22 kwietnia 2017

Rozdział 20

                — Zrobili to. To jest najważniejsze.
Harry siedział w kwaterach Syriusza i rozmawiał z nim o nocnej eskapadzie. Czuł się podekscytowany wiadomością, że Ron i Hermiona znaleźli kolejnego horkruksa. Nie było ważne to, że nie był on jeszcze zniszczony. Tym mogli zająć się później. Liczyło się, że mają go na wyciągnięcie ręki i nie muszą więcej szukać.
— Wiedzą o mnie. To tylko kwestia czasu, kiedy połączą to wszystko z tobą. Sam dobrze wiesz, że Hermiona jest ponadprzeciętnie inteligentna — zauważył z lękiem Łapa.
Chłopak obserwował go uważnie.
— Wiem. Chyba już coś podejrzewa. Obawiam się, że zaraz zacznie się zastanawiać nad moją rzekomą śmiercią, a później przyjdzie do mnie z tekstem podobnym do Draco.
— To, że Malfoy cię rozgryzł, kompletnie wybiło mnie z rytmu — przyznał Łapa, kręcąc z niedowierzaniem głową.
— To nie jest teraz ważne. Wiesz doskonale, że wszystko zmierza ku końcowi. Wszystkie horkruksy mamy na wyciągnięcie ręki. Wystarczy jeden dobry moment na zabicie Nagini.
— Zabicie Nagini i zniszczenie dwóch innych horkruksów niemal jednocześnie — zauważył Syriusz.
— Medalion można zniszczyć w każdej chwili. Wiesz, gdzie go mają?
— Nie mam zielonego pojęcia. Hermiona pewnie domyśliła się, że nie mogą z nim chodzić po Hogwarcie i dobrze go ukryli.
— Wystarczy dać im znać, że muszą go zniszczyć, bo nie ma więcej czasu.
— Harry — zaczął Łapa z troską — wiesz, co chcesz zrobić, kiedy dojdzie do pojedynku z Voldemortem?
Chłopak patrzył na niego, z każdą chwilą stając się coraz bardziej bezbronny. W końcu pokręcił głową.
— Pomyślę nad tym, gdy przyjdzie co do czego. Najważniejsze jest to, żeby zgnił w piachu. Nie wiem, jak to zrobię. Może mnie zabije, zanim w ogóle będę miał okazję o tym pomyśleć i ktoś inny będzie musiał się tym zająć albo zabije go Umowa.
Syriusz nie spuszczał z niego wzroku przez dłuższą chwilę, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Nagle uniósł się z nadzieją na twarzy.
— Może to nie jest taki głupi pomysł. Powinniśmy doprowadzić do tego, że złamie Umowę. Nie dość, że nikt nie pobrudzi sobie rąk, to jeszcze nic tobie nie będzie zagrażało.
— A przepowiednia? — Harry uśmiechnął się dobrodusznie.
— Cały czas się nią kierujesz. Może to Dumbledore prawidłowo ją odczytał. Nie pomyślałeś o tym? Nie jest jednoznaczna.
Evan wzruszył jedynie ramionami, nie komentując jego słów. Nie chciał robić sobie złudnej nadziei.

Chociaż wyprawa poza Hogwart pozostała w tajemnicy, Hermiona nie czuła się spokojna. Horkruks znajdował się za Posągiem Jednookiej Wiedźmy, który był pilnowany przez ochronę. Próba odzyskania go wiązała się z kolejną niebezpieczną akcją, na co nie mogli sobie teraz pozwolić. Ochrona była rozwścieczona tym, co się stało i każdy najmniejszy zły ruch mógł skończyć się tragedią. Musieli poczekać, aż ich czujność zostanie uśpiona i dopiero wtedy mogliby pokusić się o przejęcie medalionu. Ron pocieszał ją tym, że mają go na wyciągnięcie ręki i to jest najważniejsze. Rozumiała jego podejście, chociaż mówiła mu, że wolałaby zniszczyć go raz na zawsze, by wreszcie pozbyć się tego brzemienia.
Nie wspomniała mu o swoich podejrzeniach dotyczących Evana. Zostawiła to dla siebie, chociaż serce krzyczało, żeby podzielić się z kimś swoimi spostrzeżeniami. Raz była nawet gotowa podejść do Ślizgona, poprosić go o rozmowę, usłyszeć zwykłe potwierdzenie lub zaprzeczenie. Nastawiła się nawet na to, gdyby ją wyśmiał i uznał za paranoiczkę, choć czuła, że akurat on starałby się ją zrozumieć. Postanowiła sama się z tym uporać i rozwiązać zagadkę.
— Rozmawiałaś kiedykolwiek z Evanem o jego rodzinie? — skierowała ostrożne pytanie do Ginny, z którą czekały na przybycie członków Gwardii Dumbledore’a.
— W sumie tylko oględnie. Powiedział mi, że jego matka zmarła w trakcie porodu, a ojciec zginął w wypadku jakiś czas później. Wychowywał go jego wuj.
— A… wiesz cokolwiek o tym wuju? — Ginny wyraźnie się zawahała, niezbyt wiedząc, co ma odpowiedzieć. Hermiona dostrzegła to, dlatego zapytała bez większych przemyśleń: — Czy to Riley White?
— Jak się domyśliłaś? — mruknęła, a Hermiona wzruszyła jedynie ramionami, jakby była to małoistotna informacja, chociaż jej serce zaczęło bić jak szalone, ponieważ jej przypuszczenia potwierdzały się z każdym kolejnym dniem. — Wiem tylko tyle, że Evan trafił do Hogwartu, ponieważ przydzielono Rileyowi etat nauczyciela i nie miał kto go uczyć w domu. Nie chciał tego rozgłaszać, bo ludzie zaczęliby go oceniać przez pryzmat tego, że ma znajomości wśród nauczycieli. Bał się też, że ktoś mógłby wykorzystać tę wiedzę.
— Rozmawiałaś z nim o tym, jakie jest jego podejście do Voldemorta?
Ginny odwróciła spojrzenie, jakby się wstydziła swoich kolejnych słów.
— Wiem, co niektórzy o nim myślą. Voldemort przyznał publicznie, że Evan jest jego szpiegiem, ale ciężko mi w to uwierzyć. To znaczy… Wiem, że to prawda, ale nie potrafię wytłumaczyć tego, dlaczego to robi, chociaż tego nie chce. Jestem przekonana o tym, że tego nie chce — dodała pewnie. — Rozumiesz coś z tego? — roześmiała się bezradnie. — Szpieguje, by po chwili mu się sprzeciwić.
— Wiem, co masz na myśli. Też nie potrafię tego rozgryźć — przyznała z westchnięciem.
Czy to możliwe, że… to on? Czy byłby w stanie zorganizować wszystko tak, by niszczyć Voldemorta również od środka?
— Czy to nie dziwne? — zamyśliła się Ginny, patrząc nieprzytomnie na drzwi. — Powinnam trzymać się od niego z daleka. Nikt nie wie, kim jest. Jednym zachowaniem potrafi sprawić, że ktoś zaczyna wątpić w jego intencje. Nikt nie ma pojęcia, po której stoi stronie, nawet ja. — Spojrzała na Hermionę. — Nie potrafię stwierdzić, czy spotykam się ze śmierciożercą czy z normalnym chłopakiem, a mimo to dalej to robię.
Może dlatego, że podświadomie wiesz, dlaczego to robisz…
Drzwi otworzyły się, a do środka zaczęli wchodzić pierwsi Gwardziści. Obie zamilkły, czekając na pozostałych.

Wiadomość o pierwszej ofierze głodu spadła na Harry’ego jak grom z jasnego nieba. Nieżywego dwunastolatka znaleziono z samego rana niedaleko chatki Hagrida. Puchon wyszedł jeszcze przed ciszą nocną. Na błoniach znaleźli go śmierciożercy, którzy go skatowali i pozostawili samemu sobie. Zakrwawiony chłopiec zimną noc spędził pod gołym niebem. Wychłodzenie, niedożywienie i wycieńczenie organizmu kompletnie go zniszczyły. Według Syriusza, Puchon próbował dotrzeć do chatki gajowego, lecz jego stan był zbyt poważny.
Uczniowie początkowo byli zszokowani tą wiadomością. Później wybuchły zamieszki, gdyż przerażeni domagali się jedzenia, obawiając się, że przytrafi im się coś podobnego. Szybko zostali sprowadzeni na ziemię, kiedy kilkoro z nich wylądowało w lochach.
Nastał w Hogwarcie najbardziej krytyczny moment od rozpoczęcia całego piekła. Jedzenia zaczęło brakować nawet Ślizgonom, co zapewne było aktem zemsty za coraz częstszy bunt tych uczniów. Pupilki ochrony typu Pansy, Folison czy Mandy, która okłamała wszystkich przy przesłuchaniu Evana w sprawie zabójstwa Michaela, dostawali dodatkowe porcje żywnościowe, którymi szczycili się na oczach wycieńczonych z głodu uczniów. Harry, Dafne, Draco i Blaise w tajemnicy zajęli się dostarczaniem jedzenia dla tych najbardziej zdesperowanych, lecz wiedzieli, że kiedyś zapasy się skończą. Uczniowie mdleli na środku korytarza lub w trakcie lekcji, a nauczyciele nie byli w stanie im pomóc, ponieważ sami żyli w niewiele lepszych warunkach. Doszło do tego, że buntowali się nawet oni, stając w obronie swoich podopiecznych. Najbardziej przerażającą wiadomością było to, że McGonagall została zabrana na przesłuchanie. Kobieta wróciła posiniaczona i poraniona po kilku dniach, jednak nadal broniła swojego zdania i pomagała uczniom, czym zyskała sobie jeszcze większy szacunek.
Harry miał pewność, że Voldemort nie dowiedział się o tym, co się stało w trakcie wyprawy Hermiony i Rona poza Hogwart, ponieważ na kolejnym wezwaniu nawet o tym nie wspomniał. Łapa doszedł do wniosku, że śmierciożercy obawiali się kary za to, że doprowadzili do takiej sytuacji i woleli to przed nim ukryć, co tylko sprzyjało Evanowi. Sam Syriusz wyglądał o wiele gorzej niż jeszcze na początku roku. Nie było w tym nic dziwnego, skoro śmierciożercy nadal nie wiedzieli, po której stronie stoi mężczyzna. Evan obserwował, jak mężczyzna sięga po kolejną szklankę z whisky.
— Nie za dużo ostatnio pijesz? — zapytał ze szczerym niepokojem.
Syriusz uśmiechnął się wyraźnie rozweselony.
— Harry, naprawdę myślisz, że jest się czym przejmować w sytuacji, gdy większość Hogwartu walczy o przetrwanie?
— To nie znaczy, że powinieneś codziennie ładować w siebie chociaż szklankę whisky. Zaczynasz się zachowywać jak Fletcher. Skąd w ogóle bierzesz tyle tego cholerstwa? Non stop masz pełen barek.
— Jeden ze skrzatów przemyca je dla mnie do Hogwartu — przyznał, a Evanowi opadły ramiona.
— Wiem, że nie jest łatwo, ale mógłbyś wziąć na wstrzymanie. Mówię to zupełnie serio.
— Z Hogwartu zrobiło się jedno wielkie dno. Zalany nauczyciel nie zrobi tutaj większego wrażenia.
Harry zerwał się do pionu i rzucił wkurzony:
— Skoro tak, to kolejny naćpany Ślizgon też nie będzie niczym dziwnym. Co tam, ty się zalej, a ja się naćpam, bo przecież Hogwart to dno i już nie ma o co walczyć.
Wyszedł, głośno trzaskając drzwiami, chociaż słyszał, jak mężczyzna go woła. Nie chcąc z nim rozmawiać, szybko się oddalił.
— Ku*wa — zaklął szpetnie, zdając sobie sprawę z tego, że Łapa zaczyna się poddawać i łamie się z każdym kolejnym dniem.
Niezbyt mu się dziwił. Nacisk był tak duży, że sam powoli tracił siłę na dalszą walkę, ale nie chciał, by Syriusz doprowadził się przez to do kompletnej ruiny. Zatrzymał się i oparł dłońmi o kolana, pochylając głowę. Hogwart zmienił się nie do poznania. Nawet warunki panujące na początku roku były luksusem w porównaniu z tym, co działo się teraz.
Zerknął na chłopaka, który go mijał. Ten nawet nie zwrócił na niego uwagi z szerokim uśmiechem na ustach. Miał najwyżej czternaście lat, a na piersi widniał poplamiony herb domu Gryffindora. Wychudzona twarz powiedziała Harry’emu, że małolat nie jadł od dawna, dlatego zaczął brać narkotyki, które kompletnie go otumaniły.
— Młody? — Chłopak nie zareagował. — Młody! — warknął, a ten odwrócił się do niego z błogim uśmiechem na ustach. — Jak długo już bierzesz?
— Co takiego biorę? — roześmiał się.
— Dragi.
— Nie biorę dragów. Pochłaniam szczęście i…
— Dobra, spadaj — westchnął ze zrezygnowaniem, żałując, że w ogóle próbował coś zdziałać.
— Naprawdę. Te środki dają radość, nie ma smutku. Wszyscy powinni je pochłaniać. Świat byłby lepszy. Chcę… LATAĆ! — wrzasnął i zaczął podskakiwać z radości. — Gdzie jest na tyle wysoko, żeby móc się wzbić i dostać skrzydeł? Wiesz? Wieża Astronomiczna!
Harry rozszerzył oczy, kiedy chłopak ruszył biegiem przed siebie. Popędził za nim i zatrzymał go za fraki. Chłopak śmiał się jak szalony, chcąc rzucić się z najwyższego punktu Hogwartu. Evan zaciągnął go na pierwsze piętro i zapukał do drzwi McGonagall. Kobieta otworzyła mu po dłuższej chwili.
— Reponer, co się stało? — odparła, zerkając na drugiego chłopca, który biegał wkoło jak opętany.
— Przepraszam, że przeszkadzam. Mówił, że chce latać i planował skoczyć z Wieży Astronomicznej, więc uznałem, że lepiej go powstrzymać, ale niezbyt wiem, co mam z nim zrobić.
Kobieta spojrzała nad jego ramieniem na Gryfona, który kręcił się wokół własnej osi ze śmiechem na ustach. Westchnęła ciężko, najwyraźniej znając przypadek podopiecznego. Próbowała zaprowadzić go do swojego gabinetu, jednak ten okazał się bardzo oporny na jej prośby, dlatego Harry jej pomógł. Usadzili chłopaka na kanapie, choć ten się wyrywał i chciał wyskoczyć przez okno.
Evan zerknął na bladą McGonagall, która wyraźnie się postarzała w ciągu ostatnich tygodni. Była jednym z tych nauczycieli, którzy potrafili otwarcie postawić się ochronie. Pozostali również się buntowali na swój sposób, jednak ona robiła to najbardziej wyraźnie. To, że zabrano ją na przesłuchanie, gdzie była torturowana, wzbudziło w Harrym złość. Kobiecie należał się szacunek, a oni potraktowali ją gorzej niż psa.
— Dziękuję, Reponer — rzekła McGonagall. — Jest w takim stanie, że w rzeczywistości mógł nieświadomie popełnić samobójstwo.
Harry w odpowiedzi skinął jedynie głową pod spojrzeniem nauczycielki. Nie miał pojęcia, co kobieta o nim sądzi. Kiedyś chyba mnie lubiła, chociaż sprawiałem mnóstwo problemów, pomyślał, żegnając się i wychodząc. Teraz pewnie myśli, że jestem pieskiem Voldemorta, który wykazuje oznaki człowieczeństwa. Westchnął ciężko, kiedy znalazł się na korytarzu. Co by powiedziała, gdyby dowiedziała się, jaka jest prawda? Co na to wszystko powiedzieliby inni nauczyciele? Uśmiechnął się do siebie. Co powiedziałby Snape?
Od kiedy mężczyzna został dyrektorem szkoły, mało kiedy można było zobaczyć go na korytarzach. Po chwili zastanowienia Harry musiał stwierdzić, że nie ma zielonego pojęcia, jakie podejście miał dyrektor do tego wszystkiego, co się działo. Ale skoro na to pozwala, chyba nie narzeka. Z drugiej strony ma nad sobą Voldemorta, więc każda próba zmian skończyłaby się zapewne wizytą u niego, a przez to mógłby zginąć. Przysiadł na okurzonym parapecie i spojrzał za okno. Każdy pokazuje teraz różne wcielenia, stwierdził w myślach. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Jak mógł myśleć o Snapie pod kątem tego, że mężczyzna być może nie jest złem wcielonym, skoro na własne oczy widział, jak ten mordował Dumbledore’a?
Spojrzał na swoje odbicie z tafli okna. Chciałby chociaż na moment wrócić do swojego prawdziwego ciała, odpocząć od tego wszystkiego, odetchnąć od Hogwartu i tego, co się tutaj działo. Wykrzywił się. Jak miał odetchnąć od tego wszystkiego, skoro nawet poza szkołą panował reżim? Na każdym kroku można było spotkać dementorów, którzy siali spustoszenie. Śmierciożercy niszczyli wioski, mugole byli przerażeni, bo nie wiedzieli, jaka jest prawda, a mugolskie władze mieszały się w zeznaniach, wzbudzając jeszcze większą panikę.
Zakon Feniksa upadł po tym, jak śmierciożercy zamordowali Moody’ego i okaleczyli Dedalusa Diggle’a tak okrutnie, że mężczyzna już na zawsze miał być niepełnosprawny umysłowo. Harry nie wątpił, że pozostali członkowie organizacji nadal gdzieś się spotykają, jednak brakowało im odpowiedniego przywódcy.
Harry pomyślał o Remusie. Nie miał pojęcia, co się z nim dzieje i miał wyrzuty sumienia, że pożegnał się z mężczyzną, kłamiąc mu w żywe oczy. Liczył, że ten wybaczy mu, gdy kiedyś o wszystkim się dowie. Miał też nadzieję, że dobrze mu się wiedzie i ułoży sobie życie z Tonks mimo wilkołactwa.
Usłyszał cmokanie, więc natychmiast spojrzał w stronę osoby, która wydawała z siebie te dźwięki. Miał wrażenie, że cała krew odpłynęła mu z twarzy, kiedy dostrzegł Rowle’a. Mężczyzna uśmiechał się złowieszczo, a Harry automatycznie sięgnął w stronę kieszeni, gdzie zwykle nosił różdżkę. Serce zabiło mu jeszcze szybciej, kiedy dotarło do niego, że na korytarzu są zupełnie sami. Nigdzie nie było nawet słychać czyichś kroków. Nie było to nic dziwnego, skoro zbliżała się cisza nocna.
— Mój ulubiony uczeń — wycedził Rowle, nie spuszczając z niego spojrzenia.
Evan natychmiast ześlizgnął się z parapetu, by być gotowym na szybką reakcję. Nie wyciągał jednak różdżki, nie chcąc prowokować śmierciożercy. Mężczyzna powoli do niego podszedł. Harry w pierwszym odruchu chciał się cofnąć, lecz takim zachowaniem pokazałby swój strach. Nie mógł zapomnieć o torturach, które zafundował mu ten wariat.
— Nie łamię regulaminu — rzekł twardym głosem, zdając sobie sprawę z tego, że Rowle’owi wszystko jedno, czy postępuje zgodnie z przepisami.
Usta śmierciożercy wygięły się w grymasie, który chyba miał oznaczać rozbawienie.
— Czy powiedziałem, że to robisz? Nie. Ale go złamiesz, prawda?
Evan zmrużył oczy. Oczywiście, nic nie stało na przeszkodzie, żeby wpakować go w jakieś kłopoty. Tak samo mężczyzna postąpił w trakcie zabójstwa Michaela Cornera. Zaaranżował wszystko tak, by Harry mógł czuć się pewnie, a później zniszczył jego spokój, pozwalając Mandy skłamać. Ślizgon był pewien, że Krukonka została podstawiona, choć do tej pory nie znaleziono sprawcy morderstwa Michaela. Nie żeby ktoś w ogóle próbował rozwiązać tę sprawę.
— Jest bardzo blisko ciszy nocnej, Reponer — rzekł Rowle, z zastanowieniem na twarzy uderzając równomiernie różdżką w dłoń. — Jeszcze trochę i złamiesz regulamin.
— Więc lepiej już pójdę do siebie — stwierdził Harry, wiedząc, do czego mężczyzna zmierza.
— Nie sądzę — odparł na to chłodno.
Mierzyli się rozjuszonymi spojrzeniami, czekając na reakcję drugiej osoby. Evan zrozumiał, że popełnił błąd, nie wyciągając różdżki wcześniej. Umknął przed pierwszym zaklęciem tylko dzięki wyćwiczonej na treningach quidditcha szybkości. Jednocześnie wyciągnął różdżkę, która natychmiast została mu odebrana. Nie panikuj. Masz jeszcze ręce i nogi. Natarł na niczego niespodziewającego się mężczyznę, wytrącając mu z ręki jego broń. Runęli na ziemię z impetem, lecz Harry tego nie odczuł, gdyż ciało śmierciożercy zamortyzowało upadek. Ten jednak był tak rozwścieczony, że chyba w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Evan uderzył go w twarz pięścią, by nie dopuścić do reakcji Rowle’a. Mężczyzna był fizycznie silniejszy, niż Harry się spodziewał i zrzucił go z siebie jak kukłę. Zdążył się podnieść, lecz śmierciożerca przyszpilił go do ściany, chwycił za szatę na piersi i zaczął uderzać jego ciałem o mur. Czaszka z impetem kilkakrotnie zetknęła się z twardą powierzchnią. Kręciło mu się w głowie, widział podwójnie i potrójnie, a ból był nie do opisania. Resztkami świadomości podniósł ręce i dłońmi wycelował w uszy Rowle’a, który natychmiast go puścił, trzymając się za obolałe narządy.
— Ty śmieciu! — ryknął, lecz Harry uchylił się przed kolejnym ciosem, chociaż posadzka powoli uciekała mu spod stóp, więc wyglądało to bardzo niezgrabnie.
Mimo wszystko popchnął mężczyznę na ścianę, a ten uderzył o mur czołem. Upadł na ziemię jak długi, a Harry usiadł kilka metrów od niego, nie będąc w stanie iść dalej przez zawroty głowy. Sięgnął do włosów i spojrzał na swoją dłoń, gdzie widniała krew. Jęknął słabo, podejrzewając poważniejszy uraz głowy. Wstał, ale natychmiast runął na ziemię, tracąc przytomność.
Obudziło go szarpnięcie. Nie wiedział, co się dzieje, lecz gdy spostrzegł przez sobą twarz Rowle’a, domyślił się, że nie jest to nic dobrego. Śmierciożerca miał na czole rozcięcie, a krew zalewała jego twarz, nadając mu wygląd potwora z horroru. Wyszczerzone zęby dopełniały obraz, podobnie jak wściekłość w oczach.
— Pożałujesz — wysyczał.
Harry jęknął z bólu, gdy głowa po raz kolejny uderzyła w ścianę.
— Jesteś martwy, Reponer.
— Czarny Pan ci nie mówił, że masz się ode mnie odchrzanić? — wydukał, łapiąc ostatnią deskę ratunku.
— Nie wiem, czemu cię nie zabił, ale będzie mi wdzięczy, jeśli to zrobię — wycharczał.
Ból rozszedł się od czaszki do kręgosłupa. Ledwo widział, a gdyby Rowle go puścił, padłby na ziemię jakby usunięto mu wszystkie kości. Przyciągnął go do siebie po raz kolejny, lecz nie zdążył zrobić nic więcej.
Drętwota!
Harry runął na ziemię bez czucia razem ze śmierciożercą. Ktoś się nad nim pochylał, lecz nie był w stanie nikogo rozpoznać. Powtarzano jego imię, ale nie potrafił nic odpowiedzieć, bo język mu zdrętwiał. Kiedy podniesiono go do pionu, stracił przytomność.
Ocknął się po raz kolejny, kiedy układano go na brzuchu na miękkim łóżku. Ledwo widział, co się wokół niego dzieje, jednak po zapachu rozpoznał skrzydło szpitalne. Poruszył się niespokojnie, lecz usłyszał troskliwy głos pielęgniarki mówiący, żeby się nie ruszał. Nie miał takiego zamiaru, ponieważ ponownie zerwał się jego kontakt z rzeczywistością, tym razem na długo.

O tym, że Neville i Seamus natknęli się na poważną bójkę pomiędzy Evanem a Rowlem, Gwardia Dumbledore’a dowiedziała się od Susan, która im wtedy towarzyszyła. Wpadła do Pokoju Życzeń z rozszerzonymi z przerażenia oczami, a gdy tylko zauważono jej stan, wszyscy zaczęli pytać o powód.
— Na korytarzu trafiliśmy na Evana i Rowle’a — wydukała. Ginny zerwała się z poduszki, obawiając się kolejnych słów Puchonki. — Nie wiem, co się tam działo, ale ten świr chyba chciał mu rozwalić czaszkę o ścianę. Neville i Seamus zabrali Evana do pani Pomfrey. On… naprawdę źle wyglądał — dodała, patrząc na Ginny wielkimi oczami.
Gryfonka natychmiast zaczęła przepychać się między Gwardzistami, lecz Demelza chwyciła ją za łokieć, by zatrzymać ją w miejscu. Ginny doskonale wiedziała, że dziewczyna nie ma za grosz zaufania do Evana i nie darzy go sympatią, dlatego otworzyła usta, by na nią krzyknąć, lecz ta ją uprzedziła:
— Uspokój się. Nic ci nie da, jeśli przez nieuwagę w drodze do szpitala wpadniesz w ręce ochrony.
Ginny pokiwała głową, choć chciała natychmiast biec do Evana. Chwilę później skradała się korytarzami z Demelzą u boku. Kilkakrotnie uniknęły konfrontacji ze śmierciożercami, zanim dotarły na miejsce. Pomfrey pochylała się nad Evanem leżącym na łóżku. Już z daleka Gryfonki dostrzegły roztrzaskany tył jego głowy  i włosy posklejane krwią. Neville i Seamus stali z boku, obserwując ją nerwowymi spojrzeniami. Pielęgniarka zerknęła na nie przelotnie.
— Co się stało, dziewczynki?
— My… do Evana — odpowiedziała Ginny.
— Przepływ informacji godny Rity Skeeter — odparła kobieta, nie przerywając pracy przy nieprzytomnym Ślizgonie. — To nie jest odpowiednia pora na wizyty…
Kobieta przerwała swoje oględziny i próby wyrzucenia ich ze skrzydła szpitalnego, kiedy Evan niespodziewanie zesztywniał. Jego głowa odgięła się w tył, pojawiły się drgawki kończyn. Pomfrey zareagowała błyskawicznie, obracając chłopaka na bok i przytrzymując go w tej pozycji. Była w zupełności opanowana, chociaż jej oczy wypełniał niepokój. Atak minął po chwili, więc pielęgniarka wróciła do pracy, tym razem wyglądając tak, jakby już wiedziała, do jakiego stanu doprowadził Evana Rowle.
— Co mu jest? To coś poważniejszego? — zapytał Seamus.
— Krwiak doprowadził do ucisku mózgu — odparła ostro.
— Ale nic mu nie będzie? — przeraziła się Ginny.
Pomfrey odpowiedziała jedynie, że go wyleczy, a później zaczęła wyrzucać ich ze szpitala. Nie mieli wyjścia, dlatego natychmiast wrócili do Pokoju Życzeń.

Syriusz obudził się z silnym kacem i natychmiast postanowił odpuścić sobie śniadanie. Doprowadzenie się do stanu, w którym mógłby prowadzić zajęcia, zajęły mu strasznie dużo czasu, ale wyrobił się na czas, chociaż czuł się jakby był bliski śmierci. Wpuścił siódmy rocznik do klasy i odszukał wzrokiem Harry’ego, by zobaczyć, czy ten nadal jest na niego wściekły po wczorajszej sprzeczce. Zmarszczył brwi, kiedy nie dostrzegł go wśród Ślizgonów.
— Gdzie Evan? — zapytał.
— W szpitalu — odparł Blaise. — Nie słyszał pan? Cała szkoła o tym huczy.
Syriuszowi serce zaczęło bić jak szalone.
— Co tym razem się stało? — drążył, starając się, by jego głos był opanowany.
— Miał kolejną sprzeczkę z Rowlem wczoraj przed ciszą nocną — odparł Neville. — Ten świr rozwalił mu czaszkę o ścianę — dorzucił, ignorując to, że ktoś może donieść na niego za takie słowa.
Łapie żółć podeszła do gardła, kiedy usłyszał słowa Gryfona. Harry walczył o życie, a on w tym czasie zalewał się w trupa. Miał ochotę wrzeszczeć, żeby powiedzieli, jaki jest stan Ślizgona albo wybiec z klasy, by samemu się przekonać, ale wiedział, że nie może tego zrobić. Musiał utrzymywać pozory, szczególnie że znajdowały się tutaj osoby służące Voldemortowi. Powstrzymał się przed jakąkolwiek reakcją i rozpoczął lekcję. Zacisnął zęby, kiedy dostrzegł uśmieszek Folisona. Później spostrzegł uważny wzrok Hermiony skierowany wprost na niego. Szybko przeniósł spojrzenie dalej, by dziewczyna niczego nie zauważyła w jego oczach.
Zaraz po lekcji swoje kroki skierował do skrzydła szpitalnego. Tylko jedno łóżko było zajęte, więc natychmiast do niego podszedł. Harry najwyraźniej jeszcze spał z głową owiniętą grubą warstwą bandaży. Z tyłu czaszki widać było największe zgrubienie przez opatrunki, więc to w tym miejscu musiało dojść do uszkodzenia. Łapa zacisnął pięści ze złości. Z całego serca nienawidził Rowle’a od chwili, kiedy jego chrześniak po raz pierwszy wylądował na przesłuchaniu w lochach. Żałował, że nie może nic zrobić w tej sprawie, chociaż miał ochotę potraktować mężczyznę kilkoma zaklęciami torturującymi, a później jednym zabijającym. Za każdym razem obrażenia Harry’ego przechodziły ludzkie pojęcie. Co mógł z tym zrobić?
— Hej, Młody — powiedział cicho, kiedy chłopak zaczął się przebudzać.
Z ociąganiem otworzył oczy, by spojrzeć na przybysza. Mruknął coś na powitanie, a później odwrócił się na bok, by przytulić się do poduszki i burknął:
— Nie jesteś nawalony?
Syriusz westchnął ciężko. No tak, dalej był na niego zły.
— Skoro tak bardzo ci to przeszkadza to okay. Będę czysty jak łza. Pasuje? — Chłopak jedynie wykrzywił twarz, więc musiał uznać to za potwierdzenie. — Lepiej mów, co tym razem się stało.
— Po prostu miał ochotę rozwalić mi łeb o ścianę — prychnął.
— Popieprzony czubek — syknął Łapa i w tym momencie wpadł mu pomysł, który musiał wykorzystać.
— Czemu zrobiłeś taką minę, jakbyś zobaczył gołe cycki po tylu latach w celibacie?
Łapa spojrzał na niego z rozdrażnieniem, co chłopak zignorował.
— Chyba jednak nie jest z tobą tak tragicznie, jakby można było się spodziewać.
— Widzę światełko w tunelu, a ty sobie ze mnie kpisz.
Syriusz uniósł kącik ust. Może i Harry’ego nie opuszczał humor po tym, co się stało, ale on nie miał zamiaru tego zignorować. Nie tym razem.

_____________________


Ana Potter, wiem, jaki to ból, gdy wena weźmie nogi za pas. Myślę, że na Twoje pytania odpowiedzą wydarzenia z kolejnych rozdziałów i taka odpowiedź będzie najlepsza ;) Zaznaczę jednak, że Harry nie potwierdził swojej tożsamości ;) O 8 rano nie ma sensu czatować na blogu, bo o tej godzinie to ja przewracam się zwykle na drugi bok albo jestem w pracy xD
Kamil Ignasiak, jak pisałam wcześniej, jeśli nie będę miała rozdziałów, to co będę miała wstawiać? Poza tym ostatnio na wenę nie narzekam (odpukać!), więc może obędzie się bez tego.
Agusia 2003, Fugitive, mam dystans do wattpada i nie jestem do niego przekonana. Wiem, że dużo osób tam wchodzi, ale na razie wolę się ograniczyć do bloggera.
Tifa, o dziwno, Rona lubię, ale w poprzednich opowiadaniach bardziej pasował mi jako ten "zły" ;)
Anonimowy, komentarzy nigdy nie usuwam (pomijając chamski spam), niezależenie od tego, czy jest to krytyka czy pochwała. Każdy wszystko widzi inaczej. Syriusz jest moją ulubioną postacią z sagi, dlatego zawsze rozgrywam wszystko tak, żeby był w moim opowiadaniu. Harry może obejść Umowę, ale podobnie jest z Voldemortem, więc to działa w obie strony. Retrospekcje od samego początku miały być tylko dodatkiem, żeby przedstawić, jak doszło do tego, że Umowa została zawarta, więc nie widzę tego, jak blog miałby się na tym opierać. Mam nadzieję, że jednak coś Ci się jeszcze spodoba w opowiadaniu :)

W sumie nie wiem, co mam pisać, więc kończę ;)
Pozdrawiam,
Bully :)

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Całe opowiadanie od początku trzyma w napięciu i już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
    Zauważyłam mały błąd:
    "Tylko jedno łóżko było zajęte, więc natychmiast skierował do niego podszedł".
    Cosik tu nie gra, poza tym bomba!
    Dużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg ja się robię coraz bardziej nerwowa, kiedy zbliżam się do końca rozdziału XD
    Hermiona, no dalej, dziewczyno! Wiem, że ty wiesz, powiedz to! XD
    Zastanawia mnie teraz Snape. I tak ogólnie zaczęłam myśleć jak to się wszystko skończy. Pewnie nie zdradzisz czy będzie happy end? ;D
    Mam ochotę walczyć z każdym kto ma jakiś problem co do tego opowiadania... (jak pod każdym rozdziałem będę pisać jak bardzo cię uwielbiam i to jak piszesz to w końcu uznasz mnie za świra XD)

    Tak sobie czytałam co pisałaś pod rozdziałem i wróciłam do komentarzy pod poprzednim i mam prośbę. Ogromną prośbę, jestem gotowa nawet na kolanach błagać. Nie udostępniaj swoich blogów na wattpadzie, nigdy, cokolwiek by ci nie mówili, o popularności czy rankingach, nie rób tego. Zbyt dobrze piszesz, żeby publikować tam ;/



    Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że tylko ja zaczynam się denerwować, jak widzę, że zbliżam się do końca :D
      Wattpad sam w sobie zły nie jest, ale masz rację, poziom niektórych opowiadań jest straszny :( Choć na pewno jest fajnym udogodnieniem, gdy masz nawet bez internetu dostęp do ulubionych opowaidań.

      Usuń
  3. Niezrównoważona22 kwietnia 2017 20:26

    Hej! Co tak krótko! :( Albo po prostu szybko się przeczytało... Nie wiem czemu, ale polubiłam ten wątek z alkoholizmem - to takie realistyczne. Ogółem to bardzo dobrze, że wprowadziłaś tego typu wątki ;)
    No dalej, Hermiono, myśl! Gdybym miała z kim, to obstawiałabym zakłady za ile rozdziałów domyśli się prawdy xD Chciałabym rzec, że w nastepnym, ale wolę nie ryzykować.
    Ach, biedny Harry. Złe, jakże złe są autorki, które gnębią go tak bestialsko! *żółwik*
    Pozdrawiam ciepło i życzę weny ;)

    Niezrównoważona

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah ten Harry, całe życie ma przerąbane. Rowle nigdy nie da za wygraną i coś czuję, że na pewno do końca opowiadania jeszcze sporo namiesza. Hermiona z kolei jest coraz bliżej rozwiązania zagadki - ja to wiem, że ona wie! Może przyszły rozdział przyniesie nam jej wizytę w Skrzydle Szpitalnym? :)
    Trzymaj się, dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. <3 Widać że Harry martwi się o Syriusza i kocha go jak ojca :)
    Ech Hermiona jak zawsze musi wszystko wiedzieć
    Są tu emocje ale nie odczuwam ich tak jak we wcześniejszych rozdziałach
    Może kiedyś przekonasz się do wattpada ale rozumiem cię Chociaż szkoda bo nie mam w telefonie internetu i nie mogę go czytać w każdym momencie
    Dużo weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Jestem ciekawa co Syri wykombinował. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :)
    Czytając ostatnie zdania, wręcz widziałam trybiki chodzące w głowie Łapy.
    To było takie słooodkie jak Harry martwił się o Syriusza *.* Awww
    Hermiona ja wiem, że ty wiesz, że ja wiem, że ty wiesz! Pójdź do skrzydła szpitalnego i przytul się do Harry'ego mówiąc do niego 'Harry! Jak dobrze, że żyjesz!'
    Rowl, ty... ty... ty... *zaczyna wyklinać go od najgorszych, jednocześnie testując najnowsze zaklęcia raniące*
    Rozdział cudowny *.* zresztą jak zwykle :)
    Pozdrawiam cieplutko, życzę multum i jeszcze trochę weny,
    Lady Night

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział wydaje się krótki do pozostałych. Jak dla mnie to ruda powinna szybciej się domyślić kim jest evan, ponoć tak bardzo go kochała, i miała na jego punkcie obsesje od najmłodszych lat, dziwne że to Draco rozpoznał go po jego zachowaniach a nie Ona. Ogólnie jakoś cała ta historia wydaje się ciężka, i tak samo się to czyta. Nie porywa jak poprzednie opowiadania.
    Helza

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak troszku Rowle prosi się o śmierć, sprzeciwiając się Tomowi :v
    Ale lubię tą postać, sposób w jaki go zbudowałaś - psychol z manią na punkcie Evana; na siłę chce się przypodobać Lordowi, nie jest przy tym takim tchórzem jak duża część Śmierciożerców, używa mózgu, jednocześnie nie myśląc o konsekwencjach (w sumie, ostatnie dwa słowa można usunąć) :P
    Pozdrawiam, Saspik

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio zajrzałam na Siła Życia i Mrok Dnia by przeczytać go po raz kolejny i co widzę? Nowego bloga. Po tak długim czasie....
    Jestem wniebowzieta
    Piękne
    Absolutnie wspaniałe
    Po raz pierwszy czytam o kontrakcie i to ma sens.
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ��

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    już niedługo Hermiona to dojdzie do odpowiednich wniosków, może by coś zrobili aby pozbyć się Rowla...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń