Kolejna zbiórka w Wielkiej Sali
wszystkich roczników od piątej klasy wzwyż była dla wszystkich sygnałem, że w
Hogwarcie po raz drugi zjawił się Voldemort. Wszyscy bez ociągania przedostali
się do Wielkiej Sali, by nie zasłużyć na karę. Harry’emu serce biło jak
szalone, kiedy uświadomił sobie, co wydarzyło się ostatnim razem w trakcie
takiego zebrania. Co mogło się stać tym razem?
— Wiesz, o co chodzi? — szepnął
do niego Blaise.
— Nie mam pojęcia — wymamrotał.
Ze szpitala wyszedł zaledwie
kilka godzin temu, po dwóch dniach spędzonych pod opieką pani Pomfrey. Uraz
okazał się dość poważny i do tej pory odczuwał pulsujący ból głowy w miejscu,
gdzie znajdowała się najgorsza rana. Miewał napady nudności i czasami obraz
wirował mu przed oczami, jednak wszystko miało przejść z czasem. Pozostał tylko
siniak zakryty włosami i rozchwianie psychiczne. Bał się tego, co następnym
razem może mu zrobić Rowle.
Uczniowie podzielili się na domy
i roczniki, ustawiając się w szeregach, tak jak wymagała od nich Megan Larson.
Syczała i prychała na każdego podopiecznego, który wyłamywał się z grupy, a
jednego z Krukonów zaczęła szarpać za szaty, wrzeszcząc, że ma się wyprostować.
Świruska, pomyślał jedynie Harry,
widząc jej zachowanie. Czasami zastanawiał się, która z kobiet była bardziej
walnięta: Megan Larson czy Bellatriks Lestrange. Nie powinien cieszyć się z
czyjejś śmierci, jednak odczuwał ulgę, że Hogwartczycy nie muszą użerać się
jeszcze z Bellatriks. Zerknął na Rowle’a. Akurat
po jego śmierci chyba skakałbym z radości. Nie sądził, że kiedyś
znienawidzi kogoś równie mocno jak Voldemorta czy Bellę, a jednak ochroniarz
załapał się do tej grupy.
W powietrzu wisiało napięcie,
lecz gdy pojawił się Voldemort, wzrosło ono jeszcze bardziej. Zapadła cisza jak
makiem zasiał i nawet śmierciożercy struchleli. Larson obserwowała
czarnoksiężnika z fascynacją, pobijając w tym nawet cielęce spojrzenie Multona.
Harry zerknął w stronę Syriusza,
który wyglądał jednocześnie na zadowolonego i niepewnego. Wbijał wzrok z
Riddle’a, czekając na jego kolejny krok.
Voldemort bez słowa przeszedł się
między rzędami uczniów, każdemu uważnie się przyglądając. Na pewno dostrzegł
mizerne twarze i wiszące na ramionach ubrania. Mało kto odważył się patrzeć mu
prosto w oczy. Zwykle wszyscy opuszczali ze strachem głowy. Posłuszni mu
uczniowie robili to z szacunkiem, lecz część z nich, zmuszona do służby, raczej
marzyła o tym, żeby mężczyzna jak najszybciej od nich odszedł. Na Evana tylko
rzucił okiem, więc ten poczuł się pewniej. Być może dzisiaj obejdzie się bez
jakiejś afery z jego udziałem. Członkowie Gwardii mieli w większości zacięte
miny, chociaż część z nich wydawała się być przerażona, mimo buntu, w którym
brali udział. Czarnoksiężnik wszedł na podest dla nauczycieli.
— Przyda wam się lekcja
posłuszeństwa — oznajmił w końcu do ogółu. Przez chwilę trwała cisza, gdyż nikt
nie wiedział, co ten ma dokładnie na myśli. — Evan, podejdź tutaj.
No to tyle z moich nadziei, pomyślał Harry. Wszyscy wbili w niego
spojrzenia, a on wyszedł z szeregu z mocno bijącym sercem. Nie miał pomysłu na
to, co miało się zaraz stać. Podejrzewał, że zostanie ukarany za
nieposłuszeństwo na oczach niemal połowy szkoły. Uderzyła go myśl, że chroni go
Umowa, ale być może złamał jakiś punkt, a Riddle się o tym dowiedział. Był w
tak pokręconej sytuacji, że wcale by go to nie zdziwiło. Podszedł do Voldemorta
i spojrzał mu w oczy. Ten świdrował go wzrokiem, lecz Harry nic nie potrafił z
niego wyczytać.
— Stań obok mnie.
Evan zmarszczył brwi. Co się tutaj, do cholery, dzieje? Ustawił
się obok Riddle’a i poczuł się jak jego prawa ręka. Ścisnęło go w dołku. Tak
pewnie teraz postrzegali go uczniowie. Pochwycił spojrzenie Blaise’a, który w
oczach miał niemal znaki zapytania. Harry pokręcił ledwo widocznie głową, dając
mu znać, że nadal nie ma pojęcia, o co chodzi.
— Thorfinnie, ty również podejdź.
Atmosfera stężała jeszcze
bardziej, kiedy Evan i Rowle stanęli naprzeciwko siebie, wbijając w siebie
nienawistne spojrzenia. Śmierciożerca najwidoczniej liczył, że zostanie
nagrodzony za to, jak ukarał chłopaka za nieposłuszeństwo. Harry sądził tak
samo, a jego obawy nasiliły się. Tym razem martwił się, że ponownie oberwie od
ochroniarza, że Voldemort zezwoli na kolejną karę z jego ręki. Przypomniał
sobie strofowanie od Czarnego Pana i porównał ją z torturami Rowle’a. Uznał, że
wolałby Voldemorta, jeśli tylko wszystko przebiegłoby szybciej.
Ponad ramieniem śmierciożercy
dostrzegł Ginny. Po jej oczach poznał, że spodziewa się kolejnej kary na nim.
— Thorfinnie, pamiętasz, jakie
wydałem polecenia, prawda?
— Tak, Panie — odparł potulnie.
— Zignorowałeś je.
Zaraz… Co? Harry’emu coś podeszło do gardła. Poruszył się
niespokojnie, a Rowle stracił pewność siebie.
— Panie, chłopak był nieposłusz…
— O działaniach Evana wiem
znacznie więcej, niż ci się wydaje — przerwał mu chłodno Voldemort, uderzając
różdżką w otwartą dłoń. — Tobie wydałem jasne polecenia. Dwukrotnie. Nadal się
do nich nie dostosowałeś.
Koniec różdżki nagle został
skierowany w mężczyznę. Harry spodziewał się zaklęcia torturującego, śmierciożerca
również.
— Avada Kedavra.
Zwłoki Rowle’a runęły tuż pod
nogi Evana. Ślizgon patrzył na niego z oczami rozszerzonymi w szoku, słysząc
zaskoczone okrzyki i szmery.
— Niech to będzie ostrzeżenie dla
innych — oznajmił Voldemort, a później wyszedł, zostawiając wszystkich w
osłupieniu.
Harry wbijał kompletnie
zdruzgotane spojrzenie w znienawidzonego i jednocześnie martwego śmierciożercę
leżącego u jego stóp. Wszystko wokół przestało istnieć, nie docierały do niego
żadne głosy, wydawało mu się, że śni. Voldemort zaskoczył wszystkich, tego był
pewien. Było to istnie szalone zagranie, a Harry zrozumiał, jak teraz będzie
wyglądał w oczach innych. Voldemort zabił osobę odpowiedzialną za częste
tortury na nim, pokazując tym samym, że go chroni, co po raz kolejny miało
namieszać w głowach Hogwartczyków. Czy stawałby w obronie pierwszej lepszej
osoby? Ukazał pozycję Evana w jego szeregach, a nawet wywyższył go ponad
innych, chociaż nie było to prawdą. Nie zrobiłby czegoś takiego dla zwykłego
śmierciożercy, więc automatycznie Ślizgon stał się w oczach buntowników dużym
zagrożeniem. Z zimnym rozbawieniem Harry doszedł do wniosku, że niejedna osoba
uzna go za syna Voldemorta albo coś tego pokroju. Zachciało mu się śmiać, co
było pierwszym objawem histerii. Ledwo się powstrzymał, nie chcąc ukazywać się
dodatkowo jako niepoczytalny.
Podniósł głowę, kiedy Snape
zarządził lodowatym głosem, aby wszyscy wrócili do siebie. Uczniowie patrzyli na
Evana niemal jak na mijającego ich Voldemorta. Bali się go. Powoli zaczęli się
rozchodzić, szepcząc do siebie, a Harry nadal się nie ruszał, tylko ich
obserwując. Chyba po raz kolejny mógł się pożegnać z miłymi słowami,
powitaniami na korytarzach i wsparciem w rebelii. Chyba nigdy nie będą w stanie wyrobić sobie o mnie konkretnego zdania,
bo non stop dzieje się coś dziwacznego z moim udziałem, uznał Harry w
myślach. Spuścił jeszcze raz wzrok na Rowle’a. Zastygł z grymasem nienawiści na
twarzy, jakby na sam koniec swojego żywota chciał jeszcze raz go o coś
niesłusznie oskarżyć.
Zerknął na Syriusza i od razu
zrozumiał, kto zmusił Voldemorta do kary na Rowle’u. Mężczyzna uśmiechnął się
krótko. Pewnie zdawał sobie sprawę z tego, jak to wszystko wygląda z
perspektywy pobocznych osób, jednak nie wyglądał na przejętego. Liczyło się dla
niego to, że pozbyli się uciążliwego wroga. Rowle
zignorował rozkazy Voldemorta, więc ten musiał go w jakiś sposób ukarać, żeby
nie wyniknęły żadne konsekwencje z Umowy. Zapewne wolał dmuchać na zimne i go
zabić, a nie przejmować się, że Rowle znowu się zbuntuje i Umowa da mu w kość.
Przy okazji wszystko zorganizował tak, aby znowu w jakiś sposób utrudnić mi
życie.
Ominął ciało śmierciożercy i
dołączył do czekających na niego Blaise’a, Draco i Dafne. Bez słowa ruszyli do
wyjścia.
Nawet Ślizgoni ulegli presji
Voldemorta i rzucali Harry’emu niespokojne spojrzenia po tym, co stało się
wieczorem. Folison wbił w niego nienawistny wzrok, jednak nie odezwał się ani
słowem, co było sygnałem, że również on zaczął się bać tego, jakie konsekwencje
mogą wyniknąć z zaczepiania Evana. Już po śniadaniu Harry miał serdecznie dosyć
tego strachu, kiedy ktoś znajdował się obok niego. Draco wyraźnie to bawiło,
Dafne to ignorowała, a Blaise prychał za każdym razem, kiedy uczniowie
schodzili im z drogi, by być od nich jak najdalej.
— Z drogi! Z drogi! Idzie syn
Czarnego Pana! — krzyknął w pewnym momencie Blaise ze śmiechem, gdy usłyszał po
raz pierwszy takie plotki.
Harry walnął go łokciem w żebro z
lekkim rozbawieniem, czując deja vu.
W drugiej klasie, gdy był podejrzany o bycie dziedzicem Slytherina, Fred i
George urządzili podobne przedstawienie z jego udziałem. Wraz ze wspomnieniami
naszła go myśl, co się z nimi dzieje. Wiedział, że ich sklep już nie
funkcjonuje po tym, jak został zrujnowany przez śmierciożerców, o czym dowiedział
się od Ginny.
Przez cały dzień znosił
cierpliwie krążący wokół niego powiew strachu, więc z ulgą stanął wieczorem na
Wieży Astronomicznej, gdzie mógł się od tego uwolnić. Okazało się, że Voldemort
wzbudził trwogę nawet w Larson, która odnosiła się teraz do Evana z
niewyobrażanym szacunkiem.
— Paranoja — westchnął do siebie,
zerkając na znajdujące się poniżej błonia.
— Kompletna — dorzuciła Ginny,
która objęła go w pasie od tyłu.
Harry uśmiechnął się do siebie.
Chociaż ona zachowywała się rozsądnie. Obrócił się w jej ramionach, mówiąc:
— Nie boisz się być sam na sam z
synem Voldemorta?
— Zwracać się do ciebie vel
Książę?
Evan roześmiał się szczerze,
przyciągając ją bliżej siebie.
— Nie wiem, co chciał tym
osiągnąć — mruknął poważniej.
— Jego chyba nie idzie w pełni
zrozumieć — odparła.
Obserwowali się bez kolejnych
słów, ciesząc się swoją obecnością. W końcu pochylił się nad nią, by pocałować
lekko jej usta. Później skierował wargi na żuchwę i zachęcany odcięciem jej
głowy, zatrzymał się na szyi. Gdy już zaczął ją całować, nie potrafił skończyć,
a ona nie protestowała. Jej dłonie wplątane w jego włosy i lekkie drażnienie
palcami karku wcale nie ułatwiało mu przerwania tego. Całował jej policzki,
usta, szyję. Dłonie krążyły po jej kręgosłupie, talii, biodrach. Przylgnęła do
niego całym ciałem, odnalazła jego wargi i łapczywie wpiła się w nie, jakby od
tego zależało jej życie. Objął ją tak mocno, że uniósł ją w górę. Obrócił ich,
by posadzić Ginny na murku. Natychmiast objęła go nogami w pasie, nie pozwalając
mu nawet na moment się odsunąć.
Harry kompletnie oderwał się od
rzeczywistości. Liczyła się tylko Ginny, jej usta, bliskość ciała. Hogwart
mógłby się walić, a on nawet by tego nie zauważył. Dziewczyna cicho jęknęła w
jego wargi, zachęcając go tym do nieprzerywania. Ich serca szaleńczo biły w
piersiach, a oddechy mieszały się ze sobą. Całowali się bez opamiętania, nie
chcąc wracać do bólu, tortur i głodu.
Evan w końcu powoli zaczął
uspokajać ich rozszalałe hormony, chociaż krew uderzyła mu do głowy. Czuł uśmiech
Ginny pod swoimi ustami, sam też nie mógł go opanować. W końcu spojrzał w
brązowe oczy, opierając swoje czoło o jej. Zachowywał się jak egoista, miał
tego świadomość. Nie powinien w ogóle zaczynać tego związku. Nie powinien w to
brnąć i się angażować. Nie powinien dawać Ginny złudnych nadziei, że ich
związek szybko się nie zakończy, ponieważ wiedział, że umrze i to w niedalekiej
przyszłości. Znowu zostawi ją ze złamanym sercem.
Z ust mimowolnie zszedł mu
uśmiech, co Gryfonka dostrzegła. Przejechała dłonią po jego policzku z oczami wypełnionymi
zmartwieniem. Żałował, że nie potrafi zakończyć tego już teraz. Powiedzieć jej,
że nie mogą być razem. Być może oszczędziłby jej trochę bólu, ale był tak
wielkim egoistą…
— Nie wiem, o czym pomyślałeś,
ale skup się na tym, co jest tutaj i teraz — szepnęła.
Tak też zrobił.
Odkąd Ron i Hermiona zdobyli
medalion Slytherina, nie do końca wiedzieli, czym mają się zająć. Zwykle wolny
czas przeznaczali na poszukiwania, jednak teraz nie mieli już czego szukać.
Wszystkie horkruksy były odnalezione, przynajmniej tak sądził Riley White.
Pozostało tylko je zniszczyć. Gryfoni wielokrotnie kręcili się niedaleko Posągu
Jednookiej Czarownicy, szukając okazji do wyciągnięcia medalionu z kryjówki,
jednak zawsze ktoś tam był, pilnując przejścia.
— Może powinniśmy powiedzieć
White’owi, gdzie go ukryliśmy? — zapytał Ron po kolejnej takiej przechadzce po
korytarzu.
— Nie sądzę, żeby chcieli teraz
ryzykować — odpowiedziała. — Wszystko jest jeszcze dość świeże, więc każda
najmniejsza bzdura może sprowokować śmierciożerców do przesłuchania w tej
sprawie.
— Nie ma już Rowle’a. Może nie
byłoby tak źle?
— Lepiej nikogo nie prowokować —
powtórzyła. — Zajmiemy się tym, gdy sytuacja się uspokoi. Przyjaciel nadal
potrzebuje czasu na zdobycie jednego z nich. Da nam znać, gdy to się stanie.
Wtedy będziemy musieli zaryzykować, żeby zabrać medalion i go zniszczyć.
Zostanie tylko Nagini.
Ron pokiwał głową, przyjmując jej
argumenty do wiadomości, zerkając na nią. Dziewczyna spuściła wzrok, a na jej
policzkach wykwitły delikatne rumieńce. Ani razu nie wrócili do sytuacji na
Grimmauld Place i tego, co stało się w Wielkiej Sali. Okazało się to dla nich
zbyt krępujące, więc woleli o tym nie rozmawiać. Hermiona czuła na sobie
niedowierzający wzrok Ginny, kiedy starsza powiedziała jej, dlaczego pojawili
się ze złączonymi dłońmi, jednak szybko zmieniła temat, nie chcąc go ciągnąć.
Nie znaczyło to, że dwójka Gryfonów nie reagowała na siebie w dziwaczniejszy
niż wcześniej sposób.
Hermiona nikomu nie powiedziała o
swoich domysłach na temat tożsamości Przyjaciela i Evana. Ukryła to nawet przed
Ronem, który był w to tak samo wplątany jak ona. Niejednokrotnie zaczynał temat
Przyjaciela, jednak ona szybko go urywała. Jak miała mu powiedzieć, że osoba,
do której niemal nikt nie ma zaufania, okazała się być ich największym
sprzymierzeńcem? Jak miała mu powiedzieć, że ten sam człowiek jest jego rzekomo
zmarłym przyjacielem? I kim był tak naprawdę Riley White? Czy pod jego postacią
również ktoś się ukrywał?
Z szaleńczo bijącym sercem weszła
do klasy eliksirów i podeszła do swojej ławki. Evan czekał na przyjście
nauczyciela, gawędząc z Draconem siedzącym w ławce obok. Spoczęła obok
chłopaka, który skierował na nią spojrzenie i przywitał się jak gdyby nigdy
nic. Odpowiedziała, nie spuszczając z niego wzroku. Najwyraźniej wyczuł, że coś
jest nie tak, ponieważ przerwał rozmowę z blondynem. Draco posłał Hermionie
znaczący uśmieszek, patrząc jej prosto w oczy. Czy on też się już domyślił? Czy Harry byłby zdolny się z nim
porozumieć? Czy Malfoy byłyby w stanie zaakceptować Harry’ego?
— Coś się stało? — zapytał Evan,
odwracając się do niej. — Tak na mnie patrzysz… — dodał niepewnie.
Tak bardzo różniące się oczy, w
których mimo wszystko dostrzegała te ciepłe iskierki. Zachciało jej się płakać,
jakby dopiero teraz dotarło do niej, że nigdy nie straciła przyjaciela, lecz
ten cały czas był zaraz obok. Dlaczego nigdy jej nie powiedział? Dlaczego
ukrywał to wszystko? Co łączyło go z Voldemortem?
— Nic się nie stało. Po prostu…
kogoś mi przypominasz — rzekła, nie odrywając wzroku od tych odmiennych
tęczówek.
Patrzyli na siebie bez kolejnych
słów. Nie przypominasz. Jesteś nim. I
wiesz, że ja to wiem. Widzę to w twoich oczach, dodała w myślach.
— Granger. — Malfoy zwrócił na
siebie ich uwagę, chociaż wypowiadając nazwisko dziewczyny patrzył na Evana. —
Mamy tak cholernie podobne odczucia, że aż nie chce mi się w to wierzyć.
Do klasy wszedł Slughorn,
uciszając ich. Hermiona uśmiechnęła się ze łzami w oczach, patrząc na Evana,
który wyglądał na niepewnego. Nic nie odpowiedział, ale ona wiedziała wszystko.
To, że Hermiona wszystkiego się
domyśli, było dla Harry’ego pewniakiem po tym, jak Riley musiał ratować ją i
Rona z opresji. To, że dziewczyna dała mu to do zrozumienia, było lekko zbijające
z tropu. Jednak to, że Draco ujawnił przed nią swoją wiedzę, kompletnie wybiło
go z rytmu. Nie wiedział, dlaczego chłopak to zrobił, ale nie chciał pytać,
żeby nie pogrążać się jeszcze bardziej. Prawdy domyśliły się już dwie osoby.
