Początkowo Harry był tak
zaskoczony, że patrzył na Draco w kompletnym zdumieniu. Później do jego mózgu
dotarły słowa, które blondyn wypowiedział, więc jego serce zaczęło bić dwa razy
szybciej niż zwykle. Następnie uświadomił sobie, że nie może pokazać po sobie,
że chłopak powiedział coś, co go dotknęło, dlatego parsknął śmiechem.
— Coś wciągnąłeś, gdy nie
widziałem? — zapytał z rozbawieniem i liczył na to, że w jego oczach pojawiło
się to samo uczucie, a nie przerażenie, które tak naprawdę czuł.
— Byłbym zdziwiony, gdybyś się
przyznał — odparł na to Draco, nie zdejmując z ust szyderczego uśmiechu. —
Możesz mi wmawiać, że coś sobie ubzdurałem, ale wiem, jaka jest prawda. Starasz
się grać kogoś innego, ale niektóre zachowania cię zdradzają.
Podszedł bliżej Harry’ego, który
nie odsunął się, by blondyn nie pomyślał, że chce uciec.
— Przez sześć lat byliśmy
wrogami. Znam twoje słabe punkty — powiedział mu prosto w oczy.
— Nie wiem, co sobie ubzdurałeś,
ale szczerze mi to zwisa i powiewa, Draco — odrzekł chłodno. — Zejdź na ziemię.
— Nie wiem, w co pogrywasz, ale
dowiem się tego prędzej czy później. Mów sobie co chcesz. Nie zmienię swojej
opinii.
— Więc miej swoją surrealistyczną
opinię i zrób z nią, co chcesz, okay?
— Nie jesteś ciekaw, dlaczego tak
uważam? — zapytał Draco z uśmieszkiem, jakby dobrze się bawił.
— Wiesz co? W sumie nie. Masz
zbyt wybujałą wyobraźnię. — Zmarszczył brwi, jakby nad czymś się zastanawiał. —
Trochę zaczynasz mnie tym przerażać.
Pokręcił głową, pokazując, że
jest rozbawiony tym, co powiedział Draco i ruszył w stronę dormitoriów.
— Nie przekonasz mnie — rzucił jedynie
idący za nim blondyn.
Harry westchnął ciężko, jakby
męczyło go gadanie Draco. Przerwał rozmowę, zanim palnął coś, co mogłoby go pogrążyć
jeszcze bardziej.
Natrętne spojrzenie Draco
towarzyszyło Harry’emu od samego rana. Nie powiedział jednak ani słowa o swoich
hipotezach Blaise’owi i Dafne, co w jakimś stopniu stanowiło dla Evana ulgę.
Domyślał się, że oboje wyśmialiby blondyna za takie wymysły, jednak wolał nie
kusić losu i dawać wszystkim jak najmniej powodów do podejrzeń.
Tak jak Harry się spodziewał,
Gwardziści wreszcie zostali wypuszczeni z lochów, chociaż większość z nich poważnie
poraniono. Najwyraźniej uznano, że przed samym wyjściem muszą dostać nauczkę. W
związku z tym, że Ron i Hermiona odzyskali wolność, Harry i Syriusz postanowili
wcielić swój plan w życie. Eliksir już od jakiegoś czasu czekał na użycie, a
Łapa zebrał dostatecznie dużo informacji na temat ochroniarzy. Evan podrzucił dwójce
Gryfonów wiadomość z instrukcją postępowania i kiedy tylko ta zniknęła ze
schowka, razem z Łapą zabrał się za intensywne przygotowania.
Już kilka dni później
ochroniarze, których sobie upatrzyli, mieli nocny dyżur na drugim, trzecim i
czwartym piętrze, więc okazja była idealna. Ron i Hermiona, zgodnie ze
wskazówkami, od dnia odebrania informacji codziennie rano i popołudniu
zaglądali do skrytki, by byli gotowi do akcji w każdej chwili. Harry zostawił
im wiadomość, gdy tylko Łapa dowiedział się, kiedy ich cele będą na patrolu.
Evan i Riley spotkali się w gabinecie nauczyciela i ruszyli do pracy pół
godziny szybciej, niż umówili się z Ronem i Hermioną. Adrenalina buzowała w ich
żyłach, a serca biły jak szalone. Cicho przemieszczali się korytarzami
Hogwartu, słysząc każdy najmniejszy szelest i szukając dwójki ochroniarzy.
Znalezienie ich było dziecinnie proste, podobnie jak oszołomienie ich z
ukrycia. Prędko zaciągnęli ich do jednego z pomieszczeń.
— Żeby wszystko przebiegało bez
problemów — wymamrotał Syriusz, ściągając z jednego z nich szaty.
Narzucili na siebie ich ubrania,
skrępowali śmierciożerców i zakleili im usta, wrzucili ich włosy do
przygotowanego eliksiru, a następnie wypili zawartość fiolek. Nastąpił
nieprzyjemny proces przemiany w inne ciała. Harry czuł, jak jego mięśnie ramion
się rozszerzają, nogi kurczą, a włosy jakby wwiercały się w czaszkę. Ściągnął
okulary i wrzucił je do kieszeni, a później zerknął na Łapę, który stał się
chudzielcem o ziemistej twarzy i wątłych ramionach.
— Do boju — oznajmił jedynie
mężczyzna trochę piskliwym głosem.
Wyjrzeli na korytarz, który był
zupełnie pusty i wyślizgnęli się z klasy. Spokojnym krokiem, by nie wzbudzać
podejrzeń, ruszyli w stronę trzeciego piętra, gdzie umówieni byli z Ronem i
Hermioną. Wkroczyli do klasy obrony przed czarną magią i od razu dostrzegli, że
Gryfoni są już na miejscu. Natychmiast wycelowali różdżkami w stronę drzwi, a
nabrali podejrzeń, kiedy zaraz za Harrym do środka wszedł Syriusz.
— Spokojnie. Przyjaciół jest
dwóch — powiadomił Harry, unosząc ręce w geście poddania.
Podejrzliwość nie zniknęła z ich
twarzy, chociaż opuścili różdżki.
— Kim wy jesteście? — zapytała
Hermiona. — Skąd… wiecie o tym wszystkim?
— Teraz dajmy sobie z tym spokój
— uciął jej pytania Łapa. — Idziemy.
Najwyraźniej chcieli jeszcze coś
powiedzieć, lecz Harry rzucił:
— Nie marnujcie czasu. Im dłużej
tutaj jesteście, tym mniej będziecie go mieli poza Hogwartem. — Natychmiast
ruszyli do drzwi. — Udawajcie, że złapaliśmy was na łamaniu regulaminu.
Przemienieni Harry i Syriusz ruszyli
za Ronem i Hermioną, jakby ich pilnowali. Dotarli do Posągu Jednookiej Wiedźmy.
— Macie niecałą godzinę —
powiedział szybko Harry. — Jeśli się spóźnicie, będziecie musieli radzić sobie
sami z powrotem do dormitorium i zaryzykujecie, że ktoś was złapie przy
wychodzeniu zza posągu, jasne? Dacie radę?
— Nie wiem. Może nam to zająć
więcej czasu — odparła Hermiona.
Harry wymienił spojrzenie z Syriuszem.
— Chyba uda nam się coś
wykombinować, żeby wydłużyć wam czas o kolejną godzinę — powiedział Łapa.
— Okay. Lepiej już…
— Selwyn, co się tutaj dzieje?
Cała czwórka niemal automatycznie
się spięła, słysząc głos Mulcibera. Syriusz zerknął ostrzegawczo na Harry’ego,
który podszywał się pod wymienionego śmierciożercę, a później odwrócili się w
stronę nadchodzącego mężczyzny. Towarzyszył mu jakiś mało znaczący ochroniarz.
— Złapaliśmy tych gówniarzy, jak
kręcą się po korytarzach — odparł Evan.
Mulciber i drugi z mężczyzn
zatrzymali się przy nich.
— Nie wyglądają tak, jakbyście
ich ukarali — warknął pierwszy z nich.
— Prowadzimy ich do Rowle’a.
— Nie znacie wytycznych? Od razu
do lochów i zabrać im żarcie!
W głowie Harry’ego zaczął wyć
alarm, lecz szybko wpadł mu do głowy pomysł, który był ostatnią deską ratunku.
— To bachory z sabotażu. Pewnie
wracają ze spotkania i znowu szykują się do buntu.
Mulciber odepchnął Syriusza oraz
Evana i podszedł bliżej Gryfonów. Przyjrzał im się i zmrużył gniewnie oczy.
— Rowle pewnie wolałby
przesłuchać ich osobiście. W końcu stoją na czele buntowników — dorzucił Łapa.
Mulciber wyszczerzył drapieżnie
zęby.
— To nie stoi na przeszkodzie,
żeby trochę ich sponiewierać. Crucio!
Harry ledwo powstrzymał się przed
podskokiem, kiedy mężczyzna tak niespodziewanie cisnął zaklęciem torturującym w
Rona. Hermiona krzyknęła, gdy chłopak upadł na ziemię pod wpływem klątwy. Evan
i Riley nie mieli jednak możliwości, żeby to przerwać, dlatego musieli
ograniczyć się do obserwowania, chociaż wszystko się w nich rwało, żeby
zareagować. Klątwę przerwano dość szybko.
— My ich zaprowadzimy. Wy
zajmijcie się patrolem — warknął Mulciber i popchnął Hermionę przed siebie.
Dziewczyna rzuciła Evanowi
spanikowane spojrzenie, kiedy drugi ze śmierciożerców poderwał Rona z ziemi. Wszystko się wali, pomyślał Harry, zanim
równocześnie z Syriuszem oszołomili oddalających się ochroniarzy.
— Idźcie. My musimy posprzątać
ten bałagan — rzucił Łapa z rezygnacją w stronę dwójki Gryfonów. — Pospieszcie
się, bo wszystko już zaczyna się chrzanić — dodał, kiedy dziewczyna otworzyła
przejście.
— Postaramy się.
Zniknęli w posągu, a Harry i
Syriusz natychmiast ukryli ciała nieprzytomnych śmierciożerców i wyczyścili im
pamięć. Wymienili spojrzenia i nawet nie musieli mówić, że obaj czują
nadchodzące kłopoty.
— Jak chcesz wydłużyć czas? —
zapytał Harry.
— Włamiemy się do pracowni
eliksirów. Być może Slughorn ma jakieś zapasy wielosokowego.
Ślizgon pokiwał głową, chociaż
bardziej chciał położyć się na posadzce i uderzać w nią pięściami, krzycząc jak
małe dziecko, że nigdzie nie idzie. Bez pośpiechu, żeby nie zwracać na siebie
niepotrzebnej uwagi, skierowali się po schodach w dół. Liczyli na to, że nie
spotkają kolejnego patrolu, jednak jakikolwiek problem, którego się obawiali,
spadał na nich na każdym kroku.
— Schodzicie z patrolu?
Spojrzeli za siebie, słysząc
następnych ochroniarzy. Harry usłyszał, jak Łapa mamrocze jakieś przekleństwo,
zanim odpowiedział:
— Podobno w lochach jest jakiś
bachor na przesłuchaniu. Mamy do przekazania wiadomość temu, kto go
przesłuchuje.
— We dwójkę? Popieprzyło was?! —
warknął jeden z mężczyzn. — Ktoś musi zostać na patrolu! Jesteście tacy tępi,
na jakich wyglądacie?!
— No tak, nie pomyśleliśmy —
wymamrotał Syriusz. — Cofaj się — dorzucił do Harry’ego.
— No dobra — odparł z
lekceważeniem.
Rozeszli się w dwie strony,
niezbyt zadowoleni z takiego faktu. Ochroniarz powiedział jeszcze pod nosem
jakieś obraźliwe słowo skierowane w ich stronę, ale udawali, że nie słyszą,
żeby nie wpakować się w jeszcze więcej problemów. Harry wrócił na patrolowane
piętra i niecierpliwie zaczął tam krążyć, non stop zerkając na zegarek.
— Selwyn! — Na jego widoku
pojawił się Rowle, którego obecności za wszelką cenę chcieli uniknąć. — Gdzie jest
Drippson?
— Miał przekazać wiadomość
Mulciberowi — palnął pierwszą lepszą odpowiedź, jaka wpadła mu do głowy.
— Nieważne. Za mną.
Ruszył w stronę, z której
przyszedł, nie patrząc na to, czy chłopak idzie za nim.
— A patrol? — zapytał Harry,
licząc, że ta ostatnio deska ratunku go uratuje.
— Ktoś zaraz przyjdzie na zmianę.
Rusz się!
Harry ruszył za mężczyzną,
zastanawiając się, jakim sposobem wszystko mogło pójść nie tak. Minęli się ze
śmierciożercą, który miał zastąpić Selwyna, a później w ciszy przedostali się
do pomieszczenia, w którym organizowano spotkania ochroniarzy. Po raz kolejny
Evan przekonał się o luksusie, jakim otaczają się śmierciożercy, jednak ugryzł
się w język. Musiał zachowywać się jak oni i pokazywać, że jest zadowolony z
takiego życia, chociaż nie miał pojęcia, czy wyjdzie z tego pomieszczenia cały
i zdrowy.
— Dowiedziałeś się czegoś o tym
gówniarzu?
— Jakim gówniarzu?
— Jak to jakim?! O Reponerze! —
wściekł się, a kropelki śliny wylądowały nawet na twarzy Harry’ego, któremu
szybciej zaczęło bić serce. Co takiego mężczyzna chciał o nim wiedzieć? — Nie
wziął się z powietrza! Musi mieć jakąś rodzinę albo znajomych poza Hogwartem!
Harry poczuł niemałą satysfakcję,
widząc jego frustrację. Oczywiście, że Evan wziął się z powietrza, skoro był
zupełnie wymyśloną postacią. Tylko dlaczego Rowle tak bardzo się tym
interesował?
— Po co ci ktoś spoza Hogwartu? —
zaryzykował.
Śmierciożerca chwycił go za przód
szaty i mocno potrząsnął.
— A jak mam zniszczyć tego
bachora, gdy nie mogę tknąć żadnego z jego znajomych z zamku, imbecylu?!
Evan miał ochotę roześmiać mu się
prosto w twarz. Jak mógł być taki niedomyślny? Rowle nienawidził go z całego
serca, a nie mógł go tknąć bez żadnego powodu, podobnie jak jego bliskich,
którzy objęci byli ochroną Voldemorta. Ciekaw był, w jaki sposób mężczyzna chciał
go zniszczyć, jednak nie mógł zbyt dużo pytać, żeby się nie zdradzić, dlatego
ugryzł się w język.
— Jeśli coś znajdę, dam ci znać.
Rowle chwycił go za szatę i
przyciągnął do siebie, by wysyczeć:
— Lepiej się pospiesz, bo
potraktuję cię gorzej niż tego gówniarza.
Harry skinął powoli głową,
niezbyt wiedząc, jak ma się zachować, by mężczyzna nic nie zaczął podejrzewać.
Ten był jednak zbyt rozwścieczony, aby zwracać uwagę na jego postępowanie.
Odepchnął go od siebie i wyrzucił go z komnaty. Evan odetchnął, kiedy tylko
znalazł się za drzwiami. Ruszył w stronę korytarza, na którym powinien spotkać
się z Syriuszem. Pierwszy raz dopisało im szczęście. Łapa już był na miejscu, a
towarzyszył mu śmierciożerca, który zastąpił Selwyna. Syriusz spojrzał w jego
stronę z widoczną ulgą na twarzy.
— Masz robić swoje — rzucił Harry
w stronę swojego zastępstwa.
Mężczyzna nie czekał na jakieś
zaproszenie i natychmiast odszedł, zapewne zadowolony z tego, że nie musi bez
celu krążyć po korytarzach. Kiedy tylko zniknął za rogiem, Riley oznajmił:
— Mam. Po drodze wstąpiłem do
tych dwóch debili po włosy. Jeszcze leżą nieprzytomni, więc nie powinno być
problemów. Wypijemy eliksir trochę później, żeby starczyło na dłużej. Czego
chciał Rowle?
— Szuka na mnie jakiegoś haka.
Kazał Selwynowi znaleźć kogoś spoza Hogwartu, żeby za jego pośrednictwem
uderzyć we mnie.
— To się przeliczy — odparł lekko
rozbawiony Łapa. — Ten facet szczerze cię nienawidzi.
— Chyba ma do tego powód.
Zresztą, to działa w obie strony.
Wypili kolejne dawki eliksiru
jakiś czas później, dając Ronowi i Hermionie jeszcze więcej minut na realizację
ich planu. Nikt ich nie niepokoił, co było sprzyjającą okolicznością. Trochę
zaczęli się niecierpliwić, kiedy minęło ponad sześćdziesiąt minut, a dwójka
Gryfonów nadal się nie pojawiała. Powoli zbliżała się druga godzina, więc
obawiali się, że będą musieli zostawić ich na pastwę losu z horkruksem.
Usłyszeli podniesione głosy
dochodzące z niższych pięter. Przedostali się jak najbliżej, by podsłuchać, co
się dzieje. Zamarli, gdy usłyszeli głosy Selwyna i Drippsona, w których ciałach
się znaleźli.
— Musimy wiać — szepnął Łapa. —
Wiedzą już, że coś jest nie w porządku.
Usłyszeli szybko zbliżające się w
ich stronę kroki kilku osób. Zerwali się do biegu na patrolowane przez nich wyższe
piętra, by nie trafić na innych ochroniarzy. Tajnym przejściem na czwartym
piętrze przeszli ponownie na pierwsze piętro, mając nadzieję, że ominęli
ochronę.
— Nie możemy nikomu się pokazać w
tych ciałach — szepnął Łapa, zanim wyszli. — Najpierw musimy ponownie zamienić
się w siebie.
— Co robimy?
— Przeczekajmy tutaj.
Nasłuchiwali śmierciożerów z
mocno bijącymi sercami.
— Nie możemy tu zostać. Nie
wyjdziemy stąd, jeśli postawią zamiast nas ochronę — zauważył Harry.
— Szlag by to trafił.
Zorientowali się, czy na
korytarzu nikogo nie ma, a później natychmiast wyszli, by znaleźć inną
kryjówkę. Wściekłe wrzaski Rowle’a zmroziły serce Evana. Syriusz doskonale
zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak jest przerażony na samą myśl o tym, że
miałby być przesłuchiwany przez tego śmierciożercę. Dlatego postanowił zrobić
wszystko, żeby Harry bezpiecznie trafił do dormitorium w swoim ciele. Zerknął
na zegarek. Eliksir miał działać jeszcze dwadzieścia minut. Byli ścigani po
całym Hogwarcie przez śmierciożerców, a z każdą kolejną minutą ci coraz lepiej
się organizowali. Przez tyle czasu mogło się bardzo dużo zdarzyć.
— Wracaj do dormitorium. Staraj
się nikogo nie obudzić, a na wszelki wypadek schowaj się pod niewidką. Zanim
tam dotrzesz, minie kilka minut. Śmierciożercy pewnie jakoś zareagują i będą
szukać winnych, więc mogą wpaść do waszych sypialni, ale Ślizgoni będą najmniej
podejrzani, więc zyskasz na czasie.
— A ty? — zaniepokoił się
chłopak.
— Poradzę sobie.
— A jeśli zrobią kontrolę i nie
znajdą Rona i Hermiony? — dodał słabo.
— Postaram się jakoś im pomóc,
gdy już będę w swoim ciele. Leć. — Harry patrzył na niego niepewnie. — Dam
radę. Nie przejmuj się i idź.
Poganiany przez Łapę ruszył w
stronę lochów, starając się zachowywać jak najciszej. Na parterze ledwo mu się
udało uniknąć biegnących śmierciożerców, jednak na dalszej drodze nie trafił na
przeszkody. Wkroczył do pustego pokoju wspólnego i cicho wślizgnął się do
dormitorium. Słyszał ciche oddechy swoich współlokatorów, więc uznał, że na
razie jest bezpieczny. Ruszył w stronę swojego kufra, by wyciągnąć z niego
pelerynę niewidkę, kiedy zatrzymał go głos Draco:
— Znowu łaziłeś po nocy?
Chłopak wystawił głowę zza kotar
i zamarł z otwartymi ustami, widząc Selwyna.
— To ja — szepnął nerwowo Harry,
a jego serce zaczęło bić jak oszalałe. — Nie rób alarmu, proszę cię.
Draco natychmiast zamknął usta.
— Co ty wyprawiasz? — wysyczał.
— Zaraz się zmienię. Jeśli coś
zacznie się dziać, udawaj, że cały czas spaliśmy. Jasne?
— Żartujesz sobie ze mnie? —
warknął blondyn.
Obaj zamarli, kiedy Teodor głośno
zachrapał.
— To zbyt pomieszane, żebym ci to
teraz wyjaśniał — szepnął Evan.
Teodor zaczął coś mamrotać przez
sen, więc Harry wszedł na swoje łóżko, zasłaniając się kotarami i odpuszczając
sobie użycie niewidki w tej sytuacji. Draco wziął z niego przykład. Evan leżał
z szeroko otwartymi oczami, nasłuchując głosów z pokoju wspólnego i martwiąc
się o Syriusza, Rona i Hermionę. Wreszcie zaczął się przemieniać, dlatego
sięgnął po piżamę, w którą się przebrał, żeby nie wzbudzić podejrzeń
śmierciożerców, jeśli pojawią się w sypialni.
Nie minął kwadrans od jego przemiany,
kiedy w pokoju wspólnym rozległy się szybkie kroki i hałasy, które z każdą
chwilą zbliżały się coraz bardziej. Do jego uszu dotarły krzyki śmierciożerców
i trzaskanie drzwiami. Blaise i Teodor, zaalarmowani tymi dźwiękami, obudzili
się. Draco spojrzał na Evana, kiedy cała czwórka wyłoniła się ze swoich łóżek.
Do ich sypialni wpadł ochroniarz, który warknął, że mają się ruszać, bo w
Wielkiej Sali jest zbiórka. Zdążyli jedynie włożyć buty i narzucić na siebie
jakieś ciepłe okrycia, a później wyszli z sypialni. Dołączyli do innych
Ślizgonów, którzy kierowali się do głównego pomieszczenia w Hogwarcie.
Harry nagle poczuł, jak ktoś
chwyta go za ramię i zatrzymuje w miejscu. Spojrzał na Draco, który wbijał w
niego chłodne spojrzenie. Jakaś dziewczynka w ostatniej chwili zdołała ich
wyminąć. Miała równie zdezorientowaną twarz co pozostali Ślizgoni.
— Co się dzieje? — zapytał cichym
głosem blondyn.
— To nie jest dobry moment na
zwierzenia.
— Myślisz, że nie wiem, że to
twoja sprawka? Co ty wyprawiasz, co cholery?
— Nie teraz — odparł ostro Harry
i wyrwał ramię z uścisku Draco.
Ruszył w dalszą drogę, doganiając
Blaise’a i Teodora. Draco dołączył do nich dopiero w Wielkiej Sali, gdzie
zebrała się niemal cała szkoła. Harry natychmiast zaczął szukać wzrokiem Syriusza,
Rona i Hermiony, jednak znajdowało się tutaj tyle osób, że nie było to proste
zadanie. Serce biło mu coraz szybciej, gdy dotarło do niego, że nie ma tutaj
nikogo z całej trójki.
Hermiona nadała szybkie tempo ich
drodze przez tunel prowadzący do Miodowego Królestwa, skąd mieli przedostać się
na Grimmauld Place 12. Nie chciała zmarnować żadnej minuty z tego wypadu.
— Nie wiesz, kto to mógł być? —
zapytał biegnący za nią chłopak.
— Nie mam zielonego pojęcia —
odparła z niezadowoleniem, nie odrywając spojrzenia od ich trasy. — Zaskoczyło
mnie to, że było ich dwóch. — Zmarszczyła brwi jeszcze mocniej. — Dlaczego
zaufali nam, że gdy wydostaną nas z Hogwartu, my wrócimy? Myślę, że większość
osób marzy o tym, żeby uciec ze szkoły, a oni uznali, że jednak my tego nie
zrobimy. Skąd mieli pewność?
— Może jej nie mieli. Może też
chcą jak najszybciej odnaleźć horkruksy, a my zwiększamy ich szanse.
— W takim razie skąd wiedzieli,
że jesteśmy we wszystko wtajemniczeni? — Nie dawało jej to spokoju.
— Przez to, że przyjaźniliśmy się
z Harrym? — zaproponował Ron. — Dużo osób o tym wiedziało.
Dziewczyna wzruszyła jedynie
ramionami, nie zatrzymując się. Dalszą drogę przebyli w ciszy. Kiedy znaleźli
się poza barierami Hogwartu, Hermiona przeniosła siebie i chłopaka do Londynu naprzeciwko
Grimmauld Place 12. Gdy tylko znaleźli się w korytarzu, Gryfonka natychmiast
rzuciła zaklęcie ujawniające czyjąś obecność w domu. Odetchnęła z ulgą, kiedy
okazało się, że jest tutaj pusto i pobiegła na górę, by znaleźć pokój Regulusa.
Ron ruszył za nią bez żadnej zwłoki. Pomieszczenie przeszukali bardzo
dokładnie, wyciągając każdą szufladę, zaglądając w każdy zakamarek i każdą
ruchomą deskę. Przejrzeli nawet kieszenie zatęchłych ubrań znajdujących się w
szafie, jednak nic nie znaleźli. Hermiona wyglądała na sfrustrowaną, kiedy
jeszcze raz przerzucała rzeczy w szufladzie.
— Musimy przeszukać inne
pomieszczenia. Niekoniecznie musiał to trzymać u siebie w pokoju, szczególnie
że od wielu lat go tutaj nie było.
Ron nie protestował, lecz od razu
ruszył na poszukiwania. Co chwilę zerkając na zegarek, przeglądali wszystkie
pokoje. Minęła godzina, a oni nadal stali miejscu. Hermiona niemal rwała sobie
włosy z głowy, a na policzkach wykwitały rumieńce. Wyjątkowo to Ron wyglądał na
bardziej opanowanego, chociaż pracowali pod presją czasu.
— Co się stało ze Stworkiem? —
zapytał chłopak, chcąc trochę odciągnąć myśli dziewczyny od poszukiwań.
Jej ruchy z każdą sekundą były
coraz wolniejsze, a oczy rozszerzały się. Zamarła na moment.
— Tak! Stworek!
Wybiegła z pomieszczenia,
zostawiając zdumionego Rona. Po chwili ruszył za nią. Dotarła do schowka, w
którym zwykle sypiał skrzat Blacków.
— Co ty robisz? — zapytał Ron,
kiedy szatynka przerzucała znajdujące się tam przedmioty.
— Stworek był wierny Regulusowi,
prawda? Być może ma jakieś jego rzeczy…
Dziewczyna jednak się pomyliła,
przez co była wściekła jak osa.
— To musi tutaj być — powiedziała
z rezygnacją, bezradnie rozglądając się po małej klitce.
Ron doskonale wiedział, dlaczego Gryfonka
tak bardzo chciała znaleźć medalion. On sam bał się, że ich poszukiwania cofną
się do punktu wyjścia, a tych kilka miesięcy okaże się jedną wielką pomyłką.
Zanosiło się jednak na to, że tak się stanie.
— Co teraz? — zapytał cicho, ale
Hermiona intensywnie myślała, nie mając zamiaru mu odpowiedzieć.
— Co się stało z tymi
przedmiotami, które odłożyliśmy w trakcie sprzątania Kwatery Głównej? — rzuciła
nagle.
— Mieli się ich pozbyć z domu,
ale chyba wstawili te wszystkie graty do piwnicy, bo nie wiedzieli, co z tym
zrobić.
— Było tam wiele takich pamiątek.
Mogliśmy go wyrzucić.
Ron otworzył usta ze zdumienia.
— Pamiętasz ten medalion, którego
nie mogliśmy otworzyć?
Zapadła chwila ciszy. Hermiona
głośno zaklęła, co było u niej niespotykane. Prędko ruszyli do piwnicy, gdzie
było ciemno, zimno i brudno. Zaświecili różdżki, by oświetlić sobie
pomieszczenie. W środku znajdowało się mnóstwo worków wypełnionych po brzegi
pamiątkami rodziny Blacków, częściami ubrań, czarnomagicznymi księgami i
niezidentyfikowanymi przedmiotami. Wysypali pierwszy wór, mając świadomość, że
czasu mają coraz mniej.
— MAM! HERMIONA, MAM!
Dziewczyna rzuciła się w stronę
Rona, który triumfalnie unosił nad sobą medalion. Uszczęśliwiona uwiesiła się
na jego szyi, kompletnie go tym zaskakując. Odsunęła się lekko speszona, ale
szybko powiedziała, żeby schował biżuterię. Wyszli z budynku i przenieśli się
do piwnic Miodowego Królestwa. Przez klapę w podłodze weszli do tunelu i
pobiegli do Hogwartu. Zanim wyszli zza Posągu Jednookiej Czarownicy, usłyszeli
hałasy, głosy i kroki. Hermiona ostrożnie wyjrzała z kryjówki, a jej serce
zaczęło bić jak szalone.
— Coś się dzieje. Wszyscy
uczniowie kierują się na dolne piętra. Chyba zorientowali się, że coś jest nie
w porządku — szepnęła przerażona.
— Co robimy?
Stała przez chwilę z niepewnością
wypisaną na twarzy.
— Zostawmy tutaj horkruksa. Nie
mogą nas z nim zobaczyć, a nie wiemy, co jest na rzeczy.
Znaleźli szczelinę w ścianie,
dlatego wsunęli tam biżuterię, a później powkładali w nią kamienie, żeby nie
było nic widać. Hermiona dostrzegła, że wszyscy uczniowie byli w piżamach,
dlatego zamieniła ich ubrania. Największym problemem było wyjście zza posągu.
Cały czas ktoś kręcił się po korytarzach. Byli to zarówno uczniowie, jak i
śmierciożercy i nauczyciele.
— Teraz — szepnęła Hermiona,
widząc pustą drogę.
Kiedy zauważyła nadchodzącego
Selwyna i Drippsona, niemal odetchnęła, bo to oznaczało, że ich sprzymierzeńcy
nadal nie zostali przyłapani. Zorientowała się w swojej pomyłce zbyt późno.
— To ci gówniarze! — wrzasnął
Selwyn i uniósł różdżkę.
Zanim jednak rzucił zaklęcie,
został powalony klątwą. Drippson nie zdążył się nawet odwrócić, a podzielił los
kolegi. Zza rogu wyłonił się profesor White, który natychmiast wyczyścił pamięć
dwójce śmierciożerców, a później podbiegł do uczniów.
— Szybko — rzucił, więc pognali za
nim.
— Co się dzieje? — zapytała
Hermiona, wiedząc, że tożsamość jednego ze sprzymierzeńców została właśnie
ujawniona.
Riley najwyraźniej zdawał sobie z
tego sprawę i odparł szczerze:
— Przyłapali nas, ale nie znają
naszej tożsamości. Zbierają całą szkołę, żeby przeliczyć uczniów i nauczycieli.
Będziemy prawdopodobnie jako ostatni albo jedni z ostatnich.
— To cały czas był pan? Pan do
nas pisał? — pytała dziewczyna, nie zatrzymując się. Mężczyzna po chwili
pokręcił głową. — Ten drugi. Kto to jest?
— To nie jest teraz tak ważne,
jak wam się wydaje. Najważniejsze jest to, czy znaleźliście.
Zerknął na nich, a widząc, że
Hermiona skinęła głową, odetchnął.
— To najważniejsze.
— Powinniśmy zacząć szukać
kolejnych.
— Nie musicie. Wiemy, gdzie jest
reszta.
— Znalezione są wszystkie? —
wydusił Ron ze zdumieniem.
— Tak. Wszystkie są odnalezione,
jednak tych dwóch pozostałych nie możemy na razie zniszczyć.
— Dlaczego?
— Trudno to wyjaśnić. Musimy
poczekać na odpowiednią chwilę.
Dotarli pod wrota prowadzące do
Wielkiej Sali, gdzie zebrano już całą szkołę. Weszli do środka, a jeden ze
śmierciożerców natychmiast do nich podszedł.
— Co tak długo? — zapytał
podejrzliwie.
— Przypadkiem złapałem tę dwójkę
gołąbeczków.
Hermiona prędko zorientowała się,
jak nauczyciel postanowił to rozegrać, więc ukradkiem chwyciła Rona za rękę i
spuściła głowę, jakby było jej wstyd. Ścisnęła mocniej dłoń Rona, który rzucił
jej zdumione spojrzenie. Nic nie powiedział, ale też nie puścił jej ręki.
Śmierciożerca wbił w nich wzrok z szyderczym uśmieszkiem. Hermiona zdawała
sobie sprawę z tego, że być może spotka ich za to kara, jednak to nie było
teraz ważne. Reprymenda za chodzenie po Hogwarcie w trakcie ciszy nocnej byłaby
o wiele mniejsza niż za przyłapanie ich na ucieczce ze szkoły. Na polecenie
śmierciożercy ustawili się między Gryfonami z siódmego roku, nie puszczając
swoich dłoni. Ginny rzuciła im spojrzenie, ale Hermiona jedynie uśmiechnęła się
do niej uspokajająco. Profesor White dołączył do nauczycieli.
Śmierciożercy nie przyznali,
dlaczego wyrwali wszystkich z łóżek. Najwyraźniej nie chcieli na razie
zdradzać, co takiego się stało. Zaczęło się liczenie uczniów, a Hermiona miała
czas na intensywne myślenie o tym, czego się dowiedzieli.
Profesor White był nauczycielem,
którego lubiła większość uczniów za to, że w trakcie tego trudnego okresu
wspierał swoich podopiecznych i nie uciekał się do tortur. Był człowiekiem,
który raczej stał na uboczu i się nie udzielał. Obserwował. Słuchał. Nie
zwracał na siebie uwagi. Być może dlatego nikt się nie spodziewał, że
potajemnie niszczy Voldemorta. Skąd mężczyzna wiedział o horkruksach? Skąd
wiedział, że oni również ich szukają? I kim był ten drugi człowiek, który się z
nimi kontaktował?
Miała czas na rozejrzenie się po
wszystkich osobach znajdujących się w szkole. Mogła jakoś dopasować jedno do
drugiego, połączyć White’a z kimś, z kim ten mógł współpracować. Przesunęła
spojrzenie po Krukonach, dłużej zatrzymując wzrok na niektórych osobach, lecz
szybko eliminowała większość z nich. W głowie kodowała osoby, które mogły mieć
coś wspólnego z nauczycielem. Podejrzewała nawet osoby z Gwardii Dumbledore’a,
których słowa o nauczycielu mogły coś znaczyć. Spotkanie z Przyjacielem
utwierdziło ją w fakcie, że jest to osoba z najstarszych roczników, dlatego nie
skupiała się na uczniach poniżej piątego rocznika.
Później zainteresowała się
Gryfonami, lecz w większości znała te osoby tak dobrze, że nie potrafiła
wskazać nikogo, kto mógłby potajemnie szukać horkruksów, spiskować i
kontaktować się z nimi jako Przyjaciel, by ukryć swoją prawdziwą tożsamość. Z
drugiej strony wiedziała, że łatwo może się pomylić.
Spojrzała w prawo, gdzie zebrano
Puchonów. Przerażona Hanna Abott odpadła na samym wstępie. Susan była
inteligentna, ale Hermiona nie wyobrażała sobie, żeby ta dziewczyna mogła być
tak cwana. Justin był zbyt impulsywny i gadatliwy. Na pewno choć raz
powiedziałby coś, na co Hermiona zwróciłaby większą uwagę. Na widok Erniego
zmarszczyła brwi i zapisała go na swojej liście w głowie. Zachariasz był takim
idiotą, że nawet nie brała go pod uwagę. Eliminowała kolejne osoby, jakby była
snajperem.
Przerwała swoje rozmyślania,
kiedy zaczęto liczyć jej rocznik. Nikogo nie brakowało, więc śmierciożerca
szybko przeszedł dalej, odhaczając ich na liście. Wzrok Hermiony ponownie
powędrował do Puchonów.
— Co robisz? — zapytał szeptem
Ron, ale pokręciła jedynie głową ze zmarszczonymi brwiami.
Ostatnia grupą byli Ślizgoni.
Piąty rocznik ledwo znała. Najbardziej kojarzyła Astorię Greengrass tylko przez
to, że dziewczyna była siostrą Dafne, o której było dość głośno przez jej bunt.
Szósty rocznik znała ogólnikowo dzięki Ginny, która miała z nimi lekcje.
Hermiona postanowiła zapytać ją o tych Ślizgonów bardziej szczegółowo. Dotarła
do siódmego rocznika. Ledwo spojrzała na Crabbe’a i Goyle’a. Folison, Pansy i
Millicenta nie byli nawet brani pod uwagę. Teodor Nott zagościł w jej głowie
dłużej. Chłopak mało co się odzywał, trzymał się na uboczu. Podejrzany był o
służenie Voldemortowi tylko dlatego, że jego ojciec był wiernym zwolennikiem,
jednak sam tego nie pokazywał. Hermiona mimowolnie zapisała go na liście,
chociaż za nic w świecie nie mogła połączyć go z Whitem żadną sytuacją.
Spojrzała na Dafne i Blaise’a, automatycznie biorąc ich pod uwagę. Malfoy był
jedną wielką zagadką. Prawdopodobnie zmienił stronę po śmierci ojca, ale
Hermiona szczerze wątpiła, żeby to był on. Niemal parsknęła śmiechem. Malfoy
miałby podpisywać się w listach do nich jako Przyjaciel? Zatrzymała wzrok na
stojącym obok niego Evanie. Zawirowało jej przed oczami, serce zaczęło
szaleńczo bić, a na plecach poczuła pojawiający się pot. Tyle podejrzanych
sytuacji z jego udziałem, tyle dziwnych słów, zachowań i niedopowiedzeń. Tak
proste połączenie z Whitem. Dlaczego gdy znalazła poturbowanego Evana, ten
chciał iść do nauczyciela, a nie do pielęgniarki? Kiedyś Neville powiedział
jej, że natknęli się na tę dwójkę na korytarzu w trakcie ciszy nocnej, kiedy
wracali ze spotkania i zostali przez nich przyłapani. Ron z kolei opowiedział jej
o tym, jak po karze wylądowali z Deanem w kwaterach nauczyciela, a w środku
zastali Evana, który czuł się jak u siebie w domu.
Chłopak chyba odczuł na sobie jej
spojrzenie, bo podniósł głowę i rozejrzał się po ludziach, w końcu natrafiając
na nią. Nie spuściła wzroku. On pierwszy skapitulował, jakby się przyznał,
jakby wiedział, że jest podejrzany, jakby czuł, że został zdemaskowany.
Evan Reponer. Przyjaciel.
— Co się dzieje? — szepnął Ron po
raz kolejny.
— Nic takiego — odparła, patrząc
pod nogi i nadal czując uścisk jego dłoni.
Evan, którego nikt nie znał.
Evan, który pojawił się znikąd. Evan, który mącił w Hogwarcie jak nikt inny.
Evan, który był szpiegiem
Voldemorta.
Evan, którego pokochała Ginny.
Evan, który przypominał
Harry’ego.
_______________________
Da Ga, jestem w trakcie pisania 24 rozdziału.
Alina, chyba siedzi we mnie jakaś część sadystki, bo lubię opisywać tortury xD
Agusia 2003, Kamil Ignasiak, nie chcę robić przerwy, ale jeśli nie będę miała rozdziałów to co będę miała wstawiać? Swoje rachunki z marketu? xD Nie mam żadnej konkretnej godziny wstawiania rozdziałów. Wszystko zależy od tego, jak ułoży mi się plan dnia.
What's Up ?!, wszystkiego najlepszego ;)
Lady Night, od jakiegoś czasu obserwuję, co się dzieje na wattpadzie, bo już kilka razy zauważyłam, że ktoś udostępnia tam moje opowiadania. Wiem, że DO jeszcze tam wisi, pisałam w tej sprawie do tej dziewczyny, ale widziałam, że już dość długo nie było jej na profilu, więc odpuściłam, ale nadal tam zaglądam, żeby w razie wypadku zareagować. Ale przy okazji znalazłam kolejną osobę, która udostępniała DO, więc i tak trafiłaś idealnie :D
Cieszę się, że końcówka poprzedniego rozdziału tak bardzo Was zaskoczyła :) Na to liczyłam ;)
Życzę Wam wesołych i zdrowych świąt!
Całuję,
Wasza Bully :)
Serduszko mi biło jak oszalałe, pięknie opisałaś ucieczkę Rona i Hermiony. Bałam się, że ich złapią, że Harry zrobi coś głupiego. NA szczęście wszystko skończyło się dobrze.
OdpowiedzUsuńDraco wie. Harry już się nie wykręci, ale mimo wszystko chociaż nie stracił nad sobą panowania. Cieszę się, że tak to rozegrałaś, bo chyba byśmy się zabili, gdyby okazało się, że Malfoy się przejęzyczył.
Hermiona, dziewczyno, myśl! Kolejny świetny opis tego, jak analizowała wszystkich uczniów po kolei. No cóż, wie, że Evan im pomaga, że przypomina Harry'ego, jest szpiegiem Voldemorta. Już tylko troszkę i dowie się wszystkiego.
Życzę Ci masy weny, może tobie będzie sprzyjać (siedzę nad jednym rozdziałem od dwóch tygodni, zaczynam się załamywać) i błagam, nie kończ rozdziałów w taki sposób! Jak ja mam teraz czekać?!
Pozdrawiam :)
To uzależnienie, gdy od 8 rano wchodzisz na bloga i czekasz na rozdział xD Nabijam ci wyświetlenia, sorki :D
UsuńSwoją drogą, mam pytanie. W umowie był punkt o tym, że Harry nie może wyjawić swojej tożsamości, chyba, że Voldek wyrazi na to zgodę. A co jeśli ktoś (Draco) się domyśli i będzie wiedział? Harry poniesie jakieś konsekwencje? Czy jeżeli Potter potwierdzi, że Malfoy ma rację i jest Potterem, to złamie umowę? Jestem po prostu ciekawa i tak mnie naszło na sobotnie rozmyślania :D
Kiedyś dostane zawału czytając to opowiadanie :o
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoją pomysłowość i nieoczywiste rozwiązania :D
Ona wie. Ja to wiem, ze ona wie! Jezus, świetny rozdział. Nmg się doczeka nexta,
OdpowiedzUsuńPozdro,
Nika
Kurde, jak czytam Twoje opo to staram się nawet nie mrugać, bo mam wrażenie, że mogłabym wtedy coś przegapić. Czyżby kolejna osoba miała powiązać Evana z Harry'm? Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńJuż się bałam że wchodząc tutaj zobaczę zamiast rozdziału post z życzeniami ufffff odetchnełam z ulgą.
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział. Już się nie mogę doczekać następnego.
Emi
Ha pierwszy :) Ja mam urodziny w poniedziałek :) Jak zawsze super rozdział;p ale błagam nie rób dla mnie odwyku, już teraz ciężko wytrzymać ten tydzień do kolejnych losów Harry'ego a co dopiero więcej... komentuje dopiero teraz mimo, że w sumie czytam Twoja twórczość od samego początku od walki o przyjaźn. Taki wierny fan:p
OdpowiedzUsuńTak wstawiaj rachunki z marketu
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda że nie masz danej godziny bo potrafię wchodzić na bloga co 5 minut :P Ale rozumiem że blog to nie całe twoje życie
Tak wg czytałam dziś Instynkt mordercy bo go przeczytałam tylko raz w życiu dziś był drugi raz i płakałam :(
Rozdział jak zwykle super :D
Wesołych świąt!
Uważam że mogła byś udostępniać swoje opowiadanie na wattpadzie... Przybyło by ci wiele czytelników
UsuńŚwietny rozdział, naprawdę szczerze zazdroszczę ci talentu do pisania. Osobiście uważam, że powinnaś sama udostępnić swoje ficki na wattpadzie. Piszesz świetnie (czytałam wszystkie twoje fanfiction, więc jako takie pojęcie mam) i powinnaś pozwolić ludziom czytać swoje prace. Twoje blogi są popularne, ale wiem jak cięszko jest znaleź dopre opowiadanie w internecie. Na wattpadzie jest to łatwiejsze, a dzięki rankingowi potwierdziły by się moje słowa o twoim profesjonaliźmie.
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału. Kocham tą nutkę adrenaliny i grozy w tym opowiadaniu. Byłam strasznie ciekawa jak wyprowadzisz Rona i Hermionę zza posągu w tych okolicznościach a tu proszę...
Panna Wiem- to- wszystko zawsze była inteligentna ale nie sądziłam, że sama dojdzie kto jest Przyjacielem. Połączyła Syriusza z Evanem bardzo szybko. Ciekawi mnie jak Harry wytłumaczy się Draco i co zrobi z tym wszystkim, bo szczerze mówiąć to razem z Syrim są w dupie.
Mnóstwo weny i wesołych świąt życzę!💕💓
Tak sobie myślę, że po Draco i Hermionie przyjdzie chyba czas na Rona? a potem na Ginny? :) Poza tym rozdział tak przyjemnie długi i ciekawy, że aż zatonęłam + fajnie poradziłaś sobie z opisaniem straży Harrego i Syriusza, było dużo zwrotów akcji, ale nie aż tak dużo, żeby zrobiła się z tego papka jak po 1000 odcinku Pierwszej Miłośći :p
OdpowiedzUsuńPytanie z zupełnie innej beczki. Czy kiedykolwiek, albo jak dużo razy zdarzyło Ci się zacząć pisać jakieś opowiadanie, ale nigdy go nie dokończyłaś uznając swój pomysł za niewystarczająco dobry?
Wesołych świąt i dużo weny :)
Witam. Na początek również życzę Ci zdrowych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy. Rozdział hm... początek super, ale potem zgrzyt. Co prawda sam pomysł White'a na ucieczkę z Hogwartu mi się spodobał i był logiczny... ale już dalej nizbyt, przede wszystkim sam fakt zdemaskowania Reponera i White'a. Na plus na pewno to, że wiemy więcej o ochronie Hogwartu, ale dziwne, że główne siły Voldemort poświęcił na bądź co bądź zwykłą szkołę... co z MM, co z ZF? Tam Voldemort wystawia świeżaków? Szkoda, bo gdyby nie to moim zdaniem przekombinowane zakończenie i zdemaskowanie przyjaciela byłoby zdecydowanie lepiej.
OdpowiedzUsuńzwykłą szkoła? Hogwart to nie zwykła szkoła jest bardzo ważna dla Toma no i ktoś musi pilnować Pottera :)
UsuńTo już chyba kwestia dni aby Hermiona upewniła się kim jest Evan i White.
OdpowiedzUsuńZ okazji świąt Wielkiej Nocy życzę Ci szczęścia, zdrowia, pomyślności i dużo weny.
Merlin "Emrys" Mag
Pan na Wyspie Mgieł
AAAAAAA TYLE EMOCJI JAKBYM SAMA UCIEKAŁA PRZED ŚMIERCIOŻERCAMI XD
OdpowiedzUsuń"Przez sześć lat byliśmy wrogami. Znam twoje słabe punkty" Totalnie kocham Draco za te słowa. Teraz to on musi mu się wytłumaczyć, ja nie wiem, niech Draco go zmusi czy coś! Jestem ciekawa czy się zaprzyjaźnią... Muszą się zaprzyjaźnić!
Jak ja się cieszę, że to on pierwszy się zorientował *-*
I już się nie mogę doczekać aż Hermiona się domyśli i go przyciśnie. Bo na pewno to zrobi, w końcu to Hermiona XD
Wesołych świąt i dużo weny ;))
Hej :)
OdpowiedzUsuńWOW
Draco pomyśl w jaki sposób możesz przycisnąć Pottiego, bo coś czuję, że to będzie ciekawa rozmowa
Rowl szuka haka na Evana... teoretycznie kto szuka ten znajdzie. Powodzenia Rowl ;)
Syri, Harry coś wam nie pykło z tą strażą, podczas której mieliście z nikim nie gadać xD
Kolejny horkruks znaleziony, brawo �� Już się obawiałam, że ta *kaszl* s#ka *kaszl* Umbrige go znalazła...
Miona myśl, myśl... Evan kocha Ginny, tak samo jak Harry. Evan zachowuje się jak Harry, tak samo jak Harry(xd). Evan nie pomiata mugolakami, tak samo jak Harry. Wymieniać dalej?
Pozdrawiam, życzę weny oraz Wesołych Świąt, smacznego jajka, mokrego śmigusa-dygusa i czego tak się jeszcze życzy,
Lady Night
Świetnie opisałaś rozmyślania Hermiony, naprawdę bardzo mi się to spodobało :) Już nie mogę doczekać się tego momentu, w którym dowiedzą się prawdy; mam nadzieję, że w następnym rozdziale Hermiona się domyśli - a jeśli nie, to i tak dobrze czuć ten dreszczyk emocji i zniecierpliwienia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Wesołych świąt!
Niezrównoważona
Robi się coraz bardziej ciekawie. Draco wie, Hermiona zapewne też (a przynajmniej podejrzewa). Nie mogę się doczekać konfrontacji pomiędzy Harrym i Hermioną albo Ginny. Już nie wspominając o Ronie, bo ostatnimi czasy chyba niezbyt go lubisz (a przynajmniej wnioskuję tak z twoich poprzednich opowiadań :P). Oby tydzień szybko zleciał! Jak zwykle życzę dużo weny. Wesołych, pogodnych i rodzinnych świąt!
OdpowiedzUsuńJa pierdolę. No po prostu ja pierdolę. inaczej się nie da skomentować. Uwielbiam Cię, naprawdę. moim niemalże marzeniem jest mieć Twoją książkę albo autograf. Przez swoje treści wzbudzasz we mnie tyle emocji; wariuję przy Twoich opowiadaniach i jak je przedstawiasz😍😍 Zastanawiam się jak wytrzymam cały tydzień, bo w sobotę robię spóźnioną imprezę urodzinową i muszę przeczytać kolejny rozdział w niedzielę😫
OdpowiedzUsuńŚciskam i spokojnych Świąt
@smallerthandot
Witam trochę spóźnione ale szczere życzenia zdrowych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy. Chciałabym przeprosić za szczerość (w razie czego usuń wypowiedź) na temat tego bloga. Jest on udany i czytam z wielką chęcią ale... na tle mistrzowskiej BM zwłaszcza 1 tomu wypada blado. Czemu? O ile psychologia w BM była udana, tak tu gdzieś mi nie pasuje, jest raczeraczej zbędna, a tam gdzie mogłaby być jej nie ma ( np. na początku bloga w sprawie decyzji Pottera). Po drugie dobór bohaterów... po co tu znowu Syriusz. Lupin pasowałby lepiej. Po samo z Malfoyem... o ile na początku było super tak niestety później się stało się wszystko dość przewidywalne, to samo dotyczy Ginny. Z kolei często w poprzednich opowiadaniach występował Snape. Tu mi go brak, bo według mnie fajnie możnaby przedstawić jego postawę. Plus za dużą liczbę bohaterów drugoplanowych. No i akcja... mało intensywna. Brak jakiejś walki, jest ona jedynie tak naprawdę wspomniana i to tyczy każdej strony z osobna. No i motyw z Umową... na prawdę Voldemort był na tyle naiwny, że zostawił takie luki jak zniszczenie horkruksa przez Pottera? Niektóre wątki są dziwne np narkotyki. Po co to było ani nie popycha akcji ani nic istotnego nie wnosi. Zamiast tego możnaby opisać choć kilka lekcji, bo na razie była tylko Larson. Niektóre wątki znamy z poprzednich blogów, to nie wada bo ciekawie je prowadzisz. Problem w tym, że one według mnie tutaj nie pasują.Brak mi retrospekcja z początku, może trzeba było na tym skoncentrować bloga? Bo początek był naprawdę bombowy, a potem niestety coś leciało. Tak naprawdę w tym opowiadaniu już teraz wszystko wiadomo. Zostało jedynie zniszczenie Voldka. Mam nadzieję, że masz parę asów w rękawie jeszcze, bo obecnie nie wygląda to najlepiej a szkoda! Tym niemniej i tak czekam na ciąg dalszy i całuję mocno, drogą Bully :)
OdpowiedzUsuńCo do luki z horkruksami to da się to latwo wyjaśnić. Tyłkogłowy nie wie że Potter o nich wie. Zgubiła go jego własna pycha i głupota.
UsuńTu nie chodzi tylko o korkruksy a o całokształt. Potter może Umowę tak na prawdę obchodzić jak chce. A horkruksy to jedynie przykład.
UsuńRetrospekcje skończyły się bo dotarliśmy do momentu [w retrospekcji] gdzie zaczyna się 1 rozdział. Tutaj Harry mocno kochał Ginny, więc nie dziwota, że teraz też ją kochani za nia tęskni. Ciekawe, czy nie wydałoby się, że Lupin przebrany za nauczyciela wychodzi co pełnie z zamku, bo nie ma eliksiru tojadowego.
UsuńTak tylko mówię.
Nooo dotarłam tutaj :) po pierwsze to masz opierdziel, że dopiero teraz mi powiedziałaś, o tym opowiadaniu :D i to nawet przez przypadek, bo już dawno nie wchodziłam na poprzednie blogi xd noo ale już trudno, dobrze, że w ogole wiem o tym ;p a wracając do opowiadania... noo powiem, że to jużjest poważniejsze od poprzednich. Czuć to i widać :) chociaż, wg mnie sceny tortur i tak są dość ogólnikowo opisane :) brakuje mi trochę więcej rozlewu krwi, trochę więcej bólu i upokorzenia :D sadystka się we mnie odzywa... może jeszcze w późniejszych rozdziałach będzie ;) najbardziej się cieszę, że jest Syriusz :) bo go uwielbiam, jak wiesz o tym ;) tak nawiasem mówiąc oczywiście wszystko do tej pory przeczytałam w jeden dzień i teraz mnie szlag będzie trafiał, czekając na następny. Ale i tak Cię kocham i czekam na następny rozdział ;***
OdpowiedzUsuńTak mi to po głowie chodzi: Bo Malfoy sądzi, że wie. I ma rację. I jakimś sposobem to potwierdzi. Jestem ciemaw jakie byłyby konsekwencję :o
OdpowiedzUsuńTrza czekać, może bydzie :V
Pozdrawiam, Saspik
Możesz jeszcze wstawiać swoje fanficki na fanfiction.net na 100% twoje opowiadania zdobyły by większą popularność. ;) świetny rozdział. Życzę mnóstwo weny ;)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńbardzo bałam się, że zostaną złapani, znaleźli, jak dobrze, że Evan nie palnął czegoś głupiego, teraz to Hermiona będzie dokładniej obserwować Evana...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia