10 grudnia 2016

Rozdział 1

Wielka Sala nie była wypełniona radością. Uczniowie siedzieli przy swoich stołach przerażeni i zastraszeni, patrząc na nowego dyrektora Hogwartu. Nic nie zwiastowało takiego obrotu spraw. Każdy jechał pociągiem z myślą, że przeżyją kolejny rok nauki z McGonagall jako zwierzchniczką szkoły, zamiast zmarłego Albusa Dumbledore’a. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że nadeszły mroczne czasy i będzie to odczuwalne nawet tutaj, w miejscu, które kiedyś każdy uważał za najbezpieczniejsze, jednak nie spodziewali się tak wielkich zmian. Dopiero za bramą Hogwartu wszystko stało się jasne i nikt z nich nie mógł się wycofać, by wrócić do swojego prawdziwego domu. W całej szkole rozstawione były osoby odziane w czarne szaty pełniące rolę ochrony, choć nawet najmłodsze osoby były uświadomione, że w rzeczywistości ochrona to ich największe zagrożenie.
— …Teraz pierwszoklasiści zostaną przydzieleni do swoich domów. Na siódmy rok dołączy również nowy uczeń — oznajmił Severus Snape pełniący rolę nowego dyrektora szkoły.
Wyraźnie spięta McGonagall zaciskała usta w wąską linię, lecz wykonała polecenie i ustawiła taboret, na którym położyła starą Tiarę Przydziału.
— Ten nowy oszalał? Pakuje się do szkoły, w której władzę przejął… on? — powiedział Seamus Finnigann i przełknął ciężko ślinę.
— Równie dobrze mógł nie zostać uświadomiony, podobnie jak my — odpowiedział niemrawo Neville Longbottom.
Chłopak stał tuż za wszystkimi pierwszorocznymi, wbijając wzrok zza okularów w jakiś punkt na ścianie naprzeciwko siebie. Wyglądał na zwykłego nastolatka wychowanego w dobrych warunkach. Należał do dość wysokich osób, co było szczególnie widoczne na tle wręcz karłowatych  pierwszoroczniaków, które sięgały mu najwyżej do piersi. Miał trochę szerszy nos i delikatnie wystającą brodę. Ciemnie blond włosy swobodnie zarzucił do tyłu i wyglądało na to, że nie ma z nimi problemu przy czesaniu. Szata nie pozwalała Neville’owi ocenić jego postury, ale raczej nie należał do wychudzonych chłopaków bez najmniejszego mięśnia.
Z zamyślenia wybudziła go Tiara Przydziału, która rozpoczęła swoją pieśń. Neville zmarszczył brwi, niewiele rozumiejąc z początkowego przesłania. W umysł wryły mu się zdania: w mroku pojawi się światło i stracona nadzieja będzie odzyskana. Później standardowo opowiadała o każdym hogwarckim domu.
— Po wyczytaniu nazwiska wskazany uczeń siada na taborecie i po decyzji Tiary Przydziału siada przy swoim stole — zakomunikowała McGonagall spiętym głosem. — Evan Reponer.
Przed szereg młodych uczniów wyszedł siedemnastolatek. Nie wyglądał na zdenerwowanego. Spokojnie usiadł we wskazanym miejscu. Tiara opadła mu na głowę i wszyscy czekali na werdykt.
— Jak myślicie? Gdzie trafi? — zapytała Lavender. — Może do nas. Wypełniłby miejsce po… — zacięła się i szepnęła: — Przepraszam.
Ron ścisnął dłoń Hermiony, gdy spuściła głowę ze łzami w oczach. Ginny wzięła drżący oddech, by powstrzymać zbierający się w gardle szloch.
— SLYTHERIN! — zawyrokowała Tiara Przydziału.
— Kolejny śmierciożerca — szepnął Ron, gdy Evan skierował się do stołu Ślizgonów, gdzie został powitany przez Draco Malfoya, Blaise’a Zabiniego i Pansy Parkinson.
Nie zareagował zbyt entuzjastycznie. Jego twarz pozostawała niewzruszona, gdy ściskał dłoń blondyna. McGonagall wyczytywała kolejne nazwiska nowych uczniów.
— Sądzicie, że ten nowy facet, pewnie od obrony, to śmierciożerca? — zapytał Dean, spoglądając na dość młodego mężczyznę siedzącego przy stole nauczycielskim.
Wszyscy uważniej mu się przyjrzeli, by wysunąć jakieś wnioski. Nauczyciel mógł mieć najwyżej czterdzieści lat. Ciemne oczy nawet z daleka dawały efekt głębi. Równie ciemne włosy miejscami niesfornie odstawały na różne strony, a delikatny zarost nadawał jego twarzy powagi. Gdyby nie sytuacja, zapewne większość młodych dziewczyn zachwycałaby się jego wyglądem, gdyż należał do grupy mężczyzn, która łatwo mogła skraść serca płci pięknej.
— Ale zobaczcie, jest jeszcze ta paniusia — rzuciła cicho Parvati.
Nikt nie wiedział, kim jest kobieta siedząca pomiędzy Flitwickiem a profesor Vector. Chociaż wyglądała na osobę nie mogącą mieć więcej niż trzydzieści lat, jej twarz nie zachęcała do bliższego poznania jej. Niebieskie oczy biły chłodem, a usta wygięła w geście pogardy. Nawet lśniące blond włosy nie łagodziły jej wizerunku.
— Nowym profesorem obrony przed czarną magią zostaje profesor Riley White. — Mężczyzna, o którym wcześniej rozmawiali Gryfoni, wstał i lekko się ukłonił, nie zmieniając mimiki twarzy. — Z kolei profesorem nowego, obowiązkowego przedmiotu dla każdego ucznia, jakim jest czarna magia, zostaje profesor Megan Larson.
— Czarna magia i obrona przed nią? Coś słabo to widzę — szepnął Dean wśród niezbyt głośnych oklasków.
— Wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony. Kwalifikacje do drużyn quidditcha rozpoczną się w drugim tygodniu semestru. Osoby zainteresowane grą mogą zgłosić się do profesor Hooch — ciągnął chłodno Snape, jakby w szkole nic nie miało się zmienić od czasów władzy Dumbledore’a w Hogwarcie. — Pojedynki na korytarzach są zakazane, a złamanie tego punktu regulaminu będzie surowo karane. — Na moment zamilkł wśród napiętej ciszy. — Nowym opiekunem domu Slytherina zostaje profesor Slughorn. Po godzinie dwudziestej pierwszej wszyscy uczniowie muszą znajdować się w pokojach wspólnych.
Po ogłoszeniu tych informacji na stole pojawiły się różne potrawy. Uczniowie niemal w zupełnej ciszy zaczęli jeść przyszykowane przez skrzaty dania. Dopiero po chwili rozległy się pierwsze szepty pokazujące poruszenie uczniów, co do nowych zasad panujących w Hogwarcie.
— Chyba czas szukać drogi ewakuacyjnej — powiedział pod nosem Seamus. — Hogwart opanowany przez śmierciożerców. Możemy pożegnać się ze spokojnym przeżyciem roku szkolnego. Możemy nawet modlić się do Merlina, żebyśmy w ogóle przeżyli.
— Jesteś półkrwi. Co mają powiedzieć mugolacy? — odpowiedziała szeptem Parvati, zerkając szklistym wzrokiem na Deana.
Ron ścisnął pod stołem dłoń Hermiony, by dodać jej otuchy.
— Patrzcie na tego nowego — rzekła Lavender, by zmienić temat. — Twarz jak maska obojętności. Na pewno wiedział, gdzie się ładuje. W ogóle go to wszystko nie poruszyło.
Zerknęli w stronę nowego Ślizgona, który zagadywany był przez Blaise’a Zabiniego. Odpowiadał krótko bądź ograniczał się jedynie do ruchu głową, rozglądając się po sali ponurym wzrokiem. W pewnym momencie spojrzenia jego i Ginny skrzyżowały się. Poczuła, jak wzdłuż jej kręgosłupa przebiegają ciarki. Ledwo powstrzymała drżenie. W głębi szarego spojrzenia kryła się mroczna tajemnica. Chłopak odwrócił głowę w stronę Malfoya, który szyderczo zerknął w stronę Gryfonów. Nie wątpili, że właśnie przekazuje swojemu nowemu koledze informacje o ich grupie, szydząc z nich i ośmieszając. Ginny wbiła wzrok w talerz, chociaż odechciało jej się jeść. Kiedy jeszcze raz zerknęła na Evana, chłopak patrzył na rozbawionego Malfoya z uniesionym kącikiem ust, choć jego oczy pozostały chłodne i obojętne. Ron mamrotał pod nosem niezbyt miłe słowa w stronę Dracona i poniekąd również w kierunku Evana.
— Nic ci nie zrobił — wybąkała Ginny do talerza.
— Jest Ślizgonem i kumpluje się z tą fretką — odparł rozzłoszczony. — A ty go jeszcze bronisz?
— Jest nowy. Nie wie jeszcze, kim jest Malfoy — szepnęła.
— Od razu widać, że to ten sam typ — odpowiedział pewnie. — Harry powiedziałby…
Zamknął usta, a jego entuzjazm natychmiast zmalał. Ginny ponownie wbiła wzrok w jedzenie na swoim talerzu, choć jej dłoń lekko drżała, gdy próbowała nabić na widelec kawałek potrawy. Ronowi opadły ramiona. Nikt z nich nie odezwał się do końca posiłku.
Snape zarządził pójście do pokojów wspólnych. Ron i Hermiona zajęli się zaprowadzeniem nowego rocznika na siódme piętro, wywiązując się z obowiązków prefektów. Nie mogli nie dostrzec, że zaraz za nimi jak cienie przesuwają się śmierciożercy pełniący rolę ochrony. Dopiero w pokoju wspólnym Gryfoni pozwolili sobie na szczere komentarze w związku z opanowaniem przez Voldemorta Hogwartu. Mugolacy obawiali się o swoje życie. Bądź co bądź, czarnoksiężnik nienawidził szlam, więc byli oni najbardziej narażeni.
Hermiona usiadła na kanapie naprzeciwko kominka, przy którym często rozmawiali, wygłupiali się bądź robili zadania razem z Harrym. Objęła kolana ramionami, czując po powiekami piekące łzy. Niemal słyszała jego śmiech dochodzący z drugiej części pomieszczenia, niemal widziała przed oczami jego zakłopotaną twarz, gdy mówił im o pocałunku z Cho. Miała wrażenie, że zaraz wejdzie naburmuszony do pokoju wspólnego Gryfonów ze swoimi wiecznie odstającymi włosami i oznajmi, że nie zdążył na pociąg, więc przyleciał starym samochodem ukradzionym panu Weasleyowi i pechowo wpadł wprost na Snape’a, który chciał go wyrzucić ze szkoły, ale skończyło się na szlabanie. Później wywoła bunt i sprzeciwi się całej sytuacji, oznajmiając, że nie ma miejsca dla Voldemorta w Hogwarcie i czas go stąd wykurzyć. Gwardia Dumbledore’a z ochotą do niego dołączy i razem wejdą Riddle’owi za skórę. Uśmiechnęła się do swoich myśli, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że mówi o Utopii. Starła z policzka łzę, której nie zdołała powstrzymać. Ktoś objął ją lekko, więc zerknęła na Rona wbijającego pusty wzrok w ogień tlący się w kominku.
— Też masz wrażenie, że zaraz wejdzie wkurzony, bo Snape mu wlepił szlaban? — spytał cicho, a ona zaśmiała się słabo.
— Raczej, że stwierdzi, że przyleciał autem, bo się spóźnił na pociąg.
Ron uśmiechnął się słabo. Wokół nich panowała cisza, lecz po ich słowach kilka osób roześmiało się cicho. Hermiona ukryła twarz w dłoniach.
— Powinniśmy skończyć to, co zaczął z Dumbledorem — szepnęła tak, że tylko Ron ją usłyszał.
— I się tym zajmiemy, ale tutaj — odpowiedział cicho. — Tak czy inaczej nie mieliśmy żadnych informacji, gdzie szukać. Zaczniemy w Hogwarcie.
Zerknęła na niego załzawionymi oczami i lekko skinęła głową. Przenieśli spojrzenia na Neville’a, który przyczepił coś na tablicy ogłoszeń.
— Żebyśmy wiedzieli, za kogo walczymy — powiedział, a Ginny rozpłakała się, przytulając do niego, gdy dostrzegła zdjęcie Harry’ego.
— Co teraz zrobimy? To już nie będzie ta sama szkoła, co wcześniej — rzekł Seamus, gdy wraz z większością siódmego rocznika i Ginny zostali sami.
— Podburzymy Hogwart przeciwko śmierciożercom, jeśli będzie trzeba — odpowiedziała bojowo Parvati.
— To nie będzie takie proste. Ludzie boją się o swoje życie, będą starali się o nie walczyć wszelkimi środkami, często odrzucając swoje poglądy i odczucia i depcząc je, byle żyć. Niejedna osoba przejdzie na ich stronę — powiedziała cicho Hermiona. — I nikogo nie będzie można za to winić, bo tortury i szantaże, jak mniemam, będą na porządku dziennym.
— Ale to nie znaczy, że nie możemy z tym walczyć — zauważyła Ginny. — Nie można bezradnie patrzeć na to, jak Voldemort przejmuje władzę i niszczy Hogwart, bo takim zachowaniem tylko będziemy mu to ułatwiać.
— Więc co chcesz zrobić? — zapytał Dean.
— To, co zrobiłby Harry — rzekła z uśmiechem.
— Powrót Gwardii Dumbledore’a — zawyrokował Ron.

…..

Z nadzieją wyczekiwała dnia, kiedy Harry pojawi się u nich w domu, by spędzić w Norze wakacje. Cały czas miała świadomość jego słów na koniec roku szkolnego. Zerwał z nią, ale nie dlatego, że jej nie kochał. Coś planował w związku z Voldemortem i nie chciał jej ranić. Wiedziała, że gdy to wszystko minie, cała sytuacja przybierze inny kształt i chłopak spojrzy na to pod innym kątem, więc nie robiła mu wyrzutów. Postanowiła czekać, aż wszystko się uspokoi. Mimo to nie potrafiła za nim nie tęsknić.
Dostrzegła, że jej ojciec szybkim krokiem zmierza w stronę domu. Widząc na jego twarzy zaniepokojenie, ruszyła za nim. Cicho wślizgnęła się na korytarz, gdzie dotarły do niej głosy rodziców.
—… Nie wiemy, co się stało. Budynek został zrównany z ziemią. Nie znaleziono jego ciała ani śladów mówiących o tym, że coś mu się stało.
— A jego rodzina?
— Nie było ich na miejscu. Sąsiedzi potwierdzili, że wyjechali kilka godzin wcześniej.
Ginny dostrzegła na schodach swojego o rok starszego brata, więc prędko położyła palec na ustach. Ron zatrzymał się w pół kroku, a następnie bezszelestnie zszedł na dół, omijając skrzypiące schody.
— Może pojechał razem z nimi? — rzekła Molly roztrzęsionym głosem.
— Sąsiedzi zeznali, że Harry’ego z nimi nie było.
— Co…? — zaczął szeptem Ron, ale Ginny prędko pokręciła głową, czując, jak jej serce bije coraz szybciej.
— Co chcesz przez to powiedzieć? — zapytała słabo ich matka.
— Prawdopodobnie Harry został porwany przez śmierciożerców.
Ron upuścił trzymaną w dłoni szklankę, która rozbiła się na drobne kawałki. Huk rozszedł się po całym domu, głośno dźwięcząc im w uszach. Głowa ojca rodzeństwa wyjrzała zza drzwi. Ron i Ginny patrzyli na niego wielkimi oczami, z pobladłymi twarzami.
— Dzieci…
— Nie — wyszeptała dziewczyna.
— Ginny…
Pociemniało jej przed oczami.

…..

Ginny kierowała się w stronę Wielkiej Sali z Demelzą Robins u swojego boku. Jednym uchem słuchała gadania przyjaciółki, a drugim wypuszczała wszystkie jej słowa. Zerknęła w kierunku snującej się po sali wejściowej osoby w czarnych szatach, lecz szybko odwróciła głowę w drugą stronę, gdy śmierciożerca wbił w nią ponure spojrzenie. Przyspieszyła, przechodząc za kolejny róg, a w następnej chwili krzyknęła zaskoczona. Niemal przewróciła się na pośladki, gdy w kogoś uderzyła.
— Merlinie, przepraszam. W porządku? — Usłyszała przyjemny dla ucha męski głos.
Otrząsnęła się, zauważając, że ten ktoś uchronił ją przed niezbyt miłym upadkiem. Wyprostowała się, mówiąc:
— Tak, tak. Dzięki.
Podniosła głowę, dostrzegając szare tęczówki schowane za prostokątnymi okularami, prosty, lecz szeroki nos i włosy w kolorze kremowego piwa. Evan Reponer, na którego widok serce jej przyspieszyło. Demelza pociągnęła ją za rękę, by ruszyły dalej, rzucając przy tym Ślizgonowi nieprzychylne spojrzenie. Ginny zerknęła jeszcze na niego przez ramię i spostrzegła, że nie ruszył się z miejsca, odprowadzając ją wzrokiem.
— Przestań mnie ciągnąć — zirytowała się wreszcie.
— A ty przestań tak się za nim odwracać — odpowiedział rozdrażniona.
— Nawet nie zdążyłam go przeprosić.
— Niby za co? To on na ciebie wpadł.
— Oboje na siebie wpadliśmy, jakbyś nie zauważyła.
— Daj spokój. Pewnie by na ciebie spojrzał z politowaniem.
— Niby dlaczego tak sądzisz? — zdenerwowała się.
— Bo to Ślizgon, który zadaje się z Malfoyem. To mówi samo za siebie.
Ginny przystanęła i przyjrzała się przyjaciółce ze zmrużonymi oczami. Demelza wbiła w nią niebieskie spojrzenie, odgarniając z ramion długie włosy w odcieni ciemnej czekolady.
— Dlaczego wszyscy tak się na niego uwzięliście, skoro nawet go nie znacie i nie zamieniliście z nim żadnego słowa? To on mnie przeprosił. Gdyby był dupkiem, od razu zmieszałby mnie z błotem, podobnie jak Malfoy.
— A dlaczego ty tak go bronisz? Przecież też go nie znasz.
— Po prostu nie oceniam go tylko na podstawie tego, że jest Ślizgonem.
Ruszyła dalej, nie zwracając uwagi na to, czy Demelza idzie za nią. Dziewczyna dogoniła ją przed drzwiami do Wielkiej Sali, jednak nie drążyła już tematu. Obie zjadły śniadanie, czekając na plany zajęć, które rozdała im McGonagall. Ich pierwszym przedmiotem w tym roku szkolnym okazała się być obrona przed czarną magią. Poszły pod klasę niezbyt przekonane, nie wiedząc, czego się spodziewać po nauczycielu, który być może był śmierciożercą. Na miejscu spotkały się z Luną Lovegood.
— Jak wakacje? — zagadnęła Demelza, choć Ginny wiedziała, że Gryfonka nie darzy blondynki sympatią.
— Z tatą szukaliśmy po Europie nowej odmiany nargli — odparła rozmarzonym głosem Luna.
Ginny uśmiechnęła się do niej, ignorując minę Demelzy na słowa Luny. Zdążyły wymienić zaledwie kilka zdań, zanim drzwi do sali zostały otwarte. W ciszy weszli do środka i z nadzieją przyjęli to, że nie było tutaj żadnych stolików i krzeseł, co znaczyło, że ćwiczenia będą praktyczne. Uczniowie ustawili się pod ścianą, czekając na słowa nauczyciela.
— Witam. Jak doskonale wiecie, nazywam się Riley White i przez najbliższy rok będę was nauczał obrony przed czarną magią. — White miał spokojny i basowy głos, który echem rozchodził się po całym pomieszczeniu. — Obronę przed czarną magią zdążyliście poznać przez ostatnie sześć lat, lecz pierwszy raz będziecie mieli okazję ją wykorzystać na lekcji czarnej magii z profesor Larson. Wiem, że niektórzy z was zetknęli się z czarną magią wcześniej, lecz nikt z was, prawdopodobnie, się jej nie uczył. Jesteście już niemal dorośli i nadszedł czas byście weszli na wyższy stopień trudności. Obrona pomoże wam walczyć z czarną magią również umysłowo. Doskonale wiecie, że czarna magia może uzależnić, dlatego postaramy się wspólnie zminimalizować ryzyko. Kto mi odpowie na pytanie: czy czarna magia jest zła?
Przez chwilę panowała cisza. Profesor zajrzał do dziennika.
— Może panna Weasley? Gdzie jesteś? — Ginny niepewnie podniosła rękę pod spojrzeniem nauczyciela. — Proszę, jaka jest twoja opinia.
— Powszechnie jest uznawana za złą.
— Powszechnie, ale jakie jest twoje zdanie — drążył.
Ginny zastanowiła się chwilę.
— Jest bardziej niebezpieczna od białej magii i w przeciwieństwie do niej może uzależnić. Zaklęcia czarnomagiczne są silniejsze i zwykle sprawiają ból, przez co można uznać, że czarna magia jest zła.
— Zgodzę się z tobą, ale nie do końca — rzekł Riley. — Czarna magia dzieli się na różne kategorie w zależności od stopnia niebezpieczeństwa. Weźmy pod lupę zaklęcie, które wypala oczy i Zaklęcie Bezwładu. Jaka jest różnica? To pierwsze pozostawia trwałe ślady na ciele. Drugie niekoniecznie. Zaklęcie Bezwładu może mieć takie samo zastosowanie jak Petrificus Totalus. Dlaczego się różnią i są zaliczane do innych dziedzin magii? Petrificus Totalus może ściągnąć każdy. Zaklęcie Bezwładu również, jeśli jednak osoba sparaliżowana będzie pod wpływem zaklęcia zbyt długo, pozostanie sparaliżowana na zawsze. Więc na pytanie, czy czarna magia jest zła, trudno odpowiedzieć, bo wszystko zależy od rzucającego zaklęcie. Czarna magia, wbrew pozorom, jest czasami przydatna w walce, jeśli tylko używacie jej z głową, rozumiecie? Miejcie to na uwadze u profesor Larson i nie zapomnijcie o tym, żeby nad sobą panować.
— Popiera pan wprowadzenie tych zajęć? — zapytał niespodziewanie Colin Creevey.
Ktoś wciągnął głęboko powietrze, słysząc tak odważne pytanie z ust chłopaka. Nauczyciel przeniósł na niego obojętne spojrzenie, w którym jednak mogli dostrzec lekkie zaskoczenie.
— Czy popieram? Niekoniecznie — odpowiedział jednak. — Uważam, że jesteście na to za młodzi i, mówię to ze swojego doświadczenia, jeszcze pstro wam w głowie, więc możecie używać tego nierozważnie, a to może skończyć się niezbyt dobrze. Czarną magią powinni zajmować się ludzie starsi, którzy mają już pojęcie o świecie i znają swoje siły magiczne. U was się jeszcze ona formuje. Ktoś jeszcze ma jakieś pytania?
— Jakie przewiduje pan kary? — zapytał śmiało Jeremy Stretton z Ravenclawu. — Tak surowe, jak za pojedynki na korytarzach, o których mówił dyrektor? — dodał znacząco.
Ginny spojrzała na Rileya ze zgrozą, spodziewając się złości bądź kary za takie insynuacje. Mężczyzna odparł jednak spokojnie:
— Mam nadzieję, że nikt z was nie będzie zasługiwał na żadną karę, ale jeśli do tego dojdzie, przewiduję utraty punktów i szlabany, w zależności od przewinienia. Ewentualnie dodatkowe zadania. Mam nadzieję, że będziecie przykładać się do zajęć. Preferuję praktykę, więc powinniście wynieść coś pożytecznego z naszych lekcji, a wiele zaklęć na pewno przyda wam się w przyszłości. Jeszcze jakieś pytania? Skoro nie, to zaczynamy.
Ginny obserwowała nauczyciela, gdy ten opowiadał im o nowym zaklęciu. Z tych niewielu słów profesora mogli już się zorientować, jakie ma podejście do reżimu wprowadzonego w szkole. Wydawało się, że był neutralny. Nie mogła do końca określić, którą stronę bardziej popiera, ale na pewno nie miał zamiaru wprowadzać twardych zasad. Z drugiej strony spore znaczenie miało również to, że dołączył do grona pedagogicznego, gdy władzę nad szkołą przejął Voldemort. Być może został zatrudniony jeszcze przez McGonagall, a później już nie miał drogi odwrotu, ale nie mogła mieć pewności. Odrzuciła myśli na bok i zajęła się zaklęciem, wcześniej zadając sobie pytanie, co na to wszystko powiedziałby Harry.

…..

Przez cały tydzień po wiadomości o porwaniu Harry’ego snuła się po domu jak cień. Dzień po tych złych wieściach do Nory przyjechała Hermiona. Razem z nią i Ronem żywili nadzieję, że Harry po raz kolejny zdoła wygrzebać się z bagna, w które wpadł. Po zdradzie Snape’a wiedzieli, że nie otrzymają żadnej informacji o chłopaku, bo nie było żadnego szpiega w gronie śmierciożerców. Brak informacji był czymś najgorszym. Dodatkowo docierały do nich nieprzyjemne wiadomości dotyczące Ministerstwa Magii, w którym nie działo się najlepiej. Śmierć Dumbledore’a wprowadziła olbrzymi zamęt, a ludzie coraz gorzej radzili sobie ze świadomością, że wybuchła kolejna wojna z czarnoksiężnikiem, który powoli dochodził do władzy.
Gazety milczały na temat poszukiwań Harry’ego. Ginny domyśliła się, że z góry spisano go na straty, co łamało jej serce. Ojciec nie przyniósł żadnych dobrych wieści, dlatego sama powoli traciła nadzieję. Tydzień był zbyt długi. W tym czasie Harry mógł już przejść zbyt wiele. Bardzo rzadko płakała. Wśród sześciu braci nauczyła się być silna i twarda, bo inaczej weszliby jej na głowę i nie dałaby sobie z nimi rady. Dzięki temu potrafiła im się postawić, chociaż była najmłodsza z całego rodzeństwa. Teraz jednak tama pękła i nocą stawała się zupełnie inną dziewczyną. Nie miała pojęcia, jak by sobie poradziła z całą sytuacją, gdyby nie Hermiona.
Gdyby nie to, że jej ojciec pracował w Ministerstwie Magii i miał znajomości wśród aurorów z Zakonu Feniksa, zapewne dowiadywałaby się wszystkiego jedynie z gazet. Pewnego dnia przyszedł do nich Remus Lupin wyglądający bladziej i mizerniej niż w dniu pogrzebu Dumbledore’a. Mężczyzna również przejął się porwaniem Harry’ego i podobnie jak oni czekał na jakieś informacje o synu swojego zmarłego przyjaciela.
Później nadszedł dzień, który chciała wykreślić ze swojego życia. Ojciec przyszedł do pokoju Rona, gdzie siedzieli we trójkę.
— Coś wiadomo? — zapytał na wstępie chłopak, zdając sobie sprawę z tego, że ojciec przychodził do ich pokojów tylko wtedy, gdy stało się coś ważnego. W innym wypadku wołał ich do siebie.
Mężczyzna usiadł obok nich ze smutkiem na twarzy.
— Znaleziono Harry’ego.
Ron zerwał się do pionu z energią.
— Co z nim? — szepnęła z nadzieją Ginny, patrząc na ojca wyczekująco.
Cisza przedłużała się. Hermiona ukryła twarz w dłoniach, a jej ramiona zaczęły drżeć.
— C-co…? — wyjąkał Ron, dostrzegając jej reakcję.
Dopiero po chwili uświadomili sobie, że jako pierwsza wyczytała wszystko z twarzy ich ojca, jakby to ona była jego dzieckiem i znała go najlepiej z nich.
— Harry nie żyje.

______________________


O rany, nie spodziewałam się, że w ciągu tygodnia będzie tutaj tak wielki odzew :D Nawet nie wiecie, jak miło mnie zaskoczyliście :)
Dużo osób pisało o podobieństwie do Grey'a. Przyznaję: zainspirował mnie ten wątek, ale tylko w kwestii samej umowy. Na tym podobieństwo będzie się kończyło, piszę to z ręką na sercu ;D
Harvey Dent, tylko rozwiązanie z siódmym tomem odpowiadało moim pomysłom ;)
Najśmieszniejsze jest to, że odkąd opublikowałam prolog, opuściła mnie wena, taka ironia losu haha :D Ale spokojnie, wytrwam do końca, mam nadzieję, że zawsze terminowo ;) Przyznaję też, że obawiam się tego opowiadania, bo chcę, żeby wszystko miało ręce i nogi i nie chcę sama się zaplątać w tym, co napiszę xD
Z pozdrowieniami,
Bully :)

21 komentarzy:

  1. Wooow *.* Jest to cos kompletnie innego od Twoich wcześniejszych opowiadan, ale myślę, że po rozkręceniu, pokocham je jak poprzednie :D Nawet nie wiesz, jak się stęskniłam za Twoim stylem pisania i ile razy przez ten czas czytałam ponownie poprzednie opowiadania xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam i się doczekałam *-* Tak bardzo się ucieszyłam jak zobaczyłam ten pierwszy rozdział!
    A teraz nie wiem co napisać. Bardzo mi się podobał, jego klimat, wspomnienia Ginny... Jestem tak cholernie niecierpliwa, chcę już wszystko wiedzieć, byłabym nawet w stanie przekupić cię za spoilery XD
    I uwaga, mam teorię, uważam, że Evan Reponer to Harry pod eliksirem wielosokowym. Nie wiem, Voldemort mógłby go wykorzystać mając go w Hogwarcie... Ale w sumie więcej by zyskał gdyby Harry był tam jako Harry? To tylko moja teoria ;D
    Jakimś cudem zawsze trafiasz w to co lubię, zawsze Twój Potter jest taki jak lubię, no wiesz o co mi chodzi (chyba) XD

    PS. myślałaś kiedyś o napisaniu czegoś o paleniu na stosie? Np taki mały wątek w jednym z rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Mam pewne podejrzenia co do tego nowego Evan Reponer, ale nie jestem pewna więc poczekam zanim coś napiszę. Tęskniłam za Twoimi opowiadaniami i potrafiłam Twoje stare blogi czytać milion razy. Znam je prawie na pamięć. Czekam na kolejny rozdział.
    Życzę dużo weny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany. Nareszcie. Dziewczyno, wiesz jak się stęskniłam? Hahah <3 Hm.. po prologu jestem w sumie spokojna jak na razie o Pottera, tylko czemu nic nie dał znać innym? W każdym razie mam nadzieję, że to opowiadanie będzie choć zbliżone do poprzedniego 💪

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle u Ciebie intryguje mnie nowy Profesor Obrony. I Jestem tez ciekaw Czarnej Magii. Ostatnie zdanie mnie powaliło. Ciesze się też, że podobieństwo do Greya kończy się na samym wątku umowy:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm, Evan wydaje mi się podejrzany ;) Wydaje mi się, że dużo namiesza w Hogwarcie. Tak samo jak nowy profesor OPCM. Nie mogę się doczekać lekcji Czarnej Magii, jestem mega ciekawa wyglądu tych zajęć. I w ogóle nie mogę się doczekać nowych rozdziałów, zresztą jak zawsze hehe. Pozdrawiam i oby jednak wena powróciła!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hihi *.* ale jak to? Harry nie żyje? Jak to mogło się stać?! :D Hihi, fajnie, że został wprowadzony taki wątek, choć krótki i wiadomo jak brzmi prawda :D Miło coś w końcu poczytać Twojego :)
    Życzę bardzo dużo weny!
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. A więc o to chodziło w Umowie, kiedy mowa była o "przemianie podwładnego"! Mam wrażenie, że te opowiadanie będzie poważniejsze, czy się mylę? Nie przyzwyczaiłam się do czytania o Gryfonach. Kibicuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym jeszcze wspomnieć o tytule. Po pierwsze, nie piszemy ostatnich członów z wielkich liter. Po drugie, umowa to to samo, co przymierze, a więc powinien brzmieć: "Harry Potter i umowa" (?) a l b o: "Harry Potter i przymierze" (?).

      Usuń
  9. Szkoła objęta przez Voldemorta... Szczerze mówiąc tego sie nie spodziewałam.
    Coś mam wrażenie, że wiem kim jest Evan i, że Ginny dowie się o tym jako pierwsza :D Czy mam rację? Pożyjemy, zobaczymy :D
    Świetny rozdział i czekam na kolejny :)
    WENY!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też myślę, że Harry to Evan :p

    OdpowiedzUsuń
  11. Ostatnio chciałem zacząć bitwę myśli (po raz n-ty). Patrzę ... a tu informacja o nowym blogu. Nawet nie wiesz ile przyjemności mi tym sprawiasz. Miło jest zobaczyć, że nowy blog jest rozpoczęty a także, że pisze to osoba która już ma w tej materii doświadczenie.

    Co do prologu i rozdziału pierwszego. Z motywem spisanej umowy jeszcze się nie spotkałem, więc to dla mnie nowość. Widziałem opowiadania, gdzie Voldi z Harrym zawierali jakąś umowę, ale to w trakcie i jako magiczną przysięgę. Niestety tożsamość nowego ucznia dla czytelnika wydaje mi się aż za bardzo oczywista. Nie żeby to był dla mnie problem. Wprowadzanie retrospekcji też na duży plus. Vodli praktycznie rządzący w szkole? Oj, to masz teraz pole do popisu.
    Jeżeli jest problem z weną to pamiętaj, aby nie pisać nic na siłę. Pisząc na siłę nie będzie tego czegoś w opowiadaniu. To ma być przyjemność, a nie smutny obowiązek. Jeśli masz zepsuć to co już napisałaś, pisząc "bo muszę", to lepiej zrobić sobie przerwę.
    Jako, że rzadko(praktycznie w ogóle) piszę komentarze to się rozwlekło.

    Życzę powodzenia w życiu prywatnym i pisarskim. Dużo relaksu, weny, weny i jeszcze raz weny.

    OdpowiedzUsuń
  12. Oczywiście z rozdziałem zapoznałam się już w sobotę, ale czas na komentarz mam dopiero dzisiaj.
    A ja myślałam, że po trzech wspaniałych opkach już mnie nie zszokujesz. A tutaj po prostu magia. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że czeka nas Badass Harry. Harry i Voldemort w jednej drużynie (chociaż nadal mam co do tego wątpliwości) to będzie coś wielkiego.
    Sev jako dyrektor, to nie jest duże zaskoczenie, ale zdecydowanie na plus. Troszkę brakowało mi go, gdy czytałam odnowioną Siłę Przyjaźni, więc z przyjemnością przyjęłam jego powrót. W tym momencie walę się w głowę, za to, co napisałam poprzednio. Harry nie będzie się kłócił z ALbusem, bo ten nie żyje. W sumie proste.
    Tożsamość nowego ucznia jest przewidywalna, ale dla mnie może być w stu procentach! Jak wspomniałam, nie chcę mi się wierzyć, że Harry tak całkowicie będzie wywiązywał się z umowy i coś się stanie. Ach, w mojej głowie pojawił się obraz Harry'ego, który nagle wpada do Wielkiej Sali w trakcie jakiejś bitwy albo "odwiedzin Voldemorta" (po co miałby przychodzić, jak nie się bić, to ja nie wiem, ale ok) i mamy epicki pojedynek albo chociaż rozmowę "sprzymierzeńców". Boże, jaka ja jestem podekscytowana tą nową historią!
    Już nie mogę się doczekać soboty!
    Życzę weny, weny, weny i weny.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ojajaja <3 Ja już kocham to FF i nie mogę doczekać się następnego rozdziału. A Harry na pewno żyje, no. Pewnie jakiś głaz transmutowali, czy cuś. JA bardzo nie mogę się doczekać nexta. Ale mam pewne przypuszcenia kim tak napradę jest nowy ślizgon ekhem. *okulary* ekhem. No to czekam na nexta.
    Pozdro,
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak narazie narazie niezbyt wiele wiadomo ale to dopiero początek więc się nie czepiam. Najbardziej w twoich opowiadaniach lubię tworzone przez ciebie postacie bo mają świetne charaktery, ach no i oczywiście to, że mój kochany Syriusz jakimś cudem zawsze pozostaje żywy. Czekam na następny rozdział (to już jutro aaaa) i na zakładkę z bohaterami która mam nadzieję niedługo się pojawi.
    Pozdrawiam i dużo, dużooo weny żeby to opowiadanie było jeszcze lepsze niż poprzednie
    Zuza

    OdpowiedzUsuń
  15. Już mi się podoba i jestem ciekawy jak to się dalej rozwine :). Jeśli się nie mylę ( co mi się zdarza) To Evan jest Harrym po jakiś wymyślnych czarach marach potach i zamianach ? :D Dawaj dawaj liczę na ciebie Bully ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Okurdeokurdeokurde! Uwielbiam twoje opowiadania! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału,po tej wiadomości na koniec rozdziału! Ogólnie bardzo się cieszę że wróciłaś!Życzę Ci multum weny!

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział mnie tak bardzo wciągnął, że nie mogę się doczekać kolejnego.Jeszcze raz życzę multum weny :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hmm.. Harry nie żyje.. mowa o "przemianie" Harrego w umowie...Evan i jego dziwny kontakt z Ginny.. dobrze kombinuje? :3 Wydaje mi się, że chyba znalazłam "zmarłego" Harrego :D Naprawdę intrygujące :) Lece czytać ^^

    OdpowiedzUsuń
  19. Uśmierciłaś Harrego, ale Evan to przecież Potter w wersji blond :D.
    Rozbudziłaś moja ciekawość.
    Historia zapowiada się niesamowicie.
    Nowi profesorowie też są intrygujący.
    Dużo weny.
    Daga

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej,
    rozdział wspaniały, czyżby pod postacią  Evana krył się Harry? no i zastanawia mnie czy Severus wie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń