Harry gwałtownie odwrócił się w
stronę Mandy z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.
— Rozmawialiśmy dobrą godzinę!
Dziewczyna spojrzała na niego.
— Nie wiem, o czym ty mówisz.
— Czemu kłamiesz? — zapytał z
mocno bijącym sercem, wiedząc, że właśnie jest wrabiany w morderstwo.
— Raczej dlaczego mówisz takie
rzeczy, skoro rozmawiamy ze sobą pierwszy raz w życiu…
— Chyba mamy jasną sytuację.
Reponer ma coś za uszami — oznajmił z zadowolonym uśmiechem Rowle.
Snape odesłał Mandy z powrotem na
lekcję, a Harry czuł, że zaczyna panikować. Co miał teraz zrobić? Został uznany
za kłamcę w tak ważnej sprawie, że automatycznie stawał się najbardziej
podejrzanym, a uśmiech Rowle’a był jasnym znakiem, że mu tego nie popuści.
— Skłamałeś — oznajmił chłodno Snape,
patrząc na chłopaka zimnym spojrzeniem.
— To ona skłamała — odparł ostro.
Niemal natychmiast poczuł
uderzenie w twarz.
— Chłopak ma prawo coś
powiedzieć! — oburzyła się McGonagall, wkraczając między Harry’ego a Rowle’a.
— Zejdź mi z drogi, starucho — warknął
śmierciożerca. — Zabieraj go na przesłuchanie — dodał do mężczyzny, który
wywołał Evana z klasy.
Nie… Tylko nie przesłuchanie… Został zmuszony do wstania z krzesła.
Rzucił spanikowane spojrzenie w stronę McGonagall i chociaż od wizyty
Voldemorta w szkole kobieta zaczęła traktować go znacznie chłodniej, tym razem
stanęła w jego obronie. Na nic to się zdało. Nie zdążył nawet powiedzieć słowa
na swoją obronę, a już został wywleczony na korytarz i poprowadzony do lochów,
gdzie w jednej z cel przykuto go do krzesła. Później został sam. Zamknął oczy,
starając się uspokoić przyspieszony oddech. Nastawiał się na to, co go czeka.
Rowle nienawidził go z całego serca, więc przesłuchanie zapewne miało być o
wiele brutalniejsze niż zazwyczaj.
Skrzypnęły drzwi, więc podniósł
głowę, natrafiając na uśmiechniętą twarz Rowle’a.
— Jak się czujesz, Evan? —
zapytał swobodnie, podchodząc bliżej i zatrzaskując drzwi. — Przyznasz się?
— Nie zrobiłem tego — odparł
pewnie.
Usta śmierciożercy uniosły się w
szyderczym uśmiechu.
— Przecież wiem. Ale i tak masz
się przyznać.
— Celowo mnie wrobiłeś — zauważył
Evan ze zrozumieniem. — Po co?
Mężczyzna nie odpowiedział. Chłopak
obserwował, jak Rowle wsuwa palce w kastet, a później podchodzi do niego jak
drapieżnik do ofiary. Pierwszy cios nadszedł niemal bez uprzedzenia i od razu
pogruchotał mu nos. Krew zalała mu usta i brodę. Nim zdążył odetchnąć po tak
silnym uderzeniu, uzbrojona pięść wbiła się w jego brzuch. Jęknął z bólu, ledwo
łapiąc oddech.
— Zepchnąłeś Cornera? — zapytał
swobodnie Rowle.
— Nie — odparł twardo, chociaż
wiedział, że skazuje się na tortury.
Tym razem spodziewał się ciosu. W
oczach mimowolnie stanęły mu łzy, kiedy mężczyzna trafił w kość policzkową.
— Zepchnąłeś?
— Nie.
Seria ciosów w żołądek była
reakcją na jego sprzeciw. Starał się nad sobą panować, co nie było łatwe, kiedy
jego ciało wyło z rozpaczy. Rowle uwolnił go z kajdanek i szarpnął do pionu. Zatoczył
się niebezpiecznie, ponieważ ostry ból przeszył jego ciało, kiedy się
wyprostował. Zaciągnął go do celi po drugiej stronie korytarza. Evana zmroziło,
gdy dostrzegł wannę pełną wody. Bezceremonialnie wrzucono go do niej. Krew
niemal zamarzła w jego żyłach, lecz zanim zdążył poderwać się w górę, ktoś
wepchnął jego głowę pod powierzchnię. Rozpaczliwie zaczął się miotać, próbując
się uwolnić, lecz nacisk na czaszkę był zbyt silny. Brakowało mu tlenu, a
panika zupełnie przejęła nad nim kontrolę. Nagle szarpnięto go do góry. Wziął
zbawienny haust powietrza, a później zaczął się krztusić, wypluwając wodę.
— Zepchnąłeś Cornera?
Z rozpaczą w oczach pokręcił
głową, widząc w tafli swoje przerażone odbicie. Natychmiast wciśnięto jego
twarz pod powierzchnię. Sytuacja powtarzała się kilkakrotnie, a za każdym razem
coraz słabiej walczył z napastnikiem. Nie miał jednak zamiaru przyznać się do
winy. Zostawiono go w wannie, zmarzniętego, obolałego i zrozpaczonego. Nie miał
siły wyjść z zimnej wody, chociaż szczękał zębami i cały się trząsł. Czuł się
tak, jakby ktoś rozrywał mu płuca. Dodatkowo słabo widział, ponieważ w trakcie
tych tortur gdzieś spadły mu okulary. Drżąc jak oszalały, powoli wyszedł z
wanny i upadł na posadzkę, głośno kaszląc. Zaczął rozcierać o siebie ręce,
jednak te w ogóle się nie rozgrzewały. Objął się ramionami, lecz mokre ubranie
chłodziło jego skórę. Wiedział jednak, że nie będzie w stanie zdjąć z siebie odzieży,
ponieważ czuł się bardzo słabo. Poza tym i tak nie miał czym się przykryć, a w
celi panował chłód. Siedział niemal w bezruchu, czując sztywniejące mięśnie.
Obawiał się hipotermii, więc zaczął rozcierać łydki, kiedy odczuł skurcz.
Nie miał zielonego pojęcia, ile
czasu spędził w takich warunkach, lecz w końcu przestał tak przeraźliwie się
trząść. Po jakimś czasie wstał i zanurzył rękę w lodowatej wodzie, żeby znaleźć
okulary. Wzdrygnął się pod wpływem chłodu, lecz dość szybko jego dłoń trafiła
na przedmiot.
Wszystko przeraźliwie go bolało
po uderzeniach, a szczególnie nos, z którego cały czas kapała krew. Rozcięcie
na policzku również nie było zbyt przyjemne. Stracił poczucie czasu, a kiedy
usłyszał kroki, nie wiedział, czy ma się cieszyć, czy obawiać. Kiedy wrzucono
go do poprzedniej celi, zdał sobie sprawę z tego, że przesłuchanie jeszcze się
nie skończyło.
— Przemyślałeś swoją odpowiedź? —
zapytał Rowle, stając za krzesłem, do którego przykuty był Harry. — Zepchnąłeś
Cornera z Wieży Astronomicznej?
— Nie — odparł niezbyt głośno.
Gdy łamano mu palce prawej ręki,
zaczynał żałować swojego uporu.
Plotka o tym, że Evan Reponer
został zabrany na przesłuchanie w sprawie zabójstwa Michaela Cornera rozniosła
się po szkole lotem błyskawicy. Kiedy nie wracał przez kolejne dwa dni,
spekulacjom nie było końca. Syriusz starał się zainterweniować lub przedostać
do lochów, jednak chłopak był zbyt dobrze chroniony, a jego słowa odbijały się
jak od ściany. Lekcje prowadził z wyraźnym przygnębieniem albo rozdrażnieniem i
tylko Ginny wiedziała, dlaczego tak się zachowuje. Nawet Blaise i Dafne byli
zaniepokojeni tak długą nieobecnością Evana i przy rozmowie z Draconem
przyznali, że nie wierzą w winę chłopaka mimo tego, czego się o nim
dowiedzieli.
Zapadła niemal namacalna cisza,
kiedy Rowle w teatralny sposób wkroczył w trakcie kolacji do Wielkiej Sali u
boku jakiegoś drugiego śmierciożercy. Na jego szacie widniały plamy krwi, a na
ustach tkwił chory uśmiech. Sugestywnie kręcił na palcu wskazującym kastetem i
mówił do swojego towarzysza:
— Gówniarz nie chce się przyznać,
ale w końcu to z niego wyduszę.
Syriusz zerwał się z krzesła i
wyszedł prędkim krokiem z Wielkiej Sali, starając się nie zwracać uwagi na
rechoty śmierciożerców. Dafne odstawiła od siebie talerz, wyglądając tak, jakby
zaraz miała zwymiotować.
— Rowle popełnił błąd —
powiedział cicho Draco. — Teraz większość uwierzy w niewinność Evana.
Okazało się, że Draco miał rację.
Ci, którzy wcześniej twierdzili, że chłopak szybko przyzna się do zabójstwa,
teraz odwoływali swoje słowa i powtarzali, że jest niewinny. Niektórzy uznali,
że Rowle i Reponer urządzają przedstawienie, ale mało kto wierzył w ich
sugestie. Syriusz dwoił się i troił, żeby coś wymyślić. W końcu zdecydował się
obwinić o to Voldemorta i zmusić czarnoksiężnika do wpłynięcia na Rowle’a. Nie
miał pojęcia, jak to dla niego się skończy, ale nie mógł już myśleć o tym, co
przechodzi jego chrześniak. Przeniósł się do domu Voldemorta i zarzucił mu, że
celowo chciał obwinić o wszystko Evana. Trochę mu się oberwało, ale nie
żałował, ponieważ mężczyzna został zmuszony do interwencji, kiedy Łapa powołał
się na Umowę.
Upragnione wieści dotarły do
niego kilka godzin później. Sam nie mógł pokazać, że spodziewał się takiego
obrotu sprawy, dlatego nie krążył przy lochach, czekając na uwolnienie
Harry’ego, chociaż z nerwów niemal wychodził z siebie. Przy kolacji jakiś uczeń
wbiegł do Wielkiej Sali, mówiąc do swoich znajomych, że widział poturbowanego
Evana wywlekanego z lochów. Syriusz natychmiast zerwał się z krzesła i wyszedł.
Blaise, Dafne i Draco pognali za nim. Po chwili wahania Ginny zrobiła to samo i
chociaż Ron starał się ją zatrzymać, wyrwała mu się. Chłopak razem z Hermioną
pobiegli za nią.
Łapa nie do końca wiedział, kiedy
widziano Evana, dlatego niezbyt się orientował, gdzie ma biec. Postanowił
pokierować się do lochów z myślą, że chłopak został wypuszczony zaledwie chwilę
wcześniej. Kiedy minęli go Rowle wraz z drugim śmierciożercą, natychmiast
pognał z stronę, skąd przyszli, słysząc za sobą Ślizgonów.
Minąwszy róg, dostrzegł
Harry’ego.
— Merlinie — wydukał, już z
daleka widząc jego obrażenia i pędząc do niego jak szalony.
Chłopak siedział na podłodze tuż
przy wejściu do lochów ze zwieszoną głową. Najwyraźniej nie miał siły iść
dalej. Syriusz podejrzewał, że został tam, gdzie wywlekli go śmierciożercy.
Niemal zawył, kiedy z bliska zobaczył jego stan. Sina skóra i ciemne cienie pod
oczami kontrastowały z krwią, która pokrywała czoło, policzki, nos i brodę.
Twarz była spuchnięta, nos złamany, a oko podbite. Wyglądało na to, że nie
dostawał jedzenia. Syriusz spojrzał niżej i szybko zorientował się, że palce
prawej ręki zostały połamane. Nie miał pojęcia, ile obrażeń kryło się jeszcze
pod ubraniem, które było przemoczone.
Usłyszał słaby głos Dafne i
przekleństwo z ust Blaise’a, ale nie miał zamiaru reagować. Teraz liczył się
Harry, który potrzebował pomocy.
— Możesz wstać? — zapytał i
usłyszał, że ma zachrypnięty z przerażenia głos.
— Nie zrobiłem tego —
odpowiedział chłopak nieprzytomnie.
— Evan, możesz wstać?
— To nie ja…
Syriusz chwycił go delikatnie za
policzki i podniósł mu głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Chłopak skrzywił się z
bólu, ale nic nie powiedział. Łapa od razu zorientował się, że został
nafaszerowany narkotykami. Nie było sensu go o nic pytać, bo nie myślał zbyt
logicznie. Najwyraźniej tortury wywołały w nim jedną reakcję na słowa:
zaprzeczenie, że to on zabił Michaela. Riley zerknął za siebie, żeby zobaczyć,
kogo ma do pomocy. Blaise, Dafne i Draco obserwowali Evana z przerażeniem na
twarzach. Spojrzał jeszcze dalej, kiedy zza rogu wypadła Ginny, a zaraz za nią
Hermiona i Ron. Ruda zatrzymała się jak z bicza strzelił, a jej oczy
rozszerzyły się szeroko na widok poturbowanego chłopaka.
— Blaise?
Chłopak podskoczył jak opatrzony
i podbiegł do nauczyciela, by mu pomóc. Podniesienie Harry’ego na nogi okazało
się nie lada wyczynem. Starał się uwolnić, zaprzeczając jednocześnie, że zabił
Michaela i nie miał siły stać.
— Cały się trzęsie — zauważył
Blaise, a Łapa pokiwał szybko głową.
— Musimy go podnieść na siłę —
zarządził.
— Może mieć coś złamane — odparła
słabo Dafne.
— Nie wątpię, że ma, ale nie mamy
innego wyjścia.
Chwilę później ciągnęli chłopaka
w stronę skrzydła szpitalnego jak najszybszym tempem. Hermiona pobiegła
przodem, by powiadomić o wszystkim pielęgniarkę, więc kiedy dotarli na miejsce,
ta była już gotowa. Rozkazała położyć Evana na łóżku i przez chwilę wyglądała
tak, jakby nie wiedziała, za co zabrać się na samym wstępie. Zwróciła uwagę na
jego mokre ubranie i siną skórę, dlatego zmierzyła temperaturę ciała. Rozkazała
Hermionie zrobić herbatę, a później odgrodziła wszystkich parawanem.
Słyszeli, jak kobieta krząta się
wokół łóżka z Evanem i mówi coś do siebie. Czasami docierało do nich mamrotanie
chłopaka, którego nie rozumieli. Czekali w ciszy na informacje dobre pół
godziny, zanim pielęgniarka wyszła zza parawanu.
— Ile dni trwało przesłuchanie?
— Trzy — odparł Łapa.
Pielęgniarka wyglądała na
zgorszoną.
— Widząc jego mokre ubranie, mogę
jednoznacznie stwierdzić, że dość często stosowali metodę przesłuchania, gdzie
wrzucają przesłuchiwanego do lodowatej wody. Ma hipotermię, a oni nie zdawali
sobie najwyraźniej sprawy, że to może skończyć się śmiercią.
— Nie sądzę, żeby ich to obeszło,
nawet gdyby wiedzieli — powiedział pod nosem Draco.
— Musi się rozgrzać i pozbyć z
organizmu narkotyków. Dopiero wtedy będę mogła dokładniej go zbadać. Na razie
zajęłam się obrażeniami widocznymi gołym okiem.
Łapa zajrzał do chłopaka, który
zwinięty był pod grubym kocem w kłębek i mimo to widoczne było, jak bardzo się
trzęsie. Pomfrey zmyła z niego krew i zakleiła rozcięcia, jednak opuchlizna
pozostała.
— Ma połamane żebra — przyznała
pielęgniarka ze zmartwieniem, kiedy zostali sami. — Miał leżeć w bezruchu, ale
każdy automatycznie stara się jak najbardziej rozgrzać, a pod wpływem
narkotyków niezbyt zwraca na to uwagę. Pozostaje tylko nadzieja, że nic sobie
dodatkowo nie uszkodzi.
— Co jeszcze?
— Połamane palce prawej ręki.
Uszkodzone lewe kolano, ale najwidoczniej narkotyki tłumią ból i nie zwraca na
to uwagi. Jego ciało to jeden wielki siniak z wieloma ranami. — Pokręciła głową
z westchnięciem. — Miał też złamany nos. Jest niedożywiony i odwodniony.
Obrażenia wewnętrzne ustalę, gdy będę w stanie. Na razie ma we krwi dużą ilość
narkotyków, które uniemożliwiają mi zrobienie dokładnych badań.
Syriusz skinął powoli głową. Na
razie to musiało mu wystarczyć.
Ginny, Ron i Hermiona w ciszy
wyszli ze skrzydła szpitalnego. Draco, Dafne i Blaise rzucili im spojrzenia,
ale natychmiast poszli dalej, coś cicho do siebie mówiąc. Kiedy tylko zniknęli
za rogiem, rudzielec warknął do swojej siostry:
— Co to miało być?
— O co ci chodzi?
— Wybiegałaś z Wielkiej Sali,
jakby się paliło! — Ginny milczała, a Ron niemal drżał z wściekłości. — Po co
do niego pobiegłaś? To śmierciożerca! Zabił Michaela!
— Nie zabił — wymamrotała
dziewczyna.
— Skąd możesz o tym wiedzieć, co?
— warknął. — To, że zaprzecza jeszcze nic nie znaczy!
— Jestem tego pewna. Nie jest
mordercą.
Sfrustrowany chłopak przeczesał
palcami włosy.
— Nie znasz go. Nie możesz tego
wiedzieć.
— Po co miałby go zabijać i się
do tego nie przyznać nawet przed śmierciożercami, szczególnie w trakcie tortur?
— wtrąciła się Hermiona ze zmarszczonymi w zastanowieniu brwiami. — To wszystko
nie ma sensu.
— Ty też go bronisz? — zdumiał
się rudzielec.
— Staram się wymyślić, o co w tym
wszystkim chodzi.
— To nie usprawiedliwia
zachowania Ginny!
— Co chcesz usłyszeć?! —
zdenerwowała się młodsza dziewczyna. — Chcesz znać prawdę?! Proszę bardzo!
Zależy mi na nim!
Zaskoczony Ron cofnął się o krok,
jakby uderzyła go w twarz.
— Na nim?! Zależy?! Oszalałaś?!
— Może oszalałam, ale taka jest
prawda! — rzuciła wściekle.
— Harry…!
— Harry chciałby, żebym była
szczęśliwa — odparła ze łzami w oczach.
— Na pewno nie z nim!
— Byłam — zaznaczyła — z nim
szczęśliwa, rozumiesz? Dopóki nie przyszedł tutaj Voldemort i wszystkiego nie
zniszczył. — Ron rozszerzył oczy w zdumieniu, a Hermiona westchnęła zaskoczona.
— Teraz już nie wiem, w co mam wierzyć, ale na pewno nikogo by nie zabił!
Prędko ruszyła przed siebie,
zostawiając brata i Hermionę. Ron odprowadził ją niedowierzającym spojrzeniem.
— Słyszałaś? — zapytał
zszokowany. — Moja siostra ze śmierciożercą!
— Nie wiemy, kim tak naprawdę
jest — odparła spokojnie.
— Służy temu Gadowi!
— To jest bardziej skomplikowane,
niż nam się wydaje — podsumowała i ruszyła w ślad za Ginny.
Przez czas spędzony w skrzydle szpitalnym
Evana odwiedzały tylko cztery osoby: Riley, Draco oraz Blaise i Dafne. Zabini i
Greengrass zjawili się razem po dwóch dniach i oznajmili mu szczerze, że nie
wierzą w jego winę, lecz mają mu za złe, że ich okłamał w sprawie swoich
poglądów.
— Wiem, że nigdy nie mówiliśmy o
tym wprost — powiedziała Dafne — ale zachowywałeś się tak, jakbyś nie miał
zamiaru do niego dołączyć. Nagle dowiedzieliśmy się, że od początku
przekazywałeś mu informacje. Co mamy o tym myśleć, Evan? Kim ty jesteś?
— Dobrze wiecie, że jest wiele
osób, które nie mogą się określić wprost — powiedział szczerze.
— Jesteś tak cholernie
pochrzaniony— podsumował Blaise, kręcąc lekko głową, a Evan zaśmiał się lekko
na jego słowa, lecz szybko tego pożałował, kiedy poobijane żebra dały o sobie
znać.
— Uwierz, że jeszcze się o tym
nie przekonałeś — wymamrotał.
— Mamy ci znowu zaufać?
— Róbcie, co chcecie.
Dafne i Blaise wymienili
spojrzenia, nie spodziewając się takiej odpowiedzi.
— Nawet nas do tego nie
zachęcisz?
— Mam od was wymagać, żebyście po
dowiedzeniu się, że jestem szpiegiem Voldemorta bezgranicznie mi zaufali? Sami
uznajcie, czy na to zasługuję.
— Nic mi tutaj nie gra. Jesteś
albo beznadziejnym szpiegiem, albo nie chcesz tego robić, albo dobrze grasz —
podsumował Blaise.
Najwyraźniej postanowili dać mu
jeszcze jedną szansę, chociaż podchodzili do niego z wyraźnym dystansem. Draco
z kolei nie wydawał się być przejęty i otwarcie mówił mu o większości spraw.
Harry był jeszcze dość mocno
posiniaczony i obolały, kiedy pielęgniarka wypuściła go ze skrzydła
szpitalnego, jednak nie mogła już mu pomóc. Kiedy we czwórkę weszli do Wielkiej
Sali, kilkoro uczniów ucichło na jego widok. W ogóle go to nie zadziwiło, skoro
jego twarz wyglądała jak po spotkaniu z wyjątkowo brutalnym bokserem. Palce
prawej dłoni nadal były obandażowane, gdyż kości były jeszcze zbyt słabe. Nie
miał pojęcia, jak poradzi sobie w trakcie lekcji, kiedy będzie musiał trzymać w
niej różdżkę albo pióro. Najbardziej obawiał się zajęć z Larson, gdyż ona na
pewno nie da mu taryfy ulgowej, a ostatnio traktowała go znacznie gorzej niż na
początku roku. Jej zachowanie trochę się zmieniło, kiedy Voldemort ogłosił,
jakie miejsce zajmuje Evan w jego szeregach, jednak nadal podchodziła do niego
z dystansem. Wybryk z przesłuchaniem na pewno w jakimś stopniu miał zmienić po
raz kolejny jej podejście do niego.
Spotkanie się z Rowlem okazało
się dla niego bardzo stresujące. Niemal dostał palpitacji serca, kiedy go
dostrzegł, a cała krew odpłynęła z jego twarzy. Nie potrafił opanować tego
lekkiego napadu paniki, chociaż przebywał w otoczeniu niemal całej szkoły. A
musiał przejść obok śmierciożercy, który już go dostrzegł. Usta Rowle’a wygięły
się w szyderczym uśmiechu.
— Evan? — powiedziała cicho
Dafne, więc na nią spojrzał. — Wszystko okay?
Pokiwał głową, chociaż było to
raczej stwierdzenie, jednak jego serce nadal biło jak szalone. Razem ruszyli do
wyjścia, równocześnie kierując się do śmierciożercy. Już go minęli, a Harry
zaczął się uspokajać, kiedy usłyszał:
— Może i nie zabiłeś Cornera, ale
i tak przyda ci się ta nauczka.
Okoliczni uczniowie zamilkli, a
umysł Harry’ego niespodziewanie zalała furia.
— Uważaj, żebym nie zabił kogoś
innego — odparł ostro, nawet się do niego nie odwracając.
Słyszał, jak krzesło się
przewraca, kiedy Rowle zerwał się do pionu. Dafne jęknęła cicho, popychając
Evana, żeby szedł jeszcze szybciej.
— Zabiję tego gówniarza…
Harry miał ochotę odwrócić się i
pokazać mu środkowi palec, jednak Blaise mu na to nie pozwolił.
— Przekonałeś się na własnej
skórze, do czego jest zdolny i jeszcze go prowokujesz?! — warknął, kiedy
znaleźli się daleko za drzwiami Wielkiej Sali.
— Nie myślę, jak go widzę —
przyznał Harry. — Szczególnie teraz.
— Musisz się opanować — odparł na
to rozdrażniony Draco. — Zachowujesz się tak impulsywnie jak Potter, a sam
wiesz, jak on skończył.
Harry rzucił mu szybkie
spojrzenie, nic na to nie odpowiadając.
…
Jeden ze skrzatów zajął się kupieniem Harry’emu wszystkich rzeczy
potrzebnych do nauki w Hogwarcie. Wrócił ze stosem książek, trzema szatami, płaszczem,
rękawicami ochronnymi i innymi przedmiotami. Harry nie miał zamiaru rozstać się
ze swoją różdżką, jednak obawiał się, że ktoś może ją rozpoznać, dlatego
zainwestował w uchwyt, który odwracał uwagę. Odpuścił sobie także sowę, gdyż
nie miał z kim utrzymywać kontaktu poza szkołą.
Pierwszego września czuł niemałe zdenerwowanie. Spakował się już
poprzedniego dnia i miał pewność, że wszystko zabrał, lecz świadomość tego, co
dzisiaj się zacznie, była dla niego przerażająca. Zszedł ze swoim kufrem na korytarz,
gdzie czekał już Syriusz. Mężczyzna zamierzał ich przenieść niedaleko dworca
King’s Cross, gdzie mieli się rozdzielić, by nikt ich razem nie zauważył. Już chcieli
wychodzić przed budynek, kiedy zatrzymał ich Voldemort. Podał im naszyjniki,
które niechętnie odebrali i założyli na szyje.
— Będą się rozgrzewać, gdy będę was wzywał — oznajmił jedynie, a
później zniknął za drzwiami bez żadnego pożegnania.
Harry wyszedł z budynku zaraz za Syriuszem. Odetchnął świeżym
powietrzem, a później chwycił za ramię chrzestnego, który ich teleportował.
Wylądowali w zaułku naprzeciwko dworca.
— Do zobaczenia w szkole — powiedział poważnie mężczyzna, a Harry
pokiwał powoli głową.
Ruszył jako pierwszy w stronę wejścia i skierował swoje kroki do
barierki, przez którą przeszedł bez żadnego zastanowienia. Znalazł się na
peronie 9 i ¾, który był hałaśliwy i pełen ludzi. Rodzice żegnali się ze swoimi
dziećmi, nieświadomi, że posyłają ich do szkoły, w której będą rządzić
śmierciożercy. Harry minął Draco Malfoya stojącego u boku swoich rodziców.
Przez chwilę miał ochotę cofnąć się i rozerwać go na strzępy, kiedy przypomniał
sobie, jak zaatakował Dumbleore’a na Wieży Astronomicznej, przez co znalazł się
w tak beznadziejnej sytuacji, jednak wiedział, że nie może zwracać na siebie
większej uwagi. Ciągnąc za sobą kufer, rozejrzał się wokół i serce zabiło mu
szybciej, kiedy dostrzegł Ginny rozmawiającą ze swoją matką. Dziewczyna nie
miała na ustach nawet śladu uśmiechu, podobnie jak pojawiający się obok niej
Ron i Hermiona. Obserwował ich przez chwilę, nie potrafiąc zmusić się do
oderwania od nich wzroku. Powinien być teraz razem z nimi, roześmiany i nieświadomy
tego, że za kilka godzin czeka go zderzenie z murem w postaci śmierciożerców w
Hogwarcie. Wyrwał się z trasu dopiero wtedy, kiedy ktoś na niego wpadł. Zerknął
za siebie, gdy ten ktoś w pośpiechu go przeprosił i zauważył bladego Remusa
Lupina. Harry wszedł prędko do pociągu, nie chcąc spotkać się z jeszcze
kolejnymi osobami, które znał i które myślały, że jest martwy.
Z łatwością znalazł pusty przydział. Wepchnął kufer na półkę, a później
usiadł przy oknie, obserwując peron przez szybę. Zajrzało do niego kilka osób
szukających wolnych miejsc, jednak nikt się do niego nie dosiadł. Pociąg
ruszył. Harry z niemrawą miną spoglądał na mijane krajobrazy, nie mając
pojęcia, jak jego życie dalej się potoczy. W pewnym momencie przysiadła się do
niego dwójka przerażonych pierwszoroczniaków, lecz nie zwracali na siebie
większej uwagi. Przez jakiś czas wspominał swoją pierwszą wyprawę do Hogwartu.
Był wtedy podekscytowany, zaprzyjaźnił się z Ronem, pierwszy raz spotkał się z
Hermioną. Zupełnie inaczej niż teraz.
— Czy to prawda, że przy wyborze domu nałożą nam na głowę tiarę, która
wczepi się mackami w nasz mózg?
Harry spojrzał z lekkim rozbawieniem na chłopca, który zadał to pytanie.
Może warto było zacząć już teraz pokazywać, jaki ma zamiar być? Nawet jeśli Voldemort
wymagał od niego szpiegowania, to nie mógł zmusić go, żeby zachowywał się jak
gbur, który nie wyciągnie do nikogo ręki.
— Z tego, co mi wiadomo, nakładana jest tiara, z którą możesz
porozmawiać na temat domu, do którego chcesz trafić — odpowiedział.
— Ale ma macki, tak?
— Nie ma żadnych macek — odparł z rozbawieniem, przypominając sobie
swoje przerażenie, kiedy obawiał się, że nie dostanie się do żadnego z domów. —
Po prostu Tiara Przydziału czyta ci w myślach.
— Brat znowu sobie ze mnie zażartował — zirytował się chłopak.
Obserwując dwójkę rozmawiających chłopców, nagle znalazł rozwiązanie
swojego problemu. Miał zamiar przekazywać Voldemortowi informacje i
jednocześnie robić wszystko, żeby niszczyć jego plany, podburzać Hogwart i
walczyć z ukrycia.
________________
Rozdział dla wszystkich sadystów xD
Wiele osób pisało o tym, jak Harry mógł wybronić się przed oskarżeniami, więc napiszę swój punkt widzenia ogólnie ;) Padły hasła: veritaserum, myślodsiewnia, magia umysłu. Również pomyślałam o veritaserum, gdy tylko wpadł mi do głowy ten wątek, jednak Hiddlesconda swoim komentarzem idealnie podsumowała, jak mogła się skończyć taka propozycja Harry'ego. Nawiasem mówiąc, pomysł bardzo ciekawy, ale Lilly Quinnzell również dobrze go podsumowała :D Podobnie z magią umysłu. Ktoś mógł trafić na takie wspomnienia, na które nie powinien. Myślodsiewnia nawet nie wpadła mi, jako autorowi, który analizuje wszystko przed i po napisaniu, do głowy, więc można usprawiedliwić Harry'ego, że również o tym nie pomyślał w tak stresującej sytuacji ;) Ogólnie w tym rozdziale było pokazane, dlaczego wszystko potoczyło się w taki sposób ;) Kwestia Mandy będzie jeszcze wspomniana.
Lilly Quinnzell, myślę, że veritaserum nie było brane pod uwagę w oryginale, ponieważ można było go używać tylko w szczególnych wypadkach.
TheJoker, gdybym wstawiała dwa rozdziały na tydzień to bardzo szybko zawiesiłabym bloga, bo nie wyrabiałabym z pisaniem ;) Szczególnie, że już teraz mam trochę mało rozdziałów w zapasie.
Unknown, staram się, żeby każde opowiadanie było inne od poprzedniego, więc brnięcie w coś podobnego do DO byłoby trochę bezsensu. Ogólnie również lubię tamtą historię, mam na nią jeszcze bardzo dużo pomysłów, dlatego pojawia się tam tak dużo miniaturek ;)
Caroline Adams, skoro jutro masz urodziny to życzę Ci dużo uśmiechu, zdrówka i spełnienia wszystkich marzeń :)
Czy taka końcówka sprawi, że nie będziecie mnie porównywać do Polsatu? xD
Z całusami,
Wasza Bully :)
bully to co piszesz jest tak dobre że obojętnie jak skończysz rozdział i tak będzie że za krótki więc nawet nie próbuj ;)
OdpowiedzUsuńps:moje sadystyczne zapędy zostały zaspokojone :D
Idealny rozdział na moje 18 urodziny. Teraz tylko trzeba czekać na to kto pierwszy dowie się prawdy. Zazdroszczę ci takiego talentu do pisania. I życzę dalszej weny bo twoje opowiadania są po prostu świetne. :D
OdpowiedzUsuńPiąteczka! W końcu znalazłam swojego urodzinowego bliźniaka :D
UsuńNo i kolejna sobota, a z sobotą nowy rozdział :) Dużo tortur, co uwielbiam. No i Hermiona już się czegoś domyśla... Tak się teraz zastanawiam, czy jak ktoś dowie się, że Evan to Harry nie od niego, to co on będzie musiał zrobić
OdpowiedzUsuńżeby nikt nie wiedział?
UsuńDziękuję bardzo za życzenia🙈
OdpowiedzUsuńObudziłaś we mnie sadystyczne zapędy o których nie wiedziałam😂 Rozdział świetny, zwłaszcza końcówka przed wspomnieniem; Hermiona która zaczyna się czegoś domyślać i zachowanie Dafne i Blaise'a. Dużo dużo emocji💪✌
Ściskam mocno i dużo weny
@smallerthandot
Moje sadystyczne zapędy także zostały kompletnie zaspokojone, jestem totalnie szczęśliwa i taki koniec przesłuchania podoba mi się o wiele bardziej niż to co sama nawymyślałam XD
OdpowiedzUsuńRobię się coraz bardziej niecierpliwa, HERMIONA MYŚL, ja wiem, że to będzie ona, to musi być ona! (albo Draco)
Aż mi ciśnienie skacze za każdym razem kiedy wypowiadają jego imię XD
Ale pewnie to się stanie w taki sposób, że będę się zbierać z podłogi XDDDDDD
Dobra, koniec, życzę weny ;)))
Na początku chciałabym Cię bardzo przeprosić za brak odzewu w ciągu ostatniego miesiąca, a może nawet dłużej. Czas nie był moim sprzymierzeńcem, plus trochę jeździłam i dostęp do komputera miałam ograniczony. Jednak już jestem i nie mogę się nadziwić ile to się działo przez te parę rozdziałów! Ile emocji, ile akcji! To, że Harry i Ginny w końcu się zejdą, chociaż nie dane im było się dużo sobą nacieszyć :( Widzę, że Draco powoli zmienia nastawienie do Voldemorta - podoba mi się to. Właśnie dzięki takim opowiadaniom Draco stał się jedną z moich ulubionych postaci. Mimo wszystko w sadze Rowling był bardzo negatywnie przedstawiony, właściwie do 6 części nie mogliśmy dostrzec jakiś większych uczuć i emocji od niego. Pansy i paczka (pozwól, że będę ich tak nazywać :) ) coraz bardziej mnie wkurzają. Coś czuję, że Harry i reszta jeszcze im pokażą, gdzie jest ich miejsce :D. Co jeszcze... Aaah, strasznie mi się podobają wplecione wspomnienia i że w praktycznie każdym rozdziale mamy wgląd w to, jak to wszystko naprawdę się stało. Jak powrócił Syriusz, zawarcie umowy, itd. Bardzo mnie to wszystko ciekawiło, więc cieszę się, że to czytelnikom przybliżasz. Oh, zapomniałabym! Rowle i jego okrutne praktyki - brrr. Nienawidzę gościa, chociaż jest tylko fikcyjną postacią. Chyba przebija Voldemorta w byciu "villainem" nr 1 (przynajmniej w tym opowiadaniu :P). No i w sumie sam Voldemort, a właściwie jego rozmowy z Harrym powalają :D Bezczelność i szczerość Pottera powala, chociaż nie skończyło się to dla niego zbyt dobrze. Ale co to byłby za Harry, który się ze wszystkiego nie wywinie :D Chociaż w dzisiejszym rozdziale też nie byłaś dla niego zbyt łaskawa - ale cóż, życie nie jest bajką, a sam Potter doskonale o tym wie. I tak jak już parę osób wspomniało - ja również czuję, że Hermiona go rozgryzie, prędzej czy później. Przypomina mi się 3 część, kiedy jako jedyna domyśliła się, że Lupin to Wilkołak.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że piszę bardzo chaotycznie i bez składnie, ale staram się skomentować wszystkie najważniejsze wątki. Piszesz, że lubisz długie komentarze, więc mam nadzieję, że ta pisanina będzie wystarczająca, abyś mi wybaczyła tak długo nieobecność. Postaram się teraz być i komentować na bieżąco! Pozdrawiam, życzę dużo weny!
Nawet nie zauważyłem, że nie skomentowałem!
OdpowiedzUsuńŚwietnie, chociaż trochę się zdziwiłem, że Ginny go nie odwiedzała. Ale rozumiem o co chodzi :#
To tyle, pozdrawiam :D
Hej,
OdpowiedzUsuńech został wzięty na przesłuchanie, dobrze, że nie przyznał się Evan, Dafne i Blaise dali mu drugą szanse, martwili się bardzo i niego, Syriusz aż interweniował u Voldemorta...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia