Niemal
za każdym razem, kiedy Evan natykał się na Rona, chłopak posyłał mu miażdżące
spojrzenia. Nie do końca wiedział, co takiego się stało, lecz wytłumaczył to
sobie niewyjaśnioną śmiercią Michaela, o którą niektórzy nadal go obwiniali.
Pozostali członkowie Gwardii Dumbledore’a nie pokazywali mu aż takiej niechęci,
jednak Harry doszedł do wniosku, że nie potrafi nadążyć za uczniami.
Akcje
sabotażowe nie ustawały. Gwardia Dumbledore’a ostro uwzięła się na śmierciożerców
krążących po Hogwarcie, co chwilę wywijając im jakieś żarty. Nie było to zbyt
bezpieczne, jednak życie w szkole od dawna do takich nie należało.
— Mogliby wpakować w jakąś akcję
Multona — powiedział cicho Blaise, kiedy usłyszał chłopaka udającego
torturowanego dzisiejszego poranka Krukona. — Chętnie bym im zaklaskał i pogratulował,
gdyby wysłali go na jakiś czas do szpitala.
— Może sami to zróbmy — odparł
Harry.
Zapadło milczenie, a Evan
podniósł głowę, by sprawdzić reakcję przyjaciół na jego słowa. Patrzyli na
niego jak na wariata, więc uznał, że palnął głupstwo, jednak nagle Blaise
wyszczerzył się.
— Zróbmy to.
Przybił piątkę z Draconem, a na
ustach Dafne pojawił się triumfujący uśmiech. Natychmiast zaczęli wymyślać
sposób na pogrążenie znienawidzonego chłopaka.
Już kilka dni później wcielili
swój plan w życie. Draco był mistrzem zwracania na siebie uwagi i potrafił
odgrywać świetne scenki, dlatego razem z Blaisem skupili na sobie uwagę uczniów.
Zabini zderzył się barkiem z jednym z najzłośliwszych Ślizgonów na piątym roku.
Obaj się potknęli, lecz Draco, niby przypadkiem, ustawił nogę tak, że chłopak
runął jak długi na posadzkę. Zerwał się z wściekłością do pionu i zaczął
wrzeszczeć na nich jak opętany, przyciągając na siebie spojrzenia większej
części uczniów i nauczycieli. Blaise i Draco darli się z równym zapałem,
jeszcze bardziej go podburzając. Folison aż wstał z krzesła, a Pansy i
Millicenta wystawiały szyje, żeby wszystko dostrzec. W tym czasie Harry z
łatwością pokropił eliksirem posiłek Pansy, a Dafne zajęła się Millicentą. Evan
już miał nalać mikstury do jedzenia Folisona, kiedy ten nagle zaczął się
obracać, uznając, że zdarzenie nie jest warte jego uwagi. Dafne z rozmysłem na
niego wpadła, dając Harry’emu dodatkowy czas. Folison zaczął obrzucać
dziewczynę błotem, dlatego Evan bez skrupułów wylał na jego posiłek znacznie
więcej eliksiru.
— Wal się, świrze — rzuciła Dafne
na odchodnym, zarzuciła włosami i ruszyła razem z Evanem do Blaise’a i Draco,
żeby załagodzić konflikt.
Obaj chłopcy niemal natychmiast
zaczęli wycofywać się z kłótni, aż w końcu awantura zakończyła się zgodą. We
czwórkę usiedli przy stole.
— Mam nadzieję, że udławi się
tymi piórami — oznajmiła Dafne ze złośliwym uśmieszkiem.
Efekty ich współpracy pojawiły
się na lekcji obrony przed czarną magią. Ćwiczenia zostały przerwane przez
dziwne zachowanie Folisona, który chrząkał i kasłał jak opętany. Kiedy zaczął
wypluwać pióra, uczniowie zaczęli się podśmiechiwać, a Riley spojrzał na niego
z uniesionymi brwiami.
— Folison, dobrze się czujesz?
— Kooo ko ko ko…
Uczniowie ryknęli śmiechem, kiedy
Ślizgon zaczął gdakać. Przerażony Folison rozszerzył oczy, a Harry i Dafne
wymienili zadowolone spojrzenia. Pansy chichotała jak szalona, dopóki jej
śmiech nie zamienił się w gdakanie kury. Millicenta szybko do nich dołączyła,
więc uczniowie mieli ubaw po pachy. Folison najwyraźniej chciał zawyć ze
złości, więc z jego gardła wydobyło się długi i przeciągły dźwięk, przez co
nawet nauczyciel parsknął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Rozwścieczony Ślizgon
podbiegł do wyjącego ze śmiechu Blaise’a i popchnął go w ramię.
— Łapy przy sobie, kogucie —
powiedział chłopak. — Gdakaj sobie do kogoś innego albo walnę ci w dziób.
Draco zgiął się wpół, ledwo
biorąc oddech. Pansy i Millicenta wypluwały pióra, ledwo panując nad histerią,
więc Riley nakazał iść całej trójce Ślizgonów do skrzydła szpitalnego. Nim
jednak to się stało, Folison z furią w oczach wskazał palcem na śmiejącą się
grupkę osób składającą się z Dafne, Blaise’a, Draco i Evana, czym jasno
wskazał, kogo o to oskarża. W odpowiedzi Blaise pokazał mu środkowy palec, za
co nauczyciel odjął mu punkty.
Folison, Pansy i Millicenta pluli
piórami do końca dnia, a Harry momentami czuł się jak kiedyś, gdy słyszał na
korytarzach śmiechy.
Kiedy we czwórkę siedzieli przy
palącym się kominku, rozwiązując zadania, Draco powiedział do nich cicho:
— Może nie warto ograniczać się
tylko do jednego wyskoku i tylko do trójki tych głąbów? — Wszyscy spojrzeli na
niego pytająco, a on pochylił się do nich, mówiąc cicho: — Mam ochotę zmieszać
te świry z błotem.
— Draco Malfoy zakłada klub
sabotażowy? — odparł rozbawiony Blaise.
— Po prostu od czasu do czasu
skopmy im tyłki — zaśmiała się Dafne.
Nie chciałem trafić do jednej grupy sabotażowej, więc trafiłem do
drugiej, pomyślał Evan, zgadzając się na ich pomysł.
Zebrali w sobie tyle odwagi, by
kolejny szturm przeprowadzić na śmierciożerców. Plan był szalony, jednak cała
czwórka Ślizgonów gotowa była na walkę z różnych przyczyn. Harry uznał, że tym
wyczynem podburzą Hogwartczyków jeszcze bardziej, a członkowie GD zobaczą, że
nie tylko oni gotowi są do bitwy. Głównie z tego powodu nie powstrzymywał
Draco, Dafne i Blaise’a, chociaż musiał przyznać, że robi to również po to, by
ponownie mu zaufali i dlatego, że nie chciał siedzieć bezczynnie.
Musieli działać ostrożnie,
cierpliwie i rozważnie. Przez kilka dni obserwowali, jakim systemem zmianowym
działają ochroniarze i które pokoje są puste o odpowiednich godzinach. Evan
miał ochotę zacząć od kwater Rowle’a, jednak Blaise wyperswadował mu to z
głowy, twierdząc, że szybko zorientują się, kto za tym wszystkim stoi. Odpuścił
niechętnie, ale Draco zapewnił go, że przyjdzie pora również na niego.
Kiedy rozpoczęli akcję, cała
czwórka była zdenerwowana, ale także zdeterminowana. Wyszli z dormitorium po
północy, odziani w ciemne ubrania, z nasuniętymi kapturami na głowy i z
zaklęciem wyciszającym na butach. Niezauważeni przemknęli przez korytarze,
rozglądając się czujnie z różdżkami w dłoniach i zatrzymali się dopiero na
piętrze, na którym znajdowały się kwatery śmierciożerców. Rozbiegli się wzdłuż
korytarza, każdy do wybranych wcześniej drzwi. Najpierw upewnili się, że pokoje
są puste, a później równocześnie odkluczyli przejście zaklęciami.
Harry znalazł się w tak
ekskluzywnych kwaterach, że przez moment furia zakryła mu obraz. Uczniowie nie
dostawali pełnowartościowych posiłków, chodzili zaniedbani i ratowali się
narkotykami, a śmierciożercy żyli jak królowie. Puchate dywany, stół zastawiony
bogatymi potrawami, mnóstwo różnorodnego alkoholu, złote ramy przy obrazach.
Mieli ograniczyć się do rzucenia
na szaty zaklęć i wylania eliksiru, który miał wytwarzać śmierdzący odór,
jednak kiedy Harry zobaczył kwaterę, postanowił jeszcze bardziej uprzykrzyć
życie mieszkańcowi pokoju. Podciął nogi od krzesła, by runęło, kiedy ktoś na
nim usiądzie, do alkoholi podolewał eliksiru, który mieli rozlać na podłodze, a
na prześcieradło w łożu wylał znalezioną czekoladę. Dopiero wtedy wyszedł,
zakluczył drzwi i ruszył w kierunku punktu, gdzie mieli się spotkać. Na miejscu
byli już Blaise i Draco, a po chwili dołączyła do nich Dafne. Razem pobiegli do
pokoju wspólnego, ledwo unikając spotkania z ochroną. Dopóki nie znaleźli się
na miejscu, nikt się nie odezwał.
— Co zrobiliście? — zapytał
Blaise.
— A co zaplanowaliśmy? — odparł
Evan.
— Daj spokój.
Po chwili ciszy Dafne przyznała:
— Dolałam eliksiru do szamponu do
włosów i pasty do zębów.
— Ja do butelek z alkoholem —
ujawnił Harry.
— Rozwaliłem mu kibel, więc gdy
na nim usiądzie, trochę go zassie — dorzucił Draco.
— Miał w pokoju węże, więc
włożyłem mu je pod kołdrę — dodał Blaise.
Wymienili między sobą spojrzenia
i równocześnie zaczęli się śmiać.
Ich akcja na pierwszy rzut oka
była niewidoczna, jednak czwórka Ślizgonów dostrzegała wściekłość czterech ochroniarzy,
którzy zapewne natknęli się na ich pułapki. Kiedy znaleźli pretekst, by znaleźć
się blisko jednego z ich celów, natychmiast z tego skorzystali.
— Zawsze interesowała mnie lekcja
transmutacji — powiedziała swobodnie Dafne.
Szata śmierciożercy poderwała się
w górę, zakrywając jego głowę, co spotkało się uderzeniem w zbroję. Będący na
korytarzu uczniowie zaczęli się śmiać, chociaż chichoty szybko ucichły, kiedy
przestraszyli się kary. Rozdrażniony ochroniarz szarpał za upartą szatę jak
opętany, a kiedy wreszcie udało mu się z niej uwolnić, odwrócił się w stronę
najbliżej stojących uczniów, by rzucić w nich miażdżące spojrzenie. Dopiero
kiedy mężczyzna zniknął za rogiem, młodzież zaczęła bardziej otwarcie się
śmiać. Evan wymienił zadowolone spojrzenie z Blaisem. Zemsta była słodka.
Przy każdej nadarzającej się
okazji czwórka Ślizgonów wypowiadała hasło „lekcja”, by zbłaźnić ochroniarzy.
Zdarzało się, że pozostali wychowankowie przypadkiem uruchamiali machinę,
sprawiając, że szaty podrywały się do góry lub kaptury nakładały się na głowy z
taką siłą, że ochroniarze musieli chodzić zgięci.
Zabawa rozdrażniła śmierciożerców,
czego Ślizgoni się spodziewali. Obrywały postronne osoby, które trafiły w
nieodpowiednie miejsce w nieodpowiednim czasie, więc Harry, Dafne, Draco i
Blaise powoli się wycofywali, wiedząc, że zaklęcia przestaną działać już
kolejnego dnia. Nie mieli jednak zamiaru odpuścić, a kiedy dostrzegli zemstę
śmierciożercy na jakimś pierwszaku, postanowili odegrać się jeszcze raz, tym razem
bardziej brutalnie.
Na podstawie zapisków sprzed
poprzedniej akcji, ustalili kolejne wolne pokoje w trakcie ciszy nocnej.
Przedostali się na odpowiedni korytarz i rozniecili ogień w dwóch
pomieszczeniach. Ledwo udało im się uciec z miejsca zdarzania.
Rano po Hogwarcie rozniosła się
informacja o pożarze w części zamieszkałej przez śmierciożerców. Ogień
rozprzestrzenił się na cztery pokoje, więc czwórka Ślizgonów była z siebie
dumna. W ich głowach tworzyły się coraz odważniejsze akcje sabotażowe.
Spotkania GD zwykle poprzedzone
były cichymi rozmowami lub ciszą. Tym razem Pokój Życzeń niemal huczał od
plotek. Ginny obserwowała uczniów z zastanowieniem, nie mając pojęcia, co ma o
tym wszystkim sądzić. Czyżby ktoś z nich działał na własną rękę?
Hermiona uciszyła przybyłych,
którzy rozsiedli się w półokręgu na poduszkach. Wszyscy wbili w nią spojrzenia.
— Jak sami wiecie, ostatnio w
Hogwarcie ktoś zaczął organizować akcje sabotażowe skierowane w śmierciożerców,
których nie planowaliśmy na spotkaniach — zaczęła, rozglądając się uważnie po
siedzących naprzeciwko niej uczniach. — Czy ktoś z was działa na własną rękę?
W sali zapadła cisza jak makiem
zasiał. Gwardziści rozglądali się po sobie, czekając, aż ktoś się odezwie albo
podniesie dłoń. Nikt tego nie zrobił. Ginny uważnie przyjrzała się każdej
osobie, którą mogłaby o to podejrzewać, jednak ich twarze były równie
zdezorientowane co każda inna.
— Ktoś jeszcze działa przeciwko
śmierciożercom — uznał w końcu Neville. — Nie jesteśmy sami.
— Kto to może być? — zapytała
natychmiast Hanna Abott.
Ginny nagle odczuła, że znalazła
się w ulu pełnym pszczół, kiedy uczniowie zaczęli wymieniać się pomysłami.
Westchnęła głośno. Nie sądziła, że szybko rozgryzą, kto kryje się za atakami na
pokoje śmierciożerców, skoro nie był to nikt z Gwardzistów. Z drugiej strony
czy było to takie ważne? Oni również działali w tajemnicy.
Zerknęła w stronę Rona, który
udzielał się w dyskusji. Od kiedy wyznała mu, że spotykała się z Evanem, był na
nią niesamowicie wściekły. Sądził, że chłopak jest ich wrogiem, choć
zapewniała, że ten nigdy nikogo by nie zabił. W ogóle to do niego nie
docierało. Evana postrzegał jedynie w ciemnych barwach i oskarżał go o całe zło
świata.
Westchnęła jeszcze raz. Od kiedy Evan
trafił do skrzydła szpitalnego po przesłuchaniu, nie przebywali ze sobą. Zwykle
mijali się na korytarzu bez słowa, chociaż przyłapywała się na tym, że
odprowadza go spojrzeniem. Czasami widziała wbite w nią oczy. Początkowo
próbował z nią porozmawiać, jednak widząc jej zdecydowanie, zrezygnował.
Tęskniła za ich spotkaniami na Wieży Astronomicznej, za jego ciepłym
spojrzeniem, za dotykiem, który sprawiał, że po jej ciele przechodziły przyjemne
dreszcze, za zwykłą rozmową z nim. Wierzyła, że nie zabił Michaela, jednak
nadal nie potrafiła określić, kim tak naprawdę jest.
Po spotkaniu Gwardii, na którym
uczyli się kolejnego zaklęcia ofensywnego, wszyscy rozeszli się do swoich pokoi
wspólnych. Nauczyli się niepostrzeżenie przemykać przez korytarze, chociaż
każdy obawiał się, że prędzej czy później zostaną przyłapani.
Hermiona i Ron zostali przy
kominku, choć inni rozeszli się do swoich łóżek. Odczekali, aż zamkną się
wszystkie pary drzwi i dopiero wtedy dziewczyna odezwała się cicho:
— Przyjaciel w ogóle się nie
odzywa. Chyba nie jest w stanie zorganizować nam wyjścia poza Hogwart, co wcale
mnie nie dziwi.
— Co robimy? — zapytał Ron.
— Myślisz, że powinniśmy
przekazać mu zdobyte przez nas podejrzenia? Musimy ruszyć z miejsca. Jeśli nie
przeszukamy Grimmauld Place, nie jesteśmy w stanie zdobyć innych informacji.
— Nawet jeśli przekażemy mu to,
co wiemy, jakim sposobem wejdzie do domu? — zauważył chłopak. —
Najprawdopodobniej nie zna hasła. Chyba że jest to ktoś, kto jest w Zakonie
Feniksa, jednak dlaczego nie dałby nam znaku?
— Nie damy rady wydostać się z
zamku sami — westchnęła Hermiona. — Nawet jeśli udałoby nam się omamić jakiegoś
śmierciożercę, żeby wydostać się przez Posąg Jednookiej Czarownicy, ktoś
musiałby pomóc nam wrócić i jednocześnie nie wzbudzić podejrzeń. To nie byłoby
takie proste.
— Zastanawiałaś się, skąd
śmierciożercy znają wszystkie tajemne wyjścia z Hogwartu? Zupełnie jakby mieli
dostęp do Mapy Huncwotów — zauważył Ron, marszcząc brwi.
— Gdyby mieli do niej dostęp, już
dawno wszyscy z GD wylądowaliby w lochach — odpowiedziała, kręcąc lekko głową i
wpatrując się w wygaszony kominek. — Po prostu ktoś musiał im o nich powiedzieć
lub zebrali informacje od różnych osób.
— Czyli nadal stoimy w miejscu.
— Niestety — westchnęła. Po
chwili ciszy spojrzała na chłopaka i rzekła trochę niepewnie: — Przestań
gniewać się na Ginny. Nie zrobiła nic złego.
Ron zrobił naburmuszoną minę.
— Sądzisz, że zadawanie się ze
śmierciożercą, nie jest niczym złym? Od początku wiedzieliśmy, że coś jest z
nim nie w porządku, a ona mimo wszystko się z nim spotykała.
— Evan jest skomplikowany. Z
jednej strony dowiedzieliśmy się, że służy Voldemortowi, ale z drugiej nie
zachowuje się jak śmierciożerca. Według Ginny nie ma znaku.
— To nic nie znaczy.
— Wiem, że nie, jednak coś mi
tutaj nie pasuje.
— Jest szpiegiem!
— Jak może być szpiegiem, skoro
sam Voldemort oznajmił publicznie, co Evan robił? Nie widzisz tych
sprzeczności? — zdumiała się. — Po co to zrobił? Przecież Evan nadal mógł
szpiegować, a to, że został publicznie wydany, wszystko skreśliło. Jaki sens ma
szpiegowanie, kiedy wszyscy o tym wiedzą?
— Może to ich nowa taktyka. Sam
Voldemort powiedział, że strasznie namieszał w Hogwarcie. Być może nadal to robi.
Nadal miesza wszystkim w głowach. Jeszcze zadaje się z Malfoyem.
— Malfoy jest drugą zagadką. Po
śmieci ojca zachowuje się całkowicie inaczej, a to, że zaczął zadawać się z
Evanem, może dużo znaczyć. W Slytherinie doszło do rozłamu. W sumie tylko Ślizgoni
wiedzą, co się tam dzieje. My jesteśmy mniej zorientowani w tym temacie, co nie
jest dziwne, skoro Ślizgoni zawsze byli na bocznym torze. Może gdybyśmy mieli
kontakty wśród tych uczniów, wiedzielibyśmy więcej. W Slytherinie dzieje się o
wiele więcej, niż nam się wydaje. Powiedziałabym nawet, że jest to trochę
sprawka Evana. Od kiedy pojawił się w Hogwarcie, niektórzy Ślizgoni zachowują
się inaczej. Jakby robił coś, co zmusza ich do pokazywania, po jakiej stronie
stoją naprawdę, ale jednocześnie nie ujawnia, jaki sam jest. Cała ta sytuacja w
Hogwarcie zmieniła uczniów. Wracając do Evana… Blaise i Dafne od początku udowadniają,
że nie popierają tego, co się dzieje. Evan dołączył do ich grupy, wszyscy to
widzieli. Kiedy Voldemort wyznał prawdę na jego temat, odwrócili się od niego,
ale jednocześnie Evan i Malfoy zaczęli trzymać się razem. Po tym, jak Evan
został oskarżony o zamordowanie Michaela, Dafne, Blaise i Malfoy uwierzyli w
jego niewinność i od tej pory zaczęli trzymać się razem. Nie sądzę, żeby Blaise
i Dafne przystali do Voldemorta, a mimo wszystko mu uwierzyli.
— Czyli? — zapytał
zdezorientowany Ron.
— Nie wiem — odparła
sfrustrowana. — Jest… skomplikowany — dodała z rezygnacją. — Ale jakimś cudem
wierzę, że jest po naszej stronie. Czasami jego zachowanie… — Odwróciła głowę
od chłopaka, jakby wstydziła się swoich kolejnych słów. — Czasami przypomina mi
Harry’ego.
— On? — wydukał Ron.
— To jego zachowanie, kiedy
stanął w obronie Blaise’a, chociaż wiedział, że tego pożałuje. To, jak patrzy
na Ginny. Czasami jak z nim rozmawiam… Jakbym słuchała Harry’ego. Z drugiej
strony jest zupełnie inny. Taki… bardziej rozważny, mimo pojedynczych wybryków.
Jakby to był Harry, ale bardziej…
— … dorosły.
Oboje odwrócili się w stronę
schodów, na których stała Ginny. Najwyraźniej od jakiegoś czasu słuchała ich
rozmowy.
— Jakby sytuacja w Hogwarcie
zmusiła go do zmiany podejścia do niektórych spraw — dodała.
— Właśnie — przyznała Hermiona z
westchnięciem.
Ginny usiadła naprzeciwko nich.
— Też tak czuję — przyznała. — Szczególnie
wtedy, gdy byliśmy sami. — Ron skrzywił się na jej ostatnie słowa. — Przestań
się na mnie boczyć. Mam prawo spotykać się z tym, z kim chcę.
— I tak skończyły się twoje
wybory — odparł z przekąsem. — Cały czas cię okłamywał. Warto było?
— Owszem — zakomunikowała ze
słabym uśmiechem, a chłopak aż wciągnął głęboko powietrze ze zdumieniem. — Nie
będę żałowała momentów, w których byłam szczęśliwa. A Evan… Ciężko go ocenić, nawet mnie, ale weź pod
uwagę również to, jak pomagał innym uczniom, a nie tylko to, co powiedział
Voldemort.
— Bronisz go?
— Nie. Staram się zrozumieć, czym
się kieruje i jaki jest naprawdę. Nie skreślam go, bo… nie jest zły. Przestań
dzielić świat na czerń i biel. Czasami naprawdę warto.
Wstała i wróciła do siebie,
zostawiając ich samych.
…
Tak jak Harry się spodziewał, zaraz po przekroczeniu bramy Hogwartu
dostrzegł śmierciożerców, którzy zmuszali uczniów do wejścia do Wielkiej Sali.
Niektórzy się opierali, lecz ich bunt kończył się na niczym. Harry rozejrzał
się po twarzach uczniów, dostrzegając szok, zaskoczenie bądź przerażenie.
Jedynie Ślizgoni wyglądali na zadowolonych i przekraczali próg Wielkiej Sali z
dumnie uniesionymi głowami. Było wśród nich kilka wyjątków, lecz oni nie
rzucali się w oczy tak bardzo.
Harry dołączył do zebranych przy McGonagall pierwszorocznych. Kobieta
mocno zaciskała usta, obserwując wałęsających się po szkole śmierciożerców.
Chłopak rozejrzał się po uczniach i dostrzegł wielkie oczy chłopców, którzy
przysiedli się do niego w pociągu. Fascynacja zamkiem była o wiele mniejsza,
kiedy widzieli tutaj osoby służące Voldemortowi.
Nadeszła pora na wkroczenie do Wielkiej Sali, gdzie zebrali się wszyscy
uczniowie. Wśród ciszy podeszli do podestu. Harry czuł się jak olbrzym, idąc za
niskimi nowicjuszami. Z niechęcią wysłuchał przemowy Snape’a jako dyrektora
Hogwartu. Nie miał pojęcia, jakim zarządcą będzie mężczyzna, ale Harry nie
spodziewał się cudów. Szkoła opanowana przez Voldemorta nie mogła być taka jak
wcześniej.
Jego nazwisko wyczytano jako pierwsze. Usiadł na stołku, wiedząc, czego
się spodziewać. McGonagall nałożyła Tiarę Przydziału na jego głowę. Od razu
usłyszał w myślach głos czapki:
— Harry Potter. Przed tobą niebezpieczna misja. Przydział domu w
twojej sytuacji to priorytet. Gdzie cię przydzielić? Gryffindor czy Slytherin?
Buntowanie znajomych ci osób czy przeciąganie na drugą stronę tych
znienawidzonych?
Rób, co uważasz za słuszne.
— Skoro tak… SLYTHERIN!
Klamka zapadła. Na własne życzenia trafił w gniazdo os. Ruszył w stronę
odpowiedniego stołu, gdy tylko dyrektorka zabrała Tiarę Przydziału. Miał
nadzieję, że jego twarz nie pokazuje zbyt dużo emocji, ponieważ nie wiedział,
na ile może sobie pozwolić. Widząc spojrzenia Malfoya, Zabiniego i Parkinson,
zdecydował się od razu zacząć wdrażać swój plan w życie. Skierował się do nich,
a oni natychmiast przyjęli go do siebie, zaciekawieni nowym uczniem. Miał
nadzieję, że nie ścisnął zbyt mocno dłoni Malfoya, kiedy się witali, ponieważ
przed oczami miał scenę z Wieży Astronomicznej, gdy chłopak zaatakował Dumbledore’a,
rozpoczynając ciąg tragicznych zdarzeń. W trakcie przydziałów trójka Ślizgonów
zadawała mu pytania, a on przedstawiał im wymyśloną historyjkę, ograniczając
się do niewielu słów. Nie chciał zdradzać zbyt dużo na samym wstępie.
Snape wygłosił wszystkie nakazy i zakazy, a później na stołach pojawiło
się jedzenie. Harry miał tak ściśnięty żołądek ze stresu, że ledwo wdusił w
siebie nałożone na talerz jedzenie. Podniósł głowę, czując na sobie spojrzenia
i niemal od razu dostrzegł wpatrzoną w niego Ginny. Jego serce zaczęło bić jak
szalone. Nadal nie wiedział, jak będzie się zachowywać względem dziewczyny.
— Zdrajczyni krwi Weasleyów — zakomunikował Malfoy z szyderczym
uśmiechem, widząc spojrzenie chłopaka. — Obok siedzi jej równie zdradziecki
brat, a dalej szlama Granger. Bez Pottera wydają się mało energiczni. Zwykle
wszędzie ich pełno.
Harry mimowolnie uniósł kącik ust, słysząc jego słowa. Trudno było się
z nim nie zgodzić.
Uczta powitalna minęła we względnym spokoju, chociaż uczniowie
zachowywali się znacznie ciszej niż na tych, w których Harry uczestniczył w
poprzednich latach. Słuchał słów Malfoya, Parkinson i Zabiniego, licząc na to,
że ich słowa jakoś rozeznają go w sytuacji, lecz na nic to się zdało. Kiedy
odesłano uczniów do łóżek, Blaise postanowił zająć się nowym uczniem siódmego
roku, a Pansy i Draco wywiązywali się w obowiązków prefektów, przywołując do
siebie pierwszorocznych. Zbyt dużo ze sobą nie rozmawiali, a Harry odetchnął,
kiedy znaleźli się w dormitorium. Na dzisiaj miał dosyć udawania zobojętniałego
człowieka.
____________________
Dotarliśmy do punktu, w którym rozpoczęła się akcja Umowy, więc na tym rozdziale urywają się wątki ze wspomnieniami.
We wtorek śmigam na koncert Asking Alexandria. Trochę się stresuję, bo w ostatnich dniach plany kompletnie mi się zawaliły i musiałam wszystko ogarniać od początku, ale jadę i mam nadzieję, że wrócę xD
Buziaki,
Wasza Bully :)
Ten rozdział jest niesamowity. Hermiona ! No, Harry tak, Harry! Domyśl się ! Albo Draco, plz. Nmg się doczekać nexta,
OdpowiedzUsuńweny życzę,
Nesia ♥
PS. pierwszaa
Aaaaaa! Nareszcie! Jak ty to robisz, że twoje opowiadania św takie oryginalne? Ja sama mam tylko jeden pomysł na opowiadanie inne od wszystkich, a ty chyba milion. Jesteś świetna! Co do rozdziału to super jak zawsze, mam nadzieję, że ktoś się domyślić, że Evans to Harry. Z podekscytowani aż mi się ręce trzęsą. Szkoda mi Ginny, Rona i Hermiona. Akcja sabotażowa na śmierciojadów świetna, jak wszystko co piszesz. Napewno do następnego rozdziału usunę z tęsknoty. Weny życzę
OdpowiedzUsuń-Abigail_Dumbledore
*domyśli
Usuń**Evan
***podekscytowani
****Hermiony
*****uschnę
Sorry za błędy coś mi się dzieje z klawiaturą
-Abigail_Dumbledore
Hermiona włączyła myślenie! Błagam, domyśl się w końcu kobieto, bo osobiście to ciebie przyjdę! Oczywiście jak zawsze świetnie, akcje sabotażowe genialnym pomysłem, Harry przynajmniej może się odegrać. Nie będę ukrywać, że cieszę się na koniec wspomnień, ciekawe były, ale troszeczkę wytrącały mnie z równowagi.
OdpowiedzUsuńJa widzę, oni są już tak blisko prawdy! Hermiona, proszę cię, jeśli to nie będziesz ty, to zabiję. Chociaż znając ciebie, Bully, zrobisz nam takie wejście, że będę zbierać się przez dwa tygodnie.
Życzę dobrej zabawy na koncercie i żebyś się wyrobiła z godzinami :D
Ja mam nadzieję, że nie zrobisz nam Prima Aprilis i wstawisz rozdział :D Prawda, Bully?
UsuńHej :)
OdpowiedzUsuńAkcje sabotażowe na sługach Lordzint? Oj będzie się działo... Wyobraziłam sobie, że włamali się do gabinetu Snapa i dolali mu do szamponu, nie nie do szamponu, on nie myje włosów, gdzieś tam eliksir, który zafarbuje mu włosy na różowo. To byłoby boskie XD
Miona myśl, myśl, myśl. Zachowuje się jak Harry. Nie znaleziono (czy znaleziono?) ciała Harry'ego. Kto to może być jak nie Harry?
Tak się zastanawiałam - czemu nie użyli peleryny niewidki, jak szli do pokoi śmieciojadów? Spłonęła? Za dużo ff i nie ogarniam powoli...
Pozdrawiam gorąco, życzę weny
Lady Night
Ja też, myślałam że użyje niewidki. Ale ona chyba spłonęła. Ale skoro była magicznym artefaktem, w dodatku bardzo potężnym, takie zwykłe sploniecie?
UsuńW poprzednim (chyba) rozdziale była wzmianka, że Harry zdążył schować niewidkę pod bluzę. Czyli nie spłonęła w pożarze :)
UsuńJeszcze trochę, jeszcze trochę! I Hermiona się domyśli <3 Zawsze jak czytam takie opowiadania/książki etc., gdzie czytelnik wie więcej niż główni bohaterowie, to głębi duszy krzyczę: domyślcie się kurde! Chociaż częściej używam bardziej niecenzuralnych słów :P Coraz bardziej trzymasz nas w napięciu, a akcja leci do przodu jak strzała (co nie powiem, bardzo lubię w twoich opowiadaniach). Już nie mogę się doczekać momentu, kiedy w końcu odkryją, że Evan to Harry. Czy będą się cieszyć, płakać, będą mega wkurzeni, czy wręcz przeciwnie - szczęśliwi, że Potter jednak żyje? Tyle pytań! Mam nadzieję, że koncert napełni cię mega energią i da kopa wenie, cobyś nie musiała jednak robić tej przerwy, bo chyba padnę z niecierpliwości! Miłej niedzieli i super zabawy we wtorek! :)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej wyczekuję na chociażby przypadkowe ujawnienie się Harrego :V
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Saspik :3
wooow akcja nieźle się rozkręciła :D Pomysł na grupę sabotażową był świetny! Aż mi się Huncwoci przypomnieli :3 Zastanawia mnie tylko jak Harry ma zamiar sprawić, że Voldzio się o tym nie dowie.. Hermiona powoli zaczyna się czegoś domyślać, czyżby to oznaczało, że niedługo tożsamość Evana wyjdzie na jaw? Swoja drogą tak już się przyzwyczaiłam do tego imienia *.* Tak samo jak w innych częściach np do Czarnego albo Kobry ^^
OdpowiedzUsuńOd początku tego opowiadania ciekawi mnie jednak najbardziej w jaki sposób dojdzie do złamania umowy.. ale na to sobie jeszcze poczekam ( z niecierpliwością) ^^ Co by tu więcej? Po prostu dużo weny życzę :* I czekam na następny. Już dzisiaj! *.*
Rozumiem że dziś jest pierwszy kwietnia ale gdzie jest rozdział? Jakiś nowy sposób na zachęcenie ludzi do komentowania? Kiepski żart :-P Mam nadzieję że koncert udany i że chłopaki dali czadu jak zawsze ;-)
OdpowiedzUsuńKochana, od jakiś pięciu minut nabijam Ci odwiedziny, odświeżając stronę kiedy tylko się załaduje. Uzależniłaś mnie od swojego opowiadania, znowu!
OdpowiedzUsuńWiedz, że choć rzadko komentuje to zawsze czytam i przez cały tydzień ze zniecierpliwieniem oczekuje soboty i kolejnego rozdziału.
Mam tylko nadzieję, że Twoim żartem na Prima Aprilis nie jest niewystawienie rozszalału...
Jak na koncercie? Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś.
Pozdrawiam i życzę ogromnych pokładów weny, Trisy :*
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ta akcja sabotażowa piękna, Hermionie Evan też bardzo przypomina Harrego, niech Draco pierwszy się domyśli...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia