Harry
biegł przed siebie, mając wrażenie, że zaraz kompletnie straci nad sobą
panowanie. Było mu niedobrze, serce biło jak szalone, plecy miał oblane zimnym
potem. Wpadł do łazienki, a jego oddech był szybki i urywany. Przez chwilę nie
mógł złapać tchu, przerażony tym, co się stało. Ręce niekontrolowanie mu drżały.
W końcu nie wytrzymał i pochylił się nad umywalką, by zwymiotować.
Został ze wszystkim sam. Wiedział
o tym, chociaż nie zamienił z nikim słowa. Wystarczyło spojrzenie. Zdobyte do tej
pory zaufanie Gwardii zostało rozgniecione wysokim obcasem. Patrzyli na niego z
niedowierzaniem, kiedy mijali go bez słowa, wychodząc z Wielkiej Sali. Została
Ginny, która wbijała w niego wzrok wypełniony niewyobrażalnym cierpieniem.
Odwróciła się od niego i wybiegła z pomieszczenia, nie mówiąc ani słowa. Blaise
i Dafne nawet na niego nie zerknęli. Został z nim tylko Draco, który patrzył na
niego ze zrozumieniem. Harry pewnie histerycznie by się roześmiał, gdyby nie ta
cała sytuacja. Ze wszystkich osób został z nim tylko chłopak, którego
nienawidził przez kilka lat i do którego nie miał ani grama zaufania.
Harry uciekł od niego jak zwykły
tchórz i zamknął się w tej przeklętej łazience. Zaczął szarpać za łańcuszek
wiszący na szyi, lecz ten się nie zerwał, wzmocniony zaklęciami. Harry jęknął
słabo, usuwając się na ziemię.
Voldemort trzema zdaniami
zniszczył wszystko, na co pracował tyle czasu. Zdobyte zaufanie w jednej chwili
rozkruszyło się na tak drobne kawałki, że nie był w stanie go już odbudować.
Odwrócili się od niego wszyscy, którzy w jakimś stopniu na niego liczyli.
Gwardia, Blaise, Dafne… Ginny. Został sam. Z Syriuszem, który jako jedyny znał
jego tajemnicę.
Prędko wyszedł z łazienki i
pognał do jego gabinetu, przemierzając puste korytarze. Nerwowo zapukał do
drzwi i miał wrażenie, że czekał wieczność, zanim mężczyzna mu otworzył. Bez
słowa cofnął się w głąb pomieszczenia, więc Harry zatrzasnął za sobą drzwi.
Syriusz podał mu szklankę z whisky. Wypił ją od razu, na nic nie czekając.
Najwyraźniej Łapa był w trakcie opróżniania butelki i nalał mu kolejną porcję.
— Sku*wiel! — wybuchnął w końcu
chłopak.
— Harry… — powiedział
ostrzegawczym głosem Syriusz, ale był to dość marny pokaz jego oburzenia na
takie słownictwo.
— Wszystko mi schrzanił! —
ciągnął z wściekłością Evan. — Wzbudzanie
zamieszania. Słyszałeś to? — roześmiał się histerycznie. — Jakby od
początku sądził, że będę tylko wszystko obserwował bez żadnego słowa protestu!
— Widzi, jak wpływasz na
niektórych uczniów. Musiał zareagować, zanim sytuacja stałaby się nie do
opanowania — zauważył logicznie Łapa. — Nie dziw się, że ogłosił przed
uczniami, kim rzekomo jesteś. Teraz wie, że twoje działania będą przez nich wątpliwie
przyjmowane.
— Skoro jest taki cwany, to
ciekawe, jakim sposobem mam teraz zdobywać informacje — odparował Harry. —
Miałem już kilka osób, od których czegoś się dowiadywałem, a teraz nie mam na
to szans. O tym już nie pomyślał?
— Gdyby położyć to na szali, sam
wiesz, co byłoby dla niego cenniejsze.
Zapadła chwila ciszy. Harry spojrzał
na trzymaną w dłoni szklankę i wychylił jej zawartość jednym haustem, chociaż
wiedział, że nie powinien chodzić po Hogwarcie pod wpływem alkoholu. Wyobraził
sobie, jak wylewa whisky na twarz Voldemorta, a później rozbija na łysej
czaszce szklankę.