Kwestią czasu było rozgryzienie zagadki przez kolejne, a być może ktoś już o
tym wiedział, lecz zatrzymał tę wiedzę dla siebie. Nie był zdziwiony takim
tokiem wydarzeń, ponieważ prędzej czy później musiał w jakiś sposób się wydać.
Dużo się zmieniło, jednak nadal pozostawał Harrym, którego wszyscy poznali w
poprzednich latach.
Wezwanie Voldemorta sprawiło, że
ciężko westchnął. Żałował, że Hermiona dała mu do zrozumienia, że zna prawdę,
bo ukrywanie tego faktu było kolejnym utrudnieniem w trakcie zdawania relacji
czarnoksiężnikowi. Z drugiej strony
obowiązywała ich Umowa, która chroniła dziewczynę, a Harry nic nie mógł
poradzić na to, że Gryfonka domyśliła się prawdy. Cieszył się, że jeszcze przed
zawarciem paktu z Voldemortem pomyślał o zabezpieczeniu swoich najbliższych.
Starał się zapewnić bezpieczeństwo jeszcze większej ilości Hogwartczyków,
jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jego warunki są nierealne. Mógł mówić
Tomowi, że traktuje więcej osób jak swoich przyjaciół, jednak to nie załatwiało
sprawy. Mężczyzna mógł zaryzykować i zabić wymienioną przez Evana osobę i wtedy
okazałoby się, czy chłopak mówił prawdę. Harry wątpił, by Voldemort postąpił
tak nierozsądnie i nie pomyślał o swoim życiu, ale nie chciał nadużywać jego
cierpliwości.
Zjawił się w domu Voldemorta, by
przedstawić mu sytuację w Hogwarcie. Składane raporty zwykle nie ujawniały
niczego istotnego lub niczego, czego Riddle by już nie wiedział. Zwykle Harry
musiał opowiadać o buncie niektórych uczniów i niektórych sytuacjach. Na tym
jego raporty zazwyczaj się kończyły.
W końcu w Hogwarcie pojawiło się
zastępstwo za Rowle’a. Wszyscy uczniowie niemal odetchnęli, widząc ciepłą twarz
pełną zrozumienia. Łagodny głos mężczyzny potrafił wywołać uśmiech na twarzy
młodszych podopiecznych. Czasami śmiał się razem z młodzieżą, pokazując
dołeczki w policzkach. Za jego czasów pojawiło się również więcej jedzenia, co
było zbawieniem dla każdego. Uczniowie z napełnionymi żołądkami zaczęli
odzyskiwać siły, zachowywali się inaczej, częściej można było dostrzec uśmiechy
na ich twarzach. Clyde Halt odmienił Hogwart.
Śmierciożercy nie byli
zadowoleni, kiedy mężczyzna co chwilę ich przestawiał, zakazywał im niektórych
rzeczy i łagodnie podchodził do wszystkich uczniów, jednak polecenia Voldemorta
były jasne: mają go słuchać niezależnie od tego, czego zażąda.
Harry znacznie odetchnął, chociaż
Hogwartczycy nadal traktowali go z dystansem po tym, co zrobił Riddle. Nie
musiał się przejmować, że Rowle w każdej chwili będzie zdolny wpakować go w
jakieś problemy tylko po to, żeby zawlec go na przesłuchanie. Halt niemal w
ogóle nie interesował się jego osobą, więc mógł czuć się swobodniej. Czuł się
jednak zaniepokojony tym, że uczniowie zbytnio ufają mężczyźnie, który mimo
wszystko nadal służył Voldemortowi.
— Zamieniono tyrana na jakiegoś
lizusa, a wszyscy od razu zachowują się tak, jakby przysłano tutaj samego
Merlina — zauważył Blaise w pokoju wspólnym po wyjątkowo smacznym posiłku w
Wielkiej Sali.
— Chociaż w spokoju można się
najeść — odpowiedziała Dafne.
— No tak, ale od razu wszyscy są
bardzo otwarci na tego faceta. Okay, sytuacja się poprawiła, od kiedy tutaj
trafił, ale nie popadajmy w paranoję. Nadal jest tu na polecenie Voldemorta.
Harry w stu procentach zgadzał
się z Blaisem, jednak sam musiał przyznać, że o wiele lepiej żyje się w
Hogwarcie, od kiedy Halt zjawił się w szkole i nie zamieniłby go z powrotem na
Rowle’a.
Evan miał okazję porozmawiać z
nowym szefem ochrony, kiedy odprowadzał kolejnego naćpanego Puchona do ich
pokoju wspólnego. Uzależnienia nie minęły wraz ze zniknięciem poprzednika
Halta, dlatego po Hogwarcie nadal szwędali się uczniowie poszukujący towaru.
Dilerzy robili na tym niezły interes, więc w dalszym ciągu sprzedawali dragi
tym najbardziej zdesperowanym. Halt starał się to ograniczyć, jednak czarny
rynek działał w szkole już na zbyt dużych obrotach. Odszukanie jednego dilera
nie robiło większej różnicy, bo od razu znajdowali się kolejni krętacze.
— Ojojoj. — Evan usłyszał znany
już wszystkim zwrot szefa ochrony, który powtarzał to bez ustanku, kiedy
znajdował coś, co niezbyt mu przypasowało. — Kolejna ofiara tych nieszczęsnych
środków?
— Na to wygląda — odparł
ostrożnie Evan, przyglądając się pulchnej twarzy z mnóstwem piegów. Duże oczy
Halta wypełniało zrozumienie i współczucie, a siwe włosy, mimo niezbyt
podeszłego wieku, nadawały mu wyglądu dziadka gotowego do pomocy. — Chyba nie
jest w stanie trafić do siebie.
Ochroniarz położył dłoń na
ramieniu Puchona, a Harry odniósł niemiłe wrażenie, jakby mężczyzna chciał go
sobie przywłaszczyć. Chłopak śmiał się z wymysłów jego mózgu, w ogóle nie
zwracając uwagi na rzeczy dziejące się dookoła.
— Zaprowadzę go do siebie, żeby
chwilę ochłonął — rzekł Halt z ciepłym uśmiechem, a Harry powoli skinął głową. —
To niebezpieczne kręcić się w takim stanie po szkole, prawda, Evanie? — Ślizgon
jeszcze raz przytaknął, nie czując się komfortowo pod spojrzeniem mężczyzny. —
Czy masz jakieś uwagi dotyczące sytuacji w szkole? Widziałeś coś niepokojącego,
czym powinienem się zająć? Nie jestem tutaj na tyle długo, by dostrzec
wszystkie potknięcia mojego poprzednika.
— Wydaje mi się, że wszystko, co
najważniejsze, już się zmienia — odparł Evan z dystansem, zaskoczony pytaniami
śmierciożercy.
— Gdybyś miał jakieś
zastrzeżenia, twoi przyjaciele również, natychmiast mnie powiadomcie, dobrze?
— Okay — wymamrotał Evan i szybko
się pożegnał, nie chcąc spędzić w towarzystwie Halta więcej czasu, niż było to
potrzebne.
Ochroniarz ścisnął ramię ćpuna jeszcze
mocniej i poprowadził go wzdłuż korytarza. Harry odprowadził ich wzrokiem już
zza rogu, czując niewytłumaczalny niepokój.
— W mordę, co za dziwny facet —
mruknął do siedzącej w pokoju wspólnym Dafne.
— O kim mówisz? — zainteresowała
się dziewczyna.
— O Halcie. Miałem tę sposobność,
żeby z nim porozmawiać i chociaż gadał jak normalny człowiek, miałem ochotę
brać nogi za pas. — Dziewczyna uniosła pytająco brwi. — Po prostu… czułem się z
przy nim, jakby… nie wiem… miał jakieś chore zamiary.
— Jesteś paranoikiem. Odczułam
już to kilka razy. Wiesz o tym, prawda?
Evan wywrócił oczami.
— Wiem, ale nic nie poradzę na
to, jakie odniosłem wrażenie. Jest zbyt… miły.
— Czy można być zbyt miłym? —
zapytała Dafne podchodzącego do nich Dracona.
— Nie ma takiego słowa w moim
słowniku, więc skierowałaś pytanie do nieodpowiedniej osoby — odparł, opadając
na fotel z typową dla siebie nonszalancją. Odkąd zaczął na powrót lepiej się
odżywiać, wróciła jego dawna pewność siebie, jakby głód odbierał mu siły nawet
na bycie sobą. — Powiedziałbym jednak, że bycie zbyt miłym to już lizodupstwo.
— Coś bardzo ci znane.
Evan zaśmiał się, gdy Draco
wykrzywił się na słowa dziewczyny. Dafne zaczęła udawać zachowanie Draco przed
Snapem jeszcze kilka lat temu, co doprowadziło Harry’ego do płaczu. Dafne
szybko do niego dołączyła, a blondyn pokazał im środkowy palec. Evan cieszył
się, że jeszcze potrafi zapomnieć o problemach i śmiać się do utraty tchu.
W drodze do klasy obrony przed
czarną magią Harry poczuł, że ktoś ciągnie go za rękaw. Zerknął za siebie,
dostrzegając zaniepokojoną twarz Ginny.
— Możemy chwilę pogadać? —
szepnęła.
Chłopak skinął głową i powiedział
do Draco, Blaise i Dafne, że niedługo do nich dołączy. Ślizgoni domyślili się
już jakiś czas temu, że Evana ciągnie do Ginny, więc w milczeniu skinęli
głowami. Nie komentowali jego związku, który zapewne wydawał im się dziwny.
Tylko Draco znał całkowitą prawdę, więc nie wyglądał na zaskoczonego jego
wyborem.
Evan wraz z Ginny odszedł w
jakieś ustronniejsze miejsce i dopiero wtedy dziewczyna powiedziała:
— Uważaj na Halta. Coś jest z nim
bardzo nie w porządku.
— Co masz na myśli? — zaniepokoił
się.
Zawahała się, lecz odpowiedziała
na jego pytanie:
— Zachowuje się względem dużej
części uczniów zbyt… otwarcie. Pozwala
sobie na zbyt dużo.
— Moment… Coś ci zrobił? —
powiedział ze złością.
— Nic mi nie zrobił —
odpowiedziała prędko, co wzbudziło jego podejrzenia. — Okay, zadawał mi jakieś
prywatne pytania.
— Typu? — drążył.
— Na przykład czy mam chłopaka,
jak nam się układa i takie rzeczy — mruknęła speszona.
— Takie rzeczy? Chcesz mi
powiedzieć, że pytał cię o…
— Tak, to też chcę powiedzieć.
Evan wciągnął głośno powietrze.
— Pójdę i dam facetowi po mordzie
— warknął.
— Nie rób sobie kolejnych wrogów,
okay? Z tego, co wiem, nie tylko ja usłyszałam takie pytania. Po prostu
chciałam dać ci znać, że facet nie jest wcale taki przyjemny.
— Uważaj na siebie i mów mi, gdy
coś będzie się działo, okay? — rzekł, kiedy dostrzegł, że na dziewczynę czeka
już Demelza obserwująca go z buntowniczą miną. — Wiem, że mnie nie lubi, ale
nie musi za każdym razem sztyletować mnie spojrzeniem.
Ginny uśmiechnęła się lekko w
odpowiedzi. Rozeszli się w dwie strony, a niepokój Harry’ego rósł z każdą
chwilą.
Nie wiedząc o tym, że również
Evan jest zaniepokojony obecnością Halta w Hogwacie, Hermiona czuła, że
śmierciożerca nie jest taki, jak się przedstawia przed uczniami. Musiała
przyznać, że zrobił wiele dobrego dla uczniów, jednak miała co do niego
podejrzenia. Usłyszawszy od wielu członków Gwardii Dumbledore’a, o jakie rzeczy
wypytywał ich mężczyzna, natychmiast upewniła się w swoich hipotezach.
Niektórzy nie zwracali na to uwagi, nadal zapatrzeni w Halta, jednak tym
bardziej spostrzegawczym natychmiast w głowie zaczął wyć alarm. Hermiona
uznała, że musi zainteresować się tym tematem bardziej dogłębnie.
Odprowadziła wzrokiem Evana,
który przemknął przez korytarz ze Ślizgonami u boku. Nie zamienili ze sobą
słowa po jej wyznaniu na eliksirach, a ona wielokrotnie zastanawiała się nad
sfingowaną śmiercią Harry’ego i prawdziwą tożsamością Rileya White’a. Nie
wątpiła, że mężczyzna również zmienił swoje ciało, jednak nie potrafiła
rozgryźć, kim on może być w rzeczywistości. Komu Harry mógł tak bardzo zaufać,
żeby wyznać mu całą prawdę i wciągnąć w swoją grę? Jakim sposobem Harry zdołał
przekonać Riddle’a, żeby zgodził się na to wszystko? Nie wątpiła, że to chłopak
był pomysłodawcą, skoro Voldemort gotów był zabić jej przyjaciela bez żadnych
tłumaczeń. Harry chciał zniszczyć Riddle’a i zdolny był do zrealizowania tego
planu kosztem samego siebie. To był główny powód jego szalonego pomysłu, była o
tym przekonana. Przypominając sobie potyczki Evana i Voldemorta w Wielkiej
Sali, uznała, że niszczą się wzajemnie, chociaż muszą ze sobą w jakiś sposób
współpracować. Harry wplątał się w chorą sytuację, ale robił to wszystko nie
dla siebie. Taki już był.
Wkroczyła do klasy obrony przed
czarną magią razem z Ronem. Jej wzrok padł na nauczyciela, który skrywał
tajemnicę. Kim jesteś dla Harry’ego?
Dlaczego ci zaufał? Słuchała, jak Riley rozpoczyna zajęcia, ale nie potrafiła
rozgryźć jego tożsamości. Szukała jakichś znaków szczególnych, gestów, słów,
jednak albo był genialnym aktorem, albo zmienione ciało wpłynęło również na
jego zachowanie. Nie była w stanie dopasować tego mężczyzny do kogokolwiek,
kogo mógł znać Harry. Może jednak zaufałby komuś, kogo ledwo poznał, jednak
gdzie miałby znaleźć kogoś takiego? Niemal zawyła z wściekłości. Nienawidziła
mieć świadomości, że odpowiedzi nie znajdzie w książce.
Samotnie krążyła po Hogwarcie,
myśląc o wszystkich sekretach i problemach, kiedy na jej widoku pojawiła się zapłakana
Eleanor Branstone. Jej ubranie znajdowało się w kompletnym nieładzie: guziki
sweterka były pozapinane w złej kolejności, supeł krawata znajdował się niemal
przy piersiach, a spódniczka wyglądała tak, jakby dziewczyna wyciągnęła ją
wprost z pralki. Pociągała mocno nosem, idąc przed siebie ze wzrokiem wbitym w
podłogę.
— Hej, co się stało?
Puchonka podskoczyła z
zaskoczenia, jakby ktoś rzucił jej pod nogi granat, a później spłoszona
spojrzała na nadchodzącą Gryfonkę.
— Nic — zapłakała. — Zostaw mnie.
— Prędko ją minęła, lecz po kilku krokach zatrzymała się tylko po to, by
powiedzieć: — Uważaj na Halta. To zły człowiek.
Później uciekła, a w uszach
Hermiony nadal rozbrzmiewał jej płacz.
OGŁOSZENIE
Dnia 14 kwietnia o 15 wszyscy uczniowie mają
obowiązek stawić się w Wielkiej Sali na uroczystości rozpoczęcia Turnieju
Przetrwania.
____________________
Zadowoleni z takiego obrotu spraw? ;)
Udanej majówki!
Wasza Bully :)
Ja teraz jestem w stanie zapytać tylko o jedno: Czy jeśli chodzi o nazwisko zastępcy Rowle'a inspirowałaś się Zwiadowcami? Jeśli tak, to wysyłam Ci milion serduszek, chociaż ja tamtego Halta kocham całą sobą :D
OdpowiedzUsuńAh, Hermiona wie. No cóż, wszyscy się tego spodziewaliśmy. Szkoda tylko, że nie powiedziała nic Ronowi i Ginny, no ale może sami się domyślą. Chociaż znając umiejętności Rona, może być z tym problem xD
Okay, więcej się wypowiem potem, bo tak mi drżą ręce po tym wspaniałym rozdziale, że... zdecydowanie akcja nabiera tempa :D
Czemu ten Turniej skojarzył mi się z Igrzyskami Śmierci? I czemu mam wrażenie, że będą brać w nim tylko wybrani uczniowie? I dlaczego jestem pewna, że będzie to między innymi Harry? I dlaczego boję się, że podczas jego wyjdzie na jaw jego tożsamość, bo za przeciwnika będą dementorzy i Harry będzie musiał wyczarować patronusa?
Wiedziałam!
OdpowiedzUsuń1) Hermionka wie!
2) Halt to stary pedofil!
Rozdział świetny
Pozderki,
Nesia
Halt-pedofil? Czyżby chciał zrobić swego rodzaju igrzyska śmierci?
OdpowiedzUsuńNah, Rowle nie żyje. Smutno mi, chociaż czułem, że to się szybko stanie, ale byłem pewien, że pomiędzy śmiercią jednego a pojawieniem się nowego, zrobią jakąś akcje :v
Dziękuję za rozdział! :D
Pozdrawiam, Saspik
Mam wrażenie, że Ginny zostanie zgwałcona ;-;
UsuńMam podobne odczucia
UsuńNie wiem dlaczego ale też tak myślę...
UsuńNo nieźle, dać uczniom jedzenie i trochę spokoju, by potem mieli siły na turniej - jak wrednie xD Ciekawe jak wypadnie w nim Harry i jakiego rodzaju ten turniej jest. Zapewne na śmierć i życie, ale niestety nie będę mogła liczyć na śmierć Harry'ego... cóż, szkoda.
OdpowiedzUsuńI znowu fajna zagrywka z tym nowym nauczycielem. Niby tu takie miłe, a jest takim samym draniem jak poprzednik. No zobaczymy co ta postać zrobi i wniesie do opowiadania ;)
Pozdrawiam i życzę weny ;)
Niezrównoważona
Hej :)
OdpowiedzUsuńRozdział.. cudowny. Zapewne napisałabym coś więcej, ale nie jestem w stanie. Czuję się fatalnie, ale MUSIAŁAM dać znać, że przeczytałam. Że było genialne.
Pozdrawiam, życzę muuuultum weny,
Lady Night
Eeee zatkało mnie przy ogłoszeniu... Turniej Przetrwania? Oby to nie było coś takiego jak Turniej Trójmagiczny... cieszę się że Rowle już nie zagraża Harry'emu tfu Evanowi :-) co do Halta... ohydny typ. Hermiona zna prawdę hurra. Ciekawe tylko czy odkryje że Riley to Syriusz, przecież nikt nie wie że Łapa żyje.... cóż teraz muszę czekać kolejny tydzień... Miłej majówki i oczywiście wiosennej a nie zimowej :-D
OdpowiedzUsuńTurniej Przetrwania strasznie kojarzy mi się z Igrzyskami Śmierci, całe szczęście nie tylko mnie. Nie mogę się doczekać, aż Hermiona odkryje że Riley to Syriusz. Zgaduję, że jest to kwestia kilku rozdziałów. Cieszę się, że uśmierciłaś Rowle’a, chociaż w sumie on mógłby ładnie namieszać jeszcze. Ale i tak się cieszę. I jeszcze ten nowy nauczyciel. Ciekawe której coś zrobi Miłej majówki i weny <3
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, ale szkoda, że Rowle już nie żyje. On najwięcej robił w opowiadaniu xD
OdpowiedzUsuńBully
OdpowiedzUsuńKomentarz nie będzie związany z rozdziałem ale znalazłam bloga który jest właściwie twoim ale przerobionym Nie wiem czy się na to zgadzałaś i co o tym sądzisz ale tu masz link
http://hp-druga-twarz.blogspot.com/2017/05/rozdzia-21.html
Mam nadzieję że się z nim zapoznasz i napiszesz co o tym sądzisz
Hej,
OdpowiedzUsuńciekawi mnie bardzo Holl, naprawdę jest to podejrzane, trochę to wygląda tak kij już był teraz pora na marchewkę... hoh Voldemort i zabicie Rowla, tym pokazał że Evan jest ważny... mam nieodoparte wrażenie, że ten turniej bedzie dla wybranych i że to będzie Evan i przyjaciele... Hermiona już wie i Draco także się przyznał, że doszedł do takich samych wniosków...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia