Chociaż Draco, Dafne, Blaise i
Evan działali z ukrycia, niektórzy Ślizgoni znali prawdę. Zorientowali się
dopiero wtedy, gdy blondyn przyprowadził do nich dziewczynę z czwartego roku,
która chciała im pomóc. Zdawali sobie sprawę z tego, że Draco miał w tym swój
udział, ponieważ od dawna było wiadomo, że chłopak ma spory wpływ na uczniów
Slytherinu, niezależnie od tego, po której stoi stronie. Z czasem ich grupa
powiększała się, choć nie organizowali żadnych spotkań. Raczej polegało to na
radzeniu uczniom, jak mają działać. Ślizgoni ci okazali się być dość chętni do
pomocy, co niezmiernie zdumiało Harry’ego. Brali przykład ze starszych uczniów
i przekazywali jedzenie głodnym dzieciakom, organizowali akcje sabotażowe
skierowane w śmierciożerców, a pewnego razu ktoś podrzucił łajnobombę do klasy
Larson. Nigdy nie spotykali się publicznie. Udawali, że się nie znają,
kontaktując się potajemnie.
Tylko członkowie GD wiedzieli, że
w szkole pojawiła się kolejna grupa sabotażowa, ponieważ wymieniali się
informacjami. Nikt z nich nie przyznawał się do niektórych akcji, więc sprawa
była dla nich jasna. Sami również nie zaprzestali swoich działań, więc
śmierciożercy chodzili wściekli.
Wiadomość o tym, że w nocy
zostali złapani członkowie grupy sabotażowej, gruchnęła na Harry’ego z samego
rana. Niemal z paniką rozejrzał się po Wielkiej Sali, nie dostrzegając Ginny,
Rona, Hermiony czy Neville’a. Obawiał się najgorszego, a jego podejrzenia
zostały potwierdzone przez Syriusza. Według niego część Gwardii w nocy
próbowała wysadzić lochy, w których dochodziło do przesłuchań. Już stamtąd nie
wyszli. Zostali przyłapani na gorącym uczynku i zamknięto ich w celach, gdzie
byli przesłuchiwani. Niektórzy zdołali uciec.
Harry natychmiast przeniósł się
do domu Voldemorta, by o wszystkim mu powiedzieć. Nie chodziło o donoszenie,
lecz chciał twardo zaznaczyć, że śmierciożercy nie mogą torturować jego
bliskich, a on ma obowiązek im tego zakazać. Odnalazł czarnoksiężnika dzięki skrzatowi,
który sprzątał korytarz.
— Cóż za niespodzianka —
zaszydził na wstępie Voldemort, siedząc w pomieszczeniu, w którym zwykle
przyjmował śmierciożerców.
— Ochrona złapała grupę
sabotażową.
— Trudno uwierzyć, że sam z
siebie przyszedłeś do mnie z tą nowiną.
— Obiecałeś, że ani ty, ani
śmierciożercy nie tkniecie moich bliskich — powiedział twardo chłopak. — Powiedz
im, że nie mogą ich torturować.
Voldemort uniósł kącik ust.
— Nie wydałem im rozkazu
torturowania tych bachorów. Sprzeciwiali się moim podwładnym, więc nic
dziwnego, że zostaną za to przez nich ukarani.
— Ale wiesz o tej sytuacji —
wściekł się Harry. — Masz świadomość
— zaznaczył — że moi bliscy są torturowani. Skoro masz zamiar to zignorować,
proszę bardzo! Zobaczymy, co powiesz, jeśli Umowa zacznie cię za to zabijać!
— Skoro tak stawiasz sprawę,
odwróćmy to w drugą stronę — odparł ostro Voldemort. — Masz mi powiedzieć
wszystko o grupie sabotażowej. O każdej akcji, o której masz jakiekolwiek
informacje. O każdej osobie, która bierze w tym udział.
— Najpierw daj znać
śmierciożercom — odpowiedział, żeby zyskać na czasie.
— Zrobię to, ale nie myśl, że się
z tego wyplączesz.
Voldemort wyszedł z
pomieszczenia, a Harry poczuł, że ogarnia go panika. Jak miał wszystko mu
powiedzieć i jednocześnie nie donieść na Ślizgonów, którzy sprzeciwiają się
tyranii śmierciożerców? Jak miał nie zdradzić Dafne, Blaise’a i Draco?
Voldemort wrócił chwilę później,
o wiele za wcześnie. Spokojnie usiadł w fotelu i wbił krwiste spojrzenie w
Harry’ego, dostrzegając jego nerwowość.
— Czyżbyś do tej pory czegoś mi
nie mówił? — zapytał z ironicznym uśmiechem.
Jak mam nie wydać Dafne, Blaise’a i Draco? Serce zabiło mu jeszcze
szybciej. Być może nie musiał ukrywać ich uczestnictwa w dywersji.
— Są dwie grupy sabotażowe —
powiedział spokojnie.
— Czyżby? — Voldemort
najwyraźniej zainteresował się tym tematem.
— Owszem. Jednego z inicjatorów
drugiej grupy masz przed sobą. — Czarnoksiężnik nie wydawał się być zaskoczony
tą informacją. Jego reakcją na słowa Harry’ego był błysk w oku i szyderczy
uśmieszek. — Zacząłem to razem z Dafne, Blaisem i Draco.
— Draco. Proszę, cóż za
informacja. Śmierciożerca, który znajduje się w grupie sabotażowej przeciwko
śmierciożercom.
— Twój problem polega na tym, że
nie tkniesz nikogo z tej trójki.
— Tak sądzisz?
— Mam pewność, ponieważ traktuję
ich jak swoich przyjaciół, a moich przyjaciół nie możesz tknąć — odparł Harry z
równie ironicznym uśmiechem.
Mierzyli się spojrzeniami ze
świadomością, że ich gra jest bardziej skomplikowana, niż na początku im się
wydawało.
— Mów dalej — powiedział cicho
Riddle, nie spuszczając z niego wzroku.
— Podpalenia w pokojach
ochroniarzy to nasza sprawka. To my ukradliśmy narkotyki i dosypaliśmy je do
jedzenia ochroniarzy, przez co zbłaźnili się na oczach całej szkoły. To przez
nas kilku z nich wylądowało w szpitalu, gdy spadali ze schodów. Jesteś dumny,
że masz kogoś takiego po rzekomo swojej stronie?
— Od początku wiedziałem, że
będziesz robił wszystko, żeby sprawić mi problemy, więc nie jestem zaskoczony.
Kto jeszcze bierze w tym udział?
— Nie znam nazwisk —
odpowiedział, dumny z siebie, że przewidział taką sytuację i nie chciał
poznawać danych Ślizgonów.
— Ślizgoni?
— Owszem. Głównie ci, którzy mają
do ciebie o coś jakiś żal.
— Jaki macie plan na kolejną
akcję?
Harry zacisnął zęby. Jak miał z
tego wybrnąć?
— Chcemy zniszczyć lochy, co nie
udało się Gwardii.
— Kiedy?
— Za dwie noce.
— Akcja ma się odbyć, chociaż o
wszystkim wiem, zrozumiano?
— Chcesz nas wkopać. O to ci
chodzi. — Harry zaśmiał się szyderczo.
— Wynoś się.
Harry bez słowa odwrócił się i
ruszył w stronę kominka. Zamarł na chwilę, kiedy na gzymsie kominka dostrzegł
puchar Hufflepuff.
— Coś jeszcze? — syknął
Voldemort.
Cały czas był na widoku, a my szukaliśmy go w najmniejszych
zakamarkach. Niemal zakręciło mu się w głowie, kiedy dotarło do niego, że
do odnalezienia został jeszcze jeden horkruks. I choć znalazł kolejną cząstkę
duszy Voldemorta, nie mógł jej nawet tknąć, żeby czarnoksiężnik się nie
zorientował. Niech to szlag. A jeśli go
przeniesie? Co wtedy zrobimy?
— To, że wiesz o naszych grupach
i część z nas złapałeś, nie oznacza, że z nami wygrałeś.
Wkroczył do kominka, nie czekając
na odpowiedź. Wylądował naprzeciwko Syriusza, który niecierpliwie krążył po
pomieszczeniu, czekając na jego powrót.
— Puchar Hufflepuff mieliśmy cały
czas na widoku. Na kominku, rozumiesz to? — zaczął na wstępie, a Łapa aż
otworzył usta ze zdumienia. — Nie możemy go wziąć, bo od razu się zorientuje.
Musimy zorganizować wyjście dla Rona i Hermiony, gdy tylko zostaną wypuszczeni
z lochów. To ostatni nieodnaleziony horkruks.
— Skąd wiesz, że ich wypuszczą?
— Nie mogą ich tam trzymać w
nieskończoność.
— Coś jeszcze chcesz mi
powiedzieć.
Harry skinął powoli głową.
— Nie przejmuj się, jeśli w
najbliższym czasie wyląduję na przesłuchaniu.
— Co ty chcesz zrobić? — uniósł
się.
— Musiałem wydać naszą grupę.
Wie, co chcemy zrobić, a nie mogę tego odwołać — powiedział nerwowo. — Muszę to
jakoś odkręcić, żeby wszyscy nie trafili do lochów. Ty skup się w tym czasie na
wymyśleniu, jak wydostać ze szkoły Rona i Hermionę, okay? To jest teraz
najważniejsze.
Syriusz powoli skinął głową.
Harry skierował się do drzwi pod jego spojrzeniem.
— Lily i James byliby z ciebie
dumni, wiesz?
Harry zerknął za siebie i
skomentował to jedynie lekkim uśmiechem.
Gdy tylko zjawił się w pokoju
wspólnym Slytherinu, zamknął się w dormitorium razem z Draco, Dafne i Blaisem.
Patrzyli na niego z napięciem, widząc jego nerwowość.
— Śmierciożercy wiedzą, co
planujemy.
Zapadła chwila ciszy.
— Powiedziałeś mu — domyślił się
Draco, a Harry skinął powoli głową, nie potrafiąc na nich spojrzeć.
— Dlaczego? — zapytała Dafne.
— Musiałem. Niektórych spraw nie
mogę przed nim zataić, chociaż próbuję. Tak naprawdę nie wiecie, na jakich
zasadach współpracujemy, ale to teraz nieistotne.
— Nie wiem, o co z tym chodzi,
ale musimy to odwołać — stwierdził Blaise.
— Nie możemy. Akcja musi się
odbyć, ale na innych zasadach. Idziecie na to?
— Nie wiem, kim ty jesteś, ale
chyba znowu musimy ci zaufać.
Harry nie był do końca pewny, czy
jego plan wypali. Nie miał zielonego pojęcia, co zrobił Voldemort z
informacjami o akcji, które chłopak mu przekazał, ale wiedział, że musi podjąć
ryzyko, niezależnie od tego, co by się działo.
Dafne, Draco i Blaise jego plan
początkowo przyjęli w zupełnej ciszy.
— Żartujesz? To szaleństwo —
powiedział w końcu Blaise. — Nie możesz tego zrobić sam.
— Widzisz gdzieś sens w tym, żeby
złapali nas więcej? — odparł Harry, siadając na brzegu łóżka.
— Po prostu to odwołajmy!
— Mówiłem, że nie możemy.
Blaise niemal zgrzytnął zębami.
Zapewne był zirytowany tym, że nie orientuje się, o co tak naprawdę w tym
wszystkich chodzi.
— Akcja się odbędzie i nikt temu
nie zaprzeczy. Po prostu pójdzie tam tylko jedna osoba. — Nagle uśmiechnął się
lekko. — Chyba że sądzisz, że to jakiś podstęp.
Blaise patrzył na niego twardo.
— Już nie wiem, czego mam się po
tobie spodziewać. Wiem tylko tyle, że jedziesz na dwa fronty i nie można
określić, kiedy coś kujesz. Skąd mamy wiedzieć, że nie jest to jakiś spisek?
— Nie będziecie tego wiedzieć —
przyznał Evan, patrząc mu prosto w oczy.
— Patrząc na to trzeźwym okiem,
skoro nie będzie nas na miejscu przestępstwa, dlaczego mamy być w coś
wciągnięci? — zauważyła Dafne, mocno marszcząc brwi. — Ewentualnie możesz nas
wydać, gdy znowu zaczną podtapiać cię w lodowatej wodzie — dorzuciła ostro.
Zapadła cisza, a Harry’emu
szybciej zabiło serce, przypominając sobie te przeklęte dni spędzone na
przesłuchaniu. Już was wydałem.
— Rowle tak bardzo mnie
nienawidzi, że nawet gdybym wyćwierkał wasze nazwiska, dalej by to robił, więc o
to się nie martwcie. Być może jakimś cudem mnie nie złapią.
Byli zmuszeni przystać na jego
pomysł, chociaż nikt nie wierzył w jego ostatnie słowa. Mimo wszystko Harry
miał zamiar dać nogę, gdy tylko zrealizuje plan dotyczący zawalenia części
lochów i będzie miał okazję do ucieczki. Uznał, że to misja samobójcza, ale nie
miał innego wyjścia. Dokładnie wiedzieli, które lochy są zajęte przez GD, więc
Dafne rozplanowała rozmieszczenie skonstruowanych przez jednego ze Ślizgonów
bomb w taki sposób, by więźniowie nie byli zagrożeni.
Początkowo planował wziąć ze sobą
pelerynę niewidkę, jednak kiedy pomyślał o tym, że zostanie ona przechwycona
przez śmierciożerców, zrobiło mu się słabo.
Stojącego na straży ochroniarza
oszołomił jednym celnym zaklęciem. Przeniósł go do jednego z pomieszczeń i
wślizgnął się do lochów. Cisza była niepokojąca i wzmagała jego napięcie.
Spodziewał się wielu trudności, więc gdzieś na dnie jego świadomości pojawiła
się myśl, że to pułapka i zaraz ktoś go złapie. Szedł w wyznaczone miejsce, nie
spotykając żadnego śmierciożercy. Podłożył pierwsze bomby połączone siecią
przewodów. Z niedowierzaniem pozbył się ostatniej miny i ruszył do wyjścia.
Zatrzymał się przy pierwszym pocisku i sięgnął po lont, który musiał podpalić.
— Spróbuj, a doprowadzę cię do
takiego stanu, że będziesz mnie błagał na kolanach o śmierć.
Harry zamarł, słysząc znajomy
głos śmierciożercy.
— Gdzie jest reszta tych
gówniarzy?
— Szukaj aż znajdziesz — odparł
Harry, nie opuszczając różdżki, lecz zerkając na Rowle’a, który obserwował go z
uśmiechem na ustach.
— Nie zdajesz sobie sprawy z
tego, jak bardzo cię nienawidzę, gówniarzu — syknął mężczyzna. — Nie rozumiem,
dlaczego Czarny Pan nie wydał rozkazu, żeby cię zabić. Sądzę, że po tej akcji
już ci nie wybaczy i liczę, że będę mógł cię zabić osobiście.
Harry uśmiechnął się cierpko.
— Próbuj.
Zaklęcie uderzyło w lont, który
zasyczał. Płomień powoli zaczął przesuwać się w stronę pierwszej bomby. Rowle
zaryczał, ciskając w chłopaka zaklęciem, ale ten uskoczył. Priorytetem było
wydostanie się z lochów, które miały zaraz runąć, więc chłopak ruszył biegiem
do drzwi, ciskając za siebie klątwami w śmierciożercę. Widział przed sobą
drzwi, już był niemal przy nich, gdy posadzka wybuchnęła tuż za jego stopami.
Impet był tak silny, że Harry poleciał do przodu, upadając na ziemię.
Zamortyzował potknięcie, wystawiając przed siebie dłonie. Niemal od razu wstał,
lecz Rowle zdołał go dogonić i ponownie powalił go na posadzkę. Evan z trudem
zrzucił go z siebie i przekręcił się na plecy, lecz
śmierciożerca runął na niego z wyszczerzonymi zębami. W momencie, kiedy
zamierzył się do ciosu, wybuchła pierwsza bomba. Korytarzem wstrząsnęło,
posypały się kawałki kamieni, a Rowle obejrzał się za siebie, co Harry
wykorzystał. Sięgnął po odłamek sklepienia, który wylądował na podłodze i
zdzielił nim śmierciożercę w nos. Głośno chrupnęło, kiedy kości z łatwością się
połamały, zalewając mężczyznę krwią. Rowle ryknął, lecz dźwięk ten został
zagłuszony przez wybuch kolejnego pocisku. Harry zerwał się do pionu i wypadł z
lochów. Serce biło jak oszalałe, a on nie miał pojęcia, co zrobić. Rowle go
rozpoznał, więc z łatwością go dopadnie, gdy tylko będzie miał okazję. Po
chwili zastanowienia Harry postanowił wrócić do lochów i wyczyścić mężczyźnie
pamięć. Posadzka zadrżała pod wpływem kolejnej eksplozji, a Rowle wypadł przez
drzwi wprost na Ślizgona. Różdżka wyleciała chłopakowi z rąk, a kiedy Evan
odwrócił się, dostrzegł zmierzających w jego stronę ochroniarzy. Uderzenie w
głowę pozbawiło go przytomności.
Chociaż
Ginny znajdowała się w towarzystwie części Gwardii Dumbledore’a, nie miała
ochoty na rozmowę. Od trzech dni siedzieli zamknięci w zimnych lochach po tym,
jak zostali przyłapani na kolejnej akcji sabotażowej. Dostawali bardzo skromne
posiłki, starą wodę do picia i zaledwie pięć koców na dobre piętnaście
osób. Znajdowali się w małej klitce z trzema łóżkami w formie zniszczonych
hamaków i ledwo starczało im miejsca na rozprostowanie nóg. Nie było tutaj toalety,
lecz nie była ona potrzebna, gdyż śmierciożercy co jakiś czas oczyszczali ich
organizmy, żeby nie zabrudzali celi.
Rozejrzała
się wokół siebie. Natalie i Jimmy spali ściśnięci na jednym z łóżek, a Terry i
Luna zajęli dwa pozostałe. Hanna, Demelza i Parvati siedziały na podłodze,
dzieląc się jednym kocem, dwoma innymi owinięto Denisa, który przeraźliwie się
trząsł i miał gorączkę. Dwa ostatnie koce użyczono Neville’owi, który
postanowił przespać się na podłodze. Wszyscy byli bladzi, czasami wręcz sini,
brudni, niektórzy również poplamieni krwią. Ron i Hermiona siedzieli przytuleni
do siebie, co już nikogo nie dziwiło. Para ostatnio bardzo do siebie lgnęła.
Ginny
westchnęła cicho. Od początku obawiali się, że w końcu zostaną złapani, ale
nikt nie sądził, że jednocześnie zostanie wyłapanych aż tylu Gwardzistów.
Cisza
została przerwana głośnym wybuchem. Neville natychmiast zerwał się ze snu, a
wszyscy nastawili uszu. Kolejna eksplozja wybudziła również pozostałą czwórkę.
Wszyscy zaczęli wymieniać między sobą niewiedzące spojrzenia. Następny huk
usłyszeli bliżej. Neville zerwał się na nogi i rzucił ze śmiechem:
— Nasi
wysadzają lochy.
Niektórzy
zaczęli klaskać, śmiejąc się pierwszy raz od zamknięcia w tym przeklętym
miejscu. Seria detonacji przychodziła coraz bliżej, aż zaczęli się obawiać, że
zawali się również ich cela. Mury zadrżały, kiedy eksplozja dotarła bardzo
blisko nich, jednak na tym się skończyło. Z niecierpliwością czekali na
pojawienie się kolejnych Gwardzistów, ale nikt się nie zjawił. Uznali to za
dobry omen.
Minęło
kilka godzin, kiedy coś zaczęło się wreszcie dziać. Usłyszeli rozwścieczone
głosy śmierciożerców, którzy kierowali się w ich stronę. Terry niemal wystawił
głowę za kraty, żeby dostrzec, co się dzieje. Po chwili zjawił się rozjuszony
Rowle ze zsiniałym nosem, jakby ten został niedawno złamany. Zaraz za nim
przyszedł się jeszcze jeden śmierciożerca, który warknął do Gwardzistów, że
mają się odsunąć od wejścia. Wykonali polecenie, chociaż niejednemu z nich
przeszło przez myśl, żeby wykorzystać sytuację.
— Macie
nowego kumpla — warknął do nich Rowle.
Ginny
szybciej zabiło serce, kiedy uświadomiła sobie, że osoba odpowiedzialna za
wybuch jednak została złapana. Zerwała się do pionu, kiedy do środka wepchnięto
Evana. Chłopak był przemoczony do suchej nitki, trząsł się jak osika, a z
rozciętej głowy ciekła mu krew. Śmierciożerca zaciągnął go do kajdan
przyczepionych do jeden ze ścian. Przykuto go twarzą do ściany w taki sposób,
że dłonie miał na wysokości szyi, a łańcuch był tak krótki, że nie mógł ich opuścić.
Drzwi celi zamknięto, ale Rowle nadal wbijał miażdżące spojrzenie w chłopaka.
Evan zerknął na niego roziskrzonym wzrokiem i bezczelnie pokazał mu środkowy
palec. Rowle uderzył pięścią w kratę.
— Tak tu
przytulnie, że chyba tutaj zamieszkam — dorzucił jeszcze Evan, patrząc w jego
oczy pełne furii.
— Otwieraj
tę je*aną celę! Zabiję tego gówniarza! — ryknął Rowle, zachowując się zupełnie
jakby chciał sforsować zablokowane przejście.
— Daj
spokój. Będzie inaczej śpiewał, jak trochę tutaj postoi — odparł któryś ze
śmierciożerów.
Rowle
szarpnął za kraty jeszcze raz, a później odszedł rozgniewany. Zapadła cisza.
Evanowi niemal natychmiast zszedł z ust szyderczy uśmiech. Nie musiał już
udawać przed śmierciożercami i najwyraźniej zorientował się, w jakie wpadł
bagno. Wszyscy patrzyli na niego w pełnym zdumienia milczeniu.
— Coś ty
znowu zrobił? — zapytała wreszcie cicho Hermiona.
— To, co
wam się nie udało.
— To byłeś
ty?! — krzyknął Jimmy.
— Tak jakoś
wyszło.
— Moment. To
ty podpaliłeś kwatery śmierciożerców i podałeś narkotyki ochronie? — dodał
Terry.
Harry
mimowolnie słabo się uśmiechnął.
— To nam
się udało.
— Nam? Jest
was więcej?!
— To takie
dziwne? Wy też nie działacie w pojedynkę.
Ginny
poczuła jak jej serce szaleńczo bije w piersi, gdy patrzyła na chłopaka w tak
marnym stanie, ale ze świadomością, że nie myliła się co do niego. Był zmuszony
do służenia Voldemortowi. Teraz nie przyszła jej do głowy inna myśl. Potajemnie
walczył z czarnoksiężnikiem i śmierciożercami. Minęła siedzące na ziemi
Lavender i Parvati i podeszła do Evana, który spojrzał na nią oczami, które
zawładnęły jej sercem. Weszła między niego a ścianę, stając między jego
ramionami. Ujęła jego twarz w dłonie, czując, jak bardzo chłopak drży, a
później pocałowała go na oczach wszystkich.
— Ginny! —
warknął Ron, ale dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi.
Zanim
chłopak zerwał się do pionu, Hermiona pociągnęła go z powrotem na ziemię. Lavender
i Parvati westchnęły z rozmarzeniem, obserwując Evana i Ginny. Gryfonka
wreszcie odsunęła się od chłopaka, który spojrzał na nią z uczuciem.
— Możecie
dać któryś koc? — zapytała, rozglądając się po osobach, które miały w
posiadaniu okrycia.
Neville
podał jej materiał, na którym wcześniej leżał. Dziewczyna okryła nim
zziębniętego Evana, a później ściągnęła swoją bluzę i wytarła nią włosy
Ślizgona.
— Znowu cię
topili w lodowatej wodzie? — wymamrotała, a on skinął lekko głową, uważnie ją
obserwując.
Czuł na
sobie spojrzenia Gwardzistów, którzy zapewne nie do końca orientowali się, co
się stało. Jego związek z Ginny objęty był tajemnicą, więc teraz poczuli się
zapewne tak, jakby uderzyli głowami w mur. Dodatkowo świadomość, że był w
drugiej grupie sabotażowej musiała być dla nich niemałym zaskoczeniem.
Kiedy
pomimo jednego koca chłopak cały czas się trząsł i szczękał zębami, owinięto go
w drugi. Sprawy nie ułatwiało to, że Evan cały czas musiał stać i nie mógł
poruszać rękoma, które powoli zaczęły go boleć i drętwieć od ciągłego trzymania
w jednej pozycji. Starał się nimi poruszać jak najbardziej mógł, jednak niezbyt
to pomagało.
Po jakimś
czasie trochę się rozgrzał i przestał nieprzerwanie drżeć, co Ginny przyjęła z
ulgą. Harry nie czuł z tego powodu większej radości, ponieważ od ciągłego
stania zaczęły boleć go kręgosłup i nogi, dlatego ze zgrozą uświadomił sobie,
co go czeka przez kolejne godziny albo nawet dni. Z tęsknotą zerkał w stronę
marnych łóżek, na których kładli się Gwardziści. Marzyło mu się nawet zwykłe
twarde krzesło lub chociażby zimna podłoga celi. Przestępował z nogi na nogi,
stawał na palcach, piętach albo krawędziach stóp, napinał mięśnie łydek, zginał
kolana, unosił nogi, ale wszystko działało na krótką metę. Ginny nakarmiła go,
kiedy przyniesiono im skąpe posiłki w postaci twardych i suchych czterech
bochenków chleba. Niemal przeklął, kiedy każdy z Gwardzistów mógł wypić trochę
wody przez słomkę, a jego obecność została zignorowana przez śmierciożerców.
Ginny natychmiast ich uświadomiła, jednak mężczyzna jedynie się zaśmiał i
odszedł. Najwyraźniej Rowle postanowił nie dawać mu nic do picia, co było
kolejnym punktem tortur.
Nie miał
pojęcia, ile czasu przestał w celi, lecz w końcu zaczął go morzyć sen. Oparł
głowę o ścianę i zamknął oczy. Kiedy udało mu się przysnąć, szybko się budził
przez niekomfortowe warunki. Nogi niemal się pod nim uginały, a plecy bolały
tak bardzo, że nie mógł prosto stać. Rąk już w ogóle nie czuł. Strasznie
chciało mu się pić, a usta zrobiły się suche jak pergamin.
Usłyszeli
kroki, a po chwili za kratami pojawił się Rowle. Mężczyzna wbił spojrzenie w
Evana, a jego wargi wygięły się w sadystycznym uśmiechu.
— Nadal
twierdzisz, że jest tutaj tak przytulnie, że chyba tutaj zamieszkasz?
Chłopak
spojrzał na niego ostro.
— Byłoby
jeszcze przytulniej, gdybyś zamknął mordę.
Rowle
zmrużył oczy, nie odrywając od niego spojrzenia.
— Więcej
osób planowało przyjść zburzyć lochy — powiedział cichym głosem, który wwiercał
się w umysł. — Podaj nazwiska.
— Pieprz
się.
— Podaj. Nazwiska
— wycedził.
— Pieprz.
Się.
Zapadła
chwila ciszy.
— Jeśli
podasz nazwiska, zostaniesz wypuszczony — powiedział Rowle z wyraźną niechęcią.
Evan
skomentował to szyderczym śmiechem.
—
Nienawidzisz mnie tak bardzo, że prędzej byś mnie zabił niż wypuścił.
— I żałuję,
że nie mogę tego zrobić — warknął. Zerknął na Ginny i wycedził: — Ale
torturowana Ruda z pewnością wpłynie na twoje zeznania.
Gwardziści
natychmiast zerwali się do pionu, jakby chcieli ochronić dziewczynę, jednak
Evan nadal był spokojny, a na jego ustach pojawił się szyderczy uśmieszek.
— Spróbuj —
szepnął przerażającym głosem.
Wśród ciszy
wbijali w siebie spojrzenia, a Harry widział w oczach śmierciożercy rosnącą
wściekłość. Było jasne, że nie złamie zakazu Voldemorta, który zarządził, że
Ginny jest nietykalna. Gwardziści obserwowali sytuację z napięciem, gotowi do
obrony dziewczyny mimo beznadziejnej sytuacji.
— Nie wiem,
dlaczego Czarny Pan jeszcze cię nie zabił, ale zrobię wszystko, żeby w końcu to
zrobił — wysyczał śmierciożerca.
— Powiem ci
jedno: to jak walka z wiatrakami — odparł Harry z uśmiechem, który coraz
bardziej rozjuszał Rowle’a.
Mężczyzna
szarpnął za kraty, odwrócił się i odszedł bez dalszych słów. Po chwili drzwi do
lochów głośno trzasnęły. Ginny zmarszczyła brwi, patrząc na Evana, jednak to
Ron warknął:
— Prawie go
sprowokowałeś, żeby torturował Ginny!
— A
wyglądał tak, jakby był gotowy to zrobić? — odparł zmęczonym głosem, ponownie
wbijając wzrok w ścianę.
— On jest
zdolny do wszystkiego!
— Ale nie
jest Voldemortem, żeby robił wszystko to, co zechce.
— Służysz
mu, a jednak wypowiedziałeś jego prawdziwe imię — zauważyła Susan.
— Poza tym
z tego, co powiedziałeś, wynika, że nie mogą tknąć Ginny — dodała Hermiona.
Harry
niemal uderzył czołem w ścianę, gdy uświadomił sobie, ile wyznał w tym jednym
zdaniu. Musiał bardziej uważać, co przy nich mówi. Ginny obserwowała go z
jeszcze większą dezorientacją, starając się rozwikłać tę zagadkę, szczególnie,
że chłopak nic na to nie odpowiedział.
Kiedy wszyscy
zajęli się sobą, wślizgnęła się między jego ramiona. Spojrzał na nią zmęczonym
wzrokiem. Sięgnęła do ręki tuż nad łokciem i lekko zaczęła ją masować. Nie było
to zbyt przyjemne, gdyż całe ręce miał zdrętwiałe, ale wiedział, że to może mu
pomóc, a nie zaszkodzić.
— Powiesz
mi, o co w tym wszystkim chodzi? — zapytała cicho, nie przerywając czynności.
— Nie mogę
— mruknął. — To wszystko jest tak chore i pochrzanione, że nawet gdybym mógł,
nie potrafiłbym ci tego wyjaśnić.
— Nie wiem,
na jakich zasadach działasz. Nie wiem, czemu to wszystko jest takie dziwne. Nic
nie wiem.
Nie
potrafił nic na to odpowiedzieć. Ginny nie naciskała.
___________________
Rozdział pojawił się dość późno, bo cały dzień byłam poza domem i nie miałam możliwości wstawić go wcześniej, ale ważne, że jest na czas ;)
Lady Night, Lilly Quinnzell, Tifa, ciało Harry'ego odnaleziono, Było to wspomniane w pierwszym rozdziale w drugim wspomnieniu i w tym, gdzie Harry czyta o tej informacji w gazecie. Co do peleryny... W dziewiątym rozdziale była informacja o tym, że Harry zabrał ze sobą pelerynę, zanim dom na Privet Drive spłonął. Kilkakrotnie było też wspomniane, że miał ją na sobie. A nie użyli jej w trakcie akcji, ponieważ Dafne, Draco i Blaise o niej nie wiedzą ;)
Unknow, trochę zrozumienia, okay? Nie w każdy weekend siedzę uziemiona w domu tylko dlatego, że muszę wstawić rozdział.
Koncert był mega udany i kompletnie mnie zmiażdżył. Publika dawała czadu od początku do końca, a zespoły jeszcze bardziej wszystkich nakręciły. Oby więcej takich koncertów :D
Całuję,
Wasza Bully :)
Aaaah, koncerty ♥
OdpowiedzUsuńCzym bliżej do ujawnienia się Harrego, tym ciekawiej :3
Umowa działa na zasadzie, że jeśli Harry powie "Rowle jest moim przyjacielem", to Tom nie może go skrzywdzić? Wygodne :P
Pozdrawiam, Saspik
W sumie to ta kwestia dotycząca umowy, którą poruszyłaś niezmiernie mnie ciekawi, szczególnego po tym rozdziale. Na tej zasadzie, Harry może stwierdzić, że wszyscy uczniowie w Hogwarcie to jego przyjaciele, więc Śmierciożercy nie mogą ich skrzywdzić...
UsuńNajlepsze rozkminy przychodzą w nocy!
Pozdrawiam, Trisy :*
Aaaaaaaaa *chwila później* Jest, jest, jest! *pora się ogarnąć*
OdpowiedzUsuńDobra, już się uspokoiłam, więc mogę napisać w miarę sensowny komentarz...
Rozdział mega(zresztą jak zawsze), akcja coraz bardziej się rozkręca. Coraz bliżej jest też odkrycie tajemnicy Harry'ego/Evana, czego nie mogę się już doczekać. Mam nadzieję, że Ginnu wkrótce się domyśli i, że mi wybaczy te kłamstwa. Już wyczekuje kolejnej soboty i kolejnego rozdziału.
Cieszę się, że koncert się udał i dobrze się bawiłaś :)
Mam jeszcze do Ciebie pytanie tak trochę z innej beczki, a mianowicie znasz się na HTMLu? Znaczy się, sama robisz szablony na bloga(z tego, co pamietam, kiedyś chyba o tym wspominałaś), więc zapewne potrafisz go też dostosować, a co za tym idzie masz jakąś widzę o HTMLu. Gdzie się nauczyłaś go używać? Bardzo chciałabym umieć odpowiednio dostosować szablon u mnie, ale niestety nie chwytam tego :/
Mogłabyś mi dać znać jak to robisz, albo udzielić jakiejś rady jak się tego nauczyć?
Pozdrawiam i śle ogromne pokłady weny.
Dobrej nocy, Trisy :*
Jeju, ale się rozpisałam. To chyba mój najdłuższy komentarz ;)
UsuńBully chyba kiedyś w BM wspominała, że korzysta z kodów CSS ;)
UsuńW takim razie muszę przejrzeć BM. Dzięki za informacje :)
UsuńCiekawy rozdział, wyczekiwany, przez co czytany z większą przyjemnością i lekką nutką adrenalinki ;) Harry jest coraz bardziej bliski do wyjawienia kim jest, nawet jeśli przypadkiem - hurrraaa! Mam lekki mętlik w głowie, bo wciąż zastanawiam jak Harry przeżyje umowę (a może nie? *.*) i myślę nad reakcjami innych, kiedy dowiedzą się o wszystkim. To będzie takie ekscytujące!
OdpowiedzUsuńByć może było zadane te pytanie: tak na oko ile będzie rozdziałów?
Pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny!
Niezrównoważona
Hej :)
OdpowiedzUsuńŁohoho... zawalanie lochów? Robi się coraz ciekawiej...
Biedny Harry musi znosić Rowla i uważać na słowa żeby nie wypaplać kim jest. Współczuję. Ron, czy ty masz jakiś problem co do tego, że Evan i Ginny są razem? Nie martw się, ja też za tym nie przepadam. Evan zasługuje na kogoś lepszego :)
Niech któraś z grup sabotażowych wysadzi/pomaluje na różowo gabinet dyrektora. Byłoby wesoło...
Coś jeszcze chciałam dopisać, ale moja niezawodna pamięć *ten sarkazm* nie chce współpracować, więc pozdrawiam, życzę weny
Lady Night
No dobra *chrząka i bierze się w garść* rozdział przeczytałam od razu po dodaniu, ale wolałam najpierw go przemyśleć, a wiadomo, najlepsze pomysły przychodzą nocą (co skutkuje kompletną niedyspozycją rano, ale cicho). Nie wiem, czy to zamierzony cel, ale chyba nigdy tak często nie wracałam do prologu. A tutaj, co chwila odwołują się do Umowy, więc trzeba sprawdzać, jak to ona naprawdę wygląda.
OdpowiedzUsuńHmm... dość skomplikowanie to wygląda, nie powiem. Harry może powiedzieć, że ktoś jest jego przyjacielem i Voldemort automatycznie nie może mu nic zrobić... ciekawe, tym bardziej, że już zaczął z tego korzystać. Jak tak dalej pójdzie, to Potter jeszcze oświadczy, że wszyscy są jego przyjaciółmi i Tom będzie w kropce xD
Akcja sabotażowa ciekawa, choć z o wiele większą uwagą śledziłam wydarzenia po niej. Gwardia (a przynajmniej jej część) w końcu dowiedziała się, kto należy do drugiej grupy. No i mam nadzieję, że trochę się nam Ronald opanuje... jak bardzo chcę zobaczyć jego reakcję, gdy dowie się, że bardzo nielubiany przez niego Evan to Harry :D O jak ja się nie mogę tego doczekać.
Muszę przyznać, że nie mogłam powstrzymać śmiechu przy: "Minęła siedzące na ziemi Lavender i Parvati i podeszła do Evana, który spojrzał na nią oczami, które zawładnęły jej sercem. Weszła między niego a ścianę, stając między jego ramionami. Ujęła jego twarz w dłonie, czując, jak bardzo chłopak drży, a później pocałowała go na oczach wszystkich.
— Ginny! — warknął Ron, ale dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi.
Zanim chłopak zerwał się do pionu, Hermiona pociągnęła go z powrotem na ziemię. Lavender i Parvati westchnęły z rozmarzeniem, obserwując Evana i Ginny." Naprawdę, przepraszam, bo to raczej śmieszne nie jest, ale wyobraziłam sobie westchnienia Lavender i po prsotu... na swoje usprawiedliwienie dodam, że była późno i zaczynało mi odbijać.
Ginny... tak, chyba zaczynam ją powolutku tolerować. Do sympatii to jeszcze daleko, ale dziewczyna mnie nie irytuje. Co prawda szybciutko sobie stworzyła wyobrażenie, jaki to Evan nie jest wspaniały, bo knuje za plecami Voldka (co w sumie jest prawdą, no ale trochę dziewczyna idealizuje).
Oj Harry, ja ci długiej przyszłości jako Evan Reponer nie wróżę :D Się nam chłopak nieźle wygadał i Hermionie coś przeskoczyło i nie tylko jej. Jakby nie patrzeć, troszkę dziwne, że Riddle skrzywdzić Ginny nie może, a samego Evana mimo tylu wyskoków nie zabija... no dalej Gryfoni, myślcie!
Wracając do samego Voldka, kolejny horkruks odkryty, teraz tylko trzeba go zniszczyć. Jak dobrze zrozumiałam, został puchar i medalion? Pomijając Nagini i Harry'ego (o ile u Ciebie Harry nim jest), więc chyba zbliżamy się do końca. Trochę mi smutno, trochę się nie mogę doczekać i aż się palę do tworzenia dziwnych teorii. Ja już na zapas błagam, nie przerywaj potem rozdziału w momencie, gdy wszyscy dowiedzą się, że to Harry. Bo osobiście cię znajdę, a chyba nie mam tak daleko :D (osoba z Twittera się kłania xD).
Życzę maaasy weny i wielu jeszcze koncertów.
Ana
Hermiona już się domyśla, czuję to! Tylko kwestia tego, kiedy zacznie mówić :) Jestem też ciekawa, co stanie się z Gwardią i Evanem w najbliższym rozdziale - wypuszczą ich, a może jeszcze sobie w lochach posiedzą?
OdpowiedzUsuńCo do Pucharu - ludzie często mają tendencję do niedostrzegania tego, co jest najbardziej oczywiste lub tuż przed ich oczami. Grunt, że Harry zdołał to dostrzec. Jestem mega ciekawa, czy Voldek to zauważył. Nie zdziwiłabym się, gdyby przy najbliższej akcji "wjazd na chatę do Voldzia" puchar znalazł się w innym miejscu. Ale pożyjemy, zobaczymy. :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny, skoro pisałaś że rozdziałów planujesz ok 30 to jesteśmy już bliżej niż dalej, wierzę w twoje możliwości i w to, że nie będziesz zmuszona robić żadnych przerw :)
Hermiona! Cholera jasna, Myśl ! Ok, już się uspokojiłam ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest prześwietny i nie mogę doczekać się nexta.
Weny,
Nesia ♥
Zjełczała woda? Woda nie może być zjełczała, tylko tłuszcz (np. masło).
OdpowiedzUsuńRównież proponuję zmienić tą zjełczałą wodę. Tak z ciekawości: ile rozdziałów będzie miało to opowiadanie?
OdpowiedzUsuńAle ja głupia- w sobotę wchodzę na Twojego bloga: Ok nie ma 17-tego rozdziału, trudno wejdę potem. Oczywiście moja wspaniała pamięć nie chce mi o tym przypomnieć, więc weszłam tu dopiero dzisiaj. Rozdział mega. Achhhhhhh. Coś czuję, że niedługo ktoś się zorientuje kim tak naprawdę jest Evan. Harry za dużo powiedział. Teraz zdałam sobie sprawę, że skoro Harry już poznał kilka nazwisk osób z GD, Voldemort może go o to zapytać, a on będzie musiał powiedzieć kto tam jest. Jednocześnie oni wszyscy są jego przyjaciółmi. Ciekawe co z tego wyniknie... Weny życzę.
OdpowiedzUsuń- Abigail_Dumbledore
Niesamowity rozdział, myślę że zaczęły się te z serii tak podsycających moją ciekawość, że chyba będę umierać cały tydzień (o ile bardziej się da). To super, że koncert się udał, zazdroszczę🙊
OdpowiedzUsuńWeny życzę
@smallerthandot xx
Genialnie jest to napisane widać ogromne postępu od czasu pierwszego Twojego tworu oby tak dalej. Może doczekamy się jakiejś Twojej własnej książki?
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no i mamy wśród ślizgonów grupę sabotażową, która się rozrasta coś musiał powiedzieć i wpadł, powiedział przy gryfonach za dużo i mogą niedługo domyśleć się prawdy... może i Ślizgoni ich odbijają? no tak jak się mówi najciemniej jest pod latarnią...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia