8 lipca 2017

Rozdział 27

Widok Snape’a w miejscu, w którym jeszcze chwilę wcześniej go nie było, wywołało szybsze bicie serca Harry’ego. Skąd dyrektor się tutaj wziął? Pojawił się znikąd, jakby wyrósł spod ziemi. Słyszał zaskoczone odgłosy wydawane przez inne osoby, więc nie tylko jemu umknął moment jego pojawienia się. Dopiero po chwili chłopak zrozumiał, co mężczyzna powiedział i powieka mu zadrżała, gdy dostrzegł w jego dłoni puchar Hufflepuff. Syriusz, oszołomiony widokiem mężczyzny z horkruksem, zrobił krok do przodu. Evan natychmiast go zatrzymał, nie mając pojęcia, co Snape kombinuje.
— Skąd go masz? — zapytał spokojnie Harry wśród panującej ciszy.
Kącik ust śmierciożercy uniósł się ironicznie.
— Stąd, gdzie go nie znaleźliście.
— Po co ci on?
— Ma tak wielką wartość?
— Na pewno nie dla ciebie.
— Ale dla ciebie owszem, prawda?
Evan zacisnął mocniej zęby.
— Tak ogromną, że dla niego jesteśmy w stanie cię zabić, więc dla swojego dobra lepiej nam go oddaj — oznajmił Łapa. — I tak go nie potrzebujesz.
— Racja, nie potrzebuję go.
Ku zdumieniu Harry’ego, Snape rzucił do niego horkruksa. Chłopak automatycznie go złapał, ledwo odwracając spojrzenie od mężczyzny. Czyżby wpadli w jakąś pułapkę i była to jedna z zagrywek znienawidzonego nauczyciela?
— W co ty pogrywasz? — warknął równie zdezorientowany Syriusz.
— To pytanie powinniście zadać sobie — odparł chłodno Snape. — Wasza tożsamość nie była wcale taką wielką tajemnicą.
— O czym mówisz? — Łapa wydawał się być coraz bardziej nerwowy.
— O tym, że od samego początku wiem, kim jesteście. — Riley parsknął, ale szybko ucichł, kiedy padły kolejne słowa: — Ktoś musiał uwarzyć eliksir, czyż nie?
Harry czuł, że jego mięśnie napinają się jak struna w gitarze. Nic dziwnego, że mężczyzna znał prawdę na ich temat. Był jedną z najwybitniejszych osób w dziedzinie eliksirów, a jako zaufany sługa Voldemorta zapewne otrzymał zadanie uwarzenia piekielnie trudnego wywaru, który zmieniłby ciała dwóch osób. W tym samym czasie Harry Potter został porwany, a jakiś czas później zginęła Bellatriks odpowiedzialna w dużej mierze za wpadnięcie Syriusza za zasłonę w Sali Śmierci. Harry Potter został znaleziony martwy, ale czy sfingowanie śmierci było trudne dla czarnoksiężnika, który zdążył przejąć władzę w Ministerstwie Magii? Później do Hogwartu trafiły dwie osoby, których nikt nigdy nie widział i zaczęły mieszać. Nie było wątpliwośći, że Snape szybko połączył fakty. Tylko co miało z tego wyniknąć? Co śmierciożerca chciał na tym ugrać?
— Skąd wiesz, czego szukaliśmy? — zapytał podejrzliwie Evan.
— Dzięki umiejętnościom, które posiada również profesor White — odparł z szyderczym uśmiechem, który zawsze wyprowadzał Harry’ego z równowagi.
Evan zerknął za siebie. Wszyscy przysłuchiwali się ich rozmowie z dezorientacją na twarzach, lecz każdy gotowy był do natychmiastowej reakcji, gdyby Snape nagle wykonał podejrzany ruch. Harry żałował, że nie mogą otwarcie porozmawiać o tej sytuacji, ale teraz nie było czasu na wyjaśniania.
Snape mówił o animagii – co do tego ani Harry, ani Syriusz nie mieli wątpliwości. Pewnie korzystał z tej sposobności, zamieniając się w małe zwierzę i dzięki temu słyszał ich rozmowę o pucharze. Albo rozmowy, zauważył Harry. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby przybrał formę nietoperza. To by tłumaczyło jego niespodziewane pojawienie się w Wielkiej Sali. Tylko dlaczego skradł puchar i im go oddał, chociaż wiedział, jaką ma wartość w wojnie z Voldemortem? Czyżby to on powiadomił Riddle’a o buncie i teraz z łatwością wprowadzi śmierciożerców do szkoły? Najwyraźniej Gwardziści i Ślizgoni nie znaleźli go w gabinecie ani w żadnym zakątku szkoły, dlatego uznali, że jest poza granicami Hogwartu. Pewnie ukrywał się w swojej animagicznej formie, czekając na sposobność do ujawnienia się.
Ściskając w dłoni puchar, Harry miał ochotę natychmiast go zniszczyć, jakby sądził, że w każdej chwili ktoś może mu go zabrać. Obawiał się jednak, że gdy tylko się odwróci, Snape zrobi coś zaskakującego i wszystko znowu się skomplikuje. Z drugiej strony czuł osłabienie wywołane łamaniem Umowy, więc dalsze zwlekanie nie miało większego sensu. Musiał wykonać swoją misję, dopóki jeszcze miał okazję.
— Evan, rób swoje — odezwała się Dafne, podejmując decyzję za niego. — To jest teraz najważniejsze, prawda?
Harry powoli skinął głową, nie odrywając wzroku od Snape’a, który w dalszym ciągu wyglądał na spokojnego. Po której stronie był tak naprawdę, skoro oddał im horkruksa? Za nimi rozległy się szybkie kroki. Później Evan usłyszał zaskoczone odgłosy. Zerknął za siebie i dostrzegł kilkoro Gwardzistów na czele z Ginny i Nevillem. Wszyscy zatrzymali się w bojowych pozycjach. Evan natychmiast musiał wrócić na ziemię, kiedy zakuło go w skroniach, a z nosa pokapały kolejne kropelki krwi. Mimowolnie zacisnął dłoń na naszyjniku, czując, jak ten parzy mu skórę.
— Myślę, że przydałaby ci się rozmowa z portretem Dumbledore’a, jeśli jeszcze masz wątpliwości dotyczące całej sytuacji — powiedział nagle Snape.
— Jeśli będę miał okazję, pewnie skorzystam — odpowiedział i wycofał się, mając zamiar zająć się horkruksem.
Wcale go nie zdziwiło, że mężczyzna nie miał zamiaru zostać w Hogwarcie, więc bez większego zaskoczenia oglądał jego przemianę w nietoperza. Zakonnicy i Gwardziści rzucili się w jego stronę i ciskali zaklęciami, jednak żadne go nie trafiło. Odleciał pod sam sufit, a później wydostał się do sali wejściowej. Zapewne pofrunął na zewnątrz, jednak tego Harry już nie widział i niezbyt go to interesowało. Nawet jeśli nadal był szpiegiem Voldemorta, nie mógł mu przekazać więcej, niż wcześniej wiedział, chociaż Harry zaczynał wątpić w jego intencje. Kradzież i przekazanie im pucharu kompletnie nie pasowało do stworzonego przez niego wcześniej obrazu.
Harry odwrócił się do Hermiony i Rona. Dziewczyna bez słowa podała mu kieł. Kiedy tylko go dotknął, poczuł, jak puchar zaczął drżeć. Najwyraźniej odczuwał bliskość przedmiotu, który mógł go zniszczyć. Evan zmrużył oczy, kiedy w jego uszach zaczął rozbrzmiewać pisk. Stwierdził, że to skutki łamania Umowy, więc zignorował to. Postawił puchar na podłodze i klęknął przy nim. Pisk narastał z każdą chwilą, zagłuszając głosy ludzi znajdujących się wokół. Piszczenie przerodziło się we wrzask rozrywający mu czaszkę. Nie miał pojęcia, kiedy zacisnął oczy, jakby tym chciał odgrodzić się od tych krzyków.
— Evan, zniszcz go — dotarł do niego zaniepokojony głos Rileya.
Nagle rozległ się wrzask, który wwiercił się w czaszkę Harry’ego. Mimowolnie otoczył głowę ramionami, kuląc się i cicho jęcząc, bo te krzyki sprawiały mu ból.
— To puchar! — wrzasnęła nagle Hermiona.
Evan zorientował się, że z jego gardła również wydostaje się bolesny i stłumiony przez ramiona krzyk.
— Co się z nim dzieje?!
Coś działo się z jego dłońmi, jakby ktoś próbował mu coś z nich wyrwać, lecz powoli tracił rozeznanie w tym wszystkim, ponieważ krzyki doprowadzały go do szaleństwa.
— Evan, puść kieł! — Usłyszał spanikowany głos Syriusza.
Nie miał pojęcia, o co mu chodzi. Pragnął tylko tego, by te krzyki ucichły, by sam przestał krzyczeć, by zakończył się ten koszmar. Miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Coś ciekło mu po brodzie i zorientował się, że to krew, gdy poczuł metaliczny smak. Nadal szarpano jego dłoń, siłą rozwierano palce, które na czymś zaciskał. Co takiego trzymał?
— Puść go, Evan. To przez niego.
Nie wiedział, jakim cudem usłyszał te słowa, ale tylko dzięki nim rozwarł palce, licząc na to, że ucichną te hałasy. Stało się to dopiero po chwili, ale echo głosów nadal rozbrzmiewało mu w uszach. Dotarła do niego wrzawa wydawana przez tłum osób. Była ona tak naturalna, że niemal rozpłakał się z ulgi.
— Młody, już po wszystkim — powiedział Riley siedzący na ziemi obok niego.
Harry był tak wyczerpany, że musiał podeprzeć się dłońmi o podłogę, żeby prosto usiąść.
— Nie słyszałeś tego? — zapytał zachrypniętym głosem, widząc zniszczony puchar.
— Przejąłeś na siebie jego obronę — odparł zmartwiony. — My słyszeliśmy tylko jakieś krzyki w oddali i nie zdążył się na mnie przerzucić.
Harry starł krew, która teraz wypływała nie tylko z nosa, ale także z ust. Chociaż ledwo zniszczyli puchar, już myślał o tym, jakim sposobem pokonać Nagini. Ostatni horkruks. A później Voldemort, który musi stać się śmiertelny, zanim Harry w ogóle będzie mógł pomyśleć o pozbyciu się go.
— Wiecie, czy można ją zabić innym sposobem niż kłem? — zapytała Hermiona, zatrzymując się nad nimi.
— Być może jako żywa istota jest traktowana inaczej, ale głowy nie dam sobie za to uciąć — odparł Łapa, pomagając Harry’emu wstać.
— W takim razie pójdziemy do Pokoju Życzeń po kolejne kły — zakomunikował Ron i razem z dziewczyną popędzili do wyjścia.
Zanim jednak dotarli do wrót, szyby zadrżały, kiedy rozległ się przenikający przez umysły głos Riddle’a:
— Natychmiast się poddajcie, zanim spłynie na was gniew Lorda Voldemorta. Reponer, White, stawcie się na wezwanie dla swojego własnego interesu. Nie chcecie, żebym to ja przyszedł do was.
— Słyszałeś to? — mruknął Evan do Syriusza, ignorując skierowane w ich stronę spojrzenia, ale mina mu zrzedła, kiedy zawirowało mu przed oczami i musiał podeprzeć się stołu, żeby nie upaść.
Jednocześnie łańcuszek rozgrzał się tak mocno, że wypalił mu ślad na szyi. Evan zawinął go w kołnierz w taki sposób, by nie dotykał skóry, ale mimo to czuł jego nacisk. Żałował, że nie może go ściągnąć i przeklinał Voldemorta za to, że nie powiadomił ich o tym, kiedy pierwszy raz włożyli naszyjniki na szyje. Każda prób kończyła się na tym, że metal zaciskał się coraz bardziej, a żadne zaklęcie nie mogło go przeciąć. Kiedyś nawet próbowali z Łapą przepiłować je mugolską piłą, jednak ta stępiła się po kilku ruchach.
Kiedy tylko wszystko wróciło do względnej normy, dostrzegł, że nie tylko w jego stronę został skierowany promień niecierpliwości Voldemorta. Syriusz zalewał się krwią, jakby ktoś odkręcił kran w jego żyłach. Po chwili zastanowienia Harry doszedł do wniosku, że Voldemort raczej nie odmówi sobie widoku, jakim była ich śmierć. Obaj działali mu na nerwy, od kiedy zawarli Umowy, więc pewnie tylko czekał na okazję, żeby pooglądać, jak powoli doprowadza ich na skraj życia. Harry miał pewność, że wykorzysta do tego Przymierze, żeby nie narażać samego siebie, jednak znał go na tyle, by wiedzieć, że ten zechce to obejrzeć. Mogli krwawić i ledwo chodzić, ale nie mieli jeszcze umrzeć, dlatego istniała szansa na zabicie Nagini, choć nie mieli pewności, czy ta pojawi się w szkole razem ze swoim właścicielem.
— Przyznajmy przed sobą szczerze: utrzymywanie zamku już teraz nie ma sensu, jeśli chodzi o naszą sprawę, prawda? — zauważył Łapa, tamując przywołanym ręcznikiem krew, kiedy wszyscy obecni w Wielkiej Sali wypadli na zewnątrz, by chronić murów.
— W sumie to nawet działa to na naszą niekorzyść, bo im więcej czasu jest poza barierami, tym bardziej słabniemy — podsumował Harry.
— Mimo wszystko nie uśmiecha mi się szerokie otwarcie bram i przywitanie tego świra z radością na twarzy.
— Nie sądzę, żeby teraz ktokolwiek uznał, że trzeba to zrobić.
— Więc co robimy?
Harry wzruszył ramionami i skierował się do wyjścia, mówiąc:
— Chyba mogliśmy wcześniej poćwiczyć rzucanie Avady.
Syriusz parsknął niewesołym śmiechem.

Nie spieszyli się z dotarciem na błonia, gdzie skupiały się główne siły obrońców. Rozglądali się po szkole, chcąc rozeznać się w sytuacji. Uczniowie, nauczyciele, Zakonnicy i nieznane Harry’emu osoby biegały po korytarzach w różne strony. Rozlegające się co jakiś czas huki zagłuszały rozmowy. Zaczynały pojawiać się paniczne zachowania. Młodsi uczniowie byli ewakuowani przez Pokój Życzeń, w przejściu wymijając się z nowymi obrońcami. Niektórzy wyglądali na pełnych energii, jakby bunt w Hogwarcie podnosił ich na duchu. Harry nie wątpił, że tak właśnie się dzieje. Świat czarodziejów tkwił w trudnej sytuacji, a każda próba jakiekolwiek protestu kończyła się torturami lub śmiercią. Poza buntem aurorów w Ministerstwie Magii, nie doszło do scysji, o których było głośno na cały świat, więc sytuacja w szkole była dobrym powodem, żeby dołączyć do rebelii i pokazać, że nie wszystko jest stracone. Większość czarodziejów zachowywała się jak w transie, chcąc przeżyć i robiąc wszystko w tym kierunku. Tym samym stracili zapał do walki, a teraz mogli na nowo odzyskać siły.
Przybyło wielu rodziców gotowych bronić swoich pociech. Harry dostrzegł babcię Neville’a, która z dumnie uniesioną głową szła w stronę największej grupy buntowników. Obok niego i Syriusza przemknęli bliźniacy Weasley, którzy gnali za Billem i Charliem.
— Hagrid — powiedział Syriusz, a Evan pokierował się za jego wzrokiem i nie potrafił się nie uśmiechnąć na widok półolbrzyma.
Nie wyglądał zbyt dobrze. Był poobijany i brudny, a w oczach pojawiła się dzikość typowa dla olbrzymów. Zapewne nie mieszkał w zbyt dobrych warunkach, ale najważniejsze było to, że żył. Harry już otworzył usta, żeby się z nim przywitać, ale natychmiast je zamknął, przypominając sobie, że Hagrid nie rozpozna go w ciele Evana. Gdy wzrok półolbrzyma padł wprost na niego, Harry szybko odwrócił wzrok.
Wyszli za róg i wpadli wprost na Remusa. Zaskoczony Syriusz wyrzucił z siebie:
— Lunatyk.
Wilkołak skierował na niego spojrzenie, marszcząc brwi.
— Znamy się?
— Tak jakby — odparł niepewnie.
Lunatyk przyjrzał mu się uważniej, ale nie mógł przecież rozpoznać w nim swojego przyjaciela, który uznany został za martwego.
— To znaczy?
— To zbyt zawiła historia…
Remus zerknął na Evana, który również pod tym spojrzeniem odwrócił wzrok.
— Powinniście iść do pielęgniarki. Powinna coś zaradzić na te krwawienia — rzucił, mijając ich.
Obaj wymamrotali coś pod nosami, nie potrafiąc powiedzieć nic sensownego. Wymienili ze sobą spojrzenia, niezbyt dobrze czując się po tym spotkaniu.
— Ilość okłamanych przez nas osób powoli zaczyna mnie przerażać — stwierdził Evan. — Myślisz, że jesteśmy w stanie wszystko zorganizować w taki sposób, żeby nie doszło do walki?
— Obawiam się, że damy radę zrobić wszystko jedynie tak, żeby trwała ona jak najkrócej.
— Zacznijmy od tego, że nawet nie wiemy, co mamy ze sobą zrobić.
— Trafne spostrzeżenie — westchnął.
— Może trzeba wydostać się ze szkoły pod peleryną niewidką i podkraść się do śmierciożerców. Jeśli Nagini będzie z Voldemortem, można ją zabić…
— …i samemu też dać się zabić — prychnął Łapa. — Nie szukasz żadnego sposobu, gdzie można to przeżyć, tylko same misje samobójcze. Możesz podejść do tego bardziej optymistycznie?
Harry uznał, że to pytanie retoryczne. W następnej chwili obraz zawirował mu tak mocno, że zrobił dwa niepewne kroki, a przed upadkiem powstrzymał go Syriusz.
— Już w porządku — mruknął Ślizgon, kiedy wszystko ustało, chociaż wiedział, że wcale tak nie jest.
Łapa obserwował słabnącego chłopaka ze ściśniętym sercem. Co mógł zrobić, żeby Harry przeżył? Nie zależało mu na tym, żeby ratować siebie, ale priorytetem był właśnie chłopak. Niemal rwał sobie włosy z głowy, bo nie miał żadnego pomysłu na ratunek dla niego. Może gdyby wykorzystał jego pomysł z misją samobójczą, udało mu się zabić Nagini i jakimś cudem Voldemorta, Umowa przestałaby istnieć i Harry byłby wolny. Podświadomie wiedział, że nie jest w stanie zrealizować tej idei. Samo przedostanie się do obozu śmierciożerców byłoby cudem. Mógłby co prawda oznajmić, że zjawił się na wezwanie i jakoś zdołałby zabić Nagini, ale wykończenie tam Riddle’a byłoby niemożliwe. Umowa między nim a Harrym nadal by istniała, więc jego starania poszłyby na marne. Musiał wymyślić coś innego, chociaż wiedział, że nie ma zbyt dużo czasu.
Wokół panował chaos i Łapa nie wiedział, jakim sposobem Ginny odnalazła tutaj Harry’ego. Dziewczyna zatrzymała się przed nimi, obserwując chłopaka, który stał z opuszczoną głową, nie dostrzegając jej, kiedy kolejny strumień krwi zalał mu usta i brodę.
— Dlaczego tego nie zatamujecie? — zapytała cicho.
— To nic nie da — odparł niemrawo, czując na sobie jej przeszywające spojrzenie.
Patrzyła na niego oceniająco, by zadać jeszcze jedno pytanie:
— Czy gdy mówił, że jesteś jego wujem, bardzo mijał się z prawdą?
Chociaż Harry nie zdążył mu powiedzieć, czy Ginny również zna o nim prawdę, teraz domyślił się, że tak jest w istocie.
— Nie.
Uśmiechnęła się słabo, jakby właśnie usłyszała potwierdzenie swoich myśli.
— Miło widzieć cię wśród żywych. — Łapa był w stanie tylko unieść lekko kącik ust. — Możemy zostać chwilę sami?
Syriusz pokiwał głową, mówiąc, że będzie niedaleko.
Ginny podeszła bliżej Evana, który uniósł wreszcie głowę. Widziała po nim, jak bardzo jest osłabiony. Miała wrażenie, że się wykrwawia, bo jego twarz straciła naturalne rumieńce. Dokładnie starła krew z jego twarzy, widząc, że krwawienie ustało. Cały czas na nią patrzył, nic nie mówiąc. Ujął ją za policzki, kiedy pocałowała go, jakby nic się nie stało, jakby nadal był Evanem albo Harrym, a nie dwoma chłopakami w jednym ciele. Później mocno się w niego wtuliła, czując napływające do oczu łzy. A Harry czuł się podle, bo od początku wiedział, że popełnił błąd, ponownie wciągając ją w swoje życie, chociaż miał świadomość, jak to wszystko się skończy. Po raz drugi skazywał ją na to samo i teraz było już za późno, żeby wszystko odkręcić.
— Myśl, że to, co się działo w trakcie roku szkolnego, się nie wydarzyło — szepnął.
— Co takiego? — wydukała.
Zmusił się do tego, że się od niej odsunąć. Wypuściła go ze swoich ramion, patrząc na niego z niezrozumieniem.
— Nie chciałem się do ciebie zbliżyć, żeby sytuacja się nie powtórzyła, ale nie potrafiłem tego zrobić. Teraz żałuję. Pomyśl o tym, że Evan nigdy nie istniał, że nic się między wami nie wydarzyło, bo tak naprawdę go nie było.
— Co ty mówisz…
— Nie przeżyję tego, Ginny. Wiedziałem to od początku. Powinnaś mnie znienawidzić za to, że się do ciebie zbliżyłem, chociaż znałem prawdę.
— Przestań, proszę cię, Harry — powiedziała płaczliwie, tracąc nad sobą panowanie, co nigdy jej się nie zdarzało.
— Harry zmarł latem zeszłego roku. Evan nigdy nie istniał.
Jeszcze raz ujął jej twarz w dłonie i pocałował ją w usta, mimo wszystko przekazując tym swoje uczucia do niej i rozpacz, że ich związek musi się zakończyć.
Zostawił ją na korytarzu, słysząc jej płacz. Nie zatrzymał się, chociaż na jego gardle zacisnęła się pięść, a serce wyło z bólu.

To, że śmierciożercy przebiją dodatkowe bariery chroniące Hogwart, było tylko kwestią czasu. Ani Harry, ani Syriusz nie znaleźli sposobu na pozbawienie życia Nagini, zanim jeszcze atakujący przedostaną się do szkoły. Każdy z nich miał w kieszeni kieł bazyliszka, by w każdej chwili móc zaatakować.
— Evan!
Harry odwrócił się, dostrzegając Dafne, Blaise’a i Draco w otoczeniu buntowników ze Slytherinu. Wszyscy trzymali się razem, jakby nikomu nie ufali, co nie było dziwne, skoro Ślizgoni zawsze uważani byli za uczniów służących Voldemortowi. Mimo to mieli zamiar stanąć do walki.
— Wyglądasz jak chodzący trup — zauważyła Dafne.
— Stwierdzenie bardzo na miejscu — stwierdził z mdłym uśmiechem.
Obserwowała go uważnie, oceniająco, jakby zastanawiała się, jak poważny jest jego stan. Po chwili wydostała się z tłumu i podeszła do niego. Zaraz za nią ruszyli Blaise i Draco.
— Nie podoba mi się to, co powiedziałeś w Wielkiej Sali, jeśli już mówimy o tym stwierdzeniu — powiedziała cicho, by pozostali Ślizgoni jej nie usłyszeli. — Nie podoba mi się też to, że ni z tego, ni z owego nagle zacząłeś zalewać się krwią, tak bez wyraźnego powodu. Co jest grane, Evan? W co ty nas wciągnąłeś? Bo mam wrażenie, że naszymi rękoma podpisałeś na siebie wyrok.
Obok nich przebiegła grupa uczniów z różdżkami w gotowości. Rozległy się huki w okolicach bramy wejściowej szkoły, które wywołały gęsią skórkę na skórze Evana. Wiedział, że nie pozostało im zbyt dużo czasu. W tym samym momencie przed oczami zawirowały mu gwiazdki. Wydawało mu się, że to sygnał oznaczający koniec cierpliwości Voldemorta. Niezbyt go to obeszło.
— Czy teraz ma to jakiekolwiek znaczenie? — zapytał, spoglądając na Dafne.
Nic nie odpowiedziała, choć obserwowała go czujnie, z uwagą, jakby chciała mimo to go rozszyfrować. Więcej nie pytała, samej odpowiadając sobie na swoje pytania.
Z błoni dotarły do nich wrzaski buntowników. Natychmiast wybiegli na zewnątrz, by zorientować się, co się stało. Owinął ich płaszcz chłodu, który odbierał siły, wysysał energię, kradł chęci do działania. Zanim jeszcze Harry zobaczył dementorów, wiedział, że to one. Gwardziści bez zastanowienia zaczęli tworzyć swoje patronusy. Pozostali obrońcy, którzy potrafili je wytworzyć poszli za ich przykładem.
Evan rozpoznał wiele zwierząt, które widywał na spotkaniach GD, kiedy uczył swoich znajomych obrony przed dementorami. Zając Luny przebiegł obok jego nóg. Jednocześnie nad nim przeleciał sokół Neville’a. Lis Seamusa już przeganiał stwory zjawiające się na terenach Hogwartu. Remus Lupin różdżką kierował swoim wilkiem, a McGonagall kotem.
Harry natychmiast przywołał do siebie najszczęśliwsze wspomnienia, jakie posiadał, lecz wszystko zasłoniła mu wizja tego, że nareszcie wszystko się skończy, że pokonanie Voldemorta uwolni świat od jego tyranii, że nikt nie będzie obawiał się o swoje życie. Skupił na tym swoje myśli i przywołał swojego patronusa. Z jego różdżki wydostał się jeleń, który pognał w stronę dementorów, nie litując się nad nimi i odstraszając je od buntowników.
Za późno zorientował się, że popełnił największy błąd, jaki mógł. Gwardia natychmiast rozpoznała patronusa osoby, która uczyła ich tego zaklęcia. Wbiły się w niego zaskoczone spojrzenia, a on niemal roześmiał się histerycznie, kiedy rozległ się głos Luny:
— Fajnie, że żyjesz, Harry.

______________________

Priori Incantatem, tak, słyszałam o tym incydencie, gdzie ktoś rzucił czymś w Chestera. We Francji chyba. Żałosne. Ja zawsze jestem chętna na spotkania ze znajomymi z internetu na koncertach, więc jak najbardziej możemy się zgadać ;)
Lady Night, nie myślę o nowym potterowskim opowiadaniu. Zawsze miałam milion pomysłów, gdy kończyłam opowiadania, teraz mam pustkę w głowie, jeśli chodzi o Pottera. W tej tematyce raczej będę pisać tylko miniaturki (większość pewnie na DO). Teraz pojawił się ogólny pomysł na coś zupełnie swojego i może spróbuję to zrealizować.

Został tylko jeden rozdział i epilog. Serce boli, że ojeju, ale to zawsze musi nadejść, bo nie ma sensu lać wody. Rozdział 28 pojawi się za tydzień. Epilog raczej też nie będzie miał opóźnień, bo pomysł na zakończenie dobrze mi się realizuje. 
Pozdrawiam, 
Bully :)

8 komentarzy:

  1. Ała, mnie aż boli, że taki krótki, aczkolwiek dobry rozdział :/ Ale mam nadzieję, że wątek Snape'a się rozwinie. Aaaa i będzie reakcja wszystkich na tożsamość naszej kochanej dwójki *.* Wprost nie mogę się doczekać, że już za tydzień będzie wyczekiwany od początku opowiadania moment :O.
    *Oby Harry zginął, a Syriusz przeżył. Oby Harry zginął, a Syriusz przeżył. Oby Harry zginął, a Syriusz przeżył.* xDDD

    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział oczywiście świetny, ale chciałabym napisać coś więcej, co odniesie się do ogółu twoich prac. Na samym początku chcę bardzo ci podziękować za wszystkie te opowiadania, to jest po prostu moje życie. Od twojej "Siły Życia" zaczęła się moja historia z praktycznie wszystkim: z blogami, z Harrym Potterem, z Linkin Park, a miałam tylko 8 lat! To było (i jest) szaleństwo, które ciągle się ciągnie, pomimo tego, że na karku mam już osiemnastkę, hahaha. Potem kolejne, "Drugie Oblicze" to po prostu najlepsze co może być, jeden wielki sztos, a "Bitwa Myśli" to po prostu majstersztyk! Chcę ci powiedzieć, że masz ogromny talent, a twoje opowiadania dosłownie ukształtowały mnie taką, jaką jesteś teraz, co jest mega świetne. Bardzo się cieszę, że z nudów natrafiłam na twojego pierwszego bloga, a potem tak już się pociągnęło. Co rok w wakacje czytam wszystkie twoje opowiadania, to już chyba uzależnienie, hahaha :D jeszcze raz dziękuję, za każdą łzę, którą uroiłam podczas czytania któregoś z twoich blogów, za każdy uśmiech, za każde wzruszenie, za każde parsknięcie śmiechem, za hunctwotów, złodziei serc, ekipę :D nie wiem co jeszcze mogłabym napisać, więc pozdrawiam i życzę mnóstwo weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. My tez się cieszymy, Luna :')

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa[...]aaaaa...!
    JELONEK. ZAPOMNIAŁEM O JELONKU.
    Ale się podjarałem końcówką, straaaaaasznie.
    I, jej, rozdział za tydzień, także wyczekuję przyszłej soboty :D
    Pozdrawiam, Saspik

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem nowa na Twoim blogu. Na początku podeszłam do opowiadania z rezerwą ale nim się spostrzegłam, wybiła godzina 1 w nocy, a ja wchłonęłam Twoje opowiadanie w jeden dzień! I się zapytuję...CZEMU nic nie napisałaś ... nic, od 3 dni? XDDDD Nie mogę się doczekać >.<! Miałam ... mam dalej! Takie ciary, że już nie zasnę! Nie zasnę! W takim momencie, czuję łzy radości a za razem podekscytowanie jakiego dawno nie czułam! Więcej, proszę więcej!
    Niesamowite opowiadanie! Wciągnęło mnie, nie mogę ... dalej jestem w świecie, który opisałaś. Twoje słowa są lekkie i naprawdę tak przyjemnie się czyta i szybko (za szybko), że wszystko pozostawia mi niedosyt.
    Życzę weny i niemijającej twórczości ! Abyś napisała niejedno opowiadanie i nie kończyła z tym!
    Ciary mam ... ciary ...normalnie nie zasnę...
    Miłej nocy, Jogo

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :)
    Jejku. Snape jest nietoperzem XDDDDD
    Brak mi słów, żeby to skomentować. Luniu się pojawił. Hagrid. Harry wyczarował patronusa i Luna go poznała. Nie doczekam do soboty ����
    Szkoda, że nie masz pomysłów na inne ff, bo z chęcią bym jeszcze coś poczytała :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Lady Night

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurcze dzieje się i to ostro :D
    Mega dużo zaskoczeń. Snape jako gacek? Nie no trafiłaś w 100! Boskie :D
    Nie wiem czy mam płakać, że tak późno zauważyłam rozdział ( jak ja mogłam o nim zapomnieć?) czy może się cieszyć, że mniej czekania do następnego? :D
    Od początku zastanawiałam się, jak się ujawni tożsamość Harrego, i muszę przyznać, że to w jaki sposób dowiedziała się GD było zaskakujące. Właśnie na coś takiego czekałam efektowne, wystrzałowe z delikatna dawką humoru (Luna ♥).
    Jak to możliwe? Czemu to tak szybko minęło?! Przecież to nie może być koniec :c Nie wiem czy to dlatego, że tym razem jest tylko 1 tom, czy może z jakiejś innej przyczyny ale straaaasznie szybko kończy się to opowiadanie :P ( Nie ukrywajmy dla mnie odpowiednia długość byłaby tylko wtedy gdyby się ono wcale nie kończyło :P ) Nie do wiary, że mam wrażenie aż dopiero był prolog :) No nic, do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    czyli to Snape, po której stronie stoi... i na to wygląda, że to on poinformował Voldemorta o buncie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń