo ją hamował przed ukąszeniem
mnie w nos.
Harry nie mógł się powstrzymać i
zaśmiał się krótko, co zostało zastąpione kaszlem.
— Sam mnie wtedy upiłeś. Nie
zwalaj winy na mnie. Należało ci się.
Dafne parsknęła śmiechem, chociaż
po jej policzkach spływały łzy.
— Nieświadomie polubiłam Pottera.
Świat upadł na głowę — stwierdziła.
— Takie wyznania z twoich ust…
Dafne, co się z tobą dzieje? — odparł, a
ona zaśmiała się jeszcze raz, a później słabo jęknęła.
— Wiesz, to chyba taka trauma, bo
jeden przyjaciel został zabity, drugi umiera, a trzeci wygląda jak trup. Chyba
mam prawo czuć się rozbita.
Syriusz ze łzami w oczach
obserwował, jak przez chwilę Harry krztusi się gęstą krwią, a jego ciało drga
niekontrolowanie. Później chłopak zacisnął dłoń na dłoni Ginny i szepnął w
stronę dziewczyny, Hermiony i Rona:
— Przepraszam, że musiałem was
okłamywać.
Ginny uniosła jego rękę i
pocałowała lekko jego knykcie. Tylko jej drżące usta pokazywały, że ledwo
panuje nad emocjami.
— Harry i Evan żyli przez cały
czas — uznała cicho.
Ron przełknął ciężko ślinę, mając
świadomość, że po raz drugi będą musieli zmierzyć się ze śmiercią przyjaciela.
Hermiona pociągnęła nosem, wycierając łzy płynące po policzkach. Harry zacisnął
dłonie, zamykając na chwilę oczy, gdy ból po raz kolejny przeszył jego ciało.
Przyciągnął Syriusza bliżej swojej twarzy i wyszeptał:
— Możesz to przyspieszyć? To
naprawdę strasznie boli.
Łapa zamknął oczy, czując gulę
zatrzymującą się w jego gardle.
— Proszę — szepnął jeszcze
chłopak.
Syriusz skinął powoli głową,
chociaż nie miał pojęcia, jak to zrobi.
— Nie pozwolę, żeby zapomnieli o
tym, co zrobiłeś — obiecał, widząc mętne spojrzenie najbliższej mu osoby i
głaszcząc ją po włosach.
W odpowiedzi Harry lekko uniósł
kącik ust. Łapa zacisnął drżące palce na różdżce, ledwo widząc przez łzy.
— Syriusz — szepnął jeszcze
chłopak, patrząc mu w oczy. — Żyj dalej.
— Spróbuję — wydusił jedynie.
Chciał przerwać cierpienie
Harry’ego, tak jak ten prosił. Chciał spełnić jego ostatnie życzenie, ale
wiedział, że nie da rady tego zrobić. Jak miał pozbawić życia osobę, którą
kochał?
— Przepraszam, nie potrafię —
wymamrotał, opuszczając różdżkę, której nawet nie potrafił wycelować w
chłopaka. Ten wysłał mu zrozumiałe spojrzenie, nie będąc w stanie już nic
więcej powiedzieć.
Łapa spojrzał w górę, kiedy padł
na nich czyjś cień. Snape nie zwrócił na niego uwagi, przyklękając przy
chłopaku. Ślizgon i dyrektor wbili w siebie spojrzenia. Później mężczyzna
zasłonił mu oczy dłonią, jakby nie chciał patrzeć w tęczówki, z których
ulatywało życie. Łapa poczuł, jak chłopak odetchnął z ulgą, rozluźniając się.
Nastąpił krótki błysk zieleni, a ciało Harry’ego opadło bezwładnie na ziemię.
Snape zamknął jego powieki.
Syriusz objął martwego chłopaka,
mocno przytulając go do siebie. Ciszę panującą na błoniach zakłócił cichy jęk,
który zamienił się w rozpaczliwy płacz rozdzierający serce.
________________________
Wiem, "jak mogłam to zrobić".
Wiem, chcecie mnie zabić.
Ale mimo myśli, że jak mogłam, czuję satysfakcję, że się nie zlitowałam xD
Epilog pojawi się za tydzień :)
Epilog pojawi się za tydzień :)
Pozdrawiam,
Bully :)
O KURWA.
OdpowiedzUsuńDo końca łudziłam się, że go jednak uratujesz. A jednak... czuję satysfakcję. Tak, łzy mi lecą, ale mimo wszytsko... Bully w zabiła Pottera xD
Dobra, epilog będzie zajebisty już to czuję.
