Ron niemal przysypiał nad
kolejnym artykułem znalezionym przez Hermionę w szkolnej bibliotece. Ich
poszukiwania osoby z inicjałami R.A.B. nie posunęły się do przodu nawet o mały
krok, a on miał całkowicie tego dosyć, chociaż wiedział, że nie mogą się
poddać. Dostrzegał frustrację dziewczyny, która niemal rwała sobie włosy z głowy,
kiedy kolejna poszlaka zaprowadziła ich w ślepy zaułek. Brnęli jednak dalej,
wiedząc, że nie mają innego wyjścia.
— R.A.B. był czarodziejem,
prawda? — powiedział w pewnym momencie, a Hermiona uniosła głowę znad gazety. —
Musiał chodzić gdzieś do szkoły.
Zainspirowana Gryfonka odłożyła
czasopismo i uniosła się w krześle.
— Oczywiście! Powinniśmy
przejrzeć kroniki uczniów. To trochę uporządkuje nasze poszukiwania. Powinniśmy
zacząć od lat nauki Voldemorta, ponieważ nie znamy wieku R.A.B.
— To dobre… sześćdziesiąt lat —
przeraził się.
— Tak czy inaczej nie mamy innego
punktu zaczepienia — oznajmiła pewnie.
Od tego czasu ślęczeli nad
szkolnymi kronikami uczniów, a Hermiona robiła szczegółowe notatki ze
sprawdzonymi rocznikami i domami. Kiedy znajdowali osoby pasujące do inicjałów,
natychmiast starali się znaleźć o niej jakiekolwiek informacje, co nie było
niczym łatwym.
Ron przeglądał właśnie nazwiska
Ślizgonów z rocznika 1961, kiedy natrafił na znajome dane.
— Hermiona — wydukał z
rozszerzonymi z zaskoczenia oczami. — Brat Syriusza.
— Co takiego?
— Regulus Arkturus Black. R.A.B.
Dziewczyna niemal wyrwała mu
pergamin z rąk. Wbiła wzrok w litery tworzące nazwisko, którego prawdopodobnie
szukali od tak długiego czasu. Z nową energią zaczęli poszukiwać wzmianek
dotyczących brata Łapy. Dołączył do śmierciożerców, zaginął w wieku osiemnastu
lat i do tej pory nie odnaleziono jego ciała. Grał w quidditcha, był pilnie
uczącym się Ślizgonem. Żadna z informacji nie była przydatna.
— Był młody. Nie zdążył
wyprowadzić się z domu — rzekła w zamyśleniu Hermiona. — Gdzie mógł ukryć
medalion?
— Na Grimmauld Place — wymamrotał
Ron, a ona pokiwała powoli głową.
— To nasz jedyny trop —
westchnęła. — Problem w tym, że nie mamy możliwości, żeby wydostać się ze
szkoły i przeszukać dom. Co w takim razie zrobić?
— Może poprosimy o pomoc jakiegoś
nauczyciela z Zakonu? McGonagall?
— Obawiam się, że jest w podobnej
sytuacji co uczniowie. Śmierciożercy kontrolują wszystkich, którzy popierali
Dumbledore’a.
— Czyli kto?
Zapadła chwila ciszy.
— Przyjaciel? — zaproponowała
cicho dziewczyna.
— Nie wiemy, czy można mu ufać,
ile wie i kim w ogóle jest.
— Wie o horkruksach. Zniszczył
jednego z nich.
— Nawet jeśli, nie wiemy, jak się
z nim skontaktować.
Zapadła cisza. Znowu utknęli w
martwym punkcie.
Kolejny sprzeciw przeciwko
panowaniu śmierciożerców w Hogwarcie zademonstrowano już kilkanaście dni po
aferze z plakatami Voldemorta. Tym razem posunięto się do jeszcze
niebezpieczniejszej sytuacji, ponieważ zaatakowano ochroniarzy. Buntownicy
złapali kilku z nich w sieci rybackie i powiesili w Wielkiej Sali. Szybko ich
uwolniono, jednak informacja zdążyła się roznieść po całej szkole.
Śmierciożercy byli jeszcze bardziej wściekli, ponieważ tym razem atak
skierowano wprost w nich. Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej, jednak
Harry i tak dostrzegał zadowolenie niektórych uczniów.
— Co tam się dzieje? — zapytał
Blaise, kiedy razem z Evanem i Dafne kierowali się na obiad.
Od jakiegoś czasu trójka
Ślizgonów przebywała ze sobą znacznie częściej. Harry był zadowolony z ich
towarzystwa, ponieważ mało co wtrącali się w to, co robił poza pokojem
wspólnym, nie pytali o jego przeszłość i poglądy. Czasami Blaise rzucał
rasistowskimi odzywkami, ale Dafne zwykle gromiła go wtedy wzrokiem i trochę
się wstrzymywał. Nie były jednak one tak ostre, by Harry zrezygnował z
przeciągnięcia ich na swoją stronę.
Przepchnęli się przez grupę
młodszych uczniów, słysząc krzyki, szloch i śmiech. W ich oczy rzucił się
widok, który zmroził Harry’emu serce. Jedna z młodszych Krukonek zamknięta była
w klatce, wokół której biegały rozwścieczone hieny. Starały się gryźć ją i
drapać, wpychając pyski przez szczeble. Dziewczyna płakała przeraźliwie,
starając się odsunąć od zwierząt jak najdalej, jednak te otaczały ją z każdej
strony. Jej ubranie było poszarpane i zakrwawione, co świadczyło o tym, że
kilka razy nie uniknęła spotkania z ostrymi pazurami. Śmierciożercy obserwowali
to ze śmiechem na ustach, jakby oglądali wyjątkowo przezabawną komedię. Kilkoro
uczniów obrzucało ich obelgami, jednak nikt nie był w stanie przedostać się do
Krukonki otoczonej przez barierę.
— Co ona zrobiła? — zapytała
słabo Dafne.
— Z głodu chciała ukraść trochę
jedzenia z waszego stołu — odpowiedział pustym głosem stojący obok nich Terry Bott.
Cała trójka spojrzała na niego z
niedowierzaniem. Blaise przeniósł wzrok pełen obrzydzenia na śmierciożerców,
którzy zaśmiewali się niemal do łez. Dafne miała taką minę, jakby chciała zaraz
zwymiotować.
— Psychole — wymamrotał do siebie
Harry.
Najgorsze było to, że nie mógł nic
zrobić ani powiedzieć. Krukonka wrzasnęła jeszcze przeraźliwiej, kiedy jedna z
hien sięgnęła do niej łapą, rozrywając skórę na przedramieniu.
— Dobra, mogliby już kończyć.
Jestem głodna — rozległ się znudzony głos Millicenty Bulstrode.
Dafne szybko odwróciła głowę w
jej stronę, patrząc na nią jak na wariatkę.
— Zaraz rozerwą dziewczynę na
strzępy, a ty myślisz o jedzeniu? — zdumiała się.
— A co mnie obchodzi jakaś głupia
złodziejka — prychnęła.
— Ty jesteś… — rzekła Dafne
piskliwie.
— Dokończ — warknęła Millicenta.
— Uważaj, żebyś nie zamieniła się
miejscami z tą złodziejką — wtrącił Blaise.
Folison Multon doskoczył do niego
ze zmrużonymi oczami.
— Grozisz jej? — warknął.
Harry dostrzegł, że coraz więcej
osób zaczyna zwracać na nich uwagę. To mogło skończyć się dla nich
niekorzystanie, dlatego postanowił przerwać sprzeczkę, dopóki nie słyszeli ich
śmierciożercy.
— Blaise… — powiedział cichym,
ale ostrzegawczym głosem.
Chłopak zerknął na niego.
Porozumieli się spojrzeniami. Blaise postanowił się wycofać. Uniósł ręce w
obronnym geście.
— Sorry, poniosło mnie —
oznajmił, łagodząc sytuację.
Folison odprężył się i wrócił do
swoich spraw. Evan i Blaise jeszcze raz wymienili się porozumiewawczymi
spojrzeniami. Czarnoskóry chłopak skinął mu głową.
— To wszystko robi się coraz
bardziej chore.
Kolejne spotkanie Gwardii
Dumbledore’a po raz wtóry zaczynało się od analizy tego, co działo się w
szkole. Wszyscy siedzieli na poduszkach, niemal w idealnym okręgu, wymieniając
się spostrzeżeniami.
— Jeśli dalej tak pójdzie, uczniowie
zaczną umierać z głodu — rzekła słabo Susan Bones.
Zapadła cisza, która niemal
dźwięczała w uszach.
— Chyba wiem, kto ze Ślizgonów
nie popiera tego, co się dzieje — powiedział niespodziewanie Terry, a wszyscy
natychmiast przenieśli na niego spojrzenia.
— Kto taki?
— Dafne Greengrass, Blaise Zabini i Evan
Reponer.
— Zabini? To rasistowska świnia —
oburzył się Justin Finch-Fletchey.
— Wiem i temu nie zaprzeczam —
odparł szybko Terry, a później opowiedział im o sytuacji w Wielkiej Sali, gdzie
doszło do ostrej wymiany zdań między Ślizgonami. — Chyba Evan postanowił
zareagować, bo wiedział, że zaraz któryś ze śmierciożerców zwróci na nich uwagę
i będą mieli problemy — zakończył.
— Multon i Bulstrode dość
otwarcie pokazują, jakie są ich poglądy, w przeciwieństwie do tej trójki —
zauważyła Padma Patil. — Śmierciożercy pewnie dość szybko rozszyfrowaliby, jak
stoi sytuacja, a wiecie, jak to mogłoby się dla nich skończyć. Byliby
traktowani jeszcze gorzej od nas.
Nikt się nie odezwał, analizując
jej słowa.
— Nic dziwnego, że starają się
stwarzać pozory — odezwał się wreszcie Dean. — Są Ślizgonami, więc
automatycznie wszyscy są nastawieni na to, że są przeciwko nam.
— I to jest nasz błąd —
podsumowała Hermiona.
— Mamy im zaufać? — wątpił Ron.
— Na tym etapie to za dużo
powiedziane. Musimy spojrzeć na to obiektywnie i nie kierować się stereotypami.
Może warto im pokazać, że możemy im pomóc.
— To duże ryzyko… Co, jeśli się
mylimy?
— A jeśli nie? Musimy zwerbować któreś
z nich. Wiecie, że nasz człowiek w obozie Ślizgonów może nam pomóc w dużej
mierze.
— Jak chcesz to zrobić? Przecież
nie podejdziesz do nich i nie powiesz: Cześć.
Chciałbyś dołączyć do Gwardii Dumbledore’a, która zajmuje się sabotażami i
sprzeciwia się Voldemortowi? — odparł natychmiast Anthony.
— Nie wiem — odpowiedziała
zirytowana Hermiona. — Nie wiem, jak to rozegrać. Być może nawet nie zechcą się
do nas przyłączyć. To dla nich duże ryzyko i może chcą działać sami, nie
obawiając się, że ktoś się wygada. Trochę liczę na to, że sami dadzą nam znak.
Tymczasem zajmijmy się nauką jakiegoś zaklęcia.
Harry tak bardzo skupił się na
zachowaniu dobrych relacji z Blaisem i Dafne, że zupełnie zignorował Malfoya.
Uznał to za błąd ze swojej strony. Chociaż Draco zachowywał się na korytarzach
jak śmierciożerca, w dormitorium często wstrzymywał się od wygłaszania ostrych
opinii o szlamach. Harry cały czas miał w pamięci jego zachowanie na Wieży
Astronomicznej, więc jasne pokazanie innym Ślizgonom jego niepewności w
poglądach mogło odwrócić opinię wielu uczniów. Będąc w gronie wychowanków
Slytherina, Harry zauważył, jaki wpływ ma na innych blondyn. Zdając sobie
sprawę z tego, że Blaise miał z nim styczność częściej, postanowił zacząć ten
temat.
— Zauważyłeś, że Draco jest
bardziej wyszczekany poza pokojem wspólnym? — powiedział swobodnie znad
pergaminu, na którym pisał wypracowanie na transmutację.
Blaise podniósł głowę znad swojej
pracy. Do tej pory rzadko rozmawiali na takie tematy i raczej były to bardzo
ostrożne i ogólnikowe pytania i odpowiedzi.
— Może dlatego, że poza pokojem
wspólnym ma do czynienia z wrogami — odparł po chwili namysłu, a Evan powoli
pokiwał głową. — Ciekawi cię to?
— Ma wpływ na sporą ilość
Ślizgonów — przyznał, wzruszając ramionami.
— Jest dość charakterystyczny i
potrafi kontrolować innych o wiele bardziej, niż możesz sobie wyobrazić.
Zresztą, jego ojciec działa tak samo.
— Skoro tak to zapewne wywiera
wpływ na syna.
— Nie zaprzeczę — przyznał
Blaise, wbijając w niego oceniające spojrzenie.
— Na początku roku odniosłem
wrażenie, że trzymaliście się razem, ale ostatnio już tego nie widzę — odparł,
starając się brzmieć tak, jakby chciał tylko niezobowiązująco porozmawiać.
Zerknął na chłopaka, który
zmarszczył brwi, obserwując go.
— Okazało się, że mamy inne
zdanie w niektórych sprawach i niezbyt mu to pasowało — przyznał wyjątkowo
szczerze. — Do Draco często nie docierają niektóre argumenty i ślepo idzie
przed siebie, bo ma coś wbite w głowie. Trochę nas to poróżniło.
Harry doskonale wiedział, co
takiego chłopak ma na myśli, chociaż nie zostało to powiedziane wprost.
Wiedział też, że Blaise ma świadomość, że te słowa mu wystarczą, jeśli ma
określone poglądy. Być może ich relacje zostały popchnięte naprzód przez tę
krótką wymianę zdań.
Było już po ciszy nocnej, jednak
Harry’ego niezbyt to interesowało. U boku Syriusza nie groziła mu żadna
zaczepka ze strony ochroniarzy. Razem przemierzali korytarze, rozmawiając cicho
o tym, czego się dowiedzieli w ostatnich dniach. Evan nie pominął rozmowy z
Blaisem na temat Malfoya, a Łapa przyznał, że przeciągnięcie blondyna na ich
stronę byłoby pożyteczne, ale także bardzo trudne.
— Lucjusz ma na niego olbrzymi
wpływ — mówił cicho. — Wydaje mi się, że chłopak ma wbite jego poglądy i boi
się sprzeciwić, więc gra. Jego zachowanie na Wieży Astronomicznej… Tak nie
zachowuje się chłopak, który chce torturować i zabijać. Co innego wyśmiewać się
ze szlam, a co innego je mordować.
— Gdyby Lucjusz zmienił poglądy,
zmieniłby je również Draco — podsumował Evan.
— To nic nam nie daje. Lucjusz
jest tchórzem. Nie zmieni strony, dopóki Voldemort nie zacznie wyraźnie
przegrywać, a na to się aktualnie nie zanosi.
— Może potrzebny jest jakiś
impuls? Sytuacja, która zmieniłaby nastawienie Draco?
— Być może. Nie jest zdecydowany,
więc coś takiego mogłoby go zmienić, jednak cały czas myślę, że widmo Lucjusza
nad nim jest zbyt silne.
Przez chwilę stali w ciszy,
zastanawiając się nad tą sprawą. Harry już chciał się odezwać, ale Syriusz
uniósł dłoń, by go uciszyć. Chłopak zmarszczył brwi, gdy usłyszał zza rogu
ciche kroki kilku osób.
— Jak mogliśmy przegapić godzinę
ciszy nocnej? — Usłyszeli cichy i przerażony głos jednej z osób. — Jeśli ktoś
nas złapie…
— Ciii…
Syriusz wymienił z Harrym
spojrzenie. Gdyby mieli okazję, zapewne gdzieś by się ukryli, żeby dać uczniom
wolną rękę, ale nie mieli takiej możliwości. Ruszyli w ich stronę,
zastanawiając się, kto to jest. Wyszli zza rogu. Uczniowie natychmiast się
zatrzymali z widocznym na twarzy przerażeniem. Gwardia Dumbledore’a. Harry był
przekonany, że wracają z jednego ze spotkań.
— Nie powinniście być już w
łóżkach? — zapytał Syriusz.
Evan dostrzegł Ginny, która wbiła
w niego zaskoczone spojrzenie. Za nią stali Colin, Denis, Demelza oraz Neville.
Demelza przełknęła ciężko ślinę.
— Przegapiliśmy godzinę ciszy
nocnej — przyznał szczerze Neville, wychodząc przed grupę, jakby chciał wziąć
wszystko na siebie.
— Zdarza się — odparł lekceważąco
Syriusz, zanim chłopak powiedział coś więcej.
Kiwnął im głową, by poszli dalej.
Harry zrobił im przejście, widząc rozszerzone z zaskoczenia oczy Gryfonów.
— Czy…? — zaczęła Demelza
zduszonym głosem.
— Nie widziałem was — odparł
twardo Łapa.
— Dziękujemy — powiedziała za
wszystkich Ginny.
Szybko ruszyli dalej, a kiedy
dziewczyna mijała Harry’ego, ten powiedział jedynie:
— Ochrona niedaleko klasy Flitwicka.
Wszyscy odwrócili głowy z jeszcze
większym zdumieniem.
— Dzięki — szepnęła jeszcze Ginny
z lekkim uśmiechem.
Zniknęli za rogiem, a Harry i
Syriusz wymienili znaczące spojrzenia.
Blaise zapewne powiedział Dafne o
jego rozmowie z Evanem. Dziewczyna stawała się coraz bardziej otwarta i Harry
musiał przyznać, że zdążył ją polubić. Czasami patrzyła na niego tak
przeszywającym spojrzeniem, jakby wiedziała, co takiego ukrywa, jednak to nie
zmieniało faktu, że czasami mówiła więcej, niż Harry się spodziewał.
— Nie jesteś szczęśliwy, gdy
widzisz wygłodniałych i pobitych uczniów — powiedziała prosto z mostu w pokoju
wspólnym.
— Dafne, ciszej — wymamrotał
Blaise.
— Przepraszam — odparła szybko i
ponownie spojrzała na nowego ucznia. — Mam rację. Wiem, że mam. Nie popierasz
tego, chociaż starasz się tego tak otwarcie nie pokazywać.
— Czemu mam się cieszyć z
torturowania dzieciaków, które jeszcze mają pod nosami mleko? — odparł trochę
ostrzej niż zamierzał.
Spojrzała na niego hardo.
— Gdybyś się z tego cieszył,
uznałabym cię za równie popieprzonego jak Millicenta.
Patrzyli na sobie twardo, jakby
czekając na kolejne ataki, jednak żadne z nich się nie doczekało. Blaise
zaśmiał się pod nosem z ich reakcji. Trochę się wyluzowali, ale Harry nadal
miał się na baczności.
— Jej nikt nie przebije —
mruknął, a Dafne uśmiechnęła się kącikiem ust.
— Dlatego trzymam się z wami —
oznajmiła.
Blaise spojrzał na nią ostro,
gdyż dość otwarcie wypowiedziała się o jego poglądach. Harry obserwował ich
uważnie. Wiedział, że mogą dużo mówić tylko po to, żeby wzbudzić w nim
zaufanie, ale często widział i słyszał, jak się zachowują. Raz nawet wydawało
mu się, że Dafne ukradkiem chowa jedzenie do torby, więc zapewne przyjęła taką
taktykę pomocy innym jak on.
Tą rozmową jaśniej sobie
określili, jak mają się ich sprawy, ale nie domyślili się, jakie wyjdą z tego
kłopoty.
Jeszcze tego samego dnia
kierowali się razem na lekcję, przedzierając przez tłumy uczniów i rozmawiając
o niewartych uwagi rzeczach, kiedy drogę zagrodziła im ochrona. Wszyscy na
korytarzu ucichli.
— Greengrass, Zabini i Reponer?
— Tak — odparł zaskoczony Blaise.
— Idziecie z nami — warknął jeden
z nich.
— Co się stało? — zapytała Dafne.
— Mamy do pogadania.
— Ale...
Dafne pisnęła, kiedy jeden z
osiłków zacisnął palce na jej ramieniu i popchnął. Zanim Blaise i Evan zdążyli
zareagować, zostali potraktowani jeszcze brutalniej. Harry poczuł, jak jeden z
ochroniarzy dotkliwie wykręca mu rękę. Blaise aż syknął z bólu. Uczniowie
wytrzeszczali oczy. Jeszcze nie widzieli, żeby Ślizgoni zostali potraktowani w
taki sposób. Wyprowadzono ich z tłumu wśród panującej ciszy. Harry i Blaise
wymienili spojrzenia, niezbyt wiedząc, co takiego właśnie się dzieje.
Zaprowadzono ich do lochów i zamknięto w trzech różnych pomieszczeniach. Przy
każdym uczniu postawiono dwóch ochroniarzy. Pokój
przesłuchań, uświadomił sobie Harry, gdy siłą posadzono go na krześle. Małe
pomieszczenie, ciemne ściany, odsłonięta żarówka rzucająca mdłe światło.
— O co…? — zaczął, ale nie dane
było mu dokończyć.
Został tak mocno uderzony w
twarz, że niemal spadł z krzesła.
— Słyszałem, że nie jesteś
zadowolony z traktowania uczniów — warknął blondyn, który go uderzył.
Nakablowali na nas, nie dowierzał Harry.
— Nie wiem, o czym pan mówi —
odpowiedział jednak, co było błędem.
Tym razem z jego nosa aż
popłynęła krew.
— Doskonale wiesz, gówniarzu! —
ryknął na niego blondyn.
Harry przyjrzał się mężczyźnie.
Był nisko postawionym śmierciożercą, który na pewno nie został wtajemniczony w
to, że osoba, którą właśnie przesłuchuje, służy Voldemortowi. Widziała o tym
zaledwie garstka osób, a on nie miał zamiaru uświadamiać mężczyzny. Zdawał
sobie sprawę z tego, że Voldemort nie ma nic wspólnego z tą sprawą, gdyż
złamałby reguły Umowy. Drugi z przesłuchujących wyglądał na równie tępego jak
Crabbe czy Goyle, którzy wykonywali rozkazy Draco. Już po mnie. Wyjdę stąd w takim stanie jak Jimmy.
— Może powinieneś tak jak inne
bachory umierać z głodu, co? Od razu zmieniłbyś gadkę.
Sprzeciwianie się nie miało
sensu. Obaj wiedzieli swoje i nawet gdyby pokazał Mroczny Znak, nadal
upieraliby się przy swoim. Nie mógł też otwarcie się postawić, bo to mogło
skończyć się dla niego jeszcze gorzej. Łysy mężczyzna szarpnął go za włosy do
tyłu.
— Odpowiadaj! — ryknął blondyn. —
Jesteś zdradzieckim Ślizgonem?!
— Nie — wydukał, czując, jak dłoń
zaciska się lekko na jego odsłoniętej szyi.
— Kłamiesz!
Kolejne uderzenie w twarz. Krew
buchnęła jeszcze mocniej, a on poczuł ją w ustach.
— Mogłeś uważać, co mówisz w
miejscu publicznym — warknął blondyn. — Traktujemy was ulgowo, a wy tak się
odwdzięczcie?
Harry miał ochotę odpyskować mu,
żeby przestał na niego pluć, bo się utopi, ale to skończyłoby się tragicznie.
Miał wrażenie, że usłyszał krzyk Dafne zza ściany. Blondyn zaśmiał się
szyderczo.
— Słyszysz? Twoja koleżaneczka
już ma dosyć, a ledwo ją drasnęli. A rzekomo to ona najgłośniej wypowiadała się
na temat złego traktowania uczniów. Chcesz wyć z bólu jak ona?
— Nie — odparł, ponieważ tego od
niego oczekiwano.
Mężczyzna zacisnął palce na jego
twarzy, aż musiał zacisnął oczy z bólu.
— Patrz na mnie, gówniarzu!
Otworzył oczy i spojrzał wprost w
rozwścieczone tęczówki.
— Co wiesz o grupie zajmującej
się sabotażem?
— Nic o nich nie wiem — odparł
przez ściśniętą szczękę.
Puszczono jego twarz tylko po to,
żeby ponownie go w nią uderzyć.
— Mów prawdę!
— Mówię prawdę — odpowiedział,
wypluwając krew, która wpłynęła mu do ust.
Rozległo się nerwowe pukanie do
drzwi, które się otworzyły. Wszedł Syriusz, który szybko omiótł wzrokiem
pomieszczenie. Na chwilę wbił wzrok w ubabranego krwią Harry’ego.
— Dlaczego zabraliście ich na
przesłuchanie? — zapytał ostro.
— Nie twoja sprawa!
— Owszem, moja! — rzucił
rozeźlony.
— Twój pupilek otwarcie mówi o
złym traktowaniu uczniów — warknął blondyn.
— Och, serio? — zirytował się. — A
tak nie jest?
Blondyn podszedł do niego z
wściekłością na twarzy, ale Syriusz nie dał się zastraszyć.
— Skąd macie informacje?
Słyszeliście te słowa?
— Powiedziała nam o tym osoba,
która to słyszała!
— Równie dobrze mógł to wymyślić,
kretynie! Nie słyszałeś o czymś takim jak wzajemna wrogość i zazdrość między
niektórymi ludźmi?! Nie pomyślałeś o tym, żeby zbadać sprawę?
— Gdybym miał sprawdzać każdą
sprawę…
— Na tym polega twoja praca!
Wypuść ich — warknął, widząc chwilę zawahania.
— Nie będziesz mi mówił, co mam
robić!
— Nie sądzę, by Czarny Pan był
zadowolony z tego, że w taki sposób traktujesz osoby, które mają być po jego
stronie.
Tymi słowami Łapa wytrącił mu z
ręki wszystkie argumenty. Jeszcze przez chwilę próbował walczyć, ale wyglądało
to raczej żałośnie. W końcu puścił Harry’ego wolno. Syriusz wyprowadził chłopaka
z pokoju przesłuchań. Zatrzymali się na korytarzu, czekając na Dafne i
Blaise’a.
— Co wy nawyprawialiście? —
zapytał z lekką złością.
— Dafne powiedziała kilka słów w
pokoju wspólnym, a ktoś na nas nakablował — odparł, wycierając rękawem krew
płynącą z nosa.
— Jakich słów? To ważne.
— Powiedziała do mnie wprost, że
nie jestem szczęśliwy, gdy widzę pobitych i głodnych uczniów. W sumie tylko o
te słowa chodziło.
— Co jej odpowiedziałeś?
— Że czemu mam być szczęśliwy z
tego powodu.
— Kogoś musieliście rozwścieczyć,
że polecili z tym do śmierciożerców.
— Kurde, padło stwierdzenie, że
Millicenta jest popieprzona, bo cieszy ją ta sytuacja.
Zapadła chwila ciszy.
— Wszystko jasne — podsumował
Łapa.
Na ich widoku pojawili się Blaise
i Dafne. Dziewczyna miała bladą i zapłakaną twarz, jednak nie widać było
żadnych ran, natomiast na twarzy chłopaka pojawił się ledwo widoczny na
ciemniej skórze siniak. W sumie wychodzi
na to, że wyszedłem na tym najgorzej, zauważył Harry, który był zalany
krwią. W ciszy wydostali się z lochów.
— Uważajcie, co i kiedy mówicie —
powiedział jedynie Riley, zanim ich zostawił.
Cała trójka wymieniła spojrzenia.
— Chyba przyda ci się pomoc
pielęgniarki, zanim utopisz się we krwi — stwierdziła Dafne, patrząc na Evana.
Solidarnie skierowali się w
stronę skrzydła szpitalnego. Dziewczyna przetarła twarz, oznajmiając, że jako
dumna Ślizgonka nie powinna wyglądać publicznie jak siedem nieszczęść.
Wiedzieli, że spóźnią się na transmutację, jednak zignorowali ten fakt.
Uczniowie niebędący na lekcjach odprowadzali ich głównie zaskoczonymi
spojrzeniami, ale nikt ich nie zatrzymał. Pomfrey była już przyzwyczajona do
uczniów lądujących u niej po przesłuchaniach, dlatego bez słowa zabrała się za
nos Evana. Blaise’owi podała lód owinięty w ręcznik.
— Niestety, nic więcej nie mogę
zrobić — przyznała niechętnie, kończąc pracę przy opuchniętym nosie. — Lekarstw
mam tyle, co kot napłakał. Uznaj to za bitewne rany. Opuchlizna i zasinienie
zejdą za jakiś czas. Najważniejsze, że nos nie jest złamany.
Kobieta pomogła mu pozbyć się
plam krwi na skórze i ubraniu, a później odesłała ich na lekcję.
— Millicenta — powiedziała tylko
Dafne.
— I Folison — dorzucił Blaise. —
Jestem pewien, że ją do tego namówił.
— Pytali was tylko o tamte słowa?
— zadał pytanie Evan.
— I o grupę sabotażową —
uzupełniła dziewczyna. — Sądzą, że reszta uczniów zaufa Ślizgonom? — prychnęła,
a Blaise zaśmiał się krótko, lecz szybko przestał, kiedy zabolała go szczęka.
— Widzieli, jak nas wyciągnęli na
przesłuchanie, a jak jeszcze zobaczą Evana, od razu będą nas chcieli u siebie —
dorzucił jeszcze z rozbawieniem.
Szczerze się roześmiali z takiej
perspektywy. Dotarli do drzwi od klasy McGonagall. Zapukali i weszli po
chłodnym zaproszeniu. Klasa zupełnie zamilkła na ich widok. Plotka o publicznym
przetransportowaniu trójki Ślizgonów na przesłuchanie już zdążyła się rozejść.
— Przepraszamy za spóźnienie —
powiedziała ze skruchą Dafne.
— Jaki jest powód…? — zaczęła
chłodno McGonagall, lecz jej wzrok padł na twarz Evana. — Siadajcie — dodała
łagodniej.
— Tak bez żadnej kary? Jeszcze
ktoś na panią nakabluje — powiedział Blaise z lekko ironicznym uśmiechem.
Ci bardziej domyślni od razu wychwycili
aluzję.
— Nie musisz się o to martwić,
Zabini. Poradzę sobie — odparła McGonagall sztywno, choć nawet ona posłała mu
nieco cieplejsze niż zwykle spojrzenie.
Mijali uczniów, którzy
obserwowali ich uważnie. Harry widział zmartwione spojrzenie Hermiony i lekko
zdumione Rona. Neville patrzył na nich niemal z dumą. Wredny uśmiech na twarzy
Folisona rozdrażnił całą trójkę. Blaise uderzył pięścią w otwartą dłoń, patrząc
wprost w jego oczy. Harry zareagował pod wpływem impulsu. Kiedy przechodził
obok jego stolika, niby przypadkiem uderzył dłonią w kałamarz. Atrament
chlusnął wprost na chłopaka, który krzyknął z zaskoczenia.
— Przepraszam, Folison — rzucił z
fałszywym uśmiechem i poszedł dalej.
Dafne zachichotała pod nosem.
Ktoś chrząknął, żeby się nie roześmiać. Blaise zignorował puste miejsce obok
Teodora Notta i usiadł obok Evana.
To powiedziało wszystkim jasno: w
Slytherinie nastąpił rozłam.
…
Harry’emu ciężko było uwierzyć,
że robi coś takiego. Zmuszony był upozorować własną śmierć, żeby mógł
zrealizować cały plan. Wiedział, że nie ma już wyjścia. Decyzja zapadła w
momencie podpisania Umowy Przymierza. Czasami żałował, chociaż jego misja
jeszcze się nie rozpoczęła, lecz wtedy pocieszał się myślą, że koniec końców
może uda mu się pokonać Voldemorta lub chociaż go osłabić. Głównie liczył na
to, że w samym zarodku zdobędzie więcej informacji o Riddle’u. Jego drugim
celem było namącenie wśród śmierciożerców. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie
będzie to takie proste, jednak już nie miał nic do stracenia. Gra się
rozpoczęła.
Zbliżała się umówiona godzina, a jemu serce biło coraz szybciej.
Dursleyowie wyjechali na jakieś spotkanie. Harry nawet nie zagłębiał się w
szczegóły. Najważniejsze, że nie było ich na Privet Drive. Mieli wrócić za
kilka godzin i zobaczyć swój zrujnowany dom.
Harry zszedł na parter, kiedy usłyszał donośny trzask. Obiad podszedł
mu do gardła, gdy dostrzegł kilkunastoosobową grupę śmierciożerców. Wszystko
musiał odpowiednio rozegrać. Zwolennicy Voldemorta nie mogli przedostać się przez
barierę, chyba że zostaliby przez nią przepuszczeni. Nie mogli jednak
zastosować tej taktyki, żeby nie wzbudzić żadnych spekulacji w Zakonie Feniksa.
Od razu wiedzieliby, że sam Harry świadomie wpuścił ich do środka, a to z kolei
poważnie by ich zastanowiło. Plan mógłby spalić na panewce.
Wykrzywił się, kiedy na korytarzu zjawił się Stworek w towarzystwie
zamaskowanego mężczyzny. Z Voldemortem postanowili wykorzystać lukę w
zabezpieczeniach. Harry przypomniał sobie, jak Zgredek zjawił się w jego pokoju
kilka lat temu, chociaż nikt go nie zaprosił. Wykorzystali te zrządzenie losu i
wierność Stworka w stosunku do Bellatriks, by skrzat mógł wprowadzić do domu
Harry’ego jego wroga.
Coś opadło na dno jego żołądka, kiedy mężczyzna się odezwał:
— Jak podoba ci się przedstawienie, Harry? — zapytał Voldemort.
Najwyraźniej nie ufał żadnemu śmierciożercy na tyle, żeby zlecić mu
misję porwania chłopaka z domu i jednocześnie nie wzbudzić żadnych podejrzeń.
— Nikt nie może zginąć. Pamiętaj o tym — odpowiedział jedynie chłopak.
— Więc dobrze odegraj swoją rolę — zarządził, a w następnej chwili
szarpnął go i obrócił w taki sposób, by stał tyłem do niego, obrócony w stronę
drzwi.
Wrota wyleciały z hukiem, ktoś wykrzyczał jego imię. Do środka wpadł
Remus wraz z Hestią Jones. Oboje zamarli, kiedy Voldemort ukryty pod maską
ramieniem otoczył szyję Harry’ego i przystawił do niej różdżkę. Zobaczyli
Stworka – to miało skierować ich tok myślenia na odpowiedni tor, by nikt nie
podejrzewał, że udział w uprowadzeniu miał sam porwany. Skrzat zaatakował z
niewiarygodną prędkością, wyrzucając Lunatyka i Hestię z domu. Voldemort
wyrzucił zaklęcie w sufit, który wybuchnął. Harry usłyszał jeszcze zrozpaczony
krzyk Remusa, zanim dom zaczął się walić, a on sam został przeteleportowany
przez Toma Riddle’a.
____________________
Ana Potter, szczerze przyznam, że nie przewiduję dla Snape'a jakiejś szczególnej roli. Chyba że coś mnie natchnie i będzie mi pasował do jakichś sytuacji, które będę chciała wykorzystać. Gratuluję ukończenia rozdziału; wiem, jak czasami trudno to zrobić xD
Niech ktoś da mi porządnego kopniaka w tyłek, żebym przysiadła i pisała, bo co chwilę wybijam się z rytmu i coś mi nie idzie. Miałam jeden wieczór, gdzie siedziałam do nocy i pisałam jak szalona, ale to był tylko jednorazowy wybryk i dalej nie mogę się za to zabrać. Najlepiej spalcie wszystkie moje książki z półki (nie oddam!), skasujcie muzykę z telefonu i komputera (nie pozwolę!) i rzućcie mojemu szefowi moje wypowiedzenie (stanowczo popieram!). Najlepiej jeszcze przykujcie mnie do fotela, ręce zwiążcie tak, żeby mogła nimi manewrować tylko przy klawiaturze i groźcie mi torturami, jeśli nie napiszę przynajmniej jednego zdania na minutę. Wtedy nie będę miała wyjścia xD
Z gorącymi pozdrowieniami,
wasza Bully :)
Ech... skomentuję jutro, bo muszę dojść do siebie.
OdpowiedzUsuńCo do pisania... ja znowu nie potrafię pisać bez muzyki. Jak już włączę playlistę to nic mnie nie zatrzyma. Gorzej z tym, że ciężko mi nawet tę playlistę włączyć xD
Dziwnie się czuję, że tak co chwila zaglądam tutaj od rana. Jak nałogowiec, a jeszcze moja reakcja na widok nowego rozdziały jest tym bardziej niepokojąca :D
Możesz się spodziewać długiego komentarza, ale jutro.
Jutro xD Tsa, to jutro rozciągnęło się na cały tydzień. NO ale jutro skomentuję, teraz idę oglądać serial :D
UsuńJeszcze nie ma północy, więc komentuję.
UsuńA więc Hermiona i Ron wiedzą już o bracie Syriusza. To dobrze, teraz tylko czekajmy aż powiadomią o tym przyjaciela. Harry powinien mieć dostęp do domu Syriusza, zresztą sam Syriusz też.
Podoba mi się nowa trójca. Harry aka Evan, Dafne i Blasie to fajny zespół. Przydałby się jeszcze Draco do kompletu, ale to może być trudne.
W życiu bym się nie spodziewała, że tak szybko wprowadzisz wątek tortur czy znęcania się nad samym Harrym *skacze z radość i śmieje się szatańsko*. Uwielbiam jak znęcasz się nad Potterem, więc proszę o więcej takich scen i może bardziej publicznych.
Gwardia chyba będzie chciała Evana u siebie. Jestem ciekawa, jak on to rozegra, bo raczej nie może dołączyć. Jeszcze by biedny chłopak zawału dostał jakby zaczęli gadać o Harrym xD To musiałoby być niezręczne. Obawiam się, że taka rozmowa może mieć miejsce z Ginny.
Kolejne wspomnienie, które bardzo mi się spodobało. Ciekawa jestem, czy zobaczymy jakieś z perspektywy Remusa albo kogoś innego. To by było ciekawe.
Jutro postaram się skomentować od razu.
Jestem załamana po Harrym i śmierci Zgredka, więc trochę ten komentarz krótki.
Jejku, nie wiem co mam napisać. Jak zwykle utrzymujesz bardzo wysoki poziom, po prostu uwielbiam cię za to <3 nareszcie nastąpił jakiś przełam w Slytherinie. Ginny coś często widuje Harry'ego i Syriusza razem, mam nadzieję że się nie skapnie XD boję się o Draco.. a w sumie tego, co dla niego szykujesz (pamiętaj, ma wybrać dobro i inne pierdoły). No to z niecierpliwością czekam na kolejną sobotę. Duuuużo weny życzę ;*
OdpowiedzUsuńDroga Bully :) jak zawsze świetnie utrzymane tempo,akcja rozwija się dynamicznie jest po prostu świetnie aż mnie moge się doczekać następnego rozdziału. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńjak zawsze świetny 😍😍 czekam na następny 💕 życzę dużo weny kochana 💞
OdpowiedzUsuńNah, cicho tam. Ja nic nie wiem o żadnym nabijaniu statystyk :V
OdpowiedzUsuńMiła lekturka na podróż pociungiem, dziękuję <3
Rozdział cudowny!
OdpowiedzUsuńCzy tylko u mnie śniegu już prawie nie ma? ��
Najlepsza scena - "porwanie" Harrego :D
Cieszę się, że Syriusz pomaga Harremu i innym uczniom :)
Cieszę się też, że Harry znalazł przyjaciół (mogę nazwać ich przyjaciółmi?) w Slytherinie
Mogę się mylić, ale we wcześniejszych opowiadaniach chyba nie byli oni ze sobą jakoś mocno zżyci. Czy byli?
Mam nadzieję, że Miona i Ron jakoś skontaktują się z "przyjacielem".
Jestem też ciekawa czy Harry zdecyduje się powiedzieć Dafne i Blaisowi że jest Harrym a nie Evanem.
Pozdrawiam gorąco,
Lady Night
witaj;-)jedno mnie nurtuje - GD - przecież już zakonie feniksa wydało się kto jest członkiem gwardii, to dlaczego teraz śmierciożercy nie biorą na przesłuchanie najbliżysz Potterowi? Ron, Hermiona...
OdpowiedzUsuńa tak poza tym rozdział fajny ;-) nie zniszcz tu Draco, bo dzięki Twoim innym opowiadaniom bardzo polubiłam tą postać.
weny ;-)
Jeden, jedyny plus sesji jest taki, że kiedy się kończy mogę przeczytać zaległe rozdziały opowiadania za jednym razem :D Tęskniłam za czytaniem Umowy Przymierza, ale studia dają człowiekowi w kość, a tym bardziej takim ambitnym, którzy nie satysfakcjonują się 3 :P Ale w końcu się udało. W Hogwarcie coraz bardziej gorąco. Czytając 7 część zawsze sobie wyobrażałam, jak wyglądał bunt Gryfonów i ich kolegów z GD. Zapewne Rowling opisałaby to zdecydowanie w mniej "barwny" sposób :) Jednakże Harry Potter był zawsze opisywany bardziej młodzieżowo, bez drastycznych opisów, których wiem, że u ciebie nie brakuje (tak, to komplement! :D). Niektóre kary jestem w stanie nawet sobie wyobrazić i myślę wtedy... chyba jednak sobie odpuszczę czekanie na list (a to żart, oczywiście :D). Nie jestem w stanie przykuć ciebie do krzesła, ale mogę dać tobie wirtualnego kopa w dupę, może coś zdziała. A szefostwo potrafi być upierdliwe, coś o tym wiem! Jak zwykle życzę dużo weny i niecierpliwie czekam na następny rozdział. :) Pozdrawiam serdecznie, Gosia.
OdpowiedzUsuńCzytałem wszystkie Twoje opowiadania wiele razy. Uwielbiam czytać długie rozdziały i dłuuugie opowiadania. Twoje opowiadania posiadają mój ulubiony zakres wielkości. A jakość Twojego pisania jest boska. Bałem się już że po trzech super opowiadaniach skończysz pisać. Ale pomyślałem sobie ostatnio że wejdę i przeczytam jeszcze raz (HP i Siła Życia/Mrok Dnia) a tu nagle patrzę że powstała nowa zakładka. Wchodzę w nią... A tu nowe opowiadanie. Ale sie ucieszyłem. Bardzo fajny pomysł na kolejne opowiadanie. Mam nadzieję że to opowiadanie będzie tak długie jak tamte 3 poprzednie. Zawsze chciałem u Ciebie przeczytać Harrego jako sługę Voldemorta. Moje marzenia się spełniły. Cieszę sie że regularnie (co sobotę) dodajesz nowy rozdział. Denerwuje mnie to, jak ktoś zaczyna fajne opowiadanie, wrzuca krótki rozdział na fajny temat raz na ... 3 miesiące? A Ty raz na tydzień. To idealne. A co do twojego opowiadania... Cieszę się że Harremu udaje się znaleźć przyjaciół po "stracie" poprzednich. Mam nadzieję że uda mu się rozwinąć te znajomości na wyższe poziomy. Straszne czasyvw Hogwarcie. Nie chciałbym sie w takich znaleźć. Mam nadzieje że Harry Dafne i Blaize będą pomagali innym. Życzę w pizdu weny i jeszcze więcej i czekam na next.
OdpowiedzUsuńP.S.
Możesz dodać do twojego opowiadania zakładników takie jak:
Bohaterowie i ich opisy,
Twoje ulubione opowiadania lub inne,
Muzyka która znajduje sie w opowiadaniu (narazie nie ma ale może kiedyś będzie.)
Czytam te opowiadania zawsze na telefonie. Zawsze przed szkołą. Jest super!.
Nie mogę sie doczekać next.
Jeszcze raz życze dużo weny!
Pozdrawiam!
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no i mamy rozłam w Slytherinie, Hermionie z Ronem znaleźli tajemniczego człowieka o inicjałach R.A.B. ciekawe jakie poglądy ma Draco, no i trochę zastanawia mnie co by się stało gdyby Evan pokazał mroczny znak, może z czasem Dafne i Zabiniemu Evan powie, że to on jest Potterem i chce zniszczyć Voldemorta od środka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia