7 stycznia 2017

Rozdział 5

                Spotkanie Gwardii Dumbledore’a zwykle rozpoczynało się od dyskusji na temat tego, co działo się w szkole i na jakim są etapie w znajdowaniu nowych członków tajnego stowarzyszenia.  Tym razem nie było wyjątku. Wszyscy usiedli na miękkich poduszkach naprzeciwko Ginny, Rona i Hermiony, którzy uznawani byli za liderów.
— Znaleźliście kogoś? — zapytała starsza Gryfonka na wstępie.
Członkowie Gwardii zaczęli wymieniać osoby, które mogły chcieć dołączyć do ich grupy, więc postanowili uważnie obserwować tych uczniów.
— A Ślizgoni?
— Myślę, że Reponera już możemy skreślić z listy potencjalnych kandydatów — powiedział niemrawo Dean. — Chyba już każdy wie dlaczego.
Rozległy się potwierdzające pomruki. Hermiona i Ginny wymieniły niepewne spojrzenia.
— Pewnie pomyślicie, że upadłam na głowę — zaczęła szatynka — ale mam inne zdanie.
— Co? — zdumiał się Ron. — Po tym, co zrobił Neville’owi, masz jeszcze jakieś wątpliwości?
— Możecie mnie uważnie posłuchać? — rzekła Hermiona, więc wbili w nią spojrzenia. — Wiem, co Evan zrobił Neville’owi. Byłam świadkiem tego zdarzenia, więc nie musicie mi tego przypominać. Jednak wydaje mi się, że kierował się czymś innym, niż nam się wydawało.
— To znaczy czym?
— Neville, mógłbyś szczerze powiedzieć, czyje zaklęcie bardziej cię zabolało? Evana czy Larson? — zapytała Hermiona, patrząc niepewnie na chłopaka, który zmarszczył lekko brwi.
— Larson, oczywiście. Zaklęcia Evana niemal nie odczułem.
— Bo nie miałeś go odczuć — skomentowała cicho. — Według mnie Evan zgłosił się, żeby rzucić na ciebie zaklęcie, żebyś nie czuł bólu, jaki sprawiłaby ci Larson.
Zapadła cisza, a po chwili wybuchła wrzawa. Ron patrzył na Hermionę ze szczerym zdumieniem, słysząc jej słowa. Neville wyglądał na zaskoczonego, jednak nie uczestniczył w dyskusjach, patrząc z zastanowieniem w ziemię. Ginny wysłała przyjaciółce zachęcające spojrzenie.
— Wiem, że może to wydać wam się dziwne. Sama nie dałabym sobie uciąć ręki za tę teorię, ale takie odnoszę wrażenie — ciągnęła dziewczyna, uciszając pozostałych. — Miałam okazję z nim porozmawiać o tej sytuacji. Nie, źle to ujęłam — poprawiła się po chwili. — Wynikła pewna sytuacja i nie wydaje mi się, żeby miał na celu zranienie Neville’a.
— Uwierzyłaś mu? To Ślizgon. Wiesz, jacy oni są — zauważył Terry Bott.
— Mogę coś powiedzieć? — powiedziała Parvati niepewnie, więc wszyscy na nią spojrzeli. Wykręcała nerwowo palce, zanim ciągnęła: — Wydaje mi się, że Hermiona może mieć rację.
Wszyscy spojrzeli na nią z jeszcze większym zaskoczeniem niż wcześniej na liderkę. Nawet Hermiona wydawała się zdumiona jej słowami.
— Masz jakieś powody, żeby tak myśleć? — zapytała Ginny i skarciła się w myślach za to, że w jej głosie można było wyczuć nutkę nadziei.
— Tak. Po tej sytuacji z Nevillem zrobił coś… dziwnego. Nie spodziewałam się tego po tym, co zrobił. Każdy Ślizgon rzucał wtedy zaklęcia bez oporów, prawda? Nie on. Uświadomił mnie, że mogę rzucić tarczę, żebym nie oberwała klątwą, a później… namawiał mnie, żebym rzucała na niego zaklęcie, żebym nie znalazła się na miejscu Neville’a. Poczułam się tak, jakby chciał mnie ochronić przed torturami Larson — przyznała szeptem.
— Hermiono, pamiętasz tę sytuację na korytarzu, gdy śmierciożercy torturowali tego pierwszaka? — powiedział Seamus, jakby nagle coś wpadło mu do głowy, a Gryfonka skinęła głową. — Evan zobaczył, że chcesz im przeszkodzić, więc cię zatrzymał, żebyś do niego nie dołączyła.
Wybuchła jeszcze większa wrzawa.
— Skomplikowany — szepnęła Ginny.
— Skomplikowany — odszepnęła znacząco Hermiona do dziewczyny.

Harry miał wrażenie, że zbliżenie się do Malfoya i innych Ślizgonów graniczy z cudem. Najwyraźniej nie do końca byli do niego przekonani, skoro nie zachowywał się jak stuprocentowy wychowanek domu Slytherina, ale nic nie mógł poradzić na to, że nie czuł się pewnie wśród tych uczniów. Momentami żałował, że nie wybrał Gryffindoru, gdzie skupiłby się na podburzaniu Gryfonów do walki. Wiedział, że obrał trudniejszą drogę i musiał grać na dwa fronty: miał na celu zdobycie zaufania Gryfonów, później Krukonów i Puchonów oraz przekonanie Ślizgonów, że nie muszą służyć Voldemortowi, by przeciągnąć ich na jasną stronę. Dodatkowo był zobowiązany do niezłamania Umowy z Riddlem i informowania go o tym, co dzieje się w Hogwarcie. Musiał przekazać mu wiadomość o odnowieniu Gwardii Dumbledore’a, bo była to zbyt ważna informacja, której nieprzekazanie mogło skończyć się dla niego nawet śmiercią. Miał nadzieję, że nie wyniknie z tego żadna tragedia, ale co takiego mogło zaszkodzić Voldemortowi w tym stowarzyszeniu? Wszyscy wiedzieli, że uczono się tam nowych zaklęć, gdy nauką obrony przed czarną magią zajmowała się Umbridge. On sam nie miał pojęcia, co dzieje się w trakcie spotkań, więc miał zamiar powiedzieć, że prawdopodobnie robią na nich to samo, co dwa lata temu. Nie chciał skłamać, więc nie łamał Umowy. Wybrał sobie strasznie ciężką misję, bo musiał przekazywać ważne wiadomości o Hogwarcie, a z drugiej strony chciał ukryć jak najwięcej. Zaświtało mu w głowie, że gdyby nie miał galeona, nie wiedziałby o Gwardii i nie musiałby przekazać tego Riddle’owi, ale teraz było już za późno.
Zerknął w stronę stojącego na straży śmierciożercy. Harry wiedział, że pilnuje on tajnego przejścia, które prowadziło poza teren szkoły. Sam przekazał informację o tajnych przejściach Voldemortowi, gdyż był do tego zmuszony. Każde z nich było objęte całodobową ochroną, żeby nikt nie mógł się wydostać ze szkoły.
Po wyprawie do Komnaty Tajemnic Harry i Syriusz postanowili pomyśleć, w jaki sposób przekazać Hermionie i Ronowi informację o tym, że jest mniej horkruksów do usunięcia. Doszli do wniosku, że najlepszy będzie krótki liścik z najważniejszymi wiadomościami. Nie chcieli wysyłać sowy, martwiąc się, że ktoś ją przechwyci. Kartka musiała trafić wprost w ręce któregoś z dwójki Gryfonów. Łapa wymyślił, że zajmie czymś uczniów na lekcji, a Harry w tym czasie prędko podrzuci kartkę do torby któregoś z nich, jednak stwierdzili, że to zbyt ryzykowne, bo ktoś może się odwrócić i ich nakryć. Później stwierdzili, że Harry może skorzystać z peleryny swojego ojca, żeby podkraść się do nich, jednak obawiali się, że ktoś coś zobaczy. Zdecydowali się na plan, w którym chłopak podsłucha hasło do Wieży Gryffindoru i w nocy wejdzie do swojego byłego dormitorium, żeby podrzucić Ronowi wiadomość.
Pierwsza część planu okazała się dziecinnie prosta. Nie stał nawet pięć minut na korytarzu pod peleryną, a już wszystko wiedział. W trakcie całego dnia miał wrażenie, że jest obserwowany i złapał na tym kilka osób, które uczęszczały na spotkania GD. Trafił wprost na wpatrzonego w niego Neville’a, który nie odwrócił wzroku, chociaż został przyłapany. Co się dzieje? W następnej kolejności dostrzegł spojrzenie Ginny, która lekko się do niego uśmiechnęła i na nowo zaczęła rozmawiać z Demelzą Robins, która z kolei nie zmieniła do niego stosunku i zerknęła na niego z niechęcią. Niemal widział nad swoją głową ostrzegawczą czerwoną lampkę.
Po lekcji obrony przed czarną magia Łapa zatrzymał go w klasie słowami:
— Evan, mógłbyś chwilę poczekać? Chciałbym omówić z tobą pewien punkt z pracy domowej.
Gdy tylko drzwi się zamknęły, odrzucili  ten temat i mężczyzna od razu zapytał, czy zna już hasło do Wieży Gryffindoru.
— To nie był żaden problem. Coś innego jest na rzeczy. Obserwują mnie.
— Kto?
— Gwardia.
— Przecież nic nie mogą podejrzewać — odparł z zamyśleniem Syriusz.
— Nie mogą, ale coś planują. W trakcie śniadania złapałem na tym kilka osób, ale najbardziej zauważyłem to u Neville’a.
— Neville’a? — Łapa zmarszczył mocno brwi. — Może Hermiona powiedziała im o swoich podejrzeniach po tym, jak dałeś jej do zrozumienia, dlaczego rzuciłeś na niego zaklęcie.
— Nie mam zielonego pojęcia.
— Lepiej miej się na baczności. Mogą albo chcieć znaleźć na ciebie jakiegoś haka, albo szukać kogoś ze Slytherinu, kto stoi po ich stronie. Wiesz, wtyka w każdym domu.
Do końca dnia miał już stuprocentową pewność, że jest obserwowany, jednak to nie przeszkodziło mu w realizacji swojego nocnego zadania. Gruba Dama nawet nie uchyliła powiek, żeby sprawdzić, kto wypowiada hasło. Harry wślizgnął się do pustego pokoju wspólnego Gryffindoru. Natychmiast skierował się do sypialni chłopaków z siódmego roku. Wiadomość zostawił w torbie na samym wierzchu, żeby kartka nigdzie się nie zawieruszyła, a później zszedł do pokoju wspólnego, starając się iść jak najszybciej. Jego wzrok przykuła tablica ogłoszeń i coś stanęło mu w gardle, gdy dostrzegł, że zawiesili na niej jego zdjęcie – jeszcze w prawdziwym ciele. Wciągnął głęboko powietrze, żeby opanować emocje. Ten gest znaczył dla niego bardzo wiele.
Wyszedł z pokoju wspólnego z jeszcze większą chęcią na wysłanie Voldemorta na inny świat.

Ron nie spodziewał się żadnych niespodzianek, gdy podniósł się z łóżka, stwierdzając, że pogoda odzwierciedla to, co działo się w Hogwarcie. Lał ulewny deszcz, który uderzał w szybę z pełną siłą. Jakiś czas później szedł w stronę Wielkiej Sali, gdzie zjadł śniadanie, a następnie razem z Hermioną skierował się na lekcję zaklęć. Gdy tylko otworzył torbę, żeby znaleźć odpowiednią książkę, dostrzegł pergamin leżący na samym wierzchu. Wyciągnął go, żeby sprawdzić, co się zawieruszyło między książkami i przeczytał wiadomość. Spojrzał na Hermionę, która zerknęła na niego pytająco, widząc jego minę, więc podał jej wiadomość. Zasłoniła się książkami, rozejrzała, czy nikt nie widzi i wbiła wzrok w tekst.

Czas połączyć siły. Nie szukajcie tego w Hogwarcie – już jest zniszczony. Jeśli znajdziecie inny, możecie go zniszczyć tym, co leży w miejscu, gdzie wszystko jest ukryte na białej półce.
Przyjaciel

                Dziewczyna spojrzała ze zdumieniem na Rona, który miał dziwną minę.
— O co tu chodzi? — szepnął, jednak szybko zamilkli, gdy profesor spojrzał w ich stronę.
Hermiona prędko schowała papier do torby, mówiąc cicho, że porozmawiają po lekcji.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek, spakowali wszystko i niemal wybiegli z pomieszczenia. Zamknęli się w łazience Jęczącej Marty, a Hermiona prędko wyciągnęła liścik i jeszcze raz go przeczytała.
— Nie tylko my szukamy horkruksów — wyszeptała ze zdumieniem.
— Skąd wiesz, że to o nie chodzi? — zapytał, zerkając jej przez ramię.
— Napisał to tak, żeby nikt postronny nie zorientował się, o co w tym liście chodzi — wydedukowała. — Czego szukamy? Tylko tego, prawda? To tajemnica, więc nie mógł napisać wprost, o co mu chodzi. Gdyby pergamin wpadł w ręce kogoś niepowołanego, wszystko by się wydało. Dał nam znać, że nie jesteśmy sami. Powiadomił, że jeden horkruks został zniszczony i gdzie został znaleziony.
— A ostatnie zdanie? W miejscu, gdzie wszystko jest ukryte?
Hermiona zastanowiła się chwilę.
— Pokój Życzeń. Zostawił tam dla nas coś, czym możemy zniszczyć horkruksa, gdyby udało nam się go znaleźć — ucieszyła się. Nagle zamarła. — Skąd wziąłeś ten list?
— Był u mnie w torbie. Mogę się założyć, że jeszcze wczoraj go tam nie widziałem.
Patrzyła na niego ze zmarszczonymi brwiami.
— Albo ktoś ci go podrzucił w Wielkiej Sali na śniadaniu, albo wkradł się do dormitorium.
— Musiałby znać hasło. Gryfon?
Dziewczyna zagryzła wargę.
— Na to wychodzi. Kto inny mógłby wejść do naszego pokoju wspólnego… Tak czy inaczej, musimy iść do Pokoju Życzeń i odnaleźć to, co nam zostawił. To już będzie jakiś krok w przód.
— Dlaczego nie dał nam znać, kim jest? Nie lepiej byłoby się z nim spotkać, żeby wszystko umówić wspólnie? Dlaczego nie chce się ujawnić?
— Nie mam pojęcia, Ron, ale nawet taka pomoc jest nam potrzebna. Wiesz, że we dwójkę dużo byśmy nie zdziałali.
Chłopak pokiwał głową. Musiał się z nią zgodzić.

Harry już w Umowie zastrzegł, że nie ma zamiaru wypalić sobie na przedramieniu Mrocznego Znaku. Voldemortowi zależało na Umowie, ponieważ dzięki niej miał gwarancję, że przepowiednia go nie zabije, dlatego zgodził się na ten warunek. U Syriusza był z tym większy problem, jednak Harry powiedział, że Mroczny Znak u Łapy mógłby go zdradzić, a tak istnieje prawdopodobieństwo, że uda mu się zdobyć więcej informacji. Obaj domyślali się, że Riddle wie, że tak naprawdę nie chcą nosić jego znaku na ramieniu, lecz mimo to się zgodził, ponieważ ich argument był słuszny. Obaj dostali za to łańcuszki, które miały zacząć się nagrzewać, kiedy Voldemort będzie ich wzywał do siebie. Chowali je pod ubraniami, tak na wszelki wypadek.
Harry skrzywił się lekko, gdy odczuł, że wisiorek robi się coraz cieplejszy. Zaraz po lekcjach przedostał się do gabinetu Syriusza, skąd mógł przenieść się do zamku Voldemorta. Czarnoksiężnik już na niego czekał, zapewne zdając sobie sprawę z tego, że chłopak nie może pojawić się od razu, żeby nie wzbudzać czyichś podejrzeń. Nagini wiła się na zimnej podłodze wokół krzeseł i stołu.
— Słucham, jakie masz dla mnie informacje? — zapytał Riddle na samym wstępie, ledwo na niego spoglądając.
Harry przez moment milczał, a później z bólem wyznał:
— Uczniowie reaktywowali Gwardię.
— Coś więcej — powiedział z wrednym uśmiechem Voldemort.
— Z tego, co wiem, a raczej się domyślam, dowodzą nimi Ron, Hermiona i Ginny — przyznał, doskonale wiedząc, że nic im nie grozi, skoro sam wymusił przysięgę na ten temat. — Nie zauważyłem, żeby robili cokolwiek, co miałoby związek z buntem, więc pewnie tylko się uczą, tak jak kiedyś.
— O ile pamięć mnie nie myli, kiedyś stwarzali sporo problemów.
— To było wtedy, gdy ta stara zołza prześladowała uczniów — odpowiedział twardo. — Poza tym głównym zamysłem była nauka.
— Doskonale wiesz, że sytuacja się zmieniła i równie dobrze mogły się zmienić priorytety tej twojej bandy. Masz się dowiedzieć, co planują — rozkazał. Harry pokiwał powoli głową, już zastanawiając się, jak to wszystko rozegrać, żeby Riddle nie miał powodu go ukarać. — Dalej.
— Co chcesz wiedzieć? Ledwo zaczął się rok szkolny. Nie miałem wielu okazji dowiedzieć się czegoś ważnego — odparł nerwowo.
— A może nie chcesz? — zaproponował Voldemort z uśmiechem wskazującym na to, że wie, jaką taktykę przyjął chłopak. — Nie próbuj mnie oszukać, Harry. Przecież zgodziłeś się ze mną współpracować — roześmiał się zimno, przejeżdżając długimi palcami po łbie Nagini.
— Powiedziałem ci, czego się dowiedziałem. Taka była Umowa, więc jej nie złamałem.
— Masz bardziej zainteresować się sytuacją w Hogwarcie. To rozkaz, który nie jest sprzeczny z naszą Umową, nieprawdaż? — Harry skrzywił się, jakby ugryzł cytrynę, ale skinął sztywno głową. — Dostrzegasz osoby, które chciałby dołączyć do naszej — zaznaczył dość wyraźnie — strony?
— Poza Ślizgonami raczej nikt do tego nie lgnie. Bardziej zastanawiają się, jak wejść za skórę twoim sługusom — odparł z lekką satysfakcją.
— Odpowiada ci to, prawda?
— Nie zaprzeczę. Wiesz, że by mnie tutaj nie było, gdyby nie sytuacja i bardziej kibicuję im niż tobie.
— Niech cię to nie cieszy, bo wystarczy jedna sytuacja i bardzo szybko odechce im się sprzeciwiać — ostrzegł Voldemort bez przejęcia. — Jeśli chodzi o twoje położenie, doskonale wiesz, że Umowa była twoją inicjatywą, która była mi na rękę. — Powoli wstał i podszedł do chłopaka, który nawet przez chwilę nie okazał strachu czy niepewności. — Prędzej czy później ta sytuacja cię zniszczy, Harry. Poddasz się, gdy będziesz widział, jak osoby, które znałeś i widywałeś na co dzień, cierpią albo umierają. Być może jedno i drugie. Będziesz obserwować, jak tracą nadzieję, przechodzą na moją stronę i odrzucają wszystkie swoje przekonania, żeby przeżyć. Zostaniesz z tym sam, bez żadnego wsparcia i w końcu sam się złamiesz.
— Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał cię zniszczyć — oznajmił hardo Harry. — Sądzisz, że wszystkich złamiesz, ale się mylisz. Najwidoczniej nie znasz ludzi tak bardzo, jakbyś chciał. Myślę, że trochę cię to przeraża, bo tak naprawdę o tym wiesz — dodał z lekkim uśmieszkiem.
Zacisnął zęby, gdy Voldemort chwycił go za twarz, wbijając mu palce w szczękę i policzki. Nie odwrócił jednak wzroku, w którym widać było pewność siebie i zaparcie. Ledwo powstrzymał się przed splunięciem mu w twarz.
— Jeszcze będziesz mnie błagał, żebym zgodził się zerwać Umowę i pozwolił komuś cię zabić. A wtedy odmówię i będę z satysfakcją obserwował, jak pogrążasz się w rozpaczy i szalejesz. Będę stał nad tobą, gdy ostatnimi siłami będziesz się utrzymywał przy życiu, żeby twoi najbliżsi nie zginęli. W końcu oni też się złamią i to będzie twój koniec, Harry. Koniec słynnego Harry’ego Pottera, który stał się wrakiem, chcąc ratować osoby, które są przeciwko niemu.
— Być może, ale wcześniej zrobię wszystko, żebyś odczuł, że tutaj byłem i zniszczyłem chociaż część tego, co stworzyłeś.
Riddle szarpnął go za twarz i puścił. Harry powstrzymał się przed roztarciem policzków, żeby nie dać satysfakcji Voldemortowi, że sprawił mu ból.
— Wynoś się.
Harry ukłonił się komicznie.
— Tak jest, panie — dodał szyderczo.
Gdy zatrzasnął drzwi, usłyszał, że coś w nie uderzyło. Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.


Harry zdawał sobie sprawę z tego, że mimo śmierci Dumbledore’a Zakon Feniksa nadal jest dobrze zorganizowany i on sam pozostaje pod czujnym okiem jednego z Zakonników. To utrudniało trochę sprawę wyjścia z domu, żeby spotkać się z Voldemortem, więc Harry musiał posłużyć się podstępem. Złożył przez sowę zamówienie na eliksir wielosokowy i skorzystał ze szczotki Dudleya, żeby zdobyć jego włosy. Gdy nadeszła noc spotkania, wyszedł cicho ze swojego pokoju, nie zapalając żadnego światła. Zajrzał do sypialni wujostwa, by sprawdzić, czy śpią. Wuj Vernon chrapał tak głośno, że Harry zdziwił się, jakim sposobem jego ciotka jest w stanie chociaż zmrużyć powieki. Później przyłożył ucho do drzwi pokoju Dudleya i nawet nie musiał zaglądać do środka, by stwierdzić, że jego kuzyn tym razem nie ma zamiaru wymykać się z domu w środku nocy. Prędko poszedł do łazienki i z kosza na pranie wyciągnął ubrania Dudleya. Zrzucił z siebie ciuchy i wrzucił je do starego plecaka kuzyna. Później przebrał się w jego ubrania i z westchnieniem wypił eliksir wielosokowy. W lustrze dostrzegł, jak jego twarz zaczyna puchnąć, włosy wrastają w skórę głowy, nos rozszerza się i pojawia się kolejny podbródek. Kiedy przemiana dobiegła końca, narzucił na siebie plecak, na palcach zszedł po schodach i cicho otworzył drzwi wejściowe. W twarz uderzyło go ciepłe powietrze letniej nocy.
Z szybko bijącym sercem ruszył przed siebie, starając się zachowywać jak najbardziej swobodnie i nie zwrócić na siebie uwagi jego strażnika. Przez ostatnie dni obserwował swojego kuzyna i bardzo szybko zorientował się, dlaczego często przesypia pół dnia. W każdy weekend i każdą środę wymykał się z domu, a wracał przed świtem, zionąc oparami alkoholowymi. Jego rodzice nie zdawali sobie z tego sprawy i za każdym razem, kiedy Dudley nie pojawiał się na śniadaniu, Petunia broniła swojego syna, twierdząc, że zachowuje się jak normalny nastolatek w wakacyjne poranki. Harry miał ochotę wrzasnąć jej w twarz, żeby się obudziła i zobaczyła, co wyprawia jej kochany syn, jednak tym razem sytuacja mu sprzyjała. Postanowił to wykorzystać, a jedynym podejrzeniem Zakonnika mogło być to, że tym razem Dudley wychodzi jeszcze w czwartkową noc.
Przeszedł kilka ulic nim upewnił się, że jego kuzyn nie jest objęty ochroną. Machnął różdżką. Rozległ się odgłos, który zdążył już poznać, a tuż przed nim zatrzymał się Błędny Rycerz. Na miejscu Stana Shunpike’a pojawił się niski chłopak, który nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat.
— Witam w Błędnym Ryce… — zaczął znudzonym głosem, rozglądając się po okolicy, lecz Harry natychmiast mu przerwał.
— Do Dziurawego Kotła.
Chłopak ziewnął i przesunął się, by pasażer mógł wejść do środka. Harry zapłacił określoną kwotę, a autobus ruszył z impetem. Najwidoczniej zastępca Stana nie fatygował się zagadywaniem pasażerów i marzył tylko o tym, żeby wrócić do swojego łóżka, co w zupełności Harry’emu odpowiadało.
Tak jak Harry przewidział, na miejsce dotarli na długo przed zakończeniem działania eliksiru wielosokowego. Chłopak wszedł do Dziurawego Kotła i prędko przeszedł na opustoszałą ulicę Pokątną. Ściany budynków oblepione były listami gończymi najgroźniejszych śmierciożerców.
Harry nie czekał, aż ktoś zwróci na niego uwagę, lecz natychmiast skierował się w jedną z uliczek, gdzie zaświecił różdżkę, by móc po raz kolejny przeczytać instrukcję rzucania na siebie tarczy Protector Vitae. Odetchnął głośno, uniósł nad siebie wyprostowaną rękę z różdżką i wypowiedział słowa zaklęcia. Po jego palcach spłynął lodowaty strumień, który rozprzestrzenił się na przedramię, później głowę, szyję, tors, brzuch i nogi. Kiedy dotarł do stóp, spłynął pod buty i niebieska powłoka zniknęła. Odczekał aż przestanie działać eliksir wielosokowy i dopiero wtedy narzucił na siebie pelerynę niewidkę. Wyszedł z zaułka, ruszył główną ulicą wzdłuż budynków, rozglądając się wokół siebie i zerkając na numery mijanych domów. Dotarł pod wskazany przez Voldemorta numer sześćdziesiąt osiem, jeszcze raz rozejrzał się wokół siebie i bez pukania wszedł do środka.
Od razu domyślił się, że dom należał do śmierciożercy, prawdopodobnie przebywającego w Azkabanie. Na długim korytarzu położony był chodnik, teraz już zakurzony tak bardzo, że przy każdym kroku pojawiał się obłoczek pyłu. Na półce dostrzegł ludzką czaszkę, a w powietrzu wyczuwało się mroczną magię. Ściągnął z siebie pelerynę, później ruszył w stronę uchylonych drzwi, za którymi migotał płomień świecy, rzucając na ściany i podłogę upiorne cienie. Starał się uspokoić rozkołatane serce, ale świadomość, że zaraz stanie oko w oko ze swoim śmiertelnym wrogiem wybijała go z rytmu. Podłoga skrzypiała, gdy coraz bardziej zbliżał się do pomieszczenia. Mijał pozamykane drzwi, słyszał najmniejszy szelest, dostrzegał najdrobniejsze szczegóły. Gdzieś przebiegł szczur. Usłyszał tupot jego małych nóżek, chociaż znajdował się w innym pomieszczeniu. Wielka pajęczyna zwisała przy suficie, a Harry mimowolnie pomyślał o Ronie, który na widok grubego pająka uciekłby gdzie pieprz rośnie. Stanął w progu i popchnął mocniej drzwi. Zaskrzypiały głośno, a Harry’emu wydawało się, że usłyszano to w drugim końcu ulicy Pokątnej. Wszedł dalej i chociaż nikt nie siedział przy stole, wyczuwał czyjąś obecność.
— Witaj, Harry.

___________________


W związku ze zbliżającymi się urodzinami pewnej czytelniczki, chciałabym zadedykować ten rozdział właśnie tej osobie. Chciałabym życzyć Ci dużo zdrówka, radości i wszystkiego dobrego, Beti wszystko wie ;)
Po tylu latach przerwy nie potrafię znowu się przestawić na cosobotnie rozdziały i o nich zapominam, więc pewnego razu może mi się zdarzyć przekroczenie terminu xD
Buziaki,
Bully :)

12 komentarzy:

  1. Nienawidzę początków opowiadań, bo muszą wprowadzić w sytuacje i ogólny nastrój, podczas gdy my chcemy już więcej i więcej :p Czekam na moment, gdzie w szkole zacznie się dziać naprawdę źle i na momenty, w których Harry będzie musiał okazać się sprytniejszy od Voldemorta. Strasznie ucieszyłam się widząc zachowanie Pottera względem Czarnego Pana, bo pomimo powagi opowiadania nadałaś mu cechy zadziornego i pyskatego chłopaka, co pozwoliło trochę rozluźnić napiętą atmosferę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział :) Ostatnio dużo czytam fanficków potterowskich. No i co mam powiedzieć, rozdział jak zwykle cud miód :) Nic więcej produktywnego nie napiszę, więc... Dużo weny i do soboty!
    Lilyanne_quinnzell

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio nie komentowałam, więc skomentuję to w jednym, długim komentarzu. Obiecałam sobie, że to opowiadanie będę komentować, a nie tylko czytać. No ale do rzeczy.
    Już od prologu widać zasadniczą różnicę między Twoimi poprzednimi historiami a tą. Na pewno nie uśmiecham się tak często i czuć, że sytuacja jest poważna. Biorąc pod uwagę, że akcja dzieje się po Księciu Półkrwi to nic dziwnego. Trochę mi jednak zajęło zanim przyzwyczaiłam się, że to jednak nie szósty rok.
    Tożsamość Evansa też nie była większym zaskoczeniem, ale z drugiej strony ulżyło mi, że to jednak Potter. Chyba ciężko by mi było przetrawić, że to jakaś całkiem nowa postać. Również z radością przyjęłam pobyt Syriusza w Hogwarcie jako nauczyciela. Aż mi się przypomniały dobre czasy Siły Życia :)
    Zawsze ciekawiło mnie jak wyglądał cały ten bunt w Hogwarcie gdy Złota Trójca szukała horkruksów i w końcu się doczekałam :) Może to trochę inna sytuacja, ale na razie jestem całkowicie zachwycona i nie mam większych zastrzeżeń. Aż nie mogę się doczekać kiedy naprawdę zrobi się gorąco. Jak Harry zauważył, zaczyna brakować jedzenia, więc spodziewam się istnych Igrzysk Śmierci :D
    Gwardia. Cóż, nie można powiedzieć, że działa źle, ale już na pierwszy rzut oka widać, jak bardzo brakuje im lidera. Chociaż to wydaje się mało prawdopodobne, mam olbrzymią nadzieję, że Evan/Harry wstąpi do Gwardii i przejmie obowiązki. Oczywiście to tylko moje marzenia i to dość nierealne. Po pierwsze, to Ślizgon, po drugie, nikt ot tak nie da mu pozycji lidera, po trzecie Voldemort nie byłby szczęśliwy.
    No właśnie, Voldemort. Za każdym razem serwujesz nam trochę innego Riddle, a jednocześnie tak samo psychopatycznego. Tutaj nie mam jeszcze wyrobionego zdania, ale zdecydowanie najbardziej lubiłam Voldzia z Bitwy Myśli (tak, tego najgorszego, ale cóż, uwielbiam jak ktoś się znęca nad Harrym). Nie spodziewam się, żeby przeszedł teraz jakąś przemianę, czy coś, jest potworem i zasługuje na śmierć. Jednak jestem świeżo po przeczytaniu Ulubieńca Losu i po prostu... NO sama wiesz xD Niby Tom a Voldemort to pewna różnica, ale nadal to Riddle.
    Wracając do głównego tematu, kocham sposób w jaki prowadzisz lekcje czarnej magii. I ach, wejście Harry'ego było przecudowne! Na razie Potter udaje (chociaż coraz słabiej mu to wychodzi) tego złego, który lubi się znęcać nad innymi, ale czuję, że w końcu pęknie. Ach, w mojej głowie pojawiła się cudowna wizja, gdzie Harry nagle wstawia się za jakimś torturowanym Gryfonem i jest takim badassem... Dobra, już ogarnęłam się, to raczej nie bardzo tu pasuje. Chyba, że wszyscy chcemy by Potter nagle padł trupem podczas takiego wyskoku, gdyby ktoś przypadkiem skojarzył, że jest Potterem.
    Horkruksy. Yey, lubię horkruksy xD I tutaj również nasuwa się pytanie, czy Harry jest jednym z nich? Jeśli tak, to jeszcze bardziej jestem ciekawa zakończenia. Ron i Hermiona kiepsko się posuwają do przodzu, no ale co poradzić. Teraz dostali małą pomoc i może pójdzie to szybciej. Aż się zdziwiłam, że Hermiona dłużej nie zastanawiała się nad tożsamością Przyjaciela. No ale może będzie to robić później. Jak Evan będzie zachowywał się tak niereformowanie coraz częściej to cienko widzę jego przyszłość w tym ciele. Hermiona jest za mądra, by nie dodać dwa do dwóch. W końcu zacznie rozmyślać nad domniemaną śmiercią Harry'ego. I wtedy to się dopiero zacznie.
    Migawki z przeszłości mnie interesują, ale na razie nie wnoszą czegoś mega ciekawego. Najbardziej nie mogę się doczekać na wspomnienia pierwszych dni z Voldemortem no i jak Harry uczył się rzucać klątwy. Zapowiadałaś, że będzie brutalnie i krwawo, więc i na to czekam. Potrzebuję jakiejś solidnej dawki tortur i wiem, że znajdę to u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zmieściłam się, o rety xD
      I na koniec jedyna rzecz która doprowadza mnie do niespokojnych wizji. Ginny. Ta Ginny, której nie lubię, i jej związek z Harrym uważam za... no cóż teraz poleciałaby niecenzuralne określenia. Niby kanon to kanon, ale niemal nigdy nie szukam opowieści, gdzie Harry zostaje z Ginny. Na razie mnie nie denerwuje, ale obawiam się, że nie wytrzymam psychicznie, jak zacznie się kleić do Pottera. Tym bardziej, że nasz Złoty Chłopiec widocznie czuje do niej miętę. Salazarze, nie. Bully wszystko, tylko nie to xD
      Cieszę się, że to pierwsze Twoje opowiadanie, które muszę czytać porcjami. Poprzednie znalazłam już po ukończeniu, więc wciągnęłam w parę dni. Mam do nich olbrzymią słabość, ale to będzie czymś nowym. Mam cały tydzień na rozmyślanie, co to się nie zdarzy. Jestem podekscytowana, ale na razie nie zrobiłaś czegoś szokującego pod koniec rozdziału, żebym chciała Cię zabić :P Zobaczymy co będzie później.
      Ojej, rozpisałam się troszkę. Gdybym tak rozdziały pisała, to skończyłabym opowiadanie w jeden tydzień :D A tu wena suką jest i ma gdzieś moje plany. No ale kiedyś skończę.
      Życzę Ci masy weny, świetnych pomysłów i żebyś nie zapomniała za tydzień wrzucić rozdziału :P
      Ślizgonka Ana Potter pozdrawia


      Usuń
    2. Wow, nie zdawałam sobie sprawy z długości komentarza, dopóki go nie opublikowałam. Masakra xD

      Usuń
  4. Nowa historia bardzo bardzo mi się podoba. Na początku trochę przeszkadzała mi konstrukcja postaci Harry'ego, ale bardzo ładnie rozwinęła się w kolejnych rozdziałach :)
    Zawsze lubię początki twoich opowiadań, ciekawie wprowadzasz wątki. Naturalnie Syriusz wskrzeszony bardzo mi się podoba, bo uwielbiam jego postać i nienawidzę Rowling za jego śmierć. Tradycyjnie wspominasz o Draco, więc czuję bliższą znajomość na horyzoncie ;)
    Chyba najbardziej ciekawi mnie relacja Voldemort-Harry. Zastanawiam się, w jakim kierunku to wszystko pójdzie (choć znając Twój styl to na pewno Harry zawsze będzie po "dobrej" stronie) ;)
    Za życzenia serdecznie dziękuję ;) bardzo mi miło :* To chyba ostatnie, czego się spodziewałam po tym rozdziale :p (Dzięki, A. :* )
    Pozdrawiam
    Beti znana również jako Tośka ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny (zresztą jak zawsze) rozdział :)
    Przez ostatni tydzień czytałam parę opowiadań potterowskich oraz załamywałam się widząc "aurorzy" przez "ż" i z westchnieniem ulgi zobaczyłam kolejny rozdział mojej ulubionej autorki.
    Po przeczytaniu liściku do Rona, zrobiłam sobie 10 minutową przerwę, podczas której próbowałam załapać o co chodzi z białą półką. Dopiero Miona mi uświadomiła że to Pokój Życzeń. Cieszę się że mimo powagi tego opowiadania Harry jest jednak osobą, która odzyskuje :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie, życzę weny oraz przepraszam za wszelkie bzdury w tym komentarzu, ale po prostu jest za późno i nie myślę
    Lady Night

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Już nie mogę się doczekać, aż akcja bardziej się rozkręci. I podoba mi się zachowanie Harry'ego względem Voldiego. Choć trochę żałuję, że jednak nie splunął mu na tą wężową gębę... No ale rozumiem, że za bardzo nie miał wyjścia.
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały :3 Czekam, aż akcja się rozkręci i zacznie się dziać więcej :D Ciekawa jestem co Harry wymyślić aby przechytrzyć Lordka :3 Duuużo, duuużo weny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Ziarenko niepewności zostało zasiane, jednak Harry zwraca na siebie odrobinę za dużo uwagi, ale czego się nie robi żeby chronić bliskich..
    Dużo tajemnic i pracy jeszcze przed nimi, aż zniszczą wszystkie części duszy Voldiego..
    Heh zadziorny z Harrego gość :)
    Uwielbiam Twoje opisy - wszystkie- zwłaszcza te dotyczące Umowy <3
    Lecę do kolejnego rozdziału,
    Weny :*!
    Daga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    wspaniale, bardzo  dobrze kombinują, to spotkanie Harrego z Voldemortem... Riddle podejrzewa co tak naprawdę robi Harry... ciekawa jestem takiego spotkania gdzie by byli i inni śmierciożercy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Historie w klimacie Harry Pottera mógłbym czytać ciągle

    OdpowiedzUsuń