15 lipca 2017

Rozdział 28

                Harry wiedział, że już nie musi nic wyjaśniać. Nieświadomie pokazał wszystkim, kim tak naprawdę jest i jakiekolwiek tłumaczenia nie miały najmniejszego sensu. Każdy, kto kiedykolwiek widział formę jego patronusa, miał teraz czarno na białym potwierdzenie jego tożsamości. Nawet jeśli oznajmiłby, że to tylko przypadek, nikt by mu w to nie uwierzył. Zbyt wiele było niewiadomych na jego temat, wzbudził wokół siebie zbyt dużo wątpliwości. Pozostało mu przyjąć to na siebie i wziąć odpowiedzialność za to, co się stało. Nic mu nie groziło ze strony Umowy – ujawnił swoją tożsamość zupełnie nieświadomie, reagując automatycznie na zagrożenie. Nie było co do tego wątpliwości. Jeśli komuś nic nie mówił patronus, Gwardziści zdążyli już o tym powiadomić wszystkich wokół siebie.
— Teraz rozumiem o wiele więcej. — Harry usłyszał za sobą zdumiony głos Blaise’a.
Odwrócił się, by zobaczyć ich reakcję. Twarz Draco rozjaśniła satysfakcja, ponieważ jego spekulacje okazały się w pełni uzasadnione. Blaise miał równie zaskoczoną minę co głos. Z kolei Dafne uniosła brwi, jakby nie sądziła, że kiedykolwiek połączą ją tak bliskie relacje z Potterem, a pod jego wpływem przyczyni się do buntu.
— Cholera, nie zdążyłem — wymamrotał Syriusz, wybiegając z korytarza na zewnątrz.
Harry odwrócił się w jego stronę. Najwidoczniej mężczyzna dostrzegł dementorów, przewidział automatyczną reakcję chłopaka na zagrożenie i chciał go zatrzymać, jednak spóźnił się ze swoją interwencją. Wszystko przebiegło zbyt szybko, by mógł odpowiednio zareagować. Wymienił spojrzenie z chrześniakiem, który nie miał pojęcia, co teraz zrobić. Lecz z drugiej strony, jak teraz miał się zachować, skoro wszystko było wiadome? Hogwartczycy znali prawdę i już nic nie mogło tego zmienić.
Evan podchwycił spojrzenie Remusa Lupina, który obserwował go z niedowierzaniem. Poczuł niemiły uścisk w żołądku, gdy przypomniał sobie ich ostatnią rozmowę, w trakcie której okłamał mężczyznę. Co sobie teraz o nim pomyślał?
Nigdy tak bardzo nie ucieszył się z kolejnego ataku dementorów. Dzięki temu większość skupiła swoją uwagę na czymś innym, odwracając od niego spojrzenia i odrzucając jego osobę na drugi plan.
Harry czuł się kompletnie wykończony zarówno fizycznie, jak i psychicznie, jednak mimo to zmusił się do ponownego wyczarowania jelenia. Miał wrażenie, że mimo ochronnej bariery zaklęcia jego stan pogarsza się z każdą chwilą. Umowa wysysała z niego energię, pozbawiała sił, sprawiała, że miał ochotę położyć się na zimnym betonie i zasnąć. Zmuszał się do dalszej walki, wykrzesywał ze swojego organizmu resztki jakiegokolwiek zaparcia, byle dożyć chwili, kiedy będzie mógł pozbyć się Nagini. Pragnął tylko tego. 
Poczuł przeraźliwy ból rozchodzący się od żołądka po nerki. Zrobiło mu się niedobrze, zalało go krwią i lekko się przez to zachwiał. Najwyraźniej pojawiła się u niego gorączka, ponieważ czuł zimne poty. Ktoś chwycił go za nadgarstek i opuścił jego rękę z różdżką. Nieprzytomnym spojrzeniem popatrzył na Łapę, który wyglądał na zmartwionego.
— Chyba nie dam rady — przyznał cicho Harry, patrząc, jak jego jeleń rozmywa się z powietrzu. — Za szybko mi się pogarsza.
Syriusza zmroziło na taką szczerość z ust chłopaka. Musiało być naprawdę źle, skoro ostrzegał go, że prawdopodobnie umrze, zanim chociaż spróbuje zabić Nagini. Odciągnął go od walczących i poprowadził w stronę wrót szkoły, żeby w tak dużym stopniu nie odczuwał działania dementorów. Minęli Ślizgonów, którzy odprowadzili ich spojrzeniami. Gdy znaleźli się na korytarzu, Łapa poprowadził go do schodów.
— Usiądź na chwilę i odpocznij.
Harry pokręcił lekko głową.
— Jeśli usiądę, już nie wstanę.
Między nimi zapadła chwila ciszy. Tym razem ból zaatakował ze zdwojoną siłą. Rozszedł się od przełyku po żołądek, później skurcz złapał prawą stronę jego klatki piersiowej. Zabrakło mu tchu, jakby ktoś uderzył go z całej siły w brzuch i zmiażdżył krtań. Zgiął się w pół, walcząc o oddech i czując napływające do oczu łzy. Podejrzewał, że Umowa wyniszcza powoli jego organizm od środka tak, by mógł jeszcze zdecydować się na wykonanie polecenia, ale jednocześnie dając mu do zrozumienia, że jeśli tego nie zrobi, będzie umierał w mękach.
Nie wiedział, który organ został zaatakowany tym razem, ponieważ ból rozprzestrzenił się na niemal całe ciało i powalił go na ziemię. Klęczał na zimnej posadzce, obejmując ramionami swój brzuch, nie potrafiąc powstrzymać jęku i łez cieknących po policzkach.
— Młody, nie rób mi tego — powiedział drżącym głosem Łapa, klęcząc przy nim, ale nie potrafiąc mu pomóc.
Obserwował, jak po raz kolejny krew wycieka z jego nosa, a twarz wygina się w grymasie cierpienia.
— Załatwisz mi jakieś leki? — zapytał Harry błagalnie, chociaż miał świadomość, że te niekoniecznie mu pomogą.
— Blaise! — krzyknął Łapa, odwracając się w stronę wrót, za którymi chwilę wcześniej stali Ślizgoni. Chłopak zjawił się już po chwili i ze zgrozą spojrzał na rozgrywającą się przed nim scenę. — Idź do Pomfrey po środki przeciwbólowe. Mocne — dodał po chwili wahania.
— Jakie?
— Jakiekolwiek.
Blaise skinął głową i pobiegł w stronę skrzydła szpitalnego, rzucając Evanowi spojrzenie, jakby próbował pojąć, co takiego się z nim dzieje.
Najwyraźniej Voldemort skupił swoją złość całkowicie na Harrym, pomijając Syriusza, który niemal nie odczuwał oddziaływania Umowy na swój organizm. Strumień bólu przepłynął w stronę głowy, która została zaatakowana niewidzialnym młotkiem tłukącym w każde możliwe miejsce w czaszce. Było to tak silne doznanie, że Evan nie potrafił otworzyć oczu, a krzyki obrońców z Hogwartu nie docierały do jego uszu.
Ktoś chwycił go za głowę, siłą rozwarł jego usta i wlał do nich słodko-mdlący napój, nie pozwalając mu go wypluć. Fala chłodu owinęła jego głowę, spłynęła po przełyku, rozeszła się po całym organizmie, wsysając w siebie część bólu. Uderzenia niewidzialnego młotka zostały stłumione, jakby ktoś owinął go w grubą warstwę materiałów. Harry czuł się lekko otępiały, jakby wszystkie wydarzenia dziejące się w Hogwarcie nie były realne, jakby to wszystko mu się śniło.
— W porządku? — zapytał Łapa, a on pokiwał powoli głową, patrząc na niego lekko nieprzytomnie.
— Powiedziała, że może go trochę odciąć od świata — powiadomił Blaise.
— Trudno. Lepiej, żeby funkcjonował w takim stanie, niż ledwo żył z bólu.
Łapa pomógł Evanowi wstać. Chłopak starał się skupić na otaczającej go rzeczywistości, ale nic nie mógł poradzić na to, że miał lekko opóźnioną reakcję. Krew z jego nosa leciała nieprzerwanym ciągiem, ale była bardziej irytująca niż niepokojąca. Spojrzał w stronę wrót, kiedy wrzaski Hogwartczyków narastały. Nagle coś głośno uderzyło, jakby coś rozsypało się w proch. Ktoś ryknął, żeby przygotowano się do obrony zamku, więc najwyraźniej bariery były przełamywane w trakcie ataku dementorów. Wtedy Harry coś sobie uświadomił.
— Nie może zaatakować — powiedział beznamiętnie, otumaniony eliksirem.
— Właśnie to robi — uświadomił go Blaise.
— I to go zabije. Nie tylko my łamiemy Umowę — dodał do Łapy, któremu z podekscytowania zabłyszczały oczy. — Musi wiedzieć, że łamie Umowę, ale mimo to tego nie przerywa.
— Jak to zrobić?
— Musi wejść do Hogwartu i nawet jeśli nie ma zamiaru walczyć, my musimy go zaatakować. Będzie musiał się bronić, a gdy będziemy atakować śmierciożerców, oni też będą to robić. Świadomie naraża życie osób, których nie może. Sami możemy się wystawić na tacy.
— To jest myśl — wymamrotał Łapa, nie odrywając wzroku od drzwi wejściowych.
— Nic z tego nie rozumiem — wtrącił się Blaise.
Harry przeniósł na niego otępiały wzrok, lecz nic nie wyjaśnił. Później wbił spojrzenie w Łapę, który powiedział:
— Musimy stanąć w pierwszej linii obrony. Dzięki temu wszystko przyspieszymy.
Chłopak w odpowiedzi powoli pokiwał głową, ale Syriusza ogarnęły wątpliwości. Nie wyobrażał sobie, żeby jego chrześniak stanął do jakiegokolwiek pojedynku.
— Nie możesz iść w sam środek walki w takim stanie.
— Daj spokój.
— Masz spóźnione i powolne reakcje. Nie zdołasz na czas się obronić.
— Tylko po to dałeś mi ten eliksir?
Łapa domyślał się, że gdyby nie był nafaszerowany lekarstwami, pewnie wybuchnąłby złością. To jeszcze bardziej upewniło go w jego słowach. Harry był zbyt otumaniony, żeby wziąć udział w bitwie.
— Zostajesz tutaj.
Harry zbyt późno zorientował się, że Syriusz i Blaise zostawili go samego w korytarzu. Chciał ruszyć za nimi, gdy tylko to do niego dotarło, ale gdzieś w podświadomości tłukły się słowa Łapy. Skoro tak późno dostrzegł, że obaj go zostawili, jak miał stanąć w pierwszej linii obrony? Walczył sam ze sobą, powoli idąc do drzwi, lecz zatrzymał go zimny głos:
— Black ma rację. W tym stanie zabije cię najgłupszy śmierciożerca.
Harry odwrócił się, rozpoznając Snape’a, który po raz kolejny musiał podsłuchiwać rozmowę.
— Sądziłem, że dałeś nogę ze szkoły.
— Twoja bezczelność nadal nie uległa zmianie.
— To, że oddałeś nam puchar, jeszcze nie wystarczy, żebym darzył cię szacunkiem.
Mężczyzna przez chwilę wbijał w niego świdrujące spojrzenie.
— Black podał ci zbyt dużą dawkę. Podejrzewam, że nieświadomie, bo Zabini nie zdążył przekazać mu informacji od pielęgniarki.
— Muszę iść na pole bitwy.
— Wiem, dlatego znowu się ujawniłem. Skutki zażytego eliksiru można zmniejszyć, ale jednocześnie wróci silniejszy ból, który jednak pozwoli ci normalnie funkcjonować. Idź do gabinetu dyrektora. Hasło to ciemna krew. W pierwszej szufladzie biurka będą fiolki. Znajdź tę w kolorze piasku i wypij pięć kropli. Nie próbuj wypić więcej, jeśli chcesz dzisiaj jeszcze cokolwiek zrobić, zrozumiano?
Evan pokiwał powoli głową. Gdy tylko Snape zaczął przemieniać się w nietoperza, ruszył we wskazanym kierunku. Minął kilka spóźnionych osób, które pędziły na błonia, jednak nikt go nie zatrzymywał. Po wypowiedzeniu hasła wszedł po schodach. Jego ruchy były automatyczne, wykonywał polecenia Snape’a bez większego przemyślenia. Równie dobrze eliksir mógłby być trucizną, a pomoc podstępem, jednak musiał to zrobić, jeśli chciał jeszcze coś zdziałać. Dokładnie odmierzył pięć kropli. Kwaśny jak cytryna płyn spłynął mu do gardła, zostawiając po sobie niezbyt przyjemne wrażenie drętwienia. Przez moment Harry pomyślał, że Snape rzeczywiście go otruł, lecz już chwilę później wracała mu pełna świadomość sytuacji. Rozejrzał się po gabinecie całkowicie przytomnym spojrzeniem, chociaż ból głowy zaczął na nowo mu przeszkadzać. Nie był on jednak tak silny jak wcześniej.
Dopiero po chwili uświadomił sobie, że jest obserwowany przez jeden z portretów. Dumbledore siedział w swoich ramach, doskonale wiedząc, kim jest uczeń.
— Harry — westchnął. Ślizgon nic na to nie odpowiedział, nie odrywając jednak od niego spojrzenia. — Wybrałeś jedną z najtrudniejszych dróg, dzielny chłopcze.
— Nie było innej. — Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, zastanawiając się nad tym jednym, krótkim zdaniem. Nie było już jednak odwrotu. — Mam tylko jedno pytanie, na które chciałbym znać odpowiedź.
— Zasłużyłeś na prawdę, więc pytaj.
— Czy pańska śmierć była zaplanowana?
Starzec westchnął.
— Tak. Profesor Snape miał ochronić przed tym losem pana Malfoya. Severus od początku do końca działał na moje polecenie. Tak się dzieje również teraz.
Harry powoli skinął głową.
— Tylko tyle chciałem wiedzieć.
Ruszył w kierunku drzwi, czując napięcie w brzuchu, jakby ból chciał wybuchnąć z całą siłą, ale coś go powstrzymywało.
— Harry, tak mi przykro.
— Sam wybrałem tę drogę — odpowiedział, zerkając na zmartwionego dyrektora przez ramię.
Później wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. Prędko przedostał się na błonia, gdzie obrońcy gotowi byli go walki. Dostrzegł Syriusza na samym przedzie szeregu, więc ruszył w tym kierunku, mijając obserwujących go uczniów, Zakonników i aurorów. Łapa spojrzał na niego ostro, gdy tylko go zobaczył, ale nim zdążył wyrazić swoje oburzenie, Evan oznajmił:
— Poradziłem sobie z tym, więc wyluzuj. Jaki plan?
— Nie ma planu — odparł, obserwując go uważnie, jakby szukał najmniejszej oznaki wcześniejszego otępienia.
Bariery zostały przebite. Nie doszło jednak do otwartego ataku, co dało Harry’emu do zrozumienia, że Voldemort nie działa pochopnie i zmuszenie go do złamania Umowy będzie nie lada wyczynem. Riddle wszedł przez bramę z całą armią śmierciożerców idących tuż za swoim Panem. Evan usłyszał, jak ktoś zaklął na widok tak potężnego oddziału czarnoksiężników. Nikt jednak nie ruszył do ataku. Obie strony zachowywały się spokojnie, jakby na włosku nie wisiała bitwa i walka o życie. Voldemort dał znać swoim podwładnym, że mają się zatrzymać. Sam wyszedł przed nich, wbijając swoje przeszywające spojrzenie w Evana. Uwadze Harry’ego nie uszła Nagini pełzająca obok mężczyzny. Musiał znaleźć się na tyle blisko, by mieć jak największą szansę na atak. Ukradkiem sprawdził, czy kieł bazyliszka nadal znajduje się w jego kieszeni. Kiedy upewnił się, że tak, ruszył na spotkanie czarnoksiężnikowi.
— Evan — syknął cicho Łapa.
— Nic mi nie zrobi. Przecież wiesz — odparł szeptem i poszedł dalej.
Ból głowy zmalał, podobnie jak niekomfortowy ból klatki piersiowej i brzucha. Harry doszedł do wniosku, że wszystko dzięki ich spotkaniu, które wreszcie doszło do skutku. Umowa przerwała swoje działanie, chociaż to Riddle przyszedł do Evana, a nie odwrotnie. Zatrzymał się trzy metry przed Voldemortem, nie odrywając od niego spojrzenia. Chciał podejść jeszcze bliżej, ale to wyglądałoby zbyt podejrzanie i mogło mu poważnie zagrozić. Przez chwilę żaden z nich się nie odezwał.
— Złamałeś Umowę — oznajmił chłodno Voldemort.
— Mam tego świadomość. Ty również masz zamiar to zrobić, a po części już zrobiłeś — odparł z uniesioną głową, starając się wyglądać pewniej, niż w rzeczywistości się czuł.
— Nie było to na tyle poważne, żeby Umowa zaatakowała mnie z dużą siłą. W przeciwieństwie do ciebie. Nie stawiałeś się na wezwanie przez kilka godzin, chociaż mogłeś to zrobić. Zdradziłeś moje plany.
— Tylko małą część, która była dla wszystkich przewidywalna. Dla wszystkich było jasne, że zjawisz się po buncie uczniów.
— Do którego ty ich namówiłeś.
— Prędzej czy później by do tego doszło, a ja miałem dobry powód, żeby ich do tego popchnąć.
Voldemort niemal przewiercał go wzrokiem, ale Harry nie pokazał mu, że tak naprawdę boi się tego, co ma nadejść. Stał przed nim dumny, zdecydowany i gotowy na wszystko.
— Skazujesz ich na śmierć. Do tego ich popchnąłeś. Podpisałeś na nich wyrok śmierci.
— Podejmiesz ryzyko? Jeden błędny wniosek i jesteś martwy. Kogo obejmuje moja ochrona? Wiesz to na sto procent?
Wszyscy słuchali ich słów z napięciem, nie mając pojęcia, o czym tak naprawdę rozmawiają.
— Wystarczy wszystko dobrze rozegrać i to ciebie w pierwszej kolejności zabije Umowa. Będę miał otwartą drogę.
— W takim razie próbuj.
Kącik ust czarnoksiężnika uniósł się w szyderczym grymasie.
— Twoje dążenie do samozniszczenia jest niezwykle fascynujące.
Harry’ego świerzbiła ręka. Miał ochotę sięgnąć po kieł i zaatakować Nagini, lecz to byłoby zbyt szalone i niekoniecznie dobre w skutkach. Obawiał się, że dobry moment nie nadejdzie i będzie zmuszony wycofać się bez najmniejszej próby. Voldemort musiał wiedzieć, że wąż będzie jego celem.  Ślizgon nie przypuszczał, że jego przeciwnik był na tyle zadufany w sobie, by sądzić, że nikt nie połączy Nagini z horkruksem. Mimo to zaryzykował, co według Harry’ego było bezdennie głupie. Najwyraźniej nawet on czasami postępował mało rozsądnie, co tym razem było plusem. Przez moment Harry aż się zawahał. Czy to możliwe, że tym razem błąd popełnił Dumbledore, źle obstawiając kolejnego horkruksa? Natychmiast wyrzucił to ze swoich myśli.
Zdumienie Evana było równie duże jak osłupienie Voldemorta, gdy niespodziewanie wśród śmierciożerców pojawił się chaos. Rozległy się pojedyncze wybuchy, niektórzy z nich padali na ziemię. Później poleciały klątwy z różnych stron. Harry z szokiem dostrzegł, że jakaś część obrońców zaatakowała z zaskoczenia, ukrywając się pod zaklęciami Kameleona. Wśród śmierciożerców zapanowało zamieszanie i mimo rozkazów Voldemorta, nie utrzymali dyscypliny. Czarnoksiężnik odwrócił się w stronę swoich podwładnych i wtedy Harry zrozumiał, co właśnie się stało. Blaise, ty szalony Ślizgonie…  Chłopak słyszał jego rozmowę z Syriuszem i zaufał im na tyle, by zwerbować uczniów domu Slytherina i dostosować atak do planu Harry’ego. Nie dość, że dzięki temu Voldemort wpadał w pułapkę Umowy, to na dodatek Evan miał otwartą drogę do zabicia Nagini.
Zdążył tylko usłyszeć nadbiegających uczniów, Zakonników i aurorów, a później skupił się na swoim celu. Wyszarpnął z kieszeni kieł i dopiero teraz uświadomił sobie, jak małą bronią dysponuje w porównaniu do olbrzymiego węża. Jak mam ją zabić czymś tak małym? Nie mam szans się nawet do niej zbliżyć, pomyślał ze zgrozą. Nie zastanawiając się nad swoim postępowaniem, zacisnął mocniej dłoń na różdżce. Niemal zawył z rozpaczy, kiedy Nagini wyczuła niebezpieczeństwo i zaczęła pełzać między walczącymi ludźmi. Zerwał się za nią do biegu, słysząc ryk Voldemorta.
Harry przedarł się między dwoma śmierciożercami, lecz z jękiem bólu upadł na ziemię, gdy odczuł, jakby ktoś rozcinał mu wnętrzności. Uświadomił sobie, jak bardzo jego organizm został wyniszczony i tylko dzięki lekarstwom wszystkie doznania były stłumione. Zerwał się z powrotem na nogi mimo bólu. Dostrzegł Dafne, która prześlizgnęła wzrokiem po Nagini, później spojrzała na goniącego za nią Evana. Natychmiast pognała za wężem, ciskając w niego zaklęciami.
Harry ze zgrozą dostrzegł, jak gad zatrzymuje się i atakuje dziewczynę, która z okrzykiem zaskoczenia pada na trawę, by uniknąć ukąszenia. Biegł do niej jak najszybciej mógł, jednak spowalniało go osłabienie ciała. Dafne walczyła jak lwica, rzucając klątwami, które nie trafiały do celu, uskakując przed kłami i turlając się po ziemi. Nagini atakowała z prędkością błyskawicy, więc wycelowanie w nią nie miało prawa się udać. Nim jednak Harry zdołał do nich dobiec, Blaise rzucił się na węża całym ciałem. W następnej chwili zawył z bólu, gdy kły Nagini wbiły się w jego przedramię. Dafne wrzasnęła z przerażenia, a Evan znalazł w sobie jeszcze tyle siły, żeby ponownie zacisnąć palce na kle, dopaść do Nagini i Blaise’a, a później wbić ostry koniec zęba w czubek łba węża. Ramię Ślizgona zostało uwolnione, więc chłopak prędko odsunął się od zdychającej Nagini.
Wszystko przebiegło strasznie szybko. Blaise zaciskał dłoń na ranie, a między jego palcami płynęła ciemna krew wymieszana z jadem. Oblały go zimne poty. Harry odwrócił się, kiedy dotarły do niego niepokojące odgłosy od strony wejścia do szkoły. Niemal jęknął z rozpaczy. Śmierciożerców było bardzo dużo, a na dodatek ktoś rozbudził wszystkich popleczników Czarnego Pana, których uśpiono przed rebelią. Megan Larson z szaleńczym rykiem ciskała zaklęciami na prawo i lewo, a obok niej znajdował się Halt, który zrzucił maskę dobrodusznego dziadka i z chorą satysfakcją pozbawiał życia jednego z Zakonników stojącego mu na drodze.
Później wszystkie odgłosy walki zostały zagłuszone przez wściekły wrzask Voldemorta, który dostrzegł martwą Nagini u stóp Evana. Harry z zadowoleniem dostrzegł, że czarnoksiężnik odczuwa skutki łamania Umowy – śmierciożercy atakowali bliskich Harry’ego, więc z jego nosa płynęła krew, która była pierwszym objawem. Mógł zażądać przerwania ataku, ale który ze śmierciożerców by to zrobił, kiedy obrońcy wpadli w waleczny szał? Riddle odczuwał taką furię, że zadziałał bez przemyślania. Mordercze zaklęcie z jego różdżki poleciało wprost w Evana, który cudem go uniknął. Klątwa uderzyła w martwą Nagini, która drgnęła pod wpływem impetu uroku. Voldemort zdał sobie sprawę ze swojego błędu dopiero wtedy, gdy potknął się, kiedy obraz mu zawirował. Harry dostrzegł w tym swoją szansę. Mógł skierować na siebie złość Riddle’a, prowokować go do ataku, a tym samym niszczenia samego siebie.
— Chyba zaboli cię świadomość, że już jesteś śmiertelny — powiedział głośno w stronę czarnoksiężnika. — Nagini była ostatnia — roześmiał się szyderczo, by jeszcze bardziej go rozdrażnić. — Nie wierzysz? — zaryzykował. — Dziennik. Pierścień. Diadem.— Voldmort z furią cisnął w niego zaklęciem torturującym, lecz Harry odskoczył, chociaż przez ciało przepłynął mu strumień bólu. — Medalion. Puchar. — W jego stronę poleciała kolejna klątwa, którą znowu ominął. — Nagini.
Volemort przerwał ataki, kiedy zaczął zalewać się krwią. Dafne i Blaise patrzyli na to oniemiali. Chyba pierwszy raz od bardzo dawna ktokolwiek widział czarnoksiężnika w takim stanie. Riddle posłał Evanowi mrożące krew w żyłach spojrzenie, jednak nie odważył się zaatakować jeszcze raz. Zrobiła to jednak nadbiegająca Megan Larson. Szaleństwo w jej oczach sprawiało, że wszyscy schodzili jej z drogi, jednak ona miała tylko jeden cel: osobę, która niszczyła jej Mistrza. Widząc to, Harry roześmiał się i ruszył w jej stronę, pokazując Voldemortowi, że poświęci nawet swoje życie, by Umowa zabiła czarnoksiężnika. Megan uniosła różdżkę. Dafne wrzasnęła w stronę Evana, ale on nie zareagował, czekając na atak. Zaklęcie zabijające przeleciało tuż obok chłopaka.
— Merline, co się tutaj dzieje? — jęknęła Dafne, kiedy Voldemort jedną celną klątwą pozbawił życia nauczycielkę. Jednocześnie zaczął jeszcze dotkliwiej odczuwać skutki łamania Umowy Przymierza.
— WYCOFAĆ SIĘ! — ryknął na całe błonia.
— Już za późno, żebyś to zrobił — oznajmił Harry.
Voldemort wbił w niego spojrzenie i chociaż starał się utrzymać twardą maskę, chłopak pierwszy raz zobaczył w jego czerwonych oczach szczery strach. Nigdy nie spotkał się z tak realną możliwością utraty życia. Śmierciożercy nie byli w stanie się wycofać – obrońcy walczyli zbyt zaciekle.
— Zerwijmy Umowę. Będziesz wolny — zaproponował Riddle, lecz Harry roześmiał się po raz kolejny.
— Nie. Nie zerwiemy Umowy.
— Zginiesz razem ze mną.
— Jeszcze nie zauważyłeś, że mam tego świadomość?
Voldemort zrozumiał, że wpadł w pułapkę bez wyjścia. Rozpaczliwie szukał jakiegokolwiek rozwiązania, ale jedyną możliwością było wycofanie się, a Harry nie chciał do tego dopuścić. Riddle słabł z każdą kolejną minutą, gdy śmierciożercy narażali życie i zdrowie bliskich osób Evana. Posunął się do ostateczności. Harry’emu szybciej zabiło serce, kiedy powaleni bólem piekącego Mrocznego Znaku, wszyscy śmierciożercy padli na ziemię. Obrońcy zamarli z zaskoczenia, a Voldemort wbijał świdrujące spojrzenie w Evana.
— Zabijesz ich wszystkich? — zapytał chłopak, mrużąc oczy.
— Jeśli taka będzie cena, owszem — wysyczał Voldemort.
Harry czuł, jak wszyscy obrońcy patrzą na nich, czekając na jakieś wyjaśnienie wszystkiego, co się działo. Słychać było pojedyncze jęki bólu śmierciożerców, którzy byli niezdolni do dalszej walki.
— Tyle ofiar, bo nie chciałeś odpuścić. O to ci chodziło? — rzekł z zadowoleniem Riddle.
— Nie zrobisz tego.
— Podaj mi jeden powód.
Harry’emu zabłysły oczy.
— Draco Malfoy.
Evan uśmiechnął się szyderczo, kiedy Voldemort zmarszczył gniewnie brwi.
— Wycofać się — syknął wściekle. — NATYCHMIAST! — ryknął.
Harry poczuł narastający ból w okolicach serca, lecz udawał, że wszystko jest w porządku. Nim jednak zdołał zrobić kolejny krok, rozległ się ryk Halta, który wyglądał jak szalony.
— Więc pozbędziemy się tego powodu! — zaryczał.
Klątwa z jego różdżki popędziła w stronę Dracona. W tym samym momencie Voldemort cisnął zaklęciem zabijającym w Halta, jednak nie mógł cofnąć czasu i zatrzymać jego uroku. Dafne wrzasnęła, gdy zielona klątwa uderzyła w Draco, który jeszcze chwilę wcześniej wił się z bólu, zaciskając dłoń na Mrocznym Znaku, a teraz padł na ziemię bez życia. Harry zamarł, w uszach mu zaszumiało, a serce podeszło do gardła. Świat zatrzymał się w miejscu, gdy docierało do niego to, co się stało.
— Jesteś martwy, Riddle — powiedział pustym głosem.
Miał rację. Voldemort nie dopilnował swojego podwładnego, który zabił bliską Harry’emu osobę. Świadomie wkroczył na tereny Hogwartu, wiedział, że może dojść do bitwy, gdzie ktoś mógł ponieść śmierć. Tak też się stało.
Umowa powaliła Riddle’a na trawę. Ten trzymał się za głowę, rycząc z bólu, a wszyscy obserwowali go z szokiem. Wyzionął ducha w ciągu chwili, zanim ktokolwiek zdołał uświadomić sobie, co się właśnie dzieje.
Evan patrzył na niego nieobecnym wzrokiem. Później przeniósł spojrzenie na martwego Dracona, który swoją śmiercią przyczynił się do wyeliminowania Voldemorta. Dafne podciągnęła nosem, wbijając wzrok w przyjaciela, a Blaise leżący na jej kolanach z wysoką gorączką najwyraźniej nie przyswajał myśli o jego śmierci.
Harry poczuł zimny prąd przepływający po jego ciele. Wbił wzrok z Rileya, który na jego oczach zmieniał się w Syriusza. Umowa przestała obowiązywać wraz ze śmiercią Voldemorta, więc ich ciała wracały do pierwotnej wersji. Osoby, które nie wierzyły w informację, że Evan Reponer to tak naprawdę Harry Potter, teraz wciągały głośno powietrze z zaskoczenia. Remus patrzył z niedowierzaniem na Syriusza, który przecież powinien być martwy. Łapa jednak wbijał spojrzenie w chrześniaka, powoli idąc w jego stronę. Śmierciożercy zaczęli uciekać, lecz kilkoro z nich zostało powalonych na ziemię przez aurorów.
— Już po wszystkim — szepnął Łapa, zatrzymując się obok Harry’ego. Chłopak powoli skinął głową, patrząc na Dracona, któremu zapłakana Dafne zamykała oczy. — Nie mogłeś tego przewidzieć.
— Sam go wskazałem — odparł cicho.
— Nie mogłeś tego przewidzieć — powtórzył twardo.
Łapa przyglądał się blademu chłopakowi. Harry przeżył. On też. Umowa już im nie zagrażała, przepowiednię dobrze odczytał Dumbledore. Wszystko ułożyło się zupełnie inaczej, niż początkowo przypuszczał.
— Blaise, musisz iść do Pomfrey — powiedział chłopak, kierując się do Ślizgona.
Ten wbił w niego rozgorączkowane spojrzenie, a Harry wiedział, że musi go zabrać do szpitala, bo nie wybaczyłby sobie, gdyby z jego winy zmarła jeszcze jedna osoba, którą traktował jak przyjaciela. Dafne zostawiła Dracona i podbiegła do niego, by pomóc Harry’emu podnieść Blaise’a. Harry poczuł przeszywający ból, ale po raz kolejny go zignorował. Wysiłek związany z dźwignięciem Blaise’a okazał się jednak zbyt wielki. Miał wrażenie, że coś w jego brzuchu pękło, a później zaczął się krztusić. Strumień niemal czarnej krwi zaczął zalewać mu brodę, a on osunął się na kolana, cały czas kaszląc i jęcząc z bólu. Słyszał, jak Syriusz wykrzykuje jego imię, później przytrzymał go za ramiona. Dafne wrzeszczała jak szalona, żeby wezwano pielęgniarkę.
— Oberwałeś czymś? — zapytał przerażony Syriusz.
Harry uśmiechnął się słabo.
— Tak. Umową — szepnął.
— Już nie obowiązuje.
Chłopak patrzył na niego, nic nie odpowiadając, a Łapa zdał sobie sprawę z tego, że wcześniej jego chrześniak tak długo otrzymywał ciosy ze strony Umowy, że jego organizm nadal to odczuwa.
— Nie. Nie ma mowy — szepnął panicznie. — Przeżyjesz. Harry, nie rób mi tego — dodał słabiej, kiedy ten zaczął tracić siły, więc musiał położyć go na trawie.
Jego prośby nic nie dały. Stan Harry’emu pogarszał się z każdą chwilą.
— Gdzie ta pielęgniarka?! — ryknął rozpaczliwie, nie odrywając wzroku od chrześniaka.
— Cholera, ale boli — wymamrotał Ślizgon. — Chyba rozwaliło mi wszystkie organy.
Przerażony jego słowami Syriusz obserwował, jak chłopak zwija się z bólu przy kolejnym napadzie. Później usłyszał jego cichy jęk. Zjawiła się Pomfrey. Zaraz za nią przybiegli Ginny, Ron i Hermiona. Rudowłosa ujęła go za rękę ze strachem w oczach. Dafne siedziała na ziemi, trzymając górną część ciała Blaise’a na kolanach, wraz z nim obserwując osobę, którą jeszcze kilka godzin temu uważali za Evana. Pielęgniarka wykonała kilka badań. Później spojrzała na Syriusza, który czekał na diagnozę.
— Przykro mi. Nie mogę mu pomóc. Jego organizm jest zbyt wyniszczony — szepnęła. — Większość najważniejszych organów jest poważnie uszkodzona.
— Niech to szlag — zajęczał, mając wrażenie, że zaraz rozpłacze się jak małe dziecko. Podniósł głowę Harry’ego i położył ją sobie na kolanach. — Będzie dobrze, Młody — powiedział do niego spokojnie, jakby naprawdę miało tak być.
— Zawsze jak coś schrzaniliśmy to i tak później było okay, no nie? — odparł cicho.
Syriusz zaśmiał się smutno, głaszcząc go lekko po włosach, nie bacząc na krew nieprzerwanie lecącą z jego ust i nosa.
— No nie zawsze — stwierdził, jakby urządzali sobie pogawędkę przy herbacie. — Jak w domu tego świra po pijaku stłukłeś wazę z diamentów i nie mogliśmy jej naprawić to do tej pory mam w uszach jego wrzaski i gębę Nagini przed twarzą, gdy ledwo ją hamował przed ukąszeniem mnie w nos.
Harry nie mógł się powstrzymać i zaśmiał się krótko, co zostało zastąpione kaszlem.
— Sam mnie wtedy upiłeś. Nie zwalaj winy na mnie. Należało ci się.
Dafne parsknęła śmiechem, chociaż po jej policzkach spływały łzy.
— Nieświadomie polubiłam Pottera. Świat upadł na głowę — stwierdziła.
— Takie wyznania z twoich ust… Dafne, co się z tobą dzieje? —  odparł, a ona zaśmiała się jeszcze raz, a później słabo jęknęła.
— Wiesz, to chyba taka trauma, bo jeden przyjaciel został zabity, drugi umiera, a trzeci wygląda jak trup. Chyba mam prawo czuć się rozbita.
Syriusz ze łzami w oczach obserwował, jak przez chwilę Harry krztusi się gęstą krwią, a jego ciało drga niekontrolowanie. Później chłopak zacisnął dłoń na dłoni Ginny i szepnął w stronę dziewczyny, Hermiony i Rona:
— Przepraszam, że musiałem was okłamywać.
Ginny uniosła jego rękę i pocałowała lekko jego knykcie. Tylko jej drżące usta pokazywały, że ledwo panuje nad emocjami.
— Harry i Evan żyli przez cały czas — uznała cicho.
Ron przełknął ciężko ślinę, mając świadomość, że po raz drugi będą musieli zmierzyć się ze śmiercią przyjaciela. Hermiona pociągnęła nosem, wycierając łzy płynące po policzkach. Harry zacisnął dłonie, zamykając na chwilę oczy, gdy ból po raz kolejny przeszył jego ciało. Przyciągnął Syriusza bliżej swojej twarzy i wyszeptał:
— Możesz to przyspieszyć? To naprawdę strasznie boli.
Łapa zamknął oczy, czując gulę zatrzymującą się w jego gardle.
— Proszę — szepnął jeszcze chłopak.
Syriusz skinął powoli głową, chociaż nie miał pojęcia, jak to zrobi.
— Nie pozwolę, żeby zapomnieli o tym, co zrobiłeś — obiecał, widząc mętne spojrzenie najbliższej mu osoby i głaszcząc ją po włosach.
W odpowiedzi Harry lekko uniósł kącik ust. Łapa zacisnął drżące palce na różdżce, ledwo widząc przez łzy.
— Syriusz — szepnął jeszcze chłopak, patrząc mu w oczy. — Żyj dalej.
— Spróbuję — wydusił jedynie.
Chciał przerwać cierpienie Harry’ego, tak jak ten prosił. Chciał spełnić jego ostatnie życzenie, ale wiedział, że nie da rady tego zrobić. Jak miał pozbawić życia osobę, którą kochał?
— Przepraszam, nie potrafię — wymamrotał, opuszczając różdżkę, której nawet nie potrafił wycelować w chłopaka. Ten wysłał mu zrozumiałe spojrzenie, nie będąc w stanie już nic więcej powiedzieć.
Łapa spojrzał w górę, kiedy padł na nich czyjś cień. Snape nie zwrócił na niego uwagi, przyklękając przy chłopaku. Ślizgon i dyrektor wbili w siebie spojrzenia. Później mężczyzna zasłonił mu oczy dłonią, jakby nie chciał patrzeć w tęczówki, z których ulatywało życie. Łapa poczuł, jak chłopak odetchnął z ulgą, rozluźniając się. Nastąpił krótki błysk zieleni, a ciało Harry’ego opadło bezwładnie na ziemię. Snape zamknął jego powieki.
Syriusz objął martwego chłopaka, mocno przytulając go do siebie. Ciszę panującą na błoniach zakłócił cichy jęk, który zamienił się w rozpaczliwy płacz rozdzierający serce.

________________________


Wiem, że nie mam serca.
Wiem, "jak mogłam to zrobić".
Wiem, chcecie mnie zabić.
Ale mimo myśli, że jak mogłam, czuję satysfakcję, że się nie zlitowałam xD
Epilog pojawi się za tydzień :)
Pozdrawiam,
Bully :)

32 komentarze:

  1. O KURWA.
    Do końca łudziłam się, że go jednak uratujesz. A jednak... czuję satysfakcję. Tak, łzy mi lecą, ale mimo wszytsko... Bully w zabiła Pottera xD
    Dobra, epilog będzie zajebisty już to czuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie ostre słowa na początku.... Ja się powstrzymałam przed takimi. Też uważam że epilog będzie zajebisty

      Usuń
    2. Emocje wzięły w górę, a po drugie to jedno słowo oddało wszystko to, co miałam w głowie po przeczytaniu.
      Btw, komentarz długi podsumowujący będzie pod epilogiem, ja już zacznę go pisać, bo to będzie bardziej podsumowanie całej twórczości, więc szykuj się, Bully xD

      Usuń
  2. Nienawidzę cię
    Jak mogłaś to zrobić musiałam się uspokoić bo nadal płaczę, i czytałam twoje słowa pod rozdziałem. I nie masz serca, zrób jeszcze taki bonus w którym Harry jednak przeżyje, bo jak nie to osobiście cię znajdę i zabiję. On miał przeżyć, a nie umrzeć chociaż i tak dziękuje Severusowi że chociaż tak mu ulżył, ale mógł mu jednak pomóc przeżyć. Już dawno tak nie płakałam a już szczególnie przez opowiadanie co ja piszę nigdy nie płakałam przez opowiadanie!
    Rozdział prawie świetny (rozumiesz Harry przeżyje i będzie ideał) Chociaż wiem że czasem tak musisz bo nie zawsze może być dobry koniec :( Idę się uspokoić bo przez łzy nic prawie nie widzę
    I tak cię kocham Czekam na epilog

    OdpowiedzUsuń
  3. mistrzostwo ale kom podsumowujący dostaniesz po epilogu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomyślałam, ze wpadnę i skomciam. Bo Ty wiesz, co przeżyłam, kiedy mi go wysłałaś! Umarłam razem z Harry'm/Evanem...
    Moja ulubiona scena to jak nic ta, kiedy Severus "dobija" Pottera. Chociaż teraz tak sobie myślę, że rozmowa Harry'ego z Dumbledorem też miała swój urok. Chyba obaj zasługiwali na to podsumowanie całej części :)
    Przed nami jeszcze Epilog. Cóż Ci mogę rzec... Nie mogę się doczekać, aż go wrzucisz i bdęę się mogła komentatorsko rozwinąć.
    Tymczasem, buziaczki!
    A.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rydze mocno
    Mam nadzieje, ze eilog Będzie mocny.

    OdpowiedzUsuń
  6. O TAK TAK TAK!!!
    Zabiłaś i Harry'ego i mnie! Cudo! Na Merlina, jak dawno nie czułam tego czegoś! I Syriusz przeżył! Moje marzenia się ziściły TAK TAK TAK!!!
    Ale mam nadzieję, że Harry będzie nadal martwy w epilogu xD No weź go nie wskrzeszaj xD
    Co za cudo, przeczytałam i mogę umrzeć w spokoju. A teraz mam nadzieję, że w epilogu będzie opisany Syriusz, oby, oby, oby...
    Przepraszam za wszechobecny w komentarzu chaos. Po prostu nie myślę racjonalnie, Harry nie żyje, Syriusz widział jego śmierć... i tak ma być xD

    Pozdrawiam i weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu ktoś ma podobne odczucia co ja xD Kocham to, że Harry nie żyje, po prostu jak sobie wyobrażę, co się będzie działo w epilogu... cudo. Jestem sadystką, chcę popatrzeć na cierpienie Syriusza, tylko błagam, niech on nie zrobi czegoś głupiego (coś takiego, co zrobiła Nicole xD) i będzie go dużo. I reakcji innych ludzi. I Remusa z Syriuszem.
      Aha i jeszcze jedno - Draco to nie wybaczę :(

      Usuń
  7. Harry, okej, spodziewałam się tego.. Ale DRACO?! Tego tak łatwo nie wybaczę :(
    Za to Voldemort zabijający swoich Śmierciożerców był świetny, wszystko z myślą o własnej dupie XD Nie jestem w stanie napisać nic konkretnego, postaram się bardziej pod epilogiem. A no i mam nadzieję, że Blaise'owi nic nie będzie, bo to już chyba by było za dużo dla biednej Dafne. Jedyne, co mnie choć trochę cieszy to rozpacz Ginny, no nie lubię jej no XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Co??? Z jednej strony mam ochotę wrzasnąć: "Jak mogłaś?!?!?!" z drugiej strony chyba inne zakończenie by tu nie pasowało. I mimo że mam łzy w oczach to aż się uśmiechnęłam czytając ostatnie zdania. Rekcja Snapa... w ogóle cała jego postać w tym opowiadaniu była niesamowita. Naprawdę to było niesamowite. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę mogła przeczytać coś twojego :) Najlepiej kolejną miniaturkę do DO ;) Dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  9. ...
    ...
    ...
    ...
    Ten rozdział musi do mnie dojść
    ...
    ...
    ...
    ...
    O.O
    Na początku nie zrozumiałam o co chodziło z Draco, że jest on 'powodem' i musiałam to kilka razy czytać.
    Jejku, zakończenie świetne, chociaż szkoda, że Harry nie żyje. Ogólnie całe opowiadanie genialne i mimo iż pisałaś, że brak ci pomysłów na kolejne, mam nadzieję na zmianę decyzji :)
    Pozdrawiam,
    Lady Night

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja uważam, że zakończenie świetne. Tak podejrzewałam, że Harry nie przeżyje. Wydaje mi się, że biorąc pod uwagę klimat opowiadania (mroczny, poważny, brutalny mimo wszystko) nie mogłoby być innego zakończenia. To by już nie było to samo, gdyby Potter znów wywinął się śmierci i "żył długo i szczęśliwie i miał gromadkę dzieci z Ginny" :P Szkoda mi bardzo Draco, bo czytałam wiele opowiadań fanowskich, w których Draco był główną postacią lub przyjaźnił się z Harry'm itd. i baaardzo dzięki temu polubiłam jego postać. Aż mi się smutno zrobiło, jak to przeczytałam :( Jednak zginął w sumie w dobrej sprawie. No cóż, generalnie nie zostaje mi nic innego, jak czekać na następny rozdział i wtedy skomentować całość :) I tak sobie myślę, że fajnie wyszło, że były te 2-tygodniowe przerwy we wstawianiu rozdziałów, bo takim sposobem przeczytałam sobie jeszcze raz pozostałe twoje opowiadania :D Do soboty!

    OdpowiedzUsuń
  11. O jeee. To co lubię najbardziej xd jee ale jestem dziwna, ale ty wiesz, ze ja uwielbiam jak nie ma happy endu i uśmiercasz Harry'ego :D
    Uwielbiam Cię, uwilbiam to opowiadane i uwielbiam to zakończenie. No i oczywiście Syriusza, naszego męża wspólnego :D <3 całość genialna, idealna, cudowna i w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
  12. Matko jedyna, ryczę jak bóbr D: Złamałaś mi serce śmiercią Draco, a następnie Harry'ego. Chyba nie mogę tego przebolec ;-; Wybacz, Ale skomentuję tak w pełni dopiero epilog. Póki co muszę się uspokoić.
    CanisPL

    OdpowiedzUsuń
  13. Ugh, płakałem.
    Spodziewałem się takiego zakończenia, ale do końca miałem nadzieję, że przeżyje :c
    Pozostaje czekać do przyszłego tygodnia D:
    Pozdrawiam, Saspik

    OdpowiedzUsuń
  14. To cale opowiadanie to majsztersztyk.
    Trafilam na nie przez przypadek chcac odswiezyc sobie wczesniehsze teksty i nie zaluje. Od dawna szukalam czegos nowego o moich ulubionych postaciach i jak na zawolanie wyskoczyla "Umowa".
    Offtopic:
    2 dni temu bylam w kinie na Baby Driver i przez pol filmu mialam w glowie ze ktos ukradl Twoj pomysl xD
    Do epilogu :)
    Crudeoil

    OdpowiedzUsuń
  15. Płaczę... Tak mocno płaczę,że zadziwiam sisbie... Najpierw Draco... Teraz Harry... Q.Q Ale o dziwo mimo tego,że umarli również czuję satysfakcje. Jakby Harry przeżył to myślę, że tak emocjonujace to opowiadanie by nie było. Ciesze się, że mogłam przeczytać je całe :3 Chcę wjecej takich opowiadań bo poruszyło mnie *.*
    Jogo

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurczaki dlaczego, dlaczego :( Miałem nadzieje, że jednak chłopak przeżyje. Szkoda, że to już prawie koniec. Opowiadanie bomba jak zresztą wszystkie twoje opowiadania. Masz talent do pisania. Napisz kiedyś swoją książkę Fantasty a chętnie kupie i przeczytam :)) Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Kocham Pottera, ale... i tak bardziej szkoda mi Draco. Podejrzewałam, że Harry umrze, albo przynajmniej torze się o śmierć, więc tak tęgo nie odczuwam, ale Malfoy... :'(

    Mam nadzieję, że wkrótce napiszesz nową książkę o przygodach Harry'ego.

    Pozdrawiam, TQOS

    OdpowiedzUsuń
  18. O Merlinie!
    Rozdział przeczytałam zaraz jak go dodałaś, ale dopiero dziś w miarę ochłonęłam, tak żeby napisać jakiś ogarnięty komentarz...
    Zacznijmy więc od tego, że czekałam aż wszyscy się dowiedzą kim jest Evan od samego początku i wreszcie reakcja na tą wiadomość nadeszła. Właśnie tak ją sobie wyobrażałam 😃
    Severus jest tutaj niby epizotyczną postacią, ale za to jaką! Jak zawsze zaskakuje wszystkich wokół. Uwielbiam Twojego Severusa tutaj, w Bitwie Myśli i Sile Życia.
    Mam nadzieję, że Blaise przeżyje, bo jest kolejną świetną postacią.
    Dlaczego zabiłeś Draco? Wiesz jak ja teraz rozpaczam? 😭
    A, co do śmierci Harry'ego...
    Niby się jakaś cześć mnie miała świadomość, że może się to tak potoczyć, ale jednak jest to straszne. Chociaż Ty żeś już raz Pottera zabiła! Teraz się zastanawiam, czy Ginny nie pójdzie w ślady Nicole...
    Jednak mam swoją teorie odnośnie śmierci Evana! Przecież tutaj są horkrusy! Czy Harry przypadkiem nie ma jednego w sobie? A może tutaj go nie ma? Bo jeżeli ma to Sev zniszczył horkrus i Evan żyje!
    I mam jedno pytanie... Czy jeżeli w epilogu nie ożywisz Evana to, czy pomyślisz nad alternatywnym zakończeniem? Chciałabym przeczytać jakieś pozytywne zakończenie tej historii 😁
    I mam jeszcze nadzieje, że w epilogu pojawi się motyw rozmowy Syriusza i Remusa.
    Ostatnia sprawa! Błagam, powiedz, że po tym opowiadaniu jeszcze kiedyś jakieś się pojawi, albo jakaś miniaturka na Drugim Obliczu, proszę...
    To tyle!
    Pozdrawiam Cię i śle ogromne pokłady weny,
    Trisy 😘

    OdpowiedzUsuń
  19. Przepraszam, że nie na temat, ale Bully czy twoje serce też pękło na wieść o śmierci Chestera?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od chwili, gdy się o tym dowiedziałam, nie mogę przestać ryczeć... Mam nadzieję, że to tylko koszmar...

      Usuń
    2. koszmar naprawdę za długo wybierałem się na koncert...

      Usuń
  20. Czytanie tego przy słuchaniu Burn it down nie było dobrym pomysłem. Leżę i ryczę rozjebana na kawałeczki. Bully, ja Cię chyba znajdę i zabiję; zaczęłam słuchać LP dzięki Tobie. A czytabie Twoich opowiadań zawsze tak mocno rusza moją psychikę...

    OdpowiedzUsuń
  21. Spoczywaj w pokoju Chester.


    Hanae

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziękuję ci za wszystkie opowiadania i za to, że dzięki Tobie poznałam Linkin Park.

    OdpowiedzUsuń
  23. Też przepraszam że nie na temat. Ale muszę ci to powiedzieć.. dzięki tobie poznałam ten niesamowity zespół Linkin Park. Słucham, teraz już słuchałam, od kiedy po raz pierwszy "wprowadziłaś" ich piosenki do swojego bloga. Wieść o śmierci Chestera jest czymś.. nierealnym. Mam wrażenie, że to jest koszmar, z którego nie mogę się obudzić. Stracenie idola jest jednym z najgorszych przeżyć. Od potwierdzenia jego śmieci nie mogę się pozbierać. Ale mimo wszystko dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  24. Dzięki Tobie poznałam Linkin Park. Dziękuje, że dałaś mi taką możliwość. Bez tego byłabym innym człowiekiem...
    Trisy

    OdpowiedzUsuń
  25. Powinnam była się tego spodziewać po Twoich poprzednich fikach ale jakoś miałam nadzieję że tym razem nie będę ryczeć
    Pat

    OdpowiedzUsuń
  26. Hej,
    wspaniały rozdział, płaczę po prostu płaczę, tak mi smutno, że Harry umarł, ale to było do przewidzenia, wiele godzin jego organizm znosił działanie umowy... wszyscy teraz przekonali się, że Evan to Harry, no i Syriusz też wywołał szok, Severus ukrucił jego męki...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń