11 marca 2017

Rozdział 14

                Harry biegł przed siebie, mając wrażenie, że zaraz kompletnie straci nad sobą panowanie. Było mu niedobrze, serce biło jak szalone, plecy miał oblane zimnym potem. Wpadł do łazienki, a jego oddech był szybki i urywany. Przez chwilę nie mógł złapać tchu, przerażony tym, co się stało. Ręce niekontrolowanie mu drżały. W końcu nie wytrzymał i pochylił się nad umywalką, by zwymiotować.
Został ze wszystkim sam. Wiedział o tym, chociaż nie zamienił z nikim słowa. Wystarczyło spojrzenie. Zdobyte do tej pory zaufanie Gwardii zostało rozgniecione wysokim obcasem. Patrzyli na niego z niedowierzaniem, kiedy mijali go bez słowa, wychodząc z Wielkiej Sali. Została Ginny, która wbijała w niego wzrok wypełniony niewyobrażalnym cierpieniem. Odwróciła się od niego i wybiegła z pomieszczenia, nie mówiąc ani słowa. Blaise i Dafne nawet na niego nie zerknęli. Został z nim tylko Draco, który patrzył na niego ze zrozumieniem. Harry pewnie histerycznie by się roześmiał, gdyby nie ta cała sytuacja. Ze wszystkich osób został z nim tylko chłopak, którego nienawidził przez kilka lat i do którego nie miał ani grama zaufania.
Harry uciekł od niego jak zwykły tchórz i zamknął się w tej przeklętej łazience. Zaczął szarpać za łańcuszek wiszący na szyi, lecz ten się nie zerwał, wzmocniony zaklęciami. Harry jęknął słabo, usuwając się na ziemię.
Voldemort trzema zdaniami zniszczył wszystko, na co pracował tyle czasu. Zdobyte zaufanie w jednej chwili rozkruszyło się na tak drobne kawałki, że nie był w stanie go już odbudować. Odwrócili się od niego wszyscy, którzy w jakimś stopniu na niego liczyli. Gwardia, Blaise, Dafne… Ginny. Został sam. Z Syriuszem, który jako jedyny znał jego tajemnicę.
Prędko wyszedł z łazienki i pognał do jego gabinetu, przemierzając puste korytarze. Nerwowo zapukał do drzwi i miał wrażenie, że czekał wieczność, zanim mężczyzna mu otworzył. Bez słowa cofnął się w głąb pomieszczenia, więc Harry zatrzasnął za sobą drzwi. Syriusz podał mu szklankę z whisky. Wypił ją od razu, na nic nie czekając. Najwyraźniej Łapa był w trakcie opróżniania butelki i nalał mu kolejną porcję.
— Sku*wiel! — wybuchnął w końcu chłopak.
— Harry… — powiedział ostrzegawczym głosem Syriusz, ale był to dość marny pokaz jego oburzenia na takie słownictwo.
— Wszystko mi schrzanił! — ciągnął z wściekłością Evan. — Wzbudzanie zamieszania. Słyszałeś to? — roześmiał się histerycznie. — Jakby od początku sądził, że będę tylko wszystko obserwował bez żadnego słowa protestu!
— Widzi, jak wpływasz na niektórych uczniów. Musiał zareagować, zanim sytuacja stałaby się nie do opanowania — zauważył logicznie Łapa. — Nie dziw się, że ogłosił przed uczniami, kim rzekomo jesteś. Teraz wie, że twoje działania będą przez nich wątpliwie przyjmowane.
— Skoro jest taki cwany, to ciekawe, jakim sposobem mam teraz zdobywać informacje — odparował Harry. — Miałem już kilka osób, od których czegoś się dowiadywałem, a teraz nie mam na to szans. O tym już nie pomyślał?
— Gdyby położyć to na szali, sam wiesz, co byłoby dla niego cenniejsze.
Zapadła chwila ciszy. Harry spojrzał na trzymaną w dłoni szklankę i wychylił jej zawartość jednym haustem, chociaż wiedział, że nie powinien chodzić po Hogwarcie pod wpływem alkoholu. Wyobraził sobie, jak wylewa whisky na twarz Voldemorta, a później rozbija na łysej czaszce szklankę.
— Jestem kompletnie spalony — powiedział wreszcie słabo. — Już nic nie jestem w stanie zrobić. Wszyscy we mnie wątpili, a teraz jeszcze dostali potwierdzenie.
— Słowa Voldemorta nie muszą oznaczać dla ciebie tej najgorszej opcji — rzekł twardo Łapa. — Nastały czasy, w których nie ocenia się tylko po tym, czy ktoś ma Mroczny Znak. Przykładem jest chociażby Malfoy, który zmienił stronę i niektórzy zaczynają to dostrzegać. Z tobą może być podobnie.
— Więc co mam robić?
— Rób swoje. Nie masz już nic do stracenia, a możesz dużo zyskać. Zachowuj się tak, jakby nic się nie stało. Jeśli zaczniesz się tłumaczyć, wszyscy zwątpią jeszcze bardziej. W końcu zrozumieją, że Voldemort może dużo mówić, chociaż nic nie wie.
Harry opadł na kanapę z rezygnacją, marząc tylko o tym, żeby położyć się do łóżka, naciągnąć kołdrę po sam czubek głowy i przespać całe to zamieszanie. Łapa kucnął naprzeciwko niego i powiedział cicho ze zmartwieniem:
— Wiedziałeś, że nie będzie łatwo i cały czas ktoś będzie ci rzucał kłody pod nogi. Nie poddawaj się przy pierwszej przeszkodzie, okay?
— Myślisz, że mam jeszcze jakieś szanse?
— Nie mam co do tego wątpliwości.

Mając we krwi trochę promili, wkroczył do pokoju wspólnego z większą odwagą, niż czułby na trzeźwo, chociaż nie miał zamiaru wdawać się w żadne dyskusje. Folison uniósł wysoko głowę i wstał z pewnością siebie na twarzy.
— A więc jesteś jednak jednym z nas.
Harry spojrzał na niego, zmierzył go od góry do dołu i powiedział krótko z obrzydzeniem:
— Pieprz się.
Minął chłopaka i innych uczniów, kierując się do dormitorium. Jego serce biło z olbrzymią prędkością, ponieważ obawiał się konfrontacji z Blaisem. Okazało się jednak, że w sypialni znajdował się jedynie Draco. Blondyn czytał gazetę, leżąc wygodnie na łóżku.
— Rozgryzienie ciebie to zagadka mojego życia — oznajmił i odrzucił czasopismo na bok, by na niego spojrzeć.
— Co chcesz rozgryzać, skoro wszyscy zostali uświadomieni? — zapytał Evan ze skrzywieniem.
— Wszyscy uważają, że nie jestem w stanie zmienić swoich poglądów. A jednak to się stało — odparł niemal lekceważąco Draco. — Mam Mroczny Znak, chociaż nie chcę być śmierciożercą.
— I co z tego?
Chłopak wstał.
— Skoro rzekomo byłeś szpiegiem w Hogwarcie, który ma namieszać, to czemu to ujawnił? Albo wszystko schrzaniłeś i stwierdził, że lepiej cię wydać, albo uznał, że mieszasz, ale nie w tę stronę, w którą miałeś. Takie jest moje zdanie. Najbardziej jednak główkuję nad tym, czemu Nagini nie dostała obiadu o nazwie Evan Reponer, skoro coś poszło nie tak. Zwykle tak się kończą takie sprawy u Voldemorta, a ty dalej sobie egzystujesz, jakby gdyby nigdy nic.
— Merlinie, Malfoy, czy ty zawsze masz jakieś dziwne wizje? — westchnął Harry.
— Jeśli coś nie daje mi spokoju, owszem. A twoja sprawa jest bardziej zagmatwana, niż mi się wydaje, co nie znaczy, że uwierzyłem w słowa Voldemorta. — Evan spojrzał na niego ze szczerym zdumieniem, a Draco ciągnął: — Przekonałem się na własnej skórze, że nie można mu wierzyć na słowo, no nie?
Ponownie położył się na łóżku, nie czekając na wyjaśnienia Evana.

Harry żałował, że Blaise nie myślał w taki sam sposób jak Malfoy. Gdy wrócił do dormitorium, ledwo spojrzał na Evana, dlatego ten sam go zagadnął, czego szybko pożałował.
— Daj mi spokój — powiedział chłodno ciemnoskóry. — Dowiedziałem się wystarczająco i nie chce mi się słuchać twoich pokrętnych wyjaśnień i wyssanych z palca bzdur.
— Nie będę ci nic tłumaczył, bo sam powinieneś wiedzieć, jaka jest prawda — odparł Harry spokojnie.
— Zauważyłem jakieś dwie godziny temu — warknął.
— Raczej usłyszałeś od najbardziej zakłamanej osoby, jaką miałem nieszczęście spotkać.
— Pomijając ciebie?
Zabolało. Draco obserwował ich sprzeczkę ze swojego miejsca na łóżku, obracając głowę, jakby oglądał mecz tenisa.
— Nagle zmieniłeś o mnie zdanie, bo ktoś coś powiedział?
— Zauważ, kto to powiedział! — wkurzył się Blaise.
— Sam powtarzasz, że nie trzeba mieć znaku, żeby być śmierciożercą i odwrotnie! — rozdrażnił się. — Gdybyś usłyszał coś takiego o Dafne, uwierzyłbyś właśnie jej. Problem tkwi tylko w tym, że znasz mnie krócej.
— I być może nie zdążyłem cię poznać — burknął.
— Szkoda, bo widziałeś wystarczająco, żeby mieć powody, żeby mi wierzyć — zakończył, mając zamiar się wycofać i więcej nie drążyć, bo wiedział, że już nic nie zdziała.
— Widocznie dobrze odgrywałeś swoją rolę.
Harry pokręcił tylko głową. Tak jak się obawiał, stracił go. Chwycił piżamę i zamknął się w łazience, ale zanim zatrzasnął drzwi, usłyszał jeszcze broniącego go Dracona:
— Mnie uwierzyłeś, Blaise.

Dawno tak bardzo nie bał się wyjść z dormitorium i pokazać się na śniadaniu w Wielkiej Sali. Starał się psychicznie nastawić na to, co go czeka, ale nie było łatwo. Blaise wyszedł, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Harry opuścił sypialnię sam, lecz w pokoju wspólnym dołączył do niego Draco. Jeszcze jaki czas temu spotkanie ich we dwójkę było niemożliwe. Zwykle przebywali ze sobą publicznie jedynie w towarzystwie Blaise’a, więc kiedy weszli razem do Wielkiej Sali, wywołali falę plotek. Szybko dostrzeżono rozłam w ich grupie, kiedy minęli Blaise’a i Dafne. Dziewczyna rzuciła Evanowi krótkie spojrzenie, ale szybko odwróciła głowę, więc chłopak nawet nie próbował jej zagadywać. Usiadł u boku Dracona, słysząc szepty na ten temat.
Przyjazne spojrzenia większości Gwardii Dumbledore’a zamieniły się w pełne dystansu i chłodu, co wcale go nie zdziwiło. Zapewne zaskoczył wszystkich, kiedy wychodząc z Wielkiej Sali zostawił blondyna i podszedł do Ginny. Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim zdumieniem. Poza ich dwójką nikt nie wiedział, co tak naprawdę ich łączy, a teraz zachował się niemal lekkomyślnie.
— Możemy pogadać? — zapytał cicho, patrząc na nią spokojnie.
— Chyba sobie żartujesz — warknął Ron, jednak Harry nie zwrócił na niego uwagi, nie odrywając wzroku od dziewczyny.
— O czym? — odpowiedziała Ginny cicho, lecz pewnie.
— Przecież wiesz — szepnął.
— Ginny — warknął Ron do swojej siostry.
Pociągnął ją za sobą, chociaż przez moment dziewczyna się opierała. Hermiona posłała Evanowi spojrzenie. Ginny odwróciła jeszcze głowę i powiedziała bezgłośnie:
— Tam, gdzie zwykle.
Miał nadzieję, że nie są to słowa rzucane na wiatr.
Draco spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami, kiedy do niego wrócił. Nie powiedział na ten temat ani słowa, a Evan nie miał zamiaru nic tłumaczyć.
Późnym wieczorem pojawił się na Wieży Astronomicznej z mocno bijącym sercem. Musiał porozmawiać z Ginny, chociaż momentami zastanawiał się, jak ma jej to wszystko wyjaśnić. Podświadomie czuł, że stracił ją tak samo jak Blaise’a i Dafne, ale i tak chciał spróbować. Ginny podeszła do niego z twardym wyrazem twarzy i chłodem w zwykle ciepłym spojrzeniu.
— Czego jeszcze ode mnie chcesz? — zapytała ostrym głosem. — Nie wiem, po co w ogóle zgodziłam się na to spotkanie.
— Naprawdę już mnie skreśliłaś…
— Jeszcze się dziwisz? — warknęła. — Teraz wiem, po co się tutaj zjawiłeś. Nadmiar obowiązków wuja, tak? — prychnęła. — Po prostu miałeś namieszać nam wszystkim w głowach, wzbudzić zaufanie i szpiegować, tak?
— Tak — przyznał szczerze, a ona roześmiała się histerycznie.
— Nie wiem, jak mogłam ci zaufać. Jak mogłam pozwolić ci się do mnie zbliżyć…
— Nie udawałem. Zależy mi na tobie.
— Już w nic ci nie uwierzę, rozumiesz? W nic!
— Wiem — powiedział ze słabym uśmiechem. — Mówiłem, że się poparzysz, ale mi nie wierzyłaś.
— Byłam idiotką. Więcej nie popełnię takiego błędu. — Zacisnęła pięści, a w jej oczach zalśniły łzy wściekłości. — Wiesz… Przypominałeś mi trochę Harry’ego. Sądziłam, że to dlatego mnie do ciebie ciągnęło, ale widzę, że chyba miałam jakieś omamy. On nigdy nie zrobiłby czegoś takiego.
— Czego? — zapytał cichym głosem.
— Nie stanąłby po stronie Voldemorta niezależnie od tego, co by się działo.
— Jesteś tego taka pewna?
— Tak — warknęła.
— Ludzie robią różne rzeczy w zależności od sytuacji. Nawet się nie spodziewasz, przez jakie powody ludzie odrzucają swoje przekonania. Nawet on.
— Co to ma znaczyć? Nawet go nie znałeś!
— Znałem go lepiej, niż myślisz, chociaż on nie miał o tym pojęcia — roześmiał się, a ona zdrętwiała. — Zdziwiłabyś się, gdybyś wiedziała, co zrobił.
— Kiedy go widziałeś? — zapytała zduszonym głosem.
— Przed… śmiercią. Można powiedzieć, że obserwowałem go przez ten czas, gdy przygotowywał się na to, co się stanie. — Spojrzał na nią poważnym wzrokiem i powiedział spokojnie: — Nie oceniaj ludzi, gdy nie wiesz wszystkiego. Niektórzy są zmuszeni do niektórych zachowań, chociaż wcześniej stanowczo się zapierali. Harry był taki sam, ale to nie znaczy, że stał się zły. Przyznałem, że miałem szpiegować dla Voldemorta, ale nie myśl o mnie samych najgorszych rzeczy tylko dlatego, że się tego dowiedziałaś. Czasami nie można zastosować podziału na czerń i biel.
Zostawił ją samą na Wieży Astronomicznej, nie czekając na jej odpowiedź.

Harry psychicznie przygotował się na to, że większość uczniów będzie traktowała go z wrogością, więc nie zdziwił się, kiedy został niemal przygwożdżony do ściany pod spojrzeniem Michaela Cornera. Terry Boot zerknął na niego z dezaprobatą, ale Harry i tak odczuł jego wrogość.
— Trzeba ci pogratulować zdolności aktorskich, Reponer — powiedział głośno Michael. — Nikt nie rozegrałby tego lepiej. A ta scena ze stanięciem w obronie Zabiniego? Mistrzowska. Dogadałeś się w Rowlem, jak to rozegracie?
Evan zatrzymał się, jakby ktoś rzucił w niego zaklęciem zamrażającym. Draco obrócił głowę w jego stronę, jakby chciał sprawdzić reakcję chłopaka. Harry odwrócił się do Krukona.
— Pomyśl o tym, co mówisz — rzekł chłodno.
— Dokładnie to przemyślałem. I wiesz co? Nie wiem, jak mogło mi chociaż przejść przez myśl, że może jednak jesteś normalny, a nie tak szajbnięty jak Multon. Ale widocznie lepiej ukrywasz swoje prawdziwe zamiary. Multon chociaż otwarcie to pokazuje.
— To chyba mu pogratuluję — odparł Harry, chociaż bolało go serce, kiedy słyszał te słowa.
— Wracaj do swojego Pana i powiedz mu, że niech się pocałuje w dupę. A na ciebie aż nie chce mi się patrzeć.
Harry ledwo powstrzymał wybuch złości, powtarzając sobie w myślach, że musi być spokojny i nie może dać się sprowokować.
— Przekażę na twoje własne życzenie — zaszydził i odszedł, a Draco popędził za nim.
Jego humor zepsuł się jeszcze bardziej, kiedy odczuł na własnej skórze zmianę nastawienia nauczycieli względem niego. McGonagall zaszczyciła go zimnym spojrzeniem, a Flitwick odjął punkty za coś, co jeszcze tydzień temu by zignorował. Odwrócili się od niego wszyscy, którzy kiedyś traktowali go jak zwykłego ucznia.
Rowle nie zmienił swojego nastawienia, chociaż został uświadomiony, że znienawidzony przez niego chłopak szpieguje dla Voldemorta. Harry niemal się tym pocieszał, ponieważ nie potrafił znaleźć innych pozytywów tej sytuacji. Stracił wiarę w to, co robił, a Syriusz nawet nie skomentował tego, że chłopak bez pytania poszedł do jego szafki z alkoholami.
Sądził, że gorzej już być nie może.

Czuł się zmęczony ciągłymi sprzeczkami z uczniami i ochroną. Blaise i Dafne w dalszym ciągu się do niego nie odzywali, Folison, Millicenta i Pansy szukali zaczepki na każdym kroku, a pozostali uczniowie starali się go sprowokować do wybuchu. Jedyne oparcie miał w Syriuszu i Draconie, co zdumiało niejedną osobę.
Przechadzał się korytarzami Hogwartu tuż przed ciszą nocną, kiedy napotkał na swojej drodze Mandy Brocklehurts – Krukonkę chodzącą z nim na niektóre zajęcia. Sądził, że miną się obojętnie, gdyż nigdy nie zamienił z nią ani słowa, jednak został zaczepiony, do czego zdążył się już przyzwyczaić. Tym razem nie były to żadne pretensje, co go mile zaskoczyło.
— Słyszałam, że profesor White jest twoją rodziną.
Chłopak spojrzał na nią ze zdumieniem.
— Kto ci to powiedział?
— Słyszałam takie plotki. — Uśmiechnęła się do niego, a on przyznał sam przed sobą, że brakowało mu osoby, która potrafi go zaczepić i jednocześnie nie pluć jadem. — Źródła nie zdradzę, nawet o tym nie myśl.
— Może masz jakieś podsłuchy w moich kieszeniach? — Zaczął przeszukiwać swoją bluzę, co spotkało się ze śmiechem dziewczyny.
— Mam o wiele lepsze sposoby na dowiadywanie się różnych rzeczy. Nawet na temat osób, które są dość skryte. — Po tych słowach uniosła wyżej głowę, patrząc na niego znacząco.
— Chyba zaczynam się bać.
Rozmowę ciągnęli przez dobre pół godziny, przekomarzając się i żartując. Harry od dawna nie rozmawiał z taką swobodą z kimś nowo poznanym i musiał przyznać, że trochę mu ulżyło. Może nie było jeszcze tak tragicznie, jak mu się początkowo wydawało? Do dormitorium wrócił z widoczną ulgą na twarzy. Nie zatrzymał się nawet na chwilę w pokoju wspólnym, lecz od razu zamknął się w sypialni.
Rano w Wielkiej Sali niemal grzmiało. Od początku roku jeszcze ani razu nie panował tutaj taki hałas, więc zainteresowało to Harry’ego.
— Co się dzieje? — zapytał Dracona, który pojawił się na śniadaniu wcześniej.
— Rano znaleziono ciało Michaela Cornera — odpowiedział poważnie. — Prawdopodobnie został zepchnięty z Wieży Astronomicznej.
Zszokowany Evan aż otworzył usta.
— Zepchnięty?
— Na to wskazują ślady. Uznano, że stało się to wczoraj wieczorem, jeszcze przed ciszą nocną.
— Po co ktoś miałby go zabijać?
Draco wzruszył ramionami z niewiedzą na twarzy.
Wiadomość o śmierci Michaela wstrząsnęła nim dogłębnie, tym bardziej, że znał chłopaka jeszcze z czasów, kiedy był uznawany za Harry’ego Pottera. Dwoił się i troił, żeby wymyślić powód jego morderstwa, ale nie był w stanie nic wywnioskować. Kiedy został wywołany przez jednego z ochroniarzy z lekcji zaklęć, wszyscy siódmoklasiści odprowadzili go podejrzliwymi spojrzeniami. Bez słowa ruszył za mężczyzną i po chwili wylądował w gabinecie dyrektora Hogwartu. W środku, oprócz Snape’a, znajdowali się również Rowle, McGonagall i Slughorn. Rowle wygiął usta w szyderczym uśmiechu, kiedy dyrektor nakazał Ślizgonowi usiąść.
— Czy to prawda, że kłóciłeś się dwa dni temu z Michaelem Cornerem? — zapytał chłodno Snape.
— Tak — odpowiedział, nabierając podejrzliwości.
— Na jaki temat?
Zawahał się, ale odparł szczerze:
— Nie podobało mu się to, czego się o mnie dowiedział.
— Byłeś na niego zdenerwowany?
— Każdy by się zdenerwował, gdyby słyszał na swój temat takie rzeczy.
Przesłuchują mnie. Merlinie, to chore…
— Co robiłeś wczoraj godzinę przed ciszą nocną?
W pierwszym odruchu odpowiedział to, o czym pomyślał:
— Nic takiego.
— Powiedziano nam, że nie było cię w dormitorium.
— Krążyłem po Hogwarcie.
— W jakim celu?
— Tak po prostu — odparł, wiedząc, że jego alibi w tym momencie może zostać łatwo podważone.
— Czyżby? — zaszydził Rowle.
— Rozmawiałem z Mandy Brocklehurts — rzucił z ulgą. — Powinna potwierdzić.
McGonagall skinęła sztywno głową. Posłano po dziewczynę. W ciszy siedzieli  dobre dziesięć minut, lecz Harry był tak pewny swojego alibi, że nie czuł się zdenerwowany. Przyprowadzono Mandy.
— Słucham? — zapytała niepewnie.
— Czy to prawda, że wczoraj wieczorem rozmawiałaś z Evanem? — zapytał Snape.
Dziewczyna zrobiła zaskoczoną minę.
— Nigdy nie zamieniłam z nim ani słowa.


Przyzwyczajenie się do nowego ciała nie było wcale takie proste, jak początkowo Harry sądził. Czasami zwykłe odmierzenie swojej wysokości było kłopotliwe, więc zdarzało mu się zawadzić o coś głową, bo myślał, że jest niższy. Innym razem niemal spadł ze schodów, kiedy zrobił zbyt mały krok. Syriusz miał z niego niezły ubaw, zadowolony z tego, że on sam nie ma takich problemów.
Kiedy wreszcie opanował koordynację ruchową swojego ciała, postanowił nie siedzieć bezczynnie do rozpoczęcia roku szkolnego.
— Czego chciałbyś się nauczyć? — zapytał Łapa, gdy Harry mu o tym powiedział.
— Nie wiem. Czegoś, co może się przydać w Hogwarcie opanowanym przez śmierciożerców.
Syriusz zastanowił się przez chwilę.
— Zawsze dobrze jest się obronić, chociaż nie ma się różdżki — zauważył wreszcie.
— Skąd ja ci wezmę instruktora samoobrony?
Syriusz wyszczerzył się i wskazał na siebie. Harry parsknął śmiechem, co oburzyło mężczyznę.
— Wątpisz we mnie? — Podniósł się z łóżka. — Zaatakuj mnie.
— Niby jak? — roześmiał się.
— Przywal mi w mordę.
— Oszalałeś?
— No dawaj, cwaniaczku.
Harry wzruszył ramionami i bez większego zaangażowania wymierzył w twarz Syriusza pięścią. Mężczyzna zrobił unik z niesamowitą prędkością, a w następnej chwili Harry wylądował na podłodze, kiedy chrzestny podciął mu nogi. Łapa roześmiał się głośno, widząc zdumioną minę chłopaka.
— Gdzie ty się tego nauczyłeś? — powiedział, kiedy Syriusz pomógł mu wstać.
— Jako gówniarz wpadłem w bójkę i nieźle mi się oberwało, więc postanowiłem coś z tym zrobić. Poszedłem na mugolski kurs w tajemnicy przez rodziną. Instynktownie wszystko jest zakodowane w głowie, chociaż lata mijają.
Kolejne godziny przeznaczyli na naukę różnorodnych ciosów i uników. Harry poczuł się znacznie pewniej, chociaż zapoznał się dopiero z podstawami. Postanowili codziennie ćwiczyć kolejne ruchy, żeby Harry jak najlepiej się w tym wprawił.


______________________


hiddlesconda, Nakurishi, Ana Potter, owszem, teraz Draco będzie trochę więcej. Co do eliksiru, spokojnie, bez nerwów, będzie wyjaśnione :D
Niezrównoważona, zdaję sobie sprawę z tego, że momentami rozdziały się ciągną, ale są takie wątki, które muszę opisać i przedstawić czyjś punkt widzenia, wyjaśnić pewne sprawy. Rzeczywiście jest z Ciebie stuprocentowy human! :D Ale dobrze, że wszystko mi piszesz, bo będę chociaż wiedziała, na co zwrócić uwagę w przyszłości. Tak jak już kiedyś komuś pisałam: chyba tak bardzo skupiłam się na tym, żeby wszystko miało tutaj ręce i nogi, że ucierpiało na tym to, co podobało się w poprzednich opowiadaniach. Czy pielgrzymka na kolanach do Częstochowy będzie wystarczającą pokutą? :c

Krzyczeliście na mnie, że ostatnio zakończyłam rozdział w takim momencie. Więc krzyczcie znowu! :D
Pozdrawiam,
Wasza Bully :)

18 komentarzy:

  1. Krzyczę, krzyczę znowu! :V
    Czy Harry nie może się wybronić myślodsiewnią? Chyba, że Snape jakieś problemy by robił.
    Ewentualnie powołałby się na Voldzia, ale to by go tym bardziej przekreśliło...
    Pozdrawiam cieplutko, Saspik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie sam się zastanawiałem czemu nie zaproponował Myślodsiewni, albo chociaż magii umysłu, albo to Viritaserum, wtedy by miał Alibi pewne...

      Usuń
  2. Mam wrażenie że te retrospekcje są właśnie na końcu po to żebyśmy zapomnieli że chcemy cię
    zamordować za to że kończysz w takim momencie!
    Zawyłam z radości kiedy Mandy powiedziała że z nim nie rozmawiała *-*

    Teraz mam wizję. Uwaga
    Snape próbuje zmusić Evana żeby się przyznał do zepchnięcia Michaela z wieży. On oczywiście się nie przyznaje, bo tego nie zrobił, więc Snape siłą podaje mu Veritaserum. Zadaje mu pierwsze oczywiste pytanie żeby sprawdzić czy eliksir zaczął działać "Czy nazywasz się Evan Reponer?" wszyscy uważają że odpowie "Tak" a on odpowiada "Nie" zmuszony przez Veritaserum. Wszyscy w szoku, Snape, McGonagall, Slughorn. Harry mówi, że nie zabił Michaela i żeby dali mu spokój bo przecież tylko o to im chodziło. Ale Snape pyta jak w takim razie się nazywa i Harry musi się przyznać że jest Harrym XDD

    Wow XD musiałam się tym podzielić XD

    Znowu się nie mogę doczekać soboty ;)))
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa teoria :)

      Usuń
    2. Wtedy by się blog za szybko skończył 😁

      Usuń
    3. Jezu, genialny pomysł !
      @Bully Widzisz ?

      Usuń
  3. Zaniemówiłam! Poprzedni rozdział mnie zaskoczył, ale ten dzisiejszy to totalna bomba!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Pierwsze co mi przyszło na myśl pod koniec rozdziału?
    Polsat -.-
    Rozdział cudowny, biedny Harry nikt mu nie wierzy... Po poprzednim rozdziale byłam wściekła na Voldzia, ale po tym stwierdziłam, że w końcu ktoś namotał bohaterom.
    Co do sprawy z Michaelem - dlaczego mam wrażenie, że ta dziewczyna nie kłamie? Tylko ktoś "pożyczy" eliksir wielosokowy?
    Nie wytrzymam do kolejnej soboty! Będę się zastanawiała co dalej? Czy Snape zrobi tak jak wyżej napisała hiddlesconda? Czy uwierzą tej dziewczynie na słowo? Tego dowiemy się po reklamach -.-
    Pozdrawiam gorąco,
    Lady Night

    OdpowiedzUsuń
  5. No to się namieszało...
    Zadziwiające, jak zwykłe trzy zdania potrafią zniszczyć komuś życie. I że to akurat Draco rozumie go najlepiej... Ja jestem za! 😀
    Co do przesłuchania, to Snape może mu podać Veritaserum, zawsze mnie ta kwestia dziwiła, przecież w książkach wiele razy Harry miał kłopoty, nikt mu nie wierzył, przykładowo przesłuchanie w Ministerstwie, nigdy Veritaserum nie dostał... :/ Ale jeśli Snape nie może mu dać eliksiru, bo to wszystko wykminił Voldek? No cóż, pożyjemy zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ugh, współczuję Evanowi. Nie dość, że wszyscy z wyjątkiem Draco i Syriusza są przeciwko niemu, to jeszcze jest podejrzany o morderstwo.
    Świetny rozdział i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieee! Znowu tydzień czekania... Nie możesz dawać 2 rozdziały na tydzień? Błagam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże, uwielbiam Drugie Oblicze, ale to opowiadanie to jest na prawde magia sama w sobie. Idealanie dopracowana fabuła, świetne charakteryzacje bohaterów, sam pomysł niedoopisania. Na prawdę ! Błagam o dłuzsze rozdziały, przywycziłam się, że na wcześniejszych blogach były dłuższe (albo takie przynajmniej sprawiały wrażenie). Fajnie, że pojawi się wiecej o Draconie, jestem super fanką. ;)
    Czekam na następny, bardzo niecieprliwie, bo tylko sadyści kończą w takich momentach !

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też uważam, tak, jak ktoś powyżej, że to nie była Mandy, a ktoś pod wielosokowym i mam wrażenie że to był ktoś z AD bo Ginny wiedziała, że White jest wujem Evana.Z niecierpliwością czekam na kolejny, żeby dowiedzieć się jak to dalej będzie.

    OdpowiedzUsuń
  10. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGG!!! JAK? JAK MOŻNA ?! JAK MOŻNA SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE ?!!!
    POLSAT -,-
    Weny, życzę!
    Nesia ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział. Biedny Harruś, dlaczego ta dziewczyna to zrobiła?! Weny życzę, i mam pytanie. Czy napiszesz jeszcze blog w stylu Drugiego Oblicza/Diamentu Ciemności? Czytałam wszystkie twoje blogi, ale ten był cudowny, i wydaje mi się, że najlepszy. Powodzenia w pisaniu! 😘

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie się zorientowałam, że dzisiejszy rozdział będzie prawie na moje urodziny, bo mam jutro🙈🙈🌸

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się doczekać. sposób w jaki piszesz>>>>>
      Pozdrawiam i życzę weny @smallerthandot

      Usuń
  13. Hej,
    no teraz to wszyscy odwrócili się od Evana jedynie Draco jest obok, coś mi się wydaje, że tak naprawdę to jej nie spotkał, tylko ktoś się pid nią podszył... ciekawe po której stronie Severus tak naprawdę stoi... czemu nie została użyta myśloidsiewnia albo verasitum... a potem pierwsze pytanie jesteś Evan Reaper ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń