1 kwietnia 2017

Rozdział 17

Chociaż Draco, Dafne, Blaise i Evan działali z ukrycia, niektórzy Ślizgoni znali prawdę. Zorientowali się dopiero wtedy, gdy blondyn przyprowadził do nich dziewczynę z czwartego roku, która chciała im pomóc. Zdawali sobie sprawę z tego, że Draco miał w tym swój udział, ponieważ od dawna było wiadomo, że chłopak ma spory wpływ na uczniów Slytherinu, niezależnie od tego, po której stoi stronie. Z czasem ich grupa powiększała się, choć nie organizowali żadnych spotkań. Raczej polegało to na radzeniu uczniom, jak mają działać. Ślizgoni ci okazali się być dość chętni do pomocy, co niezmiernie zdumiało Harry’ego. Brali przykład ze starszych uczniów i przekazywali jedzenie głodnym dzieciakom, organizowali akcje sabotażowe skierowane w śmierciożerców, a pewnego razu ktoś podrzucił łajnobombę do klasy Larson. Nigdy nie spotykali się publicznie. Udawali, że się nie znają, kontaktując się potajemnie.
Tylko członkowie GD wiedzieli, że w szkole pojawiła się kolejna grupa sabotażowa, ponieważ wymieniali się informacjami. Nikt z nich nie przyznawał się do niektórych akcji, więc sprawa była dla nich jasna. Sami również nie zaprzestali swoich działań, więc śmierciożercy chodzili wściekli.
Wiadomość o tym, że w nocy zostali złapani członkowie grupy sabotażowej, gruchnęła na Harry’ego z samego rana. Niemal z paniką rozejrzał się po Wielkiej Sali, nie dostrzegając Ginny, Rona, Hermiony czy Neville’a. Obawiał się najgorszego, a jego podejrzenia zostały potwierdzone przez Syriusza. Według niego część Gwardii w nocy próbowała wysadzić lochy, w których dochodziło do przesłuchań. Już stamtąd nie wyszli. Zostali przyłapani na gorącym uczynku i zamknięto ich w celach, gdzie byli przesłuchiwani. Niektórzy zdołali uciec.
Harry natychmiast przeniósł się do domu Voldemorta, by o wszystkim mu powiedzieć. Nie chodziło o donoszenie, lecz chciał twardo zaznaczyć, że śmierciożercy nie mogą torturować jego bliskich, a on ma obowiązek im tego zakazać. Odnalazł czarnoksiężnika dzięki skrzatowi, który sprzątał korytarz.
— Cóż za niespodzianka — zaszydził na wstępie Voldemort, siedząc w pomieszczeniu, w którym zwykle przyjmował śmierciożerców.
— Ochrona złapała grupę sabotażową.
— Trudno uwierzyć, że sam z siebie przyszedłeś do mnie z tą nowiną.
— Obiecałeś, że ani ty, ani śmierciożercy nie tkniecie moich bliskich — powiedział twardo chłopak. — Powiedz im, że nie mogą ich torturować.
Voldemort uniósł kącik ust.
— Nie wydałem im rozkazu torturowania tych bachorów. Sprzeciwiali się moim podwładnym, więc nic dziwnego, że zostaną za to przez nich ukarani.
— Ale wiesz o tej sytuacji — wściekł się Harry. — Masz świadomość — zaznaczył — że moi bliscy są torturowani. Skoro masz zamiar to zignorować, proszę bardzo! Zobaczymy, co powiesz, jeśli Umowa zacznie cię za to zabijać!
— Skoro tak stawiasz sprawę, odwróćmy to w drugą stronę — odparł ostro Voldemort. — Masz mi powiedzieć wszystko o grupie sabotażowej. O każdej akcji, o której masz jakiekolwiek informacje. O każdej osobie, która bierze w tym udział.
— Najpierw daj znać śmierciożercom — odpowiedział, żeby zyskać na czasie.
— Zrobię to, ale nie myśl, że się z tego wyplączesz.
Voldemort wyszedł z pomieszczenia, a Harry poczuł, że ogarnia go panika. Jak miał wszystko mu powiedzieć i jednocześnie nie donieść na Ślizgonów, którzy sprzeciwiają się tyranii śmierciożerców? Jak miał nie zdradzić Dafne, Blaise’a i Draco?
Voldemort wrócił chwilę później, o wiele za wcześnie. Spokojnie usiadł w fotelu i wbił krwiste spojrzenie w Harry’ego, dostrzegając jego nerwowość.
— Czyżbyś do tej pory czegoś mi nie mówił? — zapytał z ironicznym uśmiechem.
Jak mam nie wydać Dafne, Blaise’a i Draco? Serce zabiło mu jeszcze szybciej. Być może nie musiał ukrywać ich uczestnictwa w dywersji.
— Są dwie grupy sabotażowe — powiedział spokojnie.
— Czyżby? — Voldemort najwyraźniej zainteresował się tym tematem.
— Owszem. Jednego z inicjatorów drugiej grupy masz przed sobą. — Czarnoksiężnik nie wydawał się być zaskoczony tą informacją. Jego reakcją na słowa Harry’ego był błysk w oku i szyderczy uśmieszek. — Zacząłem to razem z Dafne, Blaisem i Draco.
— Draco. Proszę, cóż za informacja. Śmierciożerca, który znajduje się w grupie sabotażowej przeciwko śmierciożercom.
— Twój problem polega na tym, że nie tkniesz nikogo z tej trójki.
— Tak sądzisz?
— Mam pewność, ponieważ traktuję ich jak swoich przyjaciół, a moich przyjaciół nie możesz tknąć — odparł Harry z równie ironicznym uśmiechem.
Mierzyli się spojrzeniami ze świadomością, że ich gra jest bardziej skomplikowana, niż na początku im się wydawało.
— Mów dalej — powiedział cicho Riddle, nie spuszczając z niego wzroku.
— Podpalenia w pokojach ochroniarzy to nasza sprawka. To my ukradliśmy narkotyki i dosypaliśmy je do jedzenia ochroniarzy, przez co zbłaźnili się na oczach całej szkoły. To przez nas kilku z nich wylądowało w szpitalu, gdy spadali ze schodów. Jesteś dumny, że masz kogoś takiego po rzekomo swojej stronie?
— Od początku wiedziałem, że będziesz robił wszystko, żeby sprawić mi problemy, więc nie jestem zaskoczony. Kto jeszcze bierze w tym udział?
— Nie znam nazwisk — odpowiedział, dumny z siebie, że przewidział taką sytuację i nie chciał poznawać danych Ślizgonów.
— Ślizgoni?
— Owszem. Głównie ci, którzy mają do ciebie o coś jakiś żal.
— Jaki macie plan na kolejną akcję?
Harry zacisnął zęby. Jak miał z tego wybrnąć?
— Chcemy zniszczyć lochy, co nie udało się Gwardii.
— Kiedy?
— Za dwie noce.
— Akcja ma się odbyć, chociaż o wszystkim wiem, zrozumiano?
— Chcesz nas wkopać. O to ci chodzi. — Harry zaśmiał się szyderczo.
— Wynoś się.
Harry bez słowa odwrócił się i ruszył w stronę kominka. Zamarł na chwilę, kiedy na gzymsie kominka dostrzegł puchar Hufflepuff.
— Coś jeszcze? — syknął Voldemort.
Cały czas był na widoku, a my szukaliśmy go w najmniejszych zakamarkach. Niemal zakręciło mu się w głowie, kiedy dotarło do niego, że do odnalezienia został jeszcze jeden horkruks. I choć znalazł kolejną cząstkę duszy Voldemorta, nie mógł jej nawet tknąć, żeby czarnoksiężnik się nie zorientował. Niech to szlag. A jeśli go przeniesie? Co wtedy zrobimy?
— To, że wiesz o naszych grupach i część z nas złapałeś, nie oznacza, że z nami wygrałeś.
Wkroczył do kominka, nie czekając na odpowiedź. Wylądował naprzeciwko Syriusza, który niecierpliwie krążył po pomieszczeniu, czekając na jego powrót.
— Puchar Hufflepuff mieliśmy cały czas na widoku. Na kominku, rozumiesz to? — zaczął na wstępie, a Łapa aż otworzył usta ze zdumienia. — Nie możemy go wziąć, bo od razu się zorientuje. Musimy zorganizować wyjście dla Rona i Hermiony, gdy tylko zostaną wypuszczeni z lochów. To ostatni nieodnaleziony horkruks.
— Skąd wiesz, że ich wypuszczą?
— Nie mogą ich tam trzymać w nieskończoność.
— Coś jeszcze chcesz mi powiedzieć.
Harry skinął powoli głową.
— Nie przejmuj się, jeśli w najbliższym czasie wyląduję na przesłuchaniu.
— Co ty chcesz zrobić? — uniósł się.
— Musiałem wydać naszą grupę. Wie, co chcemy zrobić, a nie mogę tego odwołać — powiedział nerwowo. — Muszę to jakoś odkręcić, żeby wszyscy nie trafili do lochów. Ty skup się w tym czasie na wymyśleniu, jak wydostać ze szkoły Rona i Hermionę, okay? To jest teraz najważniejsze.
Syriusz powoli skinął głową. Harry skierował się do drzwi pod jego spojrzeniem.
— Lily i James byliby z ciebie dumni, wiesz?
Harry zerknął za siebie i skomentował to jedynie lekkim uśmiechem.
Gdy tylko zjawił się w pokoju wspólnym Slytherinu, zamknął się w dormitorium razem z Draco, Dafne i Blaisem. Patrzyli na niego z napięciem, widząc jego nerwowość.
— Śmierciożercy wiedzą, co planujemy.
Zapadła chwila ciszy.
— Powiedziałeś mu — domyślił się Draco, a Harry skinął powoli głową, nie potrafiąc na nich spojrzeć.
— Dlaczego? — zapytała Dafne.
— Musiałem. Niektórych spraw nie mogę przed nim zataić, chociaż próbuję. Tak naprawdę nie wiecie, na jakich zasadach współpracujemy, ale to teraz nieistotne.
— Nie wiem, o co z tym chodzi, ale musimy to odwołać — stwierdził Blaise.
— Nie możemy. Akcja musi się odbyć, ale na innych zasadach. Idziecie na to?
— Nie wiem, kim ty jesteś, ale chyba znowu musimy ci zaufać.

Harry nie był do końca pewny, czy jego plan wypali. Nie miał zielonego pojęcia, co zrobił Voldemort z informacjami o akcji, które chłopak mu przekazał, ale wiedział, że musi podjąć ryzyko, niezależnie od tego, co by się działo.
Dafne, Draco i Blaise jego plan początkowo przyjęli w zupełnej ciszy.
— Żartujesz? To szaleństwo — powiedział w końcu Blaise. — Nie możesz tego zrobić sam.
— Widzisz gdzieś sens w tym, żeby złapali nas więcej? — odparł Harry, siadając na brzegu łóżka.
— Po prostu to odwołajmy!
— Mówiłem, że nie możemy.
Blaise niemal zgrzytnął zębami. Zapewne był zirytowany tym, że nie orientuje się, o co tak naprawdę w tym wszystkich chodzi.
— Akcja się odbędzie i nikt temu nie zaprzeczy. Po prostu pójdzie tam tylko jedna osoba. — Nagle uśmiechnął się lekko. — Chyba że sądzisz, że to jakiś podstęp.
Blaise patrzył na niego twardo.
— Już nie wiem, czego mam się po tobie spodziewać. Wiem tylko tyle, że jedziesz na dwa fronty i nie można określić, kiedy coś kujesz. Skąd mamy wiedzieć, że nie jest to jakiś spisek?
— Nie będziecie tego wiedzieć — przyznał Evan, patrząc mu prosto w oczy.
— Patrząc na to trzeźwym okiem, skoro nie będzie nas na miejscu przestępstwa, dlaczego mamy być w coś wciągnięci? — zauważyła Dafne, mocno marszcząc brwi. — Ewentualnie możesz nas wydać, gdy znowu zaczną podtapiać cię w lodowatej wodzie — dorzuciła ostro.
Zapadła cisza, a Harry’emu szybciej zabiło serce, przypominając sobie te przeklęte dni spędzone na przesłuchaniu. Już was wydałem.
— Rowle tak bardzo mnie nienawidzi, że nawet gdybym wyćwierkał wasze nazwiska, dalej by to robił, więc o to się nie martwcie. Być może jakimś cudem mnie nie złapią.
Byli zmuszeni przystać na jego pomysł, chociaż nikt nie wierzył w jego ostatnie słowa. Mimo wszystko Harry miał zamiar dać nogę, gdy tylko zrealizuje plan dotyczący zawalenia części lochów i będzie miał okazję do ucieczki. Uznał, że to misja samobójcza, ale nie miał innego wyjścia. Dokładnie wiedzieli, które lochy są zajęte przez GD, więc Dafne rozplanowała rozmieszczenie skonstruowanych przez jednego ze Ślizgonów bomb w taki sposób, by więźniowie nie byli zagrożeni.
Początkowo planował wziąć ze sobą pelerynę niewidkę, jednak kiedy pomyślał o tym, że zostanie ona przechwycona przez śmierciożerców, zrobiło mu się słabo.
Stojącego na straży ochroniarza oszołomił jednym celnym zaklęciem. Przeniósł go do jednego z pomieszczeń i wślizgnął się do lochów. Cisza była niepokojąca i wzmagała jego napięcie. Spodziewał się wielu trudności, więc gdzieś na dnie jego świadomości pojawiła się myśl, że to pułapka i zaraz ktoś go złapie. Szedł w wyznaczone miejsce, nie spotykając żadnego śmierciożercy. Podłożył pierwsze bomby połączone siecią przewodów. Z niedowierzaniem pozbył się ostatniej miny i ruszył do wyjścia. Zatrzymał się przy pierwszym pocisku i sięgnął po lont, który musiał podpalić.
— Spróbuj, a doprowadzę cię do takiego stanu, że będziesz mnie błagał na kolanach o śmierć.
Harry zamarł, słysząc znajomy głos śmierciożercy.
— Gdzie jest reszta tych gówniarzy?
— Szukaj aż znajdziesz — odparł Harry, nie opuszczając różdżki, lecz zerkając na Rowle’a, który obserwował go z uśmiechem na ustach.
— Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo cię nienawidzę, gówniarzu — syknął mężczyzna. — Nie rozumiem, dlaczego Czarny Pan nie wydał rozkazu, żeby cię zabić. Sądzę, że po tej akcji już ci nie wybaczy i liczę, że będę mógł cię zabić osobiście.
Harry uśmiechnął się cierpko.
— Próbuj.
Zaklęcie uderzyło w lont, który zasyczał. Płomień powoli zaczął przesuwać się w stronę pierwszej bomby. Rowle zaryczał, ciskając w chłopaka zaklęciem, ale ten uskoczył. Priorytetem było wydostanie się z lochów, które miały zaraz runąć, więc chłopak ruszył biegiem do drzwi, ciskając za siebie klątwami w śmierciożercę. Widział przed sobą drzwi, już był niemal przy nich, gdy posadzka wybuchnęła tuż za jego stopami. Impet był tak silny, że Harry poleciał do przodu, upadając na ziemię. Zamortyzował potknięcie, wystawiając przed siebie dłonie. Niemal od razu wstał, lecz Rowle zdołał go dogonić i ponownie powalił go na posadzkę. Evan z trudem zrzucił go z siebie i przekręcił się na plecy, lecz śmierciożerca runął na niego z wyszczerzonymi zębami. W momencie, kiedy zamierzył się do ciosu, wybuchła pierwsza bomba. Korytarzem wstrząsnęło, posypały się kawałki kamieni, a Rowle obejrzał się za siebie, co Harry wykorzystał. Sięgnął po odłamek sklepienia, który wylądował na podłodze i zdzielił nim śmierciożercę w nos. Głośno chrupnęło, kiedy kości z łatwością się połamały, zalewając mężczyznę krwią. Rowle ryknął, lecz dźwięk ten został zagłuszony przez wybuch kolejnego pocisku. Harry zerwał się do pionu i wypadł z lochów. Serce biło jak oszalałe, a on nie miał pojęcia, co zrobić. Rowle go rozpoznał, więc z łatwością go dopadnie, gdy tylko będzie miał okazję. Po chwili zastanowienia Harry postanowił wrócić do lochów i wyczyścić mężczyźnie pamięć. Posadzka zadrżała pod wpływem kolejnej eksplozji, a Rowle wypadł przez drzwi wprost na Ślizgona. Różdżka wyleciała chłopakowi z rąk, a kiedy Evan odwrócił się, dostrzegł zmierzających w jego stronę ochroniarzy. Uderzenie w głowę pozbawiło go przytomności.

Chociaż Ginny znajdowała się w towarzystwie części Gwardii Dumbledore’a, nie miała ochoty na rozmowę. Od trzech dni siedzieli zamknięci w zimnych lochach po tym, jak zostali przyłapani na kolejnej akcji sabotażowej. Dostawali bardzo skromne posiłki, starą wodę do picia i zaledwie pięć koców na dobre piętnaście osób. Znajdowali się w małej klitce z trzema łóżkami w formie zniszczonych hamaków i ledwo starczało im miejsca na rozprostowanie nóg. Nie było tutaj toalety, lecz nie była ona potrzebna, gdyż śmierciożercy co jakiś czas oczyszczali ich organizmy, żeby nie zabrudzali celi.
Rozejrzała się wokół siebie. Natalie i Jimmy spali ściśnięci na jednym z łóżek, a Terry i Luna zajęli dwa pozostałe. Hanna, Demelza i Parvati siedziały na podłodze, dzieląc się jednym kocem, dwoma innymi owinięto Denisa, który przeraźliwie się trząsł i miał gorączkę. Dwa ostatnie koce użyczono Neville’owi, który postanowił przespać się na podłodze. Wszyscy byli bladzi, czasami wręcz sini, brudni, niektórzy również poplamieni krwią. Ron i Hermiona siedzieli przytuleni do siebie, co już nikogo nie dziwiło. Para ostatnio bardzo do siebie lgnęła.
Ginny westchnęła cicho. Od początku obawiali się, że w końcu zostaną złapani, ale nikt nie sądził, że jednocześnie zostanie wyłapanych aż tylu Gwardzistów.
Cisza została przerwana głośnym wybuchem. Neville natychmiast zerwał się ze snu, a wszyscy nastawili uszu. Kolejna eksplozja wybudziła również pozostałą czwórkę. Wszyscy zaczęli wymieniać między sobą niewiedzące spojrzenia. Następny huk usłyszeli bliżej. Neville zerwał się na nogi i rzucił ze śmiechem:
— Nasi wysadzają lochy.
Niektórzy zaczęli klaskać, śmiejąc się pierwszy raz od zamknięcia w tym przeklętym miejscu. Seria detonacji przychodziła coraz bliżej, aż zaczęli się obawiać, że zawali się również ich cela. Mury zadrżały, kiedy eksplozja dotarła bardzo blisko nich, jednak na tym się skończyło. Z niecierpliwością czekali na pojawienie się kolejnych Gwardzistów, ale nikt się nie zjawił. Uznali to za dobry omen.
Minęło kilka godzin, kiedy coś zaczęło się wreszcie dziać. Usłyszeli rozwścieczone głosy śmierciożerców, którzy kierowali się w ich stronę. Terry niemal wystawił głowę za kraty, żeby dostrzec, co się dzieje. Po chwili zjawił się rozjuszony Rowle ze zsiniałym nosem, jakby ten został niedawno złamany. Zaraz za nim przyszedł się jeszcze jeden śmierciożerca, który warknął do Gwardzistów, że mają się odsunąć od wejścia. Wykonali polecenie, chociaż niejednemu z nich przeszło przez myśl, żeby wykorzystać sytuację.
— Macie nowego kumpla — warknął do nich Rowle.
Ginny szybciej zabiło serce, kiedy uświadomiła sobie, że osoba odpowiedzialna za wybuch jednak została złapana. Zerwała się do pionu, kiedy do środka wepchnięto Evana. Chłopak był przemoczony do suchej nitki, trząsł się jak osika, a z rozciętej głowy ciekła mu krew. Śmierciożerca zaciągnął go do kajdan przyczepionych do jeden ze ścian. Przykuto go twarzą do ściany w taki sposób, że dłonie miał na wysokości szyi, a łańcuch był tak krótki, że nie mógł ich opuścić. Drzwi celi zamknięto, ale Rowle nadal wbijał miażdżące spojrzenie w chłopaka. Evan zerknął na niego roziskrzonym wzrokiem i bezczelnie pokazał mu środkowy palec. Rowle uderzył pięścią w kratę.
— Tak tu przytulnie, że chyba tutaj zamieszkam — dorzucił jeszcze Evan, patrząc w jego oczy pełne furii.
— Otwieraj tę je*aną celę! Zabiję tego gówniarza! — ryknął Rowle, zachowując się zupełnie jakby chciał sforsować zablokowane przejście.
— Daj spokój. Będzie inaczej śpiewał, jak trochę tutaj postoi — odparł któryś ze śmierciożerów.
Rowle szarpnął za kraty jeszcze raz, a później odszedł rozgniewany. Zapadła cisza. Evanowi niemal natychmiast zszedł z ust szyderczy uśmiech. Nie musiał już udawać przed śmierciożercami i najwyraźniej zorientował się, w jakie wpadł bagno. Wszyscy patrzyli na niego w pełnym zdumienia milczeniu.
— Coś ty znowu zrobił? — zapytała wreszcie cicho Hermiona.
— To, co wam się nie udało.
— To byłeś ty?! — krzyknął Jimmy.
— Tak jakoś wyszło.
— Moment. To ty podpaliłeś kwatery śmierciożerców i podałeś narkotyki ochronie? — dodał Terry.
Harry mimowolnie słabo się uśmiechnął.
— To nam się udało.
— Nam? Jest was więcej?!
— To takie dziwne? Wy też nie działacie w pojedynkę.
Ginny poczuła jak jej serce szaleńczo bije w piersi, gdy patrzyła na chłopaka w tak marnym stanie, ale ze świadomością, że nie myliła się co do niego. Był zmuszony do służenia Voldemortowi. Teraz nie przyszła jej do głowy inna myśl. Potajemnie walczył z czarnoksiężnikiem i śmierciożercami. Minęła siedzące na ziemi Lavender i Parvati i podeszła do Evana, który spojrzał na nią oczami, które zawładnęły jej sercem. Weszła między niego a ścianę, stając między jego ramionami. Ujęła jego twarz w dłonie, czując, jak bardzo chłopak drży, a później pocałowała go na oczach wszystkich.
— Ginny! — warknął Ron, ale dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi.
Zanim chłopak zerwał się do pionu, Hermiona pociągnęła go z powrotem na ziemię. Lavender i Parvati westchnęły z rozmarzeniem, obserwując Evana i Ginny. Gryfonka wreszcie odsunęła się od chłopaka, który spojrzał na nią z uczuciem.
— Możecie dać któryś koc? — zapytała, rozglądając się po osobach, które miały w posiadaniu okrycia.
Neville podał jej materiał, na którym wcześniej leżał. Dziewczyna okryła nim zziębniętego Evana, a później ściągnęła swoją bluzę i wytarła nią włosy Ślizgona.
— Znowu cię topili w lodowatej wodzie? — wymamrotała, a on skinął lekko głową, uważnie ją obserwując.
Czuł na sobie spojrzenia Gwardzistów, którzy zapewne nie do końca orientowali się, co się stało. Jego związek z Ginny objęty był tajemnicą, więc teraz poczuli się zapewne tak, jakby uderzyli głowami w mur. Dodatkowo świadomość, że był w drugiej grupie sabotażowej musiała być dla nich niemałym zaskoczeniem.
Kiedy pomimo jednego koca chłopak cały czas się trząsł i szczękał zębami, owinięto go w drugi. Sprawy nie ułatwiało to, że Evan cały czas musiał stać i nie mógł poruszać rękoma, które powoli zaczęły go boleć i drętwieć od ciągłego trzymania w jednej pozycji. Starał się nimi poruszać jak najbardziej mógł, jednak niezbyt to pomagało.
Po jakimś czasie trochę się rozgrzał i przestał nieprzerwanie drżeć, co Ginny przyjęła z ulgą. Harry nie czuł z tego powodu większej radości, ponieważ od ciągłego stania zaczęły boleć go kręgosłup i nogi, dlatego ze zgrozą uświadomił sobie, co go czeka przez kolejne godziny albo nawet dni. Z tęsknotą zerkał w stronę marnych łóżek, na których kładli się Gwardziści. Marzyło mu się nawet zwykłe twarde krzesło lub chociażby zimna podłoga celi. Przestępował z nogi na nogi, stawał na palcach, piętach albo krawędziach stóp, napinał mięśnie łydek, zginał kolana, unosił nogi, ale wszystko działało na krótką metę. Ginny nakarmiła go, kiedy przyniesiono im skąpe posiłki w postaci twardych i suchych czterech bochenków chleba. Niemal przeklął, kiedy każdy z Gwardzistów mógł wypić trochę wody przez słomkę, a jego obecność została zignorowana przez śmierciożerców. Ginny natychmiast ich uświadomiła, jednak mężczyzna jedynie się zaśmiał i odszedł. Najwyraźniej Rowle postanowił nie dawać mu nic do picia, co było kolejnym punktem tortur.
Nie miał pojęcia, ile czasu przestał w celi, lecz w końcu zaczął go morzyć sen. Oparł głowę o ścianę i zamknął oczy. Kiedy udało mu się przysnąć, szybko się budził przez niekomfortowe warunki. Nogi niemal się pod nim uginały, a plecy bolały tak bardzo, że nie mógł prosto stać. Rąk już w ogóle nie czuł. Strasznie chciało mu się pić, a usta zrobiły się suche jak pergamin.
Usłyszeli kroki, a po chwili za kratami pojawił się Rowle. Mężczyzna wbił spojrzenie w Evana, a jego wargi wygięły się w sadystycznym uśmiechu.
— Nadal twierdzisz, że jest tutaj tak przytulnie, że chyba tutaj zamieszkasz?
Chłopak spojrzał na niego ostro.
— Byłoby jeszcze przytulniej, gdybyś zamknął mordę.
Rowle zmrużył oczy, nie odrywając od niego spojrzenia.
— Więcej osób planowało przyjść zburzyć lochy — powiedział cichym głosem, który wwiercał się w umysł. — Podaj nazwiska.
— Pieprz się.
— Podaj. Nazwiska — wycedził.
— Pieprz. Się.
Zapadła chwila ciszy.
— Jeśli podasz nazwiska, zostaniesz wypuszczony — powiedział Rowle z wyraźną niechęcią.
Evan skomentował to szyderczym śmiechem.
— Nienawidzisz mnie tak bardzo, że prędzej byś mnie zabił niż wypuścił.
— I żałuję, że nie mogę tego zrobić — warknął. Zerknął na Ginny i wycedził: — Ale torturowana Ruda z pewnością wpłynie na twoje zeznania.
Gwardziści natychmiast zerwali się do pionu, jakby chcieli ochronić dziewczynę, jednak Evan nadal był spokojny, a na jego ustach pojawił się szyderczy uśmieszek.
— Spróbuj — szepnął przerażającym głosem.
Wśród ciszy wbijali w siebie spojrzenia, a Harry widział w oczach śmierciożercy rosnącą wściekłość. Było jasne, że nie złamie zakazu Voldemorta, który zarządził, że Ginny jest nietykalna. Gwardziści obserwowali sytuację z napięciem, gotowi do obrony dziewczyny mimo beznadziejnej sytuacji.
— Nie wiem, dlaczego Czarny Pan jeszcze cię nie zabił, ale zrobię wszystko, żeby w końcu to zrobił — wysyczał śmierciożerca.
— Powiem ci jedno: to jak walka z wiatrakami — odparł Harry z uśmiechem, który coraz bardziej rozjuszał Rowle’a.
Mężczyzna szarpnął za kraty, odwrócił się i odszedł bez dalszych słów. Po chwili drzwi do lochów głośno trzasnęły. Ginny zmarszczyła brwi, patrząc na Evana, jednak to Ron warknął:
— Prawie go sprowokowałeś, żeby torturował Ginny!
— A wyglądał tak, jakby był gotowy to zrobić? — odparł zmęczonym głosem, ponownie wbijając wzrok w ścianę.
— On jest zdolny do wszystkiego!
— Ale nie jest Voldemortem, żeby robił wszystko to, co zechce.
— Służysz mu, a jednak wypowiedziałeś jego prawdziwe imię — zauważyła Susan.
— Poza tym z tego, co powiedziałeś, wynika, że nie mogą tknąć Ginny — dodała Hermiona.
Harry niemal uderzył czołem w ścianę, gdy uświadomił sobie, ile wyznał w tym jednym zdaniu. Musiał bardziej uważać, co przy nich mówi. Ginny obserwowała go z jeszcze większą dezorientacją, starając się rozwikłać tę zagadkę, szczególnie, że chłopak nic na to nie odpowiedział.
Kiedy wszyscy zajęli się sobą, wślizgnęła się między jego ramiona. Spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem. Sięgnęła do ręki tuż nad łokciem i lekko zaczęła ją masować. Nie było to zbyt przyjemne, gdyż całe ręce miał zdrętwiałe, ale wiedział, że to może mu pomóc, a nie zaszkodzić.
— Powiesz mi, o co w tym wszystkim chodzi? — zapytała cicho, nie przerywając czynności.
— Nie mogę — mruknął. — To wszystko jest tak chore i pochrzanione, że nawet gdybym mógł, nie potrafiłbym ci tego wyjaśnić.
— Nie wiem, na jakich zasadach działasz. Nie wiem, czemu to wszystko jest takie dziwne. Nic nie wiem.
Nie potrafił nic na to odpowiedzieć. Ginny nie naciskała.

___________________


Rozdział pojawił się dość późno, bo cały dzień byłam poza domem i nie miałam możliwości wstawić go wcześniej, ale ważne, że jest na czas ;)
Lady Night, Lilly Quinnzell, Tifa, ciało Harry'ego odnaleziono, Było to wspomniane w pierwszym rozdziale w drugim wspomnieniu i w tym, gdzie Harry czyta o tej informacji w gazecie. Co do peleryny... W dziewiątym rozdziale była informacja o tym, że Harry zabrał ze sobą pelerynę, zanim dom na Privet Drive spłonął. Kilkakrotnie było też wspomniane, że miał ją na sobie. A nie użyli jej w trakcie akcji, ponieważ Dafne, Draco i Blaise o niej nie wiedzą ;)
Unknow, trochę zrozumienia, okay? Nie w każdy weekend siedzę uziemiona w domu tylko dlatego, że muszę wstawić rozdział.

Koncert był mega udany i kompletnie mnie zmiażdżył. Publika dawała czadu od początku do końca, a zespoły jeszcze bardziej wszystkich nakręciły. Oby więcej takich koncertów :D
Całuję,
Wasza Bully :)

17 komentarzy:

  1. Aaaah, koncerty ♥
    Czym bliżej do ujawnienia się Harrego, tym ciekawiej :3
    Umowa działa na zasadzie, że jeśli Harry powie "Rowle jest moim przyjacielem", to Tom nie może go skrzywdzić? Wygodne :P
    Pozdrawiam, Saspik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to ta kwestia dotycząca umowy, którą poruszyłaś niezmiernie mnie ciekawi, szczególnego po tym rozdziale. Na tej zasadzie, Harry może stwierdzić, że wszyscy uczniowie w Hogwarcie to jego przyjaciele, więc Śmierciożercy nie mogą ich skrzywdzić...
      Najlepsze rozkminy przychodzą w nocy!
      Pozdrawiam, Trisy :*

      Usuń
  2. Aaaaaaaaa *chwila później* Jest, jest, jest! *pora się ogarnąć*
    Dobra, już się uspokoiłam, więc mogę napisać w miarę sensowny komentarz...
    Rozdział mega(zresztą jak zawsze), akcja coraz bardziej się rozkręca. Coraz bliżej jest też odkrycie tajemnicy Harry'ego/Evana, czego nie mogę się już doczekać. Mam nadzieję, że Ginnu wkrótce się domyśli i, że mi wybaczy te kłamstwa. Już wyczekuje kolejnej soboty i kolejnego rozdziału.
    Cieszę się, że koncert się udał i dobrze się bawiłaś :)
    Mam jeszcze do Ciebie pytanie tak trochę z innej beczki, a mianowicie znasz się na HTMLu? Znaczy się, sama robisz szablony na bloga(z tego, co pamietam, kiedyś chyba o tym wspominałaś), więc zapewne potrafisz go też dostosować, a co za tym idzie masz jakąś widzę o HTMLu. Gdzie się nauczyłaś go używać? Bardzo chciałabym umieć odpowiednio dostosować szablon u mnie, ale niestety nie chwytam tego :/
    Mogłabyś mi dać znać jak to robisz, albo udzielić jakiejś rady jak się tego nauczyć?
    Pozdrawiam i śle ogromne pokłady weny.
    Dobrej nocy, Trisy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, ale się rozpisałam. To chyba mój najdłuższy komentarz ;)

      Usuń
    2. Bully chyba kiedyś w BM wspominała, że korzysta z kodów CSS ;)

      Usuń
    3. W takim razie muszę przejrzeć BM. Dzięki za informacje :)

      Usuń
  3. Niezrównoważona1 kwietnia 2017 22:49

    Ciekawy rozdział, wyczekiwany, przez co czytany z większą przyjemnością i lekką nutką adrenalinki ;) Harry jest coraz bardziej bliski do wyjawienia kim jest, nawet jeśli przypadkiem - hurrraaa! Mam lekki mętlik w głowie, bo wciąż zastanawiam jak Harry przeżyje umowę (a może nie? *.*) i myślę nad reakcjami innych, kiedy dowiedzą się o wszystkim. To będzie takie ekscytujące!
    Być może było zadane te pytanie: tak na oko ile będzie rozdziałów?
    Pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny!

    Niezrównoważona

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :)
    Łohoho... zawalanie lochów? Robi się coraz ciekawiej...
    Biedny Harry musi znosić Rowla i uważać na słowa żeby nie wypaplać kim jest. Współczuję. Ron, czy ty masz jakiś problem co do tego, że Evan i Ginny są razem? Nie martw się, ja też za tym nie przepadam. Evan zasługuje na kogoś lepszego :)
    Niech któraś z grup sabotażowych wysadzi/pomaluje na różowo gabinet dyrektora. Byłoby wesoło...
    Coś jeszcze chciałam dopisać, ale moja niezawodna pamięć *ten sarkazm* nie chce współpracować, więc pozdrawiam, życzę weny
    Lady Night

    OdpowiedzUsuń
  5. No dobra *chrząka i bierze się w garść* rozdział przeczytałam od razu po dodaniu, ale wolałam najpierw go przemyśleć, a wiadomo, najlepsze pomysły przychodzą nocą (co skutkuje kompletną niedyspozycją rano, ale cicho). Nie wiem, czy to zamierzony cel, ale chyba nigdy tak często nie wracałam do prologu. A tutaj, co chwila odwołują się do Umowy, więc trzeba sprawdzać, jak to ona naprawdę wygląda.
    Hmm... dość skomplikowanie to wygląda, nie powiem. Harry może powiedzieć, że ktoś jest jego przyjacielem i Voldemort automatycznie nie może mu nic zrobić... ciekawe, tym bardziej, że już zaczął z tego korzystać. Jak tak dalej pójdzie, to Potter jeszcze oświadczy, że wszyscy są jego przyjaciółmi i Tom będzie w kropce xD
    Akcja sabotażowa ciekawa, choć z o wiele większą uwagą śledziłam wydarzenia po niej. Gwardia (a przynajmniej jej część) w końcu dowiedziała się, kto należy do drugiej grupy. No i mam nadzieję, że trochę się nam Ronald opanuje... jak bardzo chcę zobaczyć jego reakcję, gdy dowie się, że bardzo nielubiany przez niego Evan to Harry :D O jak ja się nie mogę tego doczekać.
    Muszę przyznać, że nie mogłam powstrzymać śmiechu przy: "Minęła siedzące na ziemi Lavender i Parvati i podeszła do Evana, który spojrzał na nią oczami, które zawładnęły jej sercem. Weszła między niego a ścianę, stając między jego ramionami. Ujęła jego twarz w dłonie, czując, jak bardzo chłopak drży, a później pocałowała go na oczach wszystkich.
    — Ginny! — warknął Ron, ale dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi.
    Zanim chłopak zerwał się do pionu, Hermiona pociągnęła go z powrotem na ziemię. Lavender i Parvati westchnęły z rozmarzeniem, obserwując Evana i Ginny." Naprawdę, przepraszam, bo to raczej śmieszne nie jest, ale wyobraziłam sobie westchnienia Lavender i po prsotu... na swoje usprawiedliwienie dodam, że była późno i zaczynało mi odbijać.
    Ginny... tak, chyba zaczynam ją powolutku tolerować. Do sympatii to jeszcze daleko, ale dziewczyna mnie nie irytuje. Co prawda szybciutko sobie stworzyła wyobrażenie, jaki to Evan nie jest wspaniały, bo knuje za plecami Voldka (co w sumie jest prawdą, no ale trochę dziewczyna idealizuje).
    Oj Harry, ja ci długiej przyszłości jako Evan Reponer nie wróżę :D Się nam chłopak nieźle wygadał i Hermionie coś przeskoczyło i nie tylko jej. Jakby nie patrzeć, troszkę dziwne, że Riddle skrzywdzić Ginny nie może, a samego Evana mimo tylu wyskoków nie zabija... no dalej Gryfoni, myślcie!
    Wracając do samego Voldka, kolejny horkruks odkryty, teraz tylko trzeba go zniszczyć. Jak dobrze zrozumiałam, został puchar i medalion? Pomijając Nagini i Harry'ego (o ile u Ciebie Harry nim jest), więc chyba zbliżamy się do końca. Trochę mi smutno, trochę się nie mogę doczekać i aż się palę do tworzenia dziwnych teorii. Ja już na zapas błagam, nie przerywaj potem rozdziału w momencie, gdy wszyscy dowiedzą się, że to Harry. Bo osobiście cię znajdę, a chyba nie mam tak daleko :D (osoba z Twittera się kłania xD).
    Życzę maaasy weny i wielu jeszcze koncertów.

    Ana

    OdpowiedzUsuń
  6. Hermiona już się domyśla, czuję to! Tylko kwestia tego, kiedy zacznie mówić :) Jestem też ciekawa, co stanie się z Gwardią i Evanem w najbliższym rozdziale - wypuszczą ich, a może jeszcze sobie w lochach posiedzą?
    Co do Pucharu - ludzie często mają tendencję do niedostrzegania tego, co jest najbardziej oczywiste lub tuż przed ich oczami. Grunt, że Harry zdołał to dostrzec. Jestem mega ciekawa, czy Voldek to zauważył. Nie zdziwiłabym się, gdyby przy najbliższej akcji "wjazd na chatę do Voldzia" puchar znalazł się w innym miejscu. Ale pożyjemy, zobaczymy. :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny, skoro pisałaś że rozdziałów planujesz ok 30 to jesteśmy już bliżej niż dalej, wierzę w twoje możliwości i w to, że nie będziesz zmuszona robić żadnych przerw :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hermiona! Cholera jasna, Myśl ! Ok, już się uspokojiłam ;)
    Rozdział jest prześwietny i nie mogę doczekać się nexta.
    Weny,
    Nesia ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Zjełczała woda? Woda nie może być zjełczała, tylko tłuszcz (np. masło).

    OdpowiedzUsuń
  9. Również proponuję zmienić tą zjełczałą wodę. Tak z ciekawości: ile rozdziałów będzie miało to opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale ja głupia- w sobotę wchodzę na Twojego bloga: Ok nie ma 17-tego rozdziału, trudno wejdę potem. Oczywiście moja wspaniała pamięć nie chce mi o tym przypomnieć, więc weszłam tu dopiero dzisiaj. Rozdział mega. Achhhhhhh. Coś czuję, że niedługo ktoś się zorientuje kim tak naprawdę jest Evan. Harry za dużo powiedział. Teraz zdałam sobie sprawę, że skoro Harry już poznał kilka nazwisk osób z GD, Voldemort może go o to zapytać, a on będzie musiał powiedzieć kto tam jest. Jednocześnie oni wszyscy są jego przyjaciółmi. Ciekawe co z tego wyniknie... Weny życzę.
    - Abigail_Dumbledore

    OdpowiedzUsuń
  11. Niesamowity rozdział, myślę że zaczęły się te z serii tak podsycających moją ciekawość, że chyba będę umierać cały tydzień (o ile bardziej się da). To super, że koncert się udał, zazdroszczę🙊
    Weny życzę
    @smallerthandot xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialnie jest to napisane widać ogromne postępu od czasu pierwszego Twojego tworu oby tak dalej. Może doczekamy się jakiejś Twojej własnej książki?

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej,
    wspaniale, no i mamy wśród ślizgonów grupę sabotażową, która się rozrasta coś musiał powiedzieć i wpadł, powiedział przy gryfonach za dużo i mogą niedługo domyśleć się prawdy... może i Ślizgoni ich odbijają? no tak jak się mówi najciemniej jest pod latarnią...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń