14 stycznia 2017

Rozdział 6

Wszyscy uczniowie mieli świadomość, że większość Ślizgonów jest traktowana przez Megan Larson ulgowo. To dawało im jasno do zrozumienia, jaką drogą pójdzie ta część uczniów, szczególnie gdy dostrzegali, jak bardzo z tego korzystają. Ich zachowanie również na to wskazywało.
Harry obserwował wszystkich pod kątem tego, o którego ze Ślizgonów może zawalczyć. Główną uwagę początkowo skupiał na swoich współlokatorach, gdyż spędzał z nimi dość dużo czasu. Miał poczucie, że Malfoy stwarza jedynie pozory i niezbyt ciągnie go do tego, żeby kłaniać się przed Czarnym Panem, jednak największym problemem w tej kwestii był jego ojciec. Miał on na blondyna zbyt duży wpływ i tutaj szanse malały. Większy kłopot w rozeznaniu się w sytuacji stwarzał Blaise Zabini. Z pogardą mówił o osobach mugolskiego pochodzenia, jednak nigdy nie powiedział głośno, że z chęcią by ich torturował albo zabijał. Na jego decyzję wpływu raczej nie miała matka, a on sam nie wyglądał na takiego, który kierowałby się jej słowami. Z kolei Teodor Nott rzadko kiedy wypowiadał się na temat swoich poglądów i był człowiekiem dość małomównym.
Coraz częściej słyszało się o torturach na nieposłusznych uczniach, coraz częściej widziano na ich ciałach rozcięcia i siniaki, coraz częściej pielęgniarka przyjmowała zapłakanych nastolatków z różnorodnymi ranami. Tylko jeden raz Harry zobaczył siniak na twarzy Ślizgona.
Poczuł się słabo, kiedy pewnego październikowego poranka wszedł do Wielkiej Sali i zobaczył skromnie zastawione stoły Gryfonów, Puchonów i Krukonów, gdy tym samym stół Ślizgonów wyglądał tak jak na początku roku szkolnego. Ruszył na swoje stałe miejsce, chociaż nie miał pojęcia, jakby sposobem jest w stanie chociaż utrzymać się w pionie. Uczniowie trzech domów siedzieli z niemrawymi minami, wymieniając spojrzenia. Harry wiedział, że część z nich pójdzie na lekcje bez sytego posiłku.
Obiad był jeszcze skromniejszy, podobnie jak kolacja. Podczas gdy Ślizgoni chodzili z uśmiechami na twarzach, pozostali uczniowie byli przygnębieni. Kolejnego dnia sytuacja wcale się nie poprawiła. Harry stał pod klasą obrony przed czarną magią, czekając na zajęcia, gdy minęła go dwójka drugoklasistów z domu Ravenclaw. Szli ze spuszczonymi głowami, ciągnąc za sobą torby z podręcznikami. W następnej chwili jeden z nich runął na ziemię bez przytomności niemal pod nogi bruneta. Z początku Harry był tak zaskoczony, że nie zareagował. Drugi Krukon doskoczył do przyjaciela z rozszerzonymi oczami i dopiero gdy zaczął nim potrząsać, Harry ocknął się z transu. Hermiona dobiegła do dzieciaków w tym samym momencie, gdy Harry kucnął przy nieprzytomnym.
— Z drogi — rozległ się ostry głos Rileya, kiedy Ślizgon odciągnął Krukona, gdy ten w panice zaczął niemal szarpać swojego przyjaciela, a Hermiona nie mogła przemówić mu do rozsądku.
Gryfonka odsunęła się trochę, kiedy nauczyciel przyklęknął przy chłopaku.
— Jadł coś? — zapytał cicho Krukona.
— Nie — odparł piszczącym z przerażenia głosem.
— A wczoraj?
— Tylko śniadanie i trochę obiadu.
Harry wymienił z Syriuszem szybkie i znaczące spojrzenie. Nauczyciel poklepał ucznia po policzkach, a ten w końcu zaczął odzyskiwać przytomność.
— Evan, mógłbyś zaprowadzić go do pani Pomfrey? — zapytał Łapa, kiedy chłopiec doszedł trochę do siebie.
Harry usłyszał burknięcie w brzuchu jednego z drugoklasistów, gdy kiwnął głową. Syriusz pomógł podnieść się chłopakowi do pionu.
— Idź z nimi do kuchni — szepnął do Harry’ego. — Z kim macie teraz lekcje? — dodał normalnie do drugoklasistów.
— Z profesor Larson — odparł słabym głosem jeden z Krukonów, a drugi aż cicho jęknął z przerażenia.
Folison gwizdnął, jakby bardzo go to bawiło.
— Później zaprowadź ich na lekcję i powiedz, że ich usprawiedliwiam — dodał cicho Łapa do Harry’ego. — Idźcie.
Dwójka Krukonów posłusznie ruszyła za starszym uczniem.
— Skrzydło szpitalne jest na tym piętrze — rzekł jeden z Krukonów, gdy Evan zaczął schodzić na parter.
— Nie idziemy do Skrzydła — odparł stanowczo Harry.
Krukoni wymienili szybkie spojrzenia.
— Profesor White mówił…
— Wiem, co mówił. Za mną.
Posłusznie ruszyli za nim, najwyraźniej obawiając się, że jako Ślizgon narobi im jeszcze więcej kłopotów. Zeszli do podziemi, kiedy Harry powiedział im, że mają się zatrzymać i na niego poczekać. Sam wszedł do kuchni i przekazał skrzatom, żeby przygotowały kanapki. Dopiero po zapewnieniu, że to polecenie jednego z profesorów, zaczęły szykować jedzenie. Krukoni czekali na niego z przerażeniem wypisanym na twarzach. Podał im talerz.
— Jedzcie.  — Spojrzeli na niego w kompletnym zdumieniu. — Nie powiecie mi, że nie jesteście głodni.
Rzucili się na kanapki jak wygłodniałe wilki na padlinę. Kiedy skończyli, Harry odniósł talerz, a później ruszyli w stronę klasy do czarnej magii.
— Nikomu o tym ani słowa — rzekł Evan. — Jeśli ktoś będzie pytał, macie mówić, że byliście u Pomfrey, jasne?
Pokiwali szybko głowami.
— Profesor Larson nas zabije za spóźnienie — wydukał jeden z Krukonów.
— Zobaczymy — mruknął Harry pod nosem.
Dotarli pod drzwi klasy. Krukoni wyglądali tak, jakby szli na krzesło elektryczne. Evan zapukał i wszedł do środka.
— Przyprowadziłem dwójkę uczniów — oznajmił bez cienia strachu na twarzy, gdy patrzył wprost na najstraszniejszą nauczycielkę w Hogwarcie. — Są usprawiedliwieni przez profesora White’a.
Uczniowie wstrzymali oddechy, czekając na odpowiedź profesorki. Nigdy jeszcze się nie zdarzyło, żeby jeden z uczniów, nawet Ślizgonów, tak śmiało odzywał się do kobiety.
— Dziękuję, Evanie — odparła wyjątkowo łagodnie, a niektórzy drugoklasiści aż rozszerzyli oczy. — Właźcie — dodała ostrzej do dwójki Krukonów, którzy prędko wykonali jej polecenie.
Ślizgon pożegnał się i odszedł, zamykając za sobą drzwi.

Evan odniósł wrażenie, że chociaż Krukoni zachowali milczenie co do tego, że tak naprawdę nie zaprowadził ich do skrzydła szpitalnego, to pozostali uczniowie rozpowiedzieli o sytuacji, gdy przyprowadził ich na lekcję czarnej magii. Niektórzy zerkali na niego z trwogą, inni z zaciekawieniem, a jeszcze inni niemal wytykali go palcami.
Przechodził właśnie obok grupki Puchonów, gdy usłyszał dość donośny głos Zachariasza Smitha:
— Przydupas Larson.
Ginny, która właśnie otwierała usta, żeby przywitać się z Evanem, zamarła z rozszerzonymi oczami. Harry miał zamiar to zignorować, jednak na tym się nie skończyło.
— Też jesteś śmierciożercą, Reponer, czy jesteś po prostu jej maminsynkiem?
Harry zatrzymał się, nie pokazując jednak, że Zachariasz rozgniewał go tymi oskarżeniami. Odwrócił się z obojętnością na twarzy.
— Jesteś z natury takim idiotą czy zlasował ci się mózg?
Ginny parsknęła donośnym śmiechem. Zachariasz zmrużył gniewnie oczy.
— Oczywiście, jako Ślizgon czujesz się pewny siebie, no nie?
— Jakbyś nie zauważył to ty pierwszy zacząłeś pluć jadem, więc nie wypowiadaj się na temat pewności siebie — odpowiedział chłodno Harry. — Chyba że chcesz ukryć strach, zachowując się jak dupek.
— Nie boję się ciebie — warknął.
— A może powinieneś.
— Grozisz mi?
— Nie. Tylko ostrzegam, że możesz kiedyś powiedzieć coś przy osobie, która tego nie zignoruje. Czasami warto ugryźć się w język.
— Jesteś…
— Zachariasz, przestań — powiedziała jedna z Puchonek ze strachem.
— Nie pozwolę sobie, żeby… — warknął, ale zamarł, gdy dostrzegł, kto pojawił się na korytarzu.
— Słucham, Smith. Na co sobie nie pozwolisz? — zapytała zimno Larson. Zapadła chwila napiętej ciszy. — Dalej, Smith. Jestem bardzo ciekawa.
— Ja... — wyjąkał.
— Widzę, że lubisz się kłócić. Kto zaczął sprzeczkę? — warknęła, wbijając wzrok w Puchona.
Kolejna cisza. Harry usłyszał, że ktoś przełknął głośno ślinę.
— Ja.
Wszyscy uczniowie, łącznie z Zachariaszem, wbili w Evana zdumione spojrzenia. Każdy zdawał sobie sprawę z tego, że wziął winę na siebie. Larson przeniosła na niego spojrzenie.
— Trochę mnie poniosło — ciągnął. — Od słowa do słowa, Smithowi puściły nerwy. Przepraszam.
Megan powoli skinęła głową.
— Chociaż niektórzy potrafią przyznać się do błędu — powiedziała. — Rozejść się.
Poszła dalej, odprowadzona spojrzeniami uczniów. Evan bez słowa odwrócił się i ruszył dalej. Przywitał się z Ginny, która uśmiechnęła się do niego niepewnie. Już za rogiem Harry usłyszał, jak ktoś powiedział do Zachariasza:
— Uratował ci tyłek, głupku.

Znalezienie miejsca, gdzie mógł zostać ze sobą sam na sam nie było wcale takie proste. Starsi Ślizgoni nie mieli problemów, jeśli kręcili się po korytarzach tuż przed ciszą nocną, ale ciągła obecność śmierciożerców za każdym zakrętem była irytująca. Wspiął się na Wieżę Astronomiczną, żeby odetchnąć świeżym powietrzem i trochę o wszystkim pomyśleć. Nie minął nawet kwadrans, gdy usłyszał, jak ktoś wchodzi do środka. Zerknął za siebie i serce zabiło mu szybciej, kiedy zauważył Ginny. Zawahała się, kiedy go zobaczyła.
— Mogę?
Pokiwał głową, więc zamknęła za sobą drzwi i podeszła bliżej. Wciągnęła głęboko powietrze pod jego czujnym spojrzeniem.
— Chociaż tutaj można odetchnąć i wmawiać sobie, że wszystko jest okay — oznajmiła, a on wykrzywił nieco wargi w górę w odpowiedzi.
— Dobre miejsce do przemyśleń — stwierdził, ponownie wbijając wzrok przed siebie.
— Mogę spytać, jaki jest temat twoich?
— Nie możesz, jeśli chcesz sobie wmawiać, że wszystko jest okay. — Zerknęła na niego, myśląc, że weszła na grząski grunt, ale widząc jego lekki uśmiech, wiedziała, że tylko żartuje. — Nie będę ci psuć chwili oddechu od wszystkiego.
— Myślę, że i tak nic z tego. Patrzę na błonia i widzę ochronę. Tyle z mojego wmawiania sobie.
Evan westchnął.
— Co za chora sytuacja.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem.
— Wiesz — zaczęła niepewnie — chyba jesteś osobą, która odczuwa to najmniej.
— Tak myślisz?
— Sam fakt, że nic ci nie grozi od strony profesor Larson… — wymamrotała.
Harry mimowolnie się roześmiał.
— Powiedzmy, że to takie łatwe, jak ci się wydaje.
Obserwowała go przez dłuższą chwilę.
— Pomogłeś Zachariaszowi, chociaż to on cię zaatakował. Nie jesteś jak inni Ślizgoni.
— A jacy są Ślizgoni? — zainteresował się.
— Myślę, że jeśli poznałeś Malfoya, to poznałeś typowego Ślizgona.
— Każdy może się zmienić. Czasami wystarczy jeden moment, żeby odmienił się cały światopogląd — odpowiedział spokojnym głosem. — Myślę, że nawet on zmieniłby swoje nastawienie do niektórych spraw, gdyby zmusiła go do tego sytuacja.
— Trudno mi uwierzyć, żeby Malfoy zmienił się na lepsze. Z drugiej strony chyba nie może być już gorszy.
Harry po raz kolejny nie powstrzymał się przed roześmianiem się.
— Zamieszkaj z nim w dormitorium. Zobaczymy, co wtedy powiesz.
Uśmiechnęła się do niego szczerze. W następnej chwili posłała mu zakłopotany uśmiech, kiedy zaburczało jej w brzuchu. Natychmiast spoważniał.
— Jadłaś coś?
— Tak… Trochę — odparła niepewnie, nie patrząc na niego.
— Kłamiesz — stwierdził. — Byłaś w kuchni?
— Skrzaty mają zakaz wydawania jedzenia. Nie wiedziałeś o tym? — Zagryzła dolną wargę. — Właściwie miałeś prawo nie wiedzieć.
Harry skrzywił się lekko, wyczuwając aluzję do luksusowych warunków wychowanków Slytherina. Wyprostował się.
— Chodź.
— Gdzie? — zapytała z zaskoczeniem, lecz nie odpowiedział.
Po chwili wahania ruszyła za nim. W ciszy przeszli przez korytarze, mijając śmierciożerców, którzy nie zwrócili na nich większej uwagi. Dotarli aż do podziemi.
— Skąd wiesz, gdzie jest kuchnia? Nawet niektórzy siódmoklasiści nie mają o niej pojęcia —zdumiała się.
— Mam swoje źródła.
— To naprawdę nie ma sensu — westchnęła. — Nie byłam jedyną, której skrzaty odmówiły jedzenia w ostatnim czasie.
Wyciągnął do niej rękę. Zerknęła na nią, a później na niego. Ujęła jego dłoń z sercem uderzającym jak szalone. Wprowadził ją do kuchni.
— Profesor White prosił, żeby przygotowano uczennicy jedzenie. Zasłabła w jego gabinecie.
Skrzaty natychmiast rozpierzchły się po kuchni, by zrobić coś do jedzenia. Ginny obserwowała to ze zdumieniem.
— Profesor White… nie będzie zły? — szepnęła.
— Nie będzie miał nic przeciwko — mruknął i pociągnął ją do stołu, gdzie po chwili pojawił się talerz kanapek. — Wcinaj.
— Nie jesz?
— Niektórzy bardziej tego potrzebują. Ja nie mam powodów do narzekania, jeśli o to chodzi.
Ginny zabrała się za posiłek. Harry obserwował krzątające się skrzaty z niemrawą miną.
— Nie są zadowolone — powiedziała Ginny pomiędzy kolejnymi kęsami. — Zawsze gdy ktoś przychodził i prosił o coś do jedzenia, dostawał całą górę. Były szczęśliwe, gdy mogły to zrobić, a teraz muszą odmawiać.
— Mają specjalnie rozdzielone racje żywnościowe na każdy dom. Muszą tego przestrzegać, jeśli chcą zachować się przy życiu.
— Żartujesz? Zabijają je, jeśli wydadzą za dużo jedzenia? — przeraziła się.
— Nie tylko uczniowie są zastraszani. Śmierciożercy prędzej wyrzucą jedzenie niż zwiększą racje, a to może się skończyć nie tylko tym, że zabiją skrzata, ale też jeszcze drastyczniejszym zmniejszeniem ilości jedzenia dla domu.
Ginny aż odłożyła kanapkę na talerz.
— Skąd to wiesz? — zapytała słabo.
— Źródła — odpowiedział cicho, nie patrząc na nią. — Palą w waszych kominkach?
— Tylko w te zimniejsze dni. Problem w tym, że teraz będzie coraz zimniej, więc cały czas zmieniają limit temperatury. U was…?
— Nie ma z tym problemu — westchnął.
— Spodziewałam się tego. — Uśmiechnęła się słabo, dając mu do zrozumienia, że nie ma do niego o to pretensji. — Staramy się sami sobie radzić, ale każdy chce się wyspać, a nie podtrzymywać ogień w kominku.
— Załatw sobie termofor.
— Skonfiskują go przy kontroli poczty.
Patrzył na nią przez chwilę z rezygnacją.
— Jak emocje przed pierwszym meczem? — Zmienił temat.
— Kiedyś były znacznie większe — westchnęła. — Teraz ciężko się z tego cieszyć.
Przez następne pół godziny rozmawiali na temat quidditcha, zupełnie zapominając o tym, co dzieje się w szkole. Za późno zorientowali się, że minęła godzina ciszy nocnej.
— Tylko cudem przejdę całą szkołę bez trafienia na ochronę — stwierdziła Ginny.
Harry przetarł twarz dłonią i zapytał jednego ze skrzatów, czy mają kawałek pergaminu oraz pióro i atrament. Ginny zerknęła mu przez ramię, gdy zaczął pisać.
— Oszalałeś? Chcesz podrobić podpis White’a? — zdumiała się.
— Inaczej nas złapią, a tego chyba nie chcesz.
— No tak, ale jeśli zorientują się, co zrobiliśmy, będzie jeszcze gorzej.
— Kto nie ryzykuje, ten nie ma. Weź resztę jedzenia i daj komuś, kto nic nie jadł.
Skrzaty zapakowały jedzenie, a Ginny schowała pudełko pod ubranie. Razem wyszli z kuchni i ruszyli w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Ginny była napięta jak struna. Starali się unikać ochrony, jednak pierwszy śmierciożerca złapał ich na trzecim piętrze. Harry natychmiast pokazał mu podrobioną notatkę. Czekali w napięciu na decyzję. Ochroniarz spojrzał na nich podejrzliwie, jednak puścił ich dalej. Ginny niemal zemdlała z ulgi, jednak już na następnym piętrze zostali dorwani po raz kolejny. Tym razem im się nie poszczęściło.
— Za mną — warknął ochroniarz.
Nie mając wyjścia, ruszyli za mężczyzną. Twarz Ginny była biała jak mleko, ale Harry wysyłał jej pokrzepiające spojrzenia. Stanęli przed gabinetem Syriusza. Nauczyciel otworzył już po kilku sekundach.
— Co znowu? — powiedział znużonym głosem.
Śmierciożerca podsunął mu pod nos notatkę napisaną przez Evana. Mężczyzna przeczytał ją i kątem oka zerknął na stojących za ochroniarzem uczniów. Uchwycił spojrzenie Harry’ego, który ledwo dostrzegalnie kiwnął głową.
— Tak, napisałem tę notatkę, żeby Ginny i Evan mogli bez problemu wrócić do dormitoriów — oznajmił. — Widzę, że już nawet takie wiadomości muszą być sprawdzane. — Ginny niemal wypuściła ze świstem powietrze. — Skoro już tutaj jesteś, odprowadź pannę Weasley bezpiecznie — zaznaczył — do jej dormitorium. Z Evanem mam jeszcze jedną sprawę do umówienia.
Ginny spojrzała z lękiem na chłopaka, jednak po chwili wahania ruszyła za wściekłym ochroniarzem. Syriusz wpuścił Harry’ego do środka i zamknął za nim drzwi. Obserwowali się przez moment w ciszy.
— Wiem, co chcesz powiedzieć — zaczął w końcu młodszy.
— Wiesz, a jednak i tak to zrobiłeś. Nie mówię o tej notatce. Sam kazałem ci nauczyć się podrabiać moje pismo, ale twoje kontakty z Ginny… To zbyt niebezpieczne zarówno dla ciebie, jak i dla niej.
— Chcę jej tylko trochę pomóc — mruknął.
— A od tego wszystko się zacznie — odparł cicho Syriusz.
— Mam ją zostawić na pastwę losu? Wiesz, że tak nie umiem.
— Wiem, ale co zrobisz, jeśli zorientuje się, że coś jest nie tak? Jeśli dowie się, że grasz na dwa fronty? Trudne jest samo stwarzanie pozorów, a jeżeli jeszcze ktoś zacznie coś podejrzewać… Musisz zachować dystans. — Chłopak wykrzywił lekko twarz. — Harry, wiem, co do niej czujesz — powiedział cicho ze zrozumieniem. — Jednak to nie może ci zamydlić oczu. Sam zdajesz sobie z tego sprawę.
— W końcu i tak tego nie przeżyję, no nie? — mruknął.
— Przestań tak mówić.
— Sam doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Jeśli nie zabije mnie Umowa, zrobi to prawdopodobnie przepowiednia. — Westchnął z rezygnacją. — Będę kompletnym dupkiem, jeśli znowu wywinę jej akcję ze śmiercią — stwierdził pod nosem.
— Nie powiem, że nie, jeśli się zaangażuje — odparł Łapa niezbyt zadowolony z tematu, na jaki zeszła ta rozmowa.
Zapadła chwila ciszy.
— Postaram się inaczej to rozegrać — oznajmił w końcu Evan.
Już miał wychodzić, gdy zatrzymał się przy drzwiach. Zerknął jeszcze raz na chrzestnego trochę niepewnie.
— Syriusz?
— Hmm?
— Mógłbyś załatwić termofor?


Patrzyli na siebie oceniająco, w myślach analizując całą sytuację. Obaj robili listę plusów i minusów, zysków i strat.
— Skąd masz pewność, że jestem w stanie wyciągnąć Blacka zza zasłony? — zapytał Voldemort.
— Jeśli powiesz mi, że nie potrafisz tego zrobić, moja propozycja jest nieaktualna — odpowiedział pewnym głosem Harry. — W sumie sądzę, że znalazłbyś sposób, gdybyś tylko chciał. Obchodzi mnie tylko tyle, że ma być żywym, materialnym i w pełni normalnym człowiekiem.
— Chcesz wznieść białą flagę?
— Nie powiedziałem nic takiego. Zapewne ty też nie masz zamiaru tego zrobić. Traktuję to jako dalszą walkę, ale na zupełnie innych zasadach. Wszystko zależy od tego, jak bardzo jesteś  skłonny zaryzykować swoje życie. Biorąc pod uwagę to, jak kończą się twoje próby zamordowania mnie…  Powiedziałem ci, jakie są słowa przepowiedni. Prawdopodobnie umrzesz zaraz po tym, jak mnie zabijesz, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje. Proponuję ci rozwiązanie tego problemu. Mnie nie zależy w takim stopniu jak tobie, skoro określasz się mianem nieśmiertelnego. Chcę tylko dwóch rzeczy: bezpieczeństwa moich bliskich i ściągnięcia Syriusza do świata żywych.
— Nie wierzę ci, Potter. — Uśmiechnął się paskudnie. — Może na tym najbardziej ci zależy, ale masz w tym jeszcze jakiś interes, ukryty cel. Doskonale wiem jaki. Chciałbyś zniszczyć mnie od środka. Myślisz, że wkupisz się w moje łaski i znajdziesz sposób na pokonanie mnie.
— Tylko kto kogo zniszczy prędzej?
Patrzyli na siebie bez mrugnięcia okiem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, komu na czym zależy najbardziej.
— Zostaniesz śmierciożercą — zdecydował Voldemort. — Zostaniesz uznany za zmarłego. Będziesz dla mnie szpiegował w Hogwarcie.
— Jak mam szpiegować i jednocześnie być uznawany za nieżywego?
— Zmienisz twarz.
— Nie wypalisz mi Mrocznego Znaku.
— Nie mam takiego zamiaru. Masz być szpiegiem bez zwracania na siebie większej uwagi.
— Co z Syriuszem?
— Uwolnię go — oznajmił, a Harry ledwo powstrzymał się przed jakąkolwiek oznaką zadowolenia. — Jednak również przyjmie rolę szpiega.
— Nie podejmę za niego decyzji.
— Więc radzę ci go do tego namówić, jeśli chcesz go widzieć żywego. Jeśli tego nie zrobi, pozbędę się go raz na zawsze. — Harry skinął powoli głową. — Poniedziałek, ta sama godzina, to samo miejsce. Omówimy resztę warunków.

_____________________

Ana Potter, ojej, jaki długi komentarz :D Nie narzekam, wręcz przeciwnie: uwielbiam długie komentarze ;) Tożsamość Evana chyba dla nikogo nie była zaskoczeniem, ale spodziewałam się tego, bo to po prostu czuć xD Voldemort jeszcze pokaże pazur, nie bój nic. Wspomnienia w sumie mają tylko pokazać, jak to się stało, że Harry postanowił podpisać Umowę. Zastanawiałam się nawet, czy w ogóle to ujmować, ale chyba lepiej, żeby wszystko było opisane. Ginny. No tak, będzie odgrywała jedną z głównych ról i ostatnio zauważyłam, że dużo osób kręci na nią nosem. No ale nie można wszystkich lubić! :D
Panna Tośka, a więc Tośka to Beti. Dobrze wiedzieć :D

Kto tęskni za słońcem? *podskakuje jak szalona, podnosząc rękę do góry*
Buziaki ;*
Wasza Bully :)

12 komentarzy:

  1. Zaciekawiło mnie czyj to był pomysł, żeby wydzielać jedzenie i dlaczego. Syriusz jako szpieg i nauczyciel Obrony idealny, tez czuje, że pokaże jeszcze na co go stać. Jeszcze tylko czekam aż pojawi się Profesor Snape. Lubię go, świetnie ich relacje przedstawiłas w "Bitwie Myśli" może nie zawsze komentowałem ale uwielbiam Twoje opowiadania:-) Do kolejnej Soboty i życzę szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej kolejny rozdział *.* Nieźle Harry zgasił Smitha, jestem pewna, że skłoniło go to do przemyśleń :3 Miedzy Harrym a Ginny widać, że w powietrzu zarzynają latać Amorki ;3 Ciekawa jestem jaka bd reakcja panny Wasley, kiedy dowie się, że zakochała się dwa razy w tej samej osobie :D Rozdział, jak zwykle niesamowity. powtórzę się jeśli powiem, że uwielbiam twój styl ^^ Fajne jest to, że opisujesz te wspomnienia :) Wszytko widoczne od A do Z ^^ Ehh i teraz katorga czekania następnego tygodnia :c Czekam <3 Multum weny życzę :c
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak! Tylko czekałam, aż okaże się, że Draco nie jest do końca taki zły jak się Harry'emu wydawało! I i Blaise też i Teodor *-*

    I chyba nie załapałam, czy Śmierciożercy wiedzą, że Evan to Harry?

    Podoba mi się to jak zachowuje się Harry, jak pomaga Ginny, podrabia podpis, pomaga młodym Krukonom i jak załatwił sprawę z Zachariaszem.

    I się tak zastanawiam... Czy Harry używa eliksiru wielosokowego? Bo może to "jego" ciało, które znaleziono było naprawdę jego ciałem... Za bardzo kombinuję XD

    Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawi mnie, czy tylko Voldziu i Łapa wiedzą o tym, że Harry to Evan? A może nauczyciele i śmierciożercy też?
    Nareszcie była wymiana zdań, między "Evanem" a innym uczniem, który nie jest do niego pokojowo nastawiony :) Te momenty są jednymi z moich ulubionych.
    Nie rozumiem tylko tego fragmentu "Prawdopodobnie umrzesz zaraz po tym, jak mnie zabijesz, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje." Dlaczego Voldziu ma zginąć jak zabije Harr'ego?
    A poza tym rozdział jak zawsze świetny *.*
    Pozdrawiam serdecznie, życzę weny, weny i jeszcze raz weny
    Lady Night

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak miło, że odpowiedziałaś na moje wypociny. Dzisiaj będzie krócej. Mogę trochę bredzić, bo jestem tuż po obiedzie i mój mózg aktualnie się wyłączył xD
    Wiem, rozdziały są długie i pełne ciekawych zwrotów akcji, ale mimo wszystko chciałabym więcej :( Cholernie łaknę tej historii i nawet nie masz pojęcia, jak bardzo jestem ciekawa zakończenia.
    Myślę, że Draco stanie po stronie Harry'ego. W twoich opowiadaniach raczej nie jest tym złym, jedynie w pierwszym szybko go uśmierciłaś, a więc mam nadzieję. Sama za Draco nie szaleję, ale lubię jak przedstawiasz jego relację z Harrym. Z temperamentem naszego ślizgonskiego lwa (Ulubieniec Losu się wyłania :D) i narcyzmem Malfoya zapowiada się ciekawa walka.
    Aż strach czytać, jak bardzo zmienił się Hogwart po śmierci Dumbledore'a. Walka o jedzenie tuż, tuż, bardzo podoba mi się ten pomysł. Harry jako samarytanin może w kocu wzbudzić podejrzenia, jeszcze większe niż dotychczas i może być bardzo źle. Z drugiej strony, jakoś nie wyobrażam sobie, żeby w końcu Hogwart się nie dowiedział o prawdziwej tożsamości Evana.
    Zachariasz zawsze był dupkiem, nawet u Rowling, ale tutaj naprawdę go nie znoszę. Mimo wszystko ironicznie się uśmiechnęłam, kiedy oskarżył Reponera o bycie Śmierciożercą. Gdyby tylko wiedział... hm, ciekawe, czy będzie więcej akcji ze Smithem. A potem taki szok, że to Potter xD
    Kurde, jest coś ze mną nie tak, że lubię Larson? Ja nie wiem, jest okrutna i w ogóle, ale z drugiej strony ma w sobie coś takiego... Eh, sama nie wiem. Troszkę mnie śmieszy, jak ulega Harry'emu, jestem prawie pewna, że wie, kim naprawdę jest. A to stawia pytanie: Czyżby się go bała? Może na kocu stanie po stronie Pottera? Wybiegam w przyszłość, sorry xD
    Syriusza kocham, tutaj dużo nie mam do powiedzenia. Uwielbiam to, jak traktuje Harry'ego i że - dzięki Salazarowi - zaakceptował decyzję chrześniaka. Raczej wątpię, by doszło do spotkania z Remusem, ale byłoby to dość ciekawe.
    Przed chwilą przestudiowałam poprzednie rozdziały i nasuwa mi się jedno pytanie - Kto ma Mapę Huncwotów? Gdyby było to oczywiste, nie zabijaj, przypomnę - jadłam :D Gdyby mieli ją Ron i Hermiona, szybko by się zorientowali... chociaż z drugiej strony, nie jestem pewna, o co chodzi z tą nową twarzą Harry'ego. Pije eliksir? Wyższa transmutacja? A może coś innego? Pewnie mapę ma Harry, a ja niepotrzebnie snuję jakieś domysły. Ten makaron zapchał mi mózg jeszcze bardziej.
    Ech, Ginny. To nie tak, że jej całkiem nie lubię, po prostu przyzwyczaiłam się do łączenia Harry'ego z kimś nowym. Zarówno w Twoich, jak i innych opowiadaniach. Ma w sobie ta dziewczyna coś takiego, że za nią nie przepadam. W kanonie jeszcze ją zdzierżę, ale w FF... chyba to przez te kilka beznadziejnych "tfurczości" blogowej, gdzie z Hinny robią kompletne pośmiewisko. I pewnie też dlatego, że od zawsze shipowałam Harmione.
    Sama nie wiem czemu, ale prośba Harry'ego, czy Syriusz załatwiłby termofor mnie rozbawiła. Mam dziwne poczucie humoru, może dlatego. A może dlatego, że w mojej szkole stójka na monitor przypomina termofor xD
    Dobra, to by było na tyle. Czekam na następną sobotę. To będzie miła odskocznia po konkursie. Brr, jak ja się znalazłam na czymś związanym z polskim, to sama nie wiem.
    Życzę masy weny i cierpliwości podczas czytania moich bzdurnych komentarzy.
    Pozdrawiam
    Ana Potter

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznaje się bez bicia, jestem leniem i ostatnio nie komentowałam bo czytałam zawsze około północy i mi się wtedy nie chciało, lecz teraz postanowiłam skomentować. Rozdział super, zresztą jak zawsze. Każdy następny rozdział jest lepszy. Nie wiem czy ja nie ogarniam czy po prostu w tym opowiadaniu nie było jeszcze Snape? W sumie mogę dzisiaj nie ogarniać bo jestem po kuligu i ognisku, ale jutro przeczytam opowiadanie od nowa i będę wiedziała. Podoba mi się motyw z tym brakiem jedzenia, i z tym brakiem ciepła, ale czy czarodzieje nie mają zaklęć, które ich ogrzeją? I co z mapą huncwotów kto ją ma? A ja tak zadaje pytania dzisiaj więc mam jeszcze jedno. Jak Harry zmienia swój wygląd?
    Życzę dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Czemu ja czuję, że pomiędzy Syriuszem a Larson może coś być? I szczerze powiedziawszy, mam nadzieję, że ich połączysz, bo byliby taką cudowną parą. <3

    To niepokojące, że każde Twoje opowiadanie czytam niezliczoną ilość razy i nawet to, chociaż ledwo nadpoczęte, mam ochotę czytać i czytać, i czytać od początku do tego rozdziału. Oszaleję chyba, czekając do soboty.

    Kocham Twoje opowiadania, dzięki nim sama zaczęłam pisać, więc chociaż rzadko komentuję, wpadam na Twoje blogi bardzo często. W sumie, gdybym nie wpadła przez przypadek na Drugie Oblicze, zapewne nigdy nie zaczęłabym pisać, a dużo temu zawdzięczam, więc chciałabym Ci za to podziękować.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdobycie sojuszników z Domu Węża nie będzie łatwe, zwłaszcza przy tylu "gwiazdach", ale może jednak znajdzie się ktoś godny uwagi i chętny do współpracy :)
    Biedne dzieciaki, głód potrafi wykończyć :(
    Czyżby Larson traktowała Evana przyzwoicie ze względu na to, że należy do Domu Węża ?!
    Ktoś tu powinien zacząć myśleć głową a nie podwoziem :P
    Ciekawi mnie już od samego początku z kim tym razem zwiąże się Evan. Przyzwyczaiłaś nas, że zazwyczaj jest to ktoś nowy, jednak relacja z Ginny też przedstawia się ciekawie, więc zobaczymy jak to się dalej będzie rozwijać.
    Dużo weny :*
    Daga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    wspaniały rozdział, Evan pokazuje innym,  że nie jest do końca takim ślizgonem, a te rozmowy z Voldemortem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozumiem zamysł z brakiem jedzenia. Opowiadanie jest super, ale to jednak błąd. GD miało dostęp do pokoju życzeń, gdzie znajdowało się wszystko, czego ktoś potrzebował. Pojawiłoby się więc jedzenie. Podobnie jak jedzenia nie można wyczarować, ale można zwiększyć jego ilość. Hermiona z 1 kanapki zrobiłaby kilkanaście.

    OdpowiedzUsuń