28 stycznia 2017

Rozdział 8

Ron niemal przysypiał nad kolejnym artykułem znalezionym przez Hermionę w szkolnej bibliotece. Ich poszukiwania osoby z inicjałami R.A.B. nie posunęły się do przodu nawet o mały krok, a on miał całkowicie tego dosyć, chociaż wiedział, że nie mogą się poddać. Dostrzegał frustrację dziewczyny, która niemal rwała sobie włosy z głowy, kiedy kolejna poszlaka zaprowadziła ich w ślepy zaułek. Brnęli jednak dalej, wiedząc, że nie mają innego wyjścia.
— R.A.B. był czarodziejem, prawda? — powiedział w pewnym momencie, a Hermiona uniosła głowę znad gazety. — Musiał chodzić gdzieś do szkoły.
Zainspirowana Gryfonka odłożyła czasopismo i uniosła się w krześle.
— Oczywiście! Powinniśmy przejrzeć kroniki uczniów. To trochę uporządkuje nasze poszukiwania. Powinniśmy zacząć od lat nauki Voldemorta, ponieważ nie znamy wieku R.A.B.
— To dobre… sześćdziesiąt lat — przeraził się.
— Tak czy inaczej nie mamy innego punktu zaczepienia — oznajmiła pewnie.
Od tego czasu ślęczeli nad szkolnymi kronikami uczniów, a Hermiona robiła szczegółowe notatki ze sprawdzonymi rocznikami i domami. Kiedy znajdowali osoby pasujące do inicjałów, natychmiast starali się znaleźć o niej jakiekolwiek informacje, co nie było niczym łatwym.
Ron przeglądał właśnie nazwiska Ślizgonów z rocznika 1961, kiedy natrafił na znajome dane.
— Hermiona — wydukał z rozszerzonymi z zaskoczenia oczami. — Brat Syriusza.
— Co takiego?
— Regulus Arkturus Black. R.A.B.
Dziewczyna niemal wyrwała mu pergamin z rąk. Wbiła wzrok w litery tworzące nazwisko, którego prawdopodobnie szukali od tak długiego czasu. Z nową energią zaczęli poszukiwać wzmianek dotyczących brata Łapy. Dołączył do śmierciożerców, zaginął w wieku osiemnastu lat i do tej pory nie odnaleziono jego ciała. Grał w quidditcha, był pilnie uczącym się Ślizgonem. Żadna z informacji nie była przydatna.
— Był młody. Nie zdążył wyprowadzić się z domu — rzekła w zamyśleniu Hermiona. — Gdzie mógł ukryć medalion?
— Na Grimmauld Place — wymamrotał Ron, a ona pokiwała powoli głową.
— To nasz jedyny trop — westchnęła. — Problem w tym, że nie mamy możliwości, żeby wydostać się ze szkoły i przeszukać dom. Co w takim razie zrobić?
— Może poprosimy o pomoc jakiegoś nauczyciela z Zakonu? McGonagall?
— Obawiam się, że jest w podobnej sytuacji co uczniowie. Śmierciożercy kontrolują wszystkich, którzy popierali Dumbledore’a.
— Czyli kto?
Zapadła chwila ciszy.
— Przyjaciel? — zaproponowała cicho dziewczyna.
— Nie wiemy, czy można mu ufać, ile wie i kim w ogóle jest.
— Wie o horkruksach. Zniszczył jednego z nich.
— Nawet jeśli, nie wiemy, jak się z nim skontaktować.
Zapadła cisza. Znowu utknęli w martwym punkcie.

Kolejny sprzeciw przeciwko panowaniu śmierciożerców w Hogwarcie zademonstrowano już kilkanaście dni po aferze z plakatami Voldemorta. Tym razem posunięto się do jeszcze niebezpieczniejszej sytuacji, ponieważ zaatakowano ochroniarzy. Buntownicy złapali kilku z nich w sieci rybackie i powiesili w Wielkiej Sali. Szybko ich uwolniono, jednak informacja zdążyła się roznieść po całej szkole. Śmierciożercy byli jeszcze bardziej wściekli, ponieważ tym razem atak skierowano wprost w nich. Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej, jednak Harry i tak dostrzegał zadowolenie niektórych uczniów.
— Co tam się dzieje? — zapytał Blaise, kiedy razem z Evanem i Dafne kierowali się na obiad.
Od jakiegoś czasu trójka Ślizgonów przebywała ze sobą znacznie częściej. Harry był zadowolony z ich towarzystwa, ponieważ mało co wtrącali się w to, co robił poza pokojem wspólnym, nie pytali o jego przeszłość i poglądy. Czasami Blaise rzucał rasistowskimi odzywkami, ale Dafne zwykle gromiła go wtedy wzrokiem i trochę się wstrzymywał. Nie były jednak one tak ostre, by Harry zrezygnował z przeciągnięcia ich na swoją stronę.
Przepchnęli się przez grupę młodszych uczniów, słysząc krzyki, szloch i śmiech. W ich oczy rzucił się widok, który zmroził Harry’emu serce. Jedna z młodszych Krukonek zamknięta była w klatce, wokół której biegały rozwścieczone hieny. Starały się gryźć ją i drapać, wpychając pyski przez szczeble. Dziewczyna płakała przeraźliwie, starając się odsunąć od zwierząt jak najdalej, jednak te otaczały ją z każdej strony. Jej ubranie było poszarpane i zakrwawione, co świadczyło o tym, że kilka razy nie uniknęła spotkania z ostrymi pazurami. Śmierciożercy obserwowali to ze śmiechem na ustach, jakby oglądali wyjątkowo przezabawną komedię. Kilkoro uczniów obrzucało ich obelgami, jednak nikt nie był w stanie przedostać się do Krukonki otoczonej przez barierę.
— Co ona zrobiła? — zapytała słabo Dafne.
— Z głodu chciała ukraść trochę jedzenia z waszego stołu — odpowiedział pustym głosem  stojący obok nich Terry Bott.
Cała trójka spojrzała na niego z niedowierzaniem. Blaise przeniósł wzrok pełen obrzydzenia na śmierciożerców, którzy zaśmiewali się niemal do łez. Dafne miała taką minę, jakby chciała zaraz zwymiotować.
— Psychole — wymamrotał do siebie Harry.
Najgorsze było to, że nie mógł nic zrobić ani powiedzieć. Krukonka wrzasnęła jeszcze przeraźliwiej, kiedy jedna z hien sięgnęła do niej łapą, rozrywając skórę na przedramieniu.
— Dobra, mogliby już kończyć. Jestem głodna — rozległ się znudzony głos Millicenty Bulstrode.
Dafne szybko odwróciła głowę w jej stronę, patrząc na nią jak na wariatkę.
— Zaraz rozerwą dziewczynę na strzępy, a ty myślisz o jedzeniu? — zdumiała się.
— A co mnie obchodzi jakaś głupia złodziejka — prychnęła.
— Ty jesteś… — rzekła Dafne piskliwie.
— Dokończ — warknęła Millicenta.
— Uważaj, żebyś nie zamieniła się miejscami z tą złodziejką — wtrącił Blaise.
Folison Multon doskoczył do niego ze zmrużonymi oczami.
— Grozisz jej? — warknął.
Harry dostrzegł, że coraz więcej osób zaczyna zwracać na nich uwagę. To mogło skończyć się dla nich niekorzystanie, dlatego postanowił przerwać sprzeczkę, dopóki nie słyszeli ich śmierciożercy.
— Blaise… — powiedział cichym, ale ostrzegawczym głosem.
Chłopak zerknął na niego. Porozumieli się spojrzeniami. Blaise postanowił się wycofać. Uniósł ręce w obronnym geście.
— Sorry, poniosło mnie — oznajmił, łagodząc sytuację.
Folison odprężył się i wrócił do swoich spraw. Evan i Blaise jeszcze raz wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami. Czarnoskóry chłopak skinął mu głową.

— To wszystko robi się coraz bardziej chore.
Kolejne spotkanie Gwardii Dumbledore’a po raz wtóry zaczynało się od analizy tego, co działo się w szkole. Wszyscy siedzieli na poduszkach, niemal w idealnym okręgu, wymieniając się spostrzeżeniami.
— Jeśli dalej tak pójdzie, uczniowie zaczną umierać z głodu — rzekła słabo Susan Bones.
Zapadła cisza, która niemal dźwięczała w uszach.
— Chyba wiem, kto ze Ślizgonów nie popiera tego, co się dzieje — powiedział niespodziewanie Terry, a wszyscy natychmiast przenieśli na niego spojrzenia.
— Kto taki?
— Dafne Greengrass, Blaise Zabini i Evan Reponer.
— Zabini? To rasistowska świnia — oburzył się Justin Finch-Fletchey.
— Wiem i temu nie zaprzeczam — odparł szybko Terry, a później opowiedział im o sytuacji w Wielkiej Sali, gdzie doszło do ostrej wymiany zdań między Ślizgonami. — Chyba Evan postanowił zareagować, bo wiedział, że zaraz któryś ze śmierciożerców zwróci na nich uwagę i będą mieli problemy — zakończył.
— Multon i Bulstrode dość otwarcie pokazują, jakie są ich poglądy, w przeciwieństwie do tej trójki — zauważyła Padma Patil. — Śmierciożercy pewnie dość szybko rozszyfrowaliby, jak stoi sytuacja, a wiecie, jak to mogłoby się dla nich skończyć. Byliby traktowani jeszcze gorzej od nas.
Nikt się nie odezwał, analizując jej słowa.
— Nic dziwnego, że starają się stwarzać pozory — odezwał się wreszcie Dean. — Są Ślizgonami, więc automatycznie wszyscy są nastawieni na to, że są przeciwko nam.
— I to jest nasz błąd — podsumowała Hermiona.
— Mamy im zaufać? — wątpił Ron.
— Na tym etapie to za dużo powiedziane. Musimy spojrzeć na to obiektywnie i nie kierować się stereotypami. Może warto im pokazać, że możemy im pomóc.
— To duże ryzyko… Co, jeśli się mylimy?
— A jeśli nie? Musimy zwerbować któreś z nich. Wiecie, że nasz człowiek w obozie Ślizgonów może nam pomóc w dużej mierze.
— Jak chcesz to zrobić? Przecież nie podejdziesz do nich i nie powiesz: Cześć. Chciałbyś dołączyć do Gwardii Dumbledore’a, która zajmuje się sabotażami i sprzeciwia się Voldemortowi? — odparł natychmiast Anthony.
— Nie wiem — odpowiedziała zirytowana Hermiona. — Nie wiem, jak to rozegrać. Być może nawet nie zechcą się do nas przyłączyć. To dla nich duże ryzyko i może chcą działać sami, nie obawiając się, że ktoś się wygada. Trochę liczę na to, że sami dadzą nam znak. Tymczasem zajmijmy się nauką jakiegoś zaklęcia.

Harry tak bardzo skupił się na zachowaniu dobrych relacji z Blaisem i Dafne, że zupełnie zignorował Malfoya. Uznał to za błąd ze swojej strony. Chociaż Draco zachowywał się na korytarzach jak śmierciożerca, w dormitorium często wstrzymywał się od wygłaszania ostrych opinii o szlamach. Harry cały czas miał w pamięci jego zachowanie na Wieży Astronomicznej, więc jasne pokazanie innym Ślizgonom jego niepewności w poglądach mogło odwrócić opinię wielu uczniów. Będąc w gronie wychowanków Slytherina, Harry zauważył, jaki wpływ ma na innych blondyn. Zdając sobie sprawę z tego, że Blaise miał z nim styczność częściej, postanowił zacząć ten temat.
— Zauważyłeś, że Draco jest bardziej wyszczekany poza pokojem wspólnym? — powiedział swobodnie znad pergaminu, na którym pisał wypracowanie na transmutację.
Blaise podniósł głowę znad swojej pracy. Do tej pory rzadko rozmawiali na takie tematy i raczej były to bardzo ostrożne i ogólnikowe pytania i odpowiedzi.
— Może dlatego, że poza pokojem wspólnym ma do czynienia z wrogami — odparł po chwili namysłu, a Evan powoli pokiwał głową. — Ciekawi cię to?
— Ma wpływ na sporą ilość Ślizgonów — przyznał, wzruszając ramionami.
— Jest dość charakterystyczny i potrafi kontrolować innych o wiele bardziej, niż możesz sobie wyobrazić. Zresztą, jego ojciec działa tak samo.
— Skoro tak to zapewne wywiera wpływ na syna.
— Nie zaprzeczę — przyznał Blaise, wbijając w niego oceniające spojrzenie.
— Na początku roku odniosłem wrażenie, że trzymaliście się razem, ale ostatnio już tego nie widzę — odparł, starając się brzmieć tak, jakby chciał tylko niezobowiązująco porozmawiać.
Zerknął na chłopaka, który zmarszczył brwi, obserwując go.
— Okazało się, że mamy inne zdanie w niektórych sprawach i niezbyt mu to pasowało — przyznał wyjątkowo szczerze. — Do Draco często nie docierają niektóre argumenty i ślepo idzie przed siebie, bo ma coś wbite w głowie. Trochę nas to poróżniło.
Harry doskonale wiedział, co takiego chłopak ma na myśli, chociaż nie zostało to powiedziane wprost. Wiedział też, że Blaise ma świadomość, że te słowa mu wystarczą, jeśli ma określone poglądy. Być może ich relacje zostały popchnięte naprzód przez tę krótką wymianę zdań.

Było już po ciszy nocnej, jednak Harry’ego niezbyt to interesowało. U boku Syriusza nie groziła mu żadna zaczepka ze strony ochroniarzy. Razem przemierzali korytarze, rozmawiając cicho o tym, czego się dowiedzieli w ostatnich dniach. Evan nie pominął rozmowy z Blaisem na temat Malfoya, a Łapa przyznał, że przeciągnięcie blondyna na ich stronę byłoby pożyteczne, ale także bardzo trudne.
— Lucjusz ma na niego olbrzymi wpływ — mówił cicho. — Wydaje mi się, że chłopak ma wbite jego poglądy i boi się sprzeciwić, więc gra. Jego zachowanie na Wieży Astronomicznej… Tak nie zachowuje się chłopak, który chce torturować i zabijać. Co innego wyśmiewać się ze szlam, a co innego je mordować.
— Gdyby Lucjusz zmienił poglądy, zmieniłby je również Draco — podsumował Evan.
— To nic nam nie daje. Lucjusz jest tchórzem. Nie zmieni strony, dopóki Voldemort nie zacznie wyraźnie przegrywać, a na to się aktualnie nie zanosi.
— Może potrzebny jest jakiś impuls? Sytuacja, która zmieniłaby nastawienie Draco?
— Być może. Nie jest zdecydowany, więc coś takiego mogłoby go zmienić, jednak cały czas myślę, że widmo Lucjusza nad nim jest zbyt silne.
Przez chwilę stali w ciszy, zastanawiając się nad tą sprawą. Harry już chciał się odezwać, ale Syriusz uniósł dłoń, by go uciszyć. Chłopak zmarszczył brwi, gdy usłyszał zza rogu ciche kroki kilku osób.
— Jak mogliśmy przegapić godzinę ciszy nocnej? — Usłyszeli cichy i przerażony głos jednej z osób. — Jeśli ktoś nas złapie…
— Ciii…
Syriusz wymienił z Harrym spojrzenie. Gdyby mieli okazję, zapewne gdzieś by się ukryli, żeby dać uczniom wolną rękę, ale nie mieli takiej możliwości. Ruszyli w ich stronę, zastanawiając się, kto to jest. Wyszli zza rogu. Uczniowie natychmiast się zatrzymali z widocznym na twarzy przerażeniem. Gwardia Dumbledore’a. Harry był przekonany, że wracają z jednego ze spotkań.
— Nie powinniście być już w łóżkach? — zapytał Syriusz.
Evan dostrzegł Ginny, która wbiła w niego zaskoczone spojrzenie. Za nią stali Colin, Denis, Demelza oraz Neville. Demelza przełknęła ciężko ślinę.
— Przegapiliśmy godzinę ciszy nocnej — przyznał szczerze Neville, wychodząc przed grupę, jakby chciał wziąć wszystko na siebie.
— Zdarza się — odparł lekceważąco Syriusz, zanim chłopak powiedział coś więcej.
Kiwnął im głową, by poszli dalej. Harry zrobił im przejście, widząc rozszerzone z zaskoczenia oczy Gryfonów.
— Czy…? — zaczęła Demelza zduszonym głosem.
— Nie widziałem was — odparł twardo Łapa.
— Dziękujemy — powiedziała za wszystkich Ginny.
Szybko ruszyli dalej, a kiedy dziewczyna mijała Harry’ego, ten powiedział jedynie:
— Ochrona niedaleko klasy Flitwicka.
Wszyscy odwrócili głowy z jeszcze większym zdumieniem.
— Dzięki — szepnęła jeszcze Ginny z lekkim uśmiechem.
Zniknęli za rogiem, a Harry i Syriusz wymienili znaczące spojrzenia.

Blaise zapewne powiedział Dafne o jego rozmowie z Evanem. Dziewczyna stawała się coraz bardziej otwarta i Harry musiał przyznać, że zdążył ją polubić. Czasami patrzyła na niego tak przeszywającym spojrzeniem, jakby wiedziała, co takiego ukrywa, jednak to nie zmieniało faktu, że czasami mówiła więcej, niż Harry się spodziewał.
— Nie jesteś szczęśliwy, gdy widzisz wygłodniałych i pobitych uczniów — powiedziała prosto z mostu w pokoju wspólnym.
— Dafne, ciszej — wymamrotał Blaise.
— Przepraszam — odparła szybko i ponownie spojrzała na nowego ucznia. — Mam rację. Wiem, że mam. Nie popierasz tego, chociaż starasz się tego tak otwarcie nie pokazywać.
— Czemu mam się cieszyć z torturowania dzieciaków, które jeszcze mają pod nosami mleko? — odparł trochę ostrzej niż zamierzał.
Spojrzała na niego hardo.
— Gdybyś się z tego cieszył, uznałabym cię za równie popieprzonego jak Millicenta.
Patrzyli na sobie twardo, jakby czekając na kolejne ataki, jednak żadne z nich się nie doczekało. Blaise zaśmiał się pod nosem z ich reakcji. Trochę się wyluzowali, ale Harry nadal miał się na baczności.
— Jej nikt nie przebije — mruknął, a Dafne uśmiechnęła się kącikiem ust.
— Dlatego trzymam się z wami — oznajmiła.
Blaise spojrzał na nią ostro, gdyż dość otwarcie wypowiedziała się o jego poglądach. Harry obserwował ich uważnie. Wiedział, że mogą dużo mówić tylko po to, żeby wzbudzić w nim zaufanie, ale często widział i słyszał, jak się zachowują. Raz nawet wydawało mu się, że Dafne ukradkiem chowa jedzenie do torby, więc zapewne przyjęła taką taktykę pomocy innym jak on.
Tą rozmową jaśniej sobie określili, jak mają się ich sprawy, ale nie domyślili się, jakie wyjdą z tego kłopoty.
Jeszcze tego samego dnia kierowali się razem na lekcję, przedzierając przez tłumy uczniów i rozmawiając o niewartych uwagi rzeczach, kiedy drogę zagrodziła im ochrona. Wszyscy na korytarzu ucichli.
— Greengrass, Zabini i Reponer?
— Tak — odparł zaskoczony Blaise.
— Idziecie z nami — warknął jeden z nich.
— Co się stało? — zapytała Dafne.
— Mamy do pogadania.
— Ale...
Dafne pisnęła, kiedy jeden z osiłków zacisnął palce na jej ramieniu i popchnął. Zanim Blaise i Evan zdążyli zareagować, zostali potraktowani jeszcze brutalniej. Harry poczuł, jak jeden z ochroniarzy dotkliwie wykręca mu rękę. Blaise aż syknął z bólu. Uczniowie wytrzeszczali oczy. Jeszcze nie widzieli, żeby Ślizgoni zostali potraktowani w taki sposób. Wyprowadzono ich z tłumu wśród panującej ciszy. Harry i Blaise wymienili spojrzenia, niezbyt wiedząc, co takiego właśnie się dzieje. Zaprowadzono ich do lochów i zamknięto w trzech różnych pomieszczeniach. Przy każdym uczniu postawiono dwóch ochroniarzy. Pokój przesłuchań, uświadomił sobie Harry, gdy siłą posadzono go na krześle. Małe pomieszczenie, ciemne ściany, odsłonięta żarówka rzucająca mdłe światło.
— O co…? — zaczął, ale nie dane było mu dokończyć.
Został tak mocno uderzony w twarz, że niemal spadł z krzesła.
— Słyszałem, że nie jesteś zadowolony z traktowania uczniów — warknął blondyn, który go uderzył.
Nakablowali na nas, nie dowierzał Harry.
— Nie wiem, o czym pan mówi — odpowiedział jednak, co było błędem.
Tym razem z jego nosa aż popłynęła krew.
— Doskonale wiesz, gówniarzu! — ryknął na niego blondyn.
Harry przyjrzał się mężczyźnie. Był nisko postawionym śmierciożercą, który na pewno nie został wtajemniczony w to, że osoba, którą właśnie przesłuchuje, służy Voldemortowi. Widziała o tym zaledwie garstka osób, a on nie miał zamiaru uświadamiać mężczyzny. Zdawał sobie sprawę z tego, że Voldemort nie ma nic wspólnego z tą sprawą, gdyż złamałby reguły Umowy. Drugi z przesłuchujących wyglądał na równie tępego jak Crabbe czy Goyle, którzy wykonywali rozkazy Draco. Już po mnie. Wyjdę stąd w takim stanie jak Jimmy.
— Może powinieneś tak jak inne bachory umierać z głodu, co? Od razu zmieniłbyś gadkę.
Sprzeciwianie się nie miało sensu. Obaj wiedzieli swoje i nawet gdyby pokazał Mroczny Znak, nadal upieraliby się przy swoim. Nie mógł też otwarcie się postawić, bo to mogło skończyć się dla niego jeszcze gorzej. Łysy mężczyzna szarpnął go za włosy do tyłu.
— Odpowiadaj! — ryknął blondyn. — Jesteś zdradzieckim Ślizgonem?!
— Nie — wydukał, czując, jak dłoń zaciska się lekko na jego odsłoniętej szyi.
— Kłamiesz!
Kolejne uderzenie w twarz. Krew buchnęła jeszcze mocniej, a on poczuł ją w ustach.
— Mogłeś uważać, co mówisz w miejscu publicznym — warknął blondyn. — Traktujemy was ulgowo, a wy tak się odwdzięczcie?
Harry miał ochotę odpyskować mu, żeby przestał na niego pluć, bo się utopi, ale to skończyłoby się tragicznie. Miał wrażenie, że usłyszał krzyk Dafne zza ściany. Blondyn zaśmiał się szyderczo.
— Słyszysz? Twoja koleżaneczka już ma dosyć, a ledwo ją drasnęli. A rzekomo to ona najgłośniej wypowiadała się na temat złego traktowania uczniów. Chcesz wyć z bólu jak ona?
— Nie — odparł, ponieważ tego od niego oczekiwano.
Mężczyzna zacisnął palce na jego twarzy, aż musiał zacisnął oczy z bólu.
— Patrz na mnie, gówniarzu!
Otworzył oczy i spojrzał wprost w rozwścieczone tęczówki.
— Co wiesz o grupie zajmującej się sabotażem?
— Nic o nich nie wiem — odparł przez ściśniętą szczękę.
Puszczono jego twarz tylko po to, żeby ponownie go w nią uderzyć.
— Mów prawdę!
— Mówię prawdę — odpowiedział, wypluwając krew, która wpłynęła mu do ust.
Rozległo się nerwowe pukanie do drzwi, które się otworzyły. Wszedł Syriusz, który szybko omiótł wzrokiem pomieszczenie. Na chwilę wbił wzrok w ubabranego krwią Harry’ego.
— Dlaczego zabraliście ich na przesłuchanie? — zapytał ostro.
— Nie twoja sprawa!
— Owszem, moja! — rzucił rozeźlony.
— Twój pupilek otwarcie mówi o złym traktowaniu uczniów — warknął blondyn.
— Och, serio? — zirytował się. — A tak nie jest?
Blondyn podszedł do niego z wściekłością na twarzy, ale Syriusz nie dał się zastraszyć.
— Skąd macie informacje? Słyszeliście te słowa?
— Powiedziała nam o tym osoba, która to słyszała!
— Równie dobrze mógł to wymyślić, kretynie! Nie słyszałeś o czymś takim jak wzajemna wrogość i zazdrość między niektórymi ludźmi?! Nie pomyślałeś o tym, żeby zbadać sprawę?
— Gdybym miał sprawdzać każdą sprawę…
— Na tym polega twoja praca! Wypuść ich — warknął, widząc chwilę zawahania.
— Nie będziesz mi mówił, co mam robić!
— Nie sądzę, by Czarny Pan był zadowolony z tego, że w taki sposób traktujesz osoby, które mają być po jego stronie.
Tymi słowami Łapa wytrącił mu z ręki wszystkie argumenty. Jeszcze przez chwilę próbował walczyć, ale wyglądało to raczej żałośnie. W końcu puścił Harry’ego wolno. Syriusz wyprowadził chłopaka z pokoju przesłuchań. Zatrzymali się na korytarzu, czekając na Dafne i Blaise’a.
— Co wy nawyprawialiście? — zapytał z lekką złością.
— Dafne powiedziała kilka słów w pokoju wspólnym, a ktoś na nas nakablował — odparł, wycierając rękawem krew płynącą z nosa.
— Jakich słów? To ważne.
— Powiedziała do mnie wprost, że nie jestem szczęśliwy, gdy widzę pobitych i głodnych uczniów. W sumie tylko o te słowa chodziło.
— Co jej odpowiedziałeś?
— Że czemu mam być szczęśliwy z tego powodu.
— Kogoś musieliście rozwścieczyć, że polecili z tym do śmierciożerców.
— Kurde, padło stwierdzenie, że Millicenta jest popieprzona, bo cieszy ją ta sytuacja.
Zapadła chwila ciszy.
— Wszystko jasne — podsumował Łapa.
Na ich widoku pojawili się Blaise i Dafne. Dziewczyna miała bladą i zapłakaną twarz, jednak nie widać było żadnych ran, natomiast na twarzy chłopaka pojawił się ledwo widoczny na ciemniej skórze siniak. W sumie wychodzi na to, że wyszedłem na tym najgorzej, zauważył Harry, który był zalany krwią. W ciszy wydostali się z lochów.
— Uważajcie, co i kiedy mówicie — powiedział jedynie Riley, zanim ich zostawił.
Cała trójka wymieniła spojrzenia.
— Chyba przyda ci się pomoc pielęgniarki, zanim utopisz się we krwi — stwierdziła Dafne, patrząc na Evana.
Solidarnie skierowali się w stronę skrzydła szpitalnego. Dziewczyna przetarła twarz, oznajmiając, że jako dumna Ślizgonka nie powinna wyglądać publicznie jak siedem nieszczęść. Wiedzieli, że spóźnią się na transmutację, jednak zignorowali ten fakt. Uczniowie niebędący na lekcjach odprowadzali ich głównie zaskoczonymi spojrzeniami, ale nikt ich nie zatrzymał. Pomfrey była już przyzwyczajona do uczniów lądujących u niej po przesłuchaniach, dlatego bez słowa zabrała się za nos Evana. Blaise’owi podała lód owinięty w ręcznik.
— Niestety, nic więcej nie mogę zrobić — przyznała niechętnie, kończąc pracę przy opuchniętym nosie. — Lekarstw mam tyle, co kot napłakał. Uznaj to za bitewne rany. Opuchlizna i zasinienie zejdą za jakiś czas. Najważniejsze, że nos nie jest złamany.
Kobieta pomogła mu pozbyć się plam krwi na skórze i ubraniu, a później odesłała ich na lekcję.
— Millicenta — powiedziała tylko Dafne.
— I Folison — dorzucił Blaise. — Jestem pewien, że ją do tego namówił.
— Pytali was tylko o tamte słowa? — zadał pytanie Evan.
— I o grupę sabotażową — uzupełniła dziewczyna. — Sądzą, że reszta uczniów zaufa Ślizgonom? — prychnęła, a Blaise zaśmiał się krótko, lecz szybko przestał, kiedy zabolała go szczęka.
— Widzieli, jak nas wyciągnęli na przesłuchanie, a jak jeszcze zobaczą Evana, od razu będą nas chcieli u siebie — dorzucił jeszcze z rozbawieniem.
Szczerze się roześmiali z takiej perspektywy. Dotarli do drzwi od klasy McGonagall. Zapukali i weszli po chłodnym zaproszeniu. Klasa zupełnie zamilkła na ich widok. Plotka o publicznym przetransportowaniu trójki Ślizgonów na przesłuchanie już zdążyła się rozejść.
— Przepraszamy za spóźnienie — powiedziała ze skruchą Dafne.
— Jaki jest powód…? — zaczęła chłodno McGonagall, lecz jej wzrok padł na twarz Evana. — Siadajcie — dodała łagodniej.
— Tak bez żadnej kary? Jeszcze ktoś na panią nakabluje — powiedział Blaise z lekko ironicznym uśmiechem.
Ci bardziej domyślni od razu wychwycili aluzję.
— Nie musisz się o to martwić, Zabini. Poradzę sobie — odparła McGonagall sztywno, choć nawet ona posłała mu nieco cieplejsze niż zwykle spojrzenie.
Mijali uczniów, którzy obserwowali ich uważnie. Harry widział zmartwione spojrzenie Hermiony i lekko zdumione Rona. Neville patrzył na nich niemal z dumą. Wredny uśmiech na twarzy Folisona rozdrażnił całą trójkę. Blaise uderzył pięścią w otwartą dłoń, patrząc wprost w jego oczy. Harry zareagował pod wpływem impulsu. Kiedy przechodził obok jego stolika, niby przypadkiem uderzył dłonią w kałamarz. Atrament chlusnął wprost na chłopaka, który krzyknął z zaskoczenia.
— Przepraszam, Folison — rzucił z fałszywym uśmiechem i poszedł dalej.
Dafne zachichotała pod nosem. Ktoś chrząknął, żeby się nie roześmiać. Blaise zignorował puste miejsce obok Teodora Notta i usiadł obok Evana.
To powiedziało wszystkim jasno: w Slytherinie nastąpił rozłam.


                Harry’emu ciężko było uwierzyć, że robi coś takiego. Zmuszony był upozorować własną śmierć, żeby mógł zrealizować cały plan. Wiedział, że nie ma już wyjścia. Decyzja zapadła w momencie podpisania Umowy Przymierza. Czasami żałował, chociaż jego misja jeszcze się nie rozpoczęła, lecz wtedy pocieszał się myślą, że koniec końców może uda mu się pokonać Voldemorta lub chociaż go osłabić. Głównie liczył na to, że w samym zarodku zdobędzie więcej informacji o Riddle’u. Jego drugim celem było namącenie wśród śmierciożerców. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie to takie proste, jednak już nie miał nic do stracenia. Gra się rozpoczęła.
Zbliżała się umówiona godzina, a jemu serce biło coraz szybciej. Dursleyowie wyjechali na jakieś spotkanie. Harry nawet nie zagłębiał się w szczegóły. Najważniejsze, że nie było ich na Privet Drive. Mieli wrócić za kilka godzin i zobaczyć swój zrujnowany dom.
Harry zszedł na parter, kiedy usłyszał donośny trzask. Obiad podszedł mu do gardła, gdy dostrzegł kilkunastoosobową grupę śmierciożerców. Wszystko musiał odpowiednio rozegrać. Zwolennicy Voldemorta nie mogli przedostać się przez barierę, chyba że zostaliby przez nią przepuszczeni. Nie mogli jednak zastosować tej taktyki, żeby nie wzbudzić żadnych spekulacji w Zakonie Feniksa. Od razu wiedzieliby, że sam Harry świadomie wpuścił ich do środka, a to z kolei poważnie by ich zastanowiło. Plan mógłby spalić na panewce.
Wykrzywił się, kiedy na korytarzu zjawił się Stworek w towarzystwie zamaskowanego mężczyzny. Z Voldemortem postanowili wykorzystać lukę w zabezpieczeniach. Harry przypomniał sobie, jak Zgredek zjawił się w jego pokoju kilka lat temu, chociaż nikt go nie zaprosił. Wykorzystali te zrządzenie losu i wierność Stworka w stosunku do Bellatriks, by skrzat mógł wprowadzić do domu Harry’ego jego wroga.
Coś opadło na dno jego żołądka, kiedy mężczyzna się odezwał:
— Jak podoba ci się przedstawienie, Harry? — zapytał Voldemort.
Najwyraźniej nie ufał żadnemu śmierciożercy na tyle, żeby zlecić mu misję porwania chłopaka z domu i jednocześnie nie wzbudzić żadnych podejrzeń.
— Nikt nie może zginąć. Pamiętaj o tym — odpowiedział jedynie chłopak.
— Więc dobrze odegraj swoją rolę — zarządził, a w następnej chwili szarpnął go i obrócił w taki sposób, by stał tyłem do niego, obrócony w stronę drzwi.
Wrota wyleciały z hukiem, ktoś wykrzyczał jego imię. Do środka wpadł Remus wraz z Hestią Jones. Oboje zamarli, kiedy Voldemort ukryty pod maską ramieniem otoczył szyję Harry’ego i przystawił do niej różdżkę. Zobaczyli Stworka – to miało skierować ich tok myślenia na odpowiedni tor, by nikt nie podejrzewał, że udział w uprowadzeniu miał sam porwany. Skrzat zaatakował z niewiarygodną prędkością, wyrzucając Lunatyka i Hestię z domu. Voldemort wyrzucił zaklęcie w sufit, który wybuchnął. Harry usłyszał jeszcze zrozpaczony krzyk Remusa, zanim dom zaczął się walić, a on sam został przeteleportowany przez Toma Riddle’a.

____________________


Saspik, Trisy Di Angelo, to już wiem, kto nabija mi statystyki odwiedzin hahahaha :D
Ana Potter, szczerze przyznam, że nie przewiduję dla Snape'a jakiejś szczególnej roli. Chyba że coś mnie natchnie i będzie mi pasował do jakichś sytuacji, które będę chciała wykorzystać. Gratuluję ukończenia rozdziału; wiem, jak czasami trudno to zrobić xD
Niech ktoś da mi porządnego kopniaka w tyłek, żebym przysiadła i pisała, bo co chwilę wybijam się z rytmu i coś mi nie idzie. Miałam jeden wieczór, gdzie siedziałam do nocy i pisałam jak szalona, ale to był tylko jednorazowy wybryk i dalej nie mogę się za to zabrać. Najlepiej spalcie wszystkie moje książki z półki (nie oddam!), skasujcie muzykę z telefonu i komputera (nie pozwolę!) i rzućcie mojemu szefowi moje wypowiedzenie (stanowczo popieram!). Najlepiej jeszcze przykujcie mnie do fotela, ręce zwiążcie tak, żeby mogła nimi manewrować tylko przy klawiaturze i groźcie mi torturami, jeśli nie napiszę przynajmniej jednego zdania na minutę. Wtedy nie będę miała wyjścia xD
Z gorącymi pozdrowieniami, 
wasza Bully :)

12 komentarzy:

  1. Ech... skomentuję jutro, bo muszę dojść do siebie.
    Co do pisania... ja znowu nie potrafię pisać bez muzyki. Jak już włączę playlistę to nic mnie nie zatrzyma. Gorzej z tym, że ciężko mi nawet tę playlistę włączyć xD
    Dziwnie się czuję, że tak co chwila zaglądam tutaj od rana. Jak nałogowiec, a jeszcze moja reakcja na widok nowego rozdziały jest tym bardziej niepokojąca :D
    Możesz się spodziewać długiego komentarza, ale jutro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro xD Tsa, to jutro rozciągnęło się na cały tydzień. NO ale jutro skomentuję, teraz idę oglądać serial :D

      Usuń
    2. Jeszcze nie ma północy, więc komentuję.
      A więc Hermiona i Ron wiedzą już o bracie Syriusza. To dobrze, teraz tylko czekajmy aż powiadomią o tym przyjaciela. Harry powinien mieć dostęp do domu Syriusza, zresztą sam Syriusz też.
      Podoba mi się nowa trójca. Harry aka Evan, Dafne i Blasie to fajny zespół. Przydałby się jeszcze Draco do kompletu, ale to może być trudne.
      W życiu bym się nie spodziewała, że tak szybko wprowadzisz wątek tortur czy znęcania się nad samym Harrym *skacze z radość i śmieje się szatańsko*. Uwielbiam jak znęcasz się nad Potterem, więc proszę o więcej takich scen i może bardziej publicznych.
      Gwardia chyba będzie chciała Evana u siebie. Jestem ciekawa, jak on to rozegra, bo raczej nie może dołączyć. Jeszcze by biedny chłopak zawału dostał jakby zaczęli gadać o Harrym xD To musiałoby być niezręczne. Obawiam się, że taka rozmowa może mieć miejsce z Ginny.
      Kolejne wspomnienie, które bardzo mi się spodobało. Ciekawa jestem, czy zobaczymy jakieś z perspektywy Remusa albo kogoś innego. To by było ciekawe.
      Jutro postaram się skomentować od razu.
      Jestem załamana po Harrym i śmierci Zgredka, więc trochę ten komentarz krótki.


      Usuń
  2. Jejku, nie wiem co mam napisać. Jak zwykle utrzymujesz bardzo wysoki poziom, po prostu uwielbiam cię za to <3 nareszcie nastąpił jakiś przełam w Slytherinie. Ginny coś często widuje Harry'ego i Syriusza razem, mam nadzieję że się nie skapnie XD boję się o Draco.. a w sumie tego, co dla niego szykujesz (pamiętaj, ma wybrać dobro i inne pierdoły). No to z niecierpliwością czekam na kolejną sobotę. Duuuużo weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Bully :) jak zawsze świetnie utrzymane tempo,akcja rozwija się dynamicznie jest po prostu świetnie aż mnie moge się doczekać następnego rozdziału. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  4. jak zawsze świetny 😍😍 czekam na następny 💕 życzę dużo weny kochana 💞

    OdpowiedzUsuń
  5. Nah, cicho tam. Ja nic nie wiem o żadnym nabijaniu statystyk :V
    Miła lekturka na podróż pociungiem, dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudowny!
    Czy tylko u mnie śniegu już prawie nie ma? ��
    Najlepsza scena - "porwanie" Harrego :D
    Cieszę się, że Syriusz pomaga Harremu i innym uczniom :)
    Cieszę się też, że Harry znalazł przyjaciół (mogę nazwać ich przyjaciółmi?) w Slytherinie
    Mogę się mylić, ale we wcześniejszych opowiadaniach chyba nie byli oni ze sobą jakoś mocno zżyci. Czy byli?
    Mam nadzieję, że Miona i Ron jakoś skontaktują się z "przyjacielem".
    Jestem też ciekawa czy Harry zdecyduje się powiedzieć Dafne i Blaisowi że jest Harrym a nie Evanem.
    Pozdrawiam gorąco,
    Lady Night

    OdpowiedzUsuń
  7. witaj;-)jedno mnie nurtuje - GD - przecież już zakonie feniksa wydało się kto jest członkiem gwardii, to dlaczego teraz śmierciożercy nie biorą na przesłuchanie najbliżysz Potterowi? Ron, Hermiona...
    a tak poza tym rozdział fajny ;-) nie zniszcz tu Draco, bo dzięki Twoim innym opowiadaniom bardzo polubiłam tą postać.
    weny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeden, jedyny plus sesji jest taki, że kiedy się kończy mogę przeczytać zaległe rozdziały opowiadania za jednym razem :D Tęskniłam za czytaniem Umowy Przymierza, ale studia dają człowiekowi w kość, a tym bardziej takim ambitnym, którzy nie satysfakcjonują się 3 :P Ale w końcu się udało. W Hogwarcie coraz bardziej gorąco. Czytając 7 część zawsze sobie wyobrażałam, jak wyglądał bunt Gryfonów i ich kolegów z GD. Zapewne Rowling opisałaby to zdecydowanie w mniej "barwny" sposób :) Jednakże Harry Potter był zawsze opisywany bardziej młodzieżowo, bez drastycznych opisów, których wiem, że u ciebie nie brakuje (tak, to komplement! :D). Niektóre kary jestem w stanie nawet sobie wyobrazić i myślę wtedy... chyba jednak sobie odpuszczę czekanie na list (a to żart, oczywiście :D). Nie jestem w stanie przykuć ciebie do krzesła, ale mogę dać tobie wirtualnego kopa w dupę, może coś zdziała. A szefostwo potrafi być upierdliwe, coś o tym wiem! Jak zwykle życzę dużo weny i niecierpliwie czekam na następny rozdział. :) Pozdrawiam serdecznie, Gosia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałem wszystkie Twoje opowiadania wiele razy. Uwielbiam czytać długie rozdziały i dłuuugie opowiadania. Twoje opowiadania posiadają mój ulubiony zakres wielkości. A jakość Twojego pisania jest boska. Bałem się już że po trzech super opowiadaniach skończysz pisać. Ale pomyślałem sobie ostatnio że wejdę i przeczytam jeszcze raz (HP i Siła Życia/Mrok Dnia) a tu nagle patrzę że powstała nowa zakładka. Wchodzę w nią... A tu nowe opowiadanie. Ale sie ucieszyłem. Bardzo fajny pomysł na kolejne opowiadanie. Mam nadzieję że to opowiadanie będzie tak długie jak tamte 3 poprzednie. Zawsze chciałem u Ciebie przeczytać Harrego jako sługę Voldemorta. Moje marzenia się spełniły. Cieszę sie że regularnie (co sobotę) dodajesz nowy rozdział. Denerwuje mnie to, jak ktoś zaczyna fajne opowiadanie, wrzuca krótki rozdział na fajny temat raz na ... 3 miesiące? A Ty raz na tydzień. To idealne. A co do twojego opowiadania... Cieszę się że Harremu udaje się znaleźć przyjaciół po "stracie" poprzednich. Mam nadzieję że uda mu się rozwinąć te znajomości na wyższe poziomy. Straszne czasyvw Hogwarcie. Nie chciałbym sie w takich znaleźć. Mam nadzieje że Harry Dafne i Blaize będą pomagali innym. Życzę w pizdu weny i jeszcze więcej i czekam na next.

    P.S.
    Możesz dodać do twojego opowiadania zakładników takie jak:
    Bohaterowie i ich opisy,
    Twoje ulubione opowiadania lub inne,
    Muzyka która znajduje sie w opowiadaniu (narazie nie ma ale może kiedyś będzie.)
    Czytam te opowiadania zawsze na telefonie. Zawsze przed szkołą. Jest super!.
    Nie mogę sie doczekać next.
    Jeszcze raz życze dużo weny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    wspaniale, no i mamy rozłam w Slytherinie, Hermionie z Ronem znaleźli tajemniczego człowieka o inicjałach R.A.B. ciekawe jakie poglądy ma Draco, no i trochę zastanawia mnie co by się stało gdyby Evan pokazał mroczny znak, może z czasem Dafne i Zabiniemu Evan powie, że to on jest Potterem i chce zniszczyć Voldemorta od środka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń