Tylko ze względu na utrzymanie
nadziei wśród Gwardzistów, Dean organizował kolejne spotkania stowarzyszenia.
Był najstarszym członkiem pozostałych na wolności sabotażystów. Reszta siódmoklasistów
zamknięta była w lochach po zorganizowaniu pomocy przy przejściu drugiego etapu
Turnieju Przetrwania. Morale znacznie spadły po tym zdarzeniu, chociaż wiele
osób się tego spodziewało. Jeszcze gorzej było po próbie odbicia ich z
więzienia, gdy kolejni Gwardziści wpadli w ręce ochrony. Zostali niemal sami
najmłodsi uczniowie, więc poziom nie był zbyt wysoki.
— Co robimy? — zapytał Denis
Creevey, gdy zebrała się pozostała garstka Gwardzistów. — Nie uwolnimy ich bez
jakiegoś stuprocentowego planu, a jeśli nawet nam się to uda, będą musieli
uciec z Hogwartu. Chyba że ktoś zna sposób, żeby zakończyć Turniej Przetrwania.
Zapadła cisza. Dean uświadomił
sobie po raz kolejny, że nie jest typem lidera. Kiedy mimowolnie spadł na niego
obowiązek prowadzenia GD, poczuł się przytłoczony. Nie był w stanie przebrnąć
przez ten problem. Wszyscy na niego liczyli, a on nie potrafił podnieść ich na
duchu. Potrzebowali kogoś, kto ich poprowadzi, wskaże drogę, wymyśli coś, co da
nadzieję.
— Powinniśmy wywołać bunt już
wtedy, gdy było nas więcej — powiedział z przygnębieniem jeden z
szóstoklasistów.
Odpowiedź nadeszła od strony
drzwi:
— Może jeszcze nie jest za późno.
Harry przewidział, że Gwardia
zorganizuje spotkanie jeszcze przed drugim etapem turnieju. To było przewidzenia,
skoro na szali postawiono życie wielu osób ze stowarzyszenia. Galeon wskazał mu
konkretną datę i godzinę. Nie powiedział Ślizgonom, skąd ma wiadomość, ale nie
pytali, zdając sobie sprawę z tego, że chłopak ma wszelkie sposoby na
dowiadywanie się różnych rzeczy. We czwórkę przedostali się na siódme piętro,
gdzie znajdował się Pokój Życzeń.
— Jesteś pewien, że do nas
dołączą? — zawahała się Dafne. — Mimo wszystko jesteśmy Ślizgonami…
— Nie jestem pewien, ale musimy
ich przekonać. Inaczej możemy od razu rzucić się do jeziora — odparł Harry,
obserwując pojawiające się w ścianie drzwi.
Nacisnął klamkę, zanim zdążył
zwątpić w słuszność planu. Trafili na spotkanie, tak jak wskazał Evanowi
galeon.
— Powinniśmy wywołać bunt już
wtedy, gdy było nas więcej — stwierdził jakiś chłopak.
— Może jeszcze nie jest za późno
— odpowiedział Evan.
Niemal natychmiast wbiło się w
niego około piętnaście par oczu. Część Gwardzistów zerwała się na równe nogi.
Dean wyszedł przed szereg.
— Co wy tu robicie? — zapytał
ostro, gdy Blaise zamknął drzwi.
— Przyszliśmy z propozycją —
oznajmił Evan, podchodząc bliżej nich.
Dafne, Draco i Blaise ruszyli za
nim, nie pokazując, że czują się przytłumieni obstrzałem spojrzeń.
— Jaką propozycją?
— Połączenia sił. Sądzę, że mamy
w tym wspólny interes i może wam się to spodobać. Szczególnie, że nasz plan
obejmuje wydostanie waszej grupy z lochów.
— Po co mielibyście to robić? —
zapytała Demelza, patrząc na niego spod przymrużonych powiek.
— Bo mamy zamiar zrobić niemałą
rozróbę — odparł Blaise, wygodnie sadowiąc się na wodnym fotelu, który pojawił
się na jego życzenie.
— I co z tego? Myślicie, że wam
zaufamy w takiej sprawie? Szczególnie, że jesteście śmierciożercami? — warknęła
dziewczyna, kierując swoje słowa w stronę Draco i Evana.
— Nie znasz naszych sytuacji —
odpowiedział jej Malfoy, marszcząc czoło.
— I co z tego? — powtórzyła,
zrywając się do pionu. — Możesz udawać nawrócenie, a ty… — odwróciła się do
Evana. — Wszyscy wiedzą, że jesteś pupilkiem Voldemorta.
— Jasne — odparł spokojnie. — Bo
postawiłem go pod murem i facet nie ma wyjścia. Bardzo się ucieszy, gdy dam mu
w końcu taki powód, żeby mógł mnie zabić bez konsekwencji.
— O czym ty mówisz? — syknęła.
— O czymś, czego nie zrozumiesz,
bo nie znasz całej prawdy.
— Skoro mamy ci zaufać, powiedz
ją.
Harry uśmiechnął się chłodno.
— Prawdę znają trzy osoby, w tym
ja i on. Na dzień dzisiejszy nie mam zamiaru wtajemniczać w to nikogo więcej,
skoro to w tej sprawie nie ma znaczenia. Możesz sobie myśleć, że jestem jego
pupilkiem, proszę bardzo. Gdybyś mu to powiedziała, wyśmiałby cię tak bardzo,
że pękłby ze śmiechu. Nie dowiecie się prawdy, mówię wam to wprost.
— Moment, wy też nie macie o
niczym pojęcia? — zapytał Dean, kierując pytanie do pozostałych Ślizgonów.
Blaise roześmiał się.
— Za cholerę nie wiemy, kim jest
ten człowiek.
— W sumie posiadamy o nim te same
informacje co wy — dodała z rozbawieniem Dafne.
— Tak czy inaczej, mamy zamiar
wziąć udział w tym szaleństwie, więc może byście się zamknęli i chociaż
wysłuchali, o co nam chodzi — dorzucił Draco.
Dean skinął głową i spojrzał na
Demelzę, która wbijała rozzłoszczone spojrzenie w obojętnego Evana.
— Demelza, wyluzuj. Sama wiesz,
że jesteśmy w ciężkiej sytuacji, więc może jakoś z tego wybrniemy.
— Albo raz na zawsze, albo
kompletnie utkniecie. Tak jak my — dodała Dafne. — Jedziemy na tym samym wózku.
Demelza wycofała się, ale w
dalszym ciągu obserwowała Evana z podejrzliwością.
— Powinniście wiedzieć, że znam
sposób na pozbycie się Voldemorta — przyznał Ślizgon, kiedy uznał, że wszyscy
mają zamiar wreszcie go wysłuchać. Zapanowało poruszenie. — Problem w tym, że
nie mogę tego zrobić bez dwóch osób z Gwardii.
— Które znajdują się w lochach —
dokończył Dean, a Harry skinął głową.
— Ron i Hermiona. Chyba nadszedł
moment, żeby to skończyć. Jesteście nam potrzebni, bo nie jesteśmy w stanie ich
uwolnić bez waszej pomocy.
— Próbowaliśmy.
— Wiem. Zamknięto kilka kolejnych
osób z grupy, ale dzięki temu macie więcej informacji o zabezpieczeniach
lochów.
— Jesteś dobrze poinformowany —
zauważył Dean.
— Mam swoje sposoby. Teraz możemy
wykorzystać to, co wiecie i zadziałać inną metodą. W Slytherinie jest około
piętnastu osób, które nam pomogą. Razem z wami mamy szanse. Gdy uwolnimy resztę
Gwardii, możemy spróbować przejąć kontrolę nad zamkiem, przynajmniej na czas,
który będziemy potrzebowali z Ronem i Hermioną. Chcieliśmy wciągnąć w to
nauczycieli, ale doszliśmy do wniosku, że nie mają do nas tyle zaufania, ile
mają go do was.
— Gdy zobaczą, że jesteśmy z
wami, też spróbują pomóc — rzuciła jedna z dziewczyn.
— A z nauczycielami szanse na
sukces wzrastają jeszcze bardziej — dodał Blaise.
— Okay, to ma ręce i nogi —
podsumował Dean. — Ale co później? Z nauczycielami czy bez, w końcu Voldemort
się o wszystkim dowie i rozłoży nas na łopatki.
— Wtedy już będzie bliżej śmierci,
niż będzie mu się wydawało.
— I co? Zabijesz go? — prychnęła
Demelza.
Evan zmarszczył brwi.
— Poniekąd może mi się to uda, w
zależności od tego, jak ułożą się sprawy. Nie wątpię, że w trakcie gdy będziemy
utrzymywali kontrolę nad zamkiem, nauczyciele zdołają jakoś przemycić tutaj
osoby z zewnątrz, które nam pomogą, więc nawet jeśli mi się to nie uda, zrobi
to ktoś inny, prawda? Raczej zjawi się kolejka chętnych.
Dean obserwował go ze spokojem,
nie pokazując żadnych emocji. Podjął decyzję, nie wiedząc, czy jest ona słuszna.
— Jak chcecie uwolnić Gwardię?
Ginny siedziała na zimnej
posadzce z niezadowoloną miną. Nie żałowała, że wzięła udział w ratowaniu
uczestników drugiego etapu Turnieju Przetrwania, jednak czuła lekką gorycz
porażki. Liczyła, że więcej Gwardzistów zdoła uciec z miejsca zdarzenia albo że
ich zachowanie poderwie do walki pozostałych Hogwartczyków. Przeliczyła się.
Nikt nawet nie próbował do nich dołączyć, a oni mieli przyjąć rolę kolejnych
kozłów ofiarnych w następnym etapie.
Ginny poczuła ciepło w sercu,
kiedy pozostali na wolności Gwardziści podjęli próbę uwolnienia ich, chociaż
osobiście uważała to za lekkomyślne posunięcie. Nawet jeśli by im się to udało,
musieliby uciec z Hogwartu, co było chyba niemożliwe. Z drugiej strony udział w
Turnieju Przetrwania łączył się z poważną groźbą śmierci, a jako członkowie
grupy sabotażowej zapewne mieli zadeklarować widowni jeszcze więcej emocji.
Śmierciożercy niemal mieli obowiązek o to zadbać, skoro obejrzeli pokaz jawnego
buntu.
Westchnęła cicho, rozglądając się
po pozostałych więźniach i przypominając sobie sytuację sprzed kilkunastu
tygodni, gdy próbowali zburzyć lochy i zostali przyłapani. Znaleźli się tutaj w
podobnej ekipie, nie wiedząc, co się z nimi stanie. Tym razem jednak mieli
świadomość, kiedy się stąd wydostaną. Marne
pocieszenie.
Przypominając sobie wcześniejsze
uwięzienie, automatycznie pomyślała o Evanie, który wylądował tutaj razem z
nimi, choć w trochę innych okolicznościach. Mężnie zniósł tortury, chociaż
niejedna osoba złamałaby się już po jednym dniu ciągłego stania w niewygodnej
pozycji. Trochę ubodło ją to, że nawet on nie próbował w jakiś sposób
zareagować na to, co stało się podczas drugiego etapu, skoro dawał jej do
zrozumienia, że nie popiera tego, co dzieje się w szkole. Może od razu zrozumiał, że to kompletna głupota, co w gruncie rzeczy
głupotą było, chociaż pewnie wszyscy zrobiliby to jeszcze raz. Nawet słowem
nie wspomniała mu o zaplanowanym przez Gwardię przedsięwzięciu, więc musiał być
równie zaskoczony jak inni. Z drugiej
strony, jak miałby oczekiwać, że będę mu mówiła takie rzeczy, skoro sam ukrywa
o wiele więcej?
Sądziła, że dopóki nie nadejdzie
dzień etapu, będą tutaj tkwić bez żadnych wiadomości, a stres powoli zacznie
ich pożerać. Już zaczynały się ataki paniki, wyczuwało się nerwowość i strach.
Śmierciożercy powiadamiali ich, ile dni pozostało do soboty. Straszyli ich, co
dla nich przygotowano, proponowano zbereźne rzeczy w zamian za uwolnienie.
Jeden z ochroniarzy dobierał się nawet do Natalie, ale dziewczyna kopnęła
faceta w krocze. Dostała za to w twarz, ale chociaż nie została zgwałcona.
Kiedy dotarły do nich wieści, że
etap zacznie się już kolejnego dnia, zaczęły wybuchać drobne sprzeczki, które
były wyrazem frustracji. Hermiona starała się wszystkich uspokoić, ale podobnie
jak inni wiedziała, że już za dwadzieścia cztery godziny staną na arenie, gdzie
będą walczyć o swoje życie, a wszelkie zasady przestaną obowiązywać.
Ginny już pogodziła się z tym, że
nic ich nie uratuje, gdy w lochach zjawili się śmierciożercy, prowadząc ze sobą
nowe osoby.
— Powiem wam, gówniarze, że jutro
poleje się niemało krwi — oznajmił jeden z nich.
Do celi wprowadzono Dafne
Greengrass, która dumnie unosiła głowę. Zaraz za nią wkroczyła drobna
dziewczyna i wysoki jak tyczka młodzieniec. Ginny niemal zaśmiała się
histerycznie, czując deja vu, kiedy
na samym końcu do środka wszedł Evan.
Lochy były pilnowane nawet od
środka – to była najistotniejsza informacja ze wszystkich przekazanych przez
Gwardię, ponieważ zmieniała cały plan, który opracował Harry z Syriuszem. Cała
rebelia miała przebiegać w spokoju, dopóki tylko będzie istniała taka
możliwość. Nie chcieli robić wielkiego hałasu, żeby Voldemort dowiedział się o tym
jak najpóźniej. Musieli mieć jak najwięcej czasu na działanie w sprawie
horkruksów i na tym opierała się cała strategia.
Po przeanalizowaniu wszystkich
informacji, wymyślił ze Ślizgonami nowy plan, o którym powiadomił sabotażystów.
— Nie chcecie posyłać kolejnych
Gwardzistów do lochów, nawet w takiej sprawie, prawda? — zapytał, kiedy zobaczył
miny niektórych.
— Jeśli wszystko się sypnie,
będzie nas jeszcze mniej. Nie chcemy tracić ludzi — odparł stanowczo Dean.
Harry zerknął na pozostałą
trójkę.
— Okay. Pójdzie czwórka Ślizgonów
— oznajmiła Dafne. — Na pewno znajdziemy jeszcze jedną chętną osobę, a jeśli
nie, zajmiemy się tym we trójkę.
— Jedną? Gwardzistów też miało
być dwóch — zauważyła Demelza.
— Pójdę z Evanem — zadecydowała.
— Myślałem, że poprowadzisz akcję
od zewnątrz — zdumiał się Dean, patrząc na Evana.
— Tak jak ty chcę narażać jak
najmniej innych ludzi na udział w turnieju, gdyby coś poszło nie tak.
Poprowadzicie akcję od zewnątrz razem z Blaisem i Draco. Ja i Dafne zajmiemy
się atakiem od wewnątrz. — Dafne skinęła głową z twardym wyrazem twarzy. —
Najważniejsze to wydostać wszystkich z lochów. Później wszystko będzie zależało
od szczęścia.
Nie mieli czasu na dalsze
główkowanie. Czasu było mało, więc musieli go w pełni wykorzystać.
Do akcji w lochach zgłosiła się
jeszcze jedna dziewczyna – Laura. Draco uznał, że jej umiejętności na pewno się
przydadzą, jeśli dojdzie do walki ze śmierciożercami w więzieniu. Drobna
Ślizgonka nie wyglądała na taką, która ćwiczy sztuki walki, jednak można było
dostrzec, że nie da sobie w kaszę dmuchać, dostrzegając jej silne ramiona i nogi,
które na co dzień ukrywała pod szatą. Wysoki Emil zgłosił się jeszcze przed
warunkami postawionymi przez Gwardzistów, a jego kandydatura została przyjęta,
kiedy oznajmił, że pasjonuje się pirotechniką.
— Macie świadomość, że zanim
zamkną nas w lochach, mogą nas zabrać na przesłuchanie? — uświadomił ich Harry.
— Jeśli to się stanie, będę miała
jeszcze większą motywację, żeby skopać im dupy — oznajmiła cichym głosem Laura,
której wcześniej nikt nawet nie podejrzewał o takie bitewne zapędy.
Emil tylko skinął głową. Harry
spojrzał na Dafne, która nawet przez moment się nie zawahała. Przypomniał sobie
swoją rozmowę z Blasiem, który starał się go przekonać do zmiany decyzji i
niepuszczenia dziewczyny na akcję. Chciał zamienić się z nią miejscem i Evan
podejrzewał, że chłopak czuje do niej coś więcej niż przyjaźń.
— Jeśli będzie chciała się
zamienić, nie będę wam robił problemów, ale sam musisz ją do tego namówić —
powiedział do niego Harry.
Dziewczyna się nie zgodziła,
torpedując go jednym argumentem, który zniweczył wszystkie jego pomysły:
— Blaise, nie masz cycków. Do
tego potrzebne są cycki, dobrze o tym wiesz.
Nie miał nic do gadania.
Evan, Dafne, Emil i Laura wyszli
z pokoju wspólnego i skierowali się na piętro kwater dla śmierciożerców.
Włamali się do jednego z lokalów, gdzie doszczętnie zdemolowali pomieszczenie.
Nikt ich nie przyłapał, więc udali się do kolejnego.
— Może przy okazji naróbmy im
takich szkód, żeby coś z tego było — rzuciła Laura. — Po demolce wszystko
naprawią bez większych problemów, więc to trochę takie mało owocne. Wyślijmy
kilku do szpitala. Ułatwimy zadanie reszcie.
— Trafna uwaga — stwierdziła
Dafne.
Skupili się na tym, żeby
wyrządzić jak najwięcej szkód, gdy właściciele kwater wejdą do pomieszczenia. Byli
w czwartym pomieszczeniu, kiedy do środka wpadła horda śmierciożerców. Ślizgoni
natychmiast zaczęli ciskać w nich nieprzyjemnymi zaklęciami i chociaż
wiedzieli, że nie uciekną, robili wszystko, żeby sprawić ochronie jak najwięcej
problemów. Laura bez litości rzucała klątwami, których uczyła ich Megan Larson.
Emil skupił się raczej na podpalaniu wszystkiego i powodowaniu wybuchów, które
w jakiś sposób raniły przeciwników. Dafne walczyła jak lwica, nie zwracając
uwagi na rozwiane włosy i pierwsze odniesione rany.
Harry również odstawił na bok
jakiekolwiek oznaki litości i z satysfakcją powalał na łopatki kolejne osoby.
Umknął przed klątwą, która miała pozbawić go przytomności, a w następnej chwili
lampa rozbiła się u jego stóp, rozrzucając po pokoju odłamki szkła. Jego ręka
niespodziewanie wygięła do tyłu, niemal się łamiąc. Odruchowo upuścił różdżkę,
starając się obrócić tak, by ramię się nie złamało. Stracił koncentrację, co
natychmiast zostało wykorzystane. Runął na ziemię, kalecząc sobie dłonie, ale
nadal nie miał zamiaru się poddać. Rzucił leżącą na podłodze książką w
najbliżej stojącego śmierciożercę, zanim ten kopnął go w brzuch, korzystając z
chwilowej niedyspozycji chłopaka. Trafił zaledwie w ramię, ale to wystarczyło,
żeby zwalić mężczyznę z nóg i trochę obić mu twarz, zanim został unieruchomiony
przez innego ochroniarza. Rozwścieczona Laura leżała na ziemi, ale sama nie
była w stanie się podnieść. Wymieniła spojrzenie z Evanem i skinęła mu lekko
głową. Nie wątpili, że ich misja zakończy się powodzeniem.
Nie trafili na przesłuchanie, ale
każdy z nich dostał wystarczająco dużo uderzeń od rozjuszonych śmierciożerców,
żeby się z tego cieszyć. Emil ledwo chodził po tym, jak oberwał w żołądek,
Laura była tak długo policzkowana, dopóki nie zsiniała jej twarz, Evan miał
rozciętą brew oraz wargę i trochę poobijany brzuch, a z nosa Dafne ciekła krew.
Przygotowali się na coś takiego, więc nikt się nie skarżył, kiedy zaciągnięto
ich do lochów. Śmierciożercy ułatwili im zadanie, gdy zamknęli ich razem z
Gwardią Dumbledore’a.
— Miłego oswajania się z myślą,
że jutro zostaniecie wrzuceni na arenę — warknął do nich jeden ze
śmierciożerców.
— Pie*dol się! — krzyknęła za nim
Laura, ale ten nawet się nie odwrócił.
Drzwi do lochów zatrzasnęły się i
zapadła cisza. Harry zerknął na Dafne, która uśmiechnęła się, wycierając krew
płynącą z nosa.
— Show must go on — oznajmiła.
Evan nie miał zamiaru tracić
czasu. Natychmiast spojrzał na Hermionę i zapytał cicho:
— Ilu śmierciożerców kręci się po
lochach?
Dziewczyna zastanowiła się chwilę,
marszcząc brwi.
— Pięciu, może sześciu. Podejrzewają,
że znamy jakieś przejścia od tylnej części lochów, dlatego zaczęli patrolować
tamte tereny. Dwóch albo trzech kolejnych często kręci się między korytarzami.
Dwóch kolejnych patroluje wejście.
— Sporo — stwierdziła Dafne.
— Obawiają się, że ktoś będzie
próbował nas stąd wyciągnąć — dorzucił Neville.
Evan pokiwał głową i zerknął
jeszcze raz na Dafne, która zrobiła niewinną minę.
— Czyżby? — rzuciła słodko, a
Laura parsknęła.
— Raz już próbowali i teraz
siedzą z nami w celi — powiadomiła Parvati.
— Było o tym dość głośno — odparł
Emil, znajdując sobie kąt do siedzenia, więc pozostali poszli za jego
przykładem.
— Wiecie, co szykują na trzeci
etap? — zapytał Anthony.
— Mało nas to obchodzi, bo
żadnego etapu nie będzie — odparła Laura, opierając głowę i kraty i zamykając
oczy.
— Jak to? — zdumieli się.
Nie zdążyli odpowiedzieć, bo
pojawił się śmierciożerca, który chyba miał zamiar postać przed celą trochę
dłużej. Harry napotkał pytające spojrzenie Ginny, ale nie mógł jej uspokoić,
przekazać, że wszystko jest w porządku, że już niedługo zostaną uwolnieni.
W ciszy siedzieli kolejne minuty,
dopóki znudzony ochroniarz nie poszedł dalej.
— Kiedy ostatnio przynosili
jedzenie? — mruknęła Dafne do więźniów.
— Kilka godzin temu. Nie licz na
to, że się najesz — parsknął Colin.
— Ani mi to w głowie — mruknęła
do siebie, po raz kolejny sprawdzając, czy jej nos nie został złamany. —
Cholera, skopię dupę temu frajerowi przy najbliższej okazji.
— Obyś miała ich jak najwięcej —
westchnął Emil, a ona uniosła kącik ust.
— Wystarczy jedna konkretna.
Evan widział, że na usta
Gwardzistów ciśnie się mnóstwo pytań, ale każdy miał świadomość, że niedaleko
ich celi kręci się ochroniarz, który mógł zareagować na każde podejrzane słowo.
Rozmawiali na tematy, które nie wzbudzały kontrowersji, starając się przekazać
podtekstami, co się stanie już niedługo.
Dopiero po kilku godzinach zjawił
się Will – Ślizgon odpowiedzialny za dostarczanie posiłków więźniom. Towarzyszyła
mu dwójka śmiejących się ochroniarzy. Harry wstał, podobnie jak pozostali. Will
wbił wzrok w Evana, który odwzajemnił spojrzenie. Dafne ścisnęła przyjaciela za
nadgarstek i szepnęła:
— Odwrócę ich uwagę.
Skinął głową. Obserwując Dafne,
przepchnął się między Gwardzistami, by dotrzeć bliżej Willa.
— Bardzo zabawne — warknęła
Dafne. — Uważajcie, bo żuchwy wam pękną ze śmiechu.
Śmierciożercy rzucili jej krótkie
spojrzenie i ryknęli kolejną dawką śmiechu.
— Mała, lepiej ugryź się w język,
bierz żarcie i módl się, żeby jutro przeżyć.
— Wiecie, gdzie mam te wasze
rady, lizodupy?
Harry przedostał się jeszcze
bliżej Willa, który przełknął ciężko ślinę. Niemal nie odrywał przerażonego
spojrzenia od starszego Ślizgona. Evan dobrze wiedział, jak wiele chłopak ryzykuje,
ale kości zostały rzucone i jego rezygnacja skończyłaby się jedną wielką klapą.
Will podał Seamusowi pajdę chleba trzęsącą się ręką.
— Jako ochroniarze raczej nie
należycie do inteligentów, co nie? — prowokowała Dafne.
— Zamknij się, zanim urządzę ci
piekło, gówniaro — warknął jeden z mężczyzn.
Evan delikatnie odsunął Susan,
żeby zrobić sobie przejście, słysząc oburzone syki innych, i już znalazł się
naprzeciwko Willa.
— Matkojebca! — rzuciła Dafne z
szyderczym uśmiechem.
Śmierciożerca dopadł krat, ale
Dafne odskoczyła. Drugi z mężczyzna natychmiast podbiegł do towarzysza,
zostawiając Willa bez obserwacji. Evan wyciągnął rękę po chleb. Will wysunął w
tym czasie z rękawa dwie różdżki i wsunął je do rękawa Harry’ego. Wszystko
trwało najwyżej trzy sekundy i tylko osoba, która uważnie ich obserwowała,
mogła zorientować się, że w tym czasie stało się coś dziwnego. Evan zabrał
chleb dla niepoznaki, a później wycofał się, naciągając ukradkiem rękaw, by
różdżki się nie wysunęły. Spostrzegł spojrzenie Hermiony, która na pewno
wszystko dostrzegła. Później odnalazł wzrokiem Laurę i skinął jej głową. Ta
natychmiast podbiegła do Dafne.
— Hej, laska, uspokój się.
Ślizgonka obejrzała się za siebie
i zauważyła wzrok Evana. Wzruszyła ramionami, pokazała śmierciożercy środkowy
palec, przepchnęła się między Gwardzistami, wzięła kromkę chleba i usiadła pod
ścianą, wszystkich ignorując. Śmierciożerca wbijał w nią rozwścieczony wzrok,
ale jego towarzysz zdołał go uspokoić. Will rozdał resztę chleba i zerknął na
Evana, który posłał mu lekki uśmiech. Młodszy Ślizgon zrobił minę, jakby spadł
mu kamień z serca, a później odszedł.
Dopiero gdy zatrzasnęły się drzwi
lochów, z Harry’ego całkowicie zeszło napięcie.
— Matkojebco? Co cię natchnęło? —
zwrócił się z uśmiechem do Dafne.
— Nie ściemniaj, kochany.
Wyciągnęła rękę w jego stronę.
Zaśmiał się i wysunął z rękawa dwie różdżki, by podać jej jedną z nich.
Gwardziści rozszerzyli oczy ze zdumienia.
— Czy wy na pewno trafiliście
tutaj przypadkiem? — zainteresowała się Padma.
— Jasne, że nie — wymamrotała
Laura.
— Wiecie, że cela jest pod
zaklęciem antymagicznym?
— Owszem — odparł Emil.
— Nie wyjdziecie stąd, chociaż
macie różdżki.
— Mamy więcej informacji, niż
myślicie.
— Więc jak chcecie to zrobić?
— Jeśli plan A zawiedzie, jest
jeszcze cały alfabet. Pomysły mamy do B — poinformowała Dafne. —
Optymistycznie.
— Po co daliście się wtrącić do
lochu? — dopytywała Natalie.
— Bo jesteście nam potrzebni —
powiadomił Evan i rozejrzał się po Gwardzistach. — W ciągu kolejnej godziny w
Hogwarcie wybuchnie rebelia.
— Co? — wydukała Hanna.
— Nie tylko wy macie dosyć tego
syfu — szepnęła Dafne.
Ucichli, kiedy rozległy się kroki
zbliżającego się śmierciożercy.
Czterdzieści minut później w
całej szkole rozległy się dźwięki refrenu piosenki The show must go on.
________________________
MartynaShadows, osobiście tępię udostępnianie opowiadania na innych stronach, a w ostatnim czasie szczególnie wrogo jestem nastawiona właśnie do wattpada ;)
Oczywiście piosenka The show must go on pochodzi z repertuaru zespołu Queen :)
Przykro mi, ale po raz kolejny muszę napisać, że następny rozdział również pojawi się za dwa tygodnie. Aż mnie boli z tego powodu serce, ale nie mam innego wyjścia. Po prostu nie wyrabiam się czasowo :/
Całuję,
Wasza Bully :)
Hey!
OdpowiedzUsuńW sumie to cię rozumiem.Gdyby ktoś moje opowiadanie próbował skopiować to bym go chyba zabiła.Tak więc rozumiem.Szkoda że następny rozdział będzie za dwa tygodnie.Przynajmniej do tego czasu zaczytam się w Sile Życia.Osobiście uwielbiam te opowiadanie.
Pozdrawiam
Martynapotter
*MartynaShadows przepraszam ale prawie na kżdym koncie nazywam się MartynaPotter
UsuńMatkojebca? Motherfu*ker? XDD
OdpowiedzUsuńCzytając rozdział przez chwileczkę miałam nadzieję, że Harry się ujawni, bo po prostu nie mogę doczekać się tego momentu :D No cóż, ciekawe czy ktoś umrze w trakcie rebelianckiej akcji...
Pozdrawiam i życzę weny ;)
Niezrównoważona
Kolejne dwa tygodnie? Chlip, chlip :( Oczywiście warto było czekać, ale kończyć w takim momencie?! Nieładnie! Co ja zrobię ze swoim życiem teraz... Rozdział super, w Hogwarcie w końcu zaczyna się dziać, Show must go on będzie mi chyba całą noc w głowie siedział hehe Tobie życzę weny, a sobie tego, aby te 2 tygodnie minęły szybciutko :) Pozdrawiam, Tifa.
OdpowiedzUsuńCóż, trzeba przyznać, że Dafne jest kreatywna :D Nie mogę się już doczekać momentu, aż Harry się ujawni. I jestem mega ciekawa jak dalej potoczy się ta cała rebelia.
OdpowiedzUsuńWeny życzę i czekam na kolejny rozdział :)
O matko😲 jakie tu się dzieją rzeczy😱 a trzeba czekać dwa tygodnie :( chociaż może nie będzie kusiło i się skupię na nauce XD
OdpowiedzUsuńJejku, jestem naprawdę pod wrażeniem Twojego talentu
Dużo weny i czasu życzę i ściskam
@smallerthandot
Roooozdziaaaaaaaaał! ♥
OdpowiedzUsuńCzym bliżej finału, tym bardziej jestem podekscytowany - zresztą, kumpela też :V
Wyczekuję soboty :3
Pozdrawiam, Saspik
Hej
OdpowiedzUsuńJejku rozdział jak zwykle cudowny, zaczyna się rebelia. Tak się wczytałam,że rozdział wydawał się być króciutki. Kolejne 2 tygodnie - no teraz zleci mi szybciej, bo na 10 dni ze szkoły jadę, wracam 10 czerwca - akurat na rozdział :)
No cóż - najbardziej wyczekiwany przezemnie moment to odkrycie kim jest Evan. Ciekawe jak długo będę musiała na niego czekać...
Pozdrawiam cieplutko, życzę dużo weny
Lady Night
Zostałeś/aś przeze mnie nominowany/a do Liebster Award. Wszystkie zasady oraz pytania odnajdziesz tu: http://voldarry-yaoi.blogspot.com/2017/05/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńo tak cudownie Ślizgoni i gwardia połączyli siły... o pięknie show must be go... mam nadzieję, że uda im się przejąć Hogwart...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia