29 kwietnia 2017

Rozdział 21

Kolejna zbiórka w Wielkiej Sali wszystkich roczników od piątej klasy wzwyż była dla wszystkich sygnałem, że w Hogwarcie po raz drugi zjawił się Voldemort. Wszyscy bez ociągania przedostali się do Wielkiej Sali, by nie zasłużyć na karę. Harry’emu serce biło jak szalone, kiedy uświadomił sobie, co wydarzyło się ostatnim razem w trakcie takiego zebrania. Co mogło się stać tym razem?
— Wiesz, o co chodzi? — szepnął do niego Blaise.
— Nie mam pojęcia — wymamrotał.
Ze szpitala wyszedł zaledwie kilka godzin temu, po dwóch dniach spędzonych pod opieką pani Pomfrey. Uraz okazał się dość poważny i do tej pory odczuwał pulsujący ból głowy w miejscu, gdzie znajdowała się najgorsza rana. Miewał napady nudności i czasami obraz wirował mu przed oczami, jednak wszystko miało przejść z czasem. Pozostał tylko siniak zakryty włosami i rozchwianie psychiczne. Bał się tego, co następnym razem może mu zrobić Rowle.
Uczniowie podzielili się na domy i roczniki, ustawiając się w szeregach, tak jak wymagała od nich Megan Larson. Syczała i prychała na każdego podopiecznego, który wyłamywał się z grupy, a jednego z Krukonów zaczęła szarpać za szaty, wrzeszcząc, że ma się wyprostować. Świruska, pomyślał jedynie Harry, widząc jej zachowanie. Czasami zastanawiał się, która z kobiet była bardziej walnięta: Megan Larson czy Bellatriks Lestrange. Nie powinien cieszyć się z czyjejś śmierci, jednak odczuwał ulgę, że Hogwartczycy nie muszą użerać się jeszcze z Bellatriks. Zerknął na Rowle’a. Akurat po jego śmierci chyba skakałbym z radości. Nie sądził, że kiedyś znienawidzi kogoś równie mocno jak Voldemorta czy Bellę, a jednak ochroniarz załapał się do tej grupy.
W powietrzu wisiało napięcie, lecz gdy pojawił się Voldemort, wzrosło ono jeszcze bardziej. Zapadła cisza jak makiem zasiał i nawet śmierciożercy struchleli. Larson obserwowała czarnoksiężnika z fascynacją, pobijając w tym nawet cielęce spojrzenie Multona.
Harry zerknął w stronę Syriusza, który wyglądał jednocześnie na zadowolonego i niepewnego. Wbijał wzrok z Riddle’a, czekając na jego kolejny krok.
Voldemort bez słowa przeszedł się między rzędami uczniów, każdemu uważnie się przyglądając. Na pewno dostrzegł mizerne twarze i wiszące na ramionach ubrania. Mało kto odważył się patrzeć mu prosto w oczy. Zwykle wszyscy opuszczali ze strachem głowy. Posłuszni mu uczniowie robili to z szacunkiem, lecz część z nich, zmuszona do służby, raczej marzyła o tym, żeby mężczyzna jak najszybciej od nich odszedł. Na Evana tylko rzucił okiem, więc ten poczuł się pewniej. Być może dzisiaj obejdzie się bez jakiejś afery z jego udziałem. Członkowie Gwardii mieli w większości zacięte miny, chociaż część z nich wydawała się być przerażona, mimo buntu, w którym brali udział. Czarnoksiężnik wszedł na podest dla nauczycieli.
— Przyda wam się lekcja posłuszeństwa — oznajmił w końcu do ogółu. Przez chwilę trwała cisza, gdyż nikt nie wiedział, co ten ma dokładnie na myśli. — Evan, podejdź tutaj.
No to tyle z moich nadziei, pomyślał Harry. Wszyscy wbili w niego spojrzenia, a on wyszedł z szeregu z mocno bijącym sercem. Nie miał pomysłu na to, co miało się zaraz stać. Podejrzewał, że zostanie ukarany za nieposłuszeństwo na oczach niemal połowy szkoły. Uderzyła go myśl, że chroni go Umowa, ale być może złamał jakiś punkt, a Riddle się o tym dowiedział. Był w tak pokręconej sytuacji, że wcale by go to nie zdziwiło. Podszedł do Voldemorta i spojrzał mu w oczy. Ten świdrował go wzrokiem, lecz Harry nic nie potrafił z niego wyczytać.
— Stań obok mnie.
Evan zmarszczył brwi. Co się tutaj, do cholery, dzieje? Ustawił się obok Riddle’a i poczuł się jak jego prawa ręka. Ścisnęło go w dołku. Tak pewnie teraz postrzegali go uczniowie. Pochwycił spojrzenie Blaise’a, który w oczach miał niemal znaki zapytania. Harry pokręcił ledwo widocznie głową, dając mu znać, że nadal nie ma pojęcia, o co chodzi.
— Thorfinnie, ty również podejdź.
Atmosfera stężała jeszcze bardziej, kiedy Evan i Rowle stanęli naprzeciwko siebie, wbijając w siebie nienawistne spojrzenia. Śmierciożerca najwidoczniej liczył, że zostanie nagrodzony za to, jak ukarał chłopaka za nieposłuszeństwo. Harry sądził tak samo, a jego obawy nasiliły się. Tym razem martwił się, że ponownie oberwie od ochroniarza, że Voldemort zezwoli na kolejną karę z jego ręki. Przypomniał sobie strofowanie od Czarnego Pana i porównał ją z torturami Rowle’a. Uznał, że wolałby Voldemorta, jeśli tylko wszystko przebiegłoby szybciej.
Ponad ramieniem śmierciożercy dostrzegł Ginny. Po jej oczach poznał, że spodziewa się kolejnej kary na nim.
— Thorfinnie, pamiętasz, jakie wydałem polecenia, prawda?
— Tak, Panie — odparł potulnie.
— Zignorowałeś je.
Zaraz… Co? Harry’emu coś podeszło do gardła. Poruszył się niespokojnie, a Rowle stracił pewność siebie.
— Panie, chłopak był nieposłusz…
— O działaniach Evana wiem znacznie więcej, niż ci się wydaje — przerwał mu chłodno Voldemort, uderzając różdżką w otwartą dłoń. — Tobie wydałem jasne polecenia. Dwukrotnie. Nadal się do nich nie dostosowałeś.
Koniec różdżki nagle został skierowany w mężczyznę. Harry spodziewał się zaklęcia torturującego, śmierciożerca również.
Avada Kedavra.
Zwłoki Rowle’a runęły tuż pod nogi Evana. Ślizgon patrzył na niego z oczami rozszerzonymi w szoku, słysząc zaskoczone okrzyki i szmery.
— Niech to będzie ostrzeżenie dla innych — oznajmił Voldemort, a później wyszedł, zostawiając wszystkich w osłupieniu.
Harry wbijał kompletnie zdruzgotane spojrzenie w znienawidzonego i jednocześnie martwego śmierciożercę leżącego u jego stóp. Wszystko wokół przestało istnieć, nie docierały do niego żadne głosy, wydawało mu się, że śni. Voldemort zaskoczył wszystkich, tego był pewien. Było to istnie szalone zagranie, a Harry zrozumiał, jak teraz będzie wyglądał w oczach innych. Voldemort zabił osobę odpowiedzialną za częste tortury na nim, pokazując tym samym, że go chroni, co po raz kolejny miało namieszać w głowach Hogwartczyków. Czy stawałby w obronie pierwszej lepszej osoby? Ukazał pozycję Evana w jego szeregach, a nawet wywyższył go ponad innych, chociaż nie było to prawdą. Nie zrobiłby czegoś takiego dla zwykłego śmierciożercy, więc automatycznie Ślizgon stał się w oczach buntowników dużym zagrożeniem. Z zimnym rozbawieniem Harry doszedł do wniosku, że niejedna osoba uzna go za syna Voldemorta albo coś tego pokroju. Zachciało mu się śmiać, co było pierwszym objawem histerii. Ledwo się powstrzymał, nie chcąc ukazywać się dodatkowo jako niepoczytalny.
Podniósł głowę, kiedy Snape zarządził lodowatym głosem, aby wszyscy wrócili do siebie. Uczniowie patrzyli na Evana niemal jak na mijającego ich Voldemorta. Bali się go. Powoli zaczęli się rozchodzić, szepcząc do siebie, a Harry nadal się nie ruszał, tylko ich obserwując. Chyba po raz kolejny mógł się pożegnać z miłymi słowami, powitaniami na korytarzach i wsparciem w rebelii. Chyba nigdy nie będą w stanie wyrobić sobie o mnie konkretnego zdania, bo non stop dzieje się coś dziwacznego z moim udziałem, uznał Harry w myślach. Spuścił jeszcze raz wzrok na Rowle’a. Zastygł z grymasem nienawiści na twarzy, jakby na sam koniec swojego żywota chciał jeszcze raz go o coś niesłusznie oskarżyć.
Zerknął na Syriusza i od razu zrozumiał, kto zmusił Voldemorta do kary na Rowle’u. Mężczyzna uśmiechnął się krótko. Pewnie zdawał sobie sprawę z tego, jak to wszystko wygląda z perspektywy pobocznych osób, jednak nie wyglądał na przejętego. Liczyło się dla niego to, że pozbyli się uciążliwego wroga. Rowle zignorował rozkazy Voldemorta, więc ten musiał go w jakiś sposób ukarać, żeby nie wyniknęły żadne konsekwencje z Umowy. Zapewne wolał dmuchać na zimne i go zabić, a nie przejmować się, że Rowle znowu się zbuntuje i Umowa da mu w kość. Przy okazji wszystko zorganizował tak, aby znowu w jakiś sposób utrudnić mi życie.
Ominął ciało śmierciożercy i dołączył do czekających na niego Blaise’a, Draco i Dafne. Bez słowa ruszyli do wyjścia.

Nawet Ślizgoni ulegli presji Voldemorta i rzucali Harry’emu niespokojne spojrzenia po tym, co stało się wieczorem. Folison wbił w niego nienawistny wzrok, jednak nie odezwał się ani słowem, co było sygnałem, że również on zaczął się bać tego, jakie konsekwencje mogą wyniknąć z zaczepiania Evana. Już po śniadaniu Harry miał serdecznie dosyć tego strachu, kiedy ktoś znajdował się obok niego. Draco wyraźnie to bawiło, Dafne to ignorowała, a Blaise prychał za każdym razem, kiedy uczniowie schodzili im z drogi, by być od nich jak najdalej.
— Z drogi! Z drogi! Idzie syn Czarnego Pana! — krzyknął w pewnym momencie Blaise ze śmiechem, gdy usłyszał po raz pierwszy takie plotki.
Harry walnął go łokciem w żebro z lekkim rozbawieniem, czując deja vu. W drugiej klasie, gdy był podejrzany o bycie dziedzicem Slytherina, Fred i George urządzili podobne przedstawienie z jego udziałem. Wraz ze wspomnieniami naszła go myśl, co się z nimi dzieje. Wiedział, że ich sklep już nie funkcjonuje po tym, jak został zrujnowany przez śmierciożerców, o czym dowiedział się od Ginny.
Przez cały dzień znosił cierpliwie krążący wokół niego powiew strachu, więc z ulgą stanął wieczorem na Wieży Astronomicznej, gdzie mógł się od tego uwolnić. Okazało się, że Voldemort wzbudził trwogę nawet w Larson, która odnosiła się teraz do Evana z niewyobrażanym szacunkiem.
— Paranoja — westchnął do siebie, zerkając na znajdujące się poniżej błonia.
— Kompletna — dorzuciła Ginny, która objęła go w pasie od tyłu.
Harry uśmiechnął się do siebie. Chociaż ona zachowywała się rozsądnie. Obrócił się w jej ramionach, mówiąc:
— Nie boisz się być sam na sam z synem Voldemorta?
— Zwracać się do ciebie vel Książę?
Evan roześmiał się szczerze, przyciągając ją bliżej siebie.
— Nie wiem, co chciał tym osiągnąć — mruknął poważniej.
— Jego chyba nie idzie w pełni zrozumieć — odparła.
Obserwowali się bez kolejnych słów, ciesząc się swoją obecnością. W końcu pochylił się nad nią, by pocałować lekko jej usta. Później skierował wargi na żuchwę i zachęcany odcięciem jej głowy, zatrzymał się na szyi. Gdy już zaczął ją całować, nie potrafił skończyć, a ona nie protestowała. Jej dłonie wplątane w jego włosy i lekkie drażnienie palcami karku wcale nie ułatwiało mu przerwania tego. Całował jej policzki, usta, szyję. Dłonie krążyły po jej kręgosłupie, talii, biodrach. Przylgnęła do niego całym ciałem, odnalazła jego wargi i łapczywie wpiła się w nie, jakby od tego zależało jej życie. Objął ją tak mocno, że uniósł ją w górę. Obrócił ich, by posadzić Ginny na murku. Natychmiast objęła go nogami w pasie, nie pozwalając mu nawet na moment się odsunąć.
Harry kompletnie oderwał się od rzeczywistości. Liczyła się tylko Ginny, jej usta, bliskość ciała. Hogwart mógłby się walić, a on nawet by tego nie zauważył. Dziewczyna cicho jęknęła w jego wargi, zachęcając go tym do nieprzerywania. Ich serca szaleńczo biły w piersiach, a oddechy mieszały się ze sobą. Całowali się bez opamiętania, nie chcąc wracać do bólu, tortur i głodu.
Evan w końcu powoli zaczął uspokajać ich rozszalałe hormony, chociaż krew uderzyła mu do głowy. Czuł uśmiech Ginny pod swoimi ustami, sam też nie mógł go opanować. W końcu spojrzał w brązowe oczy, opierając swoje czoło o jej. Zachowywał się jak egoista, miał tego świadomość. Nie powinien w ogóle zaczynać tego związku. Nie powinien w to brnąć i się angażować. Nie powinien dawać Ginny złudnych nadziei, że ich związek szybko się nie zakończy, ponieważ wiedział, że umrze i to w niedalekiej przyszłości. Znowu zostawi ją ze złamanym sercem.
Z ust mimowolnie zszedł mu uśmiech, co Gryfonka dostrzegła. Przejechała dłonią po jego policzku z oczami wypełnionymi zmartwieniem. Żałował, że nie potrafi zakończyć tego już teraz. Powiedzieć jej, że nie mogą być razem. Być może oszczędziłby jej trochę bólu, ale był tak wielkim egoistą…
— Nie wiem, o czym pomyślałeś, ale skup się na tym, co jest tutaj i teraz — szepnęła.
Tak też zrobił.

Odkąd Ron i Hermiona zdobyli medalion Slytherina, nie do końca wiedzieli, czym mają się zająć. Zwykle wolny czas przeznaczali na poszukiwania, jednak teraz nie mieli już czego szukać. Wszystkie horkruksy były odnalezione, przynajmniej tak sądził Riley White. Pozostało tylko je zniszczyć. Gryfoni wielokrotnie kręcili się niedaleko Posągu Jednookiej Czarownicy, szukając okazji do wyciągnięcia medalionu z kryjówki, jednak zawsze ktoś tam był, pilnując przejścia.
— Może powinniśmy powiedzieć White’owi, gdzie go ukryliśmy? — zapytał Ron po kolejnej takiej przechadzce po korytarzu.
— Nie sądzę, żeby chcieli teraz ryzykować — odpowiedziała. — Wszystko jest jeszcze dość świeże, więc każda najmniejsza bzdura może sprowokować śmierciożerców do przesłuchania w tej sprawie.
— Nie ma już Rowle’a. Może nie byłoby tak źle?
— Lepiej nikogo nie prowokować — powtórzyła. — Zajmiemy się tym, gdy sytuacja się uspokoi. Przyjaciel nadal potrzebuje czasu na zdobycie jednego z nich. Da nam znać, gdy to się stanie. Wtedy będziemy musieli zaryzykować, żeby zabrać medalion i go zniszczyć. Zostanie tylko Nagini.
Ron pokiwał głową, przyjmując jej argumenty do wiadomości, zerkając na nią. Dziewczyna spuściła wzrok, a na jej policzkach wykwitły delikatne rumieńce. Ani razu nie wrócili do sytuacji na Grimmauld Place i tego, co stało się w Wielkiej Sali. Okazało się to dla nich zbyt krępujące, więc woleli o tym nie rozmawiać. Hermiona czuła na sobie niedowierzający wzrok Ginny, kiedy starsza powiedziała jej, dlaczego pojawili się ze złączonymi dłońmi, jednak szybko zmieniła temat, nie chcąc go ciągnąć. Nie znaczyło to, że dwójka Gryfonów nie reagowała na siebie w dziwaczniejszy niż wcześniej sposób.
Hermiona nikomu nie powiedziała o swoich domysłach na temat tożsamości Przyjaciela i Evana. Ukryła to nawet przed Ronem, który był w to tak samo wplątany jak ona. Niejednokrotnie zaczynał temat Przyjaciela, jednak ona szybko go urywała. Jak miała mu powiedzieć, że osoba, do której niemal nikt nie ma zaufania, okazała się być ich największym sprzymierzeńcem? Jak miała mu powiedzieć, że ten sam człowiek jest jego rzekomo zmarłym przyjacielem? I kim był tak naprawdę Riley White? Czy pod jego postacią również ktoś się ukrywał?
Z szaleńczo bijącym sercem weszła do klasy eliksirów i podeszła do swojej ławki. Evan czekał na przyjście nauczyciela, gawędząc z Draconem siedzącym w ławce obok. Spoczęła obok chłopaka, który skierował na nią spojrzenie i przywitał się jak gdyby nigdy nic. Odpowiedziała, nie spuszczając z niego wzroku. Najwyraźniej wyczuł, że coś jest nie tak, ponieważ przerwał rozmowę z blondynem. Draco posłał Hermionie znaczący uśmieszek, patrząc jej prosto w oczy. Czy on też się już domyślił? Czy Harry byłby zdolny się z nim porozumieć? Czy Malfoy byłyby w stanie zaakceptować Harry’ego?
— Coś się stało? — zapytał Evan, odwracając się do niej. — Tak na mnie patrzysz… — dodał niepewnie.
Tak bardzo różniące się oczy, w których mimo wszystko dostrzegała te ciepłe iskierki. Zachciało jej się płakać, jakby dopiero teraz dotarło do niej, że nigdy nie straciła przyjaciela, lecz ten cały czas był zaraz obok. Dlaczego nigdy jej nie powiedział? Dlaczego ukrywał to wszystko? Co łączyło go z Voldemortem?
— Nic się nie stało. Po prostu… kogoś mi przypominasz — rzekła, nie odrywając wzroku od tych odmiennych tęczówek.
Patrzyli na siebie bez kolejnych słów. Nie przypominasz. Jesteś nim. I wiesz, że ja to wiem. Widzę to w twoich oczach, dodała w myślach.
— Granger. — Malfoy zwrócił na siebie ich uwagę, chociaż wypowiadając nazwisko dziewczyny patrzył na Evana. — Mamy tak cholernie podobne odczucia, że aż nie chce mi się w to wierzyć.
Do klasy wszedł Slughorn, uciszając ich. Hermiona uśmiechnęła się ze łzami w oczach, patrząc na Evana, który wyglądał na niepewnego. Nic nie odpowiedział, ale ona wiedziała wszystko.

To, że Hermiona wszystkiego się domyśli, było dla Harry’ego pewniakiem po tym, jak Riley musiał ratować ją i Rona z opresji. To, że dziewczyna dała mu to do zrozumienia, było lekko zbijające z tropu. Jednak to, że Draco ujawnił przed nią swoją wiedzę, kompletnie wybiło go z rytmu. Nie wiedział, dlaczego chłopak to zrobił, ale nie chciał pytać, żeby nie pogrążać się jeszcze bardziej. Prawdy domyśliły się już dwie osoby. Kwestią czasu było rozgryzienie zagadki przez kolejne, a być może ktoś już o tym wiedział, lecz zatrzymał tę wiedzę dla siebie. Nie był zdziwiony takim tokiem wydarzeń, ponieważ prędzej czy później musiał w jakiś sposób się wydać. Dużo się zmieniło, jednak nadal pozostawał Harrym, którego wszyscy poznali w poprzednich latach.
Wezwanie Voldemorta sprawiło, że ciężko westchnął. Żałował, że Hermiona dała mu do zrozumienia, że zna prawdę, bo ukrywanie tego faktu było kolejnym utrudnieniem w trakcie zdawania relacji czarnoksiężnikowi.  Z drugiej strony obowiązywała ich Umowa, która chroniła dziewczynę, a Harry nic nie mógł poradzić na to, że Gryfonka domyśliła się prawdy. Cieszył się, że jeszcze przed zawarciem paktu z Voldemortem pomyślał o zabezpieczeniu swoich najbliższych. Starał się zapewnić bezpieczeństwo jeszcze większej ilości Hogwartczyków, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jego warunki są nierealne. Mógł mówić Tomowi, że traktuje więcej osób jak swoich przyjaciół, jednak to nie załatwiało sprawy. Mężczyzna mógł zaryzykować i zabić wymienioną przez Evana osobę i wtedy okazałoby się, czy chłopak mówił prawdę. Harry wątpił, by Voldemort postąpił tak nierozsądnie i nie pomyślał o swoim życiu, ale nie chciał nadużywać jego cierpliwości.
Zjawił się w domu Voldemorta, by przedstawić mu sytuację w Hogwarcie. Składane raporty zwykle nie ujawniały niczego istotnego lub niczego, czego Riddle by już nie wiedział. Zwykle Harry musiał opowiadać o buncie niektórych uczniów i niektórych sytuacjach. Na tym jego raporty zazwyczaj się kończyły.
W końcu w Hogwarcie pojawiło się zastępstwo za Rowle’a. Wszyscy uczniowie niemal odetchnęli, widząc ciepłą twarz pełną zrozumienia. Łagodny głos mężczyzny potrafił wywołać uśmiech na twarzy młodszych podopiecznych. Czasami śmiał się razem z młodzieżą, pokazując dołeczki w policzkach. Za jego czasów pojawiło się również więcej jedzenia, co było zbawieniem dla każdego. Uczniowie z napełnionymi żołądkami zaczęli odzyskiwać siły, zachowywali się inaczej, częściej można było dostrzec uśmiechy na ich twarzach. Clyde Halt odmienił Hogwart.
Śmierciożercy nie byli zadowoleni, kiedy mężczyzna co chwilę ich przestawiał, zakazywał im niektórych rzeczy i łagodnie podchodził do wszystkich uczniów, jednak polecenia Voldemorta były jasne: mają go słuchać niezależnie od tego, czego zażąda.
Harry znacznie odetchnął, chociaż Hogwartczycy nadal traktowali go z dystansem po tym, co zrobił Riddle. Nie musiał się przejmować, że Rowle w każdej chwili będzie zdolny wpakować go w jakieś problemy tylko po to, żeby zawlec go na przesłuchanie. Halt niemal w ogóle nie interesował się jego osobą, więc mógł czuć się swobodniej. Czuł się jednak zaniepokojony tym, że uczniowie zbytnio ufają mężczyźnie, który mimo wszystko nadal służył Voldemortowi.
— Zamieniono tyrana na jakiegoś lizusa, a wszyscy od razu zachowują się tak, jakby przysłano tutaj samego Merlina — zauważył Blaise w pokoju wspólnym po wyjątkowo smacznym posiłku w Wielkiej Sali.
— Chociaż w spokoju można się najeść — odpowiedziała Dafne.
— No tak, ale od razu wszyscy są bardzo otwarci na tego faceta. Okay, sytuacja się poprawiła, od kiedy tutaj trafił, ale nie popadajmy w paranoję. Nadal jest tu na polecenie Voldemorta.
Harry w stu procentach zgadzał się z Blaisem, jednak sam musiał przyznać, że o wiele lepiej żyje się w Hogwarcie, od kiedy Halt zjawił się w szkole i nie zamieniłby go z powrotem na Rowle’a.
Evan miał okazję porozmawiać z nowym szefem ochrony, kiedy odprowadzał kolejnego naćpanego Puchona do ich pokoju wspólnego. Uzależnienia nie minęły wraz ze zniknięciem poprzednika Halta, dlatego po Hogwarcie nadal szwędali się uczniowie poszukujący towaru. Dilerzy robili na tym niezły interes, więc w dalszym ciągu sprzedawali dragi tym najbardziej zdesperowanym. Halt starał się to ograniczyć, jednak czarny rynek działał w szkole już na zbyt dużych obrotach. Odszukanie jednego dilera nie robiło większej różnicy, bo od razu znajdowali się kolejni krętacze.
— Ojojoj. — Evan usłyszał znany już wszystkim zwrot szefa ochrony, który powtarzał to bez ustanku, kiedy znajdował coś, co niezbyt mu przypasowało. — Kolejna ofiara tych nieszczęsnych środków?
— Na to wygląda — odparł ostrożnie Evan, przyglądając się pulchnej twarzy z mnóstwem piegów. Duże oczy Halta wypełniało zrozumienie i współczucie, a siwe włosy, mimo niezbyt podeszłego wieku, nadawały mu wyglądu dziadka gotowego do pomocy. — Chyba nie jest w stanie trafić do siebie.
Ochroniarz położył dłoń na ramieniu Puchona, a Harry odniósł niemiłe wrażenie, jakby mężczyzna chciał go sobie przywłaszczyć. Chłopak śmiał się z wymysłów jego mózgu, w ogóle nie zwracając uwagi na rzeczy dziejące się dookoła.
— Zaprowadzę go do siebie, żeby chwilę ochłonął — rzekł Halt z ciepłym uśmiechem, a Harry powoli skinął głową. — To niebezpieczne kręcić się w takim stanie po szkole, prawda, Evanie? — Ślizgon jeszcze raz przytaknął, nie czując się komfortowo pod spojrzeniem mężczyzny. — Czy masz jakieś uwagi dotyczące sytuacji w szkole? Widziałeś coś niepokojącego, czym powinienem się zająć? Nie jestem tutaj na tyle długo, by dostrzec wszystkie potknięcia mojego poprzednika.
— Wydaje mi się, że wszystko, co najważniejsze, już się zmienia — odparł Evan z dystansem, zaskoczony pytaniami śmierciożercy.
— Gdybyś miał jakieś zastrzeżenia, twoi przyjaciele również, natychmiast mnie powiadomcie, dobrze?
— Okay — wymamrotał Evan i szybko się pożegnał, nie chcąc spędzić w towarzystwie Halta więcej czasu, niż było to potrzebne.
Ochroniarz ścisnął ramię ćpuna jeszcze mocniej i poprowadził go wzdłuż korytarza. Harry odprowadził ich wzrokiem już zza rogu, czując niewytłumaczalny niepokój.
— W mordę, co za dziwny facet — mruknął do siedzącej w pokoju wspólnym Dafne.
— O kim mówisz? — zainteresowała się dziewczyna.
— O Halcie. Miałem tę sposobność, żeby z nim porozmawiać i chociaż gadał jak normalny człowiek, miałem ochotę brać nogi za pas. — Dziewczyna uniosła pytająco brwi. — Po prostu… czułem się z przy nim, jakby… nie wiem… miał jakieś chore zamiary.
— Jesteś paranoikiem. Odczułam już to kilka razy. Wiesz o tym, prawda?
Evan wywrócił oczami.
— Wiem, ale nic nie poradzę na to, jakie odniosłem wrażenie. Jest zbyt… miły.
— Czy można być zbyt miłym? — zapytała Dafne podchodzącego do nich Dracona.
— Nie ma takiego słowa w moim słowniku, więc skierowałaś pytanie do nieodpowiedniej osoby — odparł, opadając na fotel z typową dla siebie nonszalancją. Odkąd zaczął na powrót lepiej się odżywiać, wróciła jego dawna pewność siebie, jakby głód odbierał mu siły nawet na bycie sobą. — Powiedziałbym jednak, że bycie zbyt miłym to już lizodupstwo.
— Coś bardzo ci znane.
Evan zaśmiał się, gdy Draco wykrzywił się na słowa dziewczyny. Dafne zaczęła udawać zachowanie Draco przed Snapem jeszcze kilka lat temu, co doprowadziło Harry’ego do płaczu. Dafne szybko do niego dołączyła, a blondyn pokazał im środkowy palec. Evan cieszył się, że jeszcze potrafi zapomnieć o problemach i śmiać się do utraty tchu.

W drodze do klasy obrony przed czarną magią Harry poczuł, że ktoś ciągnie go za rękaw. Zerknął za siebie, dostrzegając zaniepokojoną twarz Ginny.
— Możemy chwilę pogadać? — szepnęła.
Chłopak skinął głową i powiedział do Draco, Blaise i Dafne, że niedługo do nich dołączy. Ślizgoni domyślili się już jakiś czas temu, że Evana ciągnie do Ginny, więc w milczeniu skinęli głowami. Nie komentowali jego związku, który zapewne wydawał im się dziwny. Tylko Draco znał całkowitą prawdę, więc nie wyglądał na zaskoczonego jego wyborem.
Evan wraz z Ginny odszedł w jakieś ustronniejsze miejsce i dopiero wtedy dziewczyna powiedziała:
— Uważaj na Halta. Coś jest z nim bardzo nie w porządku.
— Co masz na myśli? — zaniepokoił się.
Zawahała się, lecz odpowiedziała na jego pytanie:
— Zachowuje się względem dużej części uczniów zbyt…  otwarcie. Pozwala sobie na zbyt dużo.
— Moment… Coś ci zrobił? — powiedział ze złością.
— Nic mi nie zrobił — odpowiedziała prędko, co wzbudziło jego podejrzenia. — Okay, zadawał mi jakieś prywatne pytania.
— Typu? — drążył.
— Na przykład czy mam chłopaka, jak nam się układa i takie rzeczy — mruknęła speszona.
— Takie rzeczy? Chcesz mi powiedzieć, że pytał cię o…
— Tak, to też chcę powiedzieć.
Evan wciągnął głośno powietrze.
— Pójdę i dam facetowi po mordzie — warknął.
— Nie rób sobie kolejnych wrogów, okay? Z tego, co wiem, nie tylko ja usłyszałam takie pytania. Po prostu chciałam dać ci znać, że facet nie jest wcale taki przyjemny.
— Uważaj na siebie i mów mi, gdy coś będzie się działo, okay? — rzekł, kiedy dostrzegł, że na dziewczynę czeka już Demelza obserwująca go z buntowniczą miną. — Wiem, że mnie nie lubi, ale nie musi za każdym razem sztyletować mnie spojrzeniem.
Ginny uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi. Rozeszli się w dwie strony, a niepokój Harry’ego rósł z każdą chwilą.

Nie wiedząc o tym, że również Evan jest zaniepokojony obecnością Halta w Hogwacie, Hermiona czuła, że śmierciożerca nie jest taki, jak się przedstawia przed uczniami. Musiała przyznać, że zrobił wiele dobrego dla uczniów, jednak miała co do niego podejrzenia. Usłyszawszy od wielu członków Gwardii Dumbledore’a, o jakie rzeczy wypytywał ich mężczyzna, natychmiast upewniła się w swoich hipotezach. Niektórzy nie zwracali na to uwagi, nadal zapatrzeni w Halta, jednak tym bardziej spostrzegawczym natychmiast w głowie zaczął wyć alarm. Hermiona uznała, że musi zainteresować się tym tematem bardziej dogłębnie.
Odprowadziła wzrokiem Evana, który przemknął przez korytarz ze Ślizgonami u boku. Nie zamienili ze sobą słowa po jej wyznaniu na eliksirach, a ona wielokrotnie zastanawiała się nad sfingowaną śmiercią Harry’ego i prawdziwą tożsamością Rileya White’a. Nie wątpiła, że mężczyzna również zmienił swoje ciało, jednak nie potrafiła rozgryźć, kim on może być w rzeczywistości. Komu Harry mógł tak bardzo zaufać, żeby wyznać mu całą prawdę i wciągnąć w swoją grę? Jakim sposobem Harry zdołał przekonać Riddle’a, żeby zgodził się na to wszystko? Nie wątpiła, że to chłopak był pomysłodawcą, skoro Voldemort gotów był zabić jej przyjaciela bez żadnych tłumaczeń. Harry chciał zniszczyć Riddle’a i zdolny był do zrealizowania tego planu kosztem samego siebie. To był główny powód jego szalonego pomysłu, była o tym przekonana. Przypominając sobie potyczki Evana i Voldemorta w Wielkiej Sali, uznała, że niszczą się wzajemnie, chociaż muszą ze sobą w jakiś sposób współpracować. Harry wplątał się w chorą sytuację, ale robił to wszystko nie dla siebie. Taki już był.
Wkroczyła do klasy obrony przed czarną magią razem z Ronem. Jej wzrok padł na nauczyciela, który skrywał tajemnicę. Kim jesteś dla Harry’ego? Dlaczego ci zaufał? Słuchała, jak Riley rozpoczyna zajęcia, ale nie potrafiła rozgryźć jego tożsamości. Szukała jakichś znaków szczególnych, gestów, słów, jednak albo był genialnym aktorem, albo zmienione ciało wpłynęło również na jego zachowanie. Nie była w stanie dopasować tego mężczyzny do kogokolwiek, kogo mógł znać Harry. Może jednak zaufałby komuś, kogo ledwo poznał, jednak gdzie miałby znaleźć kogoś takiego? Niemal zawyła z wściekłości. Nienawidziła mieć świadomości, że odpowiedzi nie znajdzie w książce.
Samotnie krążyła po Hogwarcie, myśląc o wszystkich sekretach i problemach, kiedy na jej widoku pojawiła się zapłakana Eleanor Branstone. Jej ubranie znajdowało się w kompletnym nieładzie: guziki sweterka były pozapinane w złej kolejności, supeł krawata znajdował się niemal przy piersiach, a spódniczka wyglądała tak, jakby dziewczyna wyciągnęła ją wprost z pralki. Pociągała mocno nosem, idąc przed siebie ze wzrokiem wbitym w podłogę.
— Hej, co się stało?
Puchonka podskoczyła z zaskoczenia, jakby ktoś rzucił jej pod nogi granat, a później spłoszona spojrzała na nadchodzącą Gryfonkę.
— Nic — zapłakała. — Zostaw mnie. — Prędko ją minęła, lecz po kilku krokach zatrzymała się tylko po to, by powiedzieć: — Uważaj na Halta. To zły człowiek.
Później uciekła, a w uszach Hermiony nadal rozbrzmiewał jej płacz.

OGŁOSZENIE 
Dnia 14 kwietnia o 15 wszyscy uczniowie mają obowiązek stawić się w Wielkiej Sali na uroczystości rozpoczęcia Turnieju Przetrwania.


____________________


Zadowoleni z takiego obrotu spraw? ;)
Udanej majówki!
Wasza Bully :)

13 komentarzy:

  1. Ja teraz jestem w stanie zapytać tylko o jedno: Czy jeśli chodzi o nazwisko zastępcy Rowle'a inspirowałaś się Zwiadowcami? Jeśli tak, to wysyłam Ci milion serduszek, chociaż ja tamtego Halta kocham całą sobą :D
    Ah, Hermiona wie. No cóż, wszyscy się tego spodziewaliśmy. Szkoda tylko, że nie powiedziała nic Ronowi i Ginny, no ale może sami się domyślą. Chociaż znając umiejętności Rona, może być z tym problem xD
    Okay, więcej się wypowiem potem, bo tak mi drżą ręce po tym wspaniałym rozdziale, że... zdecydowanie akcja nabiera tempa :D
    Czemu ten Turniej skojarzył mi się z Igrzyskami Śmierci? I czemu mam wrażenie, że będą brać w nim tylko wybrani uczniowie? I dlaczego jestem pewna, że będzie to między innymi Harry? I dlaczego boję się, że podczas jego wyjdzie na jaw jego tożsamość, bo za przeciwnika będą dementorzy i Harry będzie musiał wyczarować patronusa?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam!
    1) Hermionka wie!
    2) Halt to stary pedofil!
    Rozdział świetny
    Pozderki,
    Nesia

    OdpowiedzUsuń
  3. Halt-pedofil? Czyżby chciał zrobić swego rodzaju igrzyska śmierci?
    Nah, Rowle nie żyje. Smutno mi, chociaż czułem, że to się szybko stanie, ale byłem pewien, że pomiędzy śmiercią jednego a pojawieniem się nowego, zrobią jakąś akcje :v
    Dziękuję za rozdział! :D
    Pozdrawiam, Saspik

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezrównoważona29 kwietnia 2017 20:35

    No nieźle, dać uczniom jedzenie i trochę spokoju, by potem mieli siły na turniej - jak wrednie xD Ciekawe jak wypadnie w nim Harry i jakiego rodzaju ten turniej jest. Zapewne na śmierć i życie, ale niestety nie będę mogła liczyć na śmierć Harry'ego... cóż, szkoda.
    I znowu fajna zagrywka z tym nowym nauczycielem. Niby tu takie miłe, a jest takim samym draniem jak poprzednik. No zobaczymy co ta postać zrobi i wniesie do opowiadania ;)

    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    Niezrównoważona

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :)
    Rozdział.. cudowny. Zapewne napisałabym coś więcej, ale nie jestem w stanie. Czuję się fatalnie, ale MUSIAŁAM dać znać, że przeczytałam. Że było genialne.
    Pozdrawiam, życzę muuuultum weny,
    Lady Night

    OdpowiedzUsuń
  6. Eeee zatkało mnie przy ogłoszeniu... Turniej Przetrwania? Oby to nie było coś takiego jak Turniej Trójmagiczny... cieszę się że Rowle już nie zagraża Harry'emu tfu Evanowi :-) co do Halta... ohydny typ. Hermiona zna prawdę hurra. Ciekawe tylko czy odkryje że Riley to Syriusz, przecież nikt nie wie że Łapa żyje.... cóż teraz muszę czekać kolejny tydzień... Miłej majówki i oczywiście wiosennej a nie zimowej :-D

    OdpowiedzUsuń
  7. Turniej Przetrwania strasznie kojarzy mi się z Igrzyskami Śmierci, całe szczęście nie tylko mnie. Nie mogę się doczekać, aż Hermiona odkryje że Riley to Syriusz. Zgaduję, że jest to kwestia kilku rozdziałów. Cieszę się, że uśmierciłaś Rowle’a, chociaż w sumie on mógłby ładnie namieszać jeszcze. Ale i tak się cieszę. I jeszcze ten nowy nauczyciel. Ciekawe której coś zrobi Miłej majówki i weny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny rozdział, ale szkoda, że Rowle już nie żyje. On najwięcej robił w opowiadaniu xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Bully
    Komentarz nie będzie związany z rozdziałem ale znalazłam bloga który jest właściwie twoim ale przerobionym Nie wiem czy się na to zgadzałaś i co o tym sądzisz ale tu masz link
    http://hp-druga-twarz.blogspot.com/2017/05/rozdzia-21.html
    Mam nadzieję że się z nim zapoznasz i napiszesz co o tym sądzisz

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    ciekawi mnie bardzo Holl, naprawdę jest to podejrzane, trochę to wygląda tak kij już był teraz pora na marchewkę... hoh Voldemort i zabicie Rowla, tym pokazał że Evan jest ważny... mam nieodoparte wrażenie, że ten turniej bedzie dla wybranych i że to będzie Evan i przyjaciele... Hermiona już wie i Draco także się przyznał, że doszedł do takich samych wniosków...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń