21 stycznia 2017

Rozdział 7

Niemal wszyscy członkowie Gwardii Dumbledore’a gotowi byli do sabotażu. Wystarczyłoby im tylko jedno słowo, by zaczęli działać na niekorzyść śmierciożerców w Hogwarcie. Niektórzy mieli za złe Hermionie, że stanowczo sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu sprawy, chociaż Ron bardzo często namawiał ją do zmiany decyzji.
— Nie rozumiecie? To może jeszcze bardziej skomplikować sytuację — powiedziała stanowczo na kolejnym zebraniu, w trakcie którego część Gwardzistów starała się wywołać na niej presję. — Już jest wystarczająco ciężko. Ludzie chodzą głodni i przerażeni.
— Dobrze wiesz, że lepiej nie będzie i każdy dzień będzie gorszy od poprzedniego — warknął do niej Ernie Macmillan. — Musimy pokazać, że będziemy walczyć!
Kilka osób zaklaskało jego słowom, jednak Hermiona nadal nie miała zamiaru dać się przekonać.
— Jesteśmy Gwardią, tak? — wtrąciła się Padma. — Nie sądziłam, że będziemy biernie siedzieć i nie wystawiać nosa ze swojej dziupli. Ludzie nie będą przyłączać się do Gwardii, której członkowie boją się zawalczyć. Pokażmy, że jest w szkole grupa, która się buntuje. Nie siedźmy bezczynnie.
— Nie chcę ściągać dodatkowego zagrożenia.
Neville zerwał się do pionu.
— Już jesteśmy zagrożeni. Hermiono, co się z tobą dzieje? Nie pamiętasz piątej klasy? Sama namawiałaś nas do łamania zasad. Teraz sytuacja jest jeszcze gorsza, więc tym bardziej powinniśmy coś z tym zrobić.
— Neville…
— Nie tylko ty odczułaś stratę Harry’ego.
Zapadła chwila ciszy. Hermiona poczuła, jak do jej oczu napływają łzy.
— Nie powołuj się na niego, proszę cię — szepnęła.
— Wiesz, co on by zrobił. Wiesz, prawda? Dlaczego odpychasz to od siebie? Zawalczmy tak jak on. Nie patrzmy na konsekwencje. Co nam zrobią, gdy się zbuntujemy? Będą torturować? Wszystko do tego zmierza, tak czy inaczej. Dopiero się zaczyna, ale to zabrnie jeszcze dalej. Zabiją nas? Jeśli będą chcieli to i tak to zrobią. Wszyscy zdają sobie sprawę z zagrożenia, prawda? — Odwrócił się do pozostałych, którzy szybko zaczęli kiwać głowami, choć niektórzy z wyraźnym wahaniem. — Po to jest Gwardia.
Po chwili zastanowienia Hermiona odwróciła się do Rona i Ginny, zadając im nieme pytanie.
— Zróbmy to — zadecydował Ron.
Ginny kiwnęła głową.

Przed meczem quidditcha zwykle panowała radosna i pełna ekscytacji atmosfera. Harry uważał, że taka rozrywka przyda się wszystkim na rozluźnienie, jednak szybko doszedł do wniosku, że śmierciożercy na to nie pozwolą. Głośniejsze okrzyki kibicowania w drodze na stadion zwykle kończyły się wrzaskami bólu, kolorowe stroje drażniły śmierciożerców tak bardzo, że wytarzali jednego z uczniów w błocie, a zawodnikowi Hufflepuff złamali miotłę, twierdząc, że ta stwarza zagrożenie. Kiedy kapitan drużyny krzyknął na taką niesprawiedliwość, oberwał na odlew dłonią w twarz.
Mimo takich zdarzeń obie drużyny starały się grać jak najbardziej profesjonalnie i pozwolić sobie na chwilę zapomnienia. Gra była przerywana stanowczo za często, gdyż ochroniarz zajmujący się sędziowaniem psuł rozgrywkę odgwizdywaniem fauli, których w rzeczywistości nie było.
— Żenujące — przyznał Blaise, gdy razem z pozostałymi Ślizgonami schodził z trybun po wygranej Gryfonów, którzy zeszli z boiska bez grama radości. — Nie widziałem bardziej żenującego meczu — uzupełnił.
— Chyba bardziej żenującego sędziowania — wymamrotała Dafne.
— Ale przyznacie, że zabawne było oglądanie furii Gryfonów, gdy sędzia odgwizdał rzut karny, gdy Thomas nie złapał kafla — roześmiała się Pansy.
Harry dostrzegł, że zarówno Dafne, jak i Blaise, spojrzeli na nią ze szczerą niechęcią. Od razu postanowił, że na nich musi skupić szczególną uwagę przy uwzględnianiu osób przeciwnych Voldemortowi, gdyż już któryś raz swoimi krótkimi wypowiedziami dali mu do zrozumienia, że sytuacja w Hogwarcie niezbyt im odpowiada. Pansy natomiast śmiała się z każdej kary na pozostałych uczniach i podlizywała się Larson jak tylko mogła. Dzięki temu powoli stawała się ulubienicą nauczycielki.
— Evan, a jak tobie podobał się mecz?
Zaskoczony Harry uniósł głowę. Rzadko kiedy którykolwiek ze Ślizgonów pytał go o zdanie albo odczucia. Blaise przypatrywał mu się z zainteresowaniem.
— Mecz życia to raczej nie był. Sędzia chyba też nie miał dnia.
Blaise uniósł kącik ust na taką odpowiedź. Trzymaj się go, pomyślał natychmiast Harry.
— Dobrze powiedziane — uznała Dafne ze śmiechem.
— Dajcie spokój — zirytowała się Pansy. — Chociaż mieliśmy powód pośmiać się z ich min i zachowań.
— Chciałem obejrzeć mecz, a nie kabaret — oznajmił beznamiętnie Blaise.
— Najlepszy kabaret jest na zajęciach profesor Larson  — zaśmiała się Pansy.
— Serio cię to bawi? — Dafne uniosła brew.
— Jak niektórzy niemal sikają ze strachu pod siebie? To rzeczywiście jest zabawne — stwierdził Draco, a Pansy zaklaskała.
Blaise i Dafne wymienili spojrzenia, co Harry również zarejestrował. Wbili spojrzenia przed siebie, kiedy zauważyli, że tłum ludzi zatrzymał się. Niektórzy stali na palcach, żeby dostrzec, co się stało.
— Z drogi! — warknął Draco.
Kilkoro najmłodszych uczniów szybko zeszło im z drogi, kiedy usłyszeli rozdrażnienie blondyna. Crabbe i Goyle zaczęli popychać tych bardziej opornych, żeby zrobić mu przejście. Harry skorzystał z sytuacji i przedarł się przez tłum zaraz za Teodorem i Dafne. Niektórzy patrzyli na nich złowrogo. Minął Seamusa i Deana, którzy mieli na ustach uśmiechy satysfakcji. Usłyszał zaskoczone przekleństwo z ust Blaise’a, a później sam zobaczył, co jest grane. Korytarz oblepiony był karykaturalnymi plakatami Voldemorta, na których dorobiono mu diabelskie rogi i świński nos. Na jego szacie widniał napis: Ten-Z-Którego-Się-Śmiejemy. Z jednej strony Harry miał ochotę wybuchnąć opętańczym śmiechem, a z drugiej czuł niewyobrażalne przerażenie. Obawiał się o tego, kto posunął się do takiego czynu i co go czeka, jeśli zostanie złapany. Serce zabiło mu szybciej, gdy uświadomił sobie, że to Gwardia Dumbledore’a mogła przejść do sabotażu, czego obawiał się od jakiegoś czasu.
— KTO TO ZROBIŁ?! — Furia w głosie Megan Larson zmroziła wszystkim serca. — KTO?! — Zapadła niemal martwa cisza, a amok nauczycielki rósł z każdą chwilą. — TEN, KTO TO ZROBIŁ, GORZKO TEGO POŻAŁUJE!
— Profesor Larson, proszę się uspokoić — rozległ się zimny głos Snape’a, który zjawił się znikąd.
— Zobacz, co zrobili ci gówniarze, Snape! — ryknęła.
— Sprawca zostanie surowo ukarany, może pani być tego pewna, profesor Larson — odpowiedział, nie zmieniając tonu.
— Natychmiast!
— Ja o tym zadecyduję. — Larson niemal para buchała z nosa i uszu, a paznokcie wbiła we własne dłonie, raniąc je do krwi. — Jeżeli ktoś zna sprawcę tego czynu, radziłbym to zgłosić — dodał głośno. — Osoba, która przedstawi nam realną sytuację, zostanie nagrodzona.
Odwrócił się gwałtownie, powiewając szatą, i odszedł. Uczniowie poszli za jego przykładem.
— To było znacznie zabawniejsze od meczu — szepnęła Dafne do Blaise’a, a ten wyszczerzył do niej zęby.

Sprawcy afery nie znaleziono, mimo zapewnień Snape’a o nagrodzie. Niestety, znacznie odczuli to wszyscy uczniowie, nawet Ślizgoni. Racje żywnościowe zostały jeszcze bardziej zmniejszone, Larson wpadała w taką furię, że potrafiła bez powodu torturować uczniów, a jeden z ochroniarzy brutalnie skatował Krukona, kiedy ten przystawił palce za głową, co było imitacją rogów, i chrumkał jak świnia.
Harry głównie od Syriusza dowiadywał się, jak sprawy mają się poza Hogwartem. Ministerstwo Magii było już w zupełności kontrolowane przez Voldemorta, mugole ginęli z przerażającą częstotliwością, a dementorzy siali spustoszenie. Coraz więcej czarodziejów ze strachu i pod wpływem szantażu przechodziło na jego stron. Urządzano łapanki szlam, a Zakon Feniksa najwidoczniej nie radził sobie z sytuacją. Według Łapy listy uczniów były przechwytywane. Często nie przekazywano ich dalej, zmieniano treść albo kreślono większą część, gdy uznawano, że informacje mają zbyt wielką wartość.
— Widziałem, jak wykreślali zdanie, że czyjaś siostra wróciła z wakacji, więc wielka wartość to chyba pierwsza lepsza wiadomość, gdy sprawdzający ma zły dzień — zironizował Syriusz, kiedy opowiadał mu o sytuacji.
Każdy artykuł w gazecie był sprawdzany przez śmierciożerców przed publikacją, a fakty zmieniano, więc uczniowie nie byli świadomi, jak poważna jest sytuacja poza Hogwartem. Harry słyszał nawet jak jeden z młodszych uczniów mówił do kolegi, że przecież aurorzy i rodzice muszą wiedzieć, co dzieje się w szkole i w końcu przyjdą im pomóc. Starsze roczniki na pewno zdawały sobie sprawę z tego, jaka jest prawda, jednak młodsi zwykle żyli nadzieją i naiwnie wierzyli w dorosłych.
Głód stawał się nieodłączną częścią hogwardzkiej rzeczywistości. Harry często mijał płaczące z głodu dzieci, spotykał się z mdlejącymi uczniami, widział bójki o jedzenie. Nie wychodził z posiłku bez schowanego jabłka, bułki czy zwykłego krakersa, by przekazać to jakiemuś zagłodzonemu dziecku.
Coraz rozpaczliwej szukał z Syriuszem jakiejkolwiek informacji o horkruksie, jednak miał wrażenie, że od zniszczenia diademu nie ruszyli się z miejsca nawet o krok. Podejrzewał, że Ron i Hermiona również nic nie znaleźli, chociaż widział, że często przesiadują w bibliotece i wertują stare gazety.
Żałował też, że nie może wyrwać się ze szkoły i pójść do Hagrida, by porozmawiać na błahe tematy, z Kłem śliniącym się na jego kolana. Półolbrzym zniknął z Hogwartu jeszcze przed ucztą powitalną, gdy tylko dotarło do niego, że zginie za głośne wyrażanie swoich poglądów na temat śmierci Dumbledore’a oraz Harry’ego i panowania Voldemorta. Syriusz zapewnił Evana, że nic nie zdążyli mu zrobić i zdołał opuścić tereny zamku.
Jeszcze w wakacje, zanim Harry i Voldemort sfingowali śmierć chłopaka, odesłał Hedwigę do Nory, nakazując jej tam zostać. Czy tego chciał, czy nie, nie mógł jej zatrzymać, żeby nikt się nie zorientował. Sowa była zbyt charakterystyczna i wiele osób wiedziało, do kogo należała.
Przeżył chwilę grozy przy jednej z porannych poczt.
Chmara sów była znacznie mniejsza niż przed rokiem. Ilość można było policzyć na palcach, dlatego zawsze wszyscy wbijali w nie spojrzenia, licząc na wiadomość od rodziny. Tym razem jedną z sów była Hedwiga, która niosła list. Sowa skierowała się do Rona, lecz nagle zrobiła okrąg w powietrzu i wylądowała na ramieniu Evana. Zamarł na moment, a Ron, Hermiona i Ginny wbili w niego zdumione spojrzenia. Pansy roześmiała się szyderczo.
— Sowa Pottera sfiksowała?
Hedwiga zahukała przyjaźnie, a Harry’emu serce zaczęło bić jak szalone. Syriusz patrzył na niego lekko rozszerzonymi oczami.
— Najwyraźniej — powiedział swobodnie Evan, podstawił sowie rękę, a kiedy na niej przysiadła, odesłał ją w stronę Gryfonów.
Wykonała polecenie bez żadnego sprzeciwu.

O tym, że do Hogwartu zostały wprowadzone narkotyki, Harry dowiedział się od Syriusza, który nie ukrywał przed nim tak ważnych szczegółów dotyczących życia w szkole.
— Narkotyki? — zdumiał się chłopak, gdy tylko o tym usłyszał.
— Śmierciożercy chcą uzależnić uczniów, żeby stali się bardziej ulegli — odpowiedział Łapa, patrząc pustym wzrokiem w kominek. — Za działkę będą skłonni zrobić jeszcze więcej niż za jedzenie. Śmierciożercy będą mieli dodatkowy powód, żeby szantażować niepokornych rodziców. Najgorsze jest to, że na fazie nikt nie odczuwa głodu, więc to będzie motywacja dla uczniów, żeby jakoś pozbyć się tego problemu. Nie zwrócą uwagi na to, że po tym, jak wrócą do siebie, będą się czuli jeszcze gorzej, będą jeszcze bardziej głodni i jeszcze bardziej skłonni do tego, żeby wziąć narkotyk po raz kolejny. — Spojrzał na Harry’ego, który wyglądał tak, jakby było mu słabo. — Uważaj na siebie.  Śmierciożercy nie wiedzą, jaką rolę odgrywasz w szeregach Voldemorta, a po narkotykach ludzie stają się bardziej skłonni do wyznawania swoich sekretów.
Dopiero po tej rozmowie Harry zaczął zauważać szczęśliwszych uczniów i ich dziwne zachowania. Na razie była to tylko garstka osób, ale zdawał sobie sprawę z tego, że dilerka rozprzestrzeni się na większą skalę.
Harry zaczął też zwracać większą uwagę na to, że w Hogwarcie robi się bałagan. Na korytarzach często walały się śmieci, na zbrojach zalegał kilkudniowy kurz, a wybite okno nie zostało naprawione przez dobry tydzień. Błoto w sali wejściowej zaschło na skorupę, a Evan dopiero zorientował się, że nie słyszy wiecznego narzekania Filcha. Kiedy zapytał o to Łapę, ten oznajmił, że woźny został w pierwszy dzień szkoły zamordowany przez śmierciożerców, którzy nie potrafili tolerować charłaka.
Sabotażyści udzielili się po raz kolejny. Na korytarzu, w którym ochrona miała pokoje, wyrzucili mnóstwo łajnobomb. Śmierciożercy przez kilka dni chodzili wściekli jak osy i bez powodu potrafili ciskać w nieszczęśników zaklęciami torturującymi.
Widok Neville’a z siniakami na twarzy był już niemal normalnym obrazem. Chłopak, po którym nikt się tego nie spodziewał, buntował się jak nikt inny, szczególnie na lekcjach czarnej magii. Megan Larson nienawidziła go z całego serca, a on, mimo co lekcyjnych kar, wychodził z dumnie uniesioną głową, gdy tylko pozwalał mu na to jego stan.
Pojawiło się także donosicielstwo ze strony osób, u których nikt się tego nie spodziewał. Kończyły się przyjaźnie, gdy ktoś zdradzał swoich najbliższych. Niektórzy, płacząc na oczach wszystkich, zmuszani byli do torturowania niczemu winnych dzieciaków. Harry’emu kolacja podeszła do gardła, gdy zobaczył jedną z sytuacji rozgrywających się na korytarzu. Chłopak krzyczał na płaczącą dziewczynę, żeby rzuciła na niego zaklęcie torturujące, gdy śmierciożercy zagrozili jej zakuciem w kajdany. Rozpoznał w nich Jimmy’ego Peaksa – zawodnika drużyny Gryffindoru – i Natalię McDonald – jego dziewczynę. Gryfonka wycelowała w niego różdżką, ale zaraz ją opuściła, wybuchając płaczem. Jeden z ochroniarzy chwycił ją za włosy, mocno szarpiąc, a później rzucił ją na ziemię obok Jimmy’ego. Pociągnęła głośno nosem, ale kręciła zapalczywie głową, gdy Jimmy łamiącym się głosem błagał ją, żeby wykonała polecenie. Natalie wykręcono ręce, aż krzyknęła z bólu i zaciągnięto ją w stronę lochów. Jimmy z wrzaskiem uderzył jednego z ochroniarzy pięścią w twarz, lecz drugi natychmiast powalił go na ziemię. Powleczono go do lochów zaraz za Natalie.
Uczniowie tylko się przyglądali.
Jimmy i Natalie pojawili się na śniadaniu dopiero trzy dni później. Chłopak miał tak mocno podbite oko, że zapewne ledwo przez nie widział. Wyraźnie kulał, a rękę miał usztywnioną. Natalie szła obok niego, trzymając go za zdrową dłoń. Była biała jak mleko, a na brodzie i czole widniały różnokolorowe siniaki. Ludzie odprowadzali ich spojrzeniami, kiedy szli przed siebie z twardymi minami. Neville, który na policzku miał najnowsze rozcięcie, zaklaskał im, kiedy przeszli obok niego. Dołączyli do niego Seamus i Colin, później ktoś od strony Krukonów i Puchonów. Śmierciożercy natychmiast ruszyli w ich stronę, lecz zanim dotarli do konkretnych osób, Wielka Sala niemal zahuczała od oklasków. Sześcioro uczniów, którzy zaczęli to widowisko, wywleczono z Wielkiej Sali bez najmniejszego okruchu delikatności.
To, co się stało na śniadaniu, poruszyło Harry’ego w niezwykły sposób. Cały dzień starał się funkcjonować w taki sposób, żeby nikt nie zwracał na niego szczególnej uwagi, jednak gdy wieczorem krzątał się po korytarzach, wreszcie mógł zrzucić maskę. Powędrował na Wieżę Astronomiczną i dopiero tam w zupełności puściły mu hamulce. Kręciło mu się w głowie, dłonie mu drżały, musiał brać głębokie wdechy, żeby tlen przedostawał się do jego płuc. Uczniowie walczyli, a on musiał się kryć i nie mógł pokazać, jak bardzo ich popiera, jak bardzo w nich wierzy i jak bardzo chciałby do nich dołączyć.
W takim stanie znalazła go Ginny.
— Coś się stało? — zaniepokoiła się.
Odwrócił się w jej stronę, starając się szybko doprowadzić do porządku.
— Mały kryzys — odparł ze słabym uśmiechem.
Podeszła bliżej niego.
— Wyglądasz jakbyś zobaczył Merlina. — Kiedy nie odpowiedział, oparła się barierkę i zerknęła w dół, dając mu czas na dojście do siebie. — Widzę, że to twoja ulubiona miejscówka. Też lubię tutaj przychodzić.
— Z jakiegoś konkretnego powodu?
Zawahała się, ale odparła nerwowo:
— Często przychodziliśmy tutaj z Harrym, gdy chcieliśmy, żeby wszyscy dali nam spokój. Był popularny, więc dość często ludzie się na nas gapili, obgadywali i wytykali palcami.
Pokiwał powoli głową w zamyśleniu.
— To musiało być męczące…
— Było, ale nie na tyle, żebym żałowała tego związku — powiedziała szeptem.
Przez chwilę stali obok siebie w ciszy.
— Mam coś dla ciebie — powiedział wreszcie chłopak. Spojrzała na niego ze szczerym zaskoczeniem, kiedy wyciągnął z torby jakiś zapakowany w folię przedmiot. — Mówiłaś, że sama nie jesteś w stanie tego przemycić…
Podał jej prezent, a ona odwinęła go z opakowania.
— Termofor — rzekła z niedowierzaniem. — Evan, nie mogę tego przyjąć…
— Możesz i to zrobisz — odpowiedział twardo. — Może nie jest to nie wiadomo co, ale... będę miał świadomość, że chociaż w małym stopniu będzie ci łatwiej… i cieplej.
— Ja… Dziękuję.
Zerkała na niego z mieszaniną skrępowania i zastanowienia, kiedy ponownie spojrzał na ciemne błonia, opierając się o barierkę.
— Jak się trzyma Jimmy? — zapytał nagle.
— Jimmy? Och, jest trochę poturbowany — odpowiedziała, zaskoczona jego zainteresowaniem. — Śmierciożercy nieźle się na nim wyżyli, gdy się buntował, ale twierdzi, że uderzyłby tego faceta jeszcze raz, mimo konsekwencji. Natalie też wszystkich zaskoczyła swoim zachowaniem. Raczej jest potulna i łatwo wpłynąć na jej decyzję.
— Człowiek się zmienia w zależności od sytuacji. Najwyraźniej taka dawka adrenaliny podziałała na nią jak płachta na byka.
— Widziałeś tę sytuację?
— Niestety. Nic przyjemnego. — Zerknął na nią przelotnie. — Pewnie słyszałaś o dilerce w szkole.
Jej twarz wykrzywiła się.
— To jeszcze bardziej wpłynie na sytuację w szkole. Ostatnio jakiś dwunastolatek przyszedł do pokoju wspólnego tak naćpany, że obijał się o fotele i twierdził, że chodzi po chmurach, bo trafił do nieba.
— Takich sytuacji będzie jeszcze więcej — westchnął. — Narkotyki eliminują głód, więc sięgnie po nie jeszcze więcej osób, nie zważając na konsekwencje. — Wbił w nią wzrok. — Nawet niech ci przez myśl nie przejdzie, żeby je wziąć, niezależenie od tego, co by się działo, okay?
Uśmiechnęła się lekko.
— Martwisz się?
— Owszem.
Aż otworzyła lekko usta tak szczerym wyznaniem. Harry niemal uderzył się w twarz. Zamiast wziąć sobie do serca słowa Syriusza, znowu zbyt mocno angażował się w sytuację.
— Jeśli… potrzebowałabyś pomocy, daj mi znać, okay? — dodał mniej pewnie.
— Dlaczego to robisz? Dlaczego mi pomagasz? Ledwo mnie znasz.
— Powiedzmy, że będę twoim aniołem stróżem.
— Dlaczego? — powtórzyła.
Spojrzał przed siebie pustym wzrokiem.
— Może w taki sposób chociaż trochę odkupię swoje winy — szepnął.
Nie drążyła tematu, chociaż najwyraźniej chciała dowiedzieć się, co takiego ma na myśli.
— Muszę już iść — dodał.
Pożegnał się i wyszedł, nawet na nią nie patrząc.


                Druga wycieczka Harry’ego na ulicę Pokątną również przebiegła bez problemów. Działał według tego samego schematu, dlatego jego ochroniarz nie powinien nic podejrzewać. Spotkał się z Voldemorem w tym samym miejscu, w cztery oczy, obaj pod działaniem tarczy Protector Vitae. Każdy z nich przemyślał warunki, więc dopiero teraz zaczęli ustalać wszystkie szczegóły. Nie było łatwo pertraktować z Riddlem, ale koniec końców Harry był zadowolony z tego, co osiągnął. Z ciężkim sercem podpisał się na Umowie i potwierdził ją swoją sygnaturą magiczną. Voldemort zrobił to zaraz po nim. Pozostało im wcielenie jej w życie poprzez wydostanie Harry’ego z domu Dursleyów i przywrócenie Syriusza do świata żywych.
W trakcie wieczoru dzień przed zaplanowanym zdarzeniem rozległ się dzwonek do drzwi. Harry słyszał szybkie kroki ciotki Petunii, później stłumione głosy, a następnie zirytowany głos kobiety, która wołała go na dół. W korytarzu dostrzegł Remusa Lupina, który uśmiechnął się do niego na powitanie. Ciotka rzuciła mu spojrzenie w stylu Snape’a i zniknęła za drzwiami, głośno nimi trzaskając. Harry wymienił z byłym nauczycielem znaczące spojrzenie, a później wyszli na podwórko.
— Zbyt późna pora odwiedzin? — zapytał Lunatyk, zerkając na okno.
Firanka poruszyła się, gdy Dursleyowie prędko schowali się w pomieszczeniu.
— Zawsze znajdzie jakiś powód, żeby się przyczepić. — Harry wzruszył ramionami. — Najlepiej zignorować.
Remus skinął głową ze zrozumieniem.
— Chcielibyśmy przenieść cię do Nory — powiadomił. — Zrobilibyśmy to już teraz, jednak obawiamy się, że wszystkie środki transportu są obserwowane przez śmierciożerców, więc wykluczamy teleportację czy Sieć Fiuu. Jesteśmy w trakcie ustalania szczegółów, ale planujemy zorganizować to za dwa dni. W porządku?
— Jasne — odpowiedział z wymuszonym uśmiechem, zdając sobie sprawę z tego, że nie muszą się fatygować z opracowaniem pomysłu. Mężczyzna przez chwilę milczał, obserwując jakiś punkt w oddali. — Nadal jestem obserwowany?
— Oczywiście. Nawet po śmierci Dumbledore’a wiemy, jakie są priorytety. — Najwyraźniej miał zamiar wracać do swoich obowiązków. — Widzimy się za dwa dni.
Harry skinął głową, żałując, że ich prawdopodobnie ostatnie spotkanie w takiej luźnej formie zakończy się kłamstwem. Lupin obejrzał się jeszcze raz za siebie.
— Wiem, że młodzi chcą się wyszaleć, ale powiedz swojemu kuzynowi, żeby dla swojego bezpieczeństwa nie wałęsał się po nocach.
Harry jeszcze raz skinął głową z uśmiechem pełnym zrozumienia i ściśniętym sercem. Pożegnali się i każdy wrócił do siebie. Harry przez moment stał na korytarzu i zastanawiał się, jakim cudem wpakował się w coś takiego, chociaż jeszcze nawet nic się nie zaczęło.

_______________________


Strasznie późno wrzucam rozdział, ale nie sądziłam, że cały dzień spędzę poza domem. Ledwo wróciłam, ogarnęłam się do spania i włączyłam komputer, żeby jeszcze dodać notkę. No ale terminu jednak nie przekroczyłam i nadal jest sobota :D
hiddlesconda, śmierciożercy nie wiedzą, kim tak naprawdę jest Evan. Myślę, że trochę bardziej będzie to widoczne później. Sprawa jego przemiany zostanie wyjaśniona w kolejnych rozdziałach ;)
Lady Night, sprawa śmierciożerców jest wyjaśniona wyżej ;) Ogólnie gdy przeczytałam po raz pierwszy przepowiednię, zrozumiałam ją trochę inaczej niż wyjaśniono ją w pierwowzorze. Punkt widzenia Harry'ego w tej kwestii również będzie przedstawiony później.
Ana Potter, kwestia Mapy Huncowtów będzie wyjaśniona ;) Na kolejne pytania odpowiedź wyżej ;D
Agusia, jak wyżej ;D
Przepraszam za takie pobieżne odpowiedzi, ale już nie mam siły, żeby się bardziej rozpisywać.
Kolejny rozdział raczej pojawi się we wcześniejszych godzinach.
Pozdrawiam,
Wasza Bully :)

11 komentarzy:

  1. Zabrzmi to głupio, ale Twoje opowiadanie działa zdeczka na mnie jak narkotyk. Od 9 rano siedziałem i wchodziłem na bloggera, żeby zobaczyć, czy już jest :v

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak robiłam, choć może nie od dziewiątej, ale jak już zaczęłam to potrafiłam sprawdzać, co dziesięć minut, więc nie brzmi to głupio 🙂

      Usuń
  2. Zakochałam się w tym opowiadaniu ^^
    Z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnych twoich dzieł. Życzę weny, pozdrawiam.
    Oive xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, uwielbiam Twoje odpowiadania, przeczytałam wszystkie i teraz, co sobotę pilnie sprawdzam tego bloga w oczekiwaniu na rozdział ☺️
    Mam kilka swoich teorii odnośnie tego opowiadania, ale poczekam i zobaczę, nie chce w razie czego zapeszać... 😅
    Nie mogę się już doczekać chwili kiedy Ginny dowie się prawdy o 'Evanie'. Ta chwila kiedy Hedwiga wkroczyła do akcji była nieziemska. A wspomnienie na końcu i chwila kiedy Harry uświadamia sobie, że to ostatnia chwila kiedy widzi Remusa w będąc Harry'm? Wybitna! Ubóstwiam takie momenty!
    Przesyłam Ci ogromne pokłady weny, więc dobrze ją wykorzystaj i za tydzień wstaw jeszcze dłuższy rozdział 😉
    Zniecierpliowością czekam na kolejny rozdział 😊😊😊
    Pozdrawiam, Trisy 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam wszystkie twoje opowiadania dlatego też gdy dowiedziałam się że piszesz coś nowego byłam podekscytowana ponieważ jeszcze nigdy się nie zawiodłam na twoich pracach.
    Moment z Hedwigą był świetny! Zastanawiam się teraz czy Hermiona albo Ginny nie zaczną kombinować że Evan mógł znać Harry'ego skoro Hedwiga do niego podleciała.
    Czekam też na rozwój relacji Evana ze Ślizgonami i mam nadzieję że Draco jednak nie popiera tego co dzieje się w szkole.
    Życzę dużo weny i czekam na kolejne rozdziały ❤
    Alex Black

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za odpowiedź, która wiele wyjaśnia ☺
    Czytając momenty o tym jak źle dzieje się w Hogwarcie byłam trochę hmmm... przerażona? zdziwiona? Po przeczytaniu wcześniejszych rozdziałów spodziewałam się czegoś takiego ale nie w takim stopniu. Szczerze współczuję uczniom ��
    Jestem przeszczęśliwa, że GD się buntuje i jest trochę humoru, który w twoim wykonaniu wręcz ubustwiam ��
    Zastanawiam się co będzie z Harrym pod względem miłości. Czyżby Ginny? Jakoś za nią nie przepadam ale w dobrej opowieści jestem w stanie ją przełknąć. A twoje do tej kategori całkowicie pasują. Coś co także mnie ciekawi to kontakty z Ronem. W twoich dwóch poprzednich opowiadaniach jakoś nie pałali do siebie miłością (tą braterską!) więc ciekawi mnie jak będzie tu.
    No cóż A poza tym czekam jak zwykle z niecierpliwością na sobotę oraz życzę Ci duuuuuuużo weny
    Pozdrawiam,
    Lady Night

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero teraz, no ale ważne, że w ogóle. Od razu zaznaczę, że rozdział przeczytałam już w niedzielę rano, ale mój ząb tak mnie napier... bolał, że nie mogłam sklecić sensownego zdania.
    Cieszmy się i radujmy, że Gwardia w końcu ruszyła do boju. Doceniam to, ale widać, że dużo to ona nie poradzi. Na tle tego, jaką misję podjął Harry działania GD są wręcz komiczne. A są przecież w różnym wieku. No ale przecież Potter mając 12 lat pokonał bazyliszka, więc to nie jest zbyt dobry przykład.
    Dafne i Blaise pasują na potencjalnych sprzymierzeńców i jak znając Ciebie, na pewno tak będzie. Lubię, kiedy nie ze wszystkich Ślizgonów robisz chujków, pewnie to dlatego, że sama za Ślizgonkę się uważam. Wiadomo, mecz to porażka. Ja chyba bym nie wytrzymała na miejscu graczy i zaczęła strzelać Avadami za takie zagrywki xD
    Pojawił się i Severus! Chociaż lubię go idealizować to z góry widać, że nie był jakoś mega chętny by ukarać winowajców. Szczególnie, że mógł bezproblemowo i bezkarnie ukarać wszystkich oprócz Ślizgonów. Jak najbardziej na plus i dodatkowo nasuwa mi się pytanie: Czy Snape wie, żę Evan to Harry? Niby nie jest takim całkowitym normalnym Śmierciożercą, więc jest jakaś szansa.
    Ach, Hedwiga kocham cię tak mocno! I Ciebie Bully za Hedwigę jeszcze bardziej xD Wyobraziłam sobie reakcję ludzi i po prostu buzia sama się cieszy. Kurde, że Hermiona jeszcze nie zaczęła czegoś podejrzewać zagrywa o cud. Coś mi się nie widzi, żeby Harry pozostał incognito za długo, daje mu góra pięć rozdziałów (a za pięć rozdziałów nic się takiego nie wydarzy i będzie mi głupio).
    Wspomnienie zdecydowanie najlepsze z dotychczas pokazanych, najbardziej poruszyło mi serduszko bo Remusa uwielbiam.
    NO i to by było na tyle. Do soboty i życzę maaasy weny. Aż się muszę pochwalić, skończyłam rozdział xD (po trzech tygodniach yey)
    Pozdrawiam
    Ana

    OdpowiedzUsuń
  7. Gwardia się buntuje, hmmm ciekawe jak daleko to zabrnie. Miło, że Neville jest w tej opowieści bardziej mężczyzną niż ciapowatym chłopcem, wolę go takiego zdecydowanego i odważnego :)
    Tak, Dafne i Blaise zasługują na większą uwagę. Mam nadzieję, że tym razem Evan też zaprzyjaźni się z Blaise'm, jakoś zawsze mi on odpowiadał. A ewidentnie widać, że sytuacja im za bardzo nie leży..
    Jest i Severus, ale jakiś łagodniejszy niż zazwyczaj :P
    Sytuacja w szkole robi się coraz tragiczniejsza, a co będzie potem, ciekawość mnie zżera :D
    Ach ta wieża astronomiczna, ma chyba dobry wpływ na Evana i Ginny, chociaż ta relacja nie będzie łatwa, gdy się rozwinie jeszcze bardziej...
    Podobają mi się refleksje z przeszłości <3
    Weny, buziaki :*
    Daga

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem tu po raz pierwszy i muszę przyznać, że pozytywnie mnie zaskoczyłaś.
    Ta historia robi na mnie niesamowite wrażenie.
    Dawno nic mnie tak nie wciągnęło. Przeczytałam jednym tchem. To bardzo piękne. W ogóle podoba mi się wszystko co czytałam u Ciebie zrobiło na mnie prawdziwe wrażenie. Przede wszystkim te brutalne zagrania Śmieciożerców, trudności Harry'ego, komplikacje i wszystko inne. Zaskoczyłaś mnie również postacią Dafne i Bleisa. W ogóle wieloma historiami mnie zaskoczyłaś. Z przyjemnością jeszcze tu zajrzę. Chciałabym nadrobić pozostałe rozdziały gdyż ciężko ocenić opowiadanie po jednym ale jestem wystarczająco wciągnięta by czytać dalej i więcej. Zatem myślę, że zyskałaś jeszcze jedną czytelniczkę.
    pozostaje mi pozdrowić serdecznie.

    www.pokochac-lotra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    to wkroczenie Hedwigi było boskie, no i tak poznała Harrego, gwardia zaczęła działać i dobrze, może chociaż w minimalnym stopniu pokrzyżują plany Voldemortowi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziwne, że nikt nie podejmuje prób ucieczki - przez Pokój Życzeń lub nawet na miotle. Ludzie, w takiej sytuacji na pewno by zaryzykowali.

    OdpowiedzUsuń