— Jestem kompletnie spalony —
powiedział wreszcie słabo. — Już nic nie jestem w stanie zrobić. Wszyscy we
mnie wątpili, a teraz jeszcze dostali potwierdzenie.
— Słowa Voldemorta nie muszą
oznaczać dla ciebie tej najgorszej opcji — rzekł twardo Łapa. — Nastały czasy,
w których nie ocenia się tylko po tym, czy ktoś ma Mroczny Znak. Przykładem
jest chociażby Malfoy, który zmienił stronę i niektórzy zaczynają to
dostrzegać. Z tobą może być podobnie.
— Więc co mam robić?
— Rób swoje. Nie masz już nic do
stracenia, a możesz dużo zyskać. Zachowuj się tak, jakby nic się nie stało.
Jeśli zaczniesz się tłumaczyć, wszyscy zwątpią jeszcze bardziej. W końcu
zrozumieją, że Voldemort może dużo mówić, chociaż nic nie wie.
Harry opadł na kanapę z
rezygnacją, marząc tylko o tym, żeby położyć się do łóżka, naciągnąć kołdrę po
sam czubek głowy i przespać całe to zamieszanie. Łapa kucnął naprzeciwko niego
i powiedział cicho ze zmartwieniem:
— Wiedziałeś, że nie będzie łatwo
i cały czas ktoś będzie ci rzucał kłody pod nogi. Nie poddawaj się przy
pierwszej przeszkodzie, okay?
— Myślisz, że mam jeszcze jakieś
szanse?
— Nie mam co do tego wątpliwości.
Mając we krwi trochę promili,
wkroczył do pokoju wspólnego z większą odwagą, niż czułby na trzeźwo, chociaż
nie miał zamiaru wdawać się w żadne dyskusje. Folison uniósł wysoko głowę i
wstał z pewnością siebie na twarzy.
— A więc jesteś jednak jednym z
nas.
Harry spojrzał na niego, zmierzył
go od góry do dołu i powiedział krótko z obrzydzeniem:
— Pieprz się.
Minął chłopaka i innych uczniów,
kierując się do dormitorium. Jego serce biło z olbrzymią prędkością, ponieważ
obawiał się konfrontacji z Blaisem. Okazało się jednak, że w sypialni znajdował
się jedynie Draco. Blondyn czytał gazetę, leżąc wygodnie na łóżku.
— Rozgryzienie ciebie to zagadka
mojego życia — oznajmił i odrzucił czasopismo na bok, by na niego spojrzeć.
— Co chcesz rozgryzać, skoro
wszyscy zostali uświadomieni? — zapytał Evan ze skrzywieniem.
— Wszyscy uważają, że nie jestem
w stanie zmienić swoich poglądów. A jednak to się stało — odparł niemal
lekceważąco Draco. — Mam Mroczny Znak, chociaż nie chcę być śmierciożercą.
— I co z tego?
Chłopak wstał.
— Skoro rzekomo byłeś szpiegiem w
Hogwarcie, który ma namieszać, to czemu to ujawnił? Albo wszystko schrzaniłeś i
stwierdził, że lepiej cię wydać, albo uznał, że mieszasz, ale nie w tę stronę,
w którą miałeś. Takie jest moje zdanie. Najbardziej jednak główkuję nad tym,
czemu Nagini nie dostała obiadu o nazwie Evan Reponer, skoro coś poszło nie
tak. Zwykle tak się kończą takie sprawy u Voldemorta, a ty dalej sobie
egzystujesz, jakby gdyby nigdy nic.
— Merlinie, Malfoy, czy ty zawsze
masz jakieś dziwne wizje? — westchnął Harry.
— Jeśli coś nie daje mi spokoju,
owszem. A twoja sprawa jest bardziej zagmatwana, niż mi się wydaje, co nie
znaczy, że uwierzyłem w słowa Voldemorta. — Evan spojrzał na niego ze szczerym
zdumieniem, a Draco ciągnął: — Przekonałem się na własnej skórze, że nie można
mu wierzyć na słowo, no nie?
Ponownie położył się na łóżku,
nie czekając na wyjaśnienia Evana.
Harry żałował, że Blaise nie
myślał w taki sam sposób jak Malfoy. Gdy wrócił do dormitorium, ledwo spojrzał
na Evana, dlatego ten sam go zagadnął, czego szybko pożałował.
— Daj mi spokój — powiedział
chłodno ciemnoskóry. — Dowiedziałem się wystarczająco i nie chce mi się słuchać
twoich pokrętnych wyjaśnień i wyssanych z palca bzdur.
— Nie będę ci nic tłumaczył, bo
sam powinieneś wiedzieć, jaka jest prawda — odparł Harry spokojnie.
— Zauważyłem jakieś dwie godziny
temu — warknął.
— Raczej usłyszałeś od najbardziej
zakłamanej osoby, jaką miałem nieszczęście spotkać.
— Pomijając ciebie?
Zabolało. Draco obserwował ich sprzeczkę ze swojego miejsca na
łóżku, obracając głowę, jakby oglądał mecz tenisa.
— Nagle zmieniłeś o mnie zdanie,
bo ktoś coś powiedział?
— Zauważ, kto to powiedział! — wkurzył się Blaise.
— Sam powtarzasz, że nie trzeba
mieć znaku, żeby być śmierciożercą i odwrotnie! — rozdrażnił się. — Gdybyś
usłyszał coś takiego o Dafne, uwierzyłbyś właśnie jej. Problem tkwi tylko w
tym, że znasz mnie krócej.
— I być może nie zdążyłem cię
poznać — burknął.
— Szkoda, bo widziałeś
wystarczająco, żeby mieć powody, żeby mi wierzyć — zakończył, mając zamiar się
wycofać i więcej nie drążyć, bo wiedział, że już nic nie zdziała.
— Widocznie dobrze odgrywałeś swoją
rolę.
Harry pokręcił tylko głową. Tak
jak się obawiał, stracił go. Chwycił piżamę i zamknął się w łazience, ale zanim
zatrzasnął drzwi, usłyszał jeszcze broniącego go Dracona:
— Mnie uwierzyłeś, Blaise.
Dawno tak bardzo nie bał się
wyjść z dormitorium i pokazać się na śniadaniu w Wielkiej Sali. Starał się
psychicznie nastawić na to, co go czeka, ale nie było łatwo. Blaise wyszedł,
nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Harry opuścił sypialnię sam, lecz w
pokoju wspólnym dołączył do niego Draco. Jeszcze jaki czas temu spotkanie ich
we dwójkę było niemożliwe. Zwykle przebywali ze sobą publicznie jedynie w
towarzystwie Blaise’a, więc kiedy weszli razem do Wielkiej Sali, wywołali falę
plotek. Szybko dostrzeżono rozłam w ich grupie, kiedy minęli Blaise’a i Dafne.
Dziewczyna rzuciła Evanowi krótkie spojrzenie, ale szybko odwróciła głowę, więc
chłopak nawet nie próbował jej zagadywać. Usiadł u boku Dracona, słysząc szepty
na ten temat.
Przyjazne spojrzenia większości
Gwardii Dumbledore’a zamieniły się w pełne dystansu i chłodu, co wcale go nie
zdziwiło. Zapewne zaskoczył wszystkich, kiedy wychodząc z Wielkiej Sali
zostawił blondyna i podszedł do Ginny. Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim
zdumieniem. Poza ich dwójką nikt nie wiedział, co tak naprawdę ich łączy, a
teraz zachował się niemal lekkomyślnie.
— Możemy pogadać? — zapytał
cicho, patrząc na nią spokojnie.
— Chyba sobie żartujesz — warknął
Ron, jednak Harry nie zwrócił na niego uwagi, nie odrywając wzroku od
dziewczyny.
— O czym? — odpowiedziała Ginny
cicho, lecz pewnie.
— Przecież wiesz — szepnął.
— Ginny — warknął Ron do swojej
siostry.
Pociągnął ją za sobą, chociaż
przez moment dziewczyna się opierała. Hermiona posłała Evanowi spojrzenie.
Ginny odwróciła jeszcze głowę i powiedziała bezgłośnie:
— Tam, gdzie zwykle.
Miał nadzieję, że nie są to słowa
rzucane na wiatr.
Draco spojrzał na niego ze
zmarszczonymi brwiami, kiedy do niego wrócił. Nie powiedział na ten temat ani
słowa, a Evan nie miał zamiaru nic tłumaczyć.
Późnym wieczorem pojawił się na
Wieży Astronomicznej z mocno bijącym sercem. Musiał porozmawiać z Ginny,
chociaż momentami zastanawiał się, jak ma jej to wszystko wyjaśnić.
Podświadomie czuł, że stracił ją tak samo jak Blaise’a i Dafne, ale i tak
chciał spróbować. Ginny podeszła do niego z twardym wyrazem twarzy i chłodem w
zwykle ciepłym spojrzeniu.
— Czego jeszcze ode mnie chcesz?
— zapytała ostrym głosem. — Nie wiem, po co w ogóle zgodziłam się na to
spotkanie.
— Naprawdę już mnie skreśliłaś…
— Jeszcze się dziwisz? — warknęła.
— Teraz wiem, po co się tutaj zjawiłeś. Nadmiar obowiązków wuja, tak? —
prychnęła. — Po prostu miałeś namieszać nam wszystkim w głowach, wzbudzić
zaufanie i szpiegować, tak?
— Tak — przyznał szczerze, a ona
roześmiała się histerycznie.
— Nie wiem, jak mogłam ci zaufać.
Jak mogłam pozwolić ci się do mnie zbliżyć…
— Nie udawałem. Zależy mi na
tobie.
— Już w nic ci nie uwierzę,
rozumiesz? W nic!
— Wiem — powiedział ze słabym
uśmiechem. — Mówiłem, że się poparzysz, ale mi nie wierzyłaś.
— Byłam idiotką. Więcej nie
popełnię takiego błędu. — Zacisnęła pięści, a w jej oczach zalśniły łzy
wściekłości. — Wiesz… Przypominałeś mi trochę Harry’ego. Sądziłam, że to
dlatego mnie do ciebie ciągnęło, ale widzę, że chyba miałam jakieś omamy. On
nigdy nie zrobiłby czegoś takiego.
— Czego? — zapytał cichym głosem.
— Nie stanąłby po stronie
Voldemorta niezależnie od tego, co by się działo.
— Jesteś tego taka pewna?
— Tak — warknęła.
— Ludzie robią różne rzeczy w
zależności od sytuacji. Nawet się nie spodziewasz, przez jakie powody ludzie
odrzucają swoje przekonania. Nawet on.
— Co to ma znaczyć? Nawet go nie
znałeś!
— Znałem go lepiej, niż myślisz,
chociaż on nie miał o tym pojęcia — roześmiał się, a ona zdrętwiała. —
Zdziwiłabyś się, gdybyś wiedziała, co zrobił.
— Kiedy go widziałeś? — zapytała
zduszonym głosem.
— Przed… śmiercią. Można
powiedzieć, że obserwowałem go przez ten czas, gdy przygotowywał się na to, co
się stanie. — Spojrzał na nią poważnym wzrokiem i powiedział spokojnie: — Nie
oceniaj ludzi, gdy nie wiesz wszystkiego. Niektórzy są zmuszeni do niektórych
zachowań, chociaż wcześniej stanowczo się zapierali. Harry był taki sam, ale to
nie znaczy, że stał się zły. Przyznałem, że miałem szpiegować dla Voldemorta,
ale nie myśl o mnie samych najgorszych rzeczy tylko dlatego, że się tego
dowiedziałaś. Czasami nie można zastosować podziału na czerń i biel.
Zostawił ją samą na Wieży
Astronomicznej, nie czekając na jej odpowiedź.
Harry psychicznie przygotował się
na to, że większość uczniów będzie traktowała go z wrogością, więc nie zdziwił
się, kiedy został niemal przygwożdżony do ściany pod spojrzeniem Michaela
Cornera. Terry Boot zerknął na niego z dezaprobatą, ale Harry i tak odczuł jego
wrogość.
— Trzeba ci pogratulować
zdolności aktorskich, Reponer — powiedział głośno Michael. — Nikt nie
rozegrałby tego lepiej. A ta scena ze stanięciem w obronie Zabiniego?
Mistrzowska. Dogadałeś się w Rowlem, jak to rozegracie?
Evan zatrzymał się, jakby ktoś
rzucił w niego zaklęciem zamrażającym. Draco obrócił głowę w jego stronę, jakby
chciał sprawdzić reakcję chłopaka. Harry odwrócił się do Krukona.
— Pomyśl o tym, co mówisz — rzekł
chłodno.
— Dokładnie to przemyślałem. I
wiesz co? Nie wiem, jak mogło mi chociaż przejść przez myśl, że może jednak
jesteś normalny, a nie tak szajbnięty jak Multon. Ale widocznie lepiej ukrywasz
swoje prawdziwe zamiary. Multon chociaż otwarcie to pokazuje.
— To chyba mu pogratuluję —
odparł Harry, chociaż bolało go serce, kiedy słyszał te słowa.
— Wracaj do swojego Pana i
powiedz mu, że niech się pocałuje w dupę. A na ciebie aż nie chce mi się
patrzeć.
Harry ledwo powstrzymał wybuch
złości, powtarzając sobie w myślach, że musi być spokojny i nie może dać się
sprowokować.
— Przekażę na twoje własne
życzenie — zaszydził i odszedł, a Draco popędził za nim.
Jego humor zepsuł się jeszcze
bardziej, kiedy odczuł na własnej skórze zmianę nastawienia nauczycieli
względem niego. McGonagall zaszczyciła go zimnym spojrzeniem, a Flitwick odjął
punkty za coś, co jeszcze tydzień temu by zignorował. Odwrócili się od niego
wszyscy, którzy kiedyś traktowali go jak zwykłego ucznia.
Rowle nie zmienił swojego
nastawienia, chociaż został uświadomiony, że znienawidzony przez niego chłopak
szpieguje dla Voldemorta. Harry niemal się tym pocieszał, ponieważ nie potrafił
znaleźć innych pozytywów tej sytuacji. Stracił wiarę w to, co robił, a Syriusz
nawet nie skomentował tego, że chłopak bez pytania poszedł do jego szafki z
alkoholami.
Sądził, że gorzej już być nie
może.
Czuł się zmęczony ciągłymi
sprzeczkami z uczniami i ochroną. Blaise i Dafne w dalszym ciągu się do niego
nie odzywali, Folison, Millicenta i Pansy szukali zaczepki na każdym kroku, a
pozostali uczniowie starali się go sprowokować do wybuchu. Jedyne oparcie miał
w Syriuszu i Draconie, co zdumiało niejedną osobę.
Przechadzał się korytarzami
Hogwartu tuż przed ciszą nocną, kiedy napotkał na swojej drodze Mandy
Brocklehurts – Krukonkę chodzącą z nim na niektóre zajęcia. Sądził, że miną się
obojętnie, gdyż nigdy nie zamienił z nią ani słowa, jednak został zaczepiony,
do czego zdążył się już przyzwyczaić. Tym razem nie były to żadne pretensje, co
go mile zaskoczyło.
— Słyszałam, że profesor White
jest twoją rodziną.
Chłopak spojrzał na nią ze
zdumieniem.
— Kto ci to powiedział?
— Słyszałam takie plotki. — Uśmiechnęła
się do niego, a on przyznał sam przed sobą, że brakowało mu osoby, która
potrafi go zaczepić i jednocześnie nie pluć jadem. — Źródła nie zdradzę, nawet
o tym nie myśl.
— Może masz jakieś podsłuchy w
moich kieszeniach? — Zaczął przeszukiwać swoją bluzę, co spotkało się ze
śmiechem dziewczyny.
— Mam o wiele lepsze sposoby na
dowiadywanie się różnych rzeczy. Nawet na temat osób, które są dość skryte. —
Po tych słowach uniosła wyżej głowę, patrząc na niego znacząco.
— Chyba zaczynam się bać.
Rozmowę ciągnęli przez dobre pół
godziny, przekomarzając się i żartując. Harry od dawna nie rozmawiał z taką
swobodą z kimś nowo poznanym i musiał przyznać, że trochę mu ulżyło. Może nie
było jeszcze tak tragicznie, jak mu się początkowo wydawało? Do dormitorium wrócił
z widoczną ulgą na twarzy. Nie zatrzymał się nawet na chwilę w pokoju wspólnym,
lecz od razu zamknął się w sypialni.
Rano w Wielkiej Sali niemal
grzmiało. Od początku roku jeszcze ani razu nie panował tutaj taki hałas, więc
zainteresowało to Harry’ego.
— Co się dzieje? — zapytał
Dracona, który pojawił się na śniadaniu wcześniej.
— Rano znaleziono ciało Michaela
Cornera — odpowiedział poważnie. — Prawdopodobnie został zepchnięty z Wieży
Astronomicznej.
Zszokowany Evan aż otworzył usta.
— Zepchnięty?
— Na to wskazują ślady. Uznano,
że stało się to wczoraj wieczorem, jeszcze przed ciszą nocną.
— Po co ktoś miałby go zabijać?
Draco wzruszył ramionami z
niewiedzą na twarzy.
Wiadomość o śmierci Michaela
wstrząsnęła nim dogłębnie, tym bardziej, że znał chłopaka jeszcze z czasów,
kiedy był uznawany za Harry’ego Pottera. Dwoił się i troił, żeby wymyślić powód
jego morderstwa, ale nie był w stanie nic wywnioskować. Kiedy został wywołany
przez jednego z ochroniarzy z lekcji zaklęć, wszyscy siódmoklasiści
odprowadzili go podejrzliwymi spojrzeniami. Bez słowa ruszył za mężczyzną i po
chwili wylądował w gabinecie dyrektora Hogwartu. W środku, oprócz Snape’a,
znajdowali się również Rowle, McGonagall i Slughorn. Rowle wygiął usta w
szyderczym uśmiechu, kiedy dyrektor nakazał Ślizgonowi usiąść.
— Czy to prawda, że kłóciłeś się
dwa dni temu z Michaelem Cornerem? — zapytał chłodno Snape.
— Tak — odpowiedział, nabierając
podejrzliwości.
— Na jaki temat?
Zawahał się, ale odparł szczerze:
— Nie podobało mu się to, czego
się o mnie dowiedział.
— Byłeś na niego zdenerwowany?
— Każdy by się zdenerwował, gdyby
słyszał na swój temat takie rzeczy.
Przesłuchują mnie. Merlinie, to chore…
— Co robiłeś wczoraj godzinę przed
ciszą nocną?
W pierwszym odruchu odpowiedział
to, o czym pomyślał:
— Nic takiego.
— Powiedziano nam, że nie było
cię w dormitorium.
— Krążyłem po Hogwarcie.
— W jakim celu?
— Tak po prostu — odparł,
wiedząc, że jego alibi w tym momencie może zostać łatwo podważone.
— Czyżby? — zaszydził Rowle.
— Rozmawiałem z Mandy
Brocklehurts — rzucił z ulgą. — Powinna potwierdzić.
McGonagall skinęła sztywno głową.
Posłano po dziewczynę. W ciszy siedzieli
dobre dziesięć minut, lecz Harry był tak pewny swojego alibi, że nie
czuł się zdenerwowany. Przyprowadzono Mandy.
— Słucham? — zapytała niepewnie.
— Czy to prawda, że wczoraj wieczorem
rozmawiałaś z Evanem? — zapytał Snape.
Dziewczyna zrobiła zaskoczoną
minę.
— Nigdy nie zamieniłam z nim ani
słowa.
…
Przyzwyczajenie się do nowego ciała nie było wcale takie proste, jak
początkowo Harry sądził. Czasami zwykłe odmierzenie swojej wysokości było
kłopotliwe, więc zdarzało mu się zawadzić o coś głową, bo myślał, że jest
niższy. Innym razem niemal spadł ze schodów, kiedy zrobił zbyt mały krok.
Syriusz miał z niego niezły ubaw, zadowolony z tego, że on sam nie ma takich
problemów.
Kiedy wreszcie opanował koordynację ruchową swojego ciała, postanowił
nie siedzieć bezczynnie do rozpoczęcia roku szkolnego.
— Czego chciałbyś się nauczyć? — zapytał Łapa, gdy Harry mu o tym
powiedział.
— Nie wiem. Czegoś, co może się przydać w Hogwarcie opanowanym przez
śmierciożerców.
Syriusz zastanowił się przez chwilę.
— Zawsze dobrze jest się obronić, chociaż nie ma się różdżki — zauważył
wreszcie.
— Skąd ja ci wezmę instruktora samoobrony?
Syriusz wyszczerzył się i wskazał na siebie. Harry parsknął śmiechem,
co oburzyło mężczyznę.
— Wątpisz we mnie? — Podniósł się z łóżka. — Zaatakuj mnie.
— Niby jak? — roześmiał się.
— Przywal mi w mordę.
— Oszalałeś?
— No dawaj, cwaniaczku.
Harry wzruszył ramionami i bez większego zaangażowania wymierzył w
twarz Syriusza pięścią. Mężczyzna zrobił unik z niesamowitą prędkością, a w
następnej chwili Harry wylądował na podłodze, kiedy chrzestny podciął mu nogi.
Łapa roześmiał się głośno, widząc zdumioną minę chłopaka.
— Gdzie ty się tego nauczyłeś? — powiedział, kiedy Syriusz pomógł mu
wstać.
— Jako gówniarz wpadłem w bójkę i nieźle mi się oberwało, więc
postanowiłem coś z tym zrobić. Poszedłem na mugolski kurs w tajemnicy przez
rodziną. Instynktownie wszystko jest zakodowane w głowie, chociaż lata mijają.
Kolejne godziny przeznaczyli na naukę różnorodnych ciosów i uników.
Harry poczuł się znacznie pewniej, chociaż zapoznał się dopiero z podstawami.
Postanowili codziennie ćwiczyć kolejne ruchy, żeby Harry jak najlepiej się w
tym wprawił.
______________________
hiddlesconda, Nakurishi, Ana Potter, owszem, teraz Draco będzie trochę więcej. Co do eliksiru, spokojnie, bez nerwów, będzie wyjaśnione :D
Niezrównoważona, zdaję sobie sprawę z tego, że momentami rozdziały się ciągną, ale są takie wątki, które muszę opisać i przedstawić czyjś punkt widzenia, wyjaśnić pewne sprawy. Rzeczywiście jest z Ciebie stuprocentowy human! :D Ale dobrze, że wszystko mi piszesz, bo będę chociaż wiedziała, na co zwrócić uwagę w przyszłości. Tak jak już kiedyś komuś pisałam: chyba tak bardzo skupiłam się na tym, żeby wszystko miało tutaj ręce i nogi, że ucierpiało na tym to, co podobało się w poprzednich opowiadaniach. Czy pielgrzymka na kolanach do Częstochowy będzie wystarczającą pokutą? :c
Krzyczeliście na mnie, że ostatnio zakończyłam rozdział w takim momencie. Więc krzyczcie znowu! :D
Pozdrawiam,
Wasza Bully :)
Krzyczę, krzyczę znowu! :V
OdpowiedzUsuńCzy Harry nie może się wybronić myślodsiewnią? Chyba, że Snape jakieś problemy by robił.
Ewentualnie powołałby się na Voldzia, ale to by go tym bardziej przekreśliło...
Pozdrawiam cieplutko, Saspik
Właśnie sam się zastanawiałem czemu nie zaproponował Myślodsiewni, albo chociaż magii umysłu, albo to Viritaserum, wtedy by miał Alibi pewne...
UsuńMam wrażenie że te retrospekcje są właśnie na końcu po to żebyśmy zapomnieli że chcemy cię
OdpowiedzUsuńzamordować za to że kończysz w takim momencie!
Zawyłam z radości kiedy Mandy powiedziała że z nim nie rozmawiała *-*
Teraz mam wizję. Uwaga
Snape próbuje zmusić Evana żeby się przyznał do zepchnięcia Michaela z wieży. On oczywiście się nie przyznaje, bo tego nie zrobił, więc Snape siłą podaje mu Veritaserum. Zadaje mu pierwsze oczywiste pytanie żeby sprawdzić czy eliksir zaczął działać "Czy nazywasz się Evan Reponer?" wszyscy uważają że odpowie "Tak" a on odpowiada "Nie" zmuszony przez Veritaserum. Wszyscy w szoku, Snape, McGonagall, Slughorn. Harry mówi, że nie zabił Michaela i żeby dali mu spokój bo przecież tylko o to im chodziło. Ale Snape pyta jak w takim razie się nazywa i Harry musi się przyznać że jest Harrym XDD
Wow XD musiałam się tym podzielić XD
Znowu się nie mogę doczekać soboty ;)))
Życzę weny!
Ciekawa teoria :)
UsuńWtedy by się blog za szybko skończył 😁
UsuńJezu, genialny pomysł !
Usuń@Bully Widzisz ?
Zaniemówiłam! Poprzedni rozdział mnie zaskoczył, ale ten dzisiejszy to totalna bomba!
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńPierwsze co mi przyszło na myśl pod koniec rozdziału?
Polsat -.-
Rozdział cudowny, biedny Harry nikt mu nie wierzy... Po poprzednim rozdziale byłam wściekła na Voldzia, ale po tym stwierdziłam, że w końcu ktoś namotał bohaterom.
Co do sprawy z Michaelem - dlaczego mam wrażenie, że ta dziewczyna nie kłamie? Tylko ktoś "pożyczy" eliksir wielosokowy?
Nie wytrzymam do kolejnej soboty! Będę się zastanawiała co dalej? Czy Snape zrobi tak jak wyżej napisała hiddlesconda? Czy uwierzą tej dziewczynie na słowo? Tego dowiemy się po reklamach -.-
Pozdrawiam gorąco,
Lady Night
No to się namieszało...
OdpowiedzUsuńZadziwiające, jak zwykłe trzy zdania potrafią zniszczyć komuś życie. I że to akurat Draco rozumie go najlepiej... Ja jestem za! 😀
Co do przesłuchania, to Snape może mu podać Veritaserum, zawsze mnie ta kwestia dziwiła, przecież w książkach wiele razy Harry miał kłopoty, nikt mu nie wierzył, przykładowo przesłuchanie w Ministerstwie, nigdy Veritaserum nie dostał... :/ Ale jeśli Snape nie może mu dać eliksiru, bo to wszystko wykminił Voldek? No cóż, pożyjemy zobaczymy.
Ugh, współczuję Evanowi. Nie dość, że wszyscy z wyjątkiem Draco i Syriusza są przeciwko niemu, to jeszcze jest podejrzany o morderstwo.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i czekam na kolejny :)
Nieee! Znowu tydzień czekania... Nie możesz dawać 2 rozdziały na tydzień? Błagam!
OdpowiedzUsuńBoże, uwielbiam Drugie Oblicze, ale to opowiadanie to jest na prawde magia sama w sobie. Idealanie dopracowana fabuła, świetne charakteryzacje bohaterów, sam pomysł niedoopisania. Na prawdę ! Błagam o dłuzsze rozdziały, przywycziłam się, że na wcześniejszych blogach były dłuższe (albo takie przynajmniej sprawiały wrażenie). Fajnie, że pojawi się wiecej o Draconie, jestem super fanką. ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, bardzo niecieprliwie, bo tylko sadyści kończą w takich momentach !
Ja też uważam, tak, jak ktoś powyżej, że to nie była Mandy, a ktoś pod wielosokowym i mam wrażenie że to był ktoś z AD bo Ginny wiedziała, że White jest wujem Evana.Z niecierpliwością czekam na kolejny, żeby dowiedzieć się jak to dalej będzie.
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGG!!! JAK? JAK MOŻNA ?! JAK MOŻNA SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE ?!!!
OdpowiedzUsuńPOLSAT -,-
Weny, życzę!
Nesia ♥
Świetny rozdział. Biedny Harruś, dlaczego ta dziewczyna to zrobiła?! Weny życzę, i mam pytanie. Czy napiszesz jeszcze blog w stylu Drugiego Oblicza/Diamentu Ciemności? Czytałam wszystkie twoje blogi, ale ten był cudowny, i wydaje mi się, że najlepszy. Powodzenia w pisaniu! 😘
OdpowiedzUsuńWłaśnie się zorientowałam, że dzisiejszy rozdział będzie prawie na moje urodziny, bo mam jutro🙈🙈🌸
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać. sposób w jaki piszesz>>>>>
UsuńPozdrawiam i życzę weny @smallerthandot
Hej,
OdpowiedzUsuńno teraz to wszyscy odwrócili się od Evana jedynie Draco jest obok, coś mi się wydaje, że tak naprawdę to jej nie spotkał, tylko ktoś się pid nią podszył... ciekawe po której stronie Severus tak naprawdę stoi... czemu nie została użyta myśloidsiewnia albo verasitum... a potem pierwsze pytanie jesteś Evan Reaper ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia