4 marca 2017

Rozdział 13

To, że szwendał się po ciszy nocnej, było już normalne. Czasami brał ze sobą pelerynę niewidkę, ale zwykle ignorował takie ukrywanie się. Syriusz na pewno zapewniłby mu ochronę, nawet gdyby nic nie wiedział o jego nocnych spacerach.
Uniósł głowę, kiedy usłyszał głosy za rogiem. Położył dłoń na różdżce w kieszeni i skierował się w tamtą stronę. Zanim dotarł na miejsce, tuż przed nim pojawił się znienawidzony przez niego ochroniarz, który niemal go udusił – Thorfin Rowle. Towarzyszył mu jakiś mało wyróżniający się śmierciożerca. Najwyraźniej członkowie Gwardii Dumbledore’a zostali przyłapani na gorącym uczynku. Ron Weasley, Susan Bones i jakiś chłopak, którego Harry nawet nie kojarzył, szli obok ochroniarzy. Nieznany Harry’emu chłopak wyglądał na kompletnie przerażonego, co nie było dziwne. Czekała go kara i być może przesłuchanie w sprawie nielegalnych spotkań grupy sabotażowej.
— Reponer. — Rowle uśmiechnął się okrutnie, wbijając wzrok w chłopaka. — Bardzo chętnie również ciebie ukarzę.
Harry uśmiechnął się szyderczo, podchodząc jeszcze bliżej, ale nie wyciągając rąk z kieszeni.
— Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale nie tym razem. Wracam od profesora White’a.
— Cóż, zapewne profesor White chętnie potwierdziłby twoją wersję wydarzeń, ale nie damy mu takiej sposobności.
Harry miał ochotę chwycić go za włosy i uderzyć jego twarzą o mur, jednak obserwował tylko jego złośliwy uśmiech. Zdążył znienawidzić mężczyznę niemal równie mocno jak Voldemorta. Rowle należał do najbrutalniejszych ochroniarzy w szkole i najwyraźniej od incydentu na korytarzu również nie pałał do Evana sympatią.
Harry nie miał zamiaru wylądować w lochach na przesłuchaniu, więc ani myślał potulnie iść za śmierciożercami. Zresztą, od chwili gdy zobaczył trójkę uczniów w ich szponach, w jego głowie zaczął tworzyć się plan. Nie miał szans na szybkie oszołomienie dwójki mężczyzn, więc musiał zrobić to inaczej. Rowle odwrócił głowę do swojego towarzysza i to był ten moment. Harry wyszarpnął różdżkę z kieszeni i powalił nieznanego śmierciożercę z nóg. Rowle natychmiast obrócił się w stronę Ślizgona gotów do walki, ale Evan stał na tyle blisko, że uderzył go z całej siły w twarz. Chłopak z naszywką Hufflepuffu patrzył na Evana z rozszerzonymi oczami.
— Wiejcie — powiedział spokojnie Harry, bez przejęcia oszałamiając Rowle’a.
— Co chcesz zrobić? — zapytała Susan.
— Usunę im pamięć, wrzucę do schowka na miotły i pójdę w swoją stronę — stwierdził, wzruszając ramionami.
— Więc bierzmy się do roboty — oznajmił Ron.
Harry zerknął na chłopaka, który niemal zacierał ręce. Uśmiechnął się lekko i skinął głową. Miał ochotę w ramach zemsty kopnąć Rowle’a w brzuch, żeby połamać mu żebra, tak jak mężczyzna zrobił to jemu kilka dni temu, lecz wiedział, że musi się powstrzymać. Nasycił się tym, że usunął mu pamięć z ostatnich godzin, a później z pomocą Rona wrzucił do najbliższego schowka na miotły. Susan zajęła się drugim mężczyzną, który po chwili wylądował na swoim koledze po fachu. Już mieli się rozejść, gdy dziewczyna zapytała niespodziewanie:
— Jak zdrowie?
Evan spojrzał na nią z lekkim zaskoczeniem. Na szyi nadal były widoczne siniaki po duszeniu i tylko one świadczyły o tym, co wydarzyło się kilka dni temu. Z połamanymi żebrami pani Pomfrey poradziła sobie wyjątkowo szybko.
— Już w porządku.
Susan skinęła głową. Później każdy rozszedł się w swoją stronę ze wspólną tajemnicą.

Mecze quidditcha od dawna przestały Harry’emu sprawiać przyjemność. Zwykle gra w zupełności go pochłaniała, ale tym razem miał zbyt dużo poważnych problemów i dylematów, żeby w pełni skupić się na rozgrywkach. Oglądał mecze bez większego podekscytowania, obserwując zmagania zawodników. Pojedynek pomiędzy Slytherinem a Ravenclawem nie wywarł na nim żadnego wrażenia. Faworyzowany dom standardowo wygrał, co było do przewidzenia. Tłumy uczniów zeszły z trybun i cały pochód skierował się do szkoły, lecz Harry dostrzegł między uczniami, jak Slughorn podchodzi do Malfoya i zabiera go w ustronne miejsce. Poczuł ciekawość, jednak nie miał możliwości przedostania się tam, by podsłuchać, o czym rozmawiają.
Szybko skojarzył fakty, kiedy dotarła do niego plotka, że Lucjusz Malfoy i jego żona zostali zamordowani. Jeszcze bledsza niż zwykle twarz Dracona potwierdziła te informacje. Chłopak kompletnie zapadł się w sobie. Pansy biegała wokół niego jak przy dziecku, jednak on jakby tego nie zauważał. Folison i Millicenta powtarzali mu, że jego rodzice zdradzili Czarnego Pana, więc nie powinien być zaskoczony. Harry zastanawiał się, jak można być tak bezdusznym człowiekiem. Co prawda nie przyjaźnił się z blondynem, jednak mimo wszystko jego rodzice stracili życie, a on został ze wszystkim sam. Żałoba odbiła się na jego twarzy, ledwo się odzywał, myślami był zupełnie gdzieś indziej. Blaise, który był z nim skłócony, często gryzł się w język i chyba miał ochotę porozmawiać z blondynem, jednak zawsze się przed tym powstrzymywał.
Draco zaczął powoli odsuwać się od Folisona, Millicenty i Pansy. Nie spędzał z nimi tylu godzin co wcześniej. Chociaż chłopak już od jakiegoś czasu się od nich odgradzał, teraz robił to coraz wyraźniej. Chodził po szkole sam.
Harry poczuł niemałe zdumienie, kiedy przyszedł do niego Blaise i powiedział cicho, by nikt go nie usłyszał:
— Draco zmienił stronę.
— Skąd wiesz?
— Przyszedł do mnie, bo chciał się pogodzić. Samo to, że pierwszy wyciągnął rękę, niemal powaliło mnie z nóg, ale później powiedział, że widzi, co się dzieje i nie chce w tym uczestniczyć. Myślę, że Voldemort przegiął, gdy zabił jego rodziców. Draco już wcześniej się wahał, czy chce być śmierciożercą, ale teraz w sumie jasno mi powiedział, że ma dosyć. Co mnie wcale nie dziwi. — Dla pewności rozejrzał się wokół. — Wspomniał o tobie, bo widzi, jakie jest twoje podejście do tego wszystkiego i chciałby z tobą pogadać.
— Ze mną? — zdumiał się. — O czym?
— Wiesz… jesteś tak jakby nieoficjalną głową buntowników w Slytherinie…
Harry zaczął intensywnie myśleć. Dowiedział się ważnej rzeczy, więc jak miał ukryć to przed Voldemortem? Wiedział, że później będzie musiał poważnie o tym pomyśleć, lecz teraz poszedł za Blaisem do ich dormitorium, gdzie czekał Draco. Chłopak nerwowo krążył po pomieszczeniu, ale uniósł głowę, kiedy trzasnęły drzwi. Blaise zostawił ich samych.
— O czym chciałeś ze mną pogadać? — zapytał Harry obojętnym głosem.
Chłopak wyraźne się wahał, zanim odpowiedział:
— Nie wiem, na ile mogę ci zaufać.
— To musisz sam ocenić — stwierdził Harry, uważnie go obserwując. — Na czole tego sobie nie napiszę.
— Nie zachowujesz się jak Ślizgon.
— Ktoś już mi to powiedział — przyznał z lekkim uśmiechem.
— Więc dlaczego tutaj trafiłeś? — drążył. — Czemu nie Ravenclaw albo Gryffindor?
Harry przez moment obserwował go w zamyśleniu, lecz zdecydował się na prawdę.
— Być może dlatego, że tutaj najwięcej mogę zdziałać.
Draco nie wyglądał na zaskoczonego. Mierzyli się spojrzeniami, oceniając drugą stronę.
— Mówisz prawdę, ale jeszcze więcej ukrywasz — podsumował Draco.
— Czy ty sam działasz inaczej? Nie jestem ślepy. Widziałem, jak się zachowujesz. Wcale cię nie rajcuje uganianie się za mugolakami i nie uśmiecha ci się mordowanie na polecenie jakiegoś psychopaty. Stwarzałeś pozory, bo tego od ciebie wymagano.
— Mówisz w czasie przeszłym — zauważył.
— Bo teraz nie oczekuje tego od ciebie nikt, kto wcześniej miał na ciebie wpływ.
Trafił w sedno. Widział to po oczach blondyna.
— O czym chciałeś pogadać? — powtórzył Harry spokojnie po chwili.
— W sumie już wszystko wiem — stwierdził. — Chciałem się bardziej zorientować, kim tak właściwie jesteś i jakie masz podejście do tego wszystkiego. Teraz już zostałem uświadomiony.
— I co w związku z tym?
— To, że chyba jednak się dogadamy.
— Mówisz mało zrozumiale, Draco — odparł z małym uśmieszkiem, którym uświadomił blondyna, że tak naprawdę wie, o czym mówi.
— Wiesz, co mam na myśli — powiedział chłopak pewnie. — Ojciec służył tej gnidzie, a on mimo to go zabił, wcześniej na jego oczach zabijając moją matkę. Chcę zemsty.
— Dlaczego przychodzisz z tym do mnie?
— Bo widzę, że nieoficjalnie starasz się kopać pod nim dołki. Nikt tak naprawdę nie wie, po której jesteś stronie. Najpierw masz jakieś konflikty z ochroną, a chwilę później rzucasz zaklęcie torturujące na Longbottoma. Bronisz Blaise’a, a zaraz przechodzisz obojętnie obok torturowanego pierwszaka. Ukrywasz coś, to widać, ale nie jest to Mroczny Znak.
— Nie trzeba mieć Mrocznego Znaku, żeby być po stronie Voldemorta — przypomniał mu Harry obojętnym głosem.
— I mówisz coś takiego śmierciożercy, który chce zmienić stronę — zauważył Draco z lekkim rozbawieniem.
— Czego ode mnie oczekujesz? Chcesz, żebym ci przyklasnął? Czy raczej powiedział, że chyba cię popieprzyło i wracaj do Voldemorta?
— Któryś raz słyszę, że mówisz o nim wprost. Zachowujesz się czasami tak lekkomyślnie jak… Potter. — Harry’emu serce zabiło szybciej, ale nie dał po sobie znać, że ruszyło go to, co powiedział Draco. — A sam wiesz, jak skończył — dodał, przekrzywiając lekko głowę.
— Nadal nie wiem, czego ode mnie oczekujesz.
— W sumie niczego. Nie wiem, po co chciałem z tobą o tym porozmawiać.
— Okay, w takim razie wiedz, że zostałem uświadomiony, jakie masz do tego podejście. Ale to nie znaczy, że ci zaufam.
— Byłbyś kompletnym idiotą, gdybyś to zrobił.

Zmiana stron przez Draco wpłynęła na to, że pogodził się on z Blaisem. Chłopcy zaczęli spędzać ze sobą więcej czasu, a skoro Evan i Dafne kumplowali się z czarnoskórym, automatycznie byli skazani na towarzystwo blondyna. Dafne była dość sceptycznie do niego nastawiona. Evan z kolei trzymał go na dystans, nie mając stuprocentowej pewności, czy faktycznie blondyn jest nielojalny wobec Voldemorta. Kiedy we czwórkę weszli do Wielkiej Sali na obiad, uczniowie odprowadzali ich zdumionymi spojrzeniami. Draco był uważany za śmierciożercę z krwi i kości. Nikt nie był pewien, kim są Evan, Blaise i Dafne, więc spekulacjom nie było końca. Jedni twierdzili, że po śmierci rodziców Malfoy przeszedł na stronę buntowników, lecz drudzy śmiali się z takiego pomysłu.
Harry czasami bał się, że Voldemort chce go bardziej kontrolować, dlatego zlecił misję Draconowi, aby go szpiegował. Syriusz miał podobne obawy, kiedy dowiedział się o całej sytuacji. Z drugiej strony śmierć rodziców mogła mieć na blondyna olbrzymi wpływ, więc Evan i Riley nie potrafili stwierdzić, jak bardzo mogą mu zaufać.
Harry miał wrażenie, że serce wyskoczy mu z piersi, kiedy łańcuszek mocno się rozgrzał.
— Podejdź do tego spokojnie i pamiętaj, jak masz to wszystko powiedzieć, żeby nie miał większych podejrzeń — rzekł Łapa, trzymając dłonie na ramionach chłopaka.
— Co, jeśli zacznie drążyć? Będę musiał o wszystkim powiedzieć — odparł słabym głosem.
— Nie denerwuj się i myśl chłodno. Dasz sobie radę, jak zwykle zresztą — pocieszył go łagodnie.
— Spróbuję później przeszukać jakieś pomieszczenie.
— Harry…
— Nie możemy tyle czekać. Musimy znaleźć horkruksa niezależnie od tego, ile wie Riddle.
— Uważaj na siebie.
Harry przełknął ciężko ślinę, przypominając sobie, co stało się ostatnim razem, kiedy przeszukiwał dom Voldemorta. Wszedł do kominka i po chwili znalazł się w znienawidzonym pomieszczeniu. Starał się zapanować nad rozkołatanym sercem, lecz kiedy zobaczył swojego wroga, miał wrażenie, że zwymiotuje ze zdenerwowania.
— Mów — zarządził jedynie mężczyzna bez żadnego powitania.
— Ochroniarze nadal zachowują się jak szuje, uczniowie chodzą naćpani, niektórzy chcą tutaj przyjść i rozgnieść ci nos. Oj… przepraszam, przecież ty nie masz nosa.
Voldemort przeniósł na niego wzrok, niezbyt przejmując się docinką.
— Kontynuuj bez uszczypliwości, bo inaczej również pozbędziesz się jakiejś części ciała.
Harry twardo zniósł jego spojrzenie.
— Śmierciożercy zaczęli urządzać sobie dziwne zabawy, co niezbyt pasuje Gwardii. Zresztą dobrze wiesz, że cię nie popierają, dlatego walczą z ochroną i wywijają im różne numery. Dilerka się rozprzestrzenia, coraz więcej uczniów ćpa. Ochrona to wykorzystuje i korzysta z usług uzależnionych dziewczyn. — Skrzywił się na te słowa. — Co jest obrzydliwe, bo większość nie ma nawet piętnastu lat.
— Nie obchodzi mnie twoje zdanie na ten temat.
Harry wykrzywił się jeszcze bardziej, ale kontynuował ostrożnie:
— Niektórzy uczniowie niezbyt wiedzą, po jakiej stanąć stronie. Niektórzy chcą przejść do ciebie, żeby mieć większe fory i nie musieć się zeszmacać, żeby przeżyć. Innych z kolei zachowanie śmierciożerców oburza coraz bardziej i chcą z tym walczyć, chociaż wcześniej mieli inne zdanie. Głodówka coraz bardziej wpływa…
— Poczekaj. Wróć do tych, którzy chcą walczyć ze śmierciożercami, chociaż wcześniej mieli inne zdanie.
Harry’emu serce zaczęło bić tak szybko jak strzały oddaje karabin maszynowy. Voldemort drążył sprawę, o której chciał jak najmniej mówić.
— O co ci chodzi?
— O kim mówisz?
— Ogólnie tak się dzieje.
— Sprecyzuj, o kim między innymi mówisz.
— O Malfoyu — odpowiedział przez zaciśnięte zęby.
— Młody pan Malfoy. Proszę, proszę.
— Zabiłeś mu rodziców. To chyba nic dziwnego, że jest wkurzony. Lucjusz miał Mroczny Znak, a ty bez skrupułów pozbawiłeś go życia za jakiś błąd. Dziwi cię, że Draco to przeżył?
— Przekona się, co oznacza stanie nie po tej stronie i szybko znowu zmieni zdanie. Wystarczy trochę głodówki dla rozpieszczonego dzieciaka i zaraz ponownie z chęcią padnie przede mną na kolana. Mów dalej.
W sumie chce to zignorować. Dzięki ci, Merlinie. Z większą ulgą kontynuował to, co musiał powiedzieć:
— Niektórzy uczniowie są tak zagłodzeni, że mają coraz więcej problemów zdrowotnych. Takim sposobem nie przekonasz ich do siebie, wiesz? Niektórzy mają trochę więcej oleju w głowie i nawet w takim stanie nie tkną narkotyków, a w końcu ktoś umrze z głodu.
— Więc pozostali będą mieli nauczkę.
— Nie chcesz nic z tym zrobić? — oburzył się. — Chcesz zagładzać uczniów na śmierć?
— Jeśli przejdą na moją stronę, dostaną jedzenie. Jeśli nie, uważani będą za zdrajców, a to z kolei musi zakończyć się śmiercią.
Harry obserwował go przez chwilę z niedowierzaniem. Wiedział, że czarnoksiężnik jest bezduszny, ale coraz bardziej przekonywał się, że potrafi każdym swoim czynem wchodzić na wyższy poziom okrucieństwa. Przekazał mu wszystkie informacje, jakie musiał i miał nadzieję, że przesłuchanie się skończy, lecz Volemort zapytał:
— Co z Zabinim i Greengrass?
— A co chcesz o nich wiedzieć?
— Czy mają zamiar do mnie dołączyć?
— Dalej zachowują neutralność i nie sądzę, żeby ich zdanie się zmieniło.
— Słyszałem, że we trójkę często wzbudzacie kontrowersje i kłócicie się z ochroną oraz uczniami stojącymi po mojej stronie.
— Skoro zachowują się jak psychopaci, to chyba nic dziwnego — odparł spokojnie. — Wiesz, że nie popieram twoich metod i nie będę patrzył na to, jak niektórzy traktują innych. To chyba moja prywatna sprawa, jakie tak naprawdę mam poglądy, czyż nie? Będę ci zdawał raporty z tego, co się dzieje w szkole, ale nie wymagaj ode mnie, żebym klaskał śmierciożercom, gdy biczują uczniów tylko dlatego, że któryś z nich nabrudził na i tak już uświnionym korytarzu. Dotrzymuję Umowy, więc nie miej do mnie pretensji, że czasami postawię się twoim lizusom.
Voldemort uśmiechnął się krzywo.
— Podejrzewałbym, że wstąpiłeś do Gwardii, gdyby nie to, że do tej pory nie powiedziałeś mi żadnych szczegółów na ich temat, mimo tego, że drążyłem. Tak czy inaczej wiem, że jakoś podburzasz uczniów. To nie skończy się dla nich dobrze, wierz mi.
— Gdyby nie Umowa, działałbym jeszcze otwarciej, wierz mi — odpowiedział cichym głosem. — To wszystko?
— Nie kuś losu, bo możesz się potknąć i przewrócić, a później uderzyć głową w kamień i już nikt nie pomyśli, że można ci zaufać. To wszystko.
Harry patrzył na niego przez chwilę, a później wszedł do kominka, myśląc o ostatnich słowach Voldemorta i uświadamiając sobie, że nie ma możliwości poszukać horkruksa.

Od czasu pocałunku Ginny Harry nie miał możliwości się z nią spotkać w cztery oczy. Unikała go, szybko odwracała wzrok, kiedy ich spojrzenia na siebie trafiły. Ograniczała się jedynie do szybkiego przywitania. Nie przychodziła na Wieżę Astronomiczną, a kiedy widział ją na korytarzu, zawsze ktoś jej towarzyszył. Musiał z nią porozmawiać, ponieważ czuł, że niewyjaśnione między nimi sprawy mogą zbyt dużo namieszać.
Zostawił Dracona i Blaise’a, kiedy dostrzegł, że idzie sama korytarzem w stronę dormitorium Gryffindoru. Chłopcy ledwo zwrócili na niego uwagę, rozmawiając o sprawach sprzed lat, których Harry w ogóle nie rozumiał. Pognał za dziewczyną i złapał ją korytarz dalej. Obróciła się zaskoczona, kiedy chwycił ją za ramię.
— Evan — rzuciła zaskoczona.
— Możemy pogadać?
Rozejrzała się po korytarzu jakby poszukiwała ratunku, ale wbijał w nią tak natrętne spojrzenie, że w końcu skinęła głową. Poprowadził ją na Wieżę Astronomiczną, gdzie zwykle się spotykali. Wyglądała na zestresowaną, chociaż starała się nad sobą panować.
— Próbowałem gdzieś cię złapać już od jakiegoś czasu. Nie przychodziłaś tutaj, a nie chciałem zostawiać niektórych spraw niewyjaśnionych.
Skinęła sztywno głową, nie odrywając od niego spojrzenia.
— Przepraszam — powtórzyła. — Nie wiem, co mi odbiło. Nie powinnam tego robić.
— Żałujesz? — zapytał cicho.
Otworzyła usta, żeby potwierdzić, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Szybko odwróciła wzrok.
— Po prostu powinnam pomyśleć, zanim coś zrobię.
Czując jej bliskość, ciężko mu było skupić się na logicznym myśleniu. Patrzył na nią, a jego serce niemal się rozpływało. Zerknęła na niego i dostrzegła spojrzenie pełne czułości.
— Dlaczego tak na mnie patrzysz? — szepnęła. — Powinieneś być wściekły.
— Nie potrafię się na ciebie gniewać — odpowiedział miękko i wiedział, że nie zdoła się powstrzymać. — Patrzę na ciebie i zapominam o całym świecie. Rozmawiam z tobą i wiem, że wszystko będzie dobrze. Przychodzę tutaj, żeby wszystko przemyśleć, ale podświadomie liczę na to, że cię tutaj spotkam. Szukam pretekstu, żeby się do ciebie zbliżyć.
Patrzyła na niego rozszerzonymi oczami, kiedy mówił te słowa. Kiedyś nigdy by się na to nie odważył, lecz teraz wszystko się zmieniło. Kochał ją całym sercem i nie potrafił trzymać tego w sobie. Głos rozsądku wrzeszczał na niego jak opętany, ale w ogóle go nie słuchał. Mógł się zbłaźnić i skompromitować, lecz słowa same wypływały z jego ust.
— To, co się wtedy stało… dużo dla mnie znaczyło, dlatego nie przepraszaj.
— Ja… nie wiedziałam — szepnęła.
Uśmiechnął się słabo.
— Wiesz… nauczyłem się dużo ukrywać, żeby nic nie było widać.
Ujęła jego twarz w ciepłe dłonie, a później po raz kolejny złączyła ich usta. Odpowiedział na pocałunek, nie bacząc na konsekwencje, ignorując rozsądek i ciesząc się chwilą. Czuł się szczęśliwy, chyba pierwszy raz od dłuższego czasu. Świat w tym momencie przestał dla niego istnieć.

Jego związek z Ginny musiał być skrzętnie chroniony, żeby nie narażać ich na niebezpieczeństwo. Harry zdawał sobie sprawę z tego, że Hermiona o wszystkim się dowie, jednak miał do niej tak duże zaufanie, że nie czuł najmniejszych obaw. Często wypominał sobie, że doprowadził do takiej sytuacji, że okłamuje Ginny i skaże ją po raz kolejny na cierpienie, jednak nie potrafił jej od siebie odepchnąć. Pragnął poczuć jeszcze trochę radości wynikającej z bliskości drugiej osoby. Ginny zapewne często wspominała Harry’ego w myślach, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało, skoro tak naprawdę nim był. Kiedy mówiła o Evanie, mówiła jednocześnie o Harrym. Gdy mówiła o Harrym, mówiła jednocześnie o Evanie. Ktoś z boku mógłby pomyśleć, że nie powinien tego akceptować, że w tym związku było coś dziwnego, wręcz chorego, lecz nikt nie znał prawdy w samym zarodku.
Wspierali się wzajemnie i razem przechodzili przez to piekło, chociaż nikt o tym nie wiedział. Zwykłe przelotne spojrzenie na korytarzu wystarczyło, by nabierali sił do dalszej walki.
Harry sądził, że wszystko będzie się układało, ale szybko został sprowadzony na ziemię.
Zarządzono zbiórkę wszystkich klas od piątej wzwyż w Wielkiej Sali. Nie pozwalano na żaden wyjątek. Wszystkie stoły i ławki zostały usunięte z pomieszczenia, a nauczyciele czekali w napięciu. Harry odnalazł spojrzenie Syriusza, który patrzył na niego z naciskiem i ostrzeżeniem.
Kiedy do Wielkiej Sali wszedł Voldemort, wszystko stało się jasne. Uczniowie zesztywnieli. Folison wbił w niego wzrok pełen fascynacji, a Harry’emu zrobiło się słabo. Voldemort omiótł uczniów spojrzeniem, które zatrzymało się dłużej na Evanie. Usta Riddle’a wygięły się w szyderczym uśmiechu, a później przesunął wzrok dalej.
…możesz się potknąć…
— Tyle młodych osób, które nie wiedzą, co będzie dla nich najlepsze — powiedział czarnoksiężnik cichym głosem, lecz dotarł on w najdalszy kąt sali. — Tylu buntowników, którzy walczą z wiatrem.
— W końcu zatrzymamy nawet wiatr — powiedział śmiało Michael Corner.
Voldemort skomentował to szyderczym śmiechem. Skinął na śmierciożerców, którzy wypchnęli chłopaka z szeregu. Michael miał wysoko uniesioną głowę, chociaż jego twarz była spięta do granic możliwości.
— Kim jesteś, młody człowieku?
— Micheal Corner — odpowiedział zimno.
— Corner — powtórzył Voldemort z zastanowieniem. — Walka z wiatrem. Coś oryginalnego.
Skinął jednemu ze śmierciożerów, a ten uderzył Krukona pięścią w żołądek. Chłopak zgiął się wpół, jednak nie upadł na kolana, choć najwyraźniej nie było to łatwe. Voldemort wszedł między dwa rzędy stojących naprzeciwko siebie uczniów i zaczął krążyć pomiędzy nimi, przekonując młodzież do przejścia na jego stronę. Ruszył powolnym krokiem za Ślizgonami. Harry poczuł, że czarnoksiężnik przeszedł za nim i poszedł dalej.
— Folison, jak myślisz, dlaczego nie pójdą lepszą drogą? — zapytał Voldemort, zatrzymując się za chłopakiem i kładąc dłoń na jego ramieniu jak dumny ojciec.
— Bo są idiotami, którzy nie widzą, jak wiele robisz, Panie.
— Bo się zrzygam — oznajmił dość głośno Colin Creevey.
Śmierciożercy natychmiast wypchnęli go przed szereg, a Voldemort zatrzymał się naprzeciwko niego i spojrzał na niego z góry.
— Czyżby? — zapytał zimno czarnoksiężnik.
— Folison jest psychopatą, więc do siebie pasujecie — odpyskował.
Jednym skinieniem ręki Voldemort powalił go na ziemię. Colin jęknął z bólu, wyginając się jak wąż.
— Folison, za taką obrazę powinieneś go ukarać.
Twierdzenie Colina potwierdziło się, kiedy Ślizgon z chorą satysfakcją zaczął go torturować. Harry miał ochotę wrzasnąć, że nie chce tutaj być i mógłby wyjść, wykorzystując punkt Umowy, ale wtedy wszystko jeszcze bardziej by się skomplikowało, a on nie potrafiłby wszystkiego wyjaśnić. Spojrzał na Syriusza, który wyglądał na spiętego. Wyczuł na sobie wzrok chrześniaka. Łapa pokręcił lekko głową, dając mu znać, że nie do końca wie, co się teraz dzieje.
— Millicento?
— Tak, Panie? — zapytała Ślizgonka z szacunkiem.
— Dotarły do mnie wieści, że starasz się przekonać uczniów do podjęcia właściwej decyzji. Jestem z ciebie dumny.
— Dziękuję, Panie.
— Pansy, to samo tyczy się ciebie.
Dziewczyna lekko się przed nim ugięła z podekscytowanym uśmiechem. Voldemort powiedział coś na temat kilku uczniów z młodszych roczników, a później zatrzymał się przed Draconem, który starał się utrzymać twardy wyraz twarzy.
— Draco, zapewne zdajesz sobie sprawę z tego, że twój ojciec był zdrajcą. Miej to na uwadze.
Voldemort pominął Dafne i Blaise’a, a później zatrzymał się przed Evanem. Chłopak spojrzał na niego, nie mając pojęcia, czego się spodziewać. Co takiego mężczyzna chciał zrobić? Voldemort uśmiechnął się szyderczo i powiedział cicho:
— Evan.
Zapadła chwila ciszy. W powietrzu zawisło napięcie. Bunt chłopaka zapewne dotarł do uszu czarnoksiężnika. Folison uśmiechnął się z satysfakcją, patrząc na swojego wroga, ale mina mu zrzedła, kiedy Voldemort powiedział:
— Nie sądziłem, że tak dobrze pójdzie ci wzbudzanie zamieszania w Hogwarcie.
…przewrócić…
— Ciekaw jestem, jak dużo osób rozgryzło, po której jesteś stronie.
…a później uderzyć głową w kamień…
— Teraz chyba nikt nie będzie miał wątpliwości.
…i już nikt nie pomyśli, że można ci zaufać…
Voldemort uśmiechnął się do niego z satysfakcją, a później odszedł, ukazując Harry’emu zszokowane twarze Gwardii Dumbledore’a.


Kiedy Harry i Syriusz zostali wezwani przez Voldemorta, wiedzieli, co ich czeka. Nadszedł czas na długo oczekiwaną przemianę, która miała zmienić nie tylko ich wygląd, lecz także wpłynąć na przyszłe zachowanie. Na stole przed czarnoksiężnikiem stały dwie fiolki z ciemnoróżowym płynem. Riddle wbił w nich zimne spojrzenie.
— Wypijcie to zaraz po kolacji. Przemiana będzie trwała całą noc, prawdopodobnie nie będzie zbyt przyjemna, ale rano powinniście być w pełni gotowi.
Z niechęcią zabrali ze sobą fiolki i zaraz po zjedzeniu ostatniego posiłku dnia wypili miksturę, żegnając się jednocześnie ze swoimi dotychczasowymi ciałami. Zanim Harry położył się spać, wyczuwał nieprzyjemne mrówki przechodzące po jego ciele. Bolały go kości nóg, co było jasnym sygnałem, że powoli zmienia się jego wzrost. Swędziała go skóra głowy, więc coś się działo z jego włosami. Kiedy spojrzał w lustro, miał wrażenie, że jego twarz się porusza. Niemal przykleił nos do tafli, mrużąc oczy. Jego nos wyraźnie się rozszerzył, a włosy nie były już kruczoczarne, lecz przybrały jaśniejszy kolor.
Rzucał się na łóżku przez pół nocy, dręczony nieprzyjemnymi wrażeniami. Kiedy w końcu zasnął, niemal świtało. Słońce wdzierające się do pokoju uderzyło go prosto w twarz. Zwlekł się z łóżka, wcześniej nakładając okulary, i od razu zdał sobie sprawę z tego, że coś się zmieniło. Podłoga znajdowała się dalej niż zwykle, spodnie od piżamy były stanowczo za krótkie, a włosy łaskotały go w kark. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że przez noc doszło do przemiany, więc prędko pognał do łazienki. Niemal krzyknął na swój widok. Zmienił się nie do poznania. Czarne włosy pojaśniały do ciemnego blondu, wystająca broda nadawała ostrości jego twarzy, szare oczy były szerzej rozstawione, a nos krótszy i szerszy. Skóra przybrała jaśniejszy kolor. Nie był już tak wychudzony, lecz nabrał trochę mięśni. Może ta masa nie była tak duża, ale i tak stanowiło to ogromną różnicę z jego poprzednią sylwetką.
Dopasowanie stroju było nie lada wyczynem. Niemal wszystkie spodnie były zbyt krótkie, a buty za małe. Koszulki okazały się zbyt obcisłe, więc Harry uznał, że Voldemort będzie musiał po raz kolejny wysłać skrzata do sklepu z ubraniami. Zirytowany do granic możliwości sięgnął po bluzę Dudleya, którą miał na sobie w dzień porwania. Zbyt duże okrycie nadal było dla niego za luźne, ale chociaż nie czuł się w tym jak makrelka w puszce.
Wyszedł z pokoju i stanął naprzeciwko jakiegoś obcego faceta pod drzwiami do kwater Łapy. Już otworzył usta, żeby zasypać go pytaniami o tożsamość, kiedy uzmysłowił sobie, że to jego chrzestny. Natychmiast zamknął usta.
— Powiem ci, że Wężomordy był złośliwy, bo zmienił w tobie dosłownie wszystko — oznajmił Łapa na wstępie.
Mężczyzna przeszedł o wiele mniej widoczną przemianę. Wzrostem niemal w ogóle się nie różnił, ciemne włosy były tylko odrobinę jaśniejsze, a w posturze zaszły minimalne zmiany. Różniła się w istotnym stopniu jedynie sama twarz. Kwadratowa szczęka, ciemne oczy i mały nos były zupełnym przeciwieństwem rysów Syriusza z wczorajszego dnia. Mężczyzna nagle wyszczerzył się z udawaną radością:
— Jak poranek, Evanie?
Harry niemal uderzył głową w ścianę. Witamy w świecie Evana Reponera.

_______________________


Poproszę o kolejnego kopniaka w dupę mojej weny!
Mam nadzieję, że końcówka (przed wspomnieniem) chociaż trochę zaskoczyła :)
Rozdział wstawiony, więc idę coś upichcić ;D
Ciao!
Wasza Bully :)

12 komentarzy:

  1. Bożeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Nieeeeeeeeeee! Voldi ! No co ty ? Ginnyyy!!! No, aleee ;((((
    Smutek lvl. Hard Wrr!
    Kopniak w dupę dla Twej weny Ci przesyłam !
    Pozdro,
    Nesia, pogrązona w smutku.

    OdpowiedzUsuń
  2. NIEEEEEEE możesz kończyć w takich momentach! Przecież ja się nerwowo wykończę do następnej soboty! Tak bardzo przeżywam to opowiadanie ;o
    Tyle się zadziało
    Cieszę się, że Draco się już ogarnął i jak sądzę, będzie go więcej, ale szkoda, że kosztem życia Lucjusza i Narcyzy. I on też porównał Evana do Harry'ego!
    I EvanHarry powiedział Ginny co czuje, a potem Voldemort! Ja nie wiem, nawet sobie nie wyobrażam co się zadzieje w następnym rozdziale ;o
    Tak się cieszę z tego co zrobił Voldemort XDDDDD
    Taki chaotyczny ten komentarz, że sama nie wiem co piszę, ale jestem podekscytowana XD

    (już się nie mogę doczekać aż ktoś się dowie, że Harry to Evan i Evan to Harry, ktoś - w sensie obstawiam Hermionę, ALBO DRACO? Ale błagam, nie Ginny)

    I najważniejsze, czy ten eliksir to tak na stałe? Czy istnieje antidotum?

    Kopniak dla weny, żeby starczyło jeszcze na milion rozdziałów ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę zaskoczyła? Myślałam, że mi serce stanie! Voldemort ta szuja bez nosa, ja rozumiem, że chciał pognębić Harry'ego, ale tak trochę sam sobie zaszkodził. Wcześnij uczniowie byli bardziej otwarci na niego, może w końcu nawet udało by im się wciągnąć Evana do GD, a teraz...
    Zgadzam się z hiddlesconda, ja też nie mogę się doczekać, aż ktoś dowie się o prawdziwej tożsamości Evana :D I do pytania też się dołączam.
    WENY!

    OdpowiedzUsuń
  4. TAK! BOŻE TAK! Na taki rozwój wydarzeń czekałam! Kobieto, kocham cię!
    Końcówka mocna, dynamiczna i szokująca, ale ile daje możliwości! Ja tam zawsze darzyłam jakąś sympatią Voldka, a za taką akcję chętnie bym mu polała :D NO oczywiście, żal mi Harry'ego, bo teraz jego związek z Ginny i ogólne kontakty ze wszystkimi szlag trafi (po cichu się cieszy z tymczasowego rozpadu Hinny). Mój trawiony gorączką mózg po prostu ma ochotę pisać do ciebie listy miłosne (żarcik, nie umiem pisać listów miłosnych).

    Eliksir powiadasz? Hm, czyli mam rozumieć, że jest antidotum? I Evan będzie kiedyś tam znowu Harrym? Milutko, jakoś nie mogę się przyzwyczaić do myśli, że Potter jest blondynem.

    Ty mi lepiej nic nie gotuj/piecz (szacun, u mnie wstawić wodę na makaron to wyczyn) tylko pisz, pisz i pisz! Mam nadzieję, że poczułaś tego ogromnego kopniaka na wenę, bo ja poczułam.

    Pozdrowienia od tonącej w morzu chusteczek Anki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko taki zawał i szok przy końcówce. Voldemort zniszczył wszystko jednym zdaniem... Ja cały czas jestem w szoku dla Twoich umiejętności i talentu :o
    Mam nadzieję że nie wszyscy uwierzą Voldemortowi, przeciez to nie idioci no. Gwardia ma inteligentnych członków..
    Ja umrę przez ten tydzień czekania ;;
    Mega kopniak i uściski!
    @smallerthandot xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Niezrównoważona4 marca 2017 17:48

    Witam :)
    Owy rozdział tak mnie dobił, że nie mogłam zostawić go bez paru zdań komentarza. Ale z racji tego, że chyba jeszcze nie komentowałam tego opowiadania (zła Niezrównoważona, zła!), rozpiszę się od początku.
    Wg mnie opowiadanie ma bardzo ciekawy zarys fabuły:
    1) Śmierć Harry'ego (nic na to nie poradzę, nawet jeśli jest sfałszowana, to i tak lubię to!)
    2) Powrót Syriusza (tu dużo nie trzeba pisać, pomysł dobry i potrzebny dla Harry'ego, sama Rowling powinna na niego wpaść, no ale nie każdy jest doskonały...)
    3) Te całe ukrywanie prawdy - Harry martwy, nowy uczeń, wciąż horkruksy, a człowiek w głębi serca chce wiedzieć, co stanie się dalej.
    4) I oczywiście piękne podejście Voldemorta, ujawniający tajemnicę Harry'ego przed całym Hogwartem ("tak" za pomysł i wykonanie, "nie" za urwanie w takim momencie! Jak ja wytrzymam tydzień?)
    Podsumowując powyższe podoba mi się pomysł i cieszę się, że mogę znów w każde soboty czytać rozdział Twojego opowiadania :)
    Choć przyznaję, nie będę do końca słodzić, czasem niektóre momenty są nudne, trochę się ciagną. Ale wiem, że wybrałaś temat bardziej psychologiczny, a więc owa decyzja niesie ze sobą te wszystkie opisy, metamorfozy, ruchy decydujące o życiu wiele osób itd. A wiadomo, one muszą trwać długo; bardzo się cieszę, bo przynajmniej opowiadanie jest bardziej realistyczne. Żywa akcja, którą przedstawiłaś nam w swoim drugim ff, po prostu nie pasuje na tym etapie "Umowy...", ale mam nadzieję, że w jakimś momencie tak dowalisz, że będę musiała pozbierać się przez kilka dni (a czego fragmenty mogłam dzisiaj przeczytać). Niestety muszę przyczepić się do jednej rzeczy, która mnie trapi. Być może jest to takie moje prywatne schorzenie z racji faktu, że jestem stuprocentowym humanem, więc nie bierz sobie tego blisko do serca. Sęk w tym, że gdy czytam każdy rozdział, odczuwam taką jednolitość. Szyk i budowa zdań opisu i zdania z dialogów są takie same, emocji w dialogach czasem zupełnie brak. Na przykład kwestia Draco i Harry'ego jest nieco nijaka i podobna pod względem doboru słów - a przecież Potter nie wychował się w arystokracji i ma inny styl mówienia niż Malfoy i narrator. Poza tym kwestie uczniów są zbyt wykwintne pod względem językowym - młodzież nie jest dorosłym z bagażem doświadczeń pod względem mówienia, nawet jeśli zabiło bazyliszka, przeżyło opętanie przez dziennik i samego Voldemorta. Nawet dorosły czasem zacina się w mówieniu, a tutaj trochę mi tego brakuje - tych normalnych reakcji w opisie rozmowy. Dla mnie są mało realistycze i zawierają w sobie mniejszą dawkę emocji (a przecież właśnie dla nich czytamy, by samemu odczuwać emocje), dlatego całe opowiadanie na tym cierpi - pomysł świetny, potrafisz pisać, ale w "Umowie..." czegoś brakuje, a przecież "Drugie Oblicze" i "Bitwa..." zawierały tę rzeczywistość, która jest ważna przy odbiorze.
    Mam nadzieję, że drugą częścią komentarza nie będziesz pałać do mnie awersją :/ Ogółem jestem na tak, a ten szczegół, o którym tak się rozpisałam, da się przeżyć, ponieważ w mym sercu wciąż krąży narkotyk zwany "co będzie dalej? Co będzie dalej?!" A o to właśnie chodzi - chcę więcej i to jest najważniejsze ;) W tym rozdziale umieściłaś dobry kontrast: rodzące się szczęście i związek Ginny i Harry'ego kontra ujawnienie przez Voldemorta. I co teraz będzie! Harry zostanie sam? A co z jego ślizgońskimi przyjaciółmi? Nieh ten tydzień szybciej mija!
    Życzę dużej ilości weny! :D

    Pozdrawiam ciepło,
    Niezrównoważona

    OdpowiedzUsuń
  7. Voldemorta w Hogwarcie tak szybko to się nie spodziewałem. Aczkolwiek podejżewałem, że go wyda :V
    Co będzie dalej? No co?! :c
    Pozdrawiam, Saspik

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć i czołem!
    Voldziu!!! Znajdę Cię i pożałujesz!!! Dlaczego to zrobiłeś??? Grrrry...
    A ty Bully, czemu przerywasz w takim momencie? Ja nie wytrzymam tygodnia! T.T
    Dlaczego pomyślałam o tym, że Harry następnego dnia w ramach odwetu na Voldziu powie w Wielkiej Sali, że Tomuś jest półkrwi? To byłoby śmieszne...
    Tak jak kilka osób przede mną zastanawiam się, czy na ten eliksir jest antidotum... Jeśli nie, to czy ktokolwiek uwierzy mu, że jest Harrym Potterem a nie Evanem Reponerem? To będzie zabawne...
    Draco! Jak miło, że w końcu przejżałeś na oczy! Jestem z ciebie dumna!
    Przesyłam ci kopniaka dla weny i idę zakopać się pod kołdrą czekając na następną sobotę.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Lady Night

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę sie doczekać nexta! Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział znakomity, nie wiem jak Ty to robisz ale ciągle mnie czymś zaskakujesz - pozytywnie oczywiście ;)
    Dużo weny i chęci do pisania życzę ;]

    P.S
    Poprzednie Twoje opowiadania przeczytałem w ciągu miesiąca, po prostu jesteś genialna, że wymyśliłaś tak świetne historie. Wszystkie były świetnie napisane ale zdecydowanie numer jeden to "Drugie oblicze" - lepszego opowiadania nigdy nie czytałem i gdybyś kiedyś napisała ksiązkę to wiedz, że będę pierwszy który ją kupi ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałem wszystko i jestem pod wrażeniem.Ale nie podobają mi się bliskie relacje Harrego z Ginny. Bardziej chciałbym żeby Grengeras się zbliżyła do Harrego ewentualnie Hermiona. Oczywiście to twoje opowiadanie i zrobisz jak chcesz. A ja je nawet przeczytam jak pozostaniesz przy bliskich relacjach Harrego z Ginny.Dlatego że to naprawdę dobre opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej,
    wspaniały rozdział, ale zwrot akcji mamy... jak teraz gwardia, Bleise, Dane czy Draco zareagują na te nowiny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń