13 maja 2017

Rozdział 23

Chociaż Harry nie chciał oglądać Deana przygotowującego się do walki o życie, natykał się na niego stanowczo zbyt często. Chłopak przy każdej nadarzającej się okazji ćwiczył jakieś uroki i powtarzał pod nosem poznane klątwy, a z każdym kolejnym dniem jego oczy wypełniało coraz większe przerażenie.
Pewnego razu Evan obserwował, jak Dean na błoniach stara się opanować jakieś skomplikowane zaklęcie, co chwilę zerkając do książki. Wyglądał na sfrustrowanego, gdy nic z tego nie wychodziło. Nim Harry zdążył się powstrzymać, odezwał się:
— Nie wolałbyś skupić się na prostszych urokach i opanować ich więcej w jak najkrótszym czasie?
Gryfon odwrócił się, najwyraźniej zaskoczony obecnością Ślizgona.
— Nie pytałem cię o zdanie — warknął.
Harry zignorował jego ton, zdając sobie sprawę z tego, że chłopak ma wystarczająco przytłaczające myśli, żeby mieć dość wszystkich wokół.
— Chciałem ci tylko powiedzieć, że jedno zaklęcie, na którym się skupisz, może być bezużyteczne, skoro nie wiesz, co cię czeka. Znając więcej uroków, masz większy wybór. Któreś zawsze się nada.
Dean obserwował go z rozdrażnieniem, ale po chwili zmarszczka na jego czole trochę się wygładziła, kiedy spostrzegł słuszność słów Ślizgona.
— Może znasz Expulso albo Levicorpus? — dorzucił Evan, a Dean pokręcił głową. — Przydatne w wielu sytuacjach.
Gryfon skinął jedynie głową. Harry już się odwrócił i chciał odejść, lecz tym razem Gryfon zatrzymał go słowami:
— Czemu mi pomagasz?
Harry zerknął na niego przez ramię.
— Bo to wszystko jest wystarczająco chore i turniej w ogóle nie powinien być tutaj wprowadzony. Nie w miejscu, gdzie większość dzieciaków ledwo potrafi kogoś rozbroić.
Dean pokiwał głową.
— Dzięki.
Harry wzruszył jedynie ramionami i poszedł w swoją stronę.

Wieść o samobójstwie czternastoletniej Gryfonki powitała Hogwartczyków trzy dni po pierwszym etapie Turnieju Przetrwania. Dziewczynę znaleziono w łazience z poprzecinanymi żyłami. Według Ginny, która rozeznała się w tym temacie, Gryfonka w ostatnich dniach chodziła przygnębiona, znacznie zmizerniała i wyglądała na przerażoną. Jej przyjaciółka wyznała, że zaczęła się tak zachowywać po tym, jak Halt przywołał ją do swojego gabinetu kilka dni wcześniej, jednak nie chciała przyznać, co takiego stało się u śmierciożercy. Kiedy Harry się o tym dowiedział, dostrzegł zaniepokojenie w oczach Ginny.
— Pomyślałem w pierwszym odruchu o tym, że może zginęła jej rodzina albo spotkała ich jakaś tragedia, o której Halt jej wtedy powiedział, ale nie pasuje mi to, że nie przyznała tego przed swoją przyjaciółką. Raczej jest to sprawa, z którą by się nią podzieliła. Jak myślisz?
— Według mnie masz rację. I mam swoje podejrzenia — zawahała się. — Starałam się postawić w jej sytuacji i pewnie miałabym opory przed wyznaniem komuś prawdy, gdyby ktoś… upokorzył mnie. Albo wykorzystał.
— Sądzisz, że ją zgwałcił.
— Takie odnoszę wrażenie, szczególnie po tym, jak zadawał mi pytania, które nie powinny go interesować. Pokazał swoją prawdziwą twarz, wprowadzając do Hogwartu turniej. Dlaczego miałby nie być zboczeńcem?
— Udaje miłego, a w środku jest gorszy niż wszyscy ochroniarze razem wzięci — westchnął.
— Zadawał ci jakieś dziwne pytania na te tematy?
— Mnie? Nie — zdziwił się, a po chwili zrozumiał, co miała na myśli. — Nie tylko dziewczyny?
— Tak słyszałam od jednego z młodszych chłopców. Nie powiedzieli tego wprost, ale same podteksty wystarczyły, żeby Hermiona zorientowała się, co jest na rzeczy, biorąc pod uwagę całokształt tego faceta.
— Zboczeniec, pedofil i gwałciciel. Coraz lepiej.
— I sadysta — podsumowała dziewczyna, opierając się o murek zaraz obok chłopaka.
Odnalazł jej dłoń i mocno ją ścisnął. Patrzyli przed siebie, na ciemne błonia, nie odzywając się do siebie, lecz wystarczyła im obecność drugiej osoby w tych trudnych dla wszystkich dniach.
— Myślisz, że kiedyś wrócimy do dawnych czasów? — zapytała, przytulając się do jego ramienia. — Bez ciągłego strachu o swoje życie? Jak długo świat może funkcjonować w stanie wojny?
Harry poczuł gulę w gardle. Jak długo mogę jeszcze przeciągać to, co jest nieuniknione?
— Skończy się to szybciej, niż myślisz — szepnął.

Drugi etap Turnieju Przetrwania nadszedł przeraźliwie szybko. Uczniowie z obawą kierowali się w stronę jeziora, nie wiedząc, czego tym razem mają się spodziewać. Dla widowni przygotowano specjalne podesty na różnych wysokościach, by każdy mógł oglądać zmagania uczestników. Każdy natychmiast dostrzegł unoszące się na wodzie tratwy wielkości najwyżej dwóch metrów kwadratowych, a na każdej z nich siedział jeden uczeń wylosowany przez ochronę. Na każdej drewnianej tratwie leżały po dwa wiosła. Wszystkie oddalone były od brzegu w tej samej odległości. Harry spojrzeniem odnalazł Deana, który siedział ze skrzyżowanymi nogami i opuszczoną głową, przygotowując się na to, co miało nadejść.
Arena turniejowa wyglądała równie niewinnie jak poprzednio, jednak nikt nie wątpił, że horror zacznie się wraz z końcem odliczania. Żaden z czwórki Ślizgonów nie odezwał się ani słowem, nie reagując na podteksty Folisona, który chciał ich sprowokować.
— Czy ta dziewczyna nie była wytypowana do turnieju? — zdumiała się Dafne, wskazując przyjaciołom głową podesty przeznaczone dla Puchonów. — Ta młoda blondynka przy przejściu. Pamiętam, że ją wylosowano.
Harry niezbyt kojarzył dziewczynę, jednak ponownie zerknął na tratwy i dopiero teraz zorientował się, że brakuje miejsca dla jeszcze jeden osoby.
— Jakim cudem się z tego wywinęła? — zdumiał się Blaise.
— Greengrass, gdyby ciebie wylosowano, może też udałoby ci się swoimi wdziękami z tego wywinąć — roześmiał się Folison.
— Tylko najpierw ktoś musiałby wypić całą butelkę whisky i nałożyć ci worek na głowę — dorzuciła Pansy ze śmiechem.
— Po alkoholu ktoś chociaż by spróbował. Gdybyś była na moim miejscu, musiałabyś siedzieć na tej tratwie — zripostowała dziewczyna. — Myślicie, że mówią prawdę? — dodała ciszej do trójki Ślizgonów, ignorując okrzyki Pansy.
— Wcale by mnie to nie zdziwiło — podsumował Blaise. — Niektórzy wolą się zeszmacić niż zaryzykować życiem.
Później w ciszy czekali na rozpoczęcie drugiego etapu Turnieju Przetrwania, chociaż nie mieli ochoty oglądać kolejnej rzezi.
Harry rozejrzał się po trybunach i zmarszczył brwi, kiedy dostrzegł bardzo mało osób z siódmego roku u Gryfonów, Puchonów i Krukonów. Kiedy przyjrzał się dokładniej, zauważył brak kolejnych osób z młodszych roczników, których doskonale znał. Gwardia. Nie zjawili się. Coś ścisnęło go za żołądek, gdy uświadomił sobie, czym to może się skończyć. Ginny również nie było. Demelza rozglądała się wokół nerwowo, jakby wiedziała coś, o czym nie widzą inni. To nie skończy się dobrze, niezależnie od tego, co planują.
— Witamy w drugim etapie Turnieju Przetrwania! — ogłosił radośnie Halt. Niektórzy uczniowie zabuczeli na znak protestu, ale szybko zostali zagłuszeni przez kolejne słowa mężczyzny. — Nasi uczestnicy w tej rundzie muszą dotrzeć do brzegu, używając do tego wioseł. Zaczynamy obliczanie!
— Och, tylko tyle? — zironizowała Dafne. — Zapomniał wspomnieć o tym, że w międzyczasie musi zginąć jakiś uczeń albo i dwóch?
— Dafne, tak bardzo wątpisz w jego współczucie? — odparł Blaise, patrząc na nią z komicznym niedowierzaniem.
Harry uśmiechnął się słabo. Przyzwyczaił się już do czarnego humoru i dużej dawki ironii u trójki towarzyszących mu Ślizgonów. Sądził, że takie podejście jest o wiele lepsze od ciągłego strachu i zasmucania się, czego wszyscy mieli na co dzień w wystarczających ilościach.
Widownia uciszyła się w trakcie odliczania, czekając na to, co się stanie. Uczestnicy etapu ściskali wiosła. Evan natychmiast dostrzegł utrudnienie dla nich: obie dłonie były zajęte, więc nie mieli możliwości trzymać różdżki, by użyć jej do obrony w razie konieczności, a Harry nie sądził, że nie będą ich potrzebować. Kiedy tylko zakończono odliczanie, woda w jeziorze zaczęła się kotłować. Uczestnicy jedynie rzucili okiem w miejsca, gdzie działo się to najbardziej gwałtownie, a później zaczęli wiosłować, chociaż robili to bardzo niestarannie. Zapewne nikt z nich nigdy nie płynął łódką czy kajakiem. Istniały zaklęcia, które by im pomogły, jednak po niedopatrzeniu w pierwszym etapie organizatorzy przypuszczalnie przewidzieli taką sytuację. Uczestnicy nawet nie próbowali przedostać się na brzeg dzięki magii, co tylko potwierdziło przemyślania Evana.
Harry najbardziej skupił się na Deanie, ponieważ znał go osobiście i był z nim całym sercem. Chłopak był całkowicie skupiony, jakby nie słyszał okrzyków widowni i nie widział niczego poza wodą i brzegiem.
Evan rozejrzał się po trybunach. Wszyscy wpatrywali się w uczestników, krzyczeli, dopingowali. Ilościowo mieli olbrzymią przewagę nad ochroną, a mimo to nikt nie odważył się rozpocząć rebelii, która wstrząsnęłaby całą szkołą. Nikt się nie sprzeciwił, kiedy rozpoczęto brutalny Turniej Przetrwania, lecz wszyscy przyjęli to z pokorą, jakby nie była to zabójcza gra. Patrzyli na śmierć rówieśników i przechodzili obok tego niemal obojętnie, martwiąc się tylko o to, żeby nie zostać wylosowanym do kolejnego etapu. W większości byli dziećmi, owszem, ale w takich warunkach nawet ci najmłodsi musieli dorosnąć.
Zamyślił się tak bardzo nad tym wszystkim, że dopiero zlęknione okrzyki uczniów wyrwały go z transu i wbił spojrzenie w jezioro. Jakaś niewidoczna pięść zacisnęła się na jego gardle, kiedy dostrzegł wyłaniające się z wody odnóża różniej grubości. Najwyraźniej miały na celu zrzucenie uczestników z tratw. Harry czuł, że na wpadnięciu do wody się nie skończy, ale bał się pomyśleć, co może stać się pod powierzchnią. Zawodnicy zmuszeni byli od odrzucenia wioseł i sięgnięcia po różdżki, by bronić się wszelkimi sposobami. Poleciały pierwsze klątwy trafiające w odnóża, które jednak nie robiły im większej krzywdy. Jeden z chłopaków niemal wpadł do wody, ale cudem zdołał uczepić się tratwy i wspiąć się na nią ponownie. Jedna z oślizgłych czarnych kończyn zaczęła szalenie uderzać w wodę, nie koncentrując się na konkretnym punkcie czy osobie. Najwyraźniej potwór, który był ukryty pod powierzchnią, miał na celu wywołanie jak największego chaosu.
Evan chwilę wcześniej pomyślał o rebelii, a raczej jej braku ze strony uczniów, by już kilka minut później do akcji wkroczyła Gwardia Dumbledore’a. Niespodziewanie wyłonili się spod podestów dla widowni, by ciskać zaklęciami w odnóża. Harry dostrzegł, jak Seamus biegnie w stronę jeziora i wrzuca do niego jakieś kulki, zabarwiając wodę na czerwono. Rozległ się głośny pisk raniący uszy, kiedy kolor szybko się rozprzestrzenił. Odnogi zaczęły chować się pod powierzchnię wody, więc zawodnicy natychmiast zaczęli wiosłować.
Tymczasem na brzegu wybuchła bitwa, gdy członkowie Gwardii Dumbledore’a zostali zaatakowani przez ochronę. Nie mieli jednak większych szans, gdyż było ich zbyt mało, szczególnie że wszyscy Gwardziści nie brali w tym udziału. Prędko zostali powstrzymani, ale w tym czasie zdołali powalić na trawę kilku przeciwników, a zawodnicy dopłynęli do brzegu, kończąc drugi etap turnieju. Wśród tego zgiełku Harry nie zdołał rozpoznać wielu uczniów GD, ale niemal zwymiotował z nerwów, przypominając sobie, kogo nie zauważył wcześniej na trybunach.
Śmierciożercy byli wściekli, że po raz kolejny ich plany zostały pokrzyżowane. Jedynie Halt wyglądał na opanowanego, kiedy schodził na dół, by rozeznać się w sytuacji, nakazując jednocześnie widowni pozostanie na swoich miejscach. Gwardzistów zawleczono pod podesty. Harry czuł, jak jego dłonie się pocą.
— Ciekawe, co z nimi zrobią — roześmiał się Folison.
Harry z nerwów niemal porwał się w jego stronę, by zetrzeć mu z twarzy uśmiech, ale zatrzymał go mocny uścisk na ramieniu. Dostrzegł Draco, którego twarz przypominała maskę. Musiał zdawać sobie sprawę z tego, co czuje Evan, ponieważ jako jedyny wiedział, czym tak naprawdę jest dla niego Gwardia.
— Nic tym nie zdziałasz — syknął tylko w jego stronę.
Więc czekał na to, co miało się stać, chociaż miał wrażenie, że dostanie zawału serca. Chciał rebelii, a gdy do niej doszło, tylko się przyglądał. Wiedział, że nawet gdyby dołączył do tego, co zrobili Gwardziści, akcja zakończyłaby się klęską tak czy inaczej, ale teraz miał ochotę rzucić się z tego podestu na główkę. Gdyby dołączyło więcej osób, gdyby nie byli tchórzami… Gdyby mógł zrobić coś więcej…
— Drodzy uczniowie — odezwał się Halt. — Drugi etap Turnieju Przetrwania został zakończony. W trzecim etapie turnieju wezmą udział następujące osoby: Susan Bones, Hufflepuff. Ernie Macmillan, Hufflepuff. Luna Lovegood, Ravenclaw. Hermiona Granger, Gryffindor.
Nie. Merlinie, nie. Czuł, że jego dłonie zaczynają drżeć, dlatego zacisnął je w pięści.
— Neville Longbottom, Gryffindor. Natalie McDonald, Gryffindor. Owen Couldwell, Hufflepuff. Padma Patil, Ravenclaw. Jimmy Peaks, Gryffindor. Ronald Weasley, Gryffindor.
To tylko koszmar. Zaraz się obudzę.
— Colin Creevey, Gryffindor. Terry Bott, Ravenclaw. Seamus Finnigan, Gryffindor. Anthony Goldstein, Ravenclaw. Justin Finch-Fletchey, Hufflepuff. Hanna Abott, Hufflepuff. Parvati Patil, Gryffindor. Lavender Brown, Gryffindor. Ginny Weasley, Gryffindor. O miejscu rozpoczęcia trzeciego etapu…
Harry więcej nie słuchał. Zerwał się z ławki i zszedł z podestu, słysząc zmartwiony głos Dafne, która go wołała.

— Idź do Voldemorta. Powołaj się na Umowę.
— I co? Odwoła turniej, bo tak sobie zażyczę? Prędzej zje Nagini niż uwierzy, kiedy mu powiem, że wszystkich buntowników chroni Umowa. Mogę ochronić Rona, Hermionę i Ginny, ale co z resztą? Mam wypiąć się na nich tyłkiem?
Harry siedział w kwaterach Syriusza i chociaż wcześniej szukał jakiegoś mocniejszego trunku, żeby się napić, nie znalazł żadnej butelki. Łapa dostosował się do jego prośby, żeby przestał pić, ale teraz sam miał ochotę zalać się do nieprzytomności.
— Nie mogę ich tak zostawić. To ja to zacząłem — dodał słabo.
— Wiedzieli, jakie mogą być konsekwencje, więc nie zwalaj odpowiedzialności na siebie.
— Nawet jeśli, nie ma to teraz znaczenia. Muszę coś zrobić.
Przez kolejne minuty siedzieli w milczeniu, zastanawiając się nad rozwikłaniem tego problemu, chociaż Harry znał rozwiązanie już w momencie, gdy wyczytano listę uczestników trzeciego etapu turnieju.
— Dlaczego Halt nie wziął pod uwagę rozkazów Voldemorta? — zastanawiał się Łapa. — Mógł zapomnieć mu o tym powiedzieć, gdy wysyłał go do Hogwartu?
— Może zrobił to celowo. Może znalazł jakiś sposób, żeby ominąć ten punkt. Może… może nic nie ma im się stać, tylko chce ich nastraszyć. Nie wiem i teraz to nie ma znaczenia, bo wiesz, co powinniśmy zrobić. Wiesz o tym doskonale. — Wyraz twarzy Łapy dał mu jasną odpowiedź. — Powinniśmy zrobić to już dawno. Skończyć z tym wcześniej.
— Harry…
Chłopak pokręcił głową z zaparciem.
— Nie możemy dłużej tego przeciągać. Już dawno nadszedł czas.

— Co się z nami stanie, gdy nadejdzie koniec roku szkolnego? — zapytał Evan, siedząc przed wygaszonym kominkiem w pokoju wspólnym Slytherinu. — Sądzicie, że wszyscy zostaną wypuszczeni na wakacje, jakby nigdy nic się tutaj nie działo?
— Nigdy o tym nie myślałam — odparła cicho Dafne, obserwując go od chwili, gdy wszedł do dormitorium Ślizgonów. — Jednak na pewno zdają sobie sprawę z tego, że wielu uczniów już nie wróci, a na to raczej nie mogą sobie pozwolić, prawda? Może wypuszczą tylko siódmy rocznik?
— Który doniesie o tym, co się dzieje wewnątrz Hogwartu osobom, które nadal starają się walczyć? — rzucił na to Blaise.
— Jakieś wnioski? — mruknął Evan, nie odrywając wzroku od kominka.
— Tych niepokornych będą tutaj trzymać albo ich zabiją. Pozostali zostaną wypuszczeni — szepnęła Dafne. — Jesteśmy jako pierwsi do odstrzału.
— Ku*wa — wymamrotał Blaise. — Jesteśmy w gównie po same uszy.
Po chwili ciszy Harry odważył się zadać pytanie:
— Ile na oko może być osób w naszej dziwacznej grupie sabotażowej?
— Może piętnaście, razem z nami — odparł Draco.
Piętnaście. Co jesteśmy w stanie zrobić w tyle osób?
— Kolejna akcja? — zapytała Dafne. — Co chcesz zrobić?
— W tyle osób? Nic.
Cała trójka patrzyła na niego, nie rozumiejąc go, ale podświadomie zdając sobie sprawę z tego, o czym mówi.
— Jeżeli chcesz uwolnić sabotażystów… — zaczął Blaise. — Wiesz, że będą musieli dać nogę z Hogwartu, a tego im nie zapewnimy.
— Może nie chcę, żeby dawali nogę.
— Żeby nam pomogli — szepnęła Dafne.
— Evan, nawet jeśli by nam się udało — rzekł Blaise konspiracyjnym szeptem — nie utrzymamy zamku. Przyjdzie tutaj i nas rozgromi w pył. Nie kieruj się tylko tym, że Weasley weźmie udział w trzecim etapie.
To było jak uderzenie pięścią w żołądek. Czy gdyby tak się nie stało, pomyślałby chociaż o tym, żeby rozpocząć rebelię? Sabotażyści zostali zamknięci po raz kolejny w lochach, gdzie mieli spędzić czas do kolejnej soboty. Planowano nie dać im możliwości przyswojenia dodatkowych umiejętności, które przydadzą się w turnieju.
— Nie o to chodzi.
— A mnie się wydaje, że chodzi właśnie o to. Przyznaj, że zanim jej nie wytypowano, nawet nie pomyślałeś o buncie.
Nie odpowiedział, nie odrywając wzroku od kominka.
— Nikt się na to nie porwie tylko dlatego, że tym razem padło na nią — ciągnął bezlitośnie Blaise. — To nie jest argument, który przekona kogokolwiek. — Spojrzał na Dafne i Draco. — Nawet nas — dodał ciszej.
Evan pokiwał powoli głową na znak zrozumienia, chociaż w dalszym ciągu na nich nie spojrzał. Czuł, że Dafne położyła dłoń na jego ramieniu, a później został sam. Sam z tym całym bajzlem. Tak jak zaczynałem.

Przekonał się, w jak ciężkiej znalazł się sytuacji, kiedy uświadomił sobie, że może liczyć tylko na pomoc Syriusza. To było za mało. Mógł przedostać się do domu Voldemorta w każdej chwili, by zabrać stamtąd puchar, jednak nic by mu to nie dało, ponieważ w dalszym ciągu medalion byłby ukryty. Nie miał pojęcia, gdzie się on znajduje, a do tego potrzebował Rona lub Hermiony, którzy byli aktualnie zamknięci w lochach. Bez większej grupy nie byłby w stanie ich uwolnić, by doprowadzić wszystko do końca, więc stał w miejscu. Czas uciekał, a on nie wiedział, co robić.
Draco, Dafne i Blaise nie poruszyli więcej tematu z pokoju wspólnego, a on nie naciskał. Wiedział, że nie będzie w stanie do niczego ich zmusić, a buntownicy ze Slytherinu na pewno nie poszliby za nim w ogień. Podświadomość podpowiadała mu, żeby uratował tyle osób, ile jest w stanie w aktualnej sytuacji, ale serce nie chciało się na to zgodzić.
Kilkoro członków GD pozostałych na wolności podjęło próbę wydostania swoich przyjaciół ze stowarzyszenia, jednak skończyło się na tym, że część z nich wpadła w sidła śmierciożerców. Niektórzy zdołali uciec, a Harry dostrzegł przygnębionego Deana, który najwyraźniej przejął rolę dowódcy i poniósł sromotną klęskę już na samym początku. Chociaż próbował.
Im bliżej było soboty, tym więcej miał przykrych myśli. Przeklinał brak spontaniczności u Ślizgonów, która była domeną Gryfonów. Miał ochotę wyć z rozpaczy, nie wiedząc, co ma zrobić. Chciał walczyć, skończyć to wszystko, ale nie miał możliwości. Był bliski podejścia do Deana, by zwrócić się do niego z prośbą o pomoc w uwolnieniu Gwardzistów, ale chłopak na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że nie mają szans, skoro jedna akcja już spaliła na panewce i stracił kolejną część sprzymierzeńców.
— Może przekonasz ich… jeśli powiesz im prawdę — powiedział Syriusz trzy dni przed rozpoczęciem etapu.
— O czym mówisz?
Łapa spojrzał na niego poważnie.
— Może Ślizgoni pójdą za tobą, jeśli powiesz im, że dzięki temu jesteś w stanie skończyć to raz na zawsze. Przedstaw im, jak to widzisz, żeby wiedzieli, że wszystko zaplanowałeś, że nie działasz na ślepo.
— Poza tym, że muszę uwolnić Gwardię, nic nie zaplanowałem. — Harry zaśmiał się niemal histerycznie.
— Więc zróbmy to teraz — oznajmił, ale Evan nie widział u niego najmniejszego grama entuzjazmu.
— Nie chcesz tego robić — zauważył.
— Bo wiem, do czego doprowadzi ten bunt, jeśli wszystko się uda.
Patrzyli na siebie, rozumiejąc się bez kolejnych tłumaczeń.
— Wiesz, że prędzej czy później musimy to zrobić.
— Cały czas sobie wmawiałem, że tego unikniemy , że jakoś to obejdziemy — zaśmiał się słabo Łapa. — Cały czas myślałem nad tym, żeby znaleźć sposób na zmuszenie Voldemorta do złamania Umowy. Nie wiesz, ile miałem pomysłów. Raz nawet próbowałem wyprowadzić go z równowagi, żeby się na mnie wyżył i kopnął w kalendarz…
— Syriusz…
— … ale ten świr zdołał się opanować i nic z tego nie wyszło. Wiem, że nie powinno mi to przejść nawet przez myśl, ale liczyłem na to, że w trakcie trzeciego etapu zostanie narażone życie któregoś z Gryfonów, żebyś uniknął tego, co ma się stać. Teraz pluję sobie w brodę, że mimo wszystko próbuję znaleźć jakieś rozwiązanie i jednocześnie pcham cię do tego, żebyś stanął naprzeciwko niego, chociaż wiem, że znienawidziłbyś mnie, gdybym tego nie zrobił. Ku*wa, ale bym się teraz napił.
Odwrócił się od Harry’ego, przeczesując włosy dłonią. Evan obserwował go z przygnębieniem, słysząc takie słowa z jego ust. Nigdy nie pomyślał o tym, co przechodzi Syriusz, gdy skupiali się na wykonywaniu zadania. Nie sądził też, że ten działał na własną rękę, żeby podjąć próbę ratowania go przed losem, samemu się poświęcając. Robił co tylko mógł, żeby Harry przeżył. Był zdolny nawet narazić na śmierć kogoś innego dla niego. Wspólna misja ich zbliżyła, więc nie powinien być zdziwiony, a mimo to słowa Łapy były dla niego zaskoczeniem. Nie ułatwił mu zadania.
— Od początku cię nastawiałem na to, jak wszystko się skończy — wymamrotał.
— Zawsze jest nadzieja, no nie? Głupie światełko w tunelu, które okazuje się pędzącym pociągiem. Skoro już rzuciłem ten przeklęty pomysł, według mnie Ślizgoni spojrzeliby na to inaczej, gdyby zauważyli, że jest jakaś szansa, a nie jest to tylko głupia mrzonka — dodał z roztargnieniem, nie patrząc na Evana.
Chłopak skinął powoli głową. Nie wracał do tematu, widząc jak bardzo Łapa chce tego uniknąć.

— Gdybym wam powiedział, że zależy mi na wydostaniu z lochów dwóch osób, a wśród nich nie ma Ginny?
Blaise aż uniósł brwi, słysząc takie pytanie z ust Evana. Chłopak stał jednak przed nimi z pewnością wypisaną na twarzy.
— A co uwolnienie tych dwóch osób miałoby mieć na celu? — zapytał Draco.
— To, że te dwie osoby są w stanie przyczynić się do zniszczenia Voldemorta.
Zapadła cisza, w której słychać było tylko uderzenia muchy o klosz lampy.
— A teraz wytłumacz nam, co tym razem wymyśliłeś — powiedziała Dafne, wygodniej sadowiąc się w fotelu.
Więc Harry przedstawił im cały misterny plan przejęcia kontroli nad Hogwartem.
— Więc mielibyśmy przejąć Hogwart, żebyś mógł wykończyć Voldemorta, tak?
— W skrócie można to tak określić.
— A te dwie osoby…?
— Wiedzą, gdzie znajduje się rzecz, która ma mi w tym pomóc.
— Kim są te osoby? — zapytał Draco.
Harry spojrzał na niego i lekko się uśmiechnął. Malfoy doskonale wiedział, o kim mówi.
— Ron Weasley i Hermiona Granger.


_______________________


Caroline Adams, moim marzeniem jest wydanie kiedyś jakiejś książki, ale czy mi się to uda? Trudno powiedzieć ;)

Niestety, ale kolejny rozdział pojawi się dopiero za dwa tygodnie. Dlaczego? Tak jak pisałam już jakiś czas temu, ilość rozdziałów szybko się kurczy. Wcześniej narzekałam na brak weny, teraz mam mało czasu. Nie chcę robić dłuższej przerwy, gdy skończą mi się rozdziały, dlatego teraz robię tygodniowy odwyk od wstawiania. Możliwe, że to tylko jednorazowy wyskok, ale uprzedzam, że niekoniecznie. Uznałam, że tak będzie lepiej, żebym mogła pisać z większym spokojem.
Z przeprosinami i całusami, 
Wasza Bully :)

13 komentarzy:

  1. Nieeeee, dlaczego??? ������ Nie wytrzymam psychicznie ����
    Hej
    Rozdział cudowny, w Turnieju tym razem nikt nie zginął, ale ta biedna gryfonka sama skończyła swoje życie. Smutne :( Czyżby Halt naprawdę jej coś zrobił?
    Zdaje mi się, że najlepszym wyjściem jest zmuszenie Voldzia do złamania umowy. Tylko w jaki sposób? Trudny orzech do zgryzienia.
    Czy Harry zaufa Daffne i Blais'owi (Tak się odmienia jego imię?) i powie im o swojej prawdziwej tożsamości? Jeśli tak, to mam nadzieję, że niedługo...
    Zastanawiam się od początku tego opowiadania - czy będzie Happy End? Czy jednak nie tym razem?
    Pozdrawiam cieplutko, mam nadzieję, że wena i wolny czas do ciebie wrócą,
    Lady Night

    OdpowiedzUsuń
  2. Poszłabym za Evanem w ogień! Być może tylko dlatego, że znam dwie strony medalu.
    Zdecydowanie czuję nadzieję po dzisiejszym rozdziale :)
    Do zobaczenia za 2 tygodnie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezrównoważona13 maja 2017 20:08

    Dwa tygodnie bolą, tym bardziej, iż ten rozdział był króciutki. No ale trudno, oczekiwanie zwiększa ilość i jakość emocji, a przecież by je przeżywać czytamy. :D Także z cierpliwością poczekam na kolejny rozdział. ;)
    A więc kiedy Harry zginie? Jeju, bardzo bym tego chciała :D Ale wcześniej wielkie "BUM!" związane z jego prawdziwą tożsamością... Szkoda, że nie był możliwy udział Pottera w turnieju. xD

    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. NIEEEE ja umrę!!! Wpędzasz mnie do grobu :( Rozdział jak zwykle genialny :) Już nie mogę doczekać się dalszego ciągu wydarzeń :)
    Smutno mi na wieść, że dopiero za 2 tygodnie ale jakoś chyba przetrwam to :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny jak zawsze i nie mogę doczekać się kolejnego. Taka mała uwaga w nekrologu jest napisane że kolejny rozdział będzie 17, a chyba chodziło ci o 27,ale to taki szczegół tylko

    OdpowiedzUsuń
  6. Gwałt, gwałt, gwałt!
    Czyżby Hory Portier miał przeżyć? :V
    Jakoś tak myślałem, że umrze...

    Pozdrawiam, Saspik

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie! Trochę mnie nie było, a tu tyle nowości! Niekoniecznie dobrych, ale rozumiem ciebie. Trochę się pomęczymy z czekaniem, ale wiem że będzie warto :). Co do rozdziału, to Turniej Przetrwania troszkę przypomina mi historię z "Igrzysk Śmierci". Ale nie jest to z mojej strony jakaś krytyka, a wręcz muszę powiedzieć, że (jak na sadystkę przystało xD) lubię taką tematykę i zawsze jak czytam opowiadania z tym wątkiem nie mogę się doczekać, co będzie dalej :D Jestem mega ciekawa czy Harry'emu uda się cała akcja i uratuje przyjaciół. Też się trochę obawiam, bo lubisz zaskakiwać - nie zabij mi tu tylko kogoś po drodze! Bardzo polubiłam twoje postacie Dafne, Blaise czy Draco i nie chciałabym się z nimi rozstawać. Życzę dużo weny i oby czas szybko minął, cobym mogła się rozkoszować kolejnym rozdziałem Umowy <3 Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. To okropne uczucie, gdy zapomniałaś, że nowy rozdział będzie dopiero za dwa tygodnie i co kilka minut sprawdzasz, czy jest aktualizacja, a później przypominasz sobie straszną prawdę i chcesz zwinąć się w kłębek i płakać XD (ale długie zdanie mi wyszło ;) )

    OdpowiedzUsuń
  9. Hey!Czy mogłabym dodać twoje opowiadania na wattpada?Oczywiście zaznaczyła bym że to nie moje ff.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    o nie cała gwardia wpadła, mam nadzieję, że ten plan wypali...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń