Spotkanie
Gwardii Dumbledore’a zwykle rozpoczynało się od dyskusji na temat tego, co
działo się w szkole i na jakim są etapie w znajdowaniu nowych członków tajnego
stowarzyszenia. Tym razem nie było
wyjątku. Wszyscy usiedli na miękkich poduszkach naprzeciwko Ginny, Rona i
Hermiony, którzy uznawani byli za liderów.
— Znaleźliście kogoś? — zapytała
starsza Gryfonka na wstępie.
Członkowie Gwardii zaczęli
wymieniać osoby, które mogły chcieć dołączyć do ich grupy, więc postanowili
uważnie obserwować tych uczniów.
— A Ślizgoni?
— Myślę, że Reponera już możemy
skreślić z listy potencjalnych kandydatów — powiedział niemrawo Dean. — Chyba
już każdy wie dlaczego.
Rozległy się potwierdzające
pomruki. Hermiona i Ginny wymieniły niepewne spojrzenia.
— Pewnie pomyślicie, że upadłam
na głowę — zaczęła szatynka — ale mam inne zdanie.
— Co? — zdumiał się Ron. — Po
tym, co zrobił Neville’owi, masz jeszcze jakieś wątpliwości?
— Możecie mnie uważnie posłuchać?
— rzekła Hermiona, więc wbili w nią spojrzenia. — Wiem, co Evan zrobił
Neville’owi. Byłam świadkiem tego zdarzenia, więc nie musicie mi tego
przypominać. Jednak wydaje mi się, że kierował się czymś innym, niż nam się
wydawało.
— To znaczy czym?
— Neville, mógłbyś szczerze
powiedzieć, czyje zaklęcie bardziej cię zabolało? Evana czy Larson? — zapytała
Hermiona, patrząc niepewnie na chłopaka, który zmarszczył lekko brwi.
— Larson, oczywiście. Zaklęcia
Evana niemal nie odczułem.
— Bo nie miałeś go odczuć — skomentowała
cicho. — Według mnie Evan zgłosił się, żeby rzucić na ciebie zaklęcie, żebyś
nie czuł bólu, jaki sprawiłaby ci Larson.
Zapadła cisza, a po chwili
wybuchła wrzawa. Ron patrzył na Hermionę ze szczerym zdumieniem, słysząc jej
słowa. Neville wyglądał na zaskoczonego, jednak nie uczestniczył w dyskusjach,
patrząc z zastanowieniem w ziemię. Ginny wysłała przyjaciółce zachęcające
spojrzenie.
— Wiem, że może to wydać wam się
dziwne. Sama nie dałabym sobie uciąć ręki za tę teorię, ale takie odnoszę
wrażenie — ciągnęła dziewczyna, uciszając pozostałych. — Miałam okazję z nim
porozmawiać o tej sytuacji. Nie, źle to ujęłam — poprawiła się po chwili. —
Wynikła pewna sytuacja i nie wydaje mi się, żeby miał na celu zranienie
Neville’a.
— Uwierzyłaś mu? To Ślizgon.
Wiesz, jacy oni są — zauważył Terry Bott.
— Mogę coś powiedzieć? —
powiedziała Parvati niepewnie, więc wszyscy na nią spojrzeli. Wykręcała nerwowo
palce, zanim ciągnęła: — Wydaje mi się, że Hermiona może mieć rację.
Wszyscy spojrzeli na nią z
jeszcze większym zaskoczeniem niż wcześniej na liderkę. Nawet Hermiona wydawała
się zdumiona jej słowami.
— Masz jakieś powody, żeby tak
myśleć? — zapytała Ginny i skarciła się w myślach za to, że w jej głosie można
było wyczuć nutkę nadziei.
— Tak. Po tej sytuacji z Nevillem
zrobił coś… dziwnego. Nie spodziewałam się tego po tym, co zrobił. Każdy
Ślizgon rzucał wtedy zaklęcia bez oporów, prawda? Nie on. Uświadomił mnie, że
mogę rzucić tarczę, żebym nie oberwała klątwą, a później… namawiał mnie, żebym
rzucała na niego zaklęcie, żebym nie znalazła się na miejscu Neville’a.
Poczułam się tak, jakby chciał mnie ochronić przed torturami Larson — przyznała
szeptem.
— Hermiono, pamiętasz tę sytuację
na korytarzu, gdy śmierciożercy torturowali tego pierwszaka? — powiedział
Seamus, jakby nagle coś wpadło mu do głowy, a Gryfonka skinęła głową. — Evan
zobaczył, że chcesz im przeszkodzić, więc cię zatrzymał, żebyś do niego nie
dołączyła.
Wybuchła jeszcze większa wrzawa.
— Skomplikowany — szepnęła Ginny.
— Skomplikowany — odszepnęła
znacząco Hermiona do dziewczyny.
Harry miał wrażenie, że zbliżenie
się do Malfoya i innych Ślizgonów graniczy z cudem. Najwyraźniej nie do końca
byli do niego przekonani, skoro nie zachowywał się jak stuprocentowy wychowanek
domu Slytherina, ale nic nie mógł poradzić na to, że nie czuł się pewnie wśród
tych uczniów. Momentami żałował, że nie wybrał Gryffindoru, gdzie skupiłby się
na podburzaniu Gryfonów do walki. Wiedział, że obrał trudniejszą drogę i musiał
grać na dwa fronty: miał na celu zdobycie zaufania Gryfonów, później Krukonów i
Puchonów oraz przekonanie Ślizgonów, że nie muszą służyć Voldemortowi, by
przeciągnąć ich na jasną stronę. Dodatkowo był zobowiązany do niezłamania Umowy
z Riddlem i informowania go o tym, co dzieje się w Hogwarcie. Musiał przekazać
mu wiadomość o odnowieniu Gwardii Dumbledore’a, bo była to zbyt ważna
informacja, której nieprzekazanie mogło skończyć się dla niego nawet śmiercią.
Miał nadzieję, że nie wyniknie z tego żadna tragedia, ale co takiego mogło
zaszkodzić Voldemortowi w tym stowarzyszeniu? Wszyscy wiedzieli, że uczono się
tam nowych zaklęć, gdy nauką obrony przed czarną magią zajmowała się Umbridge.
On sam nie miał pojęcia, co dzieje się w trakcie spotkań, więc miał zamiar
powiedzieć, że prawdopodobnie robią na nich to samo, co dwa lata temu. Nie chciał
skłamać, więc nie łamał Umowy. Wybrał sobie strasznie ciężką misję, bo musiał
przekazywać ważne wiadomości o Hogwarcie, a z drugiej strony chciał ukryć jak
najwięcej. Zaświtało mu w głowie, że gdyby nie miał galeona, nie wiedziałby o
Gwardii i nie musiałby przekazać tego Riddle’owi, ale teraz było już za późno.
Zerknął w stronę stojącego na
straży śmierciożercy. Harry wiedział, że pilnuje on tajnego przejścia, które
prowadziło poza teren szkoły. Sam przekazał informację o tajnych przejściach
Voldemortowi, gdyż był do tego zmuszony. Każde z nich było objęte całodobową
ochroną, żeby nikt nie mógł się wydostać ze szkoły.
Po wyprawie do Komnaty Tajemnic
Harry i Syriusz postanowili pomyśleć, w jaki sposób przekazać Hermionie i
Ronowi informację o tym, że jest mniej horkruksów do usunięcia. Doszli do
wniosku, że najlepszy będzie krótki liścik z najważniejszymi wiadomościami. Nie
chcieli wysyłać sowy, martwiąc się, że ktoś ją przechwyci. Kartka musiała
trafić wprost w ręce któregoś z dwójki Gryfonów. Łapa wymyślił, że zajmie czymś
uczniów na lekcji, a Harry w tym czasie prędko podrzuci kartkę do torby
któregoś z nich, jednak stwierdzili, że to zbyt ryzykowne, bo ktoś może się
odwrócić i ich nakryć. Później stwierdzili, że Harry może skorzystać z peleryny
swojego ojca, żeby podkraść się do nich, jednak obawiali się, że ktoś coś
zobaczy. Zdecydowali się na plan, w którym chłopak podsłucha hasło do Wieży
Gryffindoru i w nocy wejdzie do swojego byłego dormitorium, żeby podrzucić
Ronowi wiadomość.
Pierwsza część planu okazała się
dziecinnie prosta. Nie stał nawet pięć minut na korytarzu pod peleryną, a już
wszystko wiedział. W trakcie całego dnia miał wrażenie, że jest obserwowany i
złapał na tym kilka osób, które uczęszczały na spotkania GD. Trafił wprost na
wpatrzonego w niego Neville’a, który nie odwrócił wzroku, chociaż został
przyłapany. Co się dzieje? W
następnej kolejności dostrzegł spojrzenie Ginny, która lekko się do niego
uśmiechnęła i na nowo zaczęła rozmawiać z Demelzą Robins, która z kolei nie
zmieniła do niego stosunku i zerknęła na niego z niechęcią. Niemal widział nad
swoją głową ostrzegawczą czerwoną lampkę.
Po lekcji obrony przed czarną
magia Łapa zatrzymał go w klasie słowami:
— Evan, mógłbyś chwilę poczekać?
Chciałbym omówić z tobą pewien punkt z pracy domowej.
Gdy tylko drzwi się zamknęły,
odrzucili ten temat i mężczyzna od razu
zapytał, czy zna już hasło do Wieży Gryffindoru.
— To nie był żaden problem. Coś
innego jest na rzeczy. Obserwują mnie.
— Kto?
— Gwardia.
— Przecież nic nie mogą
podejrzewać — odparł z zamyśleniem Syriusz.
— Nie mogą, ale coś planują. W
trakcie śniadania złapałem na tym kilka osób, ale najbardziej zauważyłem to u
Neville’a.
— Neville’a? — Łapa zmarszczył
mocno brwi. — Może Hermiona powiedziała im o swoich podejrzeniach po tym, jak
dałeś jej do zrozumienia, dlaczego rzuciłeś na niego zaklęcie.
— Nie mam zielonego pojęcia.
— Lepiej miej się na baczności.
Mogą albo chcieć znaleźć na ciebie jakiegoś haka, albo szukać kogoś ze
Slytherinu, kto stoi po ich stronie. Wiesz, wtyka w każdym domu.
Do końca dnia miał już
stuprocentową pewność, że jest obserwowany, jednak to nie przeszkodziło mu w
realizacji swojego nocnego zadania. Gruba Dama nawet nie uchyliła powiek, żeby
sprawdzić, kto wypowiada hasło. Harry wślizgnął się do pustego pokoju wspólnego
Gryffindoru. Natychmiast skierował się do sypialni chłopaków z siódmego roku.
Wiadomość zostawił w torbie na samym wierzchu, żeby kartka nigdzie się nie
zawieruszyła, a później zszedł do pokoju wspólnego, starając się iść jak
najszybciej. Jego wzrok przykuła tablica ogłoszeń i coś stanęło mu w gardle,
gdy dostrzegł, że zawiesili na niej jego zdjęcie – jeszcze w prawdziwym ciele.
Wciągnął głęboko powietrze, żeby opanować emocje. Ten gest znaczył dla niego
bardzo wiele.
Wyszedł z pokoju wspólnego z jeszcze
większą chęcią na wysłanie Voldemorta na inny świat.
Ron nie spodziewał się żadnych
niespodzianek, gdy podniósł się z łóżka, stwierdzając, że pogoda odzwierciedla
to, co działo się w Hogwarcie. Lał ulewny deszcz, który uderzał w szybę z pełną
siłą. Jakiś czas później szedł w stronę Wielkiej Sali, gdzie zjadł śniadanie, a
następnie razem z Hermioną skierował się na lekcję zaklęć. Gdy tylko otworzył
torbę, żeby znaleźć odpowiednią książkę, dostrzegł pergamin leżący na samym
wierzchu. Wyciągnął go, żeby sprawdzić, co się zawieruszyło między książkami i
przeczytał wiadomość. Spojrzał na Hermionę, która zerknęła na niego pytająco,
widząc jego minę, więc podał jej wiadomość. Zasłoniła się książkami, rozejrzała,
czy nikt nie widzi i wbiła wzrok w tekst.
Czas połączyć siły.
Nie szukajcie tego w Hogwarcie – już jest zniszczony. Jeśli znajdziecie
inny, możecie go zniszczyć tym, co leży w miejscu, gdzie wszystko jest ukryte
na białej półce.
Przyjaciel
Dziewczyna
spojrzała ze zdumieniem na Rona, który miał dziwną minę.
— O co tu chodzi? — szepnął,
jednak szybko zamilkli, gdy profesor spojrzał w ich stronę.
Hermiona prędko schowała papier
do torby, mówiąc cicho, że porozmawiają po lekcji.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek,
spakowali wszystko i niemal wybiegli z pomieszczenia. Zamknęli się w łazience
Jęczącej Marty, a Hermiona prędko wyciągnęła liścik i jeszcze raz go
przeczytała.
— Nie tylko my szukamy horkruksów
— wyszeptała ze zdumieniem.
— Skąd wiesz, że to o nie chodzi?
— zapytał, zerkając jej przez ramię.
— Napisał to tak, żeby nikt
postronny nie zorientował się, o co w tym liście chodzi — wydedukowała. — Czego
szukamy? Tylko tego, prawda? To tajemnica, więc nie mógł napisać wprost, o co
mu chodzi. Gdyby pergamin wpadł w ręce kogoś niepowołanego, wszystko by się
wydało. Dał nam znać, że nie jesteśmy sami. Powiadomił, że jeden horkruks
został zniszczony i gdzie został znaleziony.
— A ostatnie zdanie? W miejscu,
gdzie wszystko jest ukryte?
Hermiona zastanowiła się chwilę.
— Pokój Życzeń. Zostawił tam dla
nas coś, czym możemy zniszczyć horkruksa, gdyby udało nam się go znaleźć —
ucieszyła się. Nagle zamarła. — Skąd wziąłeś ten list?
— Był u mnie w torbie. Mogę się
założyć, że jeszcze wczoraj go tam nie widziałem.
Patrzyła na niego ze
zmarszczonymi brwiami.
— Albo ktoś ci go podrzucił w
Wielkiej Sali na śniadaniu, albo wkradł się do dormitorium.
— Musiałby znać hasło. Gryfon?
Dziewczyna zagryzła wargę.
— Na to wychodzi. Kto inny mógłby
wejść do naszego pokoju wspólnego… Tak czy inaczej, musimy iść do Pokoju Życzeń
i odnaleźć to, co nam zostawił. To już będzie jakiś krok w przód.
— Dlaczego nie dał nam znać, kim
jest? Nie lepiej byłoby się z nim spotkać, żeby wszystko umówić wspólnie?
Dlaczego nie chce się ujawnić?
— Nie mam pojęcia, Ron, ale nawet
taka pomoc jest nam potrzebna. Wiesz, że we dwójkę dużo byśmy nie zdziałali.
Chłopak pokiwał głową. Musiał się
z nią zgodzić.
Harry już w Umowie zastrzegł, że
nie ma zamiaru wypalić sobie na przedramieniu Mrocznego Znaku. Voldemortowi
zależało na Umowie, ponieważ dzięki niej miał gwarancję, że przepowiednia go
nie zabije, dlatego zgodził się na ten warunek. U Syriusza był z tym większy
problem, jednak Harry powiedział, że Mroczny Znak u Łapy mógłby go zdradzić, a
tak istnieje prawdopodobieństwo, że uda mu się zdobyć więcej informacji. Obaj
domyślali się, że Riddle wie, że tak naprawdę nie chcą nosić jego znaku na
ramieniu, lecz mimo to się zgodził, ponieważ ich argument był słuszny. Obaj
dostali za to łańcuszki, które miały zacząć się nagrzewać, kiedy Voldemort
będzie ich wzywał do siebie. Chowali je pod ubraniami, tak na wszelki wypadek.
Harry skrzywił się lekko, gdy
odczuł, że wisiorek robi się coraz cieplejszy. Zaraz po lekcjach przedostał się
do gabinetu Syriusza, skąd mógł przenieść się do zamku Voldemorta.
Czarnoksiężnik już na niego czekał, zapewne zdając sobie sprawę z tego, że
chłopak nie może pojawić się od razu, żeby nie wzbudzać czyichś podejrzeń.
Nagini wiła się na zimnej podłodze wokół krzeseł i stołu.
— Słucham, jakie masz dla mnie
informacje? — zapytał Riddle na samym wstępie, ledwo na niego spoglądając.
Harry przez moment milczał, a
później z bólem wyznał:
— Uczniowie reaktywowali Gwardię.
— Coś więcej — powiedział z
wrednym uśmiechem Voldemort.
— Z tego, co wiem, a raczej się
domyślam, dowodzą nimi Ron, Hermiona i Ginny — przyznał, doskonale wiedząc, że
nic im nie grozi, skoro sam wymusił przysięgę na ten temat. — Nie zauważyłem,
żeby robili cokolwiek, co miałoby związek z buntem, więc pewnie tylko się uczą,
tak jak kiedyś.
— O ile pamięć mnie nie myli,
kiedyś stwarzali sporo problemów.
— To było wtedy, gdy ta stara
zołza prześladowała uczniów — odpowiedział twardo. — Poza tym głównym zamysłem
była nauka.
— Doskonale wiesz, że sytuacja
się zmieniła i równie dobrze mogły się zmienić priorytety tej twojej bandy.
Masz się dowiedzieć, co planują — rozkazał. Harry pokiwał powoli głową, już
zastanawiając się, jak to wszystko rozegrać, żeby Riddle nie miał powodu go
ukarać. — Dalej.
— Co chcesz wiedzieć? Ledwo zaczął
się rok szkolny. Nie miałem wielu okazji dowiedzieć się czegoś ważnego — odparł
nerwowo.
— A może nie chcesz? —
zaproponował Voldemort z uśmiechem wskazującym na to, że wie, jaką taktykę
przyjął chłopak. — Nie próbuj mnie oszukać, Harry. Przecież zgodziłeś się ze
mną współpracować — roześmiał się zimno, przejeżdżając długimi palcami po łbie
Nagini.
— Powiedziałem ci, czego się
dowiedziałem. Taka była Umowa, więc jej nie złamałem.
— Masz bardziej zainteresować się
sytuacją w Hogwarcie. To rozkaz, który nie jest sprzeczny z naszą Umową,
nieprawdaż? — Harry skrzywił się, jakby ugryzł cytrynę, ale skinął sztywno
głową. — Dostrzegasz osoby, które chciałby dołączyć do naszej — zaznaczył dość
wyraźnie — strony?
— Poza Ślizgonami raczej nikt do
tego nie lgnie. Bardziej zastanawiają się, jak wejść za skórę twoim sługusom —
odparł z lekką satysfakcją.
— Odpowiada ci to, prawda?
— Nie zaprzeczę. Wiesz, że by
mnie tutaj nie było, gdyby nie sytuacja i bardziej kibicuję im niż tobie.
— Niech cię to nie cieszy, bo
wystarczy jedna sytuacja i bardzo szybko odechce im się sprzeciwiać — ostrzegł
Voldemort bez przejęcia. — Jeśli chodzi o twoje położenie, doskonale wiesz, że
Umowa była twoją inicjatywą, która była mi na rękę. — Powoli wstał i podszedł
do chłopaka, który nawet przez chwilę nie okazał strachu czy niepewności. —
Prędzej czy później ta sytuacja cię zniszczy, Harry. Poddasz się, gdy będziesz
widział, jak osoby, które znałeś i widywałeś na co dzień, cierpią albo
umierają. Być może jedno i drugie. Będziesz obserwować, jak tracą nadzieję,
przechodzą na moją stronę i odrzucają wszystkie swoje przekonania, żeby
przeżyć. Zostaniesz z tym sam, bez żadnego wsparcia i w końcu sam się złamiesz.
— Zawsze znajdzie się ktoś, kto
będzie chciał cię zniszczyć — oznajmił hardo Harry. — Sądzisz, że wszystkich
złamiesz, ale się mylisz. Najwidoczniej nie znasz ludzi tak bardzo, jakbyś
chciał. Myślę, że trochę cię to przeraża, bo tak naprawdę o tym wiesz — dodał z
lekkim uśmieszkiem.
Zacisnął zęby, gdy Voldemort
chwycił go za twarz, wbijając mu palce w szczękę i policzki. Nie odwrócił
jednak wzroku, w którym widać było pewność siebie i zaparcie. Ledwo powstrzymał
się przed splunięciem mu w twarz.
— Jeszcze będziesz mnie błagał,
żebym zgodził się zerwać Umowę i pozwolił komuś cię zabić. A wtedy odmówię i
będę z satysfakcją obserwował, jak pogrążasz się w rozpaczy i szalejesz. Będę
stał nad tobą, gdy ostatnimi siłami będziesz się utrzymywał przy życiu, żeby
twoi najbliżsi nie zginęli. W końcu oni też się złamią i to będzie twój koniec,
Harry. Koniec słynnego Harry’ego Pottera, który stał się wrakiem, chcąc ratować
osoby, które są przeciwko niemu.
— Być może, ale wcześniej zrobię
wszystko, żebyś odczuł, że tutaj byłem i zniszczyłem chociaż część tego, co
stworzyłeś.
Riddle szarpnął go za twarz i
puścił. Harry powstrzymał się przed roztarciem policzków, żeby nie dać
satysfakcji Voldemortowi, że sprawił mu ból.
— Wynoś się.
Harry ukłonił się komicznie.
— Tak jest, panie — dodał
szyderczo.
Gdy zatrzasnął drzwi, usłyszał,
że coś w nie uderzyło. Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
…
Harry zdawał sobie sprawę z tego, że mimo śmierci Dumbledore’a Zakon
Feniksa nadal jest dobrze zorganizowany i on sam pozostaje pod czujnym okiem
jednego z Zakonników. To utrudniało trochę sprawę wyjścia z domu, żeby spotkać
się z Voldemortem, więc Harry musiał posłużyć się podstępem. Złożył przez sowę
zamówienie na eliksir wielosokowy i skorzystał ze szczotki Dudleya, żeby zdobyć
jego włosy. Gdy nadeszła noc spotkania, wyszedł cicho ze swojego pokoju, nie
zapalając żadnego światła. Zajrzał do sypialni wujostwa, by sprawdzić, czy
śpią. Wuj Vernon chrapał tak głośno, że Harry zdziwił się, jakim sposobem jego
ciotka jest w stanie chociaż zmrużyć powieki. Później przyłożył ucho do drzwi
pokoju Dudleya i nawet nie musiał zaglądać do środka, by stwierdzić, że jego
kuzyn tym razem nie ma zamiaru wymykać się z domu w środku nocy. Prędko poszedł
do łazienki i z kosza na pranie wyciągnął ubrania Dudleya. Zrzucił z siebie ciuchy
i wrzucił je do starego plecaka kuzyna. Później przebrał się w jego ubrania i z
westchnieniem wypił eliksir wielosokowy. W lustrze dostrzegł, jak jego twarz
zaczyna puchnąć, włosy wrastają w skórę głowy, nos rozszerza się i pojawia się
kolejny podbródek. Kiedy przemiana dobiegła końca, narzucił na siebie plecak,
na palcach zszedł po schodach i cicho otworzył drzwi wejściowe. W twarz
uderzyło go ciepłe powietrze letniej nocy.
Z szybko bijącym sercem ruszył przed siebie, starając się zachowywać
jak najbardziej swobodnie i nie zwrócić na siebie uwagi jego strażnika. Przez
ostatnie dni obserwował swojego kuzyna i bardzo szybko zorientował się,
dlaczego często przesypia pół dnia. W każdy weekend i każdą środę wymykał się z
domu, a wracał przed świtem, zionąc oparami alkoholowymi. Jego rodzice nie
zdawali sobie z tego sprawy i za każdym razem, kiedy Dudley nie pojawiał się na
śniadaniu, Petunia broniła swojego syna, twierdząc, że zachowuje się jak
normalny nastolatek w wakacyjne poranki. Harry miał ochotę wrzasnąć jej w
twarz, żeby się obudziła i zobaczyła, co wyprawia jej kochany syn, jednak tym
razem sytuacja mu sprzyjała. Postanowił to wykorzystać, a jedynym podejrzeniem
Zakonnika mogło być to, że tym razem Dudley wychodzi jeszcze w czwartkową noc.
Przeszedł kilka ulic nim upewnił się, że jego kuzyn nie jest objęty
ochroną. Machnął różdżką. Rozległ się odgłos, który zdążył już poznać, a tuż
przed nim zatrzymał się Błędny Rycerz. Na miejscu Stana Shunpike’a pojawił się niski
chłopak, który nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat.
— Witam w Błędnym Ryce… — zaczął znudzonym głosem, rozglądając się po
okolicy, lecz Harry natychmiast mu przerwał.
— Do Dziurawego Kotła.
Chłopak ziewnął i przesunął się, by pasażer mógł wejść do środka. Harry
zapłacił określoną kwotę, a autobus ruszył z impetem. Najwidoczniej zastępca
Stana nie fatygował się zagadywaniem pasażerów i marzył tylko o tym, żeby
wrócić do swojego łóżka, co w zupełności Harry’emu odpowiadało.
Tak jak Harry przewidział, na miejsce dotarli na długo przed
zakończeniem działania eliksiru wielosokowego. Chłopak wszedł do Dziurawego
Kotła i prędko przeszedł na opustoszałą ulicę Pokątną. Ściany budynków
oblepione były listami gończymi najgroźniejszych śmierciożerców.
Harry nie czekał, aż ktoś zwróci na niego uwagę, lecz natychmiast
skierował się w jedną z uliczek, gdzie zaświecił różdżkę, by móc po raz kolejny
przeczytać instrukcję rzucania na siebie tarczy Protector Vitae. Odetchnął
głośno, uniósł nad siebie wyprostowaną rękę z różdżką i wypowiedział słowa
zaklęcia. Po jego palcach spłynął lodowaty strumień, który rozprzestrzenił się
na przedramię, później głowę, szyję, tors, brzuch i nogi. Kiedy dotarł do stóp,
spłynął pod buty i niebieska powłoka zniknęła. Odczekał aż przestanie działać
eliksir wielosokowy i dopiero wtedy narzucił na siebie pelerynę niewidkę.
Wyszedł z zaułka, ruszył główną ulicą wzdłuż budynków, rozglądając się wokół
siebie i zerkając na numery mijanych domów. Dotarł pod wskazany przez
Voldemorta numer sześćdziesiąt osiem, jeszcze raz rozejrzał się wokół siebie i
bez pukania wszedł do środka.
Od razu domyślił się, że dom należał do śmierciożercy, prawdopodobnie
przebywającego w Azkabanie. Na długim korytarzu położony był chodnik, teraz już
zakurzony tak bardzo, że przy każdym kroku pojawiał się obłoczek pyłu. Na półce
dostrzegł ludzką czaszkę, a w powietrzu wyczuwało się mroczną magię. Ściągnął z
siebie pelerynę, później ruszył w stronę uchylonych drzwi, za którymi migotał
płomień świecy, rzucając na ściany i podłogę upiorne cienie. Starał się
uspokoić rozkołatane serce, ale świadomość, że zaraz stanie oko w oko ze swoim
śmiertelnym wrogiem wybijała go z rytmu. Podłoga skrzypiała, gdy coraz bardziej
zbliżał się do pomieszczenia. Mijał pozamykane drzwi, słyszał najmniejszy
szelest, dostrzegał najdrobniejsze szczegóły. Gdzieś przebiegł szczur. Usłyszał
tupot jego małych nóżek, chociaż znajdował się w innym pomieszczeniu. Wielka
pajęczyna zwisała przy suficie, a Harry mimowolnie pomyślał o Ronie, który na
widok grubego pająka uciekłby gdzie pieprz rośnie. Stanął w progu i popchnął
mocniej drzwi. Zaskrzypiały głośno, a Harry’emu wydawało się, że usłyszano to w
drugim końcu ulicy Pokątnej. Wszedł dalej i chociaż nikt nie siedział przy
stole, wyczuwał czyjąś obecność.
— Witaj, Harry.
___________________
W związku ze zbliżającymi się urodzinami pewnej czytelniczki, chciałabym zadedykować ten rozdział właśnie tej osobie. Chciałabym życzyć Ci dużo zdrówka, radości i wszystkiego dobrego, Beti wszystko wie ;)
Po tylu latach przerwy nie potrafię znowu się przestawić na cosobotnie rozdziały i o nich zapominam, więc pewnego razu może mi się zdarzyć przekroczenie terminu xD
Buziaki,
Bully :)
Nienawidzę początków opowiadań, bo muszą wprowadzić w sytuacje i ogólny nastrój, podczas gdy my chcemy już więcej i więcej :p Czekam na moment, gdzie w szkole zacznie się dziać naprawdę źle i na momenty, w których Harry będzie musiał okazać się sprytniejszy od Voldemorta. Strasznie ucieszyłam się widząc zachowanie Pottera względem Czarnego Pana, bo pomimo powagi opowiadania nadałaś mu cechy zadziornego i pyskatego chłopaka, co pozwoliło trochę rozluźnić napiętą atmosferę :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :) Ostatnio dużo czytam fanficków potterowskich. No i co mam powiedzieć, rozdział jak zwykle cud miód :) Nic więcej produktywnego nie napiszę, więc... Dużo weny i do soboty!
OdpowiedzUsuńLilyanne_quinnzell
Ostatnio nie komentowałam, więc skomentuję to w jednym, długim komentarzu. Obiecałam sobie, że to opowiadanie będę komentować, a nie tylko czytać. No ale do rzeczy.
OdpowiedzUsuńJuż od prologu widać zasadniczą różnicę między Twoimi poprzednimi historiami a tą. Na pewno nie uśmiecham się tak często i czuć, że sytuacja jest poważna. Biorąc pod uwagę, że akcja dzieje się po Księciu Półkrwi to nic dziwnego. Trochę mi jednak zajęło zanim przyzwyczaiłam się, że to jednak nie szósty rok.
Tożsamość Evansa też nie była większym zaskoczeniem, ale z drugiej strony ulżyło mi, że to jednak Potter. Chyba ciężko by mi było przetrawić, że to jakaś całkiem nowa postać. Również z radością przyjęłam pobyt Syriusza w Hogwarcie jako nauczyciela. Aż mi się przypomniały dobre czasy Siły Życia :)
Zawsze ciekawiło mnie jak wyglądał cały ten bunt w Hogwarcie gdy Złota Trójca szukała horkruksów i w końcu się doczekałam :) Może to trochę inna sytuacja, ale na razie jestem całkowicie zachwycona i nie mam większych zastrzeżeń. Aż nie mogę się doczekać kiedy naprawdę zrobi się gorąco. Jak Harry zauważył, zaczyna brakować jedzenia, więc spodziewam się istnych Igrzysk Śmierci :D
Gwardia. Cóż, nie można powiedzieć, że działa źle, ale już na pierwszy rzut oka widać, jak bardzo brakuje im lidera. Chociaż to wydaje się mało prawdopodobne, mam olbrzymią nadzieję, że Evan/Harry wstąpi do Gwardii i przejmie obowiązki. Oczywiście to tylko moje marzenia i to dość nierealne. Po pierwsze, to Ślizgon, po drugie, nikt ot tak nie da mu pozycji lidera, po trzecie Voldemort nie byłby szczęśliwy.
No właśnie, Voldemort. Za każdym razem serwujesz nam trochę innego Riddle, a jednocześnie tak samo psychopatycznego. Tutaj nie mam jeszcze wyrobionego zdania, ale zdecydowanie najbardziej lubiłam Voldzia z Bitwy Myśli (tak, tego najgorszego, ale cóż, uwielbiam jak ktoś się znęca nad Harrym). Nie spodziewam się, żeby przeszedł teraz jakąś przemianę, czy coś, jest potworem i zasługuje na śmierć. Jednak jestem świeżo po przeczytaniu Ulubieńca Losu i po prostu... NO sama wiesz xD Niby Tom a Voldemort to pewna różnica, ale nadal to Riddle.
Wracając do głównego tematu, kocham sposób w jaki prowadzisz lekcje czarnej magii. I ach, wejście Harry'ego było przecudowne! Na razie Potter udaje (chociaż coraz słabiej mu to wychodzi) tego złego, który lubi się znęcać nad innymi, ale czuję, że w końcu pęknie. Ach, w mojej głowie pojawiła się cudowna wizja, gdzie Harry nagle wstawia się za jakimś torturowanym Gryfonem i jest takim badassem... Dobra, już ogarnęłam się, to raczej nie bardzo tu pasuje. Chyba, że wszyscy chcemy by Potter nagle padł trupem podczas takiego wyskoku, gdyby ktoś przypadkiem skojarzył, że jest Potterem.
Horkruksy. Yey, lubię horkruksy xD I tutaj również nasuwa się pytanie, czy Harry jest jednym z nich? Jeśli tak, to jeszcze bardziej jestem ciekawa zakończenia. Ron i Hermiona kiepsko się posuwają do przodzu, no ale co poradzić. Teraz dostali małą pomoc i może pójdzie to szybciej. Aż się zdziwiłam, że Hermiona dłużej nie zastanawiała się nad tożsamością Przyjaciela. No ale może będzie to robić później. Jak Evan będzie zachowywał się tak niereformowanie coraz częściej to cienko widzę jego przyszłość w tym ciele. Hermiona jest za mądra, by nie dodać dwa do dwóch. W końcu zacznie rozmyślać nad domniemaną śmiercią Harry'ego. I wtedy to się dopiero zacznie.
Migawki z przeszłości mnie interesują, ale na razie nie wnoszą czegoś mega ciekawego. Najbardziej nie mogę się doczekać na wspomnienia pierwszych dni z Voldemortem no i jak Harry uczył się rzucać klątwy. Zapowiadałaś, że będzie brutalnie i krwawo, więc i na to czekam. Potrzebuję jakiejś solidnej dawki tortur i wiem, że znajdę to u Ciebie.
Nie zmieściłam się, o rety xD
UsuńI na koniec jedyna rzecz która doprowadza mnie do niespokojnych wizji. Ginny. Ta Ginny, której nie lubię, i jej związek z Harrym uważam za... no cóż teraz poleciałaby niecenzuralne określenia. Niby kanon to kanon, ale niemal nigdy nie szukam opowieści, gdzie Harry zostaje z Ginny. Na razie mnie nie denerwuje, ale obawiam się, że nie wytrzymam psychicznie, jak zacznie się kleić do Pottera. Tym bardziej, że nasz Złoty Chłopiec widocznie czuje do niej miętę. Salazarze, nie. Bully wszystko, tylko nie to xD
Cieszę się, że to pierwsze Twoje opowiadanie, które muszę czytać porcjami. Poprzednie znalazłam już po ukończeniu, więc wciągnęłam w parę dni. Mam do nich olbrzymią słabość, ale to będzie czymś nowym. Mam cały tydzień na rozmyślanie, co to się nie zdarzy. Jestem podekscytowana, ale na razie nie zrobiłaś czegoś szokującego pod koniec rozdziału, żebym chciała Cię zabić :P Zobaczymy co będzie później.
Ojej, rozpisałam się troszkę. Gdybym tak rozdziały pisała, to skończyłabym opowiadanie w jeden tydzień :D A tu wena suką jest i ma gdzieś moje plany. No ale kiedyś skończę.
Życzę Ci masy weny, świetnych pomysłów i żebyś nie zapomniała za tydzień wrzucić rozdziału :P
Ślizgonka Ana Potter pozdrawia
Wow, nie zdawałam sobie sprawy z długości komentarza, dopóki go nie opublikowałam. Masakra xD
UsuńNowa historia bardzo bardzo mi się podoba. Na początku trochę przeszkadzała mi konstrukcja postaci Harry'ego, ale bardzo ładnie rozwinęła się w kolejnych rozdziałach :)
OdpowiedzUsuńZawsze lubię początki twoich opowiadań, ciekawie wprowadzasz wątki. Naturalnie Syriusz wskrzeszony bardzo mi się podoba, bo uwielbiam jego postać i nienawidzę Rowling za jego śmierć. Tradycyjnie wspominasz o Draco, więc czuję bliższą znajomość na horyzoncie ;)
Chyba najbardziej ciekawi mnie relacja Voldemort-Harry. Zastanawiam się, w jakim kierunku to wszystko pójdzie (choć znając Twój styl to na pewno Harry zawsze będzie po "dobrej" stronie) ;)
Za życzenia serdecznie dziękuję ;) bardzo mi miło :* To chyba ostatnie, czego się spodziewałam po tym rozdziale :p (Dzięki, A. :* )
Pozdrawiam
Beti znana również jako Tośka ;)
Świetny (zresztą jak zawsze) rozdział :)
OdpowiedzUsuńPrzez ostatni tydzień czytałam parę opowiadań potterowskich oraz załamywałam się widząc "aurorzy" przez "ż" i z westchnieniem ulgi zobaczyłam kolejny rozdział mojej ulubionej autorki.
Po przeczytaniu liściku do Rona, zrobiłam sobie 10 minutową przerwę, podczas której próbowałam załapać o co chodzi z białą półką. Dopiero Miona mi uświadomiła że to Pokój Życzeń. Cieszę się że mimo powagi tego opowiadania Harry jest jednak osobą, która odzyskuje :)
Pozdrawiam Cię serdecznie, życzę weny oraz przepraszam za wszelkie bzdury w tym komentarzu, ale po prostu jest za późno i nie myślę
Lady Night
Świetny rozdział. Już nie mogę się doczekać, aż akcja bardziej się rozkręci. I podoba mi się zachowanie Harry'ego względem Voldiego. Choć trochę żałuję, że jednak nie splunął mu na tą wężową gębę... No ale rozumiem, że za bardzo nie miał wyjścia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :D
Wspaniały :3 Czekam, aż akcja się rozkręci i zacznie się dziać więcej :D Ciekawa jestem co Harry wymyślić aby przechytrzyć Lordka :3 Duuużo, duuużo weny życzę ^^
OdpowiedzUsuńZiarenko niepewności zostało zasiane, jednak Harry zwraca na siebie odrobinę za dużo uwagi, ale czego się nie robi żeby chronić bliskich..
OdpowiedzUsuńDużo tajemnic i pracy jeszcze przed nimi, aż zniszczą wszystkie części duszy Voldiego..
Heh zadziorny z Harrego gość :)
Uwielbiam Twoje opisy - wszystkie- zwłaszcza te dotyczące Umowy <3
Lecę do kolejnego rozdziału,
Weny :*!
Daga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, bardzo dobrze kombinują, to spotkanie Harrego z Voldemortem... Riddle podejrzewa co tak naprawdę robi Harry... ciekawa jestem takiego spotkania gdzie by byli i inni śmierciożercy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Historie w klimacie Harry Pottera mógłbym czytać ciągle
OdpowiedzUsuń