24 grudnia 2016

Rozdział 3

Evan starał się ignorować zaciekawione spojrzenia rzucane w jego stronę. Najbardziej jednak dostrzegał je u Ginny Weasley, co trochę go dekoncentrowało. Nastawił się na to, że powinien widzieć w oczach uczniów pogardę i nienawiść. Czuł się obserwowany i zaczął się tego trochę obawiać. Śniadanie zjadł w samotności, tak jak większość posiłków. Zagryzł wargę, wiedząc, że musi wzbudzić w Ślizgonach trochę zaufania, bo inaczej jego misja będzie trudna do zrealizowania. Witali się z nim, ale trzymali go na dystans, sprawdzając, jakim jest Ślizgonem. Po lekcji eliksirów pewnie nabrali podejrzeń. Niewykluczone, że spodziewali się, że dołączy do obrzucania Hermiony błotem, a on właściwie to zignorował. Merlinie, jak mam jednocześnie zdobyć zaufanie Ślizgonów i nie nagrabić sobie u reszty szkoły? W co ja się wpakowałem?
Wstał od stołu i powoli ruszył w stronę klasy od obrony przed czarną magią. Za drzwiami natknął się na Blaise’a Zabiniego i Dafne Greengrass z jego rocznika.
— Idziesz na obronę? — zagadnął jego współlokator.
Przytaknął, wykorzystując okazję do jakiejś rozmowy z uczniami domu Slytherina. Dołączyli do niego. Minęli po drodze patrolującego korytarze śmierciożercę, co skomentowała Dafne:
— Nie za dużo ich trochę? Czasami aż przytłaczają.
— Oczy i uszy w każdym kącie — odparł Evan. Blaise i Dafne spojrzeli na niego z zainteresowaniem, więc dodał, żeby nie wyobrażali sobie nie wiadomo czego: — Tak biorąc na logikę.
Blaise skinął głową ze zrozumieniem. Pod klasą byli jako jedni z pierwszych. Evan wyczuwał, że Blaise i Dafne swoimi sposobami starają się dowiedzieć, jakie ma poglądy i kim tak naprawdę jest. Dla wielu uczniów dziwne musiało być to, że ktoś przychodzi do szkoły dopiero na ostatni rok nauki i to jeszcze w warunkach, gdy w szkole dowodzą śmierciożercy. Kilka minut później pod drzwiami stali wszyscy wychowankowie, którzy mieli uczestniczyć w lekcji. Riley White otworzył drzwi i obserwował wchodzących podopiecznych. Jego wzrok zatrzymał się dłużej na Evanie, który zerknął na niego w tym samym momencie. Ich spojrzenia i twarze nic nie wyrażały. Nauczyciel przedstawił swoje wymagania, jak każdy inny profesor. Evan widział, że na usta Gryfonów cisną się pytania, ale gryźli się w języki. Lekcja przebiegła we względnym spokoju, pomijając jakieś uszczypliwości rzucane w stronę Gryfonów przez niektórych Ślizgonów.
Kiedy skierowali się na kolejne zajęcia, wydarzyła się sytuacja, która upewniła wszystkich, że ten rok nie będzie przyjemny. Na korytarzu wpadli na dwóch ochroniarzy i przerażonego pierwszoklasistę leżącego na posadzce. Uczeń płakał i krzyczał pod wpływem zaklęcia torturującego. Jakaś dziewczyna wrzasnęła ze strachem. Evan poczuł, że ktoś przepycha się obok niego. Spostrzegł Hermionę, więc prędko chwycił ją za łokieć, żeby ją zatrzymać. Spojrzała na niego z rozszerzonymi z przerażenia oczami.
— Dołączysz do tego dzieciaka — szepnął.
— Coś trzeba zrobić — odparła bojowo.
— Myślisz, że sama coś zdziałasz i zmienisz rządy? Tylko czekają na powód, żeby pokazać, co mogą zrobić.
Podciął jej skrzydła. Wymieniła spojrzenie z Seamusem, który stał obok niej. Jakiś szóstoklasista z Gryffindoru wyrwał się przed szereg, nim ktoś zdołał go powstrzymać.
— Co ten dzieciak wam zrobił?! — krzyknął, wybiegając na środek.
Obaj śmierciożercy natychmiast odwrócili głowy w jego stronę. Ich usta wygięły się w paskudnych uśmiechach. Chwilę później Gryfon wył z bólu, wijąc się na posadzce.
— To tak na przyszłość, bachory — oznajmił jeden z sojuszników Voldemorta i obaj ruszyli przed siebie, jak gdyby nic się nie stało.
Hermiona popatrzyła na Evana.
— Evan, idziesz? — rzucił Blaise.
— Jasne.
Chłopak zerknął na Hermionę i minął ją, by dołączyć do Ślizgonów. Czuł na sobie jej palące spojrzenie, dopóki nie dotarł za róg.

Ron i Hermiona dopiero w bibliotece przestali odwracać się za siebie. Szukanie informacji o horkruksach w szkole pełnej śmierciożerców było bardzo ryzykowne. Mieli świadomość, że teraz są prawdopodobnie jedynymi, którzy znają tajemnicę Czarnego Pana. Dumbledore i Harry nie żyli, o R.A.B. nie mieli żadnych informacji i obawiali się, że powinni nastawić się na najgorszą opcję.
— Może rozpowiemy o tym na wszystkie strony. Wiesz, informacja o horkruksach Voldemorta wypłynie do gazet i nie my jedni będziemy ich szukać — powiedział Ron, gdy znaleźli się w ustronnym miejscu, gdzie nikt ich nie słyszał.
Hermiona spojrzała na niego jak na idiotę.
— A chwilę później leżelibyśmy pod ziemią. To po pierwsze. Po drugie: Voldemort od razu przeniósłby horkruksy w inne miejsca, a wtedy nikt nie miałby szans, żeby je znaleźć. Teraz chociaż mamy taki punkt zaczepienia, że są to miejsca w jakiś sposób dla niego ważne.
— To może chociaż McGonagall?
— Myślisz, że będzie w stanie nam pomóc? Dumbledore był rozeznany w całej sytuacji. Znał Voldemorta, wiedział, gdzie szukać i kto może mu pomóc. McGonagall nie ma tej wiedzy. Mogłaby nam pomóc, gdyby była dyrektorką. Być może Dumbledore zostawił jakieś informacje bądź wskazówki, ale teraz nawet ona nie ma dostępu do gabinetu dyrektora.
— A jeśli znajdzie je Snape? — przeraził się Ron.
Hermiona patrzyła na niego przez moment i zagryzła wargę.
— W takiej sytuacji chyba bym wolała, żeby nie było tutaj takich informacji. Jeśli coś takiego wpadnie w jego łapy… Jeśli przekaże to Voldemortowi…
— Nie złapie nas — stwierdził Ron. — Pomyśli, że wiedział o tym tylko Dumbledore i to zignoruje.
— Albo zacznie się obawiać, że komuś to przekazał, na przykład Harry’emu, skoro o nim mówiła przepowiednia. Mam nadzieję, że wtedy uzna, że zostawił to dla siebie, bo inaczej już nie będziemy mieli szans.
Przez chwilę siedzieli w ciszy.
— Od czego zaczynamy? — zapytał wreszcie chłopak.
Natychmiast podchwyciła temat, by oderwać się od przykrych myśli.
— Nadal nie wiemy, gdzie szukać horkruksów. Możemy się jedynie domyślać, czym są. Jedyną wskazówką jest list od R.A.B. Ostatnio jeszcze raz go przeanalizowałam i zastanawia mnie jedna sprawa. Został napisany do Czarnego Pana, tak? Nie do Lorda Voldemorta czy Toma Riddle’a.
— Sądzisz, że R.A.B…
—… był śmierciożercą — dokończyła. — Tylko oni zwracają się do niego w taki sposób. Obawiam się, że jakoś mu podpadł, dlatego napisał o tym, że gdy Riddle przeczyta ten list, on już będzie martwy. Powinniśmy zacząć od znalezienia R.A.B. Przeszukamy jakieś akta, gazety, dokumenty. Może na coś się natkniemy. W końcu i tak na razie nie mamy innego punktu zaczepienia, jeśli chodzi o szukanie horkruksów. Musimy je jakoś zniszczyć, a obawiam się, że to nie będzie takie proste. Widziałeś, co się stało z ręką Dumbledore’a. Była martwa. Harry też nie zniszczył dziennika bez problemu. Nie wiemy, jak dyrektor pozbył się pierścienia, ale Harry z powodzeniem użył do tego kła bazyliszka. Myślę, że to będzie odpowiedź na pytanie, jak zniszczyć horkruksy.
— Skąd weźmiemy kły bazyliszka? Nie potrafimy mówić w języku węży. Nie są też one dostępne w sklepach. Przynajmniej nie legalnie.
— Tego jeszcze nie rozwiązałam — przyznała ze smutkiem.
— Hej, i tak zrobiłaś wielki krok w przód w tej sprawie — odparł, chwytając ją za rękę.
Gdy zorientował się, co zrobił, szybko ją cofnął. Na policzkach Hermiony pojawił się delikatny rumieniec, dlatego prędko ciągnęła temat, aby wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji:
— Może znajdziemy jeszcze jakieś informacje o możliwości zniszczenia horkruksów, ale na razie nie mam co do tego pomysłu.
— A zaklęcie uśmiercające?
— Myślałam nad tym, jednak nie jestem pewna, czy to może zadziałać na przedmiot. Bądź co bądź, są to rzeczy martwe, chociaż zawierają część duszy. Jeśli nawet, to do rzucenia tego zaklęcia potrzebna jest duża dawka nienawiści i zła. Nie wiem, czy dalibyśmy radę rzucić takie zaklęcie.
Ron pokiwał głową ze zrozumieniem. Hermiona przyniosła stare gazety, więc zaczęli szukać jakichkolwiek informacji o tożsamości R.A.B.

Evan z lekką zazdrością obserwował eliminacje quidditcha do drużyny Slytherinu i chciało mu się płakać z rozpaczy, gdy widział wyczyny młodych uczniów. Draco Malfoy jako kapitan był jeszcze bardziej irytujący niż zazwyczaj, chociaż dość dobrze oceniał umiejętności kandydatów, z góry odrzucając tych, którzy nie potrafili złapać kafla. Po chwili męczarni Evan postanowił wrócić do szkoły, by nie słuchać wrzeszczącego Malfoya, który niemal oberwał pałką w głowę.
Na schodach we wrotach szkoły natknął się na Ginny Weasley, która zamyślonym wzrokiem obserwowała idącego po stopniu pająka. Gdy go usłyszała, podniosła głowę. W jej oczach dostrzegł smutek.
— Cześć — przywitała się, co go lekko zaskoczyło.
— Cześć — odparł machinalnie i zawahał się, zanim spytał: — Wszystko w porządku?
Uśmiechnęła się do niego z lekkim wymuszeniem.
— Jasne. Nie jesteś na eliminacjach?
— Mało mnie to obchodzi — odpowiedział niepewnie, wzruszając lekko ramionami. — Więcej tam krzyku niż gry.
Tym razem uśmiechnęła się szczerze.
— To chyba normalne na eliminacjach, gdy połowa zgłoszonych nie potrafi nawet latać na miotle.
— Grasz? — zapytał.
— W tamtym roku byłam ścigającą i raz szukającą. Teraz zamierzają mnie odesłać jako szukającą, bo chcą, żeby na tym stanowisku był ktoś, kto znowu zastąpi Harry’ego.
Szybko odwróciła wzrok, jakby powiedziała za dużo. Evan zerknął na bok i powiedział niepewnie:
— Na pewno sobie poradzisz.
Uśmiechnęła się do niego smutno.
— Ty nie grasz?
— Jakoś mnie już do tego nie ciągnie. Pojawiły się nowe obowiązki, więc wiesz, jak to jest.
— Szczególnie, że w tym roku masz owutemy.
— Dokładnie.
— Ginny?!
Oboje spojrzeli w stronę, z której dochodził głos. Demelza Robins wysłała Evanowi nieprzyjazne spojrzenie. Ginny westchnęła, dostrzegając ten wzrok. Ślizgon wzruszył bezradnie ramionami i pożegnał się. Ginny odprowadziła go wzrokiem do samych drzwi, w myślach przeklinając Demelzę za tę nieuzasadnioną wrogość w stosunku do chłopaka.

Po karze zastosowanej na Neville’u na pierwszej lekcji czarnej magii nikt nie odważył się sprzeciwić Larson na kolejnych zajęciach. Jednak prędzej czy później musiało dojść do pierwszej lekcji praktycznej. Uczyli się rzucać zaklęcie wywołujące niekontrolowane drgawki, które przypominały padaczkę. Większość uczniów ze zgrozą przyjęła to, że mieli to rzucać na siebie nawzajem. Kobieta dodatkowo połączyła uczniów w pary Ślizgon-Gryfon, więc Lwy obawiały się tego jeszcze bardziej. Część Węży gotowa była rzucić na nich zaklęcie czarnomagiczne bez mrugnięcia okiem. Evan spojrzał na Parvati, która starała się zapanować nad strachem, jednak jej oczy wyrażały wszystkie emocje. Dłoń zacisnęła z całej siły na różdżce, by zapanować nad jej drżeniem, gdy obserwowała wydającą instrukcje Larson.
— Nie ma mowy — mruknął cicho Neville.
— Co powiedziałeś, Longbottom? — warknęła nauczycielka.
— Nie będę się tego uczył.
Klasa zamarła. Wiedzieli, jak to się skończy.
— Widzę, że poprzednia kara nie przemówiła ci do rozsądku. Podejdź tu.
Neville podszedł do niej z dumnie uniesioną głową.
— Idiota — mruknął pod nosem ktoś za Evanem.
Zacisnął zęby, żeby nic nie odpowiedzieć.
— Longbottom chce być królikiem doświadczalnym — oznajmiła głośno profesorka na całą klasę. — Myślę, że jego głupotę trzeba wykorzystać. Być może wreszcie się opamięta. Kto wymierzy karę Longbottomowi? — Ktoś wciągnął głośno powietrze. Ślizgoni zaczęli wymieniać między sobą spojrzenia, jednak nikt się nie odezwał. — Nikt nie chce zrobić tego za mnie?
Evan poczuł, że serce mu przyspiesza, a dłonie zaczynają się pocić, jednak powiedział:
— Ja.
Kobieta uśmiechnęła się szeroko. Ktoś gwizdnął pod nosem. Gryfoni spojrzeli na niego z niedowierzaniem.
— Evan. Znakomicie. Podejdź.
Wszyscy obserwowali, jak podchodzi do nauczycielki. Sam wbijał wzrok przed siebie z obojętnym wyrazem twarzy, którego zdążył już się nauczyć. Później zerknął na stojącego przed nim Neville’a, który wbił w niego oskarżające spojrzenie. Przetrzymał je, chociaż coś mocno ścisnęło go za żołądek. Odwrócił głowę w stronę Larson, gdy rzekła do niego:
— Skupiasz się na negatywnych emocjach, takich jak złość czy nienawiść. Formułkę zaklęcia zapewne dobrze znasz.
Wiem. Miałem okazję to rzucić. W klasie panowała pełna napięcia cisza. Nauczycielka obserwowała sytuację z zaciekawieniem i satysfakcją, nie poganiając jednak Evana. Patrząc na Neville’a, ciężko było mu znaleźć w sobie chociaż małe pokłady złości czy nienawiści, ale nie zgłosił się, żeby sprawiać mu przeraźliwy ból. Pomyślał o całej tej sytuacji, starając się jednocześnie nad sobą zapanować. Serce zakołatało dziko w jego klatce piersiowej, gdy wypowiedział słowa zaklęcia torturującego. Neville upadł na kolana, gdy szpila bólu uderzyła go w tors, jednak nie wił się na ziemi i nie wydał z siebie najcichszego dźwięku. Mimo to Evan poczuł, jakby umarła w nim jakaś cząstka duszy. Zaklęcie przerwał bardzo szybko, bo nie mógł znieść świadomości, że robi coś takiego. Ledwo powstrzymywał się przed drżeniem, na jego plecach wystąpił zimny pot, jednak zmusił się, żeby zachować obojętny wyraz twarzy. W gardle utknęła mu wielka gula, która nie pozwoliłaby mu nic powiedzieć, gdyby tego od niego wymagano. Modlił się w myślach tylko o to, żeby Larson nie zmusiła go do ponownego rzucenia zaklęcia.
— Jak na pierwszy raz to całkiem nieźle — stwierdziła kobieta z okrutnym uśmiechem.
Po jej słowach zrobiło mu się jeszcze słabiej. Nakazała mu wrócić na miejsce. Gdyby nie czuł się jak najpodlejszy człowiek na ziemi, zapewne odczułby niewyobrażalną ulgę. Parvati patrzyła na niego z jeszcze większym strachem niż wcześniej. Miał świadomość, że Gryfoni zaczną traktować go jak innych Ślizgonów – z nienawiścią. Nie miał teraz ochoty, żeby spojrzeć na kogokolwiek, ale czuł na sobie palące spojrzenia. Żałował, ale wiedział, że zrobił słusznie, gdy Larson odesłała Neville’a na miejsce. Później kobieta rzuciła, że mają zabrać się do nauki Zaklęcia Drgawek. Gryfoni rozglądali się po sobie, lecz wiedzieli, że nie mają wyjścia. Większość Ślizgonów od razu wzięła się za naukę, nie reagując na opory swoich przeciwników. Evan spojrzał na zdrętwiałą ze strachu Parvati.
— Rzucaj — powiedział do niej bezgłośnie.
Rozszerzyła oczy i pokręciła sztywno głową.
— Może ty nie masz sumienia, żeby torturować ludzi, ale ja nie — odparła z gniewem w głosie.
Coś ścisnęło go w gardle, ale nie dał po sobie poznać, że go to dotknęło.
— Od czegoś są tarcze — odpowiedział obojętnie.
Najwyraźniej uświadomił jej, że nauczycielka nie wspomniała o tym, że mogą się bronić przed atakiem.
— Więc rzucaj, a ja się będę bronić — oznajmiła.
— W trakcie walki też tak powiesz do przeciwnika?
Zacisnęła zęby, nie odpowiadając. Evan zerknął w stronę zmierzającej w ich stronę Larson. Kobieta obserwowała próby rzucenia zaklęcia przez Ślizgonów z uśmiechem na ustach. Gryfoni patrzyli na to z napięciem w oczach. Evan jeszcze raz spojrzał na Parvati.
— Chyba masz w sobie tyle zaparcia, żeby nie stać się walniętą psychopatką rzucającą czarnomagiczne zaklęcia na prawo i lewo — rzucił cicho w jej stronę. Spojrzała na niego z zaskoczeniem. — Wszystko siedzi w głowie, więc rzucaj to cholerne zaklęcie, zanim znajdziesz się na miejscu Neville’a.
Podniosła różdżkę. Widział jej strach, lecz nie spuszczał z niej oka. Przełknęła ślinę i wypowiedziała słowa zaklęcia. Evan domyślił się, że gdyby oberwał urokiem, odczułby to tylko jako lekkie drżenie, lecz mimo to postawił przed sobą tarczę, która odbiła promień. Klątwa uderzyła w sufit.
— No proszę. Pierwsza Gryfonka, która stwierdziła, że zaklęciem można również atakować — powiedziała chłodno Megan.
Kilku Ślizgonów zaśmiało się szyderczo na jej słowa. Gryfoni wyglądali na zaskoczonych. Parvati wbijała w Evana niepewny wzrok, lecz chłopak nadal miał obojętny wyraz twarzy, jakby nic go nie obchodziło. Ktoś krzyknął, gdy zaklęcie Pansy Parkinson uderzyło w niespodziewającą się ataku Lavender Brown. Gryfonka upadła na kolana, niekontrolowanie drżąc ze strachem w oczach.
— Bardzo dobrze, Pansy — pochwaliła nauczycielka, gdy Ślizgonka przerwała klątwę. — Jak na pierwszy raz to naprawdę świetnie. Próbuj dalej.
Lavender podniosła się do pionu i spojrzała z przerażeniem na Seamusa, który przełknął ciężko ślinę. Evan skierował wzrok na Parvati, gdy także na niego spojrzała i podniósł różdżkę. Również ją uniosła, gotowa do odbicia promienia. Między nimi pojawiła się nić porozumienia, choć Evan miał świadomość, że to nie zatrze śladu po tym, co zrobił Neville’owi.

Evan rozejrzał się czujnie po korytarzu z nadzieją, że na nikogo nie wpadnie, chociaż miał na sobie pelerynę-niewidkę. Przed oczami cały czas miał moment, gdy wypowiedział słowa zaklęcia torturującego. Po lekcji Gryfoni rzucali mu nienawistne spojrzenia. Jedynie Parvati nie przekazała mu wzrokiem, że traktuje go jak śmiecia. Ślizgoni z kolei wyglądali na zaskoczonych i podekscytowanych jego wyczynem, a gdy Blaise wypytywał o to zdarzenie, zrobiło mu się słabo.
Było po godzinie nocnej, jednak się tym nie przejął. Różnymi skrótami dotarł na drugie piętro i zerkając w głąb korytarza, zapukał do drzwi prowadzących do gabinetu profesora od obrony przed czarną magią. Szybko zostały otwarte, więc wszedł do środka, dostrzegając Rileya White’a, który nawet nie przebrał się w piżamę.
— No proszę, jak się urządziłeś — rzucił Evan, rozglądając się po kwaterach nauczyciela.
— Ma się przywileje — odpowiedział mężczyzna, prowadząc go do skromnego saloniku wyposażonego w kanapę, fotel i mały stolik. — Jak ci idzie? — zapytał, gdy już wygodnie usiedli.
Evan zastanowił się chwilę.
— Chyba marnie. Nie wiem, co sobie myślałem, gdy się w to ładowałem.
— Za dużo od siebie wymagasz na samym wstępie.
— Ale jak teraz się nie określę, to nikt mi nie zaufa — odparł ze zmarszczonymi brwiami. — To trudniejsze, niż wcześniej myślałem. Tym bardziej, że widzę marne szanse co do Ślizgonów. Większość chyba już wybrała swoją ścieżkę i nie sądzę, żeby mogli zmienić zdanie. Większość z miłą chęcią rzucała czarnomagiczne zaklęcia w stronę Gryfonów na czarnej magii.
Riley popukał paznokciami w blat stolika.
— A Gryfoni?
— Jeśli wcześniej traktowali mnie z rezerwą, to po dzisiejszym wyczynie z miłą chęcią zepchnęliby mnie z Wieży Astronomicznej.
Profesor zmarszczył brwi.
— Co takiego zrobiłeś?
— Rzuciłem zaklęcie torturujące na Neville’a — szepnął, patrząc w swoje dłonie.
Przez chwilę siedzieli w zupełnej ciszy.
— Nie zrobiłeś tego bez powodu — zauważył Riley.
— Ostatnio Larson ukarała go tym zaklęciem. Dzisiaj znowu jej się postawił. Spytała, czy ktoś go ukarze za nią, więc się zgłosiłem.
— Wiedziałeś, że twoje zaklęcie mniej go zaboli. Zrobiłeś słuszną rzecz — odpowiedział Riley. — Teraz uświadom Gryfonów, dlaczego tak postąpiłeś.
— To Ślizgoni się ode mnie odwrócą, a wiesz, że nie mogę na to pozwolić.
— Ślizgoni nie muszą o tym wiedzieć. Gryfoni raczej nie podzielą się tą wiedzą właśnie z nimi, prawda?
— Merlinie, co mnie opętało, że poszedłem na ten układ — jęknął i ścisnął mocniej poduszkę leżącą obok.
— Świadomość, że bez tego nie pokonasz Voldemorta — odparł cicho Riley.
— Syriusz?
— Hmm?
— Zabij mnie! — zawył, ukrywając twarz w poduszce.
Mężczyzna uśmiechnął się smutno.
— Nie można cię zabić ot tak, bo jesteś Harrym Potterem.
Chłopak cisnął w niego poduszką.

…..

Przypominanie sobie wszystkich wiadomości o horkrusach i przepowiedni okazało się przygnębiające, ale Harry wiedział, że po śmierci Dumbledore’a musi wziąć sprawy we własne ręce. Nie miał pojęcia, co ma dalej robić. Nie miał żadnego planu co do miejsca, w którym Riddle mógł ukryć część swojej duszy. Potrzebował informacji, jakiejś wskazówki. Im więcej o tym myślał, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nic nie może zrobić. W głowie świtał mu pewien plan, jednak miał świadomość, że jeśli postanowi go zrealizować, będzie musiał odrzucić większość zasad, którymi kierował się w swoim życiu. Pomyślał o Ronie oraz Hermionie i zabolało go serce, gdy uświadomił sobie, jak bardzo ich zrani, lecz trwała wojna i musiał zrobić wszystko, żeby ich chronić i pokonać Voldemorta. Na ziemi leżało kilka otwartych książek z zaznaczonymi fragmentami tekstów. Hermiona nieświadomie podesłała mu pomysł, gdy wysłała mu sowę z książką o zaawansowanej obronie przed czarną magią ze wstawkami o samej czarnej magii. Wszystko dokładnie rozplanował, zapisał sobie nawet notatki i myślał nad tym całymi godzinami, by nie przeoczyć żadnego szczegółu. Zerknął jeszcze raz do jednej z książek.

UMOWA PRZYMIERZA
Umowa zawierana między dwoma czarodziejami, którzy chcą, aby druga strona spełniła wymienione w Umowie punkty. Czarodzieje tworzą ją wspólnie, a każdy z nich przekazuje w niej swoje warunki. Obaj czarodzieje muszą podpisać sporządzoną Umowę oraz naznaczyć ją własną sygnaturą magiczną, aby weszła ona w życie. Zerwanie Umowy jest możliwe, jednak taka adnotacja musi być określona w Umowie. Wszystkie warunki powinny być jasno określone, aby nie doszło do nieporozumień. Po podpisaniu Umowy obie strony muszą się do niej stosować. Skutki złamania warunków Umowy powinny być w niej jasno określone. Wzór Umowy Przymierza znajduje się poniżej.

Harry odrzucił książkę na bok i sięgnął po drugą.

Na świecie istnieje wiele magicznych artefaktów, które uważane są za mordercze, co w wielu przypadkach jest nieprawdą. Wielu ludzi uznaje je za jedną z najczarniejszych dziedzin magii, kojarząc je z nekromancją, choć często jest to zaawansowana czarna magia. Przykładem mogą być trujące kulki, zasłony czy wodne plamy. W wielu przypadkach często trzeba poświęcić coś bardzo cennego, aby wyeliminować skutki wynikające z działania tych artefaktów. Wiele lat temu czarodzieje, obawiając się niepotrzebnych mordów, problemów czy kontaktów z zaawansowaną czarną magią, postanowili zaliczyć takie przedmioty do nekromancji, która jest absolutnie zakazana. Czy słusznie? Z różnych źródeł wynika, że osoby, które miały bezpośredni kontakt z takim artefaktem, niejednokrotnie wychodziły cało z takiej sytuacji, chociaż uznawano je za nieżywe.

                Harry przyglądał się tym zapiskom z nadzieją w oczach. Zasłony. Nie chciał o tym myśleć, nie miał pojęcia, czy byłaby jakakolwiek szansa, żeby dowiedzieć się, czy Syriusz może jeszcze żyć. Nie chciał go jako żywego trupa, jednak tak bardzo pragnął znowu mieć go przy sobie. Wielokrotnie czytał te fragmenty, żeby upewnić się, czy wszystko dobrze zrozumiał. Jeśli  jednak uznawano to za zaawansowaną czarną magię, a nie nekromancję, to istniała szansa, że Łapa byłby normalnym człowiekiem. Czy byłby w stanie przeżyć rok za zasłoną? Nie miał zielonego pojęcia. Według księgi ludzie po kontakcie z takim artefaktem wychodzili żywi nawet po kilku tygodniach. Jak przetrwali tyle czasu? Wiedział, że magia nie jest do końca zbadana, ale przecież istniała szansa, że jakimś sposobem żyli bez jedzenia. Zerknął w jeszcze jeden fragment innej księgi.

Tarcza Protector Vitae (Obrona Życia)
Tarcza ta była stosowana głównie w trakcie czarodziejskich wojen, gdy przywódcy obu stron armii chcieli pertraktować warunki pokoju. Tarcza dawała pewność, że druga strona nie wykorzysta sytuacji, aby wyeliminować przeciwnika. Posługiwano się nią również na gońcach, którzy przekazywali wiadomość, wchodząc na teren wroga. Tarcza daje pewność, że przeciwna strona nie narazi życia osoby, która ma na sobie Protector Vitae. Próba zaatakowania ochranianego może skończyć się nawet śmiercią. Jednocześnie ochraniany nie może wymierzyć ataku na wroga, dlatego nie wykorzystuje się tej tarczy przy bezpośredniej walce.

                To było jego rozwiązanie na główny problem, czyli jak porozmawiać z Voldemortem, nie narażając się jednocześnie na niebezpieczeństwo i utratę życia. Na czas dyskusji Riddle nie mógłby mu nic zrobić, więc mógłby zaproponować mu to, co przyszło mu do głowy. Miał świadomość, że gdyby ktoś się o tym dowiedział, uznałby go za nienormalnego albo kompletnie szalonego i natychmiast wybił to z głowy. Dlatego nie mógł nikomu o tym powiedzieć. Musiał sam zadecydować i wziąć za to odpowiedzialność niezależnie od tego, co z tego wyniknie. A Syriusz… Jeśli istniała szansa, że nadal żyje, Voldemort z pewnością zna rozwiązanie. Jeżeli przyjąłby warunki Umowy, musiałby go uwolnić.
Harry zamknął oczy. Był coraz bardziej pewny, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Dzięki temu być może odzyskałby Syriusza i miałby okazję, żeby dowiedzieć się u samego źródła, czym i gdzie są horkruksy. Nie martwił się o końcowe konsekwencje. Nie dbał o swoje życie tak bardzo, jak o życie przyjaciół. Miał misję do wypełnienia. Tego musiał się trzymać.

____________________


Z okazji świąt chciałabym życzyć Wam dużo radości i uśmiechu, wielu szczęśliwych chwil w gronie bliskich Wam osób, spełniania wszystkich najskrytszych marzeń i mnóstwo prezentów po choinką :) Wesołych Świąt!
Wasza Bully

16 komentarzy:

  1. Rozdział super pisze taki krótki komentarz ponieważ śpiąca już jestem znając życie napisałabym na połowę strony xD . Wesołych Świąt

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój boże i ja mam teraz tydzień czekać ? Bully no po prostu mistrzostwo :) Wciągnęło mnie tak jak pozostałe :D Czekam I Pozdrawiam Kurra :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, tak, tak! Podejrzewałam, że Riley okaże się Remusem albo Syriuszem. Lekcje czarnej magii to jeden z moich ulubionych wątków jak na razie. W poprzednich opowiadaniach bardzo lubiłam kiedy wprowadzałaś zupełnie nowych bohaterów z różnych środowisk, ale tym razem nie mam nic przeciwko pozostawieniu tych "starych" i rozszerzenia ich wątków. Mignęło mi gdzieś przed oczami, że UP ma być bardziej mroczne (co jest wyczuwalne już od samego prologu :p) i zastanawiam się, czy to dlatego, że dorastasz jako osoba, czy może tym razem miałaś ochotę na odrobinę mroku?
    Tobie również życzę wszystkiego najlepszego z okazji Świąt! Do zobaczenia za tydzień :) (dzięki Bogu za Twoje powiadomienia na twitterze, bo wciąż nie mogę się przyzwyczaić :p)

    OdpowiedzUsuń
  4. SYRIUSZ!

    No tego się nie spodziewałam, ale jeeeeej, to takie dobre!
    I co ten Potter taki utalentowany w czarnej magii? Podoba mi się to
    I Syriusz! W każdym blogu tak idealnie przedstawiasz ich relacje, że już się nie mogę doczekać... (czy ja w każdym komentarzu piszę, że nie mogę się czegoś doczekać? Ale taka prawda)
    Nie wiem co jeszcze miałam napisać, bo Syriusz odwrócił moją uwagę *-*

    Wesołych świat ;)
    Życzę dużo prezentów i weny

    OdpowiedzUsuń
  5. WIEDZIAŁAM! (Nie, nie mogłam się powstrzymać. :D) Bardzo mi się podoba to opowiadanie, chociaż na początku byłam zaskoczona, bo liczyłam na coś innego, a prolog był... zastanawiający. Później również się zdziwiłam, że właściwie nie wprowadziłaś żadnych nowych bohaterów, ale teraz uważam, że w sumie ciekawie będzie poznać znanych nam uczniów Hogwartu od Twojej strony. I gdzieś tam liczę, że jednak nie zrobisz pary Harry/Ginny, a póki co na to się zanosi. Nie wiem, jakoś nie lubię ich razem, chyba, że w książce. No i nie mogę się doczekać, aż wyjdzie na jaw, że Harry to Harry :D
    Również życzę wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaa!
    Syriusz nie wierze! Harry tak dobrze umie czarną magię? Jestem w szoku więc nie napisze dłuższego komentarza. A z okazji świąt mogłabyś dodać jeszcze jeden rozdział bo nie wytrzymam całego tygodnia <3
    Również życzę wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  7. Juhuł! Moje podejrzenia się sprawdziły! Syriusz i Harry w Hogwarcie - to się zapowiada ciekawie. Już nie mogę się doczekać soboty! Teraz to mój ukochany dzień tygodnia nawet nie ze względu na wolne od szkoły, ale nowy rozdział! Mam wielką nadzieję że będzie tu choćby odrobinka humoru, który wychodzi ci wspaniałe. Często jest tak, że ktoś przesadza, ale tobie to nie grozi :D
    Pozdrawiam serdecznie, życzę Wesołych Świąt oraz spełnienia marzeń i dużo dużo weny,
    Lady Night

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślałam, że dłużej będziesz nas trzymać w niepewności, a jednak dopiero 3 rozdział i już dowiadujemy się, że Evan to Harry, a Riley - Syriusz :D Współczuję bardzo Harry'emu, bo na pewno jest mu ciężko być nowym, w miejscu w którym tak naprawdę spędził 6 lat życia. Ciekawi mnie, czy uda mu się długo utrzymać w tajemnicy swoją tożsamość. Również życzę wesołych świąt oraz duuuuuużo weny, jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze... Nie mogę uwierzyć że dopiero teraz tu weszłam :( dziewczyno skąd masz te wszystkie pomysły?!? Normalnie rewelacja :-D

    OdpowiedzUsuń
  10. OMG ! WIEDZIAŁAM ! HAHA!
    Dobra, już jestem normalna <3 Syriusz ! Koffam Cię najbardziej na świecie <3
    Dużo weny życzę,
    Nika
    PS. Użyję Smoka

    OdpowiedzUsuń
  11. Twoje rozdziały tak mnie wciągnęły, że nie mogę się doczekać kolejnego <3
    Dużo weny życzę
    Kapri

    OdpowiedzUsuń
  12. Mega! :D Wiedziałam ,że to Harry ^^ Ale co do Syriusza.. Evan w prawdzie zwracał na nauczyciela uwagę, no i jeszcze ten opis jego jako takiego przystojnego jaki bywa gdy opisujesz Syriusza ;3 Poszlaki były, ale przyznam, ze to duże zaskoczenie^^ Syriusz w pełni wynagrodzi mi postać Ginny, która jak widać w tym opowiadaniu bd miała z Harrym/Evanem dużo wspólnego, a której postać .. nie do końca lubię :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiedziałam !
    Pięknie się to rozkręca !
    Dużo świetnych opisów, które rozjaśniają sytuację, jesteś coraz lepsza w tym co robisz :* !
    Czekam na kolejne rozdziały.
    Weny.
    Daga

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej,
    wspaniały rozdział, oj ma bardzo ciężki orzech di zgryzienia... ale może Parvati pomoże mu w przekonaniu gryfonów? więc nasz Riley White to Syriysz Black...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  15. 47 year-old Accounting Assistant IV Bar Klagges, hailing from Baie-Comeau enjoys watching movies like Private Parts and Blacksmithing. Took a trip to Sceilg Mhichíl and drives a Ferrari 250 GT LWB Berlinetta 'Tour de France'. teraz kliknij w link

    OdpowiedzUsuń