Jakie ostre słowa na początku.... Ja się powstrzymałam przed takimi. Też uważam że epilog będzie zajebisty
UsuńEmocje wzięły w górę, a po drugie to jedno słowo oddało wszystko to, co miałam w głowie po przeczytaniu.
UsuńBtw, komentarz długi podsumowujący będzie pod epilogiem, ja już zacznę go pisać, bo to będzie bardziej podsumowanie całej twórczości, więc szykuj się, Bully xD
Nienawidzę cię
OdpowiedzUsuńJak mogłaś to zrobić musiałam się uspokoić bo nadal płaczę, i czytałam twoje słowa pod rozdziałem. I nie masz serca, zrób jeszcze taki bonus w którym Harry jednak przeżyje, bo jak nie to osobiście cię znajdę i zabiję. On miał przeżyć, a nie umrzeć chociaż i tak dziękuje Severusowi że chociaż tak mu ulżył, ale mógł mu jednak pomóc przeżyć. Już dawno tak nie płakałam a już szczególnie przez opowiadanie co ja piszę nigdy nie płakałam przez opowiadanie!
Rozdział prawie świetny (rozumiesz Harry przeżyje i będzie ideał) Chociaż wiem że czasem tak musisz bo nie zawsze może być dobry koniec :( Idę się uspokoić bo przez łzy nic prawie nie widzę
I tak cię kocham Czekam na epilog
mistrzostwo ale kom podsumowujący dostaniesz po epilogu :)
OdpowiedzUsuńPomyślałam, ze wpadnę i skomciam. Bo Ty wiesz, co przeżyłam, kiedy mi go wysłałaś! Umarłam razem z Harry'm/Evanem...
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona scena to jak nic ta, kiedy Severus "dobija" Pottera. Chociaż teraz tak sobie myślę, że rozmowa Harry'ego z Dumbledorem też miała swój urok. Chyba obaj zasługiwali na to podsumowanie całej części :)
Przed nami jeszcze Epilog. Cóż Ci mogę rzec... Nie mogę się doczekać, aż go wrzucisz i bdęę się mogła komentatorsko rozwinąć.
Tymczasem, buziaczki!
A.
Rydze mocno
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze eilog Będzie mocny.
O TAK TAK TAK!!!
OdpowiedzUsuńZabiłaś i Harry'ego i mnie! Cudo! Na Merlina, jak dawno nie czułam tego czegoś! I Syriusz przeżył! Moje marzenia się ziściły TAK TAK TAK!!!
Ale mam nadzieję, że Harry będzie nadal martwy w epilogu xD No weź go nie wskrzeszaj xD
Co za cudo, przeczytałam i mogę umrzeć w spokoju. A teraz mam nadzieję, że w epilogu będzie opisany Syriusz, oby, oby, oby...
Przepraszam za wszechobecny w komentarzu chaos. Po prostu nie myślę racjonalnie, Harry nie żyje, Syriusz widział jego śmierć... i tak ma być xD
Pozdrawiam i weny!
W końcu ktoś ma podobne odczucia co ja xD Kocham to, że Harry nie żyje, po prostu jak sobie wyobrażę, co się będzie działo w epilogu... cudo. Jestem sadystką, chcę popatrzeć na cierpienie Syriusza, tylko błagam, niech on nie zrobi czegoś głupiego (coś takiego, co zrobiła Nicole xD) i będzie go dużo. I reakcji innych ludzi. I Remusa z Syriuszem.
UsuńAha i jeszcze jedno - Draco to nie wybaczę :(
Harry, okej, spodziewałam się tego.. Ale DRACO?! Tego tak łatwo nie wybaczę :(
OdpowiedzUsuńZa to Voldemort zabijający swoich Śmierciożerców był świetny, wszystko z myślą o własnej dupie XD Nie jestem w stanie napisać nic konkretnego, postaram się bardziej pod epilogiem. A no i mam nadzieję, że Blaise'owi nic nie będzie, bo to już chyba by było za dużo dla biednej Dafne. Jedyne, co mnie choć trochę cieszy to rozpacz Ginny, no nie lubię jej no XD
Co??? Z jednej strony mam ochotę wrzasnąć: "Jak mogłaś?!?!?!" z drugiej strony chyba inne zakończenie by tu nie pasowało. I mimo że mam łzy w oczach to aż się uśmiechnęłam czytając ostatnie zdania. Rekcja Snapa... w ogóle cała jego postać w tym opowiadaniu była niesamowita. Naprawdę to było niesamowite. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę mogła przeczytać coś twojego :) Najlepiej kolejną miniaturkę do DO ;) Dużo weny!
OdpowiedzUsuń...
OdpowiedzUsuń...
...
...
Ten rozdział musi do mnie dojść
...
...
...
...
O.O
Na początku nie zrozumiałam o co chodziło z Draco, że jest on 'powodem' i musiałam to kilka razy czytać.
Jejku, zakończenie świetne, chociaż szkoda, że Harry nie żyje. Ogólnie całe opowiadanie genialne i mimo iż pisałaś, że brak ci pomysłów na kolejne, mam nadzieję na zmianę decyzji :)
Pozdrawiam,
Lady Night
A ja uważam, że zakończenie świetne. Tak podejrzewałam, że Harry nie przeżyje. Wydaje mi się, że biorąc pod uwagę klimat opowiadania (mroczny, poważny, brutalny mimo wszystko) nie mogłoby być innego zakończenia. To by już nie było to samo, gdyby Potter znów wywinął się śmierci i "żył długo i szczęśliwie i miał gromadkę dzieci z Ginny" :P Szkoda mi bardzo Draco, bo czytałam wiele opowiadań fanowskich, w których Draco był główną postacią lub przyjaźnił się z Harry'm itd. i baaardzo dzięki temu polubiłam jego postać. Aż mi się smutno zrobiło, jak to przeczytałam :( Jednak zginął w sumie w dobrej sprawie. No cóż, generalnie nie zostaje mi nic innego, jak czekać na następny rozdział i wtedy skomentować całość :) I tak sobie myślę, że fajnie wyszło, że były te 2-tygodniowe przerwy we wstawianiu rozdziałów, bo takim sposobem przeczytałam sobie jeszcze raz pozostałe twoje opowiadania :D Do soboty!
OdpowiedzUsuńO jeee. To co lubię najbardziej xd jee ale jestem dziwna, ale ty wiesz, ze ja uwielbiam jak nie ma happy endu i uśmiercasz Harry'ego :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię, uwilbiam to opowiadane i uwielbiam to zakończenie. No i oczywiście Syriusza, naszego męża wspólnego :D <3 całość genialna, idealna, cudowna i w ogóle.
Matko jedyna, ryczę jak bóbr D: Złamałaś mi serce śmiercią Draco, a następnie Harry'ego. Chyba nie mogę tego przebolec ;-; Wybacz, Ale skomentuję tak w pełni dopiero epilog. Póki co muszę się uspokoić.
OdpowiedzUsuńCanisPL
Ugh, płakałem.
OdpowiedzUsuńSpodziewałem się takiego zakończenia, ale do końca miałem nadzieję, że przeżyje :c
Pozostaje czekać do przyszłego tygodnia D:
Pozdrawiam, Saspik
To cale opowiadanie to majsztersztyk.
OdpowiedzUsuńTrafilam na nie przez przypadek chcac odswiezyc sobie wczesniehsze teksty i nie zaluje. Od dawna szukalam czegos nowego o moich ulubionych postaciach i jak na zawolanie wyskoczyla "Umowa".
Offtopic:
2 dni temu bylam w kinie na Baby Driver i przez pol filmu mialam w glowie ze ktos ukradl Twoj pomysl xD
Do epilogu :)
Crudeoil
Płaczę... Tak mocno płaczę,że zadziwiam sisbie... Najpierw Draco... Teraz Harry... Q.Q Ale o dziwo mimo tego,że umarli również czuję satysfakcje. Jakby Harry przeżył to myślę, że tak emocjonujace to opowiadanie by nie było. Ciesze się, że mogłam przeczytać je całe :3 Chcę wjecej takich opowiadań bo poruszyło mnie *.*
OdpowiedzUsuńJogo
Kurczaki dlaczego, dlaczego :( Miałem nadzieje, że jednak chłopak przeżyje. Szkoda, że to już prawie koniec. Opowiadanie bomba jak zresztą wszystkie twoje opowiadania. Masz talent do pisania. Napisz kiedyś swoją książkę Fantasty a chętnie kupie i przeczytam :)) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńKocham Pottera, ale... i tak bardziej szkoda mi Draco. Podejrzewałam, że Harry umrze, albo przynajmniej torze się o śmierć, więc tak tęgo nie odczuwam, ale Malfoy... :'(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wkrótce napiszesz nową książkę o przygodach Harry'ego.
Pozdrawiam, TQOS
O Merlinie!
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam zaraz jak go dodałaś, ale dopiero dziś w miarę ochłonęłam, tak żeby napisać jakiś ogarnięty komentarz...
Zacznijmy więc od tego, że czekałam aż wszyscy się dowiedzą kim jest Evan od samego początku i wreszcie reakcja na tą wiadomość nadeszła. Właśnie tak ją sobie wyobrażałam 😃
Severus jest tutaj niby epizotyczną postacią, ale za to jaką! Jak zawsze zaskakuje wszystkich wokół. Uwielbiam Twojego Severusa tutaj, w Bitwie Myśli i Sile Życia.
Mam nadzieję, że Blaise przeżyje, bo jest kolejną świetną postacią.
Dlaczego zabiłeś Draco? Wiesz jak ja teraz rozpaczam? 😭
A, co do śmierci Harry'ego...
Niby się jakaś cześć mnie miała świadomość, że może się to tak potoczyć, ale jednak jest to straszne. Chociaż Ty żeś już raz Pottera zabiła! Teraz się zastanawiam, czy Ginny nie pójdzie w ślady Nicole...
Jednak mam swoją teorie odnośnie śmierci Evana! Przecież tutaj są horkrusy! Czy Harry przypadkiem nie ma jednego w sobie? A może tutaj go nie ma? Bo jeżeli ma to Sev zniszczył horkrus i Evan żyje!
I mam jedno pytanie... Czy jeżeli w epilogu nie ożywisz Evana to, czy pomyślisz nad alternatywnym zakończeniem? Chciałabym przeczytać jakieś pozytywne zakończenie tej historii 😁
I mam jeszcze nadzieje, że w epilogu pojawi się motyw rozmowy Syriusza i Remusa.
Ostatnia sprawa! Błagam, powiedz, że po tym opowiadaniu jeszcze kiedyś jakieś się pojawi, albo jakaś miniaturka na Drugim Obliczu, proszę...
To tyle!
Pozdrawiam Cię i śle ogromne pokłady weny,
Trisy 😘
Przepraszam, że nie na temat, ale Bully czy twoje serce też pękło na wieść o śmierci Chestera?
OdpowiedzUsuńOd chwili, gdy się o tym dowiedziałam, nie mogę przestać ryczeć... Mam nadzieję, że to tylko koszmar...
Usuńkoszmar naprawdę za długo wybierałem się na koncert...
UsuńCzytanie tego przy słuchaniu Burn it down nie było dobrym pomysłem. Leżę i ryczę rozjebana na kawałeczki. Bully, ja Cię chyba znajdę i zabiję; zaczęłam słuchać LP dzięki Tobie. A czytabie Twoich opowiadań zawsze tak mocno rusza moją psychikę...
OdpowiedzUsuńPo prostu bardzo Ci dziękuję
UsuńSpoczywaj w pokoju Chester.
OdpowiedzUsuńHanae
Dziękuję ci za wszystkie opowiadania i za to, że dzięki Tobie poznałam Linkin Park.
OdpowiedzUsuńTeż przepraszam że nie na temat. Ale muszę ci to powiedzieć.. dzięki tobie poznałam ten niesamowity zespół Linkin Park. Słucham, teraz już słuchałam, od kiedy po raz pierwszy "wprowadziłaś" ich piosenki do swojego bloga. Wieść o śmierci Chestera jest czymś.. nierealnym. Mam wrażenie, że to jest koszmar, z którego nie mogę się obudzić. Stracenie idola jest jednym z najgorszych przeżyć. Od potwierdzenia jego śmieci nie mogę się pozbierać. Ale mimo wszystko dziękuję.
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie poznałam Linkin Park. Dziękuje, że dałaś mi taką możliwość. Bez tego byłabym innym człowiekiem...
OdpowiedzUsuńTrisy
Powinnam była się tego spodziewać po Twoich poprzednich fikach ale jakoś miałam nadzieję że tym razem nie będę ryczeć
OdpowiedzUsuńPat
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, płaczę po prostu płaczę, tak mi smutno, że Harry umarł, ale to było do przewidzenia, wiele godzin jego organizm znosił działanie umowy... wszyscy teraz przekonali się, że Evan to Harry, no i Syriusz też wywołał szok, Severus ukrucił jego męki